Audio-Technica AT-OC9XML
- Kategoria: Gramofony i sprzęt analogowy
- Tomasz Karasiński
W życiu każdego miłośnika płyt winylowych przychodzi taki moment, kiedy w głowie zaczyna kołatać się myśl o zmianie wkładki gramofonowej. Może się ona zrodzić z czystej konieczności, na przykład z powodu zużycia lub uszkodzenia posiadanej wkładki, jednak kiedy kieruje nami chęć wydobycia z czarnych płyt lepszego dźwięku, wchodzimy na wyższy poziom wtajemniczenia. Ogromny postęp w tej dziedzinie może przynieść nawet przeskok z modelu montowanego fabrycznie przez producenta gramofonu (większość popularnych wkładek "na start" kosztuje około 200-350 zł) na tego samego typu kartridż za 500-700 zł. A jeśli chcielibyśmy pójść dalej? Jeżeli tylko pozwala nam na to przedwzmacniacz korekcyjny lub wejście phono we wzmacniaczu, możemy pomyśleć o przesiadce z wkładki MM (Moving Magnet) na MC (Moving Coil). Te są bowiem uznawane za znacznie bardziej zaawansowane i audiofilskie. I choć zazwyczaj trzeba się liczyć z większym wydatkiem i znacznie niższym napięciem wyjściowym, na pewno warto spróbować. Pytanie tylko jaki model wybrać... Tutaj zaczyna się prawdziwa jazda. Dobieranie wkładki do pozostałych elementów toru to dość skomplikowana sztuka, dlatego liczba dostępnych na rynku modeli potrafi przyprawić o zawrót głowy. Jeżeli postanowimy trzymać się z daleka od mniejszych manufaktur i zagłębimy się w katalogi największych graczy rynku, może nawet dojść do sytuacji, w której po kilku wieczorach spędzonych na lekturze danych technicznych trafimy na serię trzech, pięciu lub siedmiu wkładek o takiej samej konstrukcji, ale różniących się od siebie obudową, wspornikiem lub szlifem igły. Właśnie taką propozycję podsuwa audiofilom Audio-Technica.
Japończycy przywiązują ogromną wagę do detali. Dla nich jest czymś oczywistym, że dwie pozornie identyczne wkładki, z których jedna ma wspornik wykonany z boru, a druga z kości wielbłąda, to w istocie dwa zupełnie różne produkty. Z taką filozofią zderzyłem się jakiś czas temu przy okazji testu słuchawek dokanałowych marki Final Audio Design, gdzie mieliśmy do wyboru trzy modele różniące się tylko i wyłącznie metalem, z którego wykonano obudowy. Przetworniki dokładnie te same, ale brzmienie - zupełnie inne. Dosłownie kilka dni temu Audio-Technica zapowiedziała wprowadzenie na rynek wokółusznych słuchawek ATH-AWKT i ATH-AWAS. Różnica? W tych pierwszych muszle zostały wykonane z hebanu Kokutan, a w drugim - z drewna japońskiego chmielograbu Asada Zakura. Na pierwszy rzut oka można pomyśleć, że chodzi wyłącznie o wybór odpowiadającej nam wersji kolorystycznej, jednak japońscy konstruktorzy zdecydowali się wprowadzić dwa różne modele, bo każdy rodzaj drewna charakteryzuje się inną strukturą wewnętrzną, inną twardością i - podobnie, jak w przypadku instrumentów muzycznych - ma inne właściwości rezonansowe, a więc daje też inne brzmienie.
Audio-Technica nie od dziś wypuszcza wkładki całymi grupami. Dobrym przykładem może być seria VM95, w której znajdziemy aż sześć różnych, choć oczywiście blisko spokrewnionych ze sobą modeli. Najtańsza kosztuje 179 zł, najdroższa - 899 zł. Jeżeli wejdziemy w świat wkładek MC, podobny schemat zobaczymy w serii OC9X. Niedawno w katalogu japońskiego giganta pojawiła się jej czwarta generacja. Tworzy ją pięć modeli różniących się głównie szlifem igły. Do wyboru mamy szlif eliptyczny na aluminiowym trzpieniu, eliptyczny, mikroliniowy, Shibata i Special Line. Ceny zaczynają się od 1199 zł za model AT-OC9XEB. Flagowy model AT-OC9XSL kosztuje 3799 zł. Biorąc pod uwagę, że cała piątka jest ze sobą blisko spokrewniona (zresztą nie tylko ze sobą, bo ich konstrukcja oparta jest na modelu AT-OC9/III, z którego garściami czerpie również hi-endowa wkładka AT-ART9 sprzedawana za 4999 zł), rozstrzał cenowy jest bardzo, bardzo duży. Postanowiłem więc zrobić to, co podpowiada zdrowy rozsądek i do testu wybrałem środkowy model AT-OC9XML ze szlifem MicroLine.
Wygląd i funkcjonalność
Zacznijmy od tego, że różnice między poszczególnymi modelami z serii OC9X nie sprowadzają się wyłącznie do kształtu diamentowej końcówki igły. Wystarczy dokładnie porównać ze sobą zdjęcia, aby dostrzec różnice w sposobie osadzenia tego elementu. Jeśli przeanalizujemy dane techniczne wszystkich pięciu modeli należących do tej rodziny, okaże się, że mamy do czynienia z trzema różnymi wersjami, z których pierwsze dwa faktycznie produkowane są w dwóch odmianach różniących się szlifem igły, a trzeci nie ma już żadnego droższego lub tańszego odpowiednika. AT-OC9XEB i AT-OC9XEN charakteryzują się takimi samymi parametrami elektrycznymi. Zastosowano w nich aluminiowy wspornik, a różnica sprowadza się do tego, że w pierwszym przypadku igła o szlifie eliptycznym jest wklejana, co dość wyraźnie - w odpowiednim powiększeniu - widać na zdjęciach producenta. Kolejna para to AT-OC9XML i AT-OC9XSH. Te mają wsporniki z litego boru, co przekłada się między innymi na odrobinę wyższe napięcie wyjściowe (0,4 zamiast 0,35 mV) oraz znacznie szersze pasmo przenoszenia (sięgające 47 kHz). We flagowym modelu AT-OC9XSL górna granica pasma przenoszenia to aż 50 kHz, za co z pewnością odpowiada jeszcze ostrzejszy szlif igły, przekładający się na dokładniejsze śledzenie rowka czarnej płyty. AT-OC9XML jest więc nie tylko środkowym modelem w całej serii, ale też pierwszym z tych naprawdę "poważnych".
PORADNIK: Wszystko o wkładkach gramofonowych
Już samo opakowanie japońskiej wkładki daje nam do zrozumienia, że mamy do czynienia z dość luksusowym produktem. Może nie jest to jeszcze coś w rodzaju drewnianej szkatułki wyłożonej obszytymi jedwabiem poduszkami, jednak eleganckie pudełeczko przyozdobione złotymi napisami wyraźnie sugeruje, że wewnątrz znajduje się coś cennego i delikatnego. Zanim dostaniemy się do dania głównego, musimy wyjąć płaski, czarny kartonik zawierający instrukcję obsługi i inne standardowe dokumenty. Samą wkładkę zabezpieczono grubym profilem z miękkiej pianki. Aby bezpiecznie ją rozpakować, najlepiej jest wyjąć z kartonu cały piankowy element i delikatnie nacisnąć go z drugiej strony, od spodu. W przeciwnym wypadku wkładkę również wyciągniemy bez większego problemu, jednak plastikowa nakładka zabezpieczająca igłę zostanie w środku. Żadnemu miłośnikowi gramofonów i płyt winylowych nie trzeba jednak tłumaczyć, że z taką aparaturą trzeba obchodzić się ostrożnie. Na samym dnie opakowania czeka na nas komplet akcesoriów - woreczek ze złotymi śrubkami różnej długości i maleńkimi, półprzezroczystymi podkładkami, miniaturowy śrubokręt i miękka szczoteczka. Może nie jest to nic wymyślnego, ale każdy świeżo upieczony właściciel AT-OC9XML na pewno się z takich prezentów ucieszy.
Sama wkładka również prezentuje się bardzo, bardzo luksusowo. Kolorystyka obudowy to jedno, ale największe wrażenie zrobiła na mnie jubilerska precyzja jej wykonania. Kiedy japońska wkładka trafiła na sesję fotograficzną, wiedzieliśmy, że jedynym sensownym rozwiązaniem będzie wykorzystanie obiektywu makro. Używamy go fotografując słuchawki, kable, gniazda, wtyki i komponenty wewnętrzne, takie jak kondensatory, wzmacniacze operacyjne czy tranzystory. Na takich zbliżeniach niemal zawsze widać różne mikroskopijne niedoskonałości - rysy, zadry i elementy niedopasowane do siebie dosłownie o ułamki milimetra. Tym razem wszystko wyglądało pięknie. Nie byliśmy oczywiście w stanie wykonać dokładnego zdjęcia samej główki, bo do tego przydałby się raczej porządny mikroskop, jednak na pozostałych kadrach pojawiały się jedynie drobinki kurzu. Nawet plastikowa nakładka ochronna wygląda przy AT-OC9XML jak przedmiot z zupełnie innego świata, w którym nie obowiązują tak rygorystyczne normy. Co tu dużo mówić, opisywana wkładka to wyjątkowo piękny kawałek sprzętu grającego. Audiofilska biżuteria.
Kanciasta obudowa umożliwia precyzyjne ustawienie wkładki na ramieniu już przy pierwszym podejściu. Ja przynajmniej uważam, że taki kształt jest bardziej praktyczny niż elipsy, łezki lub kwiatuszki.Montaż środkowego modelu z serii OC9X nie powinien być trudny. Kanciasta obudowa umożliwia precyzyjne ustawienie wkładki na ramieniu już przy pierwszym podejściu. Ja przynajmniej uważam, że taki kształt jest bardziej praktyczny niż elipsy, łezki lub kwiatuszki. Warto wspomnieć, że w katalogu Audio-Techniki znajdziemy także różnego rodzaju akcesoria, z których najbardziej interesujące są headshelle AT-LH13H, AT-LH15H i AT-LH18H. To właściwie trzy odmiany tej samej główki o masie odpowiednio 13, 15 i 18 g. Oczywiście, aby skorzystać z tej propozycji, trzeba mieć gramofon z ramieniem zakończonym gniazdem 1/2 cala, jednak takich modeli również na rynku nie brakuje. Mając taką możliwość, na pewno zainteresowałbym się fabrycznym headshellem, chociażby z uwagi na komfort montażu wkładki, nie wspominając już o dodatkowych regulacjach, których nie ma wiele standardowych główek (producent wspomina chociażby o cylindrze umożliwiającym precyzyjne dopasowanie kąta nachylenia igły (rozumiem, że chodzi o azymut). Ze zdjęć wynika, że przesięg (overhang) mamy w zasadzie z głowy, bo zamiast długich rowków umożliwiających przesuwanie wkładki do przodu i do tyłu, w firmowych headshellach mamy po każdej stronie dwa otwory. Korzystając z tych umieszczonych bliżej czoła główki, wkładka powinna utworzyć z nią jedną całość. Puryści powiedzą pewnie, że takie rozwiązanie nie zawsze będzie idealne, ale trzeba przyznać, że wygląda bombowo.
Brzmienie
Dobór wkładki do posiadanego gramofonu (przede wszystkim ramienia) i przedwzmacniacza korekcyjnego jest teoretycznie dość trudny. Kiedy dopasujemy jeden parametr, za rogiem pojawi się kolejny. W praktyce można jednak trochę ułatwić sobie życie, na przykład poprzez zastosowanie ramienia lub przedwzmacniacza umożliwiającego dokonanie takich czy innych regulacji. Należy także pamiętać o tym, że lekkie wyjście poza zakładany przedział masy czy impedancji nie musi oznaczać jakiejś katastrofy. Być może dlatego doświadczeni winylowcy lubią urządzenia i akcesoria, które pozwalają na zwiększenie wachlarza dostępnych opcji. Tu się coś pstryknie, tam pokręci, do tego dochodzi oczywiście cały proces ułożenia wkładki na ramieniu, możliwość zmiany różnych kątów czy lekkiego dociążenia brzmienia za pomocą przeciwwagi (w rozsądnych granicach) i często to bardzo skomplikowane równanie zaczyna się jakoś układać. Przeważnie nie od razu, najczęściej z późniejszymi korektami, ale jeżeli tylko na samym początku nie popełnimy jakiegoś niewybaczalnego błędu i podejdziemy do tematu na spokojnie, powinno się udać. Tak też było w tym przypadku. Do zabawy miałem dwa gramofony z różnych przedziałów cenowych (Thorens TD 402 DD i Clearaudio Concept), dwa preampy (Cambridge Audio CP2 i 1ARC Arrow 2) i trzy inne wkładki (Audio-Technica AT-VM95E i AT-VM95ML oraz Clearaudio Concept MM). Możliwości spore, ale najważniejsze były cztery kombinacje - z dwoma różnymi gramofonami i dwoma phono stage'ami przystosowanymi do współpracy z wkładkami MC. I wszystko poszło gładko. Za każdym razem już przy pierwszym podejściu dostawałem dźwięk bardzo wysokiej próby. Później tylko drobna korekta ustawień i można słuchać.
Jeżeli nigdy nie mieliście okazji przekonać się czym jest tak zwana japońska szkoła dźwięku, nie musicie wybierać się na odsłuch kolumn Yamahy lub wzmacniaczy Luxmana. Wystarczy krótkie spotkanie z AT-OC9XML i wszystko będzie jasne. Otrzymujemy tu szybki, przejrzysty, dynamiczny, przyjemnie napowietrzony dźwięk pełen detali i niuansów, które wielu miłośnikom czarnych płyt przelatują koło nosa. Po środkowym modelu z serii OC9X nie spodziewałem się jeszcze jakiegoś kosmicznego, hi-endowego poziomu, ale już po pierwszych odsłuchach musiałem zrewidować swoje poglądy. W niektórych aspektach AT-OC9XML pokazuje tak wiele, że zaczynamy się zastanawiać jakież to cuda można jeszcze wygrzebać z tych mikroskopijnych, wyrzeźbionych w winylowych płytach rowków. Ależ dużo się tutaj dzieje! Szczegółowość, mikrodynamika, przestrzeń, kryształowo przezroczysta, może nawet lekko schłodzona barwa dźwięku, no i te wysokie tony - bezpośrednie, klarowne, mieniące się tysiącem odcieni srebra i złota. Wszystko to sprawia, że w mgnieniu oka zmieniamy swoje podejście do czarnych płyt i gramofonów jako takich. To po prostu inny poziom kontaktu z tym kultowym medium.
AT-OC9XML to nie tylko kolejna wkładka, ale także szybka droga do prawdziwie audiofilskiego dźwięku z czarnych płyt. A zarazem krok w kierunku trochę innej estetyki analogowego brzmienia. Przyzwyczailiśmy się bowiem, że winyl to ciepło, łagodność, delikatność, pastelowe barwy, płynność i wiele innych cech, które odróżniają czarne płyty zarówno od cedeków, jak i bezstratnego streamingu lub plików hi-res odtwarzanych z komputera lub dysku. Odnoszę wrażenie, że gęste pliki idą coraz bardziej w stronę analogu, choć dla niektórych melomanów ich brzmienie wciąż jest zbyt twarde i techniczne. Winyl nigdzie iść nie musi. To, czego brakuje formatom cyfrowym ma w genach. Można jednak wyciągnąć z niego znacznie więcej. Między innymi energię, motorykę, nieskompresowane uderzenie i rozdzielczość, która nie jest z definicji ograniczona bitami i kilohercami. Aby wejść w ten świat, trzeba jednak porzucić budżetowe gramofony, a przede wszystkim - wkładki. Tutaj nie ma czarów. Wykonanie wkładki dostępnej w sprzedaży za 300-350 zł to najwyżej kilkadziesiąt złotych. Reszta to utrzymanie fabryki, maszyn i pracowników, opakowanie, transport, opłaty celne, podatki oraz marża dystrybutora i dealera. Najtańsza wkładka montowana fabrycznie w gramofonie za 1500 zł to dosłownie równowartość dużej pizzy i butelki średniego wina. Jakim cudem igła zaokrąglona na końcu niczym długopis miałaby odczytać jakiekolwiek niuanse zapisanej na winylowych krążkach muzyki? Potrafią to dopiero kartridże z wyższej półki, co AT-OC9XML udowadnia w tak bezkompromisowy sposób, że z tańszych wkładek nie ma czego zbierać. Mimo wyraźnego rozjaśnienia, nie mamy najmniejszej ochoty wracać.
Dlaczego japońskie brzmienie kojarzymy przede wszystkim z precyzją, mikrodynamiką i przesunięciem równowagi tonalnej w stronę wysokich częstotliwości? Uwarunkowania kulturowe? Na pewno nie jest to jedyna przyczyna, ale ogromny wpływ na brzmieniowe preferencje Japończyków ma tamtejsze budownictwo. W domach lub apartamentach o dużej powierzchni, szczególnie jeśli mówimy o średnich i dużych miastach, mieszkają tam właściwie tylko najbogatsi. Większość budynków ma stosunkowo cienkie ściany, a użycie sprzętu uwydatniającego niskie tony oznaczałoby w takich warunkach przenoszenie się wibracji do sąsiadów. Japończycy nie lubią nikomu przeszkadzać, więc bardzo często wybierają urządzenia, które dadzą im najwięcej przyjemności i ograniczają ryzyko konfliktu z mieszkańcami sąsiednich lokali. U nas także powoli to widać. Może do typowo japońskich warunków jeszcze nam daleko, jednak nie od dziś słychać narzekanie, że ściany nowo budowanych bloków są coraz cieńsze, a i duży metraż powoli staje się marzeniem, którego nie pozwoli spełnić nawet zaciągnięty na trzy dekady kredyt. Deweloperzy stawiają na maleńkie, maksymalnie dwupokojowe mieszkania i mikroapartamenty. I nie ma w tym nic dziwnego, bo cena za metr kwadratowy w jednej z centralnych dzielnic Warszawy oscyluje już w granicach 12000-15000 zł. Niektórzy melomani już dawno zrozumieli, że w takich warunkach najlepiej sprawdzą się monitory lub małe podłogówki, jednak nasza kultura jest generalnie mało japońska, a czasami nawet ponosi nas ułańska fantazja, w związku z czym często nawet w kilkunastometrowych pokojach widuje się duże, najlepiej trójdrożne zestawy wolnostojące. Głęboki bas kusi, ale bez możliwości odsunięcia kolumn od tylnej ściany ciężko go opanować. Okazuje się, że od Japończyków możemy się wiele nauczyć. I to nie z troski o sąsiadów, ale dla poprawy własnego komfortu odsłuchu.
Przyzwyczailiśmy się bowiem, że winyl to ciepło, łagodność, delikatność, pastelowe barwy, płynność i wiele innych cech, które odróżniają czarne płyty zarówno od cedeków, jak i bezstratnego streamingu lub plików hi-res odtwarzanych z komputera lub dysku. Odnoszę wrażenie, że gęste pliki idą coraz bardziej w stronę analogu, choć dla niektórych melomanów ich brzmienie wciąż jest zbyt twarde i techniczne. Winyl nigdzie iść nie musi. To, czego brakuje formatom cyfrowym ma w genach. Można jednak wyciągnąć z niego znacznie więcej.Choć opisywaną wkładkę polecałbym przede wszystkim miłośnikom czystego, selektywnego i przyjemnie lekkiego dźwięku, nie oznacza to, że jej użytkownicy powinni jak najszybciej zapomnieć o niskich tonach i nasyconej średnicy. Fakt, w zakresie średnich tonów raczej nie znajdziemy krwistego, tłustego mięcha, lampowego ciepła i zagęszczenia, dzięki któremu wokale odbieramy jako dobrze dociążone, treściwe i obecne. AT-OC9XML nie jest jednak wyłącznie wkładką średnio-wysokotonową. Niskie częstotliwości są obecne, a ich zasięg nie budzi żadnych wątpliwości. Aby brzmienie było spójne, basowy fundament musi jednak być zgodny z całą resztą, w związku z czym jest mocny, szybki, sprężysty i doskonale kontrolowany, a nie gruby, miękki, zwalisty i snujący się po podłodze. Jak zwykle, jest to kwestia indywidualnej oceny i dopasowania wkładki do naszego systemu. AT-OC9XML powinna sprawdzić się tam, gdzie niskich tonów na pewno już nie brakuje, za to szybkości, otwartości i powietrza - owszem. Z charakterem japońskiej wkładki nie udało mi się wygrać. Nawet zwiększenie siły nacisku nie spowodowało pogłębienia brzmienia jako takiego, a raczej zagęszczenie mid-basu i przygaszenie wysokich tonów, których jakość jest na szczęście tak wysoka, że nawet delikatna górka nie powoduje dyskomfortu. Wystarczy powiedzieć, że nawet w połączeniu z neutralnym brzmieniowo przedwzmacniaczem 1ARC Arrow 2, lampowym Unisonem Triode 25, Audiovectorami QR5 wyposażonymi w tweetery AMT i okablowaniem Cardasa otrzymałem dźwięk rozjaśniony, ale mieszczący się w granicach przyzwoitości. Gdyby na miejscu Audiovectorów stanęły Grahamy, Vienny albo Pylony, mógłbym zapałać do Audio-Techniki szczerą i namiętną miłością.
Minusy? Najkrócej rzecz ujmując, należy zaliczyć do nich wszystko, co wprost wynika z takiego, a nie innego charakteru brzmienia. Jeśli producent stawia na brzmienie szybkie, czyste i lekkie, od razu wiadomo, że raczej nie będzie ono ciepłe, masywne i głębokie. Japońskim konstruktorom chyba nie zależało na połączeniu ognia i wody. Plus jest taki, że brzmienie AT-OC9XML w niektórych aspektach jest naprawdę ponadprzeciętne, żeby nie powiedzieć - wybitne. Na koniec warto podkreślić, że z uwagi na ciasny harmonogram testów nie mogłem poddać testowanej wkładki wielogodzinnemu procesowi wygrzewania, a wszystko wskazywało na to, że trafiła do mnie fabrycznie nowa lub używana bardzo, bardzo krótko. Odniosłem wrażenie, że po kilku dniach grania jej brzmienie zaczęło się delikatnie zmieniać, idąc w kierunku neutralności i zagęszczenia. Nie mogę wykluczyć, że było to spowodowane adaptacją mojego słuchu, ale testowaniem sprzętu audio - w tym kabli i akcesoriów - zajmuję się nie od dziś wiem gdzie leży granica między tym, co mi się wydaje a tym, co słychać naprawdę. Dokładnej odpowiedzi na pytanie o wrażliwość AT-OC9XML na wygrzewanie mógłby udzielić porównawczy odsłuch solidnie katowanego i nowego egzemplarza, jednak na razie jest to gorąca nowość i domyślam się, że nawet u autoryzowanych dealerów Audio-Techniki ciężko będzie znaleźć wkładkę z serii OC9X, która przepracowała powiedzmy 300-400 godzin. Można się domyślać, że opisany wyżej dźwięk to tylko punkt wyjścia, a w docelowej formie stanie się nieco gładszy i przyjemniejszy. Na to potrzeba jednak czasu, a u nas w redakcji jest to ostatnio towar deficytowy. Jeżeli zdecydujecie się na testowany model lub jedną z jego droższych odmian (zakładam, że ewolucja brzmienia będzie tu bardzo podobna), będę wdzięczny za uzupełnienie testu.
Budowa i parametry
Audio-Technica AT-OC9XML to środkowy model z nowej, czwartej już generacji serii wkładek gramofonowych AT-OC9X. Producent twierdzi, że aktualna odsłona tej linii charakteryzuje się jeszcze większą dbałością o szczegóły. Każdy z pięciu modeli wyposażono w podwójną cewkę drgającą. Poszczególne wersje różnią się od siebie dostępnymi opcjami szlifu igły oraz konstrukcją wspornika - w pierwszych dwóch wkładkach wspornik wykonano z aluminium, natomiast AT-OC9XML, AT-OC9XSH oraz AT-OC9XSL wykorzystują wspornik z czystego boru. Elementem charakterystycznym dla wszystkich modeli z tej serii jest połączenie magnesu neodymowego z elektrostatycznym jarzmem. Aby uzyskać jak najczystszy sygnał, do budowy cewek japońscy konstruktorzy wykorzystali czystą miedź wykonaną w technologii Ohno Continous Casting (PCOCC). "Kiedy w 1987 roku seria AT-OC9 miała swoją premierę, była bardzo innowacyjna, połączyliśmy unikalny proces inżynieryjny z starannie dobranymi materiałami, aby stworzyć ponadprzeciętne doświadczenie dźwiękowe. Od tamtego momentu rozwijamy i poszerzamy ofertę wkładek gramofonowych z tego segmentu. Wierzę, że nowa AT-OC9X reprezentuje ponad 50 lat naszego doświadczenia w budowie wkładek gramofonowych." - powiedział główny inżynier działu odpowiedzialnego za wkładki, Yosuke Koizumi. W modelu AT-OC9XML zobaczymy igłę ze szlifem mikroliniowym. Zastosowanie tego szlifu pozwala dwukrotnie zwiększyć żywotność igły, a liniowy styk minimalizuje zniekształcenia podczas śledzenia rowka, zapewniając przy okazji szerszą odpowiedź częstotliwościową, co przekłada się na większą rozdzielczość w zakresie średnich i wysokich tonów. Aluminiowy korpus wkładki minimalizuje niepożądane wibracje, a dzięki dwóm gwintowanym otworom możliwy jest jej montaż na główce lub na zintegrowanym ramieniu za pomocą dwóch śrub bez nakrętek.
Werdykt
Kojarzycie słuchawki Sennheiser HD 600? Jestem przekonany, że tak. Jeżeli nawet nie mieliście okazji założyć ich na głowę, z pewnością to i owo o nich słyszeliście. Kiedyś wyznaczały standardy i były jednymi z najtańszych dostępnych na rynku nauszników zaliczanych przez ekspertów i dziennikarzy do kategorii hi-end. Dziś, w porównaniu z ekstremalnie drogimi modelami wyposażonymi w membrany z egzotycznych materiałów lub przetworniki planarne, ich cena wydaje się wręcz śmieszna, ale brzmienie nadal jest wyjątkowe, a bezpośrednie porównanie z konkurencją z tej samej półki potwierdza, że "sześćsetki" w pełni zasłużyły, by nazywać je słuchawkami "kultowymi" i "legendarnymi". Nie oznacza to, że absolutnie wszystko robią dobrze. Mają swój charakter i w ogóle się z nim nie kryją. Grają jasno, szybko, czysto, przejrzyście, lekko, z bezkompromisowo krystalicznym zakresem średnich i wysokich tonów i rytmicznym, twardawym basem. Z czasem ich brzmienie uspokaja się i nabiera ogłady, jednak po pierwsze trzeba poświęcić na to wiele, wiele godzin, a po drugie nie oznacza to, że HD 600 przechodzą jakąś magiczną transformację i nagle zaczynają grać miękko, ciepło i nisko. Sytuacja jest tak oczywista, że już po kilku minutach powinniśmy wiedzieć czy taki dźwięk nam pasuje, czy nie. Ale przecież nic nie jest dobre do wszystkiego. Drewnianą łyżką nie kroi się mięsa, a nożem samurajskim nie miesza zupy. Audio-Technica AT-OC9XML to taki odpowiednik sennheiserowskich "sześćsetek" w świecie wkładek gramofonowych. Zakładamy, ustawiamy, opuszczamy ramię i dźwięk nabiera życia, otwiera się na oścież, pulsuje rytmicznym basem i skrzy się detalami przecinającymi powietrze z prędkością światła. Na pewno nie jest to wkładka idealna. Pod względem barwy - raczej chłodno-obiektywna. Głębi basu i wypełnienia średnich tonów - co najwyżej niezła. Za to w pozostałych aspektach, w swoim przedziale cenowym - wybitna.
Dane techniczne
Typ wkładki: MC
Pasmo przenoszenia: 20 Hz - 47 kHz
Separacja kanałów: 27 dB (1 kHz)
Równowaga kanałów: 1 dB (1 kHz)
Pionowy kąt śledzenia: 20°
Znamionowa impedancja obciążenia: min 100 Ω
Induktancja cewki: 25 µH (1 kHz)
Napięcie wyjściowe: 0,4 mV
Kształt igły: MicroLine
Mocowanie: 1/2"
Wymiary (W/S/G): 17,3/16,8/25,7 mm
Masa: 7,6 g
Cena: 2799 zł
Konfiguracja
Thorens TD 402 DD, Clearaudio Concept, Cambridge Audio CP2, 1ARC Arrow 2, Unison Research Triode 25, Audiovector QR5, Auralic Vega G1, Cardas Clear Reflection, Albedo Geo, Enerr One 6S DCB, Enerr Transcenda Ultra, Enerr Transcenda Ultimate, Norstone Esse.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Komentarze