Audio Physic Avanti
- Kategoria: Kolumny i głośniki
- Tomasz Karasiński
Audio Physic to marka bardzo bliska mojemu sercu. Kolumny projektowane najpierw przez Joachima Gerharda, a później Manfreda Diesterticha zawsze mnie fascynowały. Dlaczego? Trudno to opisać jednym słowem, ale chyba najbliższe prawdy byłoby stwierdzenie, że głośniki z Brilon umiały pokazać muzykę w trochę wyjątkowy sposób, nawet jeśli do ich budowy nie użyto żadnych kosmicznych materiałów. Oczywiście później takie rozwiązania zaczynały się pojawiać, ale inżynierowie Audio Physica potrafili wydobyć niesamowity dźwięk z przetworników, które mógł kupić każdy i obudów, które z zewnątrz wyróżniały się chyba tylko smukłymi kształtami i świetnym wykończeniem. Ponadprzeciętna przejrzystość, dynamika i stereofonia - to również zestaw cech, które w połączeniu z odpowiednią elektroniką potrafią bardzo szybko zainteresować, a nawet zachwycić. Nic dziwnego, że w pewnym momencie sam dołączyłem do klubu Audio Physica. Przerobiłem rozmaite kolumny tej marki, z których trzy przez jakiś czas posiadałem, kilkanaście testowałem, kilkadziesiąt kolejnych miałem okazję przesłuchać gościnnie lub podczas licznych wystaw i prezentacji. Przygodę rozpocząłem dawno temu decydując się na Yary - pierwsze poważne podłogówki Audio Physica, które wówczas otwierały katalog tej marki. Klamrę udało mi się spiąć rok temu, kiedy to otrzymaliśmy do testu jubileuszowe Cardeasy 30 LJE. Te zrobiły na mnie ogromne wrażenie, ale znów nie było to nic zaskakującego, bo po flagowcach Audio Physica należało się spodziewać ekstremalnie dopieszczonego dźwięku. To jednak ogromne głośniki przeznaczone do pracy w odpowiednio dużych pomieszczeniach, nie wspominając już o konieczności zapewnienia im adekwatnej elektroniki. A gdybyśmy tak chcieli osiągnąć podobny efekt za dużo mniejsze pieniądze? Tu niemiecka firma daje nam co najmniej kilka opcji do wyboru. Avantera, Codex, Virgo, Tempo - wszystkie ciekawe i godne rozważenia. Istnieje jednak jeszcze jeden model, którego kolejne generacje od lat pobudzały wyobraźnię audiofilów. Avanti.
Tak się składa, że jest to również ten model, którego odsłuch chyba najbardziej zapadł mi w pamięć. Nie mówimy jednak o najnowszej wersji, ale o Avanti III - potężnych, ale wyjątkowo urodziwych podłogówkach, w których zamontowano aż siedem głośników. Cztery niskotonowce pracujące w układzie push-push potrafiły wygenerować falę uderzeniową, przy której nawet hi-endowe subwoofery chowały się za kanapę. Bas zachowywał przy tym fantastyczną szybkość, a wybrzmienia były ucinane tak, jakby ktoś nagle wyłączał przewodzenie dźwięku w powietrzu. Avanti III potrafiły łupnąć jak szalone, potem słychać było jeszcze pogłos pomieszczenia i szklanki dzwoniące w kuchni, a kolumny już siedziały cicho i udawały, że to nie one są odpowiedzialne za ten nagły huk. Dwa głośniki średniotonowe, jedne z pierwszych wykonanych w tej technologii, w połączeniu z pierścieniową kopułką oferowały z kolei niesamowitą przejrzystość i dawały niemal słuchawkowy wgląd w nagrania. Przestrzeń? Ogromna, nieskrępowana i tak precyzyjna, że usta wokalistów faktycznie miały rozmiar ust. Niemiecka firma już wcześniej zaliczyła kilka dużych hitów, ale wielu audiofilów uważa, że to właśnie Avanti III dały jej wstęp na hi-endowe salony. Myślicie, że to było fajne jak na swoje czasy, a teraz technika znacznie posunęła się do przodu? Ha! Gwarantuję, że gdybyście postawili je obok wielu, wielu produkowanych dziś kolumn za podobne pieniądze, Avanti III rozjechałyby je niczym walec drogowy. Nie byłoby czego zbierać. O tym, jak wyjątkowe były te zestawy, świadczą chociażby ich późniejsze generacje. Delikatnie mówiąc, nie były już tak bezkompromisowe. Chyba tylko konstruktorzy wiedzą co się stało i dlaczego kolejne wcielenia Avanti nie były odbierane tak dobrze, jak wersja z numerem trzy.
Nie pamiętam już jakie były dalsze losy tego modelu, ale wydaje mi się, że firma w pewnym momencie zrezygnowała z ratowania jego reputacji. Jeśli ktoś miał Avanti III i sprzedał je licząc na to, że będzie już tylko lepiej, prawdopodobnie popełnił jeden z największych błędów w swoim życiu. Po pierwszych mało entuzjastycznych recenzjach kolejnych generacji, sprawa jakoś ucichła. Ale... Zmieniały się inne kolumny Audio Physica. Manfred Diestertich ma świra na punkcie tłumienia niepożądanych wibracji, więc eksperymentował z różnymi materiałami w obudowach. Na jego liście znalazł się nie tylko MDF, ale także różne odmiany nacinanego drewna lub porowatej sklejki, gąbki, maty bitumiczne, pianki ceramiczne, a nawet szkło. Pierwszym rezultatem tych prac była seria Classic. Kolumny wykończone szklanymi panelami i dostępne w różnych kolorach były dla fanów marki dużym zaskoczeniem. Jedni zaufali konstruktorowi i zrozumieli jego zamysł, inni opowiedzieli się za klasycznymi skrzynkami w naturalnych fornirach, a jeszcze inni ucieszyli się, że na rynku wreszcie pojawiły się kolumny spełniające estetyczne wymagania małżonki. Tradycjonaliści myśleli, że awangardowe projekty pozostaną domeną nowych, tańszych serii głośników, ale po pozytywnym przyjęciu Classiców sprawa nabierała rozpędu. Okazało się, że bardzo podobne obudowy firma aplikuje w kolejnych wcieleniach hi-endowych modeli, aż wreszcie zaprezentowano... Zupełnie nowe Avanti. Pierwsze wrażenie - szok! Nie dość, że kolumny stały się smukłe, zgrabne, wręcz delikatne, to jeszcze z siedmiu głośników zrobiło się dwa. No, tak naprawdę nie do końca, bo sekcję basową sprytnie schowano w środku, ale z zewnątrz widać tu tylko średniotonowy głośnik HHCM i tweeter HHCT. Skromnie? Teoretycznie tak, ale konstruktorzy zapewniali, że nowe Avanti to nie tylko poważne kolumny dla wymagających audiofilów, ale także, w pewnym sensie, powrót do korzeni. Brzmi dobrze, a jak jest naprawdę?
Wygląd i funkcjonalność
Jedno jest pewne. Nowe Avanti na pewno nie przypominają tych starszych. Nawet jeśli można tu znaleźć kilka wspólnych mianowników, szczególnie jeśli chodzi o zastosowane komponenty, to ogólna forma nowego projektu jest zupełnie inna. Mam nawet taką teorię, że gdybyśmy wydrukowali dwa katalogi Audio Physica, obecny i ten sprzed dziesięciu lat, wymazali nazwy modeli, a następnie poprosili kilka przypadkowych osób o przyporządkowanie starszych konstrukcji do ich dzisiejszych odpowiedników, wyniki byłyby bardzo różne. Sam śledzę poczynania niemieckiej firmy dość dokładnie, a tak naprawdę nie umiem wytłumaczyć dlaczego kiedyś Avanti były dużymi podłogówkami wyposażonymi w siedem głośników, a teraz to zgrabne kolumienki z trzema przetwornikami. Równie dobrze mogłyby się nazywać Virgo albo Tempo. Zdecydowanie bliższe starszym Avanti są moim zdaniem dzisiejsze Codexy, a już najbardziej - Avantery. Z tym, że to już zupełnie inna półka cenowa. A gdzie się podziały Sparki, przemianowane później na Sitary? Czy byłby to dzisiaj model Classic 10? Może producent celowo wprowadza zamieszanie, aby już nikt nie wiedział o co chodzi i który model jest następcą którego. A już przede wszystkim - jak na przestrzeni lat zmieniły się ceny. Jeśli przyjmiemy, że dawne Avanti to dzisiejsze Avantery, to w ciągu dziesięciu lat cena tego modelu wzrosła dwukrotnie. No, ale... Dzisiejsze zestawy o nazwie Avanti kosztują znacznie mniej, niż stare Avanti. Czyli teoretycznie nowa wersja to lepsza propozycja, z tym, że... To zupełnie inne kolumny. Zamknięte w innych obudowach, pozbawione jednego średniotonowca i z jednym wooferem zamiast czterech. I tak w koło, za przeproszeniem, Macieju...
Ponieważ tego typu rozważania można snuć w nieskończoność, zapomnijmy na chwilę o przeszłości i skupmy się na testowanym produkcie. A ten jest nie byle jaki, bo nowe Avanti to tak czy inaczej poważne, eleganckie kolumny zaprojektowane z myślą o wymagających melomanach. Nowa koncepcja konstrukcyjna ma swoich zwolenników i przeciwników, a ja tak naprawdę powinienem zapisać się do dwóch obozów jednocześnie. Z jednej strony lubię prawie wszystkie wcześniejsze modele niemieckiej firmy, w naturalny sposób darzę je sympatią i nie miałbym nic przeciwko, gdyby wciąż były produkowane. Z drugiej natomiast rozumiem tę małą rewolucję wprowadzoną przez Manfreda Diesterticha. Koncepcja warstwowej obudowy wykończonej szklanymi panelami przemawia do mnie zarówno od strony technicznej, jak i praktycznej. Daje bowiem możliwość skonstruowania kolumn, które same w dużym stopniu tłumią niepożądane rezonanse, a obłożenie ich szklanymi panelami jest po prostu wygodne. Nie trzeba się zastanawiać czy oparta o kolumny teczka nie porysuje delikatnego forniru, a liczba dostępnych opcji kolorystycznych naprawdę robi wrażenie. Moim zdaniem najlepszą z możliwych decyzji było wprowadzenie "drewnianych" wykończeń, uzupełniających paletę kolorystyczną. Szkło jest owszem fajne i mówi się, że będzie pasowało do każdego wnętrza, ale tak naprawdę błyszczące, kanciaste meble wyglądają dobrze tylko w salonach urządzonych w miarę nowocześnie. Dlatego ucieszyłem się, że do naszego testu dostarczono parę w kolorze hebanowym. Zewnętrzne panele wykończono lakierem o wysokim połysku, dzięki czemu kolumny wyglądają bardzo luksusowo.
Przyglądając się kolumnom ze wszystkich stron, naprawdę trudno się do czegokolwiek przyczepić. Jak zwykle w przypadku zestawów tej marki, kwestie techniczne i wizualne są dopracowane w najmniejszych szczegółach. Wrażenie robi nie tylko precyzja spasowania elementów, ale także taka biżuteria, jak logo umieszczone w dolnej części przedniej ścianki, nóżki pozwalające na dokładne wypoziomowanie każdej ze skrzynek, a nawet terminale. Audio Physic pozostaje wierny pojedynczym gniazdom, ale sam sposób ich montażu jest wyjątkowy. VCT II (Vibration Control Terminal II) to system mocowania gniazd do obudowy za pośrednictwem warstwy materiałów tłumiących, dzięki czemu drgania kabli mają nie być przenoszone do wnętrza kolumn i odwrotnie. Nóżki mają formę prostych belek zakończonych wkręcanymi od góry kolcami. Całe skrzynie są delikatnie pochylone do tyłu, więc zapewnienie im stabilnego oparcia jest dość ważną kwestią. Jeśli komuś nie będą pasować nóżki dołączone do zestawu, może zaopatrzyć się w opcjonalne, magnetyczne stopy VCF II lub VCF V, a także dostępny na zamówienie płaski cokół. Nawet w przypadku takich akcesoriów widać, jak ważną kwestią jest dla niemieckich konstruktorów tłumienie drgań. Gąbki, pianki i inne materiały absorbujące wibracje pojawiają się tutaj na każdym kroku - od nóżek, przez gniazda i obudowy aż po kosze głośników.
Mimo swojego zaawansowania technicznego i całkiem sporej masy, Avanti to przyjemne, zgrabne kolumny, które bez problemu będzie można zainstalować w każdym salonie o średnim lub dużym metrażu. Można nawet powiedzieć, że jest to jeden z tych rzadkich przypadków, kiedy producent kolumn, przynajmniej teoretycznie, nie wymaga od nas zbyt wiele w sensie ustawienia i konfiguracji systemu. Zaraz, zaraz... Przecież firma od dawna udziela swoim klientom jasnych wskazówek odnośnie umiejscowienia głośników w pokoju odsłuchowym. Tak, ale dziś owe wskazówki są już mniej hardcore'owe, a moim zdaniem Audio Physiki zawsze należały do tych kolumn, które ustawia się łatwo i z wielką przyjemnością. Oczywiście chcąc wydobyć z nich wszystko, co się da, trzeba będzie trochę poeksperymentować, ale pierwsze poprawne, a być może nawet bardzo dobre rezultaty powinniście uzyskać stawiając kolumny w standardowym miejscu. Ja tak zrobiłem i do końca testu tylko nieznacznie zmodyfikowałem odległość od tylnej ściany i kąt dogięcia. Sprawę na pewno ułatwia brak tunelu rezonansowego dmuchającego do tyłu. Tutaj w zasadzie w ogóle czegoś takiego nie ma. Konstruktorzy zagrali bardzo sprytnie i całą sekcję basową umieścili wewnątrz kolumn, dodatkowo tłumiąc obudowę woofera. Mamy więc otrzymać mocny bas, ale bez podmuchów wprowadzających podbarwienia i powodujących buczenie jeśli kolumny nie stoją przynajmniej metr od ściany, a pomieszczenie nie jest odpowiednio zaadaptowane. Czyli praktycznie w 90% przypadków. Przypomina mi to trochę system zastosowany w kolumnach Sonus Faber Olympica III, gdzie wprawdzie wszystkie przetworniki znalazły się na przedniej ściance, ale zamiast bass-reflexu zastosowano długą, pionową listwę pokrytą siateczką niewielkich otworów. Ciśnienie uchodzi, ale podmuchów z jednej rury nie ma. Tego typu patenty są w gruncie rzeczy bardzo mądre i pozostaje mieć nadzieję, że z czasem zaczną się pojawiać również w tańszych kolumnach.
Nowe Avanti to dopracowane, świetnie wykonane kolumny, w których na każdym kroku czają się ciekawe rozwiązania techniczne. Obudowy są bardzo niestandardowe, mimo, że z zewnątrz nie wszystko widać. Rzadko która firma zadaje sobie tyle trudu, aby stworzyć skrzynki, które w jakikolwiek sposób odpowiadają na problem niepożądanych wibracji, a jeśli już, to typowym posunięciem jest dokładanie wzmocnień, materiałów tłumiących i kilogramów. Niemcy zrobili to o wiele bardziej profesjonalnie. Firmowe przetworniki to także duża klasa, choć niektórzy fani marki uważają, że i te starsze były bardzo dobre, a w niektórych aspektach nawet lepsze. Nawet w konstrukcji panelu z gniazdami widać determinację w walce z rezonansami. Wszystko to tworzy spójny i bardzo wartościowy produkt, który na dodatek pięknie się prezentuje i nie sprawia użytkownikowi żadnych problemów. Ciekawy jest nawet patent na maskownice. Zamiast robić w panelu frontowym dziury na kołki, projektanci schowali je o jedną warstwę głębiej - na kołki montowany jest więc cały lakierowany na czarno panel otaczający głośniki. Jeżeli będziemy chcieli je zasłonić, wystarczy wyjąć ramkę z otworami, a w jej miejsce zamontować drugą, obitą materiałem. Oba komplety znajdują się w zestawie, a cała operacja zajmuje dosłownie minutę. W wersji zasłoniętej kolumny wyglądają równie elegancko, a maskownice tworzą jedną płaszczyznę z przednią ścianką. Nie rozumiem tylko dlaczego ramka z otworami jest czarna, a nie dopasowana do kolorystyki kolumn. Sprawia to, że tylko dwie wersje - czarna i biała - wyglądają jak jeden monolit. Wszystkie inne, czy to w kolorowych lakierach czy też okleinach, mają na górze ten wyraźnie odcinający się prostokąt z głośnikami. Może i wygląda to oryginalnie, ale ja mam tutaj spory dylemat. Wersja hebanowa dostarczona do testu jest moim zdaniem zdecydowanie najładniejsza, ale nie można dostać do niej "maskownicy" w identycznym kolorze. Gdyby producent wprowadził taką opcję, szarpałbym jak Reksio szynkę. Drugim minusem jest dla mnie tylna ścianka, którą pokryto chropowatym, ciemnoszarym "czymś". Nie wiem czy jest to twardy lakier czy warstwa jakiegoś winylu - nie wnikam. Wiem natomiast, że z tyłu kolumny prezentują się średnio seksownie. Nie jest to wielki mankament, bo w większości pokoi Avanti będą dosunięte do ściany, może nawet bardzo blisko. Ale mimo wszystko w głośnikach za te pieniądze można by było rozwiązać to inaczej. No właśnie - albo można, albo nie można, panie redaktorze. Domyślam się, że producent nie zrobił tego aby przyoszczędzić na dodatkowym panelu. Gdyby była taka możliwość, pewnie by go dodał i podniósł cenę o kilka stówek. Obstawiam, że zdecydowały o tym względy techniczne. Poza tym, dla klientów szukających prawdziwej perfekcji są Cardeasy 30 LJE. Te z tyłu wyglądają nawet lepiej, niż z przodu.
Brzmienie
Audio Physic zawsze miał swój przepis na świetny dźwięk. Nie jest jednak prawdą, że kolumny tej marki zawsze grały i wciąż grają tak samo. Mimo, że pewne elementy wciąż stawiane są na pierwszym miejscu, firmowe brzmienie na przestrzeni lat spokojnie ewoluowało, o czym doskonale wiedzą audiofile pamiętający pierwsze słynne konstrukcje z Brilon. Starsze modele grały cieplej i bardziej fizjologicznie, co wcale nie przeszkadzało im w budowaniu realistycznej, trójwymiarowej przestrzeni. Później niemieccy inżynierowie zaczęli skręcać coraz bardziej w kierunku dynamiki i przejrzystości, a niektóre modele uważane są nawet za ostre i bardzo bezkompromisowe. Po wprowadzeniu własnych, stożkowych głośników wysokotonowych sytuacja mocno się uspokoiła, firmowe brzmienie nabrało ogłady, przy czym szczęśliwie udało się zachować najważniejsze z dotychczasowych zalet. Wprowadzając warstwowe, mocno wytłumione obudowy, Audio Physic wykonał kolejny krok naprzód, czego dowodem mogą być chociażby Avanti. Teoretycznie jest to konstrukcja bardzo zbliżona do Tempo VI, które ze wszystkich modeli niemieckiej firmy znam najlepiej. Nie dość, że sam grałem na nich kilka ładnych lat, to jeszcze identyczne kolumny miało u siebie kilku moich znajomych. Słuchałem ich z wieloma wzmacniaczami, odtwarzaczami i kablami, w pomieszczeniach o różnej wielkości i akustyce, a po wprowadzeniu wersji z firmowym tweeterem miałem okazję bezpośrednio porównać ze sobą oba warianty. Śmiem zatem twierdzić, że nowe Avanti to w istocie takie ulepszone, dopracowane Tempo VI, które dodatkowo "zaktualizowano" zgodnie z najnowszymi, firmowymi technologiami.
Efekt jest... Hmm, na początku nawet nie do końca zdajemy sobie sprawę z tego, jak bardzo świat Audio Physica poszedł do przodu. Nasze uszy szybciutko wyłapują tu elementy charakterystyczne dla firmowej szkoły brzmienia. Avanti grają równo, szybko, zdecydowanie i dynamicznie, z rewelacyjną przestrzenią i barwą bliską umownego zera. Mimo głębokiego basu i rozdzielczej góry, naszą uwagę zwraca przede wszystkim średnica. Nawet nie chodzi o to, żeby jakoś szczególnie ją wyeksponowano. Nie mamy do czynienia z wypchnięciem charakterystycznym dla niektórych brytyjskich monitorów. Chodzi o to, że w zakresie średnich tonów dźwięk jest bardzo wyrazisty i nasycony detalami, których w wielu głośnikach nawet nie słyszymy. Myślimy sobie więc - wszystko jest tutaj na swoim miejscu. Kolumny grają tak, jak spodziewalibyśmy się po rasowych Audio Physicach. Ale... Wrzucamy kolejną płytę i znów odkrywamy coś, czego wcześniej nie słyszeliśmy. I tak przy kolejnym i kolejnym albumie. Przecież wielokrotnie słuchałem tych kawałków na swoich Tempo VI, więc jak to się dzieje, że Avanti odkrywają przede mną jeszcze coś nowego? Odpowiedź jest jedna, a dojście do niej zajęło mi dłuższą chwilę. Chodzi o wygaszanie dźwięków w całym paśmie. O ile starsze kolumny niemieckiej firmy budowały swą szybkość na ataku, tak tutaj dochodzi do tego błyskawiczne tłumienie fal, które po wykonaniu swojej roboty natychmiast znikają. Dopiero wsłuchując się w to, co robią Avanti, szczególnie w zakresie średnich tonów, zdajemy sobie sprawę z tego, że w wielu kolumnach te dźwięki nie gasną, tylko wloką się, zamazują kolejne. Wiem, brzmi to już trochę jak zapiski szaleńca, ale wierzcie mi - to wyraźnie słychać. Można to porównać do efektu, który uzyskamy wieszając ustroje akustyczne na ścianach. Dźwięk staje się wyraźniejszy, szybszy i lepiej zdefiniowany, bo nie przeszkadzają nam przypadkowe odbicia czy inne niekontrolowane zjawiska. W pewnym sensie umiejętność tak szybkiego "przywracania ciszy" tworzy nawet wrażenie pewnej suchości lub odchudzenia brzmienia. Gdyby nie głęboki, nasycony bas i pewna doza gładkości w zakresie średnich i wysokich tonów, niektórzy odebraliby ten dźwięk jako spłaszczony lub nawet nieprzyjemny. Manfred Diestertich nie jest jednak amatorem, który skupia się wyłącznie na wybranych aspektach prezentacji. Owszem, na pewno ma swoje priorytety, ale nie zapomina o tym, że dobre kolumny powinny prezentować każdą muzykę w sposób co najmniej prawidłowy. Tutaj wszystko jest znakomicie poukładane, ale w stosunku do starszych kolumn tej marki największy postęp dokonał się w dziedzinie neutralności, tłumienia, odwzorowania naturalnych barw i poszanowania ciszy.
Skoro już mówimy o różnych gatunkach muzycznych, polecam potraktować Avanti czymś hardcore'owym. Może to być coś z tak zwanego ciężkiego grania, ale równie dobrze gęsta elektronika lub potężna orkiestra symfoniczna. Nie mówię, że niemieckie kolumny są stworzone tylko do takich klimatów, ale właśnie tutaj ich przewaga nad innymi konstrukcjami może okazać się największa. Nie oszukujmy się - na rynku jest wiele kolumn, które radzą sobie z jazzowymi balladami lub sączącymi się z głośników chilloutowymi brzmieniami. Kiedy widzę w recenzji hasło "najlepsze do spokojnej muzyki", automatycznie dopuszczam tylko dwie możliwości - albo kolumny są dobre i faktycznie najlepiej wypadają w takim repertuarze, albo są po prostu do bani i autor testu chciał na siłę znaleźć w nich coś pozytywnego. Dlatego na pewno nie napiszę, że Avanti są dobre do jazzu, choć i on nie sprawi im żadnych kłopotów. Puśćcie jednak coś, co zarzuci membrany mieszaniną galopujących impulsów i wypełni całe pasmo, od subwooferowego basu po najwyższe rejestry. Rzadko które kolumny za te pieniądze radzą sobie z takimi wyzwaniami w sposób perfekcyjny, ale tutaj naprawdę trzeba się mocno skupić aby wyłapać jakiekolwiek potknięcia. Avanti z dziecinną łatwością przechodzą przez taki tor przeszkód, a rosnąca liczba pojedynczych dźwięków do odtworzenia prawie w ogóle nie wpływa na precyzję odwzorowania każdego z nich. Osobiście znam tylko kilka konstrukcji, które w tym przedziale cenowym mogłyby nawiązać z nimi rywalizację. Wyobrażam sobie nawet, że gdyby posłuchał ich jakiś profesjonalista, nie miałby nic przeciwko aby takie narzędzie do analizowania nagrań stanęło w jego studiu.
Avanti to jednak nie tylko szybkość, rozdzielczość i hardcore'owa mikrodynamika. Druga strona ich natury odwołuje się do tego, co tak naprawdę jest nam potrzebne podczas słuchania muzyki w domu, nawet jeśli nie do końca zdajemy sobie z tego sprawę. W ich dźwięku jest trochę przyjemnej gładkości, a muzykalność bierze się moim zdaniem przede wszystkim z charakteru skrajów pasma. Bas nie jest na szczęście suchy ani kartonowy. Czasami nawet pozwala sobie na delikatne podbicie, a raczej - zagęszczenie brzmienia. Dzięki temu wszystko, co dzieje się wyżej, ma oparcie w tych przyjemnych, pulsujących pomrukach, o ile oczywiście takowe w danym nagraniu występują. Góra pasma jest z kolei delikatnie wygładzona, trochę jak w słynnych tweeterach Dynaudio lub najnowszych berylowych kopułkach Focala. Słyszymy mnóstwo detali, ale bez jakiegokolwiek przejaskrawienia. Niektórzy pewnie woleliby gdyby ta góra była bardziej dosłowna, może nawet ostrzejsza, ale moim zdaniem firmowy tweeter jest fantastyczny. Jeśli komuś będzie brakowało wykończenia w najwyższych rejestrach, spokojnie będzie można postawić tam jakąś kropkę nad "i" poprzez dobór odpowiedniego okablowania. W połączeniu z wyrazistą średnicą i niemal idealną równowagą tonalną, sprawia to, że Avanti grają całkiem... Przyjemnie. Może nie aż tak, jak monitory Chartwella czy Harbetha, ale nie można powiedzieć aby były nastawione tylko na szybkość i przejrzystość, z pominięciem wszystkich innych składników tworzących doskonałe brzmienie.
Kurczę, przystępując do tego testu miałem nadzieję, że Avanti nie będą aż tak dobre. Ale są. Może nie są bezpośrednią kontynuacją starszych modeli, ale jest to bardzo podobna estetyka i prawie taki sam poziom jakościowy, jak we flagowych Cardasach 30 LJE, tylko w mniejszym, łatwiejszym do opanowania wydaniu. Powiedzenie o możliwości uzyskania 90% jakości za 10% ceny sprawdza się w tym przypadku niemal idealnie. Oprócz tego, Avanti na pewno znakomicie poczują się w typowym salonie i są znacznie mniej wymagające jeśli chodzi o elektronikę. Do Cardeasów 30 LJE nawet nie podchodziłem z lampą, a tutaj jak najbardziej można spróbować. Jeżeli sięgniecie po dobry wzmacniacz, ta opcja jest zdecydowanie godna wypróbowania, a jeśli zechcecie wydobyć ze swoich kolumn maksimum dynamiki, przejrzystości i szybkości, mocny tranzystor dodatkowo wzmocni ten efekt. Minusy? No nie wiem, może mid-bas na niektórych nagraniach był trochę pogrubiony. Niektórzy mogą też odebrać to brzmienie jako zbyt techniczne. Wiele zestawów w zbliżonej cenie oferuje więcej ciepła, bliskości i romantyzmu. Ale to nic nie szkodzi, bo Audio Physic to po prostu zupełnie inny klimat. Wbrew obiegowej opinii, najlepszy wcale nie jest sprzęt, który podoba się każdemu, ale ten, który trafia w gust swojego właściciela. Mnie Avanti spodobały się jak rzadko które kolumny. Po spotkaniu, a raczej zderzeniu się z flagowymi zestawami niemieckiej firmy myślałem, że długo już nie usłyszę nic podobnego. A tu proszę - okazuje się, że można mieć nawet nie namiastkę, ale wręcz esencję tego brzmienia w lżejszej formie i to za zupełnie inne pieniądze. Aha... Nie wspominałem jeszcze o przestrzeni. Domyślcie się dlaczego.
Budowa i parametry
Audio Physic Avanti to trójdrożne kolumny wolnostojące, które w cenniku niemieckiej firmy zajmują dopiero siódmą pozycję od góry, ale za to w katalogu zostały wymienione zaraz po jubileuszowych Cardeasach 30 LJE. To chyba spore wyróżnienie dla modelu, który dla fanów Audio Physica chyba na zawsze pozostanie wyjątkowy. Obecna generacja Avanti znacząco różni się od poprzednich. Ma zupełnie inną konstrukcję obudowy oraz klasyczny układ głośników - na górze znajduje się jednostka wysokotonowa, tuż pod nią mamy przetwornik średniotonowy, a na samym dole - woofer. Ten ostatni schowano jednak do środka - membrana pracuje w osobnej obudowie będącej czymś na kształt "skrzynki w skrzynce". Ciśnienie jest uwalniane do dołu za pośrednictwem warstwy pianki ceramicznej, więc użytkownik nie powinien mieć typowych problemów z ustawieniem kolumn w pokoju. W tym przypadku teoretycznie nie ogranicza nas odległość od tylnej ściany, chociaż w praktyce warto zapewnić kolumnom trochę luzu, chociażby ze względu na stereofonię. Oprócz skomplikowanej obudowy i tłumiących wibracje terminali VCT II, najważniejsze w nowych Avanti są przetworniki. Wysokie tony odtwarza... Nie, nie kopułka, tylko tweeter HHCT III wyposażony w membranę stożkową o średnicy 39 mm. Średnicą zajmuje się 15-cm głośnik HHCM III czyli kolejna generacja jednego z najlepszych wynalazków Audio Physica. Niemcy uważają, że metalowe membrany są pod wieloma względami niezastąpione, a ich główny problem czyli rezonans ulokowany w dość kluczowym fragmencie pasma akustycznego można łatwo wyeliminować. Wiele firm stosuje membrany kanapkowe będące połączeniem metalu z celulozą, pianką lub specjalnym klejem, ale inżynierowie Audio Physica wybrali zupełnie inne rozwiązanie - tłumiące pierścienie umieszczone w ściśle określonym miejscu. Ostatnie wersje głośnika średniotonowego będącego własnym opracowaniem firmy mają między innymi podwójne kosze. Jeden - metalowy - jest elementem zapewniającym sztywność i utrzymującym na miejscu układ magnetyczny, natomiast drugi - wykonany z tworzywa sztucznego - ma zapewniać właściwe tłumienie, uwalniając głośnik od kolejnej porcji podbarwień. Niskie tony powierzono 20-cm głośnikowi, o którym firma nie pisze zbyt wiele. Ze zdjęć można wywnioskować, że jego membrana została wykonana ze wzmacnianej celulozy lub polipropylenu. Woofer ma bardzo szerokie zawieszenie, a moduł, w którym go zamontowano, jest właściwie czymś na kształt samodzielnego, pasywnego subwoofera wyposażonego we własną zwrotnicę. Dzięki takiemu rozwiązaniu udało się zachować czystą, smukłą formę kolumn. Avanti są dostępne w dwóch podstawowych rodzajach wykończenia - z panelami szklanymi lub fornirowanymi. Różnica jest spora, a szczególnie dobrze widać ją nie tylko z zewnątrz, ale także, gdy spojrzymy na masę. W wersji szklanej pojedyncza kolumna waży 29 kg, natomiast z panelami wykończonymi okleiną - 24 kg. Domyślam się jednak, że większość osób będzie kierować się wyłącznie wyglądem. Jeśli chodzi o parametry, kolumny charakteryzują się 88-dB efektywnością i 4-omową impedancją nominalną. Producent zaleca stosowanie wzmacniaczy o mocy od 30 do 180 W na kanał. Pasmo przenoszenia, jak na tak smukłe skrzynki, jest dość imponujące i zawiera się w przedziale 31 Hz - 40 kHz.
Konfiguracja
Marantz HD-DAC1, T+A MP 1000 E + PA 1000 E, T+A MP 3000 HV, T+A PA 3000 HV, Unison Research Triode 25, Audio Analogue Maestro Anniversary, NAD C368, Cardas Clear Reflection, Solid Tech Radius Duo 3.
Werdykt
Każdy test kolumn Audio Physica to dla mnie nie tylko przyjemne doświadczenie, ale też mała, sentymentalna podróż w przeszłość. Czasami fajnie jest powspominać, jak to kiedyś pomidory pachniały krzakiem i wcale nie smakowały jak ogórki, a sprzęt audio grał lepiej i nigdy się nie psuł. Ale to nie do końca tak. Świat poszedł do przodu i wątpię, by ktokolwiek zamienił swojego iPhone'a na starą Nokię. A gdyby tak udało się połączyć klasykę z nowoczesnością? Przykładowo gdyby ktoś stworzył smartfona, który zachowa wszystkie swoje funkcje, ale spokojnie wytrzyma dwa tygodnie bez ładowania, nie rozpadnie się po upadku z biurka i nie będzie ciągle zawracał nam głowy aktualizacjami? No cóż, w świecie smartfonów jest to podobno niemożliwe, ale w świecie kolumn - jak najbardziej. Avanti łączą nowoczesny wygląd i najnowsze technologie ze sprawdzonymi rozwiązaniami i brzmieniem, które stało się wizytówką tej marki. Dynamicznym, czystym, kontrolowanym, niesamowicie przestrzennym, a do tego naturalnym i muzykalnym. Te kolumny mogą pochwalić się świetnymi osiągami, ale nie robią nam sieczki z mózgu po pięciu minutach słuchania. Ich dodatkową zaletą jest wysoki współczynnik akceptacji małżonki. Dla mnie Avanti to kolumny, na których można się zatrzymać. Wiem, że istnieją zestawy za pięć, dziesięć albo dwadzieścia razy więcej, ale osobiście widzę w nich coraz więcej szpanu i diamentów, a coraz mniej technologii i dobrego dźwięku. Tutaj to wszystko dostajemy w pakiecie z biletem wstępu do klubu Audio Physica. Ostrzegam tylko, że nie tak łatwo z niego wyjść, a jeśli zechcecie wspiąć się wyżej, następne w kolejności są niemal dwukrotnie droższe Codexy.
Dane techniczne
Rodzaj kolumn: podłogowe, trójdrożne, wentylowane
Efektywność: 88 dB
Impedancja: 4 Ω
Pasmo przenoszenia: 31 Hz - 40 kHz
Wymiary (W/S/G): 108,7/17/39 cm
Masa: 24 kg (sztuka)
Cena: 24990 zł/para (tańszy wariant wykończenia), 26990 zł/para (droższy wariant wykończenia)
Sprzęt do testu dostarczyła firma Voice.
Zdjęcia: Audio Physic, Marcin Jaworski, StereoLife.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Nagroda
-
Paweł
Recenzje kolumn AP jeszcze w HFiM zawsze robiły na mnie spore wrażenie i postanowiłem, że kiedyś je kupię, a było to 10 lat temu. Przypadkiem jednak stało się tak, że trafiłem na ich odsłuch i po krótkim namyśle stanęły u mnie AP model Sitara 25+ i dopiero teraz jestem w stanie pojąć o czym pisze recenzent pomimo tego, że moje są że znacznie niższej półki.
6 Lubię -
Mariusz
W 2001 roku nabyłem Audio Physiki Libra i były to najlepsze kolumny, jakie kiedykolwiek u mnie grały z Krellem 500.
2 Lubię -
-
Iwo
Miałem je. Kupiłem, bo pasował mi wygląd... Jednak po 5 latach wróciłem do starych Tempo VI:)
0 Lubię
Komentarze (4)