T+A High Voltage
- Kategoria: Systemy stereo
- Tomasz Karasiński
Chyba większość recenzentów sprzętu audio złapało się na tym, że najtrudniej pisze się o urządzeniach, których prywatnie używamy lub przynajmniej słuchamy już od dłuższego czasu. W takiej sytuacji teoretycznie znamy wady i zalety opisywanego sprzętu nawet lepiej, niż po kilku dniach wygrzewania i słuchania, a jednak trudniej jest usiąść i sporządzić jakieś sensowne notatki, a co dopiero spojrzeć na testowane urządzenie świeżym okiem. Jak mawiają w sieci - co zostało zobaczone, nie może zostać odzobaczone. Można tylko postawić sprawę jasno - opisujemy urządzenie, którego używamy od jakiegoś czasu i do którego siłą rzeczy trochę się przyzwyczailiśmy. Tym razem sytuacja jest jeszcze bardziej zagmatwana - stanęło przede mną zadanie napisania recenzji systemu, którego sam nie posiadam (marzenie...), ale miałem okazję słuchać go tyle razy, że aż trudno będzie mi wymienić wszystkie kolumny, kable i źródła, które na przestrzeni kilku miesięcy były do tego zestawu podłączane. Mowa o flagowej elektronice T+A z serii High Voltage w najbardziej rozbudowanym, sześcioelementowym wydaniu.
Odsłuchy prowadzone w różnych konfiguracjach sprzętowych na przestrzeni kilku miesięcy to w tym przypadku nie wymówka, ale raczej konieczność. Mówimy bowiem o elektronice, której cena sięga kilkuset tysięcy złotych. Raczej ciężko jest napisać coś sensownego o takim sprzęcie na podstawie dwóch odsłuchów z jedną parą kolumn. Dlatego wszystko, co napiszę poniżej, należy traktować raczej jako średnią wyciągniętą z moich licznych spotkań z tym systemem.
Wygląd i funkcjonalność
Niewtajemniczonym należałoby pewnie wytłumaczyć, o co to całe zamieszanie. Odpowiedź jest prosta - mamy do czynienia z flagowym systemem firmy uważanej za wzór rzetelnego, inżynierskiego podejścia do tematu i porządnej roboty nakierowanej na wartości, które dziś coraz częściej odchodzą w zapomnienie. Ludzie z T+A maja obsesję na punkcie trwałości i długowieczności swoich urządzeń. Kiedy ktoś pyta ich, dlaczego nie produkują plastikowych amplitunerów, odpowiadają krótko, zwięźle i na temat - bo to tandeta, a my tandety robić nie będziemy. Jeżeli wysoka jakość musi kosztować, to trudno - tak już ten świat jest zbudowany i możemy nad tym ubolewać, ale nie ma czegoś takiego jak hi-end w cenie budżetówki. Jest hi-end w cenie hi-endu i budżetówka w cenie budżetówki. T+A od samego początku działalności opowiada się za opcją numer jeden. Za przyzwoitą miniwieżę tej marki trzeba zapłacić 7990 zł, a najtańszy kombajn do kina domowego uszczupli nasz portfel o 20990 zł. Niemcy znani są przede wszystkim z produkcji kolumn i elektroniki stereo, a seria HV to najwyższa półka w ich ofercie.
Jeszcze do niedawna linia ta składała się z dwóćh modeli - odtwarzacza MP 3000 HV i wzmacniacza zintegrowanego PA 3000 HV. Wielu audiofilów uznałoby je za urządzenia, na których spokojnie można się już zatrzymać i przez wiele lat cieszyć się muzyką. Ale to jeszcze nie było ostatnie słowo niemieckich inżynierów... Niemal za jednym zamachem seria rozrosła się do siedmiu urządzeń, z których można złożyć system o paraliżujących parametrach. Zabawę można zacząć od zastąpienia integry przedwzmacniaczem P 3000 HV i końcówką mocy A 3000 HV. Następnym logicznym krokiem będzie dokupienie drugiego pieca i przełączenie obu końcówek w tryb monobloku. Dalsza faza ulepszania systemu polega na dołączeniu do każdej A 3000 HV dedykowanego zasilacza PS 3000 HV, który poprawia wydajność końcówki mocy i karmi ją dodatkową energią. W roli źródła od niedawna można natomiast zastosować najnowszy model z linii High Voltage - multimedialny odtwarzacz PDP 3000 HV. Niestety w czasie przeprowadzania odsłuchów nie był on jeszcze dostępny w Polsce, więc wykorzystaliśmy MP 3000 HV. W ten sposób otrzymujemy system zbudowany z sześciu potężnych klocków. Rozpakowanie i ustawienie każdego z nich wymaga zaangażowania dwóch dobrze zbudowanych mężczyzn, a samo podłączenie i wstępne ustawienie systemu to zadanie na parę godzin. Nic dziwnego, że poza salonem dystrybutora, zestaw ten grał tylko w kilku miejscach w Polsce.
Teraz dochodzimy do tak zwanego sedna sprawy, a ja mam do wyboru dwie drogi. Pisać o szczegółach technicznych budowy każdego z czterech urządzeń tworzących topowy system High Voltage (dwa modele w tym systemie się dublują), czy skupić się na rzeczach absolutnie najważniejszych i najciekawszych, pozostawiając zainteresowanym lekturę instrukcji obsługi i każdego jednego gniazdka do samodzielnego rozpracowania? Pozwólcie, że wybiorę opcję numer dwa, co i tak zajmie nam trochę miejsca i czasu. Gdybym chciał zamieścić w teście szczegóły techniczne dotyczące każdego z tych urządzeń, mogłoby mi zabraknąć czasu nawet na wrzucanie nowości i recenzji płytowych przez dwa tygodnie.
Jak zatem wygląda system HV z bliska? Cóż, nawet na niewtajemniczonych melomanach taka wieża robi piorunujące wrażenie. Wydaje mi się, że nie tylko za sprawą gabarytów i masy każdego z klocków, ale przede wszystkim dbałości o detale. Obudowy wykonane są z grubych bryłek aluminium i wyraźnie podzielone na sekcje, co zresztą stanowi odwzorowanie ich budowy wewnętrznej. Przypomina to trochę przetłoczenia lub wloty powietrza na maskach sportowych samochodów, jak BMW M3 czy Lexus IS-F. Kontynuując skojarzenia motoryzacyjne, w pokrywach zamontowane są okienka dające użytkownikowi pojęcie o tym, co siedzi wewnątrz każdego urządzenia - trochę jak w Chevrolecie Corvette ZR-1 lub wielu autach z centralnie zamontowanym silnikiem i przeszklonym "bagażnikiem". Szczególnie bajerancko wygląda to w odtwarzaczu, gdzie pod okienkiem widać "miasteczko kosmitów" w formie gęsto zabudowanej płytki drukowanej, a także w zasilaczach, gdzie przez szybę widać zaledwie fragment pokrywy transformatora toroidalnego, którego rdzeń wzorowano chyba na magnesach zamontowanych w akceleratorze LHC lub pierścieniach Saturna. Nie wiem czy kiedykolwiek widziałem większe trafo w sprzęcie audio. Nie zdziwiłbym się, gdyby podczas montażu PS 3000 HV, transformatory te były wożone na specjalnych wózkach i opuszczane na miejsce za pomocą jakichś specjalnych dźwigów lub wind. Radiatory, nóżki, gniazda, pokrętła - wszystko tutaj jest masywne, bezkompromisowe i dość "czołgistyczne". Idę o zakład, że gdybyśmy postawili taką wieżę na ulicy i przyłożyli w nią jakimś kompaktowym autem jadącym przepisową piećdziesiątką, to samochód ucierpiałby bardziej, a sprzęt prawdopodobnie byłby porysowany, ale nadal grający i funkcjonalny.
Po takim opisie spodziewacie się pewnie, że obsługa tego monstrum jest drogą przez mękę. I tu niespodzianka, bo po ustawieniu, podłączeniu i poprawnym wyregulowaniu, system jest bardzo przyjemny w użytkowaniu. Sporym ułatwieniem jest dedykowany pilot z wyświetlaczem, dający dostęp do takich funkcji, jak chociażby odtwarzanie plików zgromadzonych na serwerze podłączonym do sieci lokalnej. Ciekawostką jest możliwość powierzenia przedwzmacniaczowi roli korektora akustyki pomieszczenia odsłuchowego. Nie odbywa się to jednak poprzez procesor DSP. Regulacja w ogóle nie pracuje w domenie cyfrowej, ale czysto analogowej! Po zmierzeniu charakterystyk pomieszczenia za pomocą mikrofonu podłączonego do laptopa, firmowa aplikacja podaje nam parametry, jakie należy wprowadzić w menu przedwzmacniacza. To oczywiście dość uproszczony opis tego, co faktycznie trzeba wykonać, ale podstawowe założenie pozostaje takie samo - sprzęt nie "cyfryzuje" sygnału tylko po to, aby umożliwić korekcję częstotliwościową czy fazową. Zamiast tego pomiary są tylko wskazówką do ustawienia korekcji analogowej. Tutaj akurat w pełni sympatyzuję z Niemcami, bo choć systemy DSP mają swoje zalety, to moim zdaniem zawsze wprowadzają do brzmienia mniej lub bardziej uciążliwą "sztuczność", która na dłuższą metę męczy. Tutaj musimy się może trochę dłużej pobawić w akustyka, albo nawet skorzystać z pomocy autoryzowanego dealera, ale gra jest warta świeczki. Nagrodą jest bowiem dźwięk dostrojony do naszych potrzeb, ale wciąż w pełni purystyczny i audiofilski.
Kontynuując wątek ciekawostek, urządzenia z serii HV są zaprojektowane tak, aby maksymalnie wykorzystywać energię z gniazdka, a mówiąc dokładniej - z gniazdek, bo niektóre z nich mają po dwa gniazda zasilające. W jednej obudowie mamy więc moduły odseparowane od siebie już na etapie sieciówki. Żeby było śmieszniej, HV-ki są czułe nawet na polaryzację wtyczki - do tego stopnia, że w przypadku złego podłączenia nie będą chciały się uruchomić. Warto więc zaopatrzyć się w jeden lub kilka rozgałęziaczy z gniazdkami Schucko. T+A stosuje oczywiście gniazda i kable z "szerokimi", 20-amperowymi złączami. Na wyposażeniu każdego z klocków znajdziemy jeden lub dwa takie przewody, które może i wyglądają mocno przeciętnie, ale wcale nie są takie złe, jak mogłoby się wydawać. W kilku odsłuchach potwierdziło się, że zmiana tych fabrycznych kabli na modele teoretycznie lepsze, wcale nie musi przynosić oczekiwanej poprawy jakości brzmienia. Wyczynowców na pewno będzie kusił zakup dziesięciu hi-endowych sieciówek Cardasa, Shunyaty czy Acoustic Zena, ale takiej decyzji na pewno nie należy podejmować w ciemno. Nie ma gwarancji, że niemieckiemu systemowi takie manewry się spodobają. Jeżeli będzie wtopa, nie przekona go nawet to, że kable są drogie, grube, błyszczące i nagradzane przez amerykańskich recenzentów. W ogóle wszelkie decyzje związane z zasilaniem i okablowaniem należy podejmować tylko i wyłącznie na podstawie osłuchu u siebie w domu, bo system High Voltage jest na tyle transparentny, że może ujawnić zarówno dobre, jak i złe strony tych akcesoriów. Jedynym elementem, z którym absolutnie nie musimy się szczypać, są kolumny. Do tego systemu można podłączyć dosłownie wszystko - elektrostaty, wstęgi, magnetostaty, dwudziestodrożne trumny, nieheblowane deski, granitowe stoły, drzwi do windy towarowej, drugą linię metra i drewniany most - nic nie ma prawa stawiać oporu tej niemieckiej elektrowni.
Minusy? Cena. No tak, tego pewnie wszyscy się spodziewali, ale czy jest coś poza tym? Owszem, znalazłem kilka drobiazgów, do których można się przyczepić. Dotykowe przyciski wyłaniające się z przednich ścianek urządzeń wyglądają odlotowo, ale reagują z pewnym opóźnieniem. Do sterowania całym systemem za pomocą pilota również trzeba się przyzwyczaić. Sam sterownik FD100 z wyświetlaczem i stacją dokującą kosztuje 2890 zł. Na pewno nie zaboli to kogoś gotowego wydać na cały system kilkaset tysięcy złotych, ale jak na pilot zdalnego sterowania, FD100 jest po prostu drogi. Jeżeli zechcecie ustawić końcówki mocy nie na zasilaczach, ale obok nich, będzie to wymagało wykonania telefonu do fabryki ponieważ oba urządzenia łączone są za pomocą firmowego przewodu, który nie wiedzieć czemu standardowo dostarczany jest w wersji o długości 25-30 cm, co nie wystarczy do ustawienia klocków w poziomie. Próba ściągnięcia dłuższych kabli w tym standardzie skończyła się jakimś nieporozumieniem językowym. Niemcy przysłali dwie czarne, 20-amperowe sieciówki, więc do końca swojego pobytu w Polsce A 3000 HV i PS 3000 HV prezentowane były w ustawieniu pionowym. Co podobno wcale nie jest takie głupie zważywszy na konieczność zapewnienia obu urządzeniom prawidłowej wentylacji. Użytkownikom o pedantycznym i pragmatycznym podejściu do życia może także przeszkadzać masa wszystkich klocków z serii HV. Czynności tak oczywiste, jak regularne ścieranie kurzu ze stolika, mogą nabrać rangi rytuału wymagającego cierpliwego przygotowania, ostrożności i czasu potrzebnego na rozłączenie systemu i ustawienie go od nowa. Trochę pomagają w tym podklejone filcem nóżki, dzięki którym klocki mogą ślizgać się po drewnianych, szklanych czy kamiennych półkach, jednak trzeba mieć na to trochę wolnego miejsca i wciąż pamiętać o tym, aby nie wyszarpać żadnego kabla z gniazda lub nie zjechać którąś nóżką z blatu. O wysokim zużyciu energii elektrycznej nie wspominam, bo to chyba tak oczywiste, jak i nieistotne dla tych, których stać na postawienie takiego systemu w swoim salonie.
Obiecywałem, że nawet w wersji skróconej wyjdzie nam z tego całkiem długa opowieść? Mam nadzieję, że ciekawa dla wszystkich, którzy interesują się hi-endowym sprzętem. Pełny system w akcji możecie zobaczyć na jednym z naszych filmów na YouTubie. Jeżeli natomiast chcecie dowiedzieć się, ile jakich gniazdek ma przedwzmacniacz albo jakie pliki obsługuje przetwornik w odtwarzaczu, odsyłam do strony producenta. Wiem, że może to zabrzmieć trochę dziwnie, ale naprawdę wyjdzie nam z tego wyliczanka nie do przebrnięcia. Zamiast wklejać dane ze strony T+A, postanowiłem choć trochę przybliżyć to, jak wygląda normalny, codzienny kontakt z takimi urządzeniami i skupić się na ciekawostkach, których być może nie znajdziecie nigdzie indziej. Część dalsza w "śrubkologii", a teraz przechodzimy do najważniejszego - brzmienia.
Brzmienie
Wielokrotnie zwracałem uwagę na to, że najbardziej wyczynowe urządzenia w świecie audio są jednocześnie tymi najdziwniejszymi. Ich konstruktorzy nie tylko stosują oryginalne rozwiązania techniczne, których nie znajdziemy w klockach za tysiąc złotych, ale też lubią naginać ich brzmienie w taki sposób, aby w jednym lub kilku aspektach zbliżało się do absolutnej perfekcji. A jeśli zapominają przy tym o innych składowych dobrego dźwięku - co niestety zdarza się dość często - cała układanka szybko się rozpada i po trzech minutach staje się trudna do zaakceptowania dla normalnego człowieka. Patrząc na flagowy system T+A można mieć podobne obawy. Sześć wielkich kloców, których odpalenie pozbawia prądu pół dzielnicy, oddzielne zasilacze łączone jakimiś specjalnymi kablami przypominającymi węże od zmywarki, cyfrowo-analogowy system korekcji akustyki... Niejednemu hi-endowcowi zaświeci się w głowie czerwona lampka - to przecież musi grać pokracznie, a w najlepszym wypadku - dziwnie. Oj, nie... Nie tym razem. Tym razem dostajemy dokładnie to, co powinniśmy - dużo dźwięku absolutnie pierwszorzędnej jakości.
Mógłbym w tym miejscu snuć opowieści o tym, jak to na nowo odkryłem dwadzieścia płyt, których słucham regularnie co najmniej od kilkunastu lat. Postaram się jednak skrócić swoje zachwyty, aby nie wyszedł z tego reklamowy tekst do porzygu. Inna sprawa, że nie ma co się rozpisywać, bo brzmienie pełnego systemu High Voltage jest stosunkowo łatwe do rozszyfrowania.
Po pierwsze - moc. Jest praktycznie nieograniczona. Kiedy w normalnym wzmacniaczu kręcimy gałką w prawo, zwykle mamy wrażenie, że prosimy urządzenie o wyprodukowanie większej dawki prądu, co owszem uda mu się, ale tylko częściowo. W którymś momencie dźwięk prawdopodobnie zacznie się "rozjeżdżać", a po przekroczeniu pewnego progu głośności zacznie zupełnie jazgotać i wpadać w clipping. Tutaj też mamy klocek z dużym pokrętłem, ale na ucho mamy wrażenie, że zasada jego działania jest zupełnie inna. Kręcąc gałką w prawo nie czujemy się jakbyśmy zwiększali moc, ale raczej zdejmowali ograniczenie. Trochę tak, jakbyśmy stanęli rowerem na szczycie wielkiej, stromej góry i powoli odpuszczali hamulec. W tym wzmacniaczu moment "przesycenia" nigdy nie następuje. Moc dostępna jest w każdej chwili, a my możemy po prostu w mniejszym lub większym stopniu ją "odblokować". Jeżeli to zrobimy, trzeba będzie tylko obserwować membrany głośników, bo to co najwyżej one mogą nie znieść takiej dawki prądu. Drugim czynnikiem ograniczającym są nasze uszy, a trzecim - konstrukcja pomieszczenia, w którym wykonamy tę próbę ognia. Nie żartuję - z odpowiednio dużymi kolumnami można odkryć, że podwieszane panele lub lampki na suficie jednak nie są tak solidne, jak nam się wydawało...
Po drugie - neutralność. Tu akurat zupełnie nie ma o czym dyskutować - niemiecki system gra totalnie liniowo i przezroczyście pod względem barwy. Możliwe, że występuje tu delikatna odchyłka w kierunku chłodnego obiektywizmu, ale po wielu odsłuchach wciąż nie jestem pewny, czy należałoby to nazwać "marginalnym ochłodzeniem" czy po prostu "brakiem ciepła". Tak czy inaczej, flagowa wieża T+A nie dodaje do muzyki nic od siebie. Jej wyższość nad innymi urządzeniami będzie się przykładowo objawiała raczej w szybkości i kontroli basu, niż w jego większej ilości. Ze wzmacniaczy, których słuchałem w kontrolowanych warunkach, do podobnego poziomu neutralności zbliża się chyba tylko Mark Levinson Nº 585. Obstawiałbym jednak, że dzielone HV-ki z zasilaczami idą jeszcze dalej, nie tylko w tej dziedzinie.
Po trzecie - rozdzielczość. Naturalnie do pewnego stopnia jest ona pochodną ogromnej mocy, ale nie zawsze dynamika w skali makro przekłada się na tę w skali mikro. Tutaj jednak udało się zapewnić słuchaczowi i jedno, i drugie. System T+A brutalnie trzyma w ryzach dźwięki każdego kalibru. Podobnie, jak basowe tąpnięcia nie mają prawa urwać się ze smyczy, tak i mikroskopijne detale są pokazywane z aptekarską dokładnością. Nie ma to nic wspólnego z wyostrzeniem, bo to musiałoby zapewne polegać na manipulacji pasmem, a tym T+A szczerze się brzydzi. Rozdzielczość wynika tu raczej z możliwości odtwarzania muzyki tak, jak to się podoba wzmacniaczowi. A że jemu podoba się tylko jak najwierniejsze reprodukowanie sygnałów podanych na wejście, to i taki efekt dostajemy. Moim zdaniem to już nie jest Hi-Fi, ani nawet Hi-End, a raczej Ultra Hi-Fi - wysoka wierność doprowadzona do ekstremum.
Jeżeli właśnie to jest cel, do którego chcielibyście dążyć, nie mam wątpliwości, że system High Voltage jest obecnie jedną z najlepszych propozycji na rynku, bez względu na cenę. Jeżeli takie podejście do muzyki jest zbieżne z tym, czego oczekujemy od sprzętu, i jeśli możemy sobie na taką wieżę pozwolić, pozostają właściwie tylko dwa pytania. Pierwsze jest dość oczywiste - jakie kolumny, kable i akcesoria wybrać, aby wycisnąć z tego systemu jak najwięcej? Powiem tak - przez większość czasu słuchałem HV-ek z firmowymi, półaktywnymi kolumnami CWT 2000. Taka kombinacja robi piorunujące wrażenie, ale o ile zestawy wielkości lodówek jeszcze wzmagają efekt potężnej mocy, to z ich neutralnością nie jest już tak różowo. Krótko mówiąc, jeśli chcecie co wieczór gwałcić się dynamiką i przejrzystością dźwięku, macie gotową odpowiedź na swoje zboczone potrzeby i sprawa załatwiona. Być może moja niechęć do CWT 2000 wynika również z tego, że takie szafy powinny grać w pomieszczeniu o powierzchni powiedzmy pięćdziesięciu, sześćdziesięciu, może osiemdziesięciu metrów kwadratowych, a nie w sali odpowiadającej wielkością standardowemu blokowo-domkowemu salonowi. Jeżeli macie do nagłośnienia istną stodołę, te kolumny mogą być dobrym wyborem. Ja jednak wyłamałbym się z firmowego połączenia i wykorzystał elektronikę do tego, aby wycisnąć maksimum możliwości z hi-endowych zestawów, które - podobnie jak HV-ki - również nakierowane są na neutralność. Takich, jak chociażby Focale z serii Utopia, KEF-y Blade czy topowe modele Magico. Podobnym kluczem kierowałbym się przy wyborze kabli i akcesoriów. Brzmieniowa neutralność flagowego systemu T+A jest jak najlepszy kawior, którego nie podaje się z lodami truskawkowymi ani sosem chilli, bo "ktoś akurat tak lubi". No nie, nie bądźmy śmieszni... Wierzę jednak, że każdy nabywca takiego sprzętu będzie doskonale wiedział, co z nim zrobić.
No dobrze, a drugie pytanie? Tutaj pewnie niektórych zaskoczę, ale poważnie bym się zastanowił, czy brać od razu całą wieżę, czy może rozbić sobie ten zakup na raty. I to nawet nie ze względów finansowych. Nawet gdybym zgarnął główną wygraną w jakiejś ogromnej kumulacji, poważnie rozważyłbym kupno trzech klocków na początek - odtwarzacza, przedwzmacniacza i jednej końcówki mocy. Dopiero potem dołożyłbym drugi piecyk, a następnie - po jakimś czasie - dwa zasilacze. Dlaczego? Pomyślcie przez chwilę - jeśli kupiłbym od razu cały system i podłączył go do jakichś wyczynowych kolumn, cóż jeszcze by mi zostało z tej całej zabawy w sprzęt hi-fi? Kable, listwy, gramofon? To już mała frajda, kiedy tak naprawdę w 95% sytuacja jest rozwiązana, skończona i kompletna. Dlatego, dla własnego dobra, wolałbym najpierw nacieszyć się podstawowym systemem, aby móc jeszcze parę razy go ulepszyć. Jeżeli możecie sobie pozwolić na takie zabawki, radzę Wam zrobić tak samo.
Budowa i parametry
Jeśli mam być szczery, najchętniej pominąłbym cały ten akapit, kwitując sprawę stwierdzeniem, że parametry elektryczne niemieckiej wieży są pod każdym względem "wystarczające". Dla świętego spokoju przyjrzyjmy się jednak najważniejszym cechom każdego z czterech urządzeń. MP 3000 HV to odtwarzacz z funkcjami przetwornikowo-streamerowymi. Wkomponowana w wyświetlacz szuflada odczyta płyty CD i SACD, a po sieci lub za pośrednictwem gniazd cyfrowych możemy odtwarzać pliki MP3, WMA, AAC, OGG, ALAC, FLAC, WAV i AIFF, przy czym trzy ostatnie formaty w jakości do 32 bit/192 kHz. Układ wyjścia analogowego ma w pełni dyskretną konstrukcję. Obudowa została wykonana z czystego aluminium, bez materiałów ferromagnetycznych, i posiada pięć komór oddzielonych od siebie aluminiowymi ściankami działowymi. Komory te zawierają sekcję cyfrową, układ przetwornika, zasilanie elektryczne analogowe, cyfrowe zasilanie sieciowe oraz układ sterowania z ekranem o wysokiej mocy i przyciskami dotykowymi. Tylny panel odzwierciedla symetryczną budowę urządzenia. Oprócz standardowych gniazd audio, odtwarzacz oferuje gniazda USB (jedno na panelu tylnym, drugie z przodu), a także interfejsy WLAN i LAN.
P 3000 HV to audiofilski przedwzmacniacz z serii High Voltage, który stanowi uniwersalne centrum sterowania dla poszczególnych maszyn. Projekt obwodu High Voltage polega na tym, że wszystkie stopnie wzmocnienia działają na dużo wyższych napięciach pracy, niż zwykle. W przedwzmacniaczu napięcie to dochodzi to 100 V. Oznacza to, że zniekształcenia sygnału dla wysokich amplitud są bardzo małe, a to z kolei praktycznie eliminuje możliwość usłyszenia dźwięku, który nie jest zgodny z oryginałem. Skutkiem stosowania wysokich napięć roboczych jest także bardzo szeroki zakres dynamiczny. Jednym z kluczowych elementów flagowego przedwzmacniacza T+A jest analogowy moduł procesora sygnału umożliwiający dostosowanie charakterystyk pracy urządzenia do posiadanych głośników i akustyki pomieszczenia odsłuchowego. Korektor zdolny jest do skutecznego tłumienia rezonansów w pokoju w zakresie od 20 do 500 Hz. Na życzenie klienta P 3000 HV może być wyposażony w przedwzmacniacz gramofonowy obsługujący wkładki MM lub MC.
Końcówka mocy A 3000 HV dostarcza 300 W na kanał przy ośmiu omach i 500 W przy czterech. Pasmo przenoszenia deklarowane przez producenta zaczyna się przy 0,5 Hz i kończy na 180 kHz, mierzone przy standardowej odchyłce +/- 3 dB. Wewnętrzna konstrukcja wzmacniacza opiera się na zasadzie dual mono, więc wszystkie sekcje są rozdzielone nie tylko pod względem elektrycznym, ale nawet mechanicznym. Końcówkę można przełączyć w tryb monobloku, co powoduje wzrost mocy do poziomu odpowiednio 380 lub 650 W. Każdą taką końcówkę mocy można rozbudować o zasilacz PS 3000 HV, który nie zwiększa oddawanej mocy (bo już w zasadzie nie ma takiej potrzeby), ale poprawia wydajność prądową wzmacniacza i zwiększa stabilność napięcia dostarczanego do obwodów końcówki mocy. Zasilacz dysponuje pojemnością filtrującą na poziomie 240000 µF i pobiera z sieci maksymalnie 1800 W mocy. Łatwo sobie wyobrazić, jak taki upgrade działa na podłączony do niego wzmacniacz...
Konfiguracja
Topowego systemu HV słuchałem chyba z kilkunastoma parami kolumn. Były wśród nich takie konstrukcje, jak T+A CWT 2000, Triangle Signature Alpha, Gradient Helsinki, Albedo HL 2.2, Focal Diva Utopia BE, Audel CG Tower czy Sonus Faber Cremona. Zasilanie składało się z kilku rozgałęziaczy T+A i firmowych kabli, natomiast pozostałe przewody były mieszanką firmowych kabli zasilających T+A oraz topowych modeli Cardasa, Acoustic Zena i Tellurium Q. Dodatkowym źródłem odniesienia był gramofon AVID Acutus SP z dedykowanym zasilaczem i dzielonym przedwzmacniaczem gramofonowym. Zestaw, ze szczególnym uwzględnieniem korektora akustyki w przedwzmacniaczu, został skonfigurowany przez Jensa Welteke z T+A Elektroakustik.
Werdykt
Topowy system T+A to z pewnością jedno z najlepszych zestawień, z jakimi miałem okazje się zmierzyć. Ekskluzywny, dopracowany, bezkompromisowy i tak imponujący, jak można się spodziewać patrząc na jego cenę. Z technicznego i brzmieniowego punktu widzenia absolutnie nie ma się tutaj do czego przyczepić. Obawiam się jednak, że mając takie zabawki w domu, po dwóch tygodniach doszedłbym do wniosku, że to już praktycznie koniec gry... Że do końca życia zostaje mi już co najwyżej słuchanie nowych płyt i okazjonalne podpinanie do systemu kabli w cenie małego samochodu. Ot, tak dla sportu. I wierzcie lub nie, ale wcale nie brzmi to tak wesoło. Niemieckim inżynierom bez wątpienia udało się stworzyć sprzęt, który pod wieloma względami jest - ni mniej, ni więcej - idealny. Paradoksalnie, kiedy osiągniemy ten stan, zaczynamy się zastanawiać, czy aby na pewno o to nam chodziło. Mniej więcej tak wyobrażam sobie posiadanie w garażu Bugatti Veyrona Super Sport. Na pewno byłaby to ogromna radość i frajda z jazdy, ale gdzie kolejny krok, gdzie następne wyzwanie? Teoretycznie można zamówić jakieś monobloki Marka Levinsona czy Dana D'Agostino, ale nie wiem, czy by mi się chciało. Topowa konfiguracja High Voltage to system, na którym większość audiofilów - nawet tych przyzwyczajonych do brzmienia hi-endowych urządzeń - może się spokojnie zatrzymać. Dla miłośników muzycznej wierności i nieograniczonej mocy - koniec poszukiwań.
Dane techniczne
MP 3000 HV
Odczytywane płyty: CD/DA, CD-R, CD-RW, CD Text
Pasmo przenoszenia: 2 Hz - 20 kHz
Zakres dynamiki: 100 dB
Formaty plików: MP3, WMA, AAC, OGG Vorbis, FLAC, WAV, AIFF, ALAC
Wspierane serwery: UPnP 1.1, UPnP-AV, DLNA, Microsoft Windows Media Connect Server (WMDRM 10), vTuner Internet Radio Service
Tuner FM: 87,5 - 108 MHz
Zniekształcenia: < 0,001%
Stosunek sygnał/szum: 116 dB
Wymiary (W/S/G): 17/46/46 cm
Masa: 26 kg
Cena: 43900 zł
P 3000 HV
Pasmo przenoszenia: 0,5 Hz - 300 kHz
Stosunek sygnał/szum: 112 dB
Zniekształcenia: < 0,001%
Separacja kanałów: > 108 dB
Wymiary (W/S/G): 17/46/46 cm
Masa: 28 kg
Cena: 44900 zł
A 3000 HV
Pasmo przenoszenia: 0,5 Hz - 180 kHz
Stosunek sygnał/szum: 115 dB
Zniekształcenia: < 0,03%
Moc nominalna: 300 W/8 omów, 500 W/4 omy
Moc nominalna w trybie mono: 380 W/8 omów, 650 W/4 omy
Współczynnik tłumienia: > 65
Pobór mocy w trybie standby: < 0,5 W
Wymiary (W/S/G): 17/46/46 cm
Masa: 38 kg
Cena: 56900 zł
PS 3000 HV
Pojemność filtrująca: 240000 µF
Maksymalny pobór mocy: 1800 W
Pobór mocy w trybie standby: < 0,5 W
Wymiary (W/S/G): 17/46/46 cm
Masa: 38 kg
Cena: 37900 zł
Sprzęt do testu dostarczył salon Hi-Ton Home of Perfection.
Zdjęcia: T+A Elektroakustik, Małgorzata Filo, StereoLife.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Nagroda
-
revelatorr
Źródło, preamp, dwa wzmacniacze i jeszcze wzmacniacze wzmacniaczy... Niemcy to jednak mają fantazję :D
1 Lubię
Komentarze (1)