G Lab Design Fidelity Block
- Kategoria: Wzmacniacze i amplitunery
- Tomasz Karasiński
[English version] Polski wzmacniacz. Lampowy. Wyprodukowany przez młodą, mało znaną firmę. Oferujący zaledwie 5,5 W na kanał. Nie brzmi to jak przepis na sukces, prawda? A jednak kiedy go zobaczyliśmy, od razu wiedzieliśmy, że prędzej czy później wyląduje w naszym teście. Block to produkt firmy G Lab Design Fidelity, której celem było zaprojektowanie audiofilskiego, lampowego wzmacniacza XXI wieku. I nie mamy tu na myśli wbudowanych przetworników ani streamerów. Urządzenie jest bardzo efektowne, ale też wyjątkowo proste w swojej formie, co według producenta znajduje także odzwierciedlenie w jego budowie wewnętrznej. Sama firma może i jest jeszcze młoda, ale stoją za nią ludzie z doświadczeniem i jasno określoną wizją.
Strona internetowa G Lab Design Fidelity jest na wskroś nowoczesna i prowadzona wyłącznie po angielsku. Opisywany wzmacniacz był prezentowany na wystawie High End w Monachium, a z polskich magazynów otrzymały go tylko te, które tłumaczą swoje recenzje na język Szekspira. Projekt wizualny Blocka jest dziełem pana Mateusza Główki - absolwenta krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Układ elektroniczny stworzył pan Marian Kopecki pracujący jako Kierownik Działu Rozwoju firmy HSK Data. Produkcję urządzenia powierzono natomiast firmie ELZAB, specjalizującej się w inżynierii mechanicznej i elektronicznej. Wciąż brzmi jak projekt skazany na porażkę? Chyba nie. Dlatego postanowiliśmy przygarnąć Blocka do naszej redakcji.
Wygląd i funkcjonalność
Z tym, że mamy do czynienia z pomysłowym i nowoczesnym urządzeniem nie mam zamiaru dyskutować. Polski wzmacniacz trafia w moją estetykę niemal stuprocentowo. Może nawet jest nieco zbyt radykalny. Cała obudowa została stworzona z prostopadłościennych elementów przymocowanych do jednej, centralnej nogi w kształcie szerokiego walca. Największy klocek do którego mocowane są lampy, przyciski i pokrętła umieszczono na samej górze, natomiast pod nim mamy jeszcze cztery bloki, po jednym na każdy narożnik. Metal, lampy i niezwykle oryginalne wzornictwo - to naprawdę może się podobać. Nic dziwnego, że na wystawach Block przyciąga wzrok zwiedzających nawet, kiedy nie świeci się i nie gra. Ponieważ dotychczas widywałem ten wzmacniacz tylko na sklepowych półkach lub targowych ekspozytorach, zastanawiałem się jak wygląda cała jego oprawa z perspektywy kupującego. Wielu startujących producentów ma z tym problem. Nawet jeśli sprzęt jest dopracowany, schody zaczynają się na etapie przygotowania opakowań, instrukcji, materiałów informacyjnych, promocji, organizacji sprzedaży i tym podobnych drobiazgów. Nie raz miałem do czynienia z ciekawymi urządzeniami, które przyjeżdżały do testu w kartonie po telewizorze lub czymś równie paskudnym. Block z automatu celuje w hi-end. Cena na poziomie 21199 zł rodzi spore oczekiwania. Za takie pieniądze mamy prawo oczekiwać platynowych gniazd, drewnianych pilotów oraz lamp parowanych przez japońskich inżynierów i pakowanych przez ich córki. Może trochę przesadzam, ale to właśnie nad takimi kwestiami zastanawiałem się przed dostawą Blocka.
Wszystkie wątpliwości przeszły mi w mgnieniu oka, kiedy zobaczyłem pudełko wjeżdżające do naszej sali odsłuchowej. Nie był to szaro-brązowy karton wypełniony latającym na wszystkie strony styropianem, ale podwójne opakowanie z eleganckimi, firmowymi nadrukami. Wewnątrz znajdziemy czarną, matową kopertę z dokumentami, wtopioną w duży płat ciemnoszarej pianki. Po jej uniesieniu naszym oczom ukazuje się kolejna pianka z idealnie poukładanymi lampami i ich osłonami oraz przewodem zasilającym. Nie jest to typowa, komputerowa sieciówka, ale dość porządny kabel, który dla wielu audiofilów może jeszcze nie będzie tym docelowym, ale na pewno wystarczy na początek przygody z Blockiem i nie będzie wyglądał wieśniacko nawet przy topowych Cardasach czy Audioquestach. Całe to wyposażenie wygląda tak bajecznie, że zrobiliśmy zdjęcie kompletu akcesoriów, które możecie zobaczyć w galerii pod testem. Wzmacniacz musimy wydobyć z osłaniających go grubych płatów pianki, co jednak nie jest zbyt trudne ponieważ można chwycić go za górny klocek, a cała konstrukcja jest tak wyważona, że nie ucieka w żadną stronę podczas przenoszenia. Zupełnie inaczej, niż w przypadku wielu klasycznych lampowców, które najlepiej jest przenosić chwytając za tylną krawędź, w pobliżu transformatorów.
Wzmacniacz styka się ze stolikiem za pośrednictwem miękkiej podkładki pod centralną kolumną. Po umieszczeniu urządzenia na miejscu można je dość łatwo przesuwać lub obracać. Montaż lamp zajmuje dosłownie chwilkę. Mamy ich tylko sześć, więc trudno się pomylić. Kiedy wylądują na swoich pozycjach, możemy je zabezpieczyć metalowymi osłonkami. Dzięki niewielkim wypustkom w podstawach, wszystkie będą osadzone idealnie równo. Takie rozwiązanie z pewnością jest bardziej estetyczne niż jedna, duża kratownica zakładana na cały wzmacniacz. Najbardziej oryginalne są jednak przyciski i pokrętła. Wszystkie wystają delikatnie poza dolną krawędź głównego klocka, a gałka potencjometru jest wyskalowana tak, że na godzinie dwunastej mamy poziom minimalny. Dopiero kręcąc pokrętłem w prawo zaczniemy robić głośniej. Z kolumnami o typowej skuteczności, normalny poziom decybeli zaczniemy osiągać gdzieś w okolicach godziny trzeciej, a głośność koncertową usłyszymy gdzieś w pobliżu szóstej. Oprócz potencjometru na przedniej ściance wzmacniacza mamy cztery przyciski - pierwszy od lewej to włącznik, a trzy pozostałe odpowiadają za wybór źródła. Działają z dużym oporem, wręcz mocno stukają przy wciśnięciu.
Tylna ścianka jest równie minimalistyczna. Znajdziemy tu tylko trzy wejścia na gniazdach RCA (dwa liniowe i jedno gramofonowe dla wkładek MM), pojedyncze terminale głośnikowe (nie ma odczepów dla kolumn o różnej impedancji nominalnej) oraz trójbolcowe gniazdo zasilające wmontowane w centralną nóżkę. Pozwala się to domyślać, że tam właśnie ukryto transformator zasilający. Co dokładnie znajduje się w każdym z bloków - nie wiadomo ponieważ urządzenie jest praktycznie nierozbieralne, a przynajmniej ja nie miałem odwagi go wybebeszyć. Tylną część głównego, najwyższego klocka pokryto otworami wentylacyjnymi, natomiast na dolnym klocku wygrawerowano nazwiska i podpisy twórców wzmacniacza oraz numer seryjny. Z wyposażenia to by było na tyle. Jeśli chodzi o zdalne sterowanie - nie ma. Nie żeby mi to jakoś wybitnie przeszkadzało, ale też nie rozumiem dlaczego kolejny z testowanych przez nas wzmacniaczy nie posiada pilota.
Najbardziej w tym wzmacniaczu, oprócz jego zewnętrznej formy, spodobała mi się perfekcja wykonania. Całe piękno Blocka polega na pewnej geometrycznej wizji, która musiała zostać zrealizowana do końca, w najmniejszych detalach. I to się udało. Wszystkie klocki mają idealnie ostre krawędzie. Nie wiem, w jaki sposób zostały wykonane, ale domyślam się że mogły nawet być frezowane z jednego kawałka metalu. A to kosztuje. Osobom odpowiedzialnym za wykonanie obudowy udało się też ukryć wszelkie nieestetyczne elementy takie, jak śruby, spawy czy inne niedoskonałości. Dzięki temu Block wygląda jak przedmiot, który wyrósł z jakiegoś ziarenka stali. Mnie skojarzył się z pirytem - minerałem, który naturalnie tworzy kryształy przyjmujące często formę sześcianów, ale były też porównania do nowoczesnych budynków czy kokpitów futurystycznych samochodów.
Wady? Brak zdalnego sterowania, zaledwie dwa wejścia liniowe i jedno phono do wykorzystania, brak dopasowanego wzorniczo źródła i bardzo skromna moc. Dla prawdziwego audiofila to jednak żaden problem - należy tylko znaleźć odpowiednie kolumny, a przecież prawie zawsze trzeba włożyć trochę wysiłku aby uzyskać dobre połączenie. Pytanie tylko czy Block jest tego wart?
Brzmienie
Pierwszy odsłuch przeprowadziłem z wykorzystaniem kolumn, które teoretycznie nie powinny zbyt dobrze pasować do lampowego piecyka oddającego zaledwie kilka watów na kanał - podłogówek Equilibrium Ether Ceramique z ceramicznym wooferem i metalową kopułką w falowodzie. W zasadzie wykonałem taki eksperyment tylko po to, aby wzmacniacz trochę popracował przed dalszymi testami, a także w celu sprawdzenia jego możliwości dynamicznych. Zielonogórskie kolumny nie są znów takie straszne jeśli chodzi o parametry i umiejętność pożerania prądu, jednak patrząc na moc Blocka zaczynałem już w myślach szukać jakichś wyższych modeli Focala, WLM-a lub nawet Living Voice'a. Gdzieś w pamięci miałem jeszcze test lampowej integry Auris Audio Adagio 300B, oddającej 8 W na kanał. Kiedy serbski wzmacniacz był podłączony do kolumn o niskiej lub przeciętnej efektywności, dawały o sobie znać problemy z dynamiką. Muzyki dało się słuchać, ale tylko do pewnego momentu. Dopiero podłączenie zestawów przekraczających 90 dB pozwalało na osiągnięcie wyższego poziomu głośności bez zniekształceń. Podłączając Blocka do kolumn Equilibrium Ether Ceramique byłem przygotowany na coś podobnego. Zamierzałem dojść do momentu, w którym wzmacniacz skapituluje, następnie skręcić potencjometr do normalnego poziomu i wygrzać go trochę, oswajając się z jego brzmieniem. I już tutaj spotkało mnie pozytywne zaskoczenie.
Block wcale nie dawał za wygraną kiedy stopniowo zwiększałem poziom głośności. Powiem więcej - spokojnie mógłbym go używać na co dzień, choć zaznaczam że nie jestem zwolennikiem słuchania muzyki na pełnych obrotach i próby ognia przeprowadzam sporadycznie. Tak czy inaczej, w brzmieniu polskiego lampowca od początku nie brakowało mi dynamiki. Szybko okazało się, że Block nie jest jakąś kuriozalną konstrukcją, która będzie poprawnie współpracowała z garstką kolumn jeszcze dziwniejszych od niego samego. Z wyjątkowo prądożernymi kolumnami bym do niego nie startował, ale z takimi o normalnych parametrach - spokojnie. Z wygrzewaniem miałem natomiast rację. Przez pierwsze pół godziny wzmacniacz powoli dochodził do siebie. Początkowo jego brzmienie było dość płaskie i nudne, ale stopniowo nabierało właściwych kształtów i barw, a kiedy cały górny klocek był już ciepły z każdej strony, można było przystąpić do krytycznego odsłuchu.
Polski wzmacniacz lubi grać w sposób zrównoważony, dojrzały i naturalny. Jego brzmienie ma w sobie oczywiście pewien element ciepła i typowo lampowej finezji, jednak wszystko odbywa się tutaj w granicach normy i muzycznej przyzwoitości. Block w pewnym sensie zachowuje się tak, jakby sugestywna średnica i nasycona mikrodetalami góra pasma były czymś najzupełniej normalnym. Nie robi z tego wydarzenia i nie pozwala swojej lampowej naturze przysłonić pewnych priorytetów takich, jak konieczność zachowania idealnej równowagi tonalnej czy oddania brzmienia instrumentów w sposób zgodny z oryginałem. Na pewno więc nie wpisuje się w stereotyp, ale też nie ma zamiaru grać zupełnie inaczej, niż powinien. Średnica jest zatem namacalna i lekko zagęszczona, bas ma wyraziste kontury i całkiem sporą masę, a wysokie tony potrafią zabłyszczeć, nie raniąc przy tym uszu. Stereofonia również świadczy o tym, że w torze znajdują się szklane bańki. Przestrzeń jest trójwymiarowa i wciągająca, a każdy instrument jest podany w swojej własnej otoczce, w pewnym skrawku własnej akustycznej aury. Jednak jako całość, dźwięk polskiego wzmacniacza jest po prostu ze wszech miar naturalny i uniwersalny. Poza kontrolowaną dawką lampowych przyjemności, nie ma w nim żadnych zaskakujących lub ekscentrycznych elementów. Niskie tony nie znikają w jednym punkcie ani nie mają tendencji do wpadania w buczenie, a wyższe zakresy nie są podgrzane do granic wytrzymałości i posklejane ze sobą. Wszystko jest właściwie tak, jak być powinno, jedynie z lekkim posmakiem audiofilskiej klasyki.
Skoro do takich wniosków doprowadził mnie już pierwszy odsłuch na kolumnach, które prawdę mówiąc mogły nawet Blockowi się nie spodobać, to co będzie się działo z zestawami bardziej przystosowanymi do kilkuwatowych lampowców? Odpowiedzi na to pytanie udzielił już drugi odsłuch z podłogówkami Rega RX5. To bardzo charakterystyczne, ale też dające się szybko polubić głośniki. Ich brzmienie jest bardzo bezpośrednie i koncertowe, choć nie do końca neutralne. Polski wzmacniacz znakomicie się z nimi dogadał. Uzupełnił brzmienie kontrolowaną dawką ciepła i gładkości, ale nie zabił żywego charakteru brytyjskich kolumn. Największą atrakcją tego zestawienia była jednak średnica, a dokładniej - sposób prezentacji wokali. Nie obawiam się napisać, że dla mnie był to poziom wybitny. Taką bliskość i namacalność ludzkich głosów można usłyszeć raczej z systemów za kwoty sześciocyfrowe - japońskich monobloków w cenie porządnej limuzyny i dziwacznych kolumn z głośnikami szerokopasmowymi lub tubowymi. A tutaj - teoretycznie nic kosmicznego. Lampowa integra, zestawy na głośnikach dynamicznych w normalnej, wentylowanej obudowie z MDF-u i niemiecki odtwarzacz płyt kompaktowych. Zero ekstrawagancji, a jednak realizm prezentacji był ogromny, raczej niedostępny dla sprzętu z tej, i tak już wysokiej, półki. Drugim elementem wybijającym się ponad przeciętność była przestrzeń, ale to prawdopodobnie w większym stopniu było zasługą kolumn Regi. Block nie ograniczył ich potencjału w tym względzie, a może nawet trochę pomógł opanować i uporządkować dalsze plany. Nie zabrakło także dynamiki i przejrzystości. Wszystko w tym dźwięku się zgadzało, może za wyjątkiem basu, który w RX5 czasami nie jest tak oczywisty, jak by się chciało.
Budowa i parametry
Mimo szczerych chęci, dobranie się do wnętrza Blocka uznałem za mocno problematyczne. Konstrukcja wzmacniacza jest na tyle oryginalna, że właściwie trudno powiedzieć jak należałoby go zdemontować, lub nawet w jakiej pozycji go ustawić aby zrobić to w sposób całkowicie bezpieczny. W naszych testach staramy się rozbierać opisywane urządzenia, jeżeli tylko jest taka możliwość, ale w tym przypadku musieliśmy dać za wygraną. Do wnętrza więc nie zajrzymy, natomiast sporo informacji na temat wewnętrznej budowy Blocka znajdziemy na stronie G Lab Design Fidelity. Pan Marian Kopecki opisuje tam pokrótce swoją filozofię projektowania wzmacniacza. Według niego najlepsze rezultaty brzmieniowe daje umiejętne wykorzystanie najprostszych narzędzi i skrócenie ścieżki sygnału do minimum. Dlatego układ elektroniczny ma być typowo minimalistyczny. Priorytetem było także uzyskanie czystego dźwięku na niskich poziomach głośności, choć wzmacniacz ma pracować liniowo w całym zakresie pracy potencjometru. Kluczem do sukcesu miało być także cierpliwe parowanie lamp i wykorzystanie własnych, masywnych transformatorów. Konstrukcyjnie Block to klasyczna lampa single-ended wykorzystująca po dwie EL34, ECC88 i 6N6P. Integra rozwija moc 5,5 W na kanał, ale nie dajcie się zwieść pozorom - w praktyce ta moc w zupełności wystarcza do napędzenia większości dostępnych na rynku kolumn, i to bez żadnej taryfy ulgowej. Początkowo też podchodziłem do Blocka z rezerwą w tym temacie, ale nie ma czego się obawiać. 5,5 W z Blocka jest warte więcej, niż 80 W z typowego amplitunera AV.
Konfiguracja
Naim CD5 XS, Marantz HD-DAC1, T+A E-Serie Power Plant Balanced, T+A E-Serie Music Player Balanced, Equilibrium Ether Ceramique, Pylon Audio Sapphire 31 SLE, Rega RX5, Bryston Mini A, Equilibrium Tune 33 Light, Cardas Clear Light, Enerr AC Point One, Solid Tech Radius Duo 3.
Werdykt
Block to piękny i nietuzinkowy wzmacniacz, który niejako przy okazji oferuje dojrzałe, uniwersalne i dopracowane w najmniejszych szczegółach brzmienie. Jego lampowy charakter jest owszem słyszalny, ale nie dominujący. Od pierwszych chwil odsłuchu wiadomo, że dla konstruktorów priorytetem było zachowanie właściwych proporcji w muzyce, a także zapewnienie wysokiej jakości brzmienia w każdym aspekcie. Block potrafi zarówno zagłębić się w ważne dla końcowego efektu szczegóły, jak i spojrzeć na muzykę z większej perspektywy, potraktować pewne rzeczy globalnie, aby brzmienie było zawsze wyrównane, naturalne i audiofilskie. Nie ukrywam, że ogromne wrażenie zrobiło na mnie także profesjonalne i mądre podejście firmy do tego produktu, objawiające się nawet w takich detalach, jak opakowanie czy wyposażenie. Ta myśl wróciła, gdy pakowałem wzmacniacz po teście. Tak nie wygląda sprzęt zaprojektowany przez nowicjuszy i miłośników biegania po kuchni z lutownicą. Tak prezentują się raczej urządzenia wykonane przez firmy, do których audiofile wznoszą nieraz modły - słynne, wielkie marki z długoletnimi tradycjami. Nie wiem jak to możliwe, że młodej, polskiej firmie udało się uciągnąć taki projekt, ale może sekret tkwi w dobrej organizacji i podziale obowiązków. A może jeszcze czegoś nie wiem? Może G Lab Design Fidelity ma być czymś więcej, niż jesteśmy w stanie powiedzieć na dzień dzisiejszy? Wiadomo już, że firma zapowiada wprowadzenie kolejnego produktu. Co to będzie? Ja wiem, że gdybym przygarnął Blocka pod swój dach, chciałbym aby jak najszybciej pojawił się do niego jakiś odtwarzacz lub streamer, a może nawet gramofon? Na nie ujawniono żadnych przecieków na ten temat, ale ja wiem jedno - wzmacniacz jest świetny. Po tym, co zobaczyłem i usłyszałem pozostaje mi tylko życzyć firmie takiego sukcesu, na jaki zasługuje.
Dane techniczne
Moc: 2 x 5,5 W
Pasmo przenoszenia: 30 Hz - 30 kHz (- 2 dB)
Wejścia liniowe: 2 x RCA, 1 x Phono MM
Lampy: 2 x EL34, 2 x ECC88, 2 x 6N6P
Pobór mocy: 120 W
Masa: 20 kg
Wymiary (W/S/G): 20,8/33,9/28,8 cm (bez lamp)
Cena: 21199 zł
Sprzęt do testu dostarczyła firma G Lab Design Fidelity.
Zdjęcia: Małgorzata Karasińska, StereoLife.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Nagroda
Komentarze