Cardas Clear Light
- Kategoria: Kable i akcesoria
- Tomasz Karasiński
Wierni czytelnicy naszego magazynu na pewno wiedzą już to i owo o kablach amerykańskiej marki. Nasza przygoda z nimi zaczęła się od testu nietypowego kompletu Clear Sky + Parsec, a wiele tajemnic związanych z wewnętrzną budową przewodów i ogólną filozofią firmy wyjaśniło się podczas rozmowy z jej założycielem - Geogrem Cardasem. Zamieszczony przez nas wywiad był tak obszerny, że nie będę nawet podejmował próby jego streszczenia. Chętnych zapraszam do lektury, a pozostałym przypomnę, że z kablami Cardasa wiąże się kilka charakterystycznych haseł. Pierwszym jest magia złotego podziału. O co chodzi? Niektórzy z lekcji matematyki pamiętają, że złoty podział to proporcje dotyczące wymiarów geometrycznych uznane już dawno temu za idealne. Reguła ta stosowana była między innymi w architekturze, ale widać ją też w różnych zjawiskach naturalnych. Niektórzy pomyślą, że proporcje stosowane już podczas budowy piramid mają się do audiofilskich kabli tak, jak populacja słoni afrykańskich do lotów kosmicznych, ale George Cardas uważa, że zależności geometryczne są jednym z najważniejszych czynników kształtujących brzmienie jego produktów.
Kluczowe znaczenie mają tu zależności pomiędzy średnicami przewodników ułożonych obok siebie, a właściwie oplatających się nawzajem. W kablach z charakterystyczną muszelką cienkie druciki znajdują się zawsze w środku i są oplatane przez coraz grubsze wiązki, zgodnie z regułą złotego podziału. Jakiś czas temu w katalogu amerykańskiej marki pojawiła się flagowa seria Clear, będąca ucieleśnieniem tego ideału. Dodatkowo w przewodach tych zastosowano szereg innych rozwiązań mających przeciwdziałać między innymi efektowi naskórkowemu i ładowaniu się dielektryków. Wysokie ceny oznaczały jednak, że topowe kable Cardasa były dostępne jedynie dla wybranych. Możliwość utrzymania jakości na zbliżonym poziomie przy jednoczesnym obniżeniu kosztów pojawiła się wraz z wprowadzeniem nowych maszyn, które jednorazowo mogły nakładać nie jedną, ale dwie wiązki przewodników. Może się to wydawać banalne, ale mówimy o kablach złożonych z kilkuset drucików, których średnice rosną w określonym porządku. Z każdą warstwą zmienia się również kąt skręcenia, a wszystkie wymiary muszą być idealne, aby efekt końcowy rzeczywiście był zgodny z oczekiwanym. Możliwość skrócenia czasu produkcji o połowę pozwoliła zbić ceny tak mocno, że nawet jeśli kable te wciąż będą dla wielu obiektem marzeń, będą to marzenia zdecydowanie mniej odległe. Przykład? Para kabli głośnikowych z serii Clear o długości 2,5 metra kosztuje 24500 zł, a taką samą parę kabli Clear Light wyceniono na 6800 zł. Nic dziwnego, że wielu audiofilów automatycznie zainteresowało się taką promocją.
Wygląd i funkcjonalność
Do naszego testu trafił interkonekt RCA i kabel głośnikowy zakończony wtykami bananowymi, czyli klasyczny komplet do systemów stereo wysokiej klasy. Od pierwszych chwil po rozdziewiczeniu opakowań było jasne, że amerykańskiemu producentowi nie zależy na ozdabianiu swoich kabli świecidełkami mającymi przyciągnąć wzrok znajomych. Owszem, łączówkę wyposażono w złocone wtyki, a sama grubość przewodu głośnikowego daje do zrozumienia, że nie jest to pierwszy lepszy drucik z supermarketu, jednak poza niebieskimi koszulkami i tulejkami z firmowymi oznaczeniami nie ma tu żadnych efektownych gadżetów. Mnie to tylko i wyłącznie cieszy, ponieważ podczas wielokrotnego przełączania źródeł, kolumn i wzmacniaczy, wszelkiego rodzaju puszki i wihajstry zwyczajnie mi przeszkadzają. Podobnie, jak w przypadku słuchawek Final Audio Design Pandora Hope IV, mamy wrażenie, że płacimy tylko i wyłącznie za właściwy produkt, zawarte w nim materiały i technologię. Zero marketingu, sto procent treści.
Podobnie prezentuje się zresztą strona internetowa producenta, gdzie opisy testowanych kabli zajmują po kilka zdań. Najważniejsza jest lista rozwiązań technicznych, z których każde jest wytłumaczone w oddzielnym okienku. Z kwestii praktycznych, warto pochwalić łączówkę za jej giętkość i bezproblemowe wtyki. Ponieważ nie musimy niczego zakręcać ani zaciskać, montaż przebiega błyskawicznie. Kable głośnikowe wyposażono z kolei we wtyki bananowe, które są fabrycznie stapiane z przewodnikami. Wiązka miedzianych drucików jest umieszczana w czymś w rodzaju potężnego imadła, gdzie pod dużym ciśnieniem wtyki są zaciskane na końcówkach kabla. Z tego właśnie powodu przewody występują wyłącznie w odcinkach o określonych długościach. Można oczywiście zamówić nawet siedmiometrową parę, jednak będzie ona musiała zostać wykonana w fabryce Cardasa w USA.
Brzmienie
Zapytany o to, jak dobrać kable do posiadanego sprzętu lub odwrotnie, George Cardas stwierdził, że przewody z najwyższych serii powinny zagrać ze wszystkim, ponieważ są projektowane tak, aby same w sobie były czymś perfekcyjnym. Oczywiście może tak być pod względem technicznym, jednak w praktyce okazało się, że trzeba traktować te kable z należytą powagą. Interkonekt może nie jest szczególnie wrażliwy na rodzaj sprzętu, z jakim go zestawimy, ale głośnikowy Clear Light to już zabawka dla dużych chłopców. Powiedzmy sobie wprost - jest to ciężki kawał miedzianej biżuterii, więc z budżetowymi wzmacniaczami jakoś go nie widzę. Oczywiście mało któremu właścicielowi takiego piecyka przyjdzie do głowy kupno kabli za kilka tysięcy złotych, ale ostrzegam dla świętego spokoju. Podczas testu wykorzystałem kilka różnych wzmacniaczy i generalna zasada była bardzo prosta - im droższa elektronika, tym więcej udało się w brzmieniu poprawić poprzez podłączenie kabli Cardasa. Aby doświadczyć tego, o czym zaraz napiszę, musicie mieć wydajny prądowo i odpowiednio przejrzysty system.
Co dokładnie wnoszą do brzmienia tak zaawansowane technicznie przewody? Odpowiedzi są dwie - wszystko i nic. I obie są prawidłowe. Po długich odsłuchach z wykorzystaniem najróżniejszego sprzętu doszedłem do wniosku, że kable Cardasa starają się wprowadzać jak najmniej od siebie, być całkowicie przezroczyste i niesłyszalne w torze, w związku z czym dostajemy więcej charakteru samej elektroniki, kolumn, nagrania, a nawet pokoju odsłuchowego. Clear Lighty znakomicie czyszczą muzyczne tło, więc za muzykami, a nawet wszystkimi dźwiękami drugoplanowymi rozciąga się gęsta, czarna próżnia. To z kolei sprawia, że wszystkie wydarzenia rozgrywające się przed nami nabierają wyrazu, stają się ostrzejsze i bardziej namacalne. Zwiększenie kontrastu nie powoduje jednak przejaskrawienia detali. Amerykańskie kable trzymają się z dala od wyostrzania, przy jednoczesnym zachowaniu znakomitej rozdzielczości. Może taka kombinacja byłaby trudna do osiągnięcia w tańszych przewodach, a tutaj nie jest niczym dziwnym? To zresztą nie jedyna pozorna sprzeczność, którą można zaobserwować w brzmieniu Clear Lightów. Znakomita przejrzystość łączy się tutaj z gładkością i spójnością brzmienia. W jednej chwili możemy wyławiać z brzmienia najdrobniejsze detale, a zaraz potem zanurzyć się w muzyce dla przyjemności.
Innym istotnym składnikiem jest dynamika, która w tym przypadku wznosi się na poziom niemal wyczynowy. Nie wiem, czy jest to w ogóle możliwe, ale podczas testowania amerykańskich kabli z różnymi wzmacniaczami miałem wrażenie, jakby przesuwała się granica clippingu. Słuchanie na tym samym, wysokim poziomie głośności było przyjemniejsze, a zniekształcenia pojawiały się nieco później. Dla mnie jednak jeszcze ważniejsze jest to, co dzieje się w skali mikro, ponieważ nie przepadam za dyskotekowymi poziomami decybeli i o wiele bardziej zwracam uwagę na to, co dzieje się podczas odsłuchów z normalnym poziomem głośności. To, co tańsze kable mogą maskować czy wręcz zupełnie wypłukiwać z sygnału, tutaj dochodzi wprost do głośników. Drobne dźwięki nie gubią się w natłoku tych mocniejszych. W ekstremalnych przypadkach, na bardzo gęstym materiale wrażenie jest takie, jakbyśmy mieli kilka oddzielnych wzmacniaczy i kilka par kolumn zajmujących się poszczególnymi warstwami muzyki. Podkreślam, że nie jest to przejrzystość rozumiana jako ilość czy jaskrawość wysokich tonów. Chodzi raczej o umiejętność przekazania energii i pokazywania drobnych różnic dynamicznych. Pasmo jest przy tym idealnie równe, więc zupełnie nie ma o czym mówić.
Aby odkryć i docenić to, co Clear Lighty wnoszą do brzmienia (lub raczej czego mu nie zabierają), musicie przestawić się na poszukiwanie zupełnie innych wrażeń, niż te, jakich dostarczają kable z niższej i średniej półki. Tam okablowanie traktuje się zwykle jako element systemu, który może kształtować dźwięk na zasadzie filtra lub korektora. Tutaj dostajemy do ręki produkt, który ma zupełnie inne przeznaczenie - został zaprojektowany tak, aby wydobyć jak najwięcej z posiadanego przez nas sprzętu. Domyślam się, że dla wielu audiofilów wnioski z odsłuchów tych kabli będą uzależnione przede wszystkim od tego, w jakim towarzystwie wylądują i jakie kable zastąpią. Jeżeli chcecie za pomocą okablowania uratować zbyt obszerny bas lub mało wyrazistą górę pasma, to nie ten kierunek. Jeżeli natomiast konfigurowaliście swój system z głową, macie wysokiej klasy kolumny, które dobrze współpracują z pomieszczeniem i porządny wzmacniacz, który dobrze rozumie się z kolumnami, musicie spróbować. W takich warunkach kable Cardasa potrafią delikatnie przesunąć granicę tego, co uważaliśmy za możliwe. W dużym stopniu wyznaczają punkt odniesienia, ale przede wszystkim pozwalają sprzętowi pracować pełną parą, jednocześnie nie ingerując w charakter i treść sygnału. Wiem, że to, o czym piszę w dużej mierze jest spełnieniem audiofilskich ideałów, ale czemu tu się dziwić? Rozmawiamy przecież o wyczynowych kablach, które właśnie takim ideałem miały być. George Cardas z pewnością wie, jak wcielić taki pomysł w życie.
Budowa i parametry
Opisując budowę wewnętrzną opisywanych kabli należałoby zacząć od miedzi. Można pisać o wysokiej czystości tego metalu, jak robi to wielu innych producentów, jednak w przypadku przewodów Cardasa mamy do czynienia ze specyficznymi procesami obróbki mechanicznej i termicznej, dzięki którym miedź zachowuje swoją naturalną strukturę. Kluczem do sukcesu jest wyciąganie kabli powoli, w osłonie z azotu, który nie tylko zapobiega utlenianiu się materiału, ale też pomaga pozbyć się zanieczyszczeń. Aby dowiedzieć się więcej na ten temat i zobaczyć rezultaty na własne oczy, polecam odwiedzić stronę producenta. Interkonekt Clear Light ma budowę licową i składa się z trzech głównych żył o przekroju 25,5 AWG każda. Zastosowano w nim geometrię Crossfield, izolację z Alcrynu i dodatkowe izolatory z materiału o nazwie PFA. Jest to fluoropolimer, z którego wykonuje się między innymi rurki do transportowania agresywnych substancji chemicznych. W kablach Cardasa rurki służą do wyrównywania potencjału elektrycznego na właściwych warstwach izolacyjnych. Średnice miedzianych drucików zostały dobrane zgodnie z regułą złotego podziału. W łączówce zastosowano też podwójne ekranowanie i chronioną patentem technologię Matched Propagation. W kablu głośnikowym znajdziemy te same rozwiązania. Z tego, co się dowiedziałem, izolator PFA nie ma tu postaci rurek wypełnionych powietrzem. Prawdopodobnie nie pozwala na to grubość samych przewodników, ponieważ zastosowano tu dwie lustrzane wiązki o średnicy 9,5 AWG. Wtyki montowane są w technice Compression Die Forging. Jeśli chcecie zobaczyć, jak to się robi, zapraszam do odwiedzenia strony producenta. Zamieszczono tam film, który tłumaczy praktycznie wszystko.
Konfiguracja
Odsłuchy zacząłem od standardowego systemu złożonego z klocków Naima - CD5 XS, NAC 152 XS i NAP 155 XS. Rolę wzmacniacza przejął następnie Unison Research P40, a potem dzielonka Quada z serii Elite. Z kolumn wykorzystałem podłogówki Albedo HL 2.2, monitory AudioSolutions Guimbarde i potężne B&W 683. System uzupełniało zasilanie Enerra - kondycjoner AC Point One i kable Symbol Hybrid oraz Holograph. Do wzmacniaczy podłączyłem też sieciówkę Cardas Clear Beyond Power. Aby zakończyć test z przytupem, kable zostały podłączone do flagowego systemu T+A z serii High Voltage - odtwarzacza MP 3000 HV, przedwzmacniacza P 3000 HV i monobloków A 3000 HV z dedykowanymi zasilaczami PS 3000 HV. System ten zagrał z topowymi kolumnami CWT 2000, a Clear Lighty bezpośrednio porównywałem z testowanymi wcześniej przewodami z serii Clear Sky.
Werdykt
Audiofile często zastanawiają się, gdzie leży granica pomiędzy sprzętem hi-fi a hi-endem. Dla mnie hi-end to przede wszystkim pewna kategoria produktów - sprzęt, który nie służy już tylko do słuchania muzyki, ale do wyciskania z niej wszystkiego, co się da. Clear Lighty realizują to założenie w stu procentach. Od normalnych kabli za kilkadziesiąt czy kilkaset złotych różnią się tak, jak McLaren P1 różni się od Chevroleta Cruze. To produkt dla odsłuchanych i doświadczonych audiofilów, którzy chcą zbliżyć się do perfekcji i uważają, że droga do jej osiągnięcia nie polega na dodawaniu czy ujmowaniu basu, ciepła, przestrzeni czy detali, ale bezwzględnym dążeniu do absolutnej neutralności i przezroczystości. Jeśli macie prawidłowo skonfigurowany system, spróbujcie koniecznie. Warto przerobić takie doświadczenie, aby wiedzieć, w jakim kierunku podążać w przyszłości. Oczywiście dla wielu ludzi zakup takich kabli może wydawać się szalony, ale dla tych, którzy spędzili kilka miesięcy na wybieraniu kolumn, wzmacniaczy, przetworników i kondycjonerów, będzie to nie lada okazja.
Dane techniczne
Materiał przewodnika: OFC
Zastosowane technologie: Matched Propagation, Golden Section
Dielektryk: Alcryn, PFA
Ceny: Clear Light IC - 3450 zł (1 m), Clear Sky SP - 6800 zł (2 x 2,5 m)
Sprzęt do testu dostarczyła firma Voice.
Zdjęcia: Małgorzata Filo, StereoLife.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Nagroda
-
Tadeusz
Czy to okablowanie nada się do wzmacniacza 9i CD-ka lampowego? Osobiście preferuję srebro, ale miedź na tym poziomie cenowym ma lepsze wypełnienie i wyrafinowanie.
0 Lubię
Komentarze (1)