Egg-Shell Prestige PS5
- Kategoria: Gramofony i sprzęt analogowy
- Jarosław Święcicki
Sprzęt firmy Encore Seven, której dzieckiem jest testowany dziś przedwzmacniacz gramofonowy Egg-Shell Prestige PS5, jest już znany uważnym czytelnikom StereoLife. Na łamach naszego magazynu prezentowany był wzmacniacz lampowy Prestige 12WKT, później ukazał się także wywiad z założycielem firmy - Krzysztofem Grabowskim. Encore Seven to nie tylko wzmacniacze, ale także szeroko rozumiana działalność okołomuzyczna. Z powyższych informacji wyłania się obraz młodej, ale już prężnie działającej firmy, której działania nie ograniczają się do produkcji sprzętu audio, choć zapewne ta część jest dla naszych czytelników najważniejsza. A ów sprzęt to wyłącznie stylowe wzmacniacze lampowe sygnowane marką Egg-Shell i logiem odręcznie, lekko karykaturalnie narysowanej lampy.
Model PS5 jest jak dotychczas jedynym przedwzmacniaczem gramofonowym w ofercie firmy. Należy do najwyższej serii Prestige, więc oczekiwania w stosunku do jego brzmienia i wyglądu są z mojej strony szczególnie wysokie. Firma na swojej stronie internetowej informuje, że stawia na indywidualność wizualną oraz bardzo dobre walory brzmieniowe. O ile to pierwsze można z grubsza ocenić na podstawie zdjęć i filmów prezentowanych w sieci, to o jakości prezentowanego dźwięku nie można nic powiedzieć przed podłączeniem urządzenia do swojego systemu. Trzeba spróbować i wsłuchać się, co też dany model ma ciekawego do zaoferowania. Przede mną przygoda z Egg-Shellem Prestige PS5. A że trafiło na wielkiego miłośnika winylu, aż nie mogę się doczekać kiedy wreszcie otworzę pudło z przedwzmacniaczem.
Wygląd i funkcjonalność
Kiedy phono stage do mnie dotarł, postanowiłem natychmiast sprawdzić zawartość opakowania. Cóż mamy w środku? Wiadomo - przedwzmacniacz, ale co jeszcze? Na wyposażeniu PS5 znalazłem tylko instrukcję obsługi. Żadnych akcesoriów, kabli, nawet najprostszego przewodu zasilającego. Trochę szkoda, bo o ile interkonektów raczej się nie spodziewałem, to chociaż kabel zasilający warto by było dołączyć do zestawu. Rozumiem, że większość klientów i tak zakupi odpowiednią dla siebie sieciówkę, ale na tę pierwszą chwilę, gdy kupiliśmy sprzęt i szybko chcemy go podłączyć do systemu, nawet taki najprostszy przewód zasilający byłby miłym dodatkiem. Co ciekawe, zaglądając do instrukcji dowiedziałem się, że zawartość opakowania może się różnić nie tylko w zależności od modelu, ale nawet w poszczególnych egzemplarzach zawierających ten sam model urządzenia. Dodatkowe akcesoria które mogą, choć wcale nie muszą znaleźć się w zestawie to właśnie kabel zasilający, dodatkowe lampy, zapasowe bezpieczniki oraz rękawiczka. Jakie są warunki otrzymania tych ekstra przedmiotów? Nie wiem, tego już w instrukcji nie napisano. Sama broszura jest co prawda jedynie wydrukiem z komputera, ale zawartość merytoryczna jest na odpowiednim poziomie. Co to oznacza? Otóż mamy tu parametry techniczne urządzenia, sposób jego podłączenia do systemu, zalecenia odnośnie pierwszego uruchomienia oraz, co chyba najważniejsze, opis wymiany lamp elektronowych - ECC81 i ECC83 firmy Electro-Harmonix.
Czas przejść do clou programu, czyli do samego przedwzmacniacza, którego wygląd jest na tyle charakterystyczny, że nie sposób go pomylić z innymi tego typu urządzeniami. Wszystko przez obudowę typu Woodwind, która jest autorskim projektem Encore Seven. Kształtem nawiązuje według mnie do stylistyki audio lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku, co może się podobać, ale niekoniecznie wszystkim. Przyznam się szczerze, że w pierwszej chwili trudno było mi się przyzwyczaić do tego typu wzornictwa, ale moja małżonka się nim zachwyciła, więc w niektórych przypadkach, gdzie tak zwany WAF (Wife Acceptance Factor) odgrywa szczególną rolę przy wyborze, może stać się on dodatkowym argumentem przy zakupie sprzętu.
Ogólnie rzecz biorąc, samo urządzenie jest dosyć ciężkie i ma rozmiary niewielkiego wzmacniacza lampowego. Przednia część to szklana tafla na której widnieje logo firmy, napis "Valve Prestige" oraz czerwona dioda informująca o włączeniu urządzenia do prądu. Za szkłem widać ustawione klasycznie, czyli pionowo, lampy elektronowe w liczbie pięciu. Środek jest wykończony na wysoki połysk. Świecące w trakcie pracy lampy odbijają się w tych powierzchniach, co, muszę przyznać, przy wieczornych odsłuchach przykuwa wzrok. Boki są wykonane z płyty MDF, a w testowanym egzemplarzu cała zewnętrzna obudowa była pomalowana na biało. Co ciekawe, górna pokrywa jest zdejmowalna, co według producenta ma uwydatnić piękno lampowej konstrukcji, ale przyznam, że wolałem, gdy była na swoim miejscu ze względów praktycznych - wtedy do środka nie dostaje się kurz i możemy dłużej cieszyć się klarownie czystymi powierzchniami, na których każda drobinka kurzu jest momentalnie widoczna. Całość stoi na dosyć wysokich, wąskich nóżkach.
Tylna ścianka przy dolej krawędzi posiada niezbędne przyłącza. Od lewej strony jest to gniazdo bezpiecznika, wyłącznik sieciowy, gniazdo IEC do podłączenia kabla zasilającego oraz dwie pary gniazd RCA - wyjściowe i wejściowe. Na prawym skraju mamy gniazdo do zamocowania uziemienia. Jest to najprawdopodobniej takie gniazdo, jak stosuje się w kolumnach do podłączenia kabli głośnikowych, dzięki czemu bez problemu zamocujemy tu zarówno goły przewód uziemienia, jak i widełki czy wtyk bananowy.
Pisząc o zewnętrznych walorach Prestige PS5 warto wspomnieć, że producent oferuje szeroki wachlarz możliwości wykonania jedynej, niepowtarzalnej wersji pod dyktando klienta. Wybór obejmuje zarówno kolor obudowy, jak i kształt otworów wentylacyjnych w górnej pokrywie. Na dodatek można sobie zażyczyć na tejże pokrywie dowolną monochromatyczną grafikę, a na szklanym, przednim panelu może widnieć dowolne zdjęcie. Nie da się ukryć, że dzięki tym zabiegom możemy zamówić sprzęt, który naprawdę będzie ekskluzywny, zwłaszcza, że jakość jego wykonania stoi na naprawdę bardzo wysokim poziomie. Podbudowany tą konkluzją zabrałem się do połączenia przedwzmacniacza do swojego systemu. Czas na rozgrzanie lamp i pierwsze odsłuchy.
Brzmienie
Oczywiście z tymi pierwszymi odsłuchami to nie tak hop-siup. O ile sprzęt tranzystorowy może osiągnąć pełnie swoich możliwości już po kilkunastu minutach, to w przypadku konstrukcji lampowych może to trwać nawet kilkadziesiąt minut, o czym zresztą producent informuje nas w załączonej instrukcji. Do tego jeszcze należy doliczyć czas wygrzania nowego urządzenia, bo takie przyszło do testów, a ja osobiście uważam, że każdy, nawet używany element toru audio powinien mieć zapewniony czas na zgranie się z resztą. Na pierwszy ogień podłączyłem przedwzmacniacz do swojego głośnikowego systemu, którego początek jest taki sam, jak w systemie słuchawkowym - źródłem jest gramofon AVID Ingenium z wkładką Nagaoka MP-110. Dalej sygnał poprzez pre gramofonowe płynął do Audiolaba 8200A napędzającego kolumny Pylon Audio Sapphire 31. Taki zestaw przez dwa dni grał sobie w tle, a ja starałem się robić cokolwiek innego, niż słuchanie muzyki. Ale przyznam szczerze, było ciężko...
Usiadłem w końcu na kanapie z książką i zapuszczając "Oxygene" Jarre'a chciałem się skupić na lekturze. Ale cóż z tego, że historia ciekawa, skoro oczy co rusz biegły w stronę Egg-Shella, a uszy kazały słuchać tego, co ma do zaprezentowania nowy element systemu. Hmm... Płyta przecież znana mi od dziesiątek lat, a jednak sposób jej prezentacji przez preamp Encore Seven odbiegał od tego, co słyszałem do tej pory. Po pierwsze - stereofonia. To słychać praktycznie od pierwszych chwil obcowania z wygrzanym piecykiem. Scena maluje się trójwymiarową paletą dźwięków, zachwycając głębią. Książka poszła w kąt, a ja siedziałem zasłuchany. A skoro Jarre tak się polubił z lampowym Egg-Shellem to z rozpędu włączyłem jeszcze "Equinoxe", której odsłuch tylko potwierdził wcześniejsze doznania. Stara, analogowa muzyka elektroniczna z lat siedemdziesiątych potrzebuje właśnie takiego muzykalnego, przestrzennego przekazu. Tutaj liczą się emocje, duchowa podróż poprzez bezmiar syntetycznych dźwięków i właśnie lampowiec ze stajni Encore Seven stanął na wysokości zadania i pokazał prawdę o tej muzyce. Wtedy pomyślałem sobie, że warto by posłuchać "In No Sense? Nonsense!" Art Of Noise. Znacie ten zespół? To już lata osiemdziesiąte, a kapela tworzyła kolaże muzyczne wykorzystując fragmenty (dziś mówi się raczej sample) innych utworów oraz dźwięków pozamuzycznych. Egg-Shell fajnie wpasował się w tę konwencję, ukazując oprócz wspomnianej wcześniej stereofonii bardzo dobrą separację dźwięków. Muzyka brzmiała sprężyście, naturalnie i, co zauważyłem dopiero przy tej płycie, każdy akord, każdy dźwięk był doskonale wykończony, miał swoje naturalne wybrzmienie.
Najwyższy czas na przesiadkę na słuchawki. Audiolaba z Sapphire'ami zastąpił Edgar SH-1 z nausznikami Ultrasone PROLine 2500. Dla wyczucia różnicy odsłuchu wrzuciłem sobie jeszcze raz Art of Noise, co tylko utwierdziło mnie we wcześniejszych wrażeniach odsłuchowych, po czym puściłem "Sounds of the Universe" Depeche Mode. I tu spotkało mnie niemiłe zaskoczenie. Nie wiem czemu, ale muzyka straciła całą swoją sprężystość i wigor. W pewnym momencie zacząłem przyglądać się gramofonowi, czy coś się nie stało z obrotami, bo muzyka wręcz snuła mi się po czaszce. Czyżby szybsza, bardziej dynamiczna muzyka wykraczała poza możliwości lampowego piecyka? Zaraz to sprawdzimy - na talerzu wylądował "Triodante" Armii, czyli klasyka polskiego punku. Gitarowa ściana dźwięków i głos Budzyńskiego. I wróciła dynamika, dźwięki znów się poukładały, a całość zagrała z odpowiednim wykopem. "Brawo ja" - lampami mrugnął do mnie polski preamp. "Brawo Ty" - pomyślałem.
Na koniec odsłuchów zostawiłem sobie płytę, której do tej pory nie dało się słuchać i to nie z powodu muzyki, tylko przez marne nagranie. To "Eternal Movement" polskiej grupy Tides From Nebula. Ile razy próbowałem posłuchać tego krążka, na przeróżnym sprzęcie, tyle razy kończyło się to na zgrzytaniu zębami i złości, jak można tak spartolić nagranie takiej fajnej muzyki. Tak więc rozumiecie, moi drodzy, że jeśli Egg-Shell jakimś cudem uratuje tą płytę, to będę mu wdzięczny do końca życia. I chyba będę, ponieważ mimo, że jednak słychać było pewne niedoróbki, to jednak muzykalne, lampowe podejście PS5 potrafiło zamaskować niedociągnięcia i wydobyć muzykę z tych źle poskładanych dźwięków.
Tak się rozpisałem o brzmieniu poszczególnych płyt, że z tego wszystkiego nie wspomniałem jeszcze ani słowem o takich szczegółach, jak pasmo przenoszenia. Bas, mimo, że jest ładnie zarysowany, nie schodzi na samo dno piekieł. Podany jest z lekkim zaokrągleniem, przy czym wyczuwalne jest jego zróżnicowanie i koherentność z całością przekazu. Średnie tony lekko wysuwają się na pierwszy plan, lecz nie na tyle, aby raziło to słuchacza. Pasmo dopełniają ciekawe, dźwięcznie wybrzmiewające wysokie tony. Egg-Shell Prestige PS5 to muzykalny gracz potrafiący wydobyć to, co najlepsze, nawet z niezbyt dobrze nagranych płyt. Zapewniam, że jeśli zdecydujecie się na odsłuch, polski piecyk odwdzięczy się pięknie podaną, muzyczną opowieścią.
Budowa i parametry
Egg-Shell Prestige PS5 to lampowy przedwzmacniacz gramofonowy o korekcji RIAA przeznaczony dla wkładek MM. Zastosowano w nim cztery lampy ECC83 i jedną ECC81. Producent stosuje tutaj lampy Electro-Harmonixa i JJ-a, takie również podaje na swojej stronie internetowej jako najlepsze do tego urządzenia. Poza tym informacje na temat opisywanego modelu ograniczają się do podstawowych danych technicznych i zapewnienia o dobrej dynamice i szczegółowości brzmienia. Pasmo przenoszenia zaczyna się przy 30 Hz i sięga 20 kHz. Podawana jest też pojemność wejściowa - 300 pF oraz impedancja wejściowa - 47 kΩ. Z przodu mamy tylko diodę sygnalizującą aktywność urządzenia, natomiast z tyłu znajdziemy podstawowe przyłącza - gniazdo zasilające, wejście i wyjście RCA oraz zacisk uziemiający w formie pojedynczego terminala głośnikowego. Największą bolączką urządzenia jest brak jakichkolwiek możliwości dopasowania parametrów pracy do konkretnej wkładki. Większość przedwzmacniaczy gramofonowych, a już na pewno w tej cenie, jest w stanie obsłużyć zarówno wkładki MM, jak i MC o bardzo zróżnicowanej konstrukcji. Wystarczy wymienić tu chociażby testowany przez nas preamp 1ARC Arrow z trzema pozycjami typu wkładki i płynną regulacją wzmocnienia, a także nieporównywalnie tańszy model iFi Audio iPhono Micro z całą paletą hebelków. Wybierając Egg-Shella musimy więc upewnić się, że będzie on poprawnie współpracował z naszą wkładką, a jeśli zechcemy wymienić ją na lepszą, będziemy ograniczeni parametrami przedwzmacniacza. Z drugiej jednak strony, duże, lampowe preampy gramofonowe kosztują więcej, niż PS5. Pomijając małe pudełka Pro-Jecta czy Vincenta z jedną lampką, ceny porządnych, wypasionych phono VTL-a czy Cary Audio zaczynają się w okolicach 11-12 tysięcy złotych. Egg-Shell jest praktycznie o połowę tańszy, a wcale nie brzydszy czy gorzej wykonany.
Konfiguracja
AVID Ingenium z wkładką Nagaoka MP-110, wzmacniacz Audiolab 8200A, kolumny Pylon Audio Sapphire 31. W systemie słuchawkowym wzmacniacz słuchawkowy Edgar SH-1 i słuchawki Ultrasone PROLine 2500. Wszystko połączone kablami Techlink WiresXS.
Werdykt
Egg-Shell Prestige PS5 tuż po wyjęciu z pudełka raczej mnie nie zachwycił. Cóż, są różne gusta i akurat stylistyka obudowy Woodwind nie wpasowała się w moje poczucie estetyki. Niemniej trzeba przyznać, że jakość wykonania stoi na bardzo wysokim poziomie a możliwości personalizacji urządzenia mogą dać wielką frajdę osobom, które pragną posiadać rzeczy niepowtarzalne i wyjątkowe. Zupełnie inaczej było z brzmieniem testowanego przedwzmacniacza. Zachwyciłem się nim praktycznie do pierwszej przesłuchanej płyty. Ten dźwięk czaruje stereofonią i muzykalnością przekazu. Czas spędzony z Prestige PS5 zaliczam do bardzo udanych. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy.
Dane techniczne
Korekcja: RIAA
Obsługiwane wkładki: MM
Pasmo przenoszenia: 30 Hz - 20 kHz
Pojemność wejściowa: 200 pF
Impedancja wejściowa: 47 kΩ
Cena: 6699 zł
Sprzęt do testu udostępniła firma Encore Seven.
Zdjęcia: Małgorzata Karasińska, StereoLife.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Nagroda
Komentarze