Sonus Faber Principia 3
- Kategoria: Kolumny i głośniki
- Tomasz Karasiński
Do włoskiego sprzętu prawie zawsze podchodzę z ukształtowanym podczas wcześniejszych doświadczeń optymizmem. W ciągu kilkunastu lat pracy trochę się tego towaru nasłuchałem i mogę powiedzieć, że 9 na 10 urządzeń pochodzących z Italii pozostawiało po sobie bardzo pozytywne wrażenia. Włoski sprzęt nie zawsze musi być najlepszy na świecie, zwykle nie jest nastawiony na udowodnienie słuchaczowi swojej wyższości nad konkurencją, za to prawie zawsze możemy liczyć na trzy rzeczy - piękny wygląd, naturalne brzmienie i wysoką jakość wykonania. Czasy, kiedy włoskie urządzenia kojarzyły nam się z czymś lekko tandetnym i awaryjnym, już dawno minęły. Marki takie, jak Unison Research, Pathos, Opera, Albedo, Audia, Diapason, Audel czy Goldnote to absolutny, światowy top. Jednak gdybyśmy mieli wybrać jedną firmę reprezentującą włoski styl i dźwięk, wybór byłby prosty - Sonus Faber. Kolumny tej marki goszczą w wielu audiofilskich systemach, ale nie tylko - można je spotkać także w ekskluzywnych restauracjach i hotelach, a nawet muzeach sztuki nowoczesnej. Włosi nie mają już nic do udowodnienia, a obecnie koncentrują się na projektowaniu luksusowych, stylowych słuchawek i lifestyle'owych zestawów typu all-in-one.
W segmencie hi-fi i hi-end prawie wszystko zostało już powiedziane. Dla zamożnych melomanów przewidziane są topowe modele Aida, Lilium, Il Cremonese, Amati Futura, Guarneri Evolution, Stradivari i Elipsa. Nie mniej poważnie prezentują się zestawy z serii Olympica, a dla zwolenników bardziej nowoczesnego wzornictwa i niższych cen przewidziano serię Venere. Niedawno firma wprowadziła jeszcze tańszą serię Chameleon - głośniki z wymiennymi panelami bocznymi dostępnymi w różnych kolorach. To na pewno ciekawy pomysł dzięki któremu kolumny Sonusa mają szansę trafić nawet do klientów, którzy zupełnie nie znają się na sprzęcie, ale cenią sobie oryginalne wzornictwo i indywidualność. Chameleony na żywo prezentują się rewelacyjnie, ale mimo, że w momencie premiery były to praktycznie najtańsze kolumny ze stajni Sonusa, niektórzy audiofile uznali, że są... Za drogie. A mówiąc jeszcze dokładniej, obawiali się, że zapłacą głównie za te kolorowe panele, a nie za to, co interesuje ich najbardziej - brzmienie. Włosi poszli więc po rozum do głowy i stworzyli serię Principia - kolumny bardzo podobne, ale dostępne tylko w czarnym wykończeniu, wyposażone w trochę inne głośniki i - co najważniejsze - jeszcze tańsze. I to jest oferta, którą warto rozważyć.
Szczerze mówiąc, w momencie rynkowej premiery nowej serii byłem pełen obaw. Wielu melomanów i fanów włoskiej firmy pewnie z gruntu uzna, że wprowadzając budżetowe głośniki Sonus Faber rozmienia się na drobne, odcina kupony od swojej popularności i tak dalej. Ale kiedy ujrzałem pierwsze zdjęcia i materiały prasowe, pozytywne emocje wzięły górę. W końcu każda, nawet bardzo uznana firma od czasu do czasu może wypuścić na rynek serię produktów, która z założenia ma trafić "pod strzechy", a dla wielu konstruktorów stworzenie dobrych głośników za rozsądne pieniądze jest zadaniem nie do przejścia. I chyba tutaj pojawiła się największa zagadka. Czy włoscy inżynierowie zdołają utrzymać zadowalającą jakość brzmienia kiedy do dyspozycji będą mieli budżet dziesięciokrotnie mniejszy niż zwykle? Czy Sonusy za kilka, a nie kilkadziesiąt tysięcy złotych będą w stanie nawiązać walkę z konkurencją dysponującą ogromnym doświadczeniem w projektowaniu budżetowych kolumn? Zaraz się przekonamy.
Wygląd i funkcjonalność
Za test budżetowych Sonusów wziąłem się poniekąd z ciekawości, ale także z wrodzonej przekory. Kiedy włoska firma zapowiedziała wprowadzenie serii Principia na rynek, w komentarzach w sieci zawrzało. Posiadacze hi-endowych kolumn tej marki podnieśli lament, że tak jednoznacznie hi-endowe logo nigdy nie powinno wylądować na głośnikach, które można kupić za 2398 zł. Osobiście tego typu komentarze nigdy do mnie nie trafiały, bo gdybym miał w domu Aidy albo chociaż Olympiki III, w ogóle nie interesowałoby mnie to, czy producent wypuści serię głośników za jedną dziesiątą czy jedną trzydziestą tej ceny. Gdyby były identyczne, mógłbym się poczuć oszukany, ale wiadomo, że nie są. Tak samo nie wiem co jest złego w tym, że producent hi-endowych kolumn czy wzmacniaczy wprowadza do oferty fajne słuchawki lub głośniki bezprzewodowe. Zanim jednak zabrałem Principie 3 na odsłuchy, zaoferowałem możliwość ich opisania dwóm innym recenzentom, każdemu z nich oferując również alternatywną propozycję. Obaj wybrali "drugą opcję" obawiając się wyniku testu. Coś na zasadzie "jeżeli głośniki wypadną słabo, to wszyscy się na mnie obrażą, a jeśli zagrają dobrze, to nikt mi nie uwierzy". Ponieważ ja tego dylematu nie mam, osobiście zabrałem Principie 3 do naszej sali odsłuchowej i... Zdziwicie się, jaki był finał tej historii.
Wrażenia z unboxingu - znakomite. Włosi chyba zapomnieli, że ich zadaniem było stworzenie naprawdę tanich głośników. Opakowanie i wygląd zewnętrzny Principii 3 budzi skojarzenia z zestawami z wyższego przedziału cenowego. Bądźmy szczerzy - konstruktorzy musieli pójść na pewne ustępstwa, w związku z czym w Principiach nie znajdziemy ani naturalnego drewna ani nawet prawdziwej okleiny, ale sprytne wykorzystanie dostępnych materiałów pozwoliło uzyskać efekt lepszy, niż można się było spodziewać. Kształt testowanych monitorów to praktycznie wierna kopia Chameleonów. Czarna okleina imitująca fakturę metalu naprawdę nie jest brzydka i, co więcej, została idealnie położona. Efekt dopełniają połyskujące kołnierze głośników i bardzo ciekawy bass-refleks umieszczony w podstawie obudowy. Sam tunel jest okrągły, ale od spodu kolumny mają coś w rodzaju kołnierza w kształcie litery "U", z wylotem z przodu. Cała "podkowa" jest dodatkowo podklejona miękkim materiałem, co sprawia, że Principie 3 możemy od razu postawić na biurku, komodzie lub porządnych stendach. Taki tunel wentylacyjny pozwala nam na dużą dowolność w ustawieniu monitorów, a poza walorami praktycznymi, poprawia także efekt wizualny.
Rezultat jest taki, że Principie 3 to kolumny, które wszędzie wyglądają świetnie i którym autentycznie nie da się zrobić brzydkiego zdjęcia. Próbowaliśmy i nijak nie szło. Nawet telefonem, w kiepskim świetle, z przodu, z boku, od tyłu... No po prostu nie ma takiego kadru i nie ma takiego otoczenia, które sprawiłoby, że budżetowe Sonusy będą wyglądały źle. Jeśli mi nie wierzycie, spróbujcie, ale ostrzegam - łatwo nie będzie. Monitory w cenie do 3000-4000 zł za parę, które robiłyby taki szał pod względem wzornictwa, można policzyć na palcach jednej ręki. Tutaj włoska firma tradycyjnie nie zawiodła, a nawet więcej - osiągnęła 300% tego, czego się spodziewałem. Jeżeli prześledzicie ofertę rozmaitych sklepów ze sprzętem, szybko zorientujecie się, że za podobne pieniądze nie ma co liczyć na ekstrawaganckie wzornictwo. Praktycznie 90% monitorów w tej cenie to zwykłe, kanciaste pudełka wykończone drewnopodobną okleiną, z dwoma głośnikami i brzydką dziurą na przedniej lub tylnej ściance. Zestawy wyłamujące się z tego schematu są rzadkością, dopiero od kwoty 4000-5000 zł za parę coś się zaczyna dziać - pojawiają się głośniki koncentryczne, linie transmisyjne i zakrzywione obudowy. Tymczasem Principie 3 kosztują 2998 zł, a wyglądają... Wyglądają jakby im się chciało - to chyba najlepsza diagnoza. Może to trochę powierzchowne, ale w porównaniu z wieloma konkurencyjnymi monitorami wydają się po prostu droższe.
Minusy? Po pierwsze, sztuczna okleina imitująca fakturę metalu może się niektórym źle kojarzyć. Przy tej cenie naturalny fornir nie mógł zmieścić się w budżecie, a zresztą nie jestem do końca przekonany czy w takiej wersji włoskie monitory wyglądałyby dobrze. Po drugie - kolumn nie wyprodukowano we Włoszech, lecz w Chinach. Gdyby było inaczej, pewnie rzeczywiście kosztowałyby dwa razy tyle, więc ostatecznie nikt nie powinien z tego powodu płakać. Zresztą Principia jest już którąś z kolei serią Sonusa produkowaną w Chinach - według moich informacji powstają tam już modele z serii Chameleon i Venere, więc jeżeli ktoś chciał z tego powodu podnosić lament, to trochę się spóźnił. Po stronie plusów należy natomiast zapisać świetne wzornictwo, sprytne rozwiązanie z bass-refleksem, obudowy o nieregularnych kształtach, magnetycznie mocowane maskownice, ogólną jakość wykonania i opakowania, prestiż marki oraz przystępną cenę. Jak dla mnie, plusy mają tutaj sporą przewagę, ale do rozstrzygnięcia została nam najważniejsza kwestia - brzmienie.
Brzmienie
Spodziewacie się, że Principie 3 to w istocie dość przeciętne głośniki w efektownym wdzianku przyozdobionym logiem luksusowej marki? Ja też się tego obawiałem, podobnie jak dwóch moich redakcyjnych kolegów, którzy od razu wzięli do testu inne urządzenia. Żeby było ciekawiej, jeden z nich ostatni kontakt z Sonusami zaliczył chyba kilka ładnych lat temu, natomiast drugi jeszcze niedawno zachwalał mi głośniki z budżetowej serii Toy, a w Principie jakoś nie wierzył. Ja natomiast miałem w pamięci test słuchawek Pryma, które wyglądają jak milion dolarów, ale brzmieniowo trochę odstają od konkurencyjnych nauszników przeznaczonych dla audiofilów. Wyobraźcie sobie więc moją radość, kiedy podczas pierwszej sesji odsłuchowej okazało się, że Principie 3 to bardzo, bardzo udane głośniki. Nie dość, że grają świetnie, to jeszcze potrafią tchnąć w muzykę energię i zaprezentować charakter, jakiego po zestawach tej marki się nie spodziewałem. Zanim rozwinę temat, proszę więc o odrobinę zaufania. Nawet kiedy opowiedziałem kilku znajomym o swoich wrażeniach z odsłuchu, niektórzy jakoś tak nie wierzyli twierdząc, że Principie 3 są zbyt ładne, aby jeszcze dobrze grały. Ale jeżeli wychodzicie z takiego założenia, możecie przegapić niezłą kumulację.
O tym, że budżetowe monitory Sonusa grają dobrze, byłem przekonany już po kilkunastu sekundach odsłuchu. Niektórzy pewnie pomyślą, że to zbyt krótko aby cokolwiek usłyszeć, ale prawda jest taka, że dokładnie tyle potrzeba mi na wstępną decyzję, bez zagłębiania się w detale. Jeżeli lubicie dobre wino, na pewno też nie potrzebujecie więcej niż kilkanaście sekund aby stwierdzić czy macie do czynienia z dobrym trunkiem czy tanią podróbą z nutami siarki, drożdży i starego kalosza. Principia 3 to może jeszcze nie hi-endowe wino z dobrego rocznika, ale taniochą również nie zalatuje, a jeśli już, to w bardzo małym stopniu. Brzmienie od początku było dynamiczne, mocne i dość odważne, ale również dobrze zrównoważone i przyjemnie świeże. Jeżeli spodziewaliście się dźwiękowego odpowiednika flaków z olejem, to zupełnie nie ta bajka. Włoscy konstruktorzy istotnie przyzwyczaili nas do brzmienia kulturalnego, ciepłego i muzykalnego, ale opisywane monitory zerwały z tą tradycją w dość brutalny sposób. Nie mają w sobie prawie nic z typowej dla tego producenta organicznej, papierowej barwy, która w niektórych sytuacjach może przyczyniać się nawet do subiektywnego spowolnienia rytmu. Oj, nie... Tutaj muzyka nie sączy się z głośników, ale ładuje bez większych zahamowań. Jak na zestawy za te pieniądze, Principie 3 grają bardzo bezpośrednio, żywo i rozrywkowo, a przy tym nie można powiedzieć żeby jakieś istotne składniki przekazu ginęły im w całej tej zabawie.
Szczególnie dobrze konstruktorzy poradzili sobie ze strojeniem niskich tonów. Uzyskanie głębokiego i zwartego basu z głośników tej wielkości nie jest prostym zadaniem nawet, gdy można na to przeznaczyć znacznie większe środki. Szczerze mówiąc, nawet niektóre monitory w cenie do dziesięciu tysięcy złotych mają z tym problemy. Gdybyśmy rozpatrywali sprawę tylko przez pryzmat ceny, w przypadku testowanych monitorów należałoby się cieszyć, że w ogóle mamy jakiś bas, a obawy dodatkowo podsycał nietypowo ukształtowany wylot bass-refleksu. Okazało się jednak, że to nie tylko zabieg estetyczny, ale również - a może przede wszystkim - akustyczny. Żeby nie było wątpliwości, Principie 3 nie schodzą w obszary zarezerwowane dla dużych subwooferów, ale gęsty, mięsisty mid-bass znakomicie maskuje ewentualne braki najniższych częstotliwości. Inna sprawa, że podczas słuchania zupełnie nie czujemy aby budżetowe Sonusy z czymś się nie wyrabiały. Średni zakres niskich tonów nie jest sztucznie podbity, więc nie dominuje nad całością przekazu. Brzmienie jest po prostu pełne i ładnie wypełnione, a że podłogówki pewnie pokazałyby więcej? Pewnie tak, ale tutaj bas jest tak sprytnie zestrojony, że można spokojnie słuchać muzyki bez zastanawiania się nad tym ile oszczędności możemy jeszcze przeznaczyć na jak najszybszy zakup aktywnego subwoofera.
Na przeciwległym skraju pasma również wiele się dzieje. Po kolumnach tej marki spodziewałem się raczej łagodnej, płynnej góry i do pewnego stopnia tak właśnie było, choć i tutaj brzmienie okazało się ciut odważniejsze, niż można było przypuszczać. Miękka kopułka potrafi zagrać kulturalnie, ale też nie ma co liczyć na to, że wygładzi każdą ostrą krawędź i każdy ostrzejszy fragment nagrania. Ale, ale... Najbardziej od typowego dla Sonusa charakteru brzmienia odbiega zakres średnich tonów. Spójność, plastyczność, przyjemne ocieplenie? Oj, to nie tu! Principie 3 pokazały tu prawdziwie rockowy pazur, którego spodziewałbym się raczej po głośnikach Monitor Audio, Paradigma, JBL-a czy Klipscha, a nawet starszych Bowersach czy Focalach. Okazało się, że te piękne monitory mają bardzo zadziorną duszę, co szczególnie dobrze słychać właśnie w zakresie średnich tonów. Priorytetem jest tutaj szybkość i czytelność, a cechy takie, jak spójność czy plastyczność schodzą na dalszy plan. W życiu bym się tego nie spodziewał, ale cóż - życie audiofila bywa pełne niespodzianek. Osobiście lubię głośniki o tak bezpośrednim podejściu do muzyki, więc taka odmiana wcale mi nie przeszkadzała. Jedynym minusem wynikającym z tak ustawionych priorytetów jest barwa dźwięku, której w zakresie średnich tonów brakuje naturalności i nasycenia. Wiązałbym to z materiałem, z którego wykonano membranę przetwornika nisko-średniotonowego. Polipropylenowy woofer znakomicie radzi sobie z pompowaniem niskich tonów, ale wokale w jego wykonaniu brzmią trochę sucho. Niektórym gatunkom muzycznym w ogóle to nie szkodzi, ale jeśli lubicie rozkoszować się gęstymi wokalami w jazzowych i soulowych kawałkach, będziecie musieli od razu przygotować się na odsłuch droższych modeli Sonusa.
Istnieją jednak gatunki - i jest ich całkiem sporo - którym taki charakter brzmienia zdecydowanie służy. Pierwsze w kolejności są wszystkie odmiany rocka, metalu i ogólnie pojętego ciężkiego grania. Wiem, że trudno w to uwierzyć, ale Principie 3 wręcz uwielbiają takie wyczyny. Im mocniej, gęściej i szybciej, tym więcej energii z siebie wyciskają. Zupełnie jakby chciały dać nam do zrozumienia, że czym jak czym, ale taką muzyką ich nie zarżniemy. Kiedy to odkryłem, przekopałem się przez połowę swoich zasobów - z dysku poszedł między innymi Incubus, Drowning Pool, Metallica, Slayer, Tool, Korn, Dream Theater, Linkin Park, Nightwish i System Of A Down. Przez chwilę poczułem się jakbym znów miał siedemnaście lat. Jeżeli szukacie niewielkich głośników do pokoju o powierzchni kilkunastu, maksymalnie dwudziestu kilku metrów kwadratowych, a tego typu muzyka króluje na Waszej playliście, możecie nie szukać dalej - Principia 3 to idealne monitory do takich zastosowań. Niektórzy twierdzą, że do rocka i metalu potrzebne są zestawy z dużym, rozlanym basem i agresywną górą pasma, ale moim zdaniem to tak jak mówić, że wódkę najlepiej zapija się spirytusem. Dla mnie w ciężkiej muzyce szczególnie dobrze sprawdza się sprzęt grający szybko i zdecydowanie, pozwalający na wyodrębnienie instrumentów lub chociażby poszczególnych partii z całej ściany dźwięku, która często i tak jest zbyt gęsta z uwagi na sposób realizacji nagrania. Sonusy to potrafią i wydaje mi się, że w tej cenie trudno będzie znaleźć głośniki rozprawiające się z natłokiem informacji w tak bezkompromisowy sposób.
Zadziorny charakter testowanych monitorów sprawdza się nie tylko w rocku i metalu, ale także w gęstej muzyce elektronicznej, a nawet w wielkiej symfonice, choć tutaj znów wraca kwestia nieco płaskiej barwy. Jednym będzie to przeszkadzać, innym nie. Jeżeli znajdziecie się w drugiej grupie, macie bardzo dobre kolumny za śmieszne pieniądze. Jeżeli w pierwszej - szukajcie lepszych, a prawdopodobnie szybko zdacie sobie sprawę z tego, że dopiero po wyłożeniu dwukrotnie większej kwoty można zacząć wymagać aby zestawy miały wszystkie zalety Sonusów, a do tego przyjemniejszą, bardziej naturalną średnicę i parę innych zalet. Aha - na koniec jeszcze jeden plusik za przestrzeń. Tutaj Principie 3 zaprezentowały mniej więcej to samo, co w dziedzinie dynamiki i przejrzystości - duży rozmach i poziom jakościowy, który nawet delikatnie zahacza o wyższy przedział cenowy. Co ciekawe, nawet jeśli ustawicie te monitory w odległości 1,5 metra od siebie, w pobliżu ściany, a nawet trochę nierówno - nie będą robiły z tego powodu problemów. Dźwięk nie zamknie się na środku bazy, nie powinien też być stłumiony i niemrawy, jak w przypadku wielu podobnych konstrukcji. Można więc zakwalifikować Principie 3 jako monitory do trudnych warunków, tak w sensie ustawienia, jak i akustyki pomieszczenia. Aby cieszyć się ich brzmieniem, musicie tylko być pewni, że ich charakter odpowiada Waszym oczekiwaniom i pasuje do muzyki, której najczęściej słuchacie. Pomimo atrakcyjnej ceny, nie są to zestawy dla każdego. Ale jeśli trafią w Wasz gust, macie szansę zrobić bardzo, bardzo dobry interes.
Budowa i parametry
Sonus Faber Principia 3 to dwudrożny monitor w obudowie wentylowanej, z tunelem rezonansowym umieszczonym w podstawie obudowy i dmuchającym do przodu dzięki sprytnej podstawie w kształcie litery "U". Konstrukcja wykorzystuje dwa przetworniki własnego projektu - 29-mm miękką kopułkę i 18-cm woofer z polipropylenową membraną i koszem określanym przez producenta jako Free Compression Basket. Częstotliwość podziału ustalono na 2500 Hz. Przy czteroomowej impedancji minimalnej i 88-dB skuteczności, Principie 3 powinny być raczej łatwym obciążeniem dla wzmacniaczy, choć zalecana przez Sonusa moc zawiera się w przedziale 50-200 W. Czy ja wiem? Nie zdziwiłbym się gdyby włoskie monitory zagrały dobrze nawet z 20-watową lampą, ale jeżeli chcecie, możecie potraktować wskazówki producenta dosłownie i nie schodzić poniżej 50 W. Pasmo przenoszenia testowanego modelu zaczyna się przy 45 Hz i kończy na 25 kHz. Możliwe, że tak jest, nie wiadomo tylko z jakim spadkiem wartości te były mierzone. Plusy przeniesienia bass-refleksu na dół są widoczne również z tyłu - mamy tu tylko eleganckie, podwójne terminale wmontowane w plastikowy profil z oznaczeniami modelu. Może to żadna ekstrawagancja, ale gniazda wyglądają ładnie, a fani eksperymentów będą mogli nawet spróbować bi-wiringu i bi-ampingu, ewentualnie wymienić fabryczne zworki na coś bardziej audiofilskiego. Do wnętrza obudów nie dostaniemy się z prostego powodu - kołnierze głośników zamaskowano ozdobnymi pierścieniami, które prawdopodobnie zostały wklejone. Wyglądają świetnie, ale dla świętego spokoju lepiej nie doprowadzać wzmacniacza do granic możliwości.
Konfiguracja
Audiolab 8300A, T+A Music Player Balanced, T+A Power Plant Balanced, Cardas Parsec, Enerr Tablette 6S, Enerr Symbol Hybrid, Solid Tech Radius Duo 3.
Werdykt
Principia 3 to podwójne, pozytywne zaskoczenie. Nie dość, że grają dobrze, to jeszcze szybko, odważnie i z pazurem, jakiego po kolumnach tej marki się nie spodziewałem. Ich zadziorny charakter znakomicie sprawdza się w rocku, metalu, gęstej elektronice i wszelkiego rodzaju ciężkich brzmieniach, ale nie tylko - zalety takiego podejścia do muzyki można docenić w każdym materiale wymagającym szybkich reakcji i nadążania za akcją. Co więcej, włoskie monitory nie wymagają od użytkownika ani przestawiania mebli ani szlifowania kąta dogięcia z dokładnością do pół stopnia. Oczywiście najlepiej zagrają na dopasowanych podstawkach, ale dzięki sprytnej konstrukcji poradzą sobie nawet na komodzie czy meblościance. Jedno jest pewne - w każdym wnętrzu będą wyglądały świetnie. Ich największe minusy to wyczuwalnie "polipropylenowa" barwa, trochę nierówne pasmo i... Charakter, który nie każdemu musi się podobać. Jeżeli lubicie spokojniejsze, ciepłe granie, macie dwa wyjścia - poszukać w tej cenie zestawów, które tak właśnie grają, albo dopłacić kilka lub kilkanaście tysięcy i wybrać droższe Sonusy. Jeżeli natomiast spodoba Wam się takie podejście do muzyki albo po prostu weźmiecie Principie 3 z ich wieloma zaletami i kilkoma drobnymi minusami, zaoszczędzicie kupę forsy.
Dane techniczne
Rodzaj kolumn: podstawkowe, dwudrożne
Efektywność: 88 dB
Impedancja: 4 omy
Częstotliwość podziału: 2500 Hz
Zalecana moc wzmacniacza: 50-200 W
Wymiary (W/S/G): 33,5/19,7/29,2 cm
Masa: 6,1 kg (sztuka)
Cena: 2998 zł (para)
Sprzęt do testu udostępniła firma Horn Distribution.
Zdjęcia: Marcin Jaworski, StereoLife.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Nagroda
-
-
stereolife
A to by trzeba było mieć jedne i drugie i przeprowadzić bezpośrednie porównanie. Audiovectory mamy i wciąż można się z nimi zapoznać w naszej sali odsłuchowej, natomiast dystrybutor marki Bowers & Wilkins nie jest zainteresowany testami i wysyła nam tylko informacje o nowościach. Jeżeli więc chce się Pan przekonać jak wypadłoby takie porównanie, pozostaje na własną rękę wypożyczyć oba modele i urządzić taką konfrontację.
0 Lubię
Komentarze (2)