Riva Arena
- Kategoria: Kolumny i głośniki
- Tomasz Karasiński
Riva Audio to kolejna nazwa, która przeciętnemu zjadaczowi nie mówi zupełnie nic. Jeżeli powiemy, że firma specjalizuje się w produkcji głośników bezprzewodowych, wielu melomanów wyobrazi sobie nabierający rozpędu startup założony przez kilku młodych ludzi, którzy fundusze na zbudowanie pierwszych produktów zebrali za pośrednictwem jednego z portali crowdfundingowych. Nic bardziej mylnego. Markę powołał do życia Rikki Farr - profesjonalista, który współpracował z takimi sławami, jak Led Zeppelin, Jimi Hendrix, Rod Stewart, Tom Petty, Bob Marley, Miles Davis, The Who, RUSH czy Guns N' Roses. Był odpowiedzialny za nagłośnienie na koncertach największych gwiazd światowego formatu, a za jedno ze swoich największych osiągnięć uważa przygotowanie wizyty papieża Jana Pawła II w Irlandii w 1979 roku, kiedy to jego przemówienia wysłuchało ponad milion wiernych. Dlaczego człowiek z takimi kwalifikacjami zajął się głośnikami bezprzewodowymi? Jak przeczytamy na oficjalnej stronie marki Riva Audio, chodziło o stworzenie innowacyjnych urządzeń opartych na wielu opatentowanych rozwiązaniach. Faktycznie, firma ładuje do swoich produktów mnóstwo ciekawych technologii, ale modele z serii WAND na pierwszy rzut oka niczym specjalnym się nie wyróżniają. Czy mają w sobie coś, co może do zakupu, nawet pomimo kompletnie nieznanego loga?
Z samą marką zetknąłem się po raz pierwszy podczas przeglądania nowości zaprezentowanych na wystawie CES 2016. Pokazano wtedy głośnik o nazwie Turbo X. Zarówno jego nazwa, jak i parametry sugerowały, że stworzono go w celu maksymalnego irytowania sąsiadów za jak najmniejsze pieniądze. Urządzenie pracowało nawet ponad 26 godzin na jednym ładowaniu, a dzięki wzmacniaczowi o mocy 45 W w trybie Turbo EQ osiągało natężenie dźwięku na poziomie 100 dB. Można było dokupić do niego elegancki pokrowiec i rozkręcić imprezę tam, gdzie nie mogły dojechać służby porządkowe. Pomysł wydawał się niezły, ale już rok później firma wprowadziła na rynek serię WAND (Wireless Audio Network Design) zaprojektowaną raczej pod kątem odtwarzania muzyki w domu. Na bazie modeli oferujących łączność Bluetooth stworzono dwa głośniki sieciowe zapewniające prostą instalację, łatwe sterowanie i swobodę odtwarzania dźwięku w dowolnej przestrzeni, z dowolnego źródła sieciowego lub online. Mniejszy model o nazwie Arena to bezpośredni rywal dla takich konstrukcji, jak Sonos Play:1, Denon HEOS 1, Bang & Olufsen Beoplay M3, Harman Kardon Omni 10+ i Yamaha MusicCast 20. Ciekawostką jest możliwość dokupienia do niego opcjonalnego akumulatora. Festival to znacznie większy zestaw głośnikowy o typowo domowym przeznaczeniu. Na bazie obu modeli można zbudować system multiroom, co brzmi bardzo zachęcająco, ale znów pojawia się pytanie gdzie są innowacje, o których pisze producent? Bo tego typu głośniki funkcjonują na rynku od kilku dobrych lat. Okazuje się jednak, że Arena ma co najmniej jednego asa w rękawie. Co to takiego?
Wygląd i funkcjonalność
Aby mieć pełniejszy obraz sytuacji, jeszcze przed rozpakowaniem dostarczonego do testu głośnika, zagłębiłem się w dostępne na jego temat informacje. Producent twierdzi, że dzięki zastosowaniu opatentowanej technologii Trillium, głośnik ma być idealną propozycją dla entuzjastów muzyki, którzy oczekują maksymalnie naturalnego brzmienia. I tu zaczyna robić się ciekawie, bo za futurystycznie brzmiącą nazwą kryje się system polegający de facto na umieszczeniu trzech kolumn w jednej obudowie. W rezultacie dostajemy coś, co przypomina trzy sklejone ze sobą monitory, z których jeden emituje dźwięk do przodu, a dwa pozostałe - na boki, tworząc wrażenie słuchania muzyki z wirtualnych kolumn stereo. Przypomina to zasadę działania soundbarów, które dzięki wprowadzeniu odpowiednich przesunięć fazowych i wykorzystaniu odbić od ścian potrafią stworzyć wrażenie otoczenia słuchacza dźwiękiem, jak w przypadku korzystania z pełnego systemu kina domowego. Jak wiadomo, symulacja nigdy nie będzie tak dobra, jak rzeczywiste wykorzystanie pary porządnych kolumn, ale pomysł wydaje się co najmniej ciekawy. Niewiele głośników biorących udział w tym megateście próbuje zbudować realistyczną przestrzeń w jakikolwiek sposób. Niektóre firmy dają użytkownikom opcję rozwojową w postaci dokupienia drugiego głośnika i połączenia ich w system stereo za pomocą dedykowanej aplikacji, ale ciekawa przestrzeń z pojedynczego urządzenia? To wręcz ewenement. Na zagłębianie się w szczegóły techniczne jeszcze przyjdzie pora, ale w dużym skrócie system Trillium w Arenie polega na zastosowaniu trzech szerokopasmowych głośników ADX i trzech membran pasywnych. Na każdym boku, oczywiście za wyjątkiem tylnej ścianki, mamy więc dwie jednostki emitujące dźwięk w wybranym kierunku. Całość jest napędzana wzmacniaczem o mocy 50 W, a symulację realistycznych efektów przestrzennych wspomaga procesor DSP.
PORADNIK: Jak wybrać kolumny
Jeśli chodzi o funkcjonalność, użytkownicy mogą cieszyć się dużą swobodą dzięki wielu możliwościom połączeniowym, jak Wi-Fi, Bluetooth, AirPlay i DLNA. Arena, podobnie jak większy Festival, obsługuje także systemy Chromecast i Spotify Connect. Jeżeli i to nie wystarczy, zawsze można skorzystać z umieszczonego na tylnym panelu gniazda USB lub 3,5-mm wejścia analogowego (które z odpowiednim kablem może również pełnić funkcję cyfrowego wejścia optycznego). Arena nie jest jednak tylko głośnikiem do użytku domowego. Za stosunkowo niewielkie pieniądze (499 zł) można bowiem dokupić opcjonalny akumulator montowany do podstawy urządzenia. Otrzymujemy wówczas do 20 godzin grania bez konieczności podłączania urządzenia do gniazdka. Producent zapewnia, że Arena jest odporna na zachlapania, a dodatkowo wyposażono ją w tryb Away Mode, w którym głośnik tworzy swoją własną sieć Wi-Fi, aby można było się z nim połączyć nawet w lesie lub na plaży. Zakładając, że muzykę będziemy wówczas mieli w pamięci swojego smartfona, albo zasięg sieci komórkowej pozwoli nam dostać się do zasobów ulubionego serwisu streamingowego, w teorii nie brzmi to głupio.
Riva Audio zapewnia, że produkty z serii WAND są łatwe w obsłudze, a to dzięki wbudowanej łączności Chromecast oraz integracji z aplikacją Google Home w celu szybkiej i łatwej konfiguracji. Po podłączeniu wystarczy uruchomić bibliotekę muzyczną lub otworzyć aplikację jednego z serwisów streamingowych, aby natychmiast zacząć słuchać muzyki. Wszystko fajnie, ale praktyka pokazuje, że aplikacja Google'a jest jeszcze - mówiąc łagodnie - mało dopracowana. Dlatego też lepszym pomysłem będzie skorzystanie z firmowej aplikacji Riva WAND, która oferuje takie funkcje, jak chociażby niestandardowe tryby odsłuchu czy odtwarzanie z lokalnych źródeł. Każdy znaleziony przez aplikację głośnik możemy przełączyć w tryb lewego lub prawego kanału (aby stworzyć system stereo, w którym każda z kolumn siłą rzeczy będzie emitowała dźwięk w trzech kierunkach), ustawić tryb Trillium Mode dla pojedynczego urządzenia (aby poszerzyć przestrzeń przez utworzenie dwóch wirtualnych kanałów stereo) lub skorzystać z opcji Power Mode, która - jak twierdzi producent - sprawdza się idealnie, kiedy wyniesiemy głośnik z domu albo gdy zechcemy obudzić sąsiadów. No tak... Warto zauważyć, że testowany model obsługuje łączność 2,4 GHz, jak i 5 GHz, co zapewnia mu większą niezawodność i odporność na zakłócenia. Jest też w pełni kompatybilny z formatami hi-res, odtwarzając pliki w jakości do 24 bit/192 kHz.
Każdy znaleziony przez aplikację głośnik możemy przełączyć w tryb lewego lub prawego kanału (aby stworzyć system stereo, w którym każda z kolumn siłą rzeczy będzie emitowała dźwięk w trzech kierunkach), ustawić tryb Trillium Mode dla pojedynczego urządzenia (aby poszerzyć przestrzeń przez utworzenie dwóch wirtualnych kanałów stereo) lub skorzystać z opcji Power Mode, która - jak twierdzi producent - sprawdza się idealnie, kiedy wyniesiemy głośnik z domu albo gdy zechcemy obudzić sąsiadów.Jak to wszystko prezentuje się na żywo? Głośnik prezentuje się dość standardowo, ale jest masywny i bardzo porządnie wykonany. Maskownica w formie metalowej siateczki została zamknięta na dole i na górze mocno zaokrąglonymi, plastikowymi panelami. W centralnej części górnego panelu umieszczono pięć przycisków sterujących, przy czym te służące do regulacji głośności opatrzono małymi wypustkami, co akurat bardzo mi się spodobało, a z pewnością jeszcze bardziej przypadnie do gustu osobom niewidomym i niedowidzącym. Z tyłu znajdziemy gwint służący prawdopodobnie do montażu głośnika na ścianie lub dedykowanej podstawce (choć na stronie producenta nie znalazłem takich akcesoriów, a jedynie firmową torbę podróżną, akumulator i stand dla większego modelu Festival), a także panel z gniazdami i przełącznikiem trybu pracy (w domu lub na zewnątrz). Parę ciekawostek kryje się także na dole. Głośnik stoi na dwóch długich, gumowych nóżkach, dzięki czemu nie będzie się ślizgał nawet po szklanych i kamiennych blatach. W przedniej części podstawy umieszczono gumową zaślepkę, którą musimy usunąć w celu podłączenia akumulatora. Ma on postać płaskiej, plastikowej podstawki z pinami zasilającymi i plastikowym zatrzaskiem. Te pierwsze trafiają oczywiście tam, gdzie znajduje się nasza zaślepka. Podczas pierwszego użycia akumulatora czeka nas jeszcze usunięcie zabezpieczającej gniazdo zasilające naklejki, co wymaga nieco cierpliwości. Kiedy się uda, gumowym prostokątem możemy zabezpieczyć złącza znajdujące się na tylnej ściance głośnika. Pasuje idealnie, a w trybie mobilnym żadne z tych gniazd raczej nam się nie przyda. Fajne? Uważam, że tak, bo na rynku nie ma zbyt wielu głośników, które sprawdzają się zarówno w warunkach domowych, jak i podczas wypadów na łono natury czy dłuższych podróży. Maleńkim minusem jest brak możliwości naładowania akumulatora bez podłączenia go do głośnika. Nie jest to jednak wielki problem.
Podczas instalacji Arena zrobiła mi dość nieprzyjemnego psikusa. Okazało się, że dostarczony do testu egzemplarz demonstracyjny był uszkodzony i nijak nie mogłem zmusić go aby połączył się z siecią. Przeczytałem wszystkie dostępne instrukcje obsługi i postępowałem według zamieszczonych w nich zaleceń. Męczyłem się dobrą godzinę i poniosłem porażkę. Według producenta złapanie naszej sieci Wi-Fi powinno odbyć się prosto i szybko za pomocą aplikacji Google Home, która zwyczajnie nie widziała żadnego nowego urządzenia w okolicy. Udało mi się jedynie sparować głośnik z telefonem przez Bluetooth. Tak przeprowadziłem pierwszy odsłuch, ale przecież nie po to kupuje się urządzenie z funkcją streamingu, aby korzystać tylko połączenia dającego najgorszą jakość dźwięku. Umówiłem się więc na drugi odsłuch z wykorzystaniem zupełnie innego egzemplarza i tutaj już wszystko się powiodło. Przy okazji mogłem zobaczyć jak w praktyce działa firmowa aplikacja i muszę przyznać, że jest całkiem zaawansowana. Oprócz podstawowych funkcji, jak regulacja głośności, mamy dostęp do wielu innych opcji. Możemy na przykład wyregulować poziom niskich i wysokich tonów lub przełączyć nasz zestaw w jeden z preinstalowanych trybów dających inne brzmienie. Jeżeli komuś nie spodoba się system uprzestrzennienia dźwięku, łatwo można dezaktywować boczne przetworniki. Kiedy jednak próbowałem powrócić do trybu Trillium, aplikacja ogłosiła, że straciła połączenie z głośnikiem i trzeba było odpalić ją ponownie. Możliwe, że znów miałem pecha, ale jeżeli zainteresujecie się tym modelem, radziłbym przed lub zaraz po zakupie sprawdzić czy wszystkie jego funkcje działają jak należy. Czy oprócz tego można się tu do czegoś przyczepić? Cóż, 1199 zł to sporo jak na sprzęt mało rozpoznawalnej marki. Z drugiej strony Arena to tak naprawdę trzy głośniki we wspólnej obudowie. Żaden z konkurentów nie podejmuje nawet próby zasymulowania dźwięku przestrzennego. Nawet znacznie droższe głośniki mają z tym problem i najczęściej grają punktowo. Riva proponuje nam coś innego, przynajmniej w teorii. Czas sprawdzić jak jest w praktyce.
Brzmienie
Nareszcie! Po przetestowaniu tylu różnych głośników sieciowych, których twórcom niespecjalnie chciało się zrobić cokolwiek w temacie przestrzeni, udało mi się namierzyć model, który potrafi wypchnąć dźwięk poza granice niewielkiej skądinąd obudowy. Od razu zaznaczę, że jeżeli napatrzycie się na grafiki obrazujące działanie systemu Trillium i zaczniecie wypatrywać po bokach wyraźnie zarysowanych, wirtualnych kanałów lewego i prawego, to nie tak. Rikki Farr może być doświadczonym dźwiękowcem, ale nie jest czarodziejem, a Arena nie jest cudownym głośnikiem tworzącym w naszym pokoju namacalne, holograficzne obrazy stereofoniczne. Potrafi jednak zbudować przestrzeń rozciągającą się na boki w tak przyjemny sposób, że nie odnosimy już wrażenia jakbyśmy słuchali głośnika znajdującego się w jednym, bardzo konkretnym punkcie. Szczerze mówiąc, w pierwszym podejściu byłem pozytywnie zaskoczony brzmieniową dojrzałością tego modelu i dość subtelnym, przyjemnym, mało jarmarcznym działaniem systemu Trillium. O ile bowiem firmy stosujące takie rozwiązania zawsze zapewniają nas o ich cudownych właściwościach, w prawdziwym życiu efekt może być bardzo różny. Jeśli chodzi o uprzestrzenniacze bazujące na dodatkowych głośnikach skierowanych w różne strony i cyfrowych procesorach dźwięku, na dwoje babka wróżyła. Albo technologia zostanie wykorzystana tylko w takim stopniu, aby jej ingerencja nie kłóciła się z ogólną naturalnością przekazu, albo producent zaszaleje, dając nam totalnie przekombinowane brzmienie cierpiące na problemy z timingiem, równowagą tonalną, fazą i milionem innych rzeczy. Arena zdecydowanie należy do tej pierwszej grupy. Gra zdrowym, neutralnym i dobrze osadzonym w przestrzeni dźwiękiem, który dodatkowo jest otoczony "czymś jeszcze". Wbrew pozorom, to bardzo przyjemne. Szczególnie, jeśli wcześniej słuchało się pięciu czy dziesięciu głośników, które w temacie przestrzeni, niezależnie od ceny czy gabarytów, robiły dokładnie to samo, czyli nic.
Nie muszę chyba dodawać, że w tym przypadku od ustawienia samego głośnika zależy więcej, niż zwykle. Znalezienie odpowiedniego miejsca nie jest trudne, ale zupełnie inny efekt uzyskamy w wolnej przestrzeni, a inny w przypadku dosunięcia urządzenia do tylnej ściany. Na swojej oficjalnej stronie internetowej producent pokazuje różne warianty ustawienia wraz z efektami "wirtualnej projekcji", jakie powinniśmy uzyskać. Nie wiem czy do końca potwierdziło się to w moim przypadku, ale jedno jest pewne - ze względu na ciekawe rezultaty uzyskane już podczas pierwszego odsłuchu, chciało mi się eksperymentować, a ostateczny efekt był godny podziwu. Uzyskałem optymalny balans między głębią i nasyceniem niskich tonów (wynikającymi ze wspomagania ze strony ścian) a przestrzenią (której odpowiednia ilość powietrza z tyłu i po bokach naturalnie służy). Ze względu na swą nietypową konstrukcję, Arena zaliczyła więcej miejsc, niż większość głośników biorących udział w naszym megateście. Myślę, że jest to zrozumiałe, bo tutaj każda zmiana lokalizacji przynosiła ciekawe efekty, natomiast w przypadku normalnych zestawów z dwoma przetwornikami skierowanymi do przodu można było się dwoić i troić, a muzyka i tak dobiegała z jednego miejsca. Wniosek z tych eksperymentów jest dość prosty - z Rivą można się dogadać niemal wszędzie. W pokoju o powierzchni dziesięciu metrów kwadratowych głośnik stanął na środku krótszej ściany, w odległości około 30 cm od niej, a efekt był taki, jakbym testował spory soundbar albo dobry zestaw mikro z kolumnami oddalonymi od siebie o dobry metr. Nie było oczywiście klasycznego efektu stereofonii z możliwością wpatrywania się w przestrzeń między głośnikami i obserwowania jak przemieszczają się źródła pozorne, ale na pewno nie można było mówić o klaustrofobicznym, zamkniętym dźwięku, który za nic w świecie nie chce rozejść się po pokoju inaczej, jak tylko do przodu. W salonie przetestowałem dwie lokalizacje - na komodzie pod telewizorem i w wolnej przestrzeni, na stole w jadalni. Oba eksperymenty należy zaliczyć do udanych. Żałuję, że nie miałem do dyspozycji drugiego głośnika, aby sprawdzić, co się stanie w konfiguracji stereo. To mogłoby być bardzo, bardzo ciekawe.
Niskie tony chwilami sprawiały wrażenie za dużych, jak na fizyczne możliwości takiego głośnika, ale na szczęście obyło się bez nieprzyjemnego buczenia. Usłyszycie je dopiero, gdy przesadzicie ze skracaniem odległości od ściany. Najbardziej neutralny był zakres średnich tonów. Mamy tu do czynienia z "wyzerowaną" barwą, odrobiną przyjemnej gładkości i zadowalającym poziomem czytelności.A co, oprócz wyjątkowo dobrej przestrzeni, ma do zaoferowania Arena? Dobry, zdrowy, odpowiednio wyważony i uniwersalny dźwięk. Ze wszystkich testowanych modeli, jego charakterystyka tonalna chyba najbardziej przypominała mi tę z Sonosa Play:1. Niskie tony chwilami sprawiały wrażenie za dużych, jak na fizyczne możliwości takiego głośnika, ale na szczęście obyło się bez nieprzyjemnego buczenia. Usłyszycie je dopiero, gdy przesadzicie ze skracaniem odległości od ściany. Najbardziej neutralny był zakres średnich tonów. Mamy tu do czynienia z "wyzerowaną" barwą, odrobiną przyjemnej gładkości i zadowalającym poziomem czytelności. Góra pasma doskonale wpisywała się w ten obraz, choć najwyższe rejestry mogłyby być trochę lepiej doświetlone. Rozumiem jednak, że zastosowanie głośników szerokopasmowych wspomaganych membranami biernymi wiąże się z ograniczeniami na skraju pasma. Złagodzenie jest jednak na tyle małe, że większości użytkowników nie powinno przeszkadzać. Minusy? Chyba tylko to, że ze względu na oczywiste bariery wynikające z wymiarów obudowy i samych przetworników, Arena nie może zagrać tak, jak system stereo z kolumnami podłogowymi. Podobnie, jak w innych głośnikach tego typu, dynamika jest w porządku, ale tylko do pewnego momentu. Bas robi, co tylko się da, abyśmy nie mieli wrażenia braku najniższych częstotliwości. Jeżeli jednak porównacie to z brzmieniem soundbara wyposażonego w oddzielny subwoofer, okaże się, że obfitość niskich tonów jest wynikiem sprytnego zabiegu polegającego na zamaskowaniu "dołka" w najniższym basie "górką" w jego średnim zakresie. Mimo to, jestem pełen podziwu dla projektantów tego głośnika. Pokazał brzmienie na poziomie najlepszych modeli w zbliżonej cenie, ale z przestrzenią, której - z nielicznymi wyjątkami - nie znajdziecie nawet w konstrukcjach trzykrotnie droższych.
Budowa i parametry
Riva Arena to kompaktowy głośnik multiroom wyposażony dodatkowo w analogowe wejście 3,5 mm i port USB służący do ładowania naszych urządzeń mobilnych. Ta funkcja może się przydać jeśli zdecydujemy się na opcjonalny akumulator montowany do podstawy obudowy. Akcesorium dostępne w cenie 499 zł pozwala cieszyć się muzyką do 20 godzin bez podłączonego zasilania. W firmowym sklepie można także zaopatrzyć się w dopasowany do głośnika pokrowiec podróżny. Samo urządzenie oferuje łączność bezprzewodową Wi-Fi, AirPlay i Bluetooth, a w jego konfiguracji i obsłudze ma pomóc system Chromecast dający dostęp do innych funkcji, takich jak Spotify Connect. Co ciekawe, Arena wspiera odtwarzanie plików hi-res w jakości do 24 bit/192 kHz. Wewnątrz zastosowano bardzo ciekawy układ przetworników o nazwie Trillium. Tworzą go trzy szerokopasmowe przetworniki ADX oraz trzy membrany bierne usytuowane na trzech ściankach obudowy. Firmowe rozwiązanie ma zapewniać nieporównywalnie lepszą reprodukcję pełnego spektrum audio i efektów przestrzennych, niż jakikolwiek inny jednoczęściowy głośnik. Zapewnienia producenta w dużej mierze potwierdziły się podczas odsłuchu. Całość jest napędzana wzmacniaczem o mocy 50 W współpracującym z procesorem DSP. Urządzenie jest dostępne w kolorze białym i czarnym, a producent podkreśla, że podczas pracy na zewnątrz powinno bez problemu wytrzymać lekkie zachlapanie. W zestawie znajdują się trzy kable zasilające dla różnych standardów wtyczek.
Werdykt
W tym momencie stajemy przed klasycznym problemem. Wybrać nudny głośnik od jednego z bardziej rozpoznawalnych producentów, czy za te same pieniądze kupić model mało popularnej firmy, ale oferujący więcej oryginalnych rozwiązań, kilka funkcjonalnych dodatków i brzmienie ze zdecydowanie lepszą przestrzenią? Muszę przyznać, że dźwiękowo Riva naprawdę mnie przekonała. W tej cenie niewiele jest modeli, które nawet w pojedynkę potrafią zdziałać coś w temacie stereofonii. A co dopiero w tak przekonujący i naturalny sposób... Pytanie tylko czy jesteśmy gotowi podjąć ryzyko związane z zakupem sprzętu, o którym mało kto słyszał. Problemy z łącznością ujawniły się już w naszym teście, ale zakładając, że otrzymalibyśmy fabrycznie nowy, stuprocentowo sprawny egzemplarz, każdy potencjalny nabywca Areny będzie musiał zdecydować czy nie boi się, że firma za pół roku przestanie być reprezentowana w naszym kraju albo zwinie się całkowicie. Na razie przedsięwzięcie wygląda obiecująco, ale pewnego dnia Rikki Farr może stwierdzić, że do końca życia chce już tylko łowić ryby i pić whisky z lodem. Za satysfakcjonujące pieniądze odsprzeda firmę komuś, kto ją zlikwiduje, a firmowe technologie wszczepi do własnych głośników sprzedawanych pod inną marką. Co jeśli akurat wtedy zechcemy kupić drugi głośnik, albo ten, który nabyliśmy wcześniej odmówi posłuszeństwa? Historia może też potoczyć się zupełnie inaczej. Riva Audio może stać się gigantem pokroju Sonosa, a wtedy będziecie zadowoleni, że kupiliście Arenę kiedy kosztowała 1199 zł, a nie 1899 zł. Jak będzie naprawdę, tego jeszcze nie wiadomo. Możecie więc wybrać trzecią opcję. W popularnym, polskim serialu grany przez Bohdana Smolenia listonosz Edzio powiedział kiedyś "nie myśl baranie co będzie potem, podpal se faje naszym banknotem". Jeśli oceniacie sprzęt tylko na podstawie stanu obecnego, funkcjonalności, jakości wykonania i brzmienia w odniesieniu do ceny, śmiało możecie podpalić, bo Arena to bardzo fajny głośnik.
Dane techniczne
Łączność: Wi-Fi, Bluetooth, AirPlay
Wejścia: 3,5 mm/optyczne (combo), USB
Głośniki: 3 x ADX (Trillium)
Wzmacniacz: 50 W
Wymiary (W/S/G): 18/12,7/12,4 cm
Masa: 1,36 kg
Cena: 1199 zł
Konfiguracja
iPhone SE, Astell&Kern AK70, Asus Zenbook UX31A.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Komentarze