Naim Muso Qb
- Kategoria: Kolumny i głośniki
- Tomasz Karasiński
Naim to jedna z najciekawszych firm zajmujących się produkcją sprzętu audio. Doświadczeni melomani kojarzą ją z przede wszystkim z ascetycznymi klockami i wieloma dziwnymi rozwiązaniami zmuszającymi użytkowników do budowania całego systemu z komponentów jednej marki. Brytyjczycy stosowali bowiem gniazda, z których większość firm zrezygnowała znacznie wcześniej. Niektórzy kombinowali stosując różnego rodzaju przejściówki, ale Naim wyznawał filozofię systemową i łączenie jego urządzeń z elektroniką konkurencyjnych firm nie zawsze dawało zadowalające rezultaty, nawet gdy technicznie istniała taka możliwość. Taka polityka odstraszała klientów, którzy wiedzieli, że na dzień dobry należało kupić przynajmniej wzmacniacz i źródło z jednej stajni, a później rozbudowywać system poprzez dokładanie kolejnych pudełek. W tej kwestii członkowie klubu mieli duże możliwości, choć każdy kolejny zasilacz poprawiający brzmienie wieży oznaczał coraz mocniejsze wiązanie się z marką i jej pokręconymi pomysłami. Kupno lepszych interkonektów właściwie nie wchodziło w grę. Ze względu na specyficzną konstrukcję końcówek mocy, kable głośnikowe musiały mieć na przykład po pięć lub siedem metrów z każdej strony. Firma oferowała więc własne, dość tanie kable, ale przy tych na które mogli pozwolić sobie "normalni" audiofile szału nie było. Naim przez dłuższy czas stanowczo odradzał swoim klientom stosowanie jakichkolwiek kondycjonerów. Ale to jeszcze nic. Po wprowadzeniu na rynek płyt kompaktowych w 1982 roku, większość producentów dosłownie rzuciła się na nowy wynalazek budując własne odtwarzacze, a Naim? Ostentacyjnie olewał cedeki aż do 1991 roku, kiedy to w katalogu pojawił się model CDS. Nic dziwnego, że nawet inni audiofile patrzyli na fanów Naima jak na szaleńców. Powiedzmy sobie szczerze - kiedyś aby posiadać system tej marki, trzeba było mieć nierówno pod sufitem.
Okazuje się jednak, że wielu ludzi dokładnie tak miało. Co więcej, członkowie tego zamkniętego klubu twierdzili, że sprzęt Naima gra tak, jak nic innego na tym łez padole. Pozostawali wierni angielskiej manufakturze nie bacząc na to, że ta zdawała się ciągle robić im pod górę. Sytuacja zaczęła zmieniać się na przełomie tysiącleci. Nie wiem czy należy wiązać ten fakt ze śmiercią założyciela filmy, Juliana Verekera w 2000 roku. Może tak, może nie. Z zewnątrz wyglądało to tak, jakby w Salisbury zarządzono zakrojone na szeroką skalę wietrzenie fabryki. Naim zaczął podejmować decyzje, na które wielu audiofilów (zarówno posiadaczy urządzeń brytyjskiej marki, jak i tych patrzących na jej poczynania z boku) czekało od dawna. Obok przestarzałych DIN-ów pojawiły się gniazda RCA, co automatycznie uczyniło wejście do klubu Naima łatwiejszym. Można było bowiem kupić sam odtwarzacz i połączyć go z dotychczasowym wzmacniaczem, a później kupić piecyk Naima - zintegrowany lub dzielony. W ofercie pojawiły się także jednoczęściowe kombajny do kina domowego, co wcześniej nikomu nie mieściłoby się w głowie. Firma odważnie weszła w temat streamingu. Ba! Była w tej dziedzinie jednym z pionierów. Prawdziwym hitem okazały się jednak komponenty z serii Uniti. Mniejsze, bardziej przystępne cenowo, funkcjonalne, ale wciąż oferujące charakterystyczne brzmienie, z którego Naim był ogólnie znany.
W 2014 roku wykonano kolejny krok mający umożliwić firmie dotarcie do szerszego grona klientów. Świat ujrzał pierwszy jednoczęściowy głośnik noszący logo manufaktury z Salisbury - Muso. Ci, którzy wcześniej poświęcili wiele, by dorobić się pełnej wieży Naima, uznali jego premierę za kolejny strzał w policzek. Wielu z nich zorientowało się bowiem, że na system złożony z odtwarzacza płyt kompaktowych, przedwzmacniacza, końcówki mocy i zasilacza wydali kilkadziesiąt tysięcy złotych, a najtańszy streamer pasujący do takiej wieży kosztował prawie piętnaście tysięcy. Tymczasem ten elegancki, jednoczęściowy głośnik miał wszystkie nowoczesne funkcje, a w momencie premiery jego cena wynosiła 4890 zł (dziś 5290 zł). Jak można się domyślić, świat dosłownie oszalał na punkcie Muso. Jak powiedział nam menadżer do spraw eksportu Naima, Mark Raggett, w ciągu roku fabrykę opuszcza 12000 urządzeń z klasycznych serii, z czego największą część stanowią rzecz jasna systemy Uniti. Zgadniecie ile głośników z serii Muso sprzedaje się w tym samym czasie? 30000. I podejrzewam, że większy udział w tym sukcesie ma opisywany model Muso Qb. O ile bowiem pierwszy system Muso to tak naprawdę kawał sprzętu (na szeroki na ponad 60 cm i ważący 13 głośnik mimo wszystko trzeba mieć miejsce), jego mniejszego brata można zamontować dosłownie wszędzie, a za przyjemność jego posiadania trzeba zapłacić 3499 zł.
Wygląd i funkcjonalność
Matko jedyna, jakie to piękne! I pomyśleć, że taki głośnik stworzyła firma, której wzmacniacze i odtwarzacze słyną z ekstremalnie niskiego współczynnika akceptacji małżonki... Firma, której wczesne konstrukcje wyglądały jak garażowa robota z przyciskami wymontowanymi ze starej pralki, a i najnowsze komponenty stereo wzornictwem, pomysłowością i nowoczesnością nie powalają na kolana... Tymczasem Muso i Muso Qb to głośniki, które będą wyglądały dobrze nawet w najbardziej ekstrawaganckich apartamentach, w towarzystwie kosztownych telewizorów na fikuśnych nóżkach i dizajnerskich mebli. Naim zafundował nam urządzenie godne dwudziestego pierwszego wieku, a przy okazji po raz kolejny przeprowadził taką małą kurację odmładzającą, rzutującą na wizerunek marki. Sprzęt, który nie kosztuje kilkanaście czy kilkadziesiąt tysięcy złotych za element, wreszcie ma szansę trafić do młodszego pokolenia audiofilów. Muso i Uniti znakomicie nadają się do tej roboty i być może dlatego ich wzornictwo jest tak nowoczesne. Widzę tu taki sam trend, z jakim mieliśmy ostatnio do czynienia w brytyjskich samochodach. Jaguar w pewnym momencie stwierdził, że nie można wiecznie odwoływać się do tradycji i dał nam na wskroś nowoczesne auta. Land Rover wprowadził SUV-a, w którego projektowaniu brała udział Victoria Beckham. Swoją drogą, Naim współpracuje z inną luksusową marką - Bentleyem. Przykładowo, system montowany w Continentalu GT ma 18 głośników napędzanych wzmacniaczami o łącznej mocy 2200 W. Dla uczczenia tej współpracy wypuszczono nawet limitowaną edycję głośników Muso w unikalnym wykończeniu. Dodajmy, że oba modele - większy i mniejszy - zostały uhonorowane nagrodami EISA i Red Dot, a cztery lata temu Naim otrzymał nagrodę Queen's Award for Enterprise przyznaną firmie przez Jej Królewską Mość Elżbietę II. Tak oto z manufaktury oferującej garażowy sprzęt dla masochistów wyrosło przedsiębiorstwo darzone szacunkiem przez wszystkich melomanów i miłośników nowych technologii.
REPORTAŻ: Naim w salonie Focal Polska
Muso Qb to kompaktowy sześcian, który podczas rozpakowywania i instalacji wita się z nami najbardziej charakterystycznym elementem - wielkim pokrętłem wmontowanym w metalowy panel górny. Po uruchomieniu urządzenia staje się jasne, że czarne wnętrze ogromniastej gały to tak naprawdę ekran dotykowy, na którym pojawiają się różne ikonki i linie informujące o aktualnym poziomie głośności. Kiedy ją regulujemy, naturalnie obraca się tylko zewnętrzna krawędź okrągłego elementu. Dla naszej wygody, umieszczono go w zagłębieniu, które również jest podświetlane. Podczas odtwarzania, wokół potencjometru zobaczymy delikatnie pulsującą, białą poświatę. Muso Qb to jeden z niewielu głośników sieciowych wyposażonych w tak bogate i tak pięknie zrealizowane sterowanie. Można było przecież - wzorem Sonosa - umieścić na górze tylko kilka podstawowych przycisków, a wszystkie bardziej skomplikowane operacje przerzucić na aplikację (którą Naim jak najbardziej dysponuje). A jednak nie. Brytyjczycy zdecydowali się na tę nieco gadżeciarską, ale też wyjątkowo przyjemną w użyciu gałę przywołującą skojarzenia z flagowym wzmacniaczem o nazwie Statement. Jest też jednym z urządzeń, do których aż chce się nam od czasu do czasu podejść. Ot tak, aby tylko pobawić się tym pokrętłem i po raz kolejny przyjrzeć się niektórym detalom. Jednym z nich jest też logo wkomponowane w przezroczystą, krystalicznie czystą podstawę z akrylu. Dodatkowy postument nie pełni tak naprawdę żadnej ważnej roli. Nie jest zakamuflowanym wylotem tunelu rezonansowego. Nie służy do unoszenia głośnika z przyczyn akustycznych. Jest po prostu takim eleganckim dodatkiem, który sprawia, że głośnik zdaje się lewitować parę centymetrów nad półką czy stolikiem. A jeśli akurat siedzimy na tyle nisko, że nie widzimy górnej ścianki, po podświetleniu firmowego loga zorientujemy się czy Muso Qb jest aktywny, czy może przeszedł już w tryb czuwania.
To nie koniec atrakcji budzących skojarzenia z prawdziwie hi-endowym sprzętem. Nieziemsko wygląda także tylna ścianka będąca jednym dużym radiatorem. Podczas pracy naprawdę mocno się nagrzewa. W jej dolnej części umieszczono panel z gniazdami. Znajdziemy wśród nich standardowe gniazdo zasilające (ósemka), szerokie złącze USB, gniazdo LAN, cyfrowe wejście optyczne i analogowe 3,5 mm. Co ciekawe, tylko dwa elementy znajdujące się na tylnym panelu otrzymały opisy słowne. Jest to gniazdo zasilające i widoczna po prawej stronie dziurka do resetowania głośnika. Pod pozostałymi gniazdami umieszczono tylko grafiki - USB (wiadomo), LAN (ikona sieci komputerowej), a wejście cyfrowe i analogowe opatrzono znakami symbolizującymi postać sygnału audio (kreski i sinusoida). Instalacja głośnika przebiega dość gładko, choć nie wiem dlaczego trzeba w tym celu użyć otworu do resetowania. Umieszczona obok niej wielobarwna dioda powie nam jaki jest aktualny status urządzenia, a wszystkiego dowiemy się oczywiście z aplikacji na urządzenia mobilne. Jak przystało na firmę, która przeszła na pliki i streaming jeszcze w czasach, gdy prawie wszyscy byli jeszcze zamknięci w epoce płyt kompaktowych, Naim nie odpuszcza sobie w tej materii. Jego aplikacja jest naprawdę dopracowana. Jedną z funkcji, która spodobała mi się najbardziej jest możliwość wyboru jednego z dwóch wariantów ustawienia głośnika - w pobliżu ściany lub w wolnej przestrzeni. Co ciekawe, różnica nie jest duża. Spodziewałem się, że po przejściu na pozycję przy ścianie bas będzie wyraźnie ograniczony, ale nie. Muso Qb zagrał prawie tak samo. Dźwięk był może odrobinę lepiej zebrany, szybszy i twardszy, ale... Gdybym w trakcie testu wyszedł na kilka minut i w tym czasie ktoś przełączyłby pozycję głośnika w aplikacji, możliwe, że zorientowałbym się dopiero po paru godzinach. Tak minimalne pole manewru dali nam inżynierowie z Salisbury! Zupełnie jakby chcieli powiedzieć, że Muso Qb został nastrojony tak, aby radzić sobie w każdych warunkach, a my nie powinniśmy bawić się suwakami, psując efekty ich pracy.
Trzy z czterech ścian naszej kostki zakrywa materiałowa maskownica z ciekawym, lekko wypukłym wybrzuszeniem na każdym boku. Dzięki temu Muso Qb nie jest aż tak paskudnie kwadratowy, aczkolwiek do uzyskania takiego kształtu konieczne było wykonanie tego elementu z podziurkowanego plastiku, co pewnie nie pozostaje bez wpływu na brzmienie. Maskownicę można jednak bardzo łatwo zdemontować. Po odczepieniu kilku kołków po bokach i czterech z przodu, naszym oczom ukazują się głośniki rozmieszczone w nietypowy sposób - tak, aby jeden zestaw złożony z kopułki i głośnika średniotonowego grał lekko w lewo, a drugi - lekko w prawo. Dochodzi do tego eliptyczny woofer zamontowany w dolnej części ścianki frontowej i dwie membrany bierne po bokach. Pięć głośników i dwie membrany bierne w tak małej obudowie? Brytyjczycy musieli naprawdę wziąć ten projekt na poważnie. Nic dziwnego, że różnica w cenie między Muso a Muso Qb wcale nie jest tak duża, jak sugerowałyby ich gabaryty. Najlepsze jest to, że głośnik jest dostępny w kilku wersjach kolorystycznych, przy czym (w standardowej edycji) zmienia się tylko kolor maskownicy, którą możemy kupić osobno. Jeśli więc wybierzemy bezpieczną wersję czarną, ale później zapragniemy mieć czerwoną - nie ma problemu. Taka przyjemność będzie nas kosztowała 359 zł (oficjalnie, bo w jednym ze sklepów internetowych znalazłem maskownice do Muso Qb za 269 zł). Dostępny jest także zgrabny pilot zdalnego sterowania za 69,90 zł. Szkoda, że Naim nie pomyślał o jakiejś ekstrawaganckiej podstawce. Widzę, że zajęły się tym już inne firmy. Specjalny, dopasowany stand do modelu Muso oferuje na przykład Custom Design. Wracając do funkcjonalności, Muso Qb ma łączność Wi-Fi, AirPlay, Bluetooth z aptX, a z serwisów muzycznych obsługuje TIDAL-a i Spotify Connect. Nie jest to imponująca lista, ale pozostaje także radio internetowe i oczywiście UPnP z możliwością odtwarzania plików hi-res (WAV, FLAC i AIFF do 24 bit/192 kHz). Opisywany głośnik może również stać się częścią systemu multiroom. Jego świeżo upieczeni właściciele będą więc mogli pomyśleć o dokupieniu kolejnego systemu do sypialni, a w przyszłości, kto wie, może nawet pełnowymiarowego systemu hi-fi do salonu? To już nieporównywalnie większe pieniądze, ale odkąd Naim ucywilizował klocki dla audiofilów, nie narzeka na brak zainteresowania.
Pięć głośników i dwie membrany bierne w tak małej obudowie? Brytyjczycy musieli naprawdę wziąć ten projekt na poważnie. Nic dziwnego, że różnica w cenie między Muso a Muso Qb wcale nie jest tak duża, jak sugerowałyby ich gabaryty.Minusy? Miałem napisać, że cena, ale mając na uwadze funkcjonalność i jakość wykonania tego głośnika, przepraszam, ale nie jestem w stanie narzekać na kwotę 3499 zł. Bezpośrednio przed Naimem testowałem głośnik Cambridge Audio Yoyo L. Muso Qb kosztuje ponad dwa razy więcej, ale na oko jest produktem cztery razy bardziej ekskluzywnym. To raczej konkurencja dla najlepszych jednoczęściowych głośników na rynku, jak chociażby Devialet Phantom za 7749 zł. Ale skoro już wchodzimy w takie porównania, Yoyo L miał gniazdo HDMI, które w głośniku Naima również mogłoby się znaleźć. Wprawdzie trudno uznać go za idealny soundbar, ale wielu użytkowników mogłoby go w ten sposób wykorzystać i nie widzę w tym nic złego. Na szczęście wejście optyczne otwiera możliwość podłączenia Muso Qb do konsoli lub dekodera i tu w jakimś sensie problem się rozwiązuje (o ile mamy urządzenie z wyjściem w tym standardzie). Na stronie producenta nie znalazłem niestety żadnej wzmianki na temat opcji połączenia dwóch identycznych głośników w system stereo. Multiroom jest, to wiem, ale czy w jednym pokoju można zaprogramować dwa głośniki jako parę L+R? Podpytałem o to dystrybutora i w odpowiedzi usłyszałem, że na razie nie ma takiej opcji. Szkoda, bo mogłoby to być bardzo ciekawe doświadczenie, chociażby ze względu na "przekoszone" głośniki. Ale być może Naim kiedyś sobie to uświadomi i w pewnym momencie pojawi się odpowiednia aktualizacja oprogramowania dla głośników i nowa wersja firmowej aplikacji, w której dwa widoczne w sieci Muso Qb będzie można w ten sposób spiąć. Na koniec przyczepię się jeszcze do dwóch drobiazgów. Po pierwsze, ze zdemontowaną maskownicą głośnik wygląda co najmniej dziwnie. Umieszczone blisko siebie tweetery skojarzyły mi się z oczami pająka. Druga sprawa to brak reakcji urządzenia na próbę wybudzenia go z trybu standby bezpośrednio za pomocą aplikacji Spotify. Wystarczyło jednak odpalić apkę Naima, nawet nic w niej nie naciskając, aby można było wrócić do serwisu muzycznego i rozpocząć odtwarzanie. Uwierzcie mi, że męczyłem Muso Qb bardzo długo, aby móc wytknąć mu jakieś niedociągnięcia. Chwilowo na tym efekty mojej pracy się kończą. Słuchamy!
Brzmienie
Po kilku dniach intensywnych odsłuchów mogę powiedzieć, że w kwestii brzmienia Muso Qb zaimponował mi tak, jak w temacie szeroko pojętego dizajnu, jakości wykonania i walorów użytkowych. Brytyjczycy postawili sobie dwa zadania, które następnie trzeba było w jakiś sposób połączyć. Pierwszym było uzyskanie dźwięku, jaki normalnie spodziewalibyśmy się usłyszeć z dużo większego zestawu, gabarytowo zbliżonego do droższego modelu Muso i innych jednoczęściowych głośników w pokaźnych obudowach. Zastosowali woofer rozciągnięty niemal do samych krawędzi obudowy, dwie membrany bierne po bokach i prawdopodobnie bardzo sprytny procesor kontrolujący zachowanie całego układu. Dzięki temu udało się uzyskać prawdziwie subwooferowy bas i uderzenie, którego nie powstydziłyby się niektóre kolumny podłogowe. Skręcone na boki głośniki średniotonowe i wysokotonowe dają z kolei poczucie, że muzyka może i wydobywa się z jednego pudełka, ale też chętnie rozchodzi się po całym pomieszczeniu. Odpowiednio ustawiony Muso Qb może wypełnić dźwiękiem nawet trzydziestometrowy salon. Nie wiem nawet czy nie mamy do czynienia z rekordzistą tego testu w kategorii najkorzystniejszego stosunku dynamiki, skali dźwięku i głębi niskich tonów do objętości obudowy. Drugim zadaniem stojącym przed inżynierami Naima było wypracowanie tak dobrego kompromisu między wszystkimi aspektami prezentacji, aby na opisywanym głośniku można było z przyjemnością posłuchać każdej muzyki. A to oznacza także konieczność zadbania o tak podstawowe sprawy, jak ogólna równowaga tonalna, klarowność średnich tonów, przejrzystość czy naturalna, realistyczna barwa dźwięku. Myślę, że konstruktorzy z Salisbury poradzili sobie zarówno z jednym, jak i drugim zadaniem, choć nie bez powodu wymieniam je właśnie w takiej kolejności. Muso Qb gra bowiem całkiem rzetelnie i muzykalnie, ale nie przepuści żadnej okazji, aby zaimponować słuchaczom iście amerykańskim sposobem podawania muzyki. Niby jest grzecznie, chwilami nawet zupełnie normalnie, ale kiedy wszystkie membrany zaczynają pracować pełną parą, bas staje się wręcz fizycznie wyczuwalny.
TEST: Naim Uniti Atom
Co ciekawe, w brzmieniu tego głośnika jest sporo innych rzeczy do odkrycia. Szczególnie dobre wrażenie zrobiła na mnie czystość wysokich tonów. Są one delikatnie cofnięte. Dokładnie na tyle, aby nawet podczas słuchania gorzej zrealizowanych nagrań nic nie wytrąciło nas z równowagi. W dzisiejszych czasach jest to dość popularne zagranie. Tak, jak w latach osiemdziesiątych dobry sprzęt musiał porządnie syczeć, a realizatorzy nagrań często koncentrowali się na średnich i wysokich tonach, tak dzisiaj większość ludzi kładzie nacisk na bas, a góra pasma jest dla bezpieczeństwa leciutko temperowana. Mimo to, można bez problemu usłyszeć, że niektóre głośniki i tak nie miałyby w tej kwestii wiele do zaoferowania, a inne przeciwnie - dysponują zacnymi tweeterami, które po prostu nie mają ochoty wybijać się na pierwszy plan. Tak właśnie jest w przypadku Muso Qb. Jeśli mam być szczery, z chęcią podkręciłbym mu wysokie tony, nawet o milimetr. Taka góra zdecydowanie na to zasługuje, ale niestety producent nie przewidział takiej możliwości, a dostępna w jego aplikacji opcja ustalania dystansu od ściany daje ledwo zauważalny, moim zdaniem wciąż niewystarczający efekt. Pozostaje pobawić się ustawieniem, a bawić się warto, bo uzyskany efekt może wynagrodzić nawet konieczność zrobienia w pokoju małego przemeblowania. Druga korzyść wynikająca z przyjętego przez inżynierów Naima kierunku jest taka, że głośnik znakomicie sprawuje się podczas wieczornych odsłuchów na niższych poziomach głośności. Podczas, gdy wiele innych konstrukcji gra w takich warunkach jak tranzystorowe radyjko, Muso Qb nadal oferuje pełny, energiczny i dobrze zbudowany dźwięk. Nawet w ciągu dnia nie słuchałem go zbyt głośno, bo nie było takiej potrzeby. Bas było obecny zawsze, kiedy tylko nagranie dawało wooferowi powód by włączył się do akcji. Zakres średnich i wysokich tonów był na tyle czytelny, że mogłem wyłowić z ulubionych nagrań najważniejsze detale. Wystarczyło jednak wykonać zdecydowany ruch potencjometrem aby Muso Qb wystartował niczym odrzutowiec, rozpychając ściany falą decybeli. Z tym głośnikiem nie ma żartów!
Jako audiofil chciałbym usłyszeć tutaj więcej charakteru i pazura, z którego brytyjska marka jest znana. Naim wybrał jednak rozwiązanie bezpieczniejsze. Poszedł w brzmienie, które robi wrażenie od razu i nie wymaga od potencjalnego klienta żadnej znajomości tematu.Gdybym był normalnym melomanem albo nawet audiofilem, dla którego logo Naima znaczy tyle samo, co każde inne, w tym momencie mógłbym zakończyć test. Sęk w tym, że dawno temu zainteresowałem się tymi dziwacznymi, brzydkimi klockami. Z tak zwanej zwykłej ciekawości postanowiłem przekonać się co takiego widzą w nich ludzie, którzy wydali mnóstwo pieniędzy i zgodzili się na wiele innych wyrzeczeń, aby je mieć. Spróbowałem, udałem się na odsłuch i w ciągu pięciu minut zrozumiałem wszystko. Nigdy więcej nie śmiałem się już z posiadaczy urządzeń Naima. Wręcz przeciwnie. Zazdrościłem im, że mogą tak po prostu odciąć się od audiofilskich dylematów, rozkoszując się w domu wyjątkowym dźwiękiem. Z urządzeń testowanych w branżowej prasie interesowały ich w zasadzie tylko kolumny, no i oczywiście komponenty Naima, jeśli takowe się pojawiały. Wiedzieli też, że zgromadzone oszczędności będą mogli przeznaczyć na zakup kolejnego zasilacza lub lepszego źródła bez rozwalania całego systemu. Przez jakiś czas sam grałem na dzielonym wzmacniaczu Naima i miałem dwa źródła tej marki. Ostatecznie zdecydowałem, że nie jest to najlepsze rozwiązanie dla recenzenta, ale być może kiedyś jeszcze wrócę do tego tematu, bo... No właśnie. Bo urządzenia Naima mają w sobie "to coś" i potrafią zagrać jak nic innego. I to jest mój jedyny poważny zarzut wobec Muso Qb. Jest bardzo fajny, co do tego nie mam wątpliwości. Ale czy gra tak, jak powinien grać Naim? Hmm... Może trochę. Ale ten subwooferowy bas pochodzący w dużym stopniu z membran biernych, ta leciutko złagodzona góra pasma i delikatnie ocieplona barwa? To nie po naimowemu. Jedynie w wyrazistej i zdecydowanej średnicy jestem w stanie znaleźć nawiązanie do filozofii, którą bardzo dobrze znam i lubię. Oczywiście nie spodziewałem się, że jednoczęściowy głośnik za niecałe trzy i pół tysiąca będzie grał tak, jak dzielone systemy za dziesięć razy tyle, ale jako audiofil chciałbym usłyszeć tutaj więcej charakteru i pazura, z którego brytyjska marka jest znana. Naim wybrał jednak rozwiązanie bezpieczniejsze. Poszedł w brzmienie, które robi wrażenie od razu i nie wymaga od potencjalnego klienta żadnej znajomości tematu. A posiadacze klasycznych zestawów? Pewnie i tak będą mieli w nosie jak ten głośnik gra. Jeżeli kupicie Muso Qb, na pewno nie popełnicie błędu. Ale jeśli pewnego dnia odwiedzicie posiadacza systemu z serii Classic lub XS, powiecie "och, ja też mam Naima" i zdecydujecie się na krótki odsłuch, będziecie musieli zbierać szczękę z podłogi.
Budowa i parametry
Naim Muso Qb to głośnik sieciowy będący mniejszym odpowiednikiem systemu Muso. Obudowę w kształcie sześcianu wykonano z polimeru z 20% dodatkiem włókien szklanych, co daje niezwykłą wytrzymałość, sztywność i świetne tłumienie drgań. Układ akustyczny zbudowano w bardzo ciekawy sposób. Średnie i wysokie tony dla każdego kanału odtwarza identyczny set złożony z 19-mm kopułki i 6,5-cm głośnika średniotonowego. Moduły zostały delikatnie skręcone na boki i krzyżują się ze sobą w miejscu montażu tweeterów. Firma twierdzi, że jej inżynierowie musieli przemyśleć współdziałanie każdego komponentu i ustalić pochylenie każdego przetwornika z ogromną dokładnością. Efektem jest aranżacja pięciu przetworników ustawionych pod kątami dobranymi, co ciekawe, na drodze eksperymentów. Muso Qb jest więc jednoczęściowym głośnikiem stereofonicznym. Niskie tony odtwarza jednak pojedynczy głośnik z rozciągniętą membraną w kształcie olimpijskiej bieżni. Wspomagają go dwie umieszczone po bokach membrany bierne. Jak można się było spodziewać, Naim - jako specjalista od wzmacniaczy - nie cackał się z mocą. Każdy z głośników średniotonowych i wysokotonowych jest napędzany przez wzmacniacz o mocy 50 W. W uzyskaniu jeszcze większego kopa z pewnością pomagają także magnesy neodymowe z miedzianymi nabiegunnikami. Do zasilenia woofera przewidziano oddzielny wzmacniacz o mocy 100 W. Układy elektroniczne przymocowano do tylnej ścianki będącej pięknym, aluminiowym radiatorem. Przy tak wydajnych wzmacniaczach skuteczne odprowadzanie ciepła jest bardzo ważne, z czego brytyjscy inżynierowie na pewno zdawali sobie sprawę. Tylny panel podczas pracy nagrzewa się naprawdę mocno, ale dzięki temu nie musi tego robić żaden inny element. Nawet metalowa powierzchnia górnego panelu pozostaje przyjemnie chłodna. Jednym z najważniejszych rozwiązań funkcjonalnych jest metalowe koło służące do zmiany poziomu głośności. Pokrętło z zamontowanym wewnątrz wyświetlaczem jest tak sprytne, że Muso Qb nie ma żadnych innych przycisków. No... Z tyłu jest ten jeden do resetowania, ale po zakończonej instalacji głośnika nikt nie będzie z niego korzystał. Dużym plusem jest możliwość odtwarzania plików hi-res - w formatach WAV, FLAC i AIFF do 24 bit/192 kHz, ale... Trzeba w tym celu podłączyć urządzenie do sieci za pomocą kabla. DSD niestety nie posłuchamy. Z pozostałych parametrów Naim nie podaje zbyt wiele. W instrukcji obsługi znajdziemy trzy wartości zużycia energii, ale pasma przenoszenia nie ujawniono.
Werdykt
Znakomity głośnik. Piękny, nowoczesny, pomysłowy, znakomicie wykonany, luksusowy, kompaktowy, funkcjonalny i oferujący niebywale potężne brzmienie. W każdym jego elemencie widzę ogromną pracę, jaką musieli wykonać brytyjscy projektanci - od nietypowego układu akustycznego po najmniejsze detale, takie jak sposób wykonania maskownicy czy podświetlane logo na akrylowej podstawie. Stworzenie takiego urządzenia nie mogło być proste, ale opłaciło się, bo Muso Qb jest jednym z najlepszych jednoczęściowych systemów w swoim przedziale cenowym. To także jedno z niewielu urządzeń Naima, które można kupić bez dodatkowych wyrzeczeń i planowania kolejnych kroków na kilka lat do przodu. No, chyba że planujemy zbudować w domu system multiroom, co wydaje się bardzo interesujące. Szczególnie jeśli w naszym salonie stanie duża wieża Naima albo system z serii Uniti z audiofilskimi kolumnami. Najlepsze jest to, że mimo tej luksusowej otoczki wciąż rozmawiamy o urządzeniu znajdującym się w finansowym zasięgu większości melomanów. W porządku, Muso Qb kosztuje cztery razy tyle, co Sonos Play:1 i trzy razy tyle, co Bang & Olufsen Beoplay M3. Ale 3499 zł to nie jest kwota, która zabija. Mam wrażenie, że Naim spokojnie mógłby zażądać za ten głośnik więcej i wcale nie wpłynęłoby to negatywnie na jego sprzedaż. Łatwo bowiem zrozumieć, że Muso Qb to "takie fajne coś", co każdy miłośnik dobrej muzyki chciałby mieć w swoim domu.
Dane techniczne
Łączność: Wi-Fi, Bluetooth aptX, AirPlay
Wejścia: LAN, 3,5 mm, cyfrowe optyczne, USB
Głośniki: 2 x 19 mm, 2 x 65 mm, 1 x 130x70 mm
Moc wzmacniacza: 4 x 50 W + 1 x 100 W
Zużycie energii: 15 W (typowe), 4 W (standby)
Wymiary (W/S/G): 21/21,8/21,2 cm
Masa: 5,6 kg
Cena: 3499 zł
Konfiguracja
iPhone SE, Astell&Kern AK70, Asus Zenbook UX31A.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Komentarze