Naim w salonie Focal Polska
- Kategoria: Reportaże
- Tomasz Karasiński
5 września w warszawskim salonie Focal Polska odbyła się impreza, którą należałoby nazwać oficjalnym powitaniem marki Naim przez nowego dystrybutora. Tym samym potwierdziły się informacje, którymi podzieliliśmy się z Wami kilka dni temu. Zazwyczaj zmiana przedstawiciela konkretnej marki w naszym kraju nie wzbudza wielkich emocji, jednak tym razem za kulisami mówiło się o tym długo i głośno. Mamy przecież do czynienia z dużymi graczami - zarówno po stronie brytyjskiej i francuskiej, jak i polskiej. Przejęcie Naima jest w zasadzie tylko konsekwencją planu realizowanego przez tę firmę wspólnie z Focalem, odkąd obie marki połączyły swe siły. Co to oznacza dla klientów? Sądząc po dotychczasowych działaniach wszystkich zaangażowanych firm oraz ich zaangażowaniu w promocję Focala i Naima, można się spodziewać, że wyniknie z tego wiele korzyści. Przykładem może być chociażby salon zlokalizowany przy Alei Wyzwolenia, nieopodal Placu Zbawiciela będącego jednym z najbardziej modnych miejsc w Warszawie. Lokal jest przepięknie urządzony i na wskroś luksusowy, jednak dopiero teraz, z kompletem elektroniki Naima na półkach i w sali odsłuchowej, przyjął docelowy kształt. Przy okazji rozszyfrowała się nazwa dystrybutora - FNCE czyli Focal Naim Central Europe. Działająca w Polsce firma będzie reprezentowała obie marki również na terytorium Republiki Czeskiej, Węgier i Litwy. W kuluarach mówi się już o rychłym otwarciu kolejnego salonu w Berlinie. Na razie jednak to w Warszawie mieści się flagowy salon obu marek w naszej części Europy.
Powiecie, że zmiana dystrybutora to wydarzenie, którym zainteresowani będą tylko dealerzy i ludzie z branży? Możliwe, bo w wielu przypadkach faktycznie tak to przebiega. Czasami towarzyszy temu zmiana autoryzowanych punktów dealerskich, korekta cennika i chwilowy wzrost aktywności związany z promowaniem produktów danej marki. W kartonach lądują inne karty gwarancyjne i to wszystko. Jednak w przypadku Focala i Naima, nie jest to takie proste. Obie firmy są po prostu bardzo dużymi graczami, żeby nie powiedzieć, że wyznaczają trendy i kierunki rozwoju w swoich dziedzinach. Muszą więc dbać nie tylko o produkty, ale także o wszystko, co jest z nimi związane, a więc sprawy promocyjne i wizerunkowe, dystrybucję, sprzedaż i relacje z klientami - zarówno obecnymi, jak i nowymi. Mam wrażenie, że właśnie na tych kwestiach skupiała się akcja, którą mogliśmy obserwować już od dłuższego czasu. Jest przecież nie do pomyślenia, by klienci mieli jakikolwiek problem z dostępnością lub serwisem produktów tak uznanych marek, nie wspominając już o możliwości poznania ich, zobaczenia i posłuchania w komfortowych warunkach. O ile jeszcze z wyrobami Focala nie było większych problemów, to z Naimem bywało różnie. Kiedyś w Warszawie można było posłuchać prawie wszystkich modeli, choć trzeba było się wykazać odrobiną samozaparcia i odporności psychicznej. Później w kilku salonach dostępne były tylko najtańsze urządzenia. O możliwości odsłuchu lub zakupu od ręki fabrycznie nowego wzmacniacza ze średniej półki lub zasilacza można było raczej tylko pomarzyć. Wprowadzona rok temu nowa odsłona serii Uniti już od dawna robi karierę w innych krajach, gdzie sklepy i magazyny branżowe wręcz się o nią zabijają, a u nas cisza. Teraz wszystko ma się zmienić, czego dowodem może być chociażby spektakularna wystawa Naima w salonie Focal Polska.
Powiem krótko - jeśli wszystko będzie wyglądało tak, jak podczas tego powitalnego spotkania w Warszawie, to fani brytyjskiej firmy mogą się tylko cieszyć. Nie wiem czy kiedykolwiek widziałem tyle Naimów w jednym miejscu. Były świetne, jednoczęściowe głośniki Muso, nowe klocki z serii Uniti, a także rozmaite urządzenia stricte audiofilskie - wzmacniacze, odtwarzacze, streamery, przedwzmacniacze, końcówki mocy, zasilacze i całe wiązki specyficznych, dziwnych kabli, którymi Naim każe sobie to wszystko łączyć. Świat tej marki od zawsze był trochę zagadkowy, ale od jakichś dziesięciu lat firma mocno pracuje nad tym, aby oprócz czarnych pudełek połączonych ze sobą DIN-ami zaoferować klientom coś łatwo przyswajalnego. Powiedzmy sobie wprost - fani Naima to sekta wewnątrz sekty, a przynajmniej do pewnego momentu tak to wyglądało. Jednak w pewnym momencie coś pękło. Obok DIN-ów zaczęto montować normalne gniazda RCA. Na forum brytyjskiej firmy w ruch poszły widły i pochodnie, ale ta jedna decyzja zapoczątkowała falę zmian. Pojawiły się przystępne cenowo komponenty stereo, które można było łączyć ze sprzętem innych marek. Na rynek weszły nawet kinowe kombajny, którym do szczęścia potrzebne były tylko dobre głośniki. Firma, która długo opierała się przed wprowadzeniem do katalogu odtwarzacza CD, nagle ochoczo weszła w temat plików, prezentując jedne z pierwszych dopracowanych i przemyślanych streamerów. Dziś Naim proponuje nam także jednoczęściowe głośniki i systemy audio, które zajmują mało miejsca, a mają praktycznie wszystko, czego moglibyśmy potrzebować. Jednocześnie firma nie zapomina o najbardziej oddanych fanach i amatorach hi-endowej zabawy. Wystarczy wspomnieć chociażby o zaprezentowanym parę lat temu hiper-wzmacniaczu o nazwie Statement. Większość z tych urządzeń można było zobaczyć w nowym salonie, a nowe Uniti dotarły również do dealerów w całym kraju. Wydaje się więc rzeczą oczywistą, że życie klientów Naima będzie teraz o wiele łatwiejsze.
Wtorkowe spotkanie nie polegało jednak tylko na patrzeniu i podziwianiu. Centralnym punktem imprezy była prezentacja, którą poprowadził menadżer do spraw eksportu Naima, Mark Raggett. To bardzo przyjemny facet, z którym można porozmawiać nie tylko o wzmacniaczach i kablach. Swój wykład zaczął naturalnie od przypomnienia historii Naima, do której pewnie nie raz wrócimy, a następnie przybliżył zgromadzonym na sali dziennikarzom nieco danych obrazujących obecne wydarzenia w firmie. To zawsze bardzo ciekawe dla tych, którzy wiedzą, że sprzęt audio to nie tylko pudełka z pokrętłami i głośnikami, ale element większej układanki. Wpływ na sytuację całej branży oraz przewidywane kierunki jej rozwoju ma wiele czynników, które w końcu zaczynają układać się w logiczną całość, jeśli oczywiście uwzględni się ich wiele, a nie tylko jeden, jak na przykład punkt widzenia grupy audiofilów zatopionych w swoim świecie. Popatrzmy choćby na Naima. Jeszcze kilkanaście lat temu była to firma produkująca - nie bójmy się tego powiedzieć - sprzęt dla totalnych oszołomów. Wzmacniacze dzielone z dziwnymi gniazdami, odtwarzacze z ręcznie otwieranymi szufladami, dodatkowe zasilacze, brzydkie kolumny i dziesięciometrowe kable. Aby wejść do tego klubu, trzeba było od razu zdecydować się na pełny system, co wiązało się również z dużym, jednorazowym wydatkiem. A teraz? Można wejść do salonu i za średnią krajową kupić piękny, kolorowy głośnik z bajeranckim pokrętłem i pełnym bogactwem funkcji na pokładzie. Oczywiście dla wkręconych audiofilów lub ludzi, którzy już weszli do tego klubu i posiadają na przykład pełną wieżę Naima też znajdzie się coś ciekawego. Firma dba o swoich "wyznawców". Ścieżka rozwoju prawdziwego naimowca nie jest nigdy zamknięta. Mark Raggett porównuje to do klocków Lego. Z dowolnego systemu Naima zawsze można zrobić lepszy. Dołożyć kolejny klocek, potem kolejny, później jeden wyjąć i zastąpić lepszym, dochodząc do wieży zajmującej trzy stoliki, a ostatecznie nawet skomunikować ze sobą kilka oddzielnych systemów stojących w różnych pomieszczeniach. Świat się zmienia, prawda?
Całego wykładu naszego zagranicznego gościa nie będę przepisywał, jednak pozwoliłem sobie wyłowić z niego kilka ciekawostek, które wyjątkowo mnie zainteresowały. Nie wiedziałem na przykład, że założyciel Naima, Julian Vereker, był nie tylko kierowcą wyścigowym, ale też zapalonym żeglarzem i urodzonym inżynierem. Mark Raggett wspomina, że był on człowiekiem, który chciał wiedzieć jak działa otaczający go świat. Przykładowo, podczas swoich zamorskich podróży często borykał się z jednym problemem - jak szybko dojechać z portu do najbliższego pubu. Najlepszym rozwiązaniem byłby rower, jednak z uwagi na ograniczoną ilość miejsca na pokładzie, nie mógł zabrać go ze sobą. Zaangażował się więc we współpracę z firmą Brompton Bicycle aby stworzyć rower, który mógłby upchnąć w swojej łodzi, a potem rozłożyć i pojechać nim na piwo. Być może byłby dziś kojarzony właśnie ze składanymi rowerami lub jakimiś innymi wynalazkami gdyby nie to, że wielu jego znajomych grało w zespołach muzycznych i dawało koncerty w lokalnych pubach. Julian słuchał później kaset, które nagrywali i szybko doszedł do wniosku, że nijak mają się one do tego, co słychać na żywo. Uznał, że największą winę za ten stan rzeczy ponosi sprzęt, którego używamy w domach do odtwarzania muzyki. Zaczął więc budować własne urządzenia audio, a jak ta przygoda potoczyła się dalej, to już pewnie mniej więcej wiecie.
W ciągu ostatniej dekady Brytyjczycy porządnie wzięli się do roboty. Z firmy produkującej hi-fi dla wyjątkowych zapaleńców, Naim przekształcił się w giganta dostarczającego wszystko - niemalże pełen przekrój urządzeń audio od przystępnych cenowo głośników po ekstremalny hi-end. Na efekty chyba nie trzeba było długo czekać. Nie wiem ile pudełek opuszczało fabrykę w Salisbury pięć czy dziesięć lat temu, ale dzisiaj jest to 12000 urządzeń rocznie, plus 30000 głośników z serii Muso, które powstają u zewnętrznego podwykonawcy. Macierzysty zakład pracuje obecnie na trzy zmiany, 21 godzin na dobę. W ciągu kilku lat podwoiła się także liczba dealerów Naima na całym świecie. Duży przekrój produkowanych urządzeń sprawia, że po sprzęt brytyjskiej firmy sięgają zarówno melomani szukający prostych i eleganckich rozwiązań, jak i audiofile gotowi zrobić i wydać więcej aby osiągnąć zadowalający efekt. Liczby mówią same za siebie, ale ciekawe jest również to, do kogo trafiają klocki Naima. Przykładowo prawie 75% klientów kupujących systemy z serii Uniti nigdy wcześniej nie miało kontaktu ze sprzętem tej marki. Uniti to ich pierwszy Naim i prawdopodobnie pierwszy poważny sprzęt hi-fi w ogóle. To ważne, bo jeśli będą zadowoleni, może kiedyś przyjdą po Supernaita, NDX-a albo Statementa. Tych ostatnich sprzedało się do tej pory 75 na całym świecie. Jeden stoi w ekskluzywnym apartamencie w Warszawie. Mark Raggett twierdzi jednak, że Statementem wcale nie interesują się tylko arabscy szejkowie, ale głównie zamożni audiofile i melomani, z których większość posiadała już mocno wypasione systemy Naima. Zapytany o to, czy wreszcie do tego flagowego wzmacniacza dołączy "czwarta wieża" z dopasowanym odtwarzaczem lub streamerem, Mark odpowiada twierdząco. Może nie jutro i nie za miesiąc, ale w końcu trzeba będzie wprowadzić źródło zaprojektowane specjalnie dla Statementa. Przecież już w tym momencie jest przynajmniej 75 klientów, którzy kupiliby takie źródło od razu. Temat jest więc otwarty, choć łatwo nie będzie. Trzeba przecież podnieść poprzeczkę i poprawić układy, które i tak są bardzo zaawansowane. Sam projekt Statementa był podobno przygotowany wiele, wiele lat temu. Firma musiała jednak poczekać na odpowiedni moment. Brytyjczycy czekali aż uda im się zgromadzić fundusze i osiągnąć moce przerobowe niezbędne do uruchomienia tak wielkiej operacji. Kto wie, może umożliwił to dopiero sukces urządzeń z pierwszej serii Uniti? A może to dzięki nowym systemom Uniti i głośnikom Muso możliwe będzie stworzenie tej czwartej wieży?
Wszystko fajnie, ale czym byłaby tego typu prezentacja bez odsłuchu? No właśnie, jeszcze zanim weszliśmy do sali odsłuchowej, dotarły do nas odgłosy z ostatnich prób i już na tym etapie zastanawiałem się czego dane nam będzie posłuchać. Statementa nie było, ale może podłączony zostanie system złożony z jakiegoś wysokiego streamera i wzmacniacza dzielonego, najlepiej z końcówką mocy NAP 500 DR w roli głównej? Kiedy wchodziliśmy do sali odsłuchowej, stolik między kolumnami był po brzegi zastawiony takimi właśnie urządzeniami, głównie z serii Classic i 500. Po bokach prężyły swe muskuły podłogówki Focal Stella Utopia EM. No to będzie jazda - pomyślałem. I nie pomyliłem się. Jazda była, grało rewelacyjnie, z tym, że stojące między kolumnami klocki Naima nie miały z tym nic wspólnego. Mark Raggett oczywiście nas zaskoczył i wykorzystał do swej prezentacji dwa malutkie klocki z serii Uniti - Atom i Core. Zasadniczo potężne Focale były więc napędzane urządzeniem typu all-in-one o mocy 40 W. I grało! Myślę, że ten eksperyment miał za zadanie udowodnić wszystkim zgromadzonym, że modele z serii Uniti to coś więcej niż nam się wydawało. Zresztą francuskie kolumny mają efektywność 94 dB i woofer napędzany elektromagnesem, a 40 W w wykonaniu Naima to często więcej, niż 80 W u innych producentów, którzy lubią naginać rzeczywistość. Tak czy inaczej, podobało mi się - grało z wykopem i energią, bardzo przejrzyście i przestrzennie, do tego z charakterystyczną dla Naima rytmiką i panowaniem nad dźwiękiem. A przecież było to najtańsze pojedyncze urządzenie w ofercie firmy, z którym można wystartować do normalnych kolumn, nie mówiąc już o takich potworach, jak Stella Utopia EM. Z jednej strony przedziwny pomysł, z drugiej jednak - oceniając po efektach - całkiem udany. Nie sądzę, by w prawdziwym życiu ktokolwiek połączył ze sobą kolumny za czterysta tysięcy złotych i klocek all-in-one za niecałe dziesięć. Ale doświadczenie ciekawe.
Na zakończenie mała dawka zdrowego optymizmu. Powiem szczerze, że gdy salon Focal Polska startował, nie za bardzo rozumiałem sens jego istnienia. Oczywiście cieszyłem się, że w Warszawie powstało kolejne, piękne miejsce, w którym można posłuchać muzyki na hi-endowym sprzęcie, ale bałem się, że to wszystko bardziej na pokaz, niż na serio. Teraz wiadomo już, że absolutnie na serio. Skoro do Focala dołączył Naim, to już inna bajka. Nie sądzę, by którykolwiek z wcześniejszych dystrybutorów zainwestował chociażby w założenie luksusowego salonu w centrum Warszawy specjalnie dla tych dwóch marek. Focale widzielibyśmy więc w innych sklepach, a Naima w innych, i to zazwyczaj w postaci systemu z serii SI lub co najwyżej XS. Żadnej z firm taka sytuacja chyba nie urządzała. Ale teraz najlepsze - dlaczego akurat Polska? Niektórzy pewnie myślą, że dla takich firm jest to tylko jeden z wielu krajów na liście, o marginalnym znaczeniu z punktu widzenia sprzedaży. Nic bardziej mylnego. Usłyszeliśmy to już w ubiegłym roku, kiedy z hi-endowymi słuchawkami Focala do Warszawy przyjechała Francoise Bardon odpowiedzialna za działania marki na rynku europejskim. Mówiła wówczas, że Polska to bardzo ciekawy i szybko rozwijający się rynek. Była bardzo zadowolona, że firmowy salon francuskiej marki powstał właśnie w Warszawie. Teraz w podobnym tonie wypowiadał się Mark Raggett. Dla niego nasz kraj ma wyjątkowy potencjał, w dużym stopniu jeszcze niewykorzystany. Podkreślał również, że od kilku lat obserwuje stagnację na europejskich rynkach, której w Polsce po prostu nie widać. Popatrzcie na wystawy sprzętu audio - mówił. IFA w Berlinie, High End w Monachium, a nawet mniejsze, lokalne imprezy organizowane we Francji czy Wielkiej Brytanii. Tam już od kilku lat jest dokładnie to samo, a nawet z roku na rok trochę gorzej. Wieje nudą. A w Polsce? Organizowana co roku w Warszawie wystawa Audio Video Show ciągle się rozwija i wszyscy zastanawiają się czy jest w Europie numerem dwa, czy może już numerem jeden. W tej sytuacji Francuzi i Brytyjczycy nie mają żadnych wątpliwości, że tu trzeba być i właśnie tu trzeba inwestować. I oby tak dalej!
Zdjęcia: Małgorzata Karasińska, StereoLife.
-
-
stereolife
Mamy nadzieję, że już niebawem. Zapisaliśmy się już na pierwsze sztuki, które będą dostępne do wypożyczenia. Na razie mamy jeszcze sporo testów na ukończeniu, ale Uniti Atom jest wysoko na naszej liście priorytetów do wzięcia.
0 Lubię
Komentarze (2)