Spendor Classic 4/5
- Kategoria: Kolumny i głośniki
- Tomasz Karasiński
Firma Spendor została założona w 1969 roku w Wielkiej Brytanii, a jej nazwa powstała z połączenia imion dwojga założycieli - Spencera i Dorothy Hughes. W latach sześćdziesiątych Spencer pracował w wydziale badawczym BBC, a przedmiotem jego pracy była membrana wykonana ze specyficznego rodzaju polistyrenu o nazwie Bextrene. Podobnie jak wielu innych inżynierów pracujących dla BBC, pan Hughes wykorzystał wiedzę i doświadczenie zdobyte w tej korporacji do własnych celów, a konkretnie po to, aby stworzyć swój pierwszy zestaw głośnikowy - BC1. Ten przełomowy projekt szybko stał się monitorem wybieranym przez nadawców i studia nagrań na całym świecie. Później pojawiło się kilka innych projektów, takich jak BC2, BC3, SA1 czy SP1. Spendor wyprodukował również LS3/5a na licencji BBC. BC1, nieco większy niż LS3/5a, był produkowany z pewnymi modyfikacjami do 1994 roku, ale pewne cechy charakterystyczne i nawiązania do tego modelu można znaleźć nawet w kolumnach produkowanych obecnie. Aktualny katalog manufaktury z Sussex składa się z zaledwie trzech serii - A-Line, D-Line i Classic. W pierwszej i drugiej znajdziemy modele prezentujące się całkiem nowocześnie. Gama oznaczona literą "A" składa się z jednego monitora, trzech stosunkowo kompaktowych, dwudrożnych modeli wolnostojących oraz głośnika centralnego i przeznaczonego do powieszenia na ścianie surrounda. Serię D-Line tworzą tylko dwie podłogówki - 2,5-drożne D7.2 i 3-drożne D9.2. Wszystko to przebija linia Classic, w której zobaczymy sześć modeli kolumn, z czego dwa są dostępne w dwóch wariantach - standardowym i "specjalnym", z tytanowym frontem. Wybierając zestawy dopasowane do konkretnego pomieszczenia, znajdziemy tu właściwie każdy możliwy rozmiar, od kompaktowych mini-monitorów po potężne, trójdrożne podłogówki z dwoma 30-cm wooferami. Kuszą, oj kuszą, ale ponieważ nie uśmiecha mi się targać 55-kilogramowych skrzyń, postanowiłem przetestować najmniejsze kolumny z serii Classic.
Wielu audiofilów darzy brytyjskie monitory wyjątkową sympatią, ale charakterystyczne brzmienie nie jest wszystkim, co Spendor ma im do zaoferowania. Od samego początku była to firma rodzinna. W pierwszych dniach działalności Dorothy Hughes pomagała swojemu mężowi w nawijaniu cewek do głośników, a później zajęła się sprawami organizacyjnymi i właściwie przejęła kierownictwo nad całym przedsięwzięciem. Pracę przy głośnikach znalazł również syn Spencera i Dorothy, Derek. W liście z 1980 roku Spencer wspomniał, że Derek asystuje mu w pracach badawczo-rozwojowych oraz prowadzeniu fabryki. Po przedwczesnej śmierci Spencera w 1983 roku Derek Hughes objął stanowisko dyrektora technicznego, produkując oryginalne wersje kolumn, które obecnie tworzą serię Classic, w szczególności SP1/2, SP2 i S100, a także przeprojektował kultowe LS3/5a. Od 2000 roku właścicielem firmy jest Philip Swift, projektant głośników i współzałożyciel Audiolaba, który osobiście znał Spencera Hughesa. Obecny szef działu inżynierii, Terry Miles, zaczynał swoją karierę jako asystent założyciela Spendora w 1975 roku. Na przestrzeni pięćdziesięciu lat firma stała się ikoną brytyjskiej techniki głośnikowej i słynnego brzmienia BBC. Spendor jest także jednym z nielicznych producentów sprzętu audio, którzy wytwarzają swoje produkty we własnych zakładach w Wielkiej Brytanii, a konkretnie na przedmieściach Hailsham w hrabstwie East Sussex. Wszystkie kolumny głośnikowe Spendora przechodzą żmudny proces produkcyjny obejmujący godziny pracy, dopasowywanie par, barwienie i ręczne wykańczanie. Zbudowanie jednej pary kolumn zajmuje średnio sześć dni. Ostatnią zmianą w serii Classic było wprowadzenie mini-monitorów Classic 4/5, zastępujących dotychczasowe Classic 3/5. Te ostatnie miały premierę w 1998 roku i były uznawane za następcę legendarnych monitorów LS3/5a, produkowanych na licencji BBC przez różne brytyjskie firmy. Zachowując minimalistyczne założenia protoplastów, Classic 4/5 mają przesuwać poprzeczkę wyrafinowania konstrukcyjnego i jakości dźwięku w górę. Tylko czy to w ogóle możliwe?
Wygląd i funkcjonalność
Przygoda z monitorami produkowanymi na licencji BBC lub innymi zestawami głośnikowymi idącymi w tym samym kierunku (niektóre firmy jawnie naśladują ten styl, ani słowem nie wspominając o źródłach swoich inspiracji) dla wielu audiofilów zaczyna się po prostu w momencie odsłuchu. Nie ma co ukrywać, że ten dźwięk ma w sobie coś urzekającego. I to w zasadzie wystarczy. Po co zadawać jakiekolwiek pytania, gdy brzmienie nam się podoba? Jednak moim zdaniem aby w pełni zrozumieć ten fenomen, trzeba kopać głębiej - poznać historię tych kolumn i ich twórców, spróbować przenieść się kilkadziesiąt lat wstecz i dowiedzieć się, dlaczego w ogóle je skonstruowano, dlaczego poszczególne modele z tymi "łamanymi" oznaczeniami liczbowymi wyglądają i brzmią właśnie tak, a nie inaczej, a także dlaczego dziś tyle firm stara się jak najwierniej odtworzyć tamte głośniki, prześcigając się w udowadnianiu sobie nawzajem, które kolumny są wiernymi kopiami monitorów BBC, a które nie mają z nimi nic wspólnego. Od razu dodam, że nie obserwuję tych igrzysk tak dokładnie, jak niektórzy audiofile, którzy w pewnym momencie złapali tego bakcyla, później stali się fanami jednej konstrukcji, na przykład LS5/9, a następnie przesłuchali wszystkie dostępne na rynku wersje i doszli do wniosku, że godne uwagi są tylko te "reprodukcje", w których zastosowano woofer z jednego, bardzo specyficznego rodzaju polipropylenu. Mimo to, doskonale rozumiem ludzi, którzy mają na tym punkcie kompletnego hopla, bo dobra, wykonana z należytą starannością kopia klasycznych monitorów BBC to nie tylko przedmiot, nie tylko sprzęt służący do słuchania muzyki, ale także wehikuł czasu - coś, co przenosi nas w nieco inne realia nawet bez wstawania z kanapy.
Historia zaczyna się w latach sześćdziesiątych, kiedy to w studiach British Broadcasting Corporation podjęto decyzję o opracowaniu własnych zestawów głośnikowych, które ułatwiłyby pracę specjalistom od mikrofonów i suwaków, a także samym reporterom i ekipom technicznym. Szybki rozwój radiowej i telewizyjnej zaowocował wysokim zapotrzebowaniem na monitory studyjne spełniające ten sam standard techniczny i brzmiące tak samo, aby możliwe było zachowanie spójnego brzmienia bez względu na miejsce, w którym powstawać będzie dana audycja. Brytyjczycy zrozumieli, że trzeba zadbać o każdy element tego skomplikowanego łańcucha, od mikrofonów i akustyki w reżyserce poprzez nadajniki i sprzęt transmisyjny aż po odbiorniki domowe. Co więcej, wyszli z założenia, że jeśli coś ma być zrobione dobrze, trzeba zrobić to samodzielnie. Na przestrzeni czterdziestu lat garstka utalentowanych inżynierów z działu badawczego BBC przeprowadziła najbardziej wszechstronne badania nad głośnikami w tamtych czasach. Projektowali, eksperymentowali i szukali idealnych materiałów. Porzucili bardzo popularne w tamtym okresie membrany papierowe na rzecz polipropylenu. Opracowali ciekawe, skręcane obudowy działające bardziej jak pudło rezonansowe niż ciężkie, całkowicie głuche i martwe akustycznie skrzynie. Krótko mówiąc, stworzyli szereg konstrukcji, które dziś śmiało można nazwać legendarnymi. Każdy model przeznaczony był do innych celów. Największe monitory miały w zasadzie nie wychodzić poza studio, w którym pracowały, dając realizatorom pełny wgląd w nagranie, z szerokim pasmem przenoszenia i właściwie nieograniczoną dynamiką. Te najmniejsze - LS3/5 - stworzono po to, aby można je było dosłownie wziąć pod pachę. Miały być głośnikami przenośnymi, idealnymi do stosowania nawet na zewnątrz, w mobilnych studiach radiowych i telewizyjnych. Nie musiały oferować nisko schodzącego basu, ale w zakresie średnich i wysokich tonów były nie do pobicia. Korporacja będąca głównym brytyjskim nadawcą radiowo-telewizyjnym doskonale wiedziała, jakich kolumn potrzebuje, ale nie zamierzała zajmować się ich produkcją. Dźwiękowcy nie mogą przecież zajmować się przycinaniem sklejki i lutowaniem zwrotnic, tak jak prezenterzy nie powinni w czasie pracy szyć sobie garniturów i składać mikrofonów. Brudną robotą musiał zająć się ktoś inny. Ostatecznie monitory do studiów dostarczały takie firmy, jak Rogers, Audiomaster, Harbeth, KEF, Chartwell, RAM, Goodmans, Stirling Broadcast czy właśnie Spendor. Temat szybko podchwycili nie tylko profesjonaliści pracujący poza BBC, ale także audiofile i melomani z całego świata. W ten sposób legendarne monitory wydostały się zza szyby i zaczęły pojawiać się w domach.
Praktycznie każda konstrukcja wzorowana na tamtych zestawach zasługuje na uwagę, ale moimi ulubionymi monitorami BBC są właśnie LS3/5. Uważam, że mają w sobie najwięcej "tego czegoś", a ich mikroskopijne gabaryty sprawiają, że gęba uśmiecha mi się jeszcze szerzej. Basu nie mają za grosz, ale jeśli chodzi o średnicę, barwę, namacalność, spójność, czytelność, przestrzeń, a nawet mikrodynamikę, jest to - o ile mamy do czynienia z dobrą reprodukcją - coś wyjątkowego, dźwięk zahaczający w pewnych obszarach o poziom hi-endowy. Nic dziwnego, że regularnie podejmowane są próby stworzenia monitora, który łączyłby w sobie największe zalety oryginalnych LS3/5 oraz skalę, głębię i poczucie kontaktu ze sprzętem pokrywającym pełne pasmo akustyczne, a więc wszystko to, co otrzymamy, kupując nowoczesne zestawy podstawkowe, i to niekoniecznie te z najwyższej półki. LS3/5 grają cudownie, ale bez niskich tonów z punktu widzenia normalnego klienta są po prostu wybrakowane. Co ma powiedzieć audiofil, który doskonale wie, że nawet monitory za 2000-3000 zł rozłożą je na łopatki w kwestii basu i ogólnego wolumenu reprodukowanego dźwięku? Tutaj do gry wchodzą takie wynalazki, jak chociażby Chartwell LS6. Do podobnych założeń konstrukcyjnych, klasycznej formy zewnętrznej i elementów charakterystycznych dla legendarnych monitorów BBC dodano w tym modelu nowoczesne głośniki nisko-średniotonowe i odrobinę większą obudowę z dmuchającym do tyłu bass-refleksem. Pogoń za oryginałem sprzed pół wieku porzucono na rzecz poszukiwania dźwięku, który audiofile mogliby uznać za optymalny. Czy to dobra taktyka? Czy to może się udać? Do pewnego stopnia tak. Dla kogoś, kto uwielbia LS3/5, kompromisy są nie do przyjęcia. Utrata nawet 10-20% ich magii powoduje, że zabawa traci sens. Fani tej konstrukcji wolą radzić sobie inaczej, na przykład uzupełniając swój system dobrym subwooferem. Praktyka pokazuje jednak, że większość klientów ma to w nosie. Jeśli spodobał im się ten dźwięk, poszukają czegoś podobnego, ale jednak grającego w miarę współcześnie, z basem i tak zwaną całą resztą. I chętnie wezmą takie LS6. Dla nich to jest odkrycie. I nie obchodzi ich, że obudowa jest już trochę inna, a głośniki nie przypominają tych, które zastosowano w kultowym oryginale zaprojektowanym dla BBC... Dla nich liczy się to, co dostają, a wielu bardzo szybko przeliczyło sobie, że LS6 dadzą im wszystko, czego szukali.
Z opisywanym modelem Spendor chciał chyba pójść tą samą drogą. To nie jest wierna kopia LS3/5 i nikt nawet nie próbuje udawać, że miało być inaczej. Mamy tu raczej do czynienia z nowoczesną inkarnacją tych mini-monitorów, która, w przeciwieństwie do Chartwelli LS6, zachowała wymiary zbliżone do oryginału, ale została zaprojektowana i wykonana zgodnie z XXI-wiecznymi standardami. Nie uświadczymy tu skrzyneczek skręconych z cienkich kawałków drewna i sklejki widocznymi z zewnątrz śrubami, archaicznych głośników nisko-średniotonowych, dziwnych gniazd ani innych atrakcji w stylu "kiedyś to były czasy, a teraz nie ma czasów". Właściwie jedynym elementem, który mocno kojarzy mi się z klasycznymi, brytyjskimi monitorami, a który konstruktorzy Spendora postanowili tutaj zachować, jest maskownica "wpuszczona" w przednią ściankę w taki sposób, aby z zamontowanymi grillami kolumienki wyglądały tak samo, a może nawet bardziej elegancko, jak bez nich. Same ramki są mocowane magnetycznie, dzięki czemu wokół głośników nie zobaczymy żadnych otworów na kołki ani brzydko wykończonych szpar. Co ciekawe, mimo użycia nowoczesnych przetworników, Brytyjczycy nie zdecydowali się na uzupełnienie ich bass-refleksem. Classic 4/5 są więc zestawami zamkniętymi. Czy w przypadku skrzyneczek w rozmiarze pudełka po butach nie jest to zbyt ryzykowne posunięcie? Teoretycznie jest to zgodne z oryginałem, ale może trzeba było już pójść na całość i zamontować tunel rezonansowy na tylnej ściance, tak jak w Chartwellach LS6? Cóż, przekonamy się w trakcie odsłuchu. Firma deklaruje, że dolna granica pasma przenoszenia opisywanych monitorów to 55 Hz. Wygląda to bardzo optymistycznie. 55 Hz z 15-cm głośników pracujących w maleńkiej obudowie bez bass-refleksu? No, dobra - powiedzmy, że przyjmuję tę informację na klatę. Podchodząc do sprawy na trzeźwo, Classic 4/5 należy traktować raczej jako monitory do systemów biurkowych lub bardzo małych pomieszczeń. A jeśli do większych, to raczej ze wspomaganiem w postaci subwoofera lub dwóch, po jednym na kanał. Chcąc nagłośnić większy pokój, powinniśmy raczej sięgnąć po model Classic 3/1 lub Classic 2/3, a jeśli nie musimy trzymać się stylu retro, warto przyjrzeć się podłogówkom A2 i A4.
To nie jest wierna kopia LS3/5 i nikt nawet nie próbuje udawać, że miało być inaczej. Mamy tu raczej do czynienia z nowoczesną inkarnacją tych mini-monitorów, która, w przeciwieństwie do Chartwelli LS6, zachowała wymiary zbliżone do oryginału, ale została zaprojektowana i wykonana zgodnie z XXI-wiecznymi standardami.Minusy? Pierwszym i chyba największym jest dla mnie to, że Spendor próbuje złapać za ogon dwie sroki - z jednej strony podpina się do legendy BBC, do czego oczywiście ma pełne prawo, ale z drugiej otwarcie rezygnuje z pogoni za oryginałem, porzucając rozwiązania techniczne, materiały i techniki produkcji, które sprawiają, że wierne kopie kultowych monitorów BBC wyglądają i grają tak wyjątkowo. Takie bezkompromisowe podejście do tematu generuje jednak wysokie koszty. Drewniane, skręcane w odpowiedni sposób i wytłumione z aptekarską precyzją obudowy muszą zostać wykonane przez mistrzów stolarskiego rzemiosła. Głośniki odpowiadające tym używanym kilkadziesiąt lat temu również trzeba wykonać od zera, bo dziś nikt już takich nie produkuje na masową skalę (pomijając takie dziwactwa, jak 34-mm kopułka Audaxa zastosowana w monitorach Graham Audio LS5/9, w których projektowaniu uczestniczył zresztą - uwaga, uwaga - Derek Hughes). Dochodzą do tego koszty opłacenia licencji BBC wraz ze wszystkimi konsekwencjami podpisania takiej umowy. Tymczasem Spendor, co tu dużo mówić, brutalnie wypierniczył sporą część tych kosztów przez okno. Obudowy skręcane z cieniutkich deseczek? A idź pan... Głośniki zaprojektowane na podstawie rysunków i pomiarów wyciągniętych z jakiegoś tajnego archiwum? A weź pan... Classic 4/5 mają więc obudowy, które wyglądają zupełnie normalnie. Zostały wykończone bardzo ładnym fornirem, ale poza tym nie widzę w nich nic wyjątkowego. Przetworniki wyglądają jak te zastosowane w monitorach A1. 22-mm kopułka i 15-cm jednostka średnio-niskotonowa - wszystko się zgadza. Na pierwszy rzut oka różnica jest taka, że tweeter w A1 został osłonięty metalową siateczką, a membrana woofera została wykonana z innego materiału (W A1 jest to polipropylen opisany jako Spendor EP77, a w opisywanym modelu - EP39). Nawet wymiary zewnętrzne zgadzają się niemal co do milimetra, z tą różnicą, że szerokość i głębokość zamieniły się miejscami. Skuteczność, pasmo przenoszenia, impedancja, częstotliwość podziału, masa - identyczne. Do napędzenia A1 producent z jakichś powodów zaleca użycie mocniejszego wzmacniacza. Classic 4/5 są jednak zauważalnie droższe. Dlaczego mielibyśmy zapłacić za nie ponad dwa tysiące złotych więcej?
Odpowiedź nie jest dla mnie oczywista. Byłaby, gdyby Classic 4/5 były wykonane zupełnie inaczej, gdyby były wierną kopią kultowych LS3/5, bo w moim przekonaniu takie monitory są czymś wyjątkowym - nie tylko sprzętem przenoszącym nas w czasie, ale także przedmiotem, który dzisiaj raczej by nie powstał, bo nikomu nie chciałoby się tak, za przeproszeniem, pierdzielić z tymi deseczkami, śrubkami, a nawet wsadzaniem do środka precyzyjnie dociętych kawałków gąbki obszytych czarnym materiałem. Zobaczcie, jak wyglądają wewnątrz Chartwelle LS3/5. Gdybym był myszką, bardzo chciałbym mieć taki domek. Jeśli nie widać tego na zdjęciach, po prostu uwierzcie mi, że kiedy ogląda się, dotyka i słucha tych monitorów, szybko staje się jasne, za co Chartwell życzy sobie 10500 zł. Żeby nie było, że tak się uczepiłem tego Chartwella, to samo można powiedzieć o Harbethach P3ESR XD, które wyceniono na 11960 zł. Spendory kosztują 8390 zł, ale sposobem i jakością wykonania zasadniczo nie różnią się od zestawów za połowę tej kwoty. Firma zapewnia oczywiście, że wciąż rozwija koncepcję obudowy z cieńszymi ściankami bocznymi, ale dla mnie to już nie jest to. Bez względu na grubość poszczególnych paneli, mamy tu do czynienia ze skrzynkami sklejonymi z MDF-u. Inna sprawa, że konkurencja w tym przedziale cenowym jest naprawdę mocna. Xavian Perla Esclusiva, PMC Twenty 5.21i, DALI Menuet SE, ATC SCM 11, JBL HDI 1600, AudioSolutions Figaro B, ELAC Vela BS 403 - to tylko kilka propozycji, które na pewno warto rozważyć. Xaviany, PMC, DALI i ATC idą nawet w podobnym kierunku jeśli chodzi o brzmienie. A że nie są prawdziwymi monitorami BBC? No cóż, moim zdaniem Spendory Classic 4/5 też nie są. Możliwe jednak, że w tym szaleństwie jest metoda, a Spendorowi udało się wyczarować z opisywanych pudełeczek równie urzekający dźwięk. A może Classic 4/5 w pewnych aspektach idą dalej, zostawiając oryginał daleko w tyle?
Brzmienie
Testy brytyjskich monitorów budzą w audiofilskich szeregach wiele emocji. Zaraz uruchamiają się ci, którzy uważają, że droga przyjęta wiele lat temu przez inżynierów dźwięku BBC jest to jedyną słuszną koncepcją brzmieniową oraz ci, dla których każdy kolejny model nawiązujący do tych legendarnych zestawów to po prostu kolejny vintage'owy produkt dla melomanów z siwymi wąsami - sprzęt nie wytrzymujący porównania z nowoczesną konkurencją. Potem ktoś napisze, że najlepsze monitory BBC robi na przykład Harbeth, później pokłóci się z nim ktoś, kto uważa, że Harbeth nie ma z monitorami BBC nic wspólnego, a najlepsze kopie tych głośników robi Rogers... Krótko mówiąc, wychodzi z tego gównoburza nie gorsza niż te pod każdym jednym testem drogich kabli zasilających. Ponieważ niezależnie od obserwacji recenzenta każdy ma na ten temat swoje zdanie, opis brzmienia Spendorów postanowiłem podzielić na trzy części - pierwsza będzie entuzjastyczna, druga negatywna, a trzecia wyważona, w miarę obiektywna, napisana z dystansem nie tylko do Classiców 4/5, ale też całego zjawiska i, chciałoby się powiedzieć, całej subkultury, która utworzyła się wokół monitorów BBC.
Jeżeli spodziewaliście się, że Spendory pokażą spójny, barwny, naturalny, skoncentrowany na średnich tonach, stuprocentowo brytyjski dźwięk, nie rozczarujecie się. Od samego początku można tutaj zachwycać się organicznym, może nawet odrobinę magicznym dźwiękiem, który nie jest w żaden sposób przeładowany. W brzmieniu Classiców 4/5 nie uświadczymy głębokiego, buczącego basu ani wwiercających się w głowę sopranów. Priorytetem dla Spendorów jest bliska, namacalna średnica dająca poczucie intymnego kontaktu z muzyką. Skraje pasma są dopełnieniem tego, co dzieje się w zakresie średnich tonów. Łączą się z nimi w wyjątkowo płynny sposób, a później robią to, co do nich należy. Nic więcej. Góra pasma poczyna sobie odrobinę śmielej, aczkolwiek nie znajdziemy w niej jaskrawych refleksów typowych dla metalowych kopułek ani swobody, powietrza i rozmachu, jakiego moglibyśmy oczekiwać od tweeterów wstęgowych i innych tego typu wynalazków. W Spendorach pracuje 22-mm miękka kopułka i właśnie takie są ich wysokie tony - czyste, ale stosunkowo gładkie, lekko zaokrąglone i subtelne. Średnica nie bierze jeńców. Jeśli lubicie wsłuchiwać się w wokale, analizować technikę gry pianistów lub chłonąć muzykę gitarową ze wszystkimi jej niuansami, trafiliście pod właściwy adres. Classiki 4/5 wykorzystują też inną naturalną przewagę maleńkich monitorów, kreując sugestywną, trójwymiarową przestrzeń. Jest ona oczywiście skupiona na pierwszym planie, ale nie oznacza to, że cała reszta znika i zlewa się z tłem. Ta przestrzeń po prostu pasuje do charakteru Spendorów i pięknie wpisuje się w klimat, który wielu audiofilów ubóstwia.
Pora na drugą część naszego tryptyku. Co tu dużo gadać, zamknięte monitory z 15-cm wooferami mają swoje ograniczenia, a typowe dla niektórych brytyjskich producentów strojenie tylko pogłębia ten efekt. Dynamika, bas, neutralność, przezroczystość, równiutkie pasmo od dołu do góry? Nie, to nie tutaj. Deklarowane przez producenta 55 Hz to bujda na resorach. W tabeli danych technicznych nie podano, z jakim spadkiem owa wartość została zmierzona. Jeśli było to 9 lub 12 dB, to może tak. Plus jest taki, że niskie tony tracą energię w bardzo liniowy, przewidywalny sposób. Nie urywają się w jednym punkcie. Nie zmienia to jednak faktu, że już w zakresie średniego basu daje się odczuć pewne osłabienie dźwięku, a tych najniższych, subwooferowych pomruków trzeba się doszukiwać na siłę. Jakimś rozwiązaniem może być dosunięcie monitorów do ściany, ale wówczas trzeba się liczyć z całkowitym spłaszczeniem sceny stereofonicznej. Na dobrą sprawę można też pokombinować ze wzmacniaczem, źródłem, kablami, a nawet użyć korektora. Że co? Że audiofil nie powinien nawet dotykać takich rzeczy? No dobrze, ale tutaj neutralność i równowaga tonalna i tak nie istnieją, więc mało prawdopodobne, abyśmy za pomocą suwaków coś zepsuli. Pasmo Spendorów jest nierówne jak dobrze wypieczona karpatka, więc nawet loudness byłby w tym przypadku wskazany. Brzmienie dalekie od ideału wysokiej wierności po pewnym czasie zaczyna przekładać się na zmianę naszego postrzegania muzyki. Skoro pewne rzeczy są wypychane na pierwszy plan, a inne stają się właściwie nieistotne, dobrze znane nam utwory brzmią inaczej, niż się do tego przyzwyczailiśmy. Można w tym miejscu przytoczyć wyświechtane powiedzenie o odkrywaniu ulubionych płyt na nowo, ale czy naprawdę dowiadujemy się o nich więcej, czy po prostu poznajemy ich reinterpretację, wersję przepuszczoną przez spendorowy filtr? Ogólnie rzecz biorąc, za 8390 zł można kupić monitory, do których Classiki 4/5 w dziedzinie neutralności, dynamiki i rozciągnięcia pasma nie mają startu. Ot, nawet takie JBL-e HDI 1600 - zmiażdżą je basem, zakrzyczą wysokimi tonami, rozwalą ścianą decybeli i atomowym podmuchem z bass-refleksów.
Jak wyciągnąć z tego wszystkiego średnią? Nie wiem, czy jest to możliwe. Aby czerpać radość z odsłuchu takich monitorów, trzeba spełnić kilka warunków. Po pierwsze, trzeba mieć już daleko za sobą wiele etapów sprzętowej podróży. Takie pudełeczka po butach, na dodatek dość kosztowne, nie są zestawami, którymi zainteresuje się człowiek szukający pierwszego poważnego zestawu stereo w swoim życiu. Taki delikwent będzie chciał raczej dostać jak najwięcej za jak najmniej. Dopiero potem większość z nas nasyca się pewnymi rzeczami i dochodzi do wniosku, że potrzebuje czegoś innego. Koncepcja może się zmieniać kilka albo nawet kilkanaście razy. W międzyczasie może nam się nawet zmienić gust muzyczny, nie mówiąc już o tym, że zdążymy zaliczyć etap kupowania drogich kabli albo stawiania każdego jednego klocka na platformach antywibracyjnych. I w końcu pewne rzeczy nam się w głowie układają. Wiemy, czego na pewno nie chcemy, w związku z czym większość dostępnych na rynku urządzeń trzeba wykreślić. Dochodzimy do wniosku, że w muzyce nie potrzebujemy przesady. Że liczy się dla nas przede wszystkim niezakłócona przyjemność słuchania. Często długodystansowego, a nie na wyścigi. Po drugie, takie monitory na pewno będą wymagały tego, aby dopieścić je na wielu różnych płaszczyznach - zadbać o odpowiedni sprzęt towarzyszący, popracować nad ustawieniem, może nawet kupić firmowe podstawki, które wyceniono na 4090 zł. Tak, to bardzo wysoka cena jak na kilka metalowych rurek, ale jeśli zrobią to, co trzeba, to pewnie trzeba będzie się z tą perspektywą pogodzić i grać w tę grę do końca. Obiektywna ocena Classiców 4/5 jako przedmiotu, sprzętu, elementu systemu stereo może być tylko taka, że jest to produkt, który ma swoje plusy i minusy. Obiektywna ocena ich brzmienia jest jednak niezwykle trudna, bowiem jest ono bardzo charakterystyczne i nie wyobrażam sobie, aby ktokolwiek po odsłuchu powiedział, że nie ma na ten temat zdania, jest kompletnie obojętny i ani go te Spendory ziębią, ani grzeją. Jeżeli tak by się wydarzyło, może to oznaczać tylko tyle, że mamy do czynienia z osobą, która w ogóle nie interesuje się muzyką, a kolumny, wzmacniacze, gramofony, kable, słuchawki i inne tego typu wynalazki mają dla niej niemal zerową wartość. Uważając się za audiofila, nie można nie mieć własnej opinii na temat brzmienia takich monitorów. Moja jest właściwie podobna, jak w przypadku Chartwelli LS6. Classic 4/5 to bardzo interesujące kolumienki, które można traktować jako rozwinięcie koncepcji LS3/5, unowocześnioną wersję kultowych monitorów BBC, w której otrzymujemy trochę mniej magii, ale za to bardziej wyrównane pasmo i, mimo wszystko, bardziej neutralną barwę. Mimo to, przed ewentualnym zakupem postarałbym się jeszcze posłuchać Spendorów A1, bo dwa tysiące złotych piechotą nie chodzi, a skoro i tak nie gonimy za oryginałem, to w sumie jaka to różnica, czy monitory stoją do nas przodem, czy bokiem... Trochę się oczywiście zżymam, ale jeżeli nie celujemy w reprodukcję LS3/5, nie musimy się ograniczać ani do jednej serii, ani do jednej marki.
Obiektywna ocena brzmienia Classiców 4/5 jest niezwykle trudna, bowiem jest ono bardzo charakterystyczne i nie wyobrażam sobie, aby ktokolwiek po odsłuchu powiedział, że nie ma na ten temat zdania, jest kompletnie obojętny i ani go te Spendory ziębią, ani grzeją. Jeżeli tak by się wydarzyło, może to oznaczać tylko tyle, że mamy do czynienia z osobą, która w ogóle nie interesuje się muzyką, a kolumny, wzmacniacze, gramofony, kable, słuchawki i inne tego typu wynalazki mają dla niej niemal zerową wartość.Niedawno narzekałem, że na rynku nie ma zbyt wielu propozycji dla osób szukających audiofilskich monitorów, które mogą pracować w bardzo małych pomieszczeniach i systemach biurkowych. Bo tutaj trzeba połączyć dwie bardzo wymagające rzeczy - umiejętność stworzenia kolumienek, które naprawdę dobrze poczują się w takich warunkach oraz pewną odwagę biznesową, bo patrząc na całokształt rynku można dojść do wniosku, że produkcja takich monitorów nie ma sensu ekonomicznego. No bo jak ktoś chce głośniki do komputera, to wyda na nie maksymalnie tysiąc, może dwa tysiące złotych, a jak ktoś szuka audiofilskich kolumn, to na pewno zapewni im odpowiednie warunki, prawda? Przypominam jednak, że jeszcze niedawno producenci sprzętu hi-fi myśleli w ten sposób o słuchawkach. Wychodzili z założenia, że dla melomana siedzenie w nausznikach to albo konieczność, albo ostateczność, bo każdy audiofil wolałby zamknąć się w swojej wielkiej pieczarze odsłuchowej i puścić ulubioną muzykę na pełnowymiarowym systemie w cenie luksusowej limuzyny. Za słuchawkowy hi-end uważano Sennheisery HD 600, a za totalny odlot - AKG K1000 albo Staxy w cenie 5000-6000 zł. A dzisiaj? Dzisiaj Focal wprowadza model Clear Mg za 6999 zł i to są takie średniaki, bo do Utopii, Sennheiserów HD 820, Finali A8000 albo HiFiMAN-ów Susvara jeszcze im daleko. Odnoszę wrażenie, że wkrótce to samo stanie się z audiofilskimi mini-monitorami. Rosnące zainteresowanie takimi zestawami widać było już wcześniej, a pandemia koronawirusa tylko ten efekt przyspieszy. Komfortowe słuchanie muzyki we własnym salonie jest dziś dla wielu melomanów marzeniem, które można wcielić w życie co najwyżej przez pół godziny na przestrzeni całego tygodnia, kiedy dzieci wyjdą na trening, a żona zamknie się w sypialni z laptopem, aby odbyć kolejną wideokonferencję. W takich warunkach potężne kolumny nie mogą rozwinąć skrzydeł, ale te maleńkie - owszem. Spendory mogą więc trafić na bardzo podatny grunt. Doskonale sprawdzają się tam, gdzie nawet średniej wielkości kolumny podstawkowe i małe podłogówki nie mają racji bytu, ale nie krzyczą, nie szpanują atomowym basem i nie rozwalają słuchaczowi łba. Po prostu robią swoje. Grają tak, że początkowo mamy spore wątpliwości, czy naprawdę będzie nam się to podobało, ale po tygodniu, kiedy trzeba je zwrócić, to jednak trochę szkoda.
Budowa i parametry
Spendor Classic 4/5 to dwudrożne mini-monitory w obudowie zamkniętej. 15-cm głośnik nisko-średniotonowy otrzymał polimerowo-kevlarową membranę EP77 z nieruchomym korektorem fazy, kosz ze stopu magnezowego, wydajny układ magnetyczny z poprawionym tłumieniem elektrodynamicznym i rozpraszaniem cieplnym, a także zawieszenie umożliwiające dłuższy skok membrany. Producent informuje, że przetwornik ten został stworzony z myślą o pracy w obudowie zamkniętej, a podczas jego projektowania skoncentrowano się na maksymalnej liniowości charakterystyki przetwarzania przy niewielkich poziomach mocy. Tweeter to z kolei poliamidowa kopułka o średnicy 22 mm z pierścieniowym zawieszeniem o szerokim profilu. Mała średnica membrany ma gwarantować liniową emisję najwyższych częstotliwości, a dodatkowa powierzchnia drgająca w formie pierścienia uzupełnia pasmo od dołu, poprawiając liniowość przetwarzania. Zwrotnica została skonstruowana tak, aby zapewnić dobrą integrację fazową przetworników i bezpieczną impedancję 8 Ω. Obudowę sklejono z MDF-u, przy czym producent podkreśla, że nie jest to typowa skrzynka złożona z elementów o takiej samej grubości, ale rozwinięcie koncepcji lekkich, cienkich paneli bocznych połączonych z masywną ścianką przednią. Te pierwsze są jednak uzupełnione od wewnątrz lepko-sprężystymi elastomerami, zamieniającymi drgania rezonansowe w ciepło. Brytyjczycy tłumaczą, że największe różnice brzmieniowe i wzornicze w porównaniu do poprzednich monitorów Classic 3/5 oraz bliźniaczych A1 dotyczą ściślejszego podejścia do klasycznych aspektów konstrukcji, a największa poprawa w modelu Classic 4/5 ma dotyczyć zakresu niskich tonów, które mają być pozbawione ograniczeń wynikających z zastosowania obudowy zamkniętej oraz sztucznych podbić obecnych w większości nowoczesnych konstrukcji wentylowanych. Jak to wygląda w praktyce? Spendory sprawiają wrażenie wykonanych bardzo solidnie. Ich przednia ścianka faktycznie jest stosunkowo gruba, a głośniki utrzymują na miejscu śruby, które nie wchodzą bezpośrednio w MDF, ale w metalowe, nagwintowane tuleje. Same przetworniki także wyglądają na dopracowane. Z tyłu zamontowano pojedyncze gniazda, które niestety umieszczono w ciasnym, plastikowym profilu, w niewielkiej odległości od siebie. Przy montażu widełek trzeba będzie zachować ostrożność, aby nie doprowadzić do zwarcia, natomiast banany będą wychodziły z gniazd pod kątem, do góry, co w przypadku monitorów jest trochę nienaturalne i sprawia, że kable od razu mocno się wyginają. Szkoda, bo terminale są całkiem zacne i na pewno prezentowałyby się lepiej bez tego czarnego korytka. Na tabliczce znamionowej umieszczono informację, która nie pozostawia wątpliwości co do miejsca, w którym Spendory zostały nie tylko zaprojektowane, ale też wyprodukowane - UK. Monitory są dostępne w dwóch wariantach naturalnego forniru - czereśniowym i orzechowym. Z parametrów warto zwrócić uwagę na bardzo niską skuteczność. 84 dB to wartość, która jednoznacznie sugeruje, że trzeba rozejrzeć się za mocnym wzmacniaczem.
Werdykt
Jeśli Equilibrium Nano to taki biurkowy odpowiednik podłogówek Equilibrium z ceramicznymi przetwornikami, jeśli DALI Menuet SE to kompaktowa alternatywa dla Rubiconów i Epiconów, to Classic 4/5 są miniaturową wersją Grahamów LS5/9 albo Harbethów SHL5plus XD. Wiem, że to nie ta skala i jeszcze nie ta jakość dźwięku, ale też nie mamy tu do czynienia z takim pomieszaniem magii z absurdem, jakie proponują nam wierne, hardcore'owe kopie kultowych LS3/5. Z tym dźwiękiem jest trochę jak z gorzką czekoladą. Nie każdemu pasuje, ale jeśli ktoś uwielbia słodycze i potrafi się nimi delektować, prędzej czy później na pewno doceni jej bogaty, głęboki, wytrawny smak.
Dane techniczne
Rodzaj kolumn: podstawkowe, dwudrożne, zamknięte
Impedancja: 8 Ω
Skuteczność: 84 dB
Pasmo przenoszenia: 55 Hz - 25 kHz
Częstotliwość podziału: 4,2 kHz
Rekomendowana moc wzmacniacza: 25 - 100 W
Wymiary (W/S/G): 30,8/18,8/16,5 cm
Masa: 5 kg (sztuka)
Cena: 8390 zł (para)
Konfiguracja
Audiovector QR5, Equilibrium Nano, Marantz HD-DAC1, Auralic Aries G1, Auralic Vega G1, Hegel H20, Unison Research Triode 25, Sennheiser HD 600, Cambridge Audio CP2, Clearaudio Concept, Cardas Clear Reflection, Albedo Geo, Equilibrium Pure Ultimate, Tellurium Q Ultra Blue, Enerr One 6S DCB, Enerr Tablette 6S, Enerr Transcenda Ultra, Enerr Transcenda Ultimate, Norstone Esse.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Komentarze