Bannery górne wyróżnione

Bannery górne

A+ A A-

Woo Audio WA7 Fireflies

Woo Audio WA7 Fireflies

Rynek słuchawek rozwija się w niesamowitym tempie. Praktycznie co tydzień jakaś większa firma ogłasza premierę nowego modelu. Najczęściej chodzi o słuchawki bezprzewodowe i różnego rodzaju dokanałówki, jednak modele zaprojektowane z myślą o najbardziej wymagających audiofilach mają niemały udział w całej tej gonitwie. Jeszcze kilka czy kilkanaście lat temu słuchawki za tysiąc lub dwa tysiące złotych były praktycznie szczytem hi-endu. Dziś to już przeszłość, bo pojawiły się firmy, które wzbiły się wysoko ponad ten poziom. W ślad za nimi poszli uznani producenci nauszników oraz manufaktury związane do tej pory wyłącznie z kolumnami lub wzmacniaczami. W krótkim czasie wzbiliśmy się na nieosiągalny dotychczas poziom jakościowy, co znajduje odbicie w cenach dzisiejszych flagowców. HiFiMan Susvara - 29900 zł, Audeze LCD-4 - 18995 zł, Focal Utopia - 17999 zł, Final Audio Design D8000 - 15299 zł, Ultrasone Edition 5 - 14990 zł. Nie jest lekko, ale jedno na pewno się nie zmieniło. Hi-endowe słuchawki są w stanie przenieść nas w świat nieosiągalny dla klasycznych, stacjonarnych systemów stereo za te pieniądze. Aby cieszyć się taką jakością bez zakładania czegokolwiek na głowę, musielibyśmy na źródło, wzmacniacz, kolumny i akcesoria wydać dziesięć razy tyle, albo lepiej. Topowe modele to zabawa dla tych, którzy nie uznają żadnych kompromisów i są w stanie zapłacić 90% więcej za dodatkowe 10% jakości brzmienia. Dla wymagającego audiofila słuchawki takie, jak HiFiMan Edition X, Sennheiser HD 800, OPPO PM-1, Audeze LCD-2 czy Final Audio Design Sonorous VI będą już spełnieniem marzeń. Świetnie, ale trzeba je czymś napędzić, a tu sprawa robi się skomplikowana. Na rynku jest sporo dedykowanych wzmacniaczy i przetworników, ale - podobnie jak w przypadku kolumn i wzmacniaczy stereo - wszystko musi do siebie pasować. Znalezienie idealnego partnera dla hi-endowych nauszników może być trudniejsze, niż wszystkim się wydaje. Na szczęście producenci i dystrybutorzy nie próżnują, czego najlepszym przykładem jest wzmacniacz WA7 Fireflies amerykańskiej firmy Woo Audio, która niedawno zadebiutowała w Polsce.

Jeśli śledzicie tylko polskojęzyczne portale, blogi i magazyny branżowe, prawdopodobnie nie wiecie o tej marce zbyt wiele. Jeżeli jednak lubicie od czasu do czasu sprawdzić co się dzieje na świecie, na pewno już nie raz natknęliście się na markę Woo Audio. Szczerze mówiąc, dziwię się, że dopiero niedawno ktoś zdecydował się na ściągnięcie jej produktów do naszego kraju. Firma ma bowiem bardzo dobrą prasę, co najmniej od kilku lat. Pamiętam zamieszanie, jakie wywołały zdjęcia lampowych monobloków WA-234. To piękna, bezkompromisowa konstrukcja, która może zasilać zarówno słuchawki, jak i kolumny. A to tylko jeden z siedemnastu modeli z aktualnego katalogu firmy. Prawdopodobnie nie wszystkie będą importowane do Polski, ale grunt, że wreszcie możemy sprawdzić czy elektronika Woo Audio jest tak dobra, jak sugeruje producent i jak zgodnie twierdzą zagraniczni recenzenci. Jeśli wpiszecie nazwę firmy w popularnej wyszukiwarce, prawdopodobnie w pierwszej kolejności zobaczycie zdjęcia dwóch modeli - wspomnianych monobloków WA-234 i skromnego wzmacniacza słuchawkowego WA7 Fireflies. Ten ostatni narobił sporo zamieszania w środowisku fanów hi-endowych słuchawek. Nie dość, że mamy do czynienia z konstrukcją lampową, to na pokładzie znalazł się jeszcze audiofilski przetwornik z wejściem USB. Urządzenie może więc pełnić co najmniej dwie funkcje i podobno w obu przypadkach sprawuje się znakomicie. Jego entuzjastyczne recenzje opublikowały już takie magazyny, jak The Audiophiliac, Positive Feedback, Dagogo czy Tone Audio. Teoretycznie mamy tu wszystko, czego posiadaczowi hi-endowych słuchawek potrzeba do szczęścia - dobrego DAC-a z wejściem USB, wzmacniacz zbudowany na lampach, możliwość wysterowania wymagających nauszników i kilka dodatkowych funkcji plus możliwość dalszej poprawy brzmienia poprzez zastosowanie lepszego zasilacza. Robi się bardzo audiofilsko, prawda? Czas sprawdzić na co stać tego uroczego świetlika.

Woo Audio WA7 Fireflies

Wygląd i funkcjonalność

Nabywcy wysokiej klasy sprzętu lubią być rozpieszczani ciekawymi opakowaniami i dodatkami. Na tym poziomie cenowym zdarzają się już drewniane skrzynie lub profesjonalne "kejsy" z metalowymi zawiasami. Woo Audio nie zawraca sobie głowy takimi bibelotami, za to testowany wzmacniacz przyjeżdża do nas w kartonie wypełnionym tak grubymi kawałkami sztywnej gąbki, że prawdopodobnie cenna zawartość przetrwałaby nawet zrzucenie z trzeciego piętra. Moją uwagę od razu zwróciła masa urządzenia. Wyjmuję z kartonu niewielki, metalowy klocek, a ten idzie w dół jakby był wykonany z litego kawałka ołowiu pomalowanego dla niepoznaki czarną farbą. Obudowa WA7 Fireflies została tak naprawdę wyrzeźbiona z aluminium, przy czym z zewnątrz nie zobaczymy tu ani jednej śrubki czy innego mało estetycznego elementu konstrukcyjnego. Wysoka masa urządzenia daje poczucie niebywałej solidności i chyba nie jest to mylne wrażenie.

Metalowy klocuszek jest rewelacyjnie wykończony i perfekcyjnie wykonany. Woo Audio stawia nie tylko na jakość, ale także prostą formę pozbawioną jakichkolwiek wodotrysków. Jedynym ciekawym akcentem jest pokrywa lamp wykonana z czystego, przezroczystego szkła z dwoma pionowymi otworami. Po wyjęciu z kartonu urządzenie wymaga oczywiście złożenia, co jest akurat bardzo proste, bo lampy są tylko dwie. To raczej mało popularne w sprzęcie audio triody 6C45. Po wetknięciu ich w gniazda, pozostaje nam położyć szklany klocek na górnej ściance. Tutaj widzę akurat mały problem ponieważ sama osłona również waży swoje, a między nią a metalową obudową wzmacniacza nie zastosowano żadnych podkładek ani innych elementów dystansujących. Rozumiem, że ideą projektantów było idealne optyczne zespolenie dwóch części bez widocznej przestrzeni między nimi, ale czy na dłuższą metę taka konstrukcja zda egzamin? Jako osobnik z kontrolowaną nerwicą natręctw od razu zwróciłem uwagę na ten detal. Jako użytkownik wzmacniacza Woo Audio po każdym zdjęciu pokrywy dokładnie wyczyściłbym wszystko miękką ściereczką. Oczywiście na szklanych klockach będzie też widać wszystkie odciski palców, co szybko wyszło na jaw podczas sesji fotograficznej. Aby osłony lamp faktycznie były tak przezroczyste, jak w rzeczywistości, trzeba było się sporo nagimnastykować i przy każdej zmianie ustawienia wykonać profilaktyczną polerkę. No, ale... Warto się poświęcić, bo WA7 Fireflies wygląda po prostu zabójczo. Szczególnie wieczorem, przy zgaszonym świetle. Niby mamy tu tylko dwie lampy, a pod odpowiednim kątem ich blask odbija się w szklanych krawędziach raz, drugi, trzeci... Prosty i jednocześnie efektowny sposób opakowania lampowej konstrukcji w piękną, geometryczną bryłę.

Jak prezentuje się testowane urządzenie od strony funkcjonalnej i technicznej? Wzmacniacz jest mały, ale sporo potrafi. Przede wszystkim mamy tu lampy pracujące w klasie A, w układzie single-ended z transformatorem wyjściowym. Impedancja podłączonych słuchawek może wynosić od 8 do 600 omów. Mamy więc do czynienia z poważnym piecykiem, któremu nie straszne będą nawet hi-endowe nauszniki. WA7 Fireflies ma też wbudowanego DAC-a odtwarzającego sygnały w jakości do 24 bit/384 kHz. Z przodu znajdziemy spory, analogowy potencjometr z wyczuwalnymi punktami oporowymi oraz dwa gniazda słuchawkowe - 3,5 mm oraz 6,3 mm. Na tylnym panelu znalazło się natomiast wejście USB, parę gniazd RCA, dwa przełączniki hebelkowe (główny włącznik i selektor impedancji dla wyjścia słuchawkowego), pięciopinowe gniazdo dla zasilacza oraz kolejny hebelek, tym razem czarny z trzema pozycjami do wyboru - RCA, USB i D/A. Odpowiada on oczywiście za wybór wejścia, ale nie tylko. W pozycjach RCA i USB będziemy oczywiście słuchali muzyki z tych gniazd, natomiast w pozycji D/A nasze gniazda RCA zamienią się w wyjścia, dzięki czemu będziemy mogli przerzucić sygnał z WA7 Fireflies dalej, na przykład do wzmacniacza zintegrowanego. Czy taka funkcja rzeczywiście komuś się przyda? Możliwe, że tak. W każdym razie dobrze jest mieć taką opcję pod ręką. Hmm, no właśnie - jedynym problemem może być umieszczenie hebelków z tyłu. W systemie biurkowym nie będzie to żaden problem, ale jeśli ktoś zechce wmontować testowany model w bardzo rozbudowany system ustawiony na zawalonym różnymi urządzeniami stoliku, trzeba się będzie trochę pomęczyć lub zawczasu zapamiętać pozycję wszystkich hebelków aby sięgnąć do nich ręką. To jednak niewielki problem, bo coś mi się wydaje, że większość z tych przełączników długo pozostanie w pozycji wybranej przez użytkownika za pierwszym razem. Tak naprawdę przyczepiłbym się tylko do włącznika. Niby wzmacniacz zużywa maksymalnie tylko 25 W, ale to przecież lampa, a jeden przycisk na przednim panelu na pewno nie zepsułby wizji projektanta.

Na omówienie szczegółów technicznych przyjdzie jeszcze czas, natomiast w tym miejscu poruszę jeszcze tylko jedną kwestię. Urządzenie fabrycznie przyjeżdża do nas z zewnętrznym zasilaczem w formie kolejnego metalowego pudełka. Jest prawie tak samo dopieszczony jak wzmacniacz. Ciężki, solidny, ustawiony na gumowych nóżkach i wyposażony we własne otwory wentylacyjne, co jest akurat bardzo fajne, bo podczas pracy mocno się grzeje. Z jednej strony długiej puszki mamy trójbolcowe gniazdo IEC, z drugiej natomiast pięciopinowe złącze dla dedykowanego kabla, którym łączymy oba elementy. W zestawie dostajemy dwa takie przewody - jeden krótki, drugi długi. Oba mają wtyki z dużymi nakrętkami, jak DIN-y w Naimach. Możemy więc albo schować zasilacz pod biurko i pociągnąć na górę dłuższy kabel, albo ustawić oba klocki obok siebie i skorzystać z tego króciutkiego. Taki zasilacz to na pewno żadna wiocha. Co ważne, jest cichutki i nie wpada w jakiekolwiek wibracje, co niestety zdarza się nawet w urządzeniach z wysokiej półki. Generalnie można powiedzieć, że zestaw robi bardzo dobre wrażenie. Ale to nie jest ostatnie słowo Woo Audio. Do naszego WA7 Fireflies możemy bowiem dokupić lepszy, lampowy zasilacz WA7tp wykorzystujący dwie podwójne triody 12AU7 w roli prostowników. Co więcej, to urządzenie nie wygląda już jak metalowa puszka, ale jest niemal dokładną kopią samego wzmacniacza. Nie mamy tu tylko wyjść słuchawkowych i dodatkowych gniazd na tylnym panelu. Jest za to pokrętło, pełniące rolę włącznika. Można je zarówno obrócić, jak i wcisnąć do środka. Dwa takie klocuszki z żarzącymi się lampami to już totalny czad, chociaż, jeśli mam być szczery, nawet z podstawowym zasilaczem szarpałbym WA7 Fireflies jak Reksio szynkę. Zaczniemy więc od sprawdzenia takiej konfiguracji, a potem przepniemy się na WA7tp.

Woo Audio WA7 Fireflies

Brzmienie

Nie ukrywam, że moje oczekiwania co do WA7 Fireflies były wysokie. Wzmacniacz zaskarbił sobie moją sympatię bardzo wysoką jakością wykonania, a entuzjastyczne recenzje zagranicznych recenzentów wbrew obiegowej opinii także nie biorą się znikąd. Wiem, że niektórzy wyobrażają sobie, że producenci i dystrybutorzy sprzętu za każdym razem zostawiają u dziennikarzy walizkę pieniędzy, ale w rzeczywistości tylko nieliczni są w stanie utrzymać się z pisania o wzmacniaczach i kablach. Zresztą tych, którzy zapracowali sobie na swoje nazwisko, nawet walizka pieniędzy nie przekona aby kiepski sprzęt wychwalali pod niebiosa. Dlatego po przeczytaniu kilku testów WA7 Fireflies wręcz czekałem aż ten piękny klocek zabierze mnie do świata audiofilskiej perfekcji. Włączyłem go, ściągnąłem sterowniki, poczekałem aż lampy złapią temperaturę i rozpocząłem odsłuchy. Na początku byłem lekko zdziwiony. Spodziewałem się, że już od pierwszych taktów opisywany wzmacniacz pokaże coś, co przykuje moją uwagę. Ba! Miałem nadzieję, że takich elementów będzie co najmniej kilka. W końcu mamy do czynienia z lampowym słuchawkowcem z wysokiej półki, więc na zdrowy rozum powinno być ciepło, wciągająco, subtelnie i przestrzennie, a zaczęło się... Całkiem normalnie. Włączam pierwszy album - no gra. Równo, naturalnie, ale bez wodotrysków. Włączam drugi i sytuacja się powtarza. Przeleciałem więc jeszcze przez kilka utworów, następnie zmieniłem słuchawki i znów otrzymałem dźwięk ze wszech miar prawidłowy. Z jednej strony, nie miałem się do czego przyczepić. Absolutnie nie znalazłem tu ani jednej rzeczy, która wymagałaby oddzielnego opisu. Z drugiej natomiast, cóż, chyba za bardzo nastawiłem się na to, że wzmacniacz Woo Audio będzie miał w sobie "jakieś coś", co od razu zmusi mnie do skierowania całej swojej uwagi na szczególne cechy jego brzmienia.

Odprężyłem się więc, wyluzowałem i zapomniałem na chwilę o całym teście. Może powinienem był zostawić wzmacniacz na całą noc z podłączonymi słuchawkami i przystąpić do krytycznego odsłuchu dopiero następnego dnia? Postanowiłem jednak nie zawracać sobie tym głowy i po prostu słuchać dalej. I wiecie co? Przesiedziałem tak w słuchawkach dobre kilka godzin. Wiem, że nie jest to jeszcze żaden rekord świata, ale zwykle nie odcinam się na tak długi czas. Zawsze mam coś innego do zrobienia, a jeśli nawet nic konkretnego mnie nie goni, to mało który sprzęt jest w stanie zaprezentować brzmienie tak dobre, żebym faktycznie zapomniał o całym bożym świecie. Kiedy na zegarze zobaczyłem pierwszą trzydzieści w nocy, kątem oka spojrzałem na WA7 Fireflies, który w najlepsze udawał, że nie ma z tym nic wspólnego. Proszę pana, ja tu sobie tylko stoję i świecę, a co pan sobie robi w wolnym czasie, to już mnie zupełnie nie interesuje. Spojrzałem więc na playlistę, która wydłużyła się tak, że ledwo byłem w stanie trafić w pasek przewijania. Zaraz, to ja tego wszystkiego słuchałem? Sprawdzam, klikam i rzeczywiście - słuchałem! Z tym, że nawet nie wiem kiedy ten czas zleciał. Mam tylko jedno wytłumaczenie. Wzmacniacz Woo Audio mnie oszukał. Udawał, że w jego brzmieniu nie ma nic specjalnego. Zaczął od spokojnego, naturalnego grania, a kiedy tylko łyknąłem haczyk, wciągnął mnie w słuchanie na cały wieczór. A przecież miałem jeszcze dokończyć test innego urządzenia, przerzucić trochę zdjęć na serwer, odpisać na kilka maili... Nic z tego nie wyszło, więc jeśli wysłaliście mi jakąś ważną wiadomość i wciąż czekacie na odpowiedź, mogę tylko zwalić winę na tego kanciastego naciągacza.

Tak naprawdę wina leży jednak po mojej stronie. Powinienem był się zorientować co jest grane, bo niektóre hi-endowe urządzenia tak właśnie mają. W pierwszej chwili wydaje nam się, że wszystko jest normalnie, że tak grało zawsze. Wystarczy jednak wrócić do poprzedniej konfiguracji i szybko zaczyna nam czegoś brakować. W ciągu kilku minut zdajemy sobie sprawę, że brzmienie, które jeszcze kilka chwil wcześniej wydawało nam się poprawne, ale mało przebojowe, tak naprawdę było mieszanką wszystkich fajnych składników wymieszanych ze sobą w idealnych proporcjach. Pozwólcie więc, że nie będę rozbierał tego dźwięku na części pierwsze. To nie ma żadnego sensu. Jeśli chcecie wiedzieć jak gra WA7 Fireflies, z przyjemnością odpowiem. Tak, jak powinien grać hi-endowy wzmacniacz słuchawkowy oferujący absolutnie wszystko w rozsądnych ilościach. Jeśli zrobicie listę rzeczy, które chcielibyście usłyszeć w takim urządzeniu, prawdopodobnie każda jedna pozycja zostanie tutaj odhaczona. Jasne, na tym poziomie jakościowym na pewno będzie można wykonać porównanie z innymi wzmacniaczami tego typu i możliwe, że jeden z konkurencyjnych modeli zaprezentuje na przykład odrobinę szybszy bas albo jaśniejszą, bardziej klarowną górę pasma. Sam dosłownie dwa tygodnie temu zachwycałem się brzmieniem Chorda Hugo 2 i myślę, że miłośnicy bezkompromisowej dynamiki, szybkości i rozdzielczości wybraliby właśnie jego. WA7 Fireflies jest jednak zauważalnie tańszy, a z drugiej strony jeśli ktoś szuka akurat dźwięku bardziej naturalnego i obdarzonego tym charakterystycznym, przyjemnym ciepłem, pewnie zostałby przy testowanym modelu bez względu na różnicę w cenie. Tak sobie można porównywać w nieskończoność, ale wiecie co? Ostatecznie do domowego odsłuchu potrzebna nam jest jedna para dobrych słuchawek i jedno urządzenie, które będzie z nimi współpracowało. Aby jednak przenieść nas w zupełnie inny wymiar i zamienić zwykłą, codzienną czynność w prawdziwe przeżycie, sprzęt musi być bardzo, bardzo dopracowany. WA7 Fireflies bez wątpienia taki właśnie jest.

Skoro tak dobrze słuchało mi się zestawu ze standardowym zasilaczem, postanowiłem wypróbować WA7tp. Ogólny charakter brzmienia oczywiście się nie zmienił, ale w niektórych aspektach udało się wzbić na jeszcze wyższy poziom. Powiedziałbym, że otrzymujemy tu przede wszystkim trochę lepszą dynamikę, bogatszą barwę i jeszcze bardziej przekonującą przestrzeń, ale jeśli naprawdę głęboko przeanalizujecie różnice między dwoma zasilaczami, na pewno znajdziecie więcej tych drobnych szczegółów, które składają się na lepszy dźwięk. Ja jednak po raz kolejny świadomie rezygnuję z rozbierania tego brzmienia na atomy, bo ponad wszystko wybija się tu jedna, niezwykle ważna rzecz - muzykalność. Ten wzmacniacz po prostu sprawia, że momentalnie wciągamy się w słuchanie i jeśli mam być szczery, nie wiem czy zmiana zasilacza akurat cokolwiek zmienia w tym temacie. W innych na pewno tak, ale sam szybko złapałem się na tym, że po szybkim przeanalizowaniu zmian w dźwięku natychmiast wróciłem do przekopywania swojej muzycznej biblioteki w poszukiwaniu albumów, które jeszcze chciałbym przemielić z lampowcem Woo Audio. Powrót do standardowego zasilacza na pewno zmienia to i owo, szczególnie w kwestii dynamiki i stereofonii, ale nie wpływa na ogólny charakter i fantastyczną muzykalność wzmacniacza.

WA7tp będzie fajnym rozwiązaniem dla audiofilów, którzy kupią WA7 Fireflies w normalnej wersji i po jakimś czasie zechcą po prostu pójść dalej. Dobrze, że producent oferuje takie rozwiązanie. Ale na początek sugerowałbym wszystkim zainteresowanym kupno standardowej wersji. Będziecie mieli mnóstwo frajdy, a przy tym wydacie na całość sześć, a nie dziewięć tysięcy złotych. To duża różnica, której również nie sposób pominąć w całej tej układance. Dla mnie WA7 Fireflies ze standardowym zasilaczem to w swojej cenie prawdziwa petarda. Jeden z najbardziej wszechstronnych i uniwersalnych wzmacniaczy słuchawkowych. Urządzenie, które nie wymaga od nas niczego oprócz podłączenia wysokiej jakości słuchawek i poświęcenia swego czasu na długie spotkania sam na sam z muzyką. Moim zdaniem to po prostu lepszy deal. Ale... Jeśli sie na taką opcję zdecydujecie, warto wiedzieć, że jest coś takiego, jak WA7tp. Audiofilska nerwica prędzej czy później zaatakuje. Możliwe, że w pierwszej kolejności będziecie chcieli zmienić słuchawki na lepsze. Ale przecież jak człowieka wzięło raz, pewnie i tak nie pierwszy, to weźmie znowu. A wtedy WA7tp będzie jak znalazł.

Woo Audio WA7 Fireflies

Budowa i parametry

Woo Audio WA7 Fireflies to połączenie wzmacniacza słuchawkowego z przetwornikiem cyfrowo-analogowym wyposażonym w wejście USB. Zastosowanie stosunkowo niewielkich lamp 6C45 sugerowałoby, że może to być konstrukcja hybrydowa, ale nie - w istocie jest to stuprocentowy wzmacniacz lampowy single-ended pracujący w klasie A, a odpowiedni zapas mocy zapewniają ręcznie wykonane transformatory wyjściowe z niklowym rdzeniem. W torze nie mamy więc żadnych półprzewodników, przynajmniej w sekcji wzmacniacza. Producent chwali się także wielowarstwowymi płytkami drukowanymi spełniającymi wymogi militarne i teflonowymi gniazdami lamp. Przetwornik cyfrowo-analogowy zbudowano z wykorzystaniem kości ESS Sabre ES9018K2M, dzięki czemu układ może obsłużyć sygnały w jakości do 24 bit/384 kHz. Dane przesyłane są przez interfejs USB 2.0 działający w trybie asynchronicznym. Producent deklaruje, że WA7 Fireflies napędzi dowolne słuchawki o impedancji od 8 do 600 Ω. Moc wyjściowa wynosi około 1 W przy 32 Ω. Z pozostałych parametrów warto pochwalić przede wszystkim pasmo przenoszenia rozciągające się od 11 Hz do 27 kHz, i to z odchyłką 0,5 dB. Co ciekawe, Woo Audio oferuje także wersję noszącą oznaczenie WA7d, wyposażoną w cyfrowe wejście optyczne. W celu poprawy brzmienia, niezłym pomysłem może być wymiana fabrycznych lamp na inne. Producent oferuje nawet upgrade w postaci lamp NOS w cenie 55 dolarów. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie aby poszukać takich na własną rękę.

Konfiguracja

Marantz HD-DAC1, Beyerdynamic DT 990 PRO (250 Ω), Sennheiser HD 600, Final Audio Design Sonorous VI, HiFiMAN Edition X, Audeze LCD-2, Enerr Tablette 6S, Enerr Symbol Hybrid.

Woo Audio WA7 Fireflies

Werdykt

Czasami tak sobie myślę, że w pogoni za idealnym dźwiękiem można się zapędzić w kozi róg. Kiedy poznamy korzyści płynące z posiadania takich czy innych słuchawek, wzmacniaczy czy przetworników, mimowolnie zaczynamy porównywać, szukać czegoś jeszcze lepszego i zastanawiać się czy do celu bardziej zbliży nas przejrzystość jednego modelu czy dynamika innego. Na początku tej podróży chcemy po prostu słuchać naszej ulubionej muzyki w jak najlepszy sposób, a w pewnym momencie dochodzi do nas, że nie słuchamy już muzyki, tylko ortodynamicznych hełmofonów, pięciodrożnych dokanałówek i przetworników odtwarzających tak gęste formaty, o jakich nie słyszano jeszcze w studiach nagraniowych. Nie wiem czemu, ale w tę ślepą uliczkę bardzo często skręcają amatorzy słuchawek. Może dlatego, że na nich wszystko słychać dokładniej? Kiedy jednak czytam o dobrym doświetleniu w zakresie niskiej średnicy albo poszerzonych objętościowo sopranach, zaczynam się zastanawiać czy ludzie jeszcze od czasu do czasu słuchają muzyki, czy tylko tej średnicy i sopranów. Sam także muszę uderzyć się w pierś, bo staram się dokładnie opisywać brzmienie testowanych urządzeń i pewnie nie raz wyszła mi z tego trudna do przyswojenia epopeja. Całe szczęście, że są jeszcze takie urządzenia, jak WA7 Fireflies. Okej, możecie analizować jego brzmienie krok po kroku i porównywać go z konkurencyjnymi wzmacniaczami. Możecie kupić lepszy zasilacz i zmienić lampy na inne w poszukiwaniu swojego ideału. Ale możecie także wziąć podstawową wersję, podłączyć dobre słuchawki i po prostu zatopić się w ulubionej muzyce. Gwarantuję, że po kilku minutach zapomnicie o tych wszystkich audiofilskich dyrdymałach i znikniecie na długie godziny. WA7 Fireflies ma w sobie to coś, co sprawia, że czas na chwilę staje w miejscu. Rewelacyjna sprawa!

Dane techniczne

Wejścia cyfrowe: USB
Wejścia/wyjścia analogowe: 1 x RCA (przełączane)
Wyjścia słuchawkowe: 3,5 mm + 6,3 mm
Obsługiwana impedancja słuchawek: 8 - 600 Ω
Pasmo przenoszenia: 11 Hz - 27 kHz (+/- 0,5 dB)
Impedancja wejściowa: 100 kΩ
Zniekształcenia: <0,03%
Stosunek sygnał/szum: 95 dB
Moc wyjściowa: 1 W/32 Ω
Maksymalna jakość sygnału: 24 bit/384 kHz
Maksymalny pobór mocy: 25 W
Wymiary (W/S/G): 12,8/12/12 cm (wzmacniacz), 5,5/8,7/17,5 cm (zasilacz)
Masa: 3,9 kg (wzmacniacz), 1,4 kg (zasilacz)
Cena: 5999 zł

Sprzęt do testu udostępniła firma MIP.

Zdjęcia: Małgorzata Karasińska, StereoLife.

Równowaga tonalna
RownowagaStartRownowaga4Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga4RownowagaStop

Dynamika
Poziomy7

Rozdzielczość
Poziomy7

Barwa dźwięku
Barwa5

Szybkość
Poziomy6

Spójność
Poziomy8

Muzykalność
Poziomy8

Szerokość sceny stereo
SzerokoscStereo2

Jakość wykonania
Poziomy7

Funkcjonalność
Poziomy5

Cena
Poziomy6

Nagroda
sl-rekomendacja


Komentarze (2)

  • Marcin

    A jakies porownanie do Questyle CMA 400?

    0
  • stereolife

    A to wystarczy przeczytać oba testy i sobie porównać. Urządzenia te nie były niestety testowane równolegle, więc nie doszło do bezpośredniego porównania. Prawdopodobnie byłoby blisko, stawiamy, że wzmacniacz Woo Audio okazałby się cieplejszy, bardziej muzykalny i nieco ciekawszy brzmieniowo, ale to nie powinno dziwić, bo cena zupełnie inna. Prosimy jednak nie traktować tego jako stuprocentowego wyroku, bo nie mieliśmy możliwości przepinania kabli na zasadzie A-B.

    0

Skomentuj

Komentuj jako gość

0

Bannery dolne

Nowe testy

Poprzedni Następny
Erzetich Charybdis

Erzetich Charybdis

W latach dziewięćdziesiątych, kiedy zachłysnęliśmy się tak zwanym zachodnim stylem życia, największymi obelgami wobec sprzętu audio oraz wszelkiej maści urządzeń do użytku domowego były takie słowa jak "garażowy" czy "małoseryjny",...

Indiana Line Tesi 5

Indiana Line Tesi 5

Apple wprowadza nową generację iPhone'a. W oficjalnym sklepie producenta jego cena wynosi 2949 zł. Sporo, ale w końcu to jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy smartfon na rynku. W doniesieniach...

Essential Audio Tools Mains Multiplier 6+ + Current Conductor L + Current Spyder L + Noise Eater

Essential Audio Tools Mains Multiplier 6+ + Current Conductor L + Current Spyder L + Noise Eater

Znawcom sprzętu stereo akronim "EAT" kojarzy się dość jednoznacznie - chodzi o European Audio Team, czyli powiązaną z Pro-Jectem firmą specjalizującą się w wytwarzaniu pięknych gramofonów, komponentów elektronicznych, wkładek i...

Komentarze

Piotr
Z tego, co widziałem na różnych forach, ludzie są rozczarowani tym urządzeniem. Niedopracowane oprogramowanie i dźwiękowo lipa.
Fan Rocka
Skład z Johnem Thomasem i płyty z nim to dla mnie porażka.I "f swallolwed...", "Power Supply", "Nightflight", Deliver us..." to dla mnie jedno licho. Wg opini s...
Tomek
Ja bym jeszcze podkreślił - jeżeli nie szukasz odpowiedzi na pytanie techniczne to przed zakupem omijaj fora internetowe (a najlepiej i po). Serio może to namie...
Marek
Mam ten odtwarzacz i używam słuchawek Audeze. To jest coś nieprawdopodobnego jeśli chodzi o jakość dźwięku. Polecam!

Płyty

Sólstafir - Hin Helga Kvöl

Sólstafir - Hin Helga Kvöl

W tym roku mija dziesięć lat mojej przygody z ekipą Sólstafir. Wszystko zaczęło się od albumu "Otta", na który trafiłem...

Newsy

Tech Corner

Praktyczny przewodnik po klasach pracy wzmacniaczy audio

Praktyczny przewodnik po klasach pracy wzmacniaczy audio

Czym powinien kierować się miłośnik sprzętu audio przy wyborze wzmacniacza? Gdyby na tak postawione pytanie można było udzielić prostej i zwięzłej odpowiedzi, pewnie nikt nie zawracałby sobie głowy testami i odsłuchami. Przyjmijmy jednak, że mamy już pewne rozeznanie w temacie, a z długiej listy dostępnych na rynku modeli chcemy wybrać...

Nowości ze świata

  • In Norse mythology, Thor is known as the god of thunder, lightning, marriage, vitality, agriculture, and the home hearth. He was said to be more sympathetic to humans than his father, Odin, though equally violent. He traveled in a chariot...

  • Manufacturers of hi-fi equipment like to brag about their peak performance, but in any company's product lineup, the key role is played by the models that simply sell best. They are the ones that provide funds for further development and...

  • Sonus Faber announced the launch of Suprema, a groundbreaking loudspeaker system rooted in luxury, unparalleled audio excellence and meticulous craftsmanship. Marking the brand's 40th anniversary, the Suprema system, featuring two main columns, two subwoofers and one electronic crossover, represents the...

Prezentacje

W sto lat od mono do multiroomu - Denon

W sto lat od mono do multiroomu - Denon

O historii sprzętu audio można się wiele nauczyć przeglądając dzieje firm, które tworzą go od wielu, wielu lat. Korzeni większości wynalazków stanowiących swoiste kamienie milowe w rozwoju technologii nagrywania i odtwarzania dźwięku należy oczywiście szukać w Europie i USA, ale chyba nikt nie ma wątpliwości, że życie dzisiejszych audiofilów nie...

Poradniki

Listy

Galerie

Popularne testy

Dyskografie

Wywiady

Tomasz Karasiński - StereoLife

Tomasz Karasiński - StereoLife

Chcąc poznać ludzi zajmujących się sprzętem audio, związanych z tą branżą zawodowo, natkniemy się na wywiady z konstruktorami, przedsiębiorcami, sprzedawcami,...

Popularne artykuły

Vintage

Marantz 2130

Marantz 2130

Dziesiątki lat istnienia w branży audio zaowocowało setkami urządzeń, które do dziś fascynują swoim wyglądem oraz brzmieniem. Niestety jest pewien...

Cytaty

AldousHuxley.png

Strona używa plików cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Dowiedz się więcej na temat danych osobowych, zapoznając się z naszą polityką prywatności.