Exposure 2010S2
- Kategoria: Systemy stereo
- Małgorzata Karasińska
Firma Exposure nie od dziś kojarzy się audiofilom z solidnie zbudowanymi i dobrze brzmiącymi systemami stereofonicznymi. Mimo upływu lat i zmian zachodzących w tym czasie na rynku audio, brytyjska manufaktura pozostała wierna prostemu i solidnemu wyglądowi. W urządzeniach tej marki nasze oczy zawsze cieszą wypolerowane, metalowe panele frontowe oraz ciężkie, klasyczne obudowy. Założyciel marki, niejaki John Farlowe kieruje swoje produkty do szerokiego grona odbiorców. Oferta zaczyna się od klocków za dwa i pół tysiąca złotych, a kończy na systemie referencyjnym MCX, na który trzeba wyłożyć prawie sto tysięcy. Niezależnie na jakim poziomie jesteśmy i czego szukamy, Exposure powinien trafić w gust tradycjonalistów rozglądających się za eleganckimi komponentami dwukanałowymi. Widać to nawet w modelach z najniższej serii 1010 – to minimalistyczne klocki skierowane do audiofilów, którzy zamiast migających wyświetlaczy wolą solidne i proste konstrukcje. Modele, które trafiły do naszej redakcji to właściwie klasyka smaku.
W firmowej hierarchii zajmują one mniej więcej środkową półkę – wyżej stoją tylko urządzenia z serii 3010S2 i oczywiście flagowe MCX-y, leżące już w zupełnie innej galaktyce cenowej. 2010S2 to urządzenia o prostym wzornictwie, pozbawione właściwie jakichkolwiek nowoczesnych gadżetów. Nie dostaniemy tu możliwości sterowania systemem za pomocą aplikacji na iPhone'a, gniazd USB czy jacków dla iPoda z przodu. To takie audiofilskie stereo w czystej postaci, choć nie pozbawione możliwości rozbudowy. Jeżeli należycie do ludzi, których widok komputerowych gniazd we wzmacniaczu bardziej odpycha, niż zachęca, powinniście się przyjrzeć temu systemowi. A co dokładnie ma on do zaoferowania? Czas się dowiedzieć!
Wygląd i funkcjonalność
Zarówno wzmacniacz jak i odtwarzacz prezentują się bardzo minimalistycznie. Dla niektórych nawet szorstko i surowo, można powiedzieć - spartańsko. A jednak Exposure ma coś, co podkreśla jego klasę i charyzmę. Aluminiowy front wygląda bardzo poważnie, szczególnie w widocznym na zdjęciach kolorze czarnym (dostępna jest też wersja srebrna). Na przednim panelu wzmacniacza znajduje się duże pokrętło do regulacji głośności oraz drugie, tego samego gabarytu służące do wyboru źródła. Elegancji brytyjskiemu piecykowi dodaje czerwone podświetlenie, które nie razi ani nie denerwuje, za co konstruktorom należy się pochwala. W dzisiejszych czasach niejeden klocek z niebieskimi diodami potrafi dosłownie oświetlić pół pokoju w nocy. Obracając urządzenie i patrząc na jego tylną ściankę ujrzymy szereg gniazd analogowych służących do podpięcia różnych źródeł dźwięku. Do dyspozycji mamy aż sześć wejść, jedno wyjście liniowe (w pętli magnetofonowej) i jedno wyjście z przedwzmacniacza. Pierwszą parę gniazd RCA można zamienić w wejście dla gramofonu z wkładką MM lub MC instalując opcjonalną kartę phono wewnątrz urządzenia. Mamy więc sporo możliwości połączeniowych, choć pozostajemy wciąż w świecie źródeł analogowych – żadnych gniazd cyfrowych, optycznych czy koaksjalnym tu nie uświadczymy. Wzmacniacz jest solidny, ale nie potwornie ciężki. Jeszcze przed otwarciem obudowy czuć, że większość masy jest ulokowana z jednej strony. Producent deklaruje, że integra waży jakieś 8 kilogramów, co jest przyzwoitym wynikiem w tej klasie cenowej.
W odtwarzaczu szufladę napędu optycznego umiejscowiono po lewej stronie. Transport jest raczej cichy, tacka wysuwa się powoli i płynnie. Podczas testu nie pojawiły się żadne problemy z odczytem, a w szufladzie lądowały różne krążki. Odtwarzanie płyt porysowanych czy lekko podrapanych to dla Exposure'a bułka z masłem. Dodatkowym atutem może być dla niektórych możliwość odtwarzania zapisanych na płytach plików MP3 i WMA. Chociaż jeśli ktoś decyduje się na audiofilski system stereo, to czy będzie chciał przepuszczać przez niego empetrójki? Oprócz tradycyjnego sposobu pracy, model 2010S2 może posłużyć także jako transport dzięki obecności na tylnym panelu gniazda cyfrowego. Do wyboru mamy dwa złącza – optyczne i mniej popularne, choć wciąż wspierane przez wielu producentów współosiowe BNC. Może to być ciekawe rozwiązanie dla posiadaczy wzmacniaczy wyposażonych w wejścia cyfrowe, a także dla tych, którzy zechcą w przyszłości rozbudować swój system z wykorzystaniem innych modeli Exposure'a. W serii 2010S2 mamy na przykład przetwornik cyfrowo-analogowy, który może współpracować z kompaktem podnosząc jakość brzmienia ze srebrnych krążków. Jednocześnie może być też normalnym DAC-em podłączonym do komputera przez USB. Co bardziej nowocześni audiofile mogą nawet rozważyć zakup systemu zbudowanego wyłącznie z przetwornika i wzmacniacza z serii 2010S2.
W kwestii sterowania systemem możemy skorzystać z przycisków w urządzeniach bądź jednego z dwóch pilotów systemowych – do każdego klocka dostajemy taki sam sterownik. Piloty są plastikowe, ale mają wszystko, czego do szczęścia potrzeba. Problemem mogą być dla niektórych nietypowe gniazda głośnikowe we wzmacniaczu, akceptujące wyłącznie wtyki bananowe. Widełek zwyczajnie nie ma tu do czego przykręcić, a i wciskanie gołych drutów w dziurki chyba nie jest zbyt mądrym pomysłem. Decydując się na ten system nie dostajemy więc jakichś cudownych i nowoczesnych funkcji, ale trzeba przyznać, że cena także wydaje się całkiem uczciwa. Wszystko zależy naturalnie od jakości dźwięku.
Brzmienie
Test rozpoczęłam od przesłuchania klocków w systemie, bez rozdzielania czy dozowania emocji. Już po pierwszych minutach dało się wyczuć duży power i rozmach. Każda następna płyta dawała więcej zabawy i przyjemności, szczególnie jeśli były to kawałki z mocniejszym basem. Jego dobra kontrola nadawała muzyce tempo – elektronika znakomicie panowała nad wooferami. Co ciekawe, w żadnym momencie nie czuło się braków dynamiki, nawet przy bardzo wysokich poziomach głośności. 75 W przy 8 omach to niezły wynik, ale też nie żaden rekord świata. Sam wzmacniacz wygląda dość niepozornie, ale to mylące, bo w środku czai się prawdziwa bestia. Nawet jeśli macie wymagające kolumny i lubicie przekręcać potencjometr mocno w prawo, ten piecyk nie wymięknie. Ale umiejętność kontrolowania niskich tonów i tak zwane łupniecie to nie jedyne pozytywne cechy tego systemu. Miłym zaskoczeniem była barwa, stereofonia oraz ogólna namacalność dźwięku. W kwestii przestrzeni brytyjski system preferował raczej bliski plan, co w połączeniu z niesamowitą energią zaowocowało dużym realizmem przekazu. Exposure to nie brytyjska flegma – to sprzęt bardzo konkretny i bezpośredni. Muzyka w jego wydaniu jest pełna życia. Nie ma co owijać w bawełnę – ten dźwięk zapierdziela aż miło.
Z biegiem czasu system tak mnie wciągnął, że musiałam się zastanowić czy ma jakieś cechy, które mogłyby komuś nie pasować. Najprostszym rozwiązaniem było rozdzielenie klocków. Dzięki temu doszłam do wniosku, że odrobinę wyższy poziom prezentuje wzmacniacz. Choć nie jest to duża przewaga, to śmiało można stwierdzić, że to właśnie integra dysponuje ciekawszymi cechami i nadaje brzmieniu charakteru. Odtwarzacz nie ma w sobie aż takiej magii – jego bas jest lżejszy, a całość jakby zmiękczona, delikatnie uspokojona. Jest to konstrukcja jak najbardziej udana i dobra, ale po prostu nie robi aż takiego wrażenia. A może to dobrze? Gdyby źródło miało taki sam wykop, pewnie mielibyśmy już za dużo tego szczęścia. Brzmienie mogłoby się stać zbyt ostre, nerwowe i ofensywne. A tak dostajemy bardzo mocny, dynamiczny wzmacniacz i neutralne, dojrzałe źródło do kompletu. Ostateczny efekt jest znakomity, a że 90% charakteru brzmienia leży po stronie integry? Z tego powodu można się tylko cieszyć, bo ostatecznie każdy może podłączyć do niej więcej, niż jedno źródło. Jeśli do systemu dołożymy przetwornik, gramofon lub streamer, nie stracimy energii i rozdzielczości dźwięku. No chyba, że podłączymy coś naprawdę podłego.
Przez kilka dni testu zdążyłam się przyzwyczaić do dźwięku Exposure'a. Zestawiając elektronikę z różnymi kolumnami zawsze czuło się firmowy charakter tego zestawu. Brytyjski system gra właściwie ze wszystkim, a jego znaki rozpoznawcze to liniowe pasmo, wystrzałowa dynamika, neutralność barwowa, szybkość i detaliczność. Wystarczy zadbać o adekwatnej jakości kolumny, okablowanie i akcesoria. Uważałabym tylko z kolumnami o zbyt ofensywnym brzmieniu, celując raczej w coś o cieplejszej barwie. Efekt murowany, a prawdopodobieństwo wpadki niewielkie.
Budowa i parametry
Exposure 2010S2 to wzmacniacz stereofoniczny, który nawet wewnątrz kryje prostą i schludną budowę. Po prawej stronie zamontowano spory transformator toroidalny z dwoma kondensatorami ułożonymi poziomo. Tranzystory firmy Sanken przykręcono do podstawy obudowy, rezygnując tym samym z radiatora oraz otworów wentylacyjnych. Całość elektroniki zmontowano właściwie na na jednej płytce drukowej. Za regulację głośności odpowiedzialny jest potencjometr Alpsa, znany i lubiany wśród audiofilów. Integra jest dość wydajnym urządzeniem. Przy 8-omowym obciążeniu oddaje 75 watów mocy. Do wzmacniacza możemy podpiąć aż sześć źródeł analogowych. Odtwarzacz, w dużej mierze przypomina układ wzmacniacza. Duża płytka drukowa zmieściła całą potrzebą elektronikę, a prawą stronę wypełnia dość spory transformator. Wykorzystano tutaj dość cichy mechanizm, a odtwarzana płyta wytwarza tylko nieznaczny szum podczas pracy. Konwersją zajmuje się 24-bitowy układ PCM 1716. Projektanci nie zapomnieli również o audiofilach słuchających muzyki głównie wieczorami i wprowadzili opcję przyciemnienia wyświetlacza.
Konfiguracja
Brytyjski komplet pracował w dwóch systemach i dwóch różnych pomieszczeniach. W pierwszym, o mniejszej powierzchni współpracował z monitorami Bowers & Wilkins CM5. W drugim mogłam podłączyć go do trzech par kolumn podłogowych - Divine Acoustics Proxima, Audium Comp 5 i Triangle Color. Źródłem odniesienia w obu przypadkach był Naim CD 5XS, a jako drugi wzmacniacz pracował Audiolab 8200A. Do tego kable Sevenrods ROD4, Albedo Geo i zasilające Gigawatty LC-2 mkII. Pierwszy system zasilała listwa Gigawatt PF-2, a drugi Enerr Tablette 6S.
Werdykt
Brytyjski system oferuje bardzo bezpośrednie i energiczne brzmienie, niezależnie od sytuacji czy podłączonych kolumn. Daje naprawdę wiele radości słuchania, choć trzeba podkreślić, że jest to w dużej mierze zasługa samego wzmacniacza. Odtwarzacz został skonstruowany tak, aby nie psuć efektu. To po prostu dobre, neutralne źródło, natomiast integra to prawdziwy wulkan dynamiki. Jeśli można wytknąć temu systemowi jakieś wady, to raczej nie w sferze brzmieniowej. Plastikowe piloty, gniazda we wzmacniaczu wymuszające zastosowanie kabli z bananami... Są to jednak małe niedogodności. Audiofilskie brzmienie tego systemu z pewnością je rekompensuje.
Dane techniczne
2010S2 AMP
Moc: 75 W/8 Ω
Pasmo przenoszenia: 20 Hz - 20 kHz (+/- 0,5 dB)
Impedancja wejściowa: > 14 kΩ
Wejścia: 6 x RCA
Wyjścia: pre-out, tape-out
Zniekształcenia: < 0,05%
Stosunek sygnał/szum: > 100 dB
Wymiary (W/S/G): 9/44/31 cm
Masa: 7 kg
Cena: 4780 zł
2010S2 CD
Rodzaj przetwornika: 24-bitowy
Wyjścia cyfrowe: BNC, optyczne
Wyjście analogowe: RCA (2 V)
Pasmo przenoszenia: 20 Hz - 20 kHz (+/- 0,25 dB)
Zniekształcenia: < 0,008%
Stosunek sygnał/szum: 100 dB
Wymiary (W/S/G): 9/44/30 cm
Masa: 5 kg
Cena: 4340 zł
Sprzęt do testu dostarczyła firma Trimex.
Zdjęcia: Małgorzata Filo, StereoLife.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Komentarze (1)