Sennheiser Ambeo Soundbar
- Kategoria: Kolumny i głośniki
- Tomasz Karasiński
Soundbar Sennheisera... To ci dopiero kuriozum! Firma, która słynie z produkcji słuchawek i mikrofonów, nagle postanowiła wejść na rynek domowego sprzętu audio. Co więcej, zamiast oswoić się z tematem i przyzwyczaić klientów do nowej wizji, na przykład poprzez wprowadzenie prostego głośnika bezprzewodowego lub jednoczęściowego systemu audio w przystępnej cenie, zaatakowała z grubej rury i na dzień dobry pokazała światu potężny, zaawansowany technicznie soundbar, który pod wieloma względami - co tu ukrywać - zasługuje na miano najlepszego urządzenia tego typu na świecie. A przynajmniej spokojnie może o ten tytuł powalczyć. Szaleństwo? Teoretycznie tak, ale to byłoby do Niemców zupełnie niepodobne. Potomkowie Fritza Sennheisera nie mają w zwyczaju ładować się w idiotyczne pomysły i bawić się rodzinną firmą, której korzenie sięgają 1947 roku. Nie wydają pieniędzy na badania, w które nie wierzą i eksperymenty, z których może kilka procent zakończy się sukcesem i przyniesie takie czy inne owoce. Lubią natomiast myśleć o swej firmie jako tej, która daje światu nowoczesne technologie, niespotykane wcześniej rozwiązania i pomysły, które później naśladują inni. Jak pokazuje historia, mają do tego pełne prawo. Aby przełamywać bariery i eksplorować niezbadane terytoria, trzeba podejmować ryzyko. W świecie słuchawek, Sennheiserowi od pewnego czasu zarzuca się zbyt pasywną postawę. Firma gra bezpiecznie, korzysta z opracowanych wcześniej rozwiązań i podaje je klientom w formie nowych, opakowanych w inne obudowy produktów. Ale od czasu do czasu wali po gębie tak, że konkurencja nawet nie podejmuje walki. Kiedy wprowadzono flagowy zestaw słuchawkowy Orpheus HE 1, złożony z elektrostatycznych słuchawek i lampowego wzmacniacza z wbudowanym DAC-em, z marmurową obudową i wyjeżdżającymi zeń pokrętłami, cała branża powiedziała "okej, wygraliście". Minęły prawie cztery lata, ale nikt nie podniósł rzuconej przez Sennheisera rękawicy. Czy tak samo będzie z opisywanym soundbarem?
Tego oczywiście jeszcze nie wiadomo, ale sam fakt wprowadzenia go na rynek niesamowicie mnie zaciekawił. Soundbary cieszą się dużą popularnością, jednak w większości są to urządzenia za tysiąc, może dwa tysiące złotych z kawałkiem. Tak zwani normalni klienci traktują je jak przedłużenie telewizora, ewentualnie alternatywę dla głośnika bezprzewodowego. Audiofile szczerze ich nienawidzą. Włącznie ze mną. Każdy, kto choć raz w życiu słuchał dobrze ustawionego systemu stereo, musi bowiem zdawać sobie sprawę z tego, że wsadzanie głośników do płaskiej, wieszanej na ścianie listwy jest nie tyle koszmarnym kompromisem, co pomysłem chorym i z definicji skazanym na porażkę. Dla klasycznego systemu dwukanałowego lub zestawu kina domowego z prawdziwego zdarzenia, soundbar jest taką samą alternatywą, jak hulajnoga dla samochodu. No, ale... Samochód jest drogi, a hulajnoga tania, a wciąż dotrzemy do celu szybciej, niż na piechotę (o ile nie wyrżniemy o niziutki krawężnik i nie wylądujemy na chirurgii z połamaną szczęką). Zatem teoria sobie, a życie sobie. Niektórzy wiedzą, że prawdziwy cel znajduje się daleko, a jego osiągnięcie wiąże się z wieloma wyrzeczeniami, więc świadomie decydują się na łatwiejszą i tańszą opcję. Innym wystarczy to, że soundbar zapewnia lepszy dźwięk niż telewizor. Osiągnięcie to żadne. Tytuł godny Miss Wydziału Samochodów i Maszyn Roboczych Politechniki Warszawskiej. Ale wielu ludziom wystarcza. Trudno natomiast dyskutować z tym, że pojedynczy głośnik połączony z telewizorem, a dodatkowo odtwarzający muzykę z telefonu lub prosto z sieci, jest rozwiązaniem wygodnym i bezproblemowym. Soundbar nie ingeruje w naszą przestrzeń życiową. Idealnie wpisuje się w codzienne potrzeby. Sprawdza się zarówno w przestronnych salonach, jak i ciasnych, blokowych pokojach.
Przyjmijmy więc, że ten pomysł nam się podoba i już. Może doszliśmy do wniosku, że jest to najlepsze możliwe rozwiązanie, a może mamy już wypasiony system stereo, ale nie chcemy używać go do wszystkiego i wprowadzamy podział obowiązków - muzyki słuchać będziemy na porządnych kolumnach napędzanych fajnym wzmacniaczem, a filmy, seriale i koncerty nagłośnimy soundbarem z prawdziwego zdarzenia. No właśnie, tylko gdzie takiego szukać? W katalogach elektronicznych gigantów? To kiepski pomysł. Nie ma tam absolutnie nic ciekawego. Poszczególne modele różnią się co najwyżej funkcjonalnością i mocą, ale generalnie to taki sam plastik i paździerz. Melomani mający jakąkolwiek wiedzę na temat sprzętu audio z pewnością zwrócą się w stronę firm znanych z produkcji wysokiej klasy kolumn i wzmacniaczy. To już znacznie lepszy kierunek. Klipsch Heritage Theater Bar, Martin Logan Vision X, Dali Kubik One, Harman Kardon Citation Bar, Arcam Solo Bar, Yamaha YSP-2700 - te modele nie wyglądają już tak źle. Kolejnym rozwiązaniem jest kupno dużego głośnika sieciowego, takiego jak chociażby Cambridge Audio Yoyo L, Naim Muso czy Dynaudio Music 7. No tak, ale co, jeśli wciąż nie jest to ten poziom technologii, możliwości połączeniowych, nowoczesności i mocy, na jakim nam zależy? Cóż, wtedy na scenę wkracza Sennheiser Ambeo Soundbar. Kiedy miesiąc temu po raz pierwszy zaprezentowano go polskim dziennikarzom, miałem mieszane odczucia. Podczas konferencji prasowej zorganizowanej w apartamencie warszawskiej klubokawiarni Miłość, jakość dźwięku nie rzuciła mnie na kolana. Po głowie wciąż jednak chodziła mi myśl, że może nie poznałem nawet dziesięciu procent możliwości tego urządzenia. Dlatego kiedy tylko nadarzyła się okazja, przechwyciłem je i przetestowałem na własnych zasadach.
Wygląd i funkcjonalnosć
Sennheiser pracował nad tym modelem tak długo, że w stosunku do konkurencji zdążył złapać potężne opóźnienie. Prototyp pokazano na wystawie CES w Las Vegas w 2017 roku. Niektórzy myśleli, że soundbar trafi do sprzedaży w ciągu kilku miesięcy. Na pewno zrobiłby na rynku trochę zamieszania. Niemcy wciąż wprowadzali jednak różnego rodzaju poprawki i przesuwali termin oficjalnej premiery swojego pierwszego soundbara, a właściwie - pierwszego domowego systemu audio. Trudno się temu dziwić. W końcu nawet dla doświadczonego producenta słuchawek i mikrofonów jest to spore przedsięwzięcie, wymagające opanowania zupełnie innych technologii. Operacja trwała jednak tak długo, że nawet niektórym przedstawicielom Sennheisera temat zdążył się znudzić. Producent powtarzał, że Ambeo Soundbar będzie naprawdę wyjątkowy. I bardzo możliwe, że taki właśnie jest. Ale konkurencja zdążyła uciec w zupełnie innym kierunku. Standardem są soundbary z bezprzewodowym subwooferem, a nowością i być może drogowskazem na przyszłość - modele łączące się bezprzewodowo z głośnikami efektowymi. Niemieccy inżynierowie doszli jednak do wniosku, że najlepszym posunięciem będzie zbudowanie urządzenia, które nie potrzebuje zewnętrznego wspomagania. Ambeo Soundbar miał być duży i ze wszech miar imponujący. Konieczność ustawienia w pokoju dodatkowych głośników lub sporej skrzyni zajmującej się reprodukcją najniższych częstotliwości potrafi skomplikować sprawę bardziej niż jedno pudło stojące na szafce pod telewizorem. Postawiono na pełnopasmowy dźwięk z jednej obudowy. Do tego Sennheiser uwziął się na to, aby stworzyć pierwszy na świecie soundbar obsługujący Dolby Atmos 5.1.4. A to już naprawdę spore wyzwanie.
PREZENTACJA: Bez szumów, bez kabli, bez kompromisów - Sennheiser
Ambeo Soundbar nie jest klasycznym soundbarem. Trzeba sobie to powiedzieć jasno - jest gigantyczny. W pudełku, w którym dostarczono go do naszej redakcji, spokojnie zmieściłaby się smukła kolumna podłogowa. Ogromny, ciężki głośnik zaprojektowano tak, aby wtopił się w wystrój dowolnego wnętrza, jednak od jego gabarytów nie da się uciec. Aby udźwignąć taki sprzęt, potrzebna będzie sensowna komoda. Nie bez znaczenia będzie także wielkość, kształt i akustyka pomieszczenia odsłuchowego. Tak, Sennheiser niejako w pakiecie daje nam ciekawy system korekcji akustyki, z mikrofonem, za pomocą którego przeprowadzamy pomiar i procesorem DSP przetwarzającym te dane, jednak ciężko mi wyobrazić sobie tak potężne urządzenie w maleńkim pokoju. Nawet nie ze względu na ilość i średnicę zastosowanych głośników, ale fakt, że Ambeo Soundbar został zaprojektowany z myślą o wykorzystywaniu odbić od ścian i sufitu. Kiedy te znajdą się zbyt blisko niego, albo będą przesadnie wytłumione, z zamierzonego efektu może zostać bardzo niewiele, a słuchacze dojdą do wniosku, że listwa Sennheisera nie różni się od innych tego typu urządzeń dostępnych na rynku. Moim zdaniem urządzenie to zostało zaprojektowane z myślą o pustych, nowoczesnych wnętrzach o bardzo żywej akustyce. Materiały udostępnione przez niemiecką firmę tylko to potwierdzają.
Czym w ogóle jest rozwiązanie o nazwie Ambeo? Można powiedzieć, że jest to opracowany przez Sennheisera system nagrywania, miksowania i odtwarzania muzyki mający zapewnić prawdziwe, trójwymiarowe wrażenia przestrzenne. Odbywa się to poprzez rozszerzenie typowego układu 5.1 o cztery kolejne kanały umieszczone wyżej od pozostałych. Zadaniem systemu jest kreowanie naturalnej przestrzeni - takiej, jakiej doświadczamy w naszym świecie na co dzień. Niemieccy inżynierowie doszli bowiem do wniosku, że rozmieszczenie pięciu, siedmiu lub nawet jedenastu głośników wokół słuchacza na tej samej wysokości da nam co najwyżej efekt dźwięku "płaszczyznowego", a nie przestrzennego. Cóż, choć nie jestem fanem mnożenia liczby kanałów w nieskończoność, a prywatnie uważam, że wysokiej klasy system stereo potrafi namalować przed nami bardzo fajną przestrzeń, muszę przyznać, że z technicznego punktu widzenia rzeczywiście coś w tym jest. Trzy lata temu wydawało się, że Sennheiser lada chwila zacznie wypuszczać kolejne produkty kompatybilne z systemem Ambeo - mikrofony, słuchawki, a może i głośniki lub procesory, które będzie można podłączyć do posiadanego już amplitunera. Sprzęt zaczął jednak wychodzić na rynek powoli. Właściwie jedynym produktem, o którym przez jakiś czas się mówiło, był inteligentny, nagrywający zestaw słuchawkowy Ambeo Smart Headset. Ludzie z Sennheisera myśleli, że przy tak ogromnej ilości wrzucanych do sieci filmów i nagrań, blogerzy, youtuberzy i filmowcy amatorzy będą chcieli skorzystać z prostego urządzenia umożliwiającego nagrywanie dźwięku przestrzennego. Ambeo Smart Headset to takie "odwrócone słuchawki", które należy założyć na uszy. W tym momencie zestaw rejestruje wszystko, co normalnie usłyszałby autor nagrania. Ciężko jednak powiedzieć, aby ten pomysł okazał się ogromnym sukcesem.
Sennheiser postanowił więc wykorzystać technologię Ambeo do stworzenia urządzenia, które nie służy do rejestracji, ale odtwarzania dźwięku w domowym zaciszu. Wydawało się, że logicznym posunięciem byłoby wprowadzenie na rynek słuchawek lub jakiegoś kosmicznego kołnierza pozwalającego wytworzyć wokół naszej głowy prawdziwy dźwięk przestrzenny. W końcu niemiecka firma ma już na koncie takie eksperymenty (niespełna dwadzieścia lat temu pokazała światu kosmicznie wyglądający zestaw o nazwie Surrounder Pro). Ale nie. Zamiast tego, wkroczyła na rynek soundbarów, na którym - nie oszukujmy się - jest dziś bardzo tłoczno. Na tyle, że nawet tak duży gracz może mieć problem z przebiciem się przez ścianę zbudowaną z produktów konkurencji. Aby operacja miała sens, inżynierowie Sennheisera postanowili pójść nie w przystępną cenę (bo ta już na wstępie odstraszy amatorów okazyjnych zakupów), nie w rozbudowane opcje połączeniowe i kompatybilność z milionem usług i serwisów streamingowych (choć pod tym względem Ambeo Soundbar też prezentuje się co najmniej dobrze), ale w jakość brzmienia. Firma chce przekonać klientów, że jej soundbar jest inny, że pozwoli doświadczyć nam prawdziwych wrażeń przestrzennych. Dobrze wiedzieć, że nawet tak duży gracz wciąż wierzy w ludzi oceniających sprzęt na podstawie tego, co słyszą. Entuzjazm studzi jedynie cena. Ambeo Soundbar kosztuje bowiem 10499 zł, co czyni go jednym z najdroższych soundbarów na rynku. Pierwszy tego typu głośnik w katalogu i od razu taki cios? Czy niemieccy inżynierowie na pewno wiedzą jak to się robi? Najciekawsze jest jednak to, że Sennheiser wziął na celownik segment, który praktycznie jeszcze nie istnieje i stworzył urządzenie, które właściwie dopiero ów segment otwiera. Ponad dziesięć tysięcy złotych za soundbar to kupa pieniędzy. Ale to samo mówiono o głośnikach Devialeta, które sprzedają się jak ciepłe bułeczki.
Jeśli chodzi o funkcjonalność, Ambeo Soundbar to po prostu duży, jednoczęściowy głośnik, który należy umieścić pod telewizorem. Urządzenie jest kompatybilne z systemem Dolby Atmos, a dzięki technologii Upmix może również odtwarzać stereo i 5.1 z efektem 3D. Sprzęt oferuje pięć różnych ustawień wstępnych - film, muzyka, sport, aktualności i neutralny - dostosowanych do różnych typów odtwarzanej treści. Z soundbarem można połączyć się za pośrednictwem Chromecasta, przez Bluetooth albo za pomocą kabla HDMI eARC. Użytkownik ma do dyspozycji także trzy dodatkowe wejścia HDMI, wejście optyczne i analogowe RCA. Po podłączeniu urządzenia zaczyna się prawdziwa zabawa. Za pomocą dołączonego do zestawu mikrofonu należy wykonać pomiary akustyki pomieszczenia. Oczywiście nie jest do tego wymagana specjalistyczna wiedza. Mikrofon stawiamy w miejscu, w którym zazwyczaj siedzimy, a całą resztę wykonuje za nas cyfrowy mózg soundbara. Operacja zajmuje podobno jakieś pięć minut, po czym system jest gotowy do pracy - wie jak należy skorygować pasmo, jakie przesunięcia wprowadzić i jak sterować poszczególnymi głośnikami, aby wykorzystać odbicia dźwięku od ścian i sufitu, generując w ten sposób wrażenie otoczenia słuchacza dźwiękiem. Dzięki aplikacji Smart Control dla systemów iOS i Android, użytkownik może dostosować ustawienia akustyczne do indywidualnych preferencji. Do dyspozycji mamy personalizację dźwięku za pomocą korektora oraz trzy różne tryby Ambeo - light, standard i boost. Producent zapowiada, że w przyszłości, dzięki aktualizacji oprogramowania, Ambeo Soundbar otrzyma jeszcze więcej nowych funkcji.
Okazuje się, że to, czy jest to zestaw słuchawkowy dla profesjonalistów czy potężny głośnik do użytku domowego, nie ma żadnego znaczenia. Dostajemy dopracowany w najmniejszych szczegółach sprzęt, ze wszystkimi akcesoriami, kablami, eleganckim mikrofonem na metalowej podstawce, instrukcjami obsługi i aplikacją na urządzenia mobilne.Sennheiser doskonale ogarnął także wszystkie sprawy dotyczące opakowania, wyposażenia, instalacji i użytkowania swojego pierwszego soundbara. Co by nie mówić, mamy do czynienia z produktem jednego z największych specjalistów w branży audio. Okazuje się, że to, czy jest to zestaw słuchawkowy dla profesjonalistów czy potężny głośnik do użytku domowego, nie ma żadnego znaczenia. Dostajemy dopracowany w najmniejszych szczegółach sprzęt, ze wszystkimi akcesoriami, kablami, eleganckim mikrofonem na metalowej podstawce, instrukcjami obsługi i aplikacją na urządzenia mobilne. Ponieważ w sklepie App Store dostępnych jest chyba kilkanaście aplikacji Sennheisera, podpowiem tylko, że ta właściwa nazywa się Smart Control. Po podłączeniu naszej listwy do prądu, apka wykrywa sprzęt i bezproblemowo przeprowadza nas przez cały proces jego instalacji. W momencie łączenia z siecią Wi-Fi, na chwilę przełączamy się na aplikację Google Home, która przy okazji daje nam dostęp do innych ciekawych funkcji i może stanowić podstawę systemu multiroom. Ucieszą się z tego przede wszystkim posiadacze głośników innych marek z obsługą Chromecasta. Podobnie, jak w większości soundbarów, wszystkie gniazda umieszczono we wgłębieniu z tyłu, a właściwie w podstawie urządzenia. Znalazło się tu gniazdo zasilające (ósemka), USB typu A, LAN, cztery gniazda HDMI (trzy wejściowe i jedno wyjście z eARC), cyfrowe wejście optyczne oraz ciekawostka - tradycyjne wejście analogowe RCA i wyjście dla aktywnego subwoofera. Gdyby więc ktoś miał ochotę posłuchać muzyki z gramofonu wyposażonego we wbudowany phono stage - śmiało. Wydaje się jednak, że kluczowe są gniazda HDMI i wejście optyczne. W większości przypadków załatwia to połączenie z telewizorem, dekoderem, konsolą lub odtwarzaczem Blu-ray. Producent przewidział nawet wygodny, gumowy pasek, który pomoże nam ładnie ułożyć kable. Może się to przydać wtedy, gdy zdecydujemy się powiesić nasz soundbar na ścianie. Generalnie widać, że pomyślano o wielu, wielu rzeczach, które ułatwią użytkownikom życie.
Po uruchomieniu urządzenia i skomunikowaniu go ze światem, możemy przejść do zabawy z mikrofonem. Wyposażono go w długi przewód zakończony standardowym jackiem, który wpinamy - na szczęście - w odpowiednią dziurkę na przednim panelu, tuż obok niewielkiego wyświetlacza. Niektórzy będą pytać po co nam to gniazdo, jeśli po zakończeniu całej procedury prawdopodobnie spakujemy mikrofon do pudełka i na tym jego żywot się skończy. To prawda, ale zawsze przecież można zrobić w pokoju małe przemeblowanie, w wyniku którego kanapa wyląduje powiedzmy trzydzieści centymetrów dalej od głośnika. Wówczas pomiar trzeba będzie powtórzyć. Poza tym, kiedy soundbar stanie lub zawiśnie na swoim miejscu, do panelu z gniazdami ciężko się dostać, a chodzi nam przecież o to, aby zarówno głośnik, jak i mikrofon znalazły się dokładnie tam, gdzie powinny. Po ustawieniu całej aparatury, wystarczy przytrzymać przycisk opisany jako "Ambeo" (na górnym panelu urządzenia lub dołączonym do zestawu, bardzo eleganckim pilocie) i podążać za instrukcjami pojawiającymi się na wyświetlaczu. Soundbar prosi nas, abyśmy odsunęli się na bok, po czym puszcza "dziwne dźwięki" w różnych kierunkach. Najdłużej trwa przetwarzanie zebranych danych i wprowadzanie ustawień. Kiedy jednak urządzenie skończy przeliczać wszystkie częstotliwości i przesunięcia fazowe, otrzymujemy prosty komunikat - zrobione. Można grać. Muszę przyznać, że Ambeo Soundbar jest jednym z tych głośników, z którymi bardzo szybko można się polubić. Proces instalacji przebiegł bezproblemowo. Dodatkową atrakcją jest możliwość wyboru jednego z pięciu trybów pracy korektora lub stworzenia własnej krzywej w firmowej aplikacji. Ciekawostką jest tryb nocny, który wycina większość najniższych częstotliwości, abyśmy mogli oglądać ulubione filmy i seriale nie przeszkadzając domownikom i sąsiadom. Widać, że mamy do czynienia z nowoczesnym, funkcjonalnym i dopracowanym sprzętem. Jeżeli myśleliście, że Ambeo Soundbar to jakieś dziwactwo, które Sennheiser stworzył nie wiadomo po co, a dla podkreślenia efektu przywalił cenę z kosmosu - nie, to nie jest ten przypadek. Powiedziałbym raczej, że jest to taki Devialet Phantom wśród soundbarów. Potężne, luksusowe urządzenie, które może kosztuje sporo, ale wygląda tak, jak powinno wyglądać, robi to, co powinno robić i gra... No właśnie, sprawdźmy!
Brzmienie
Producenci sprzętu audio doskonale wiedzą o tym, że soundbarów, głośników bezprzewodowych czy systemów all-in-one nie kupują wyłącznie ludzie znający się na wzmacniaczach, kablach i gramofonach, ale przede wszystkim amatorzy, dla których szczegóły konstrukcyjne, różnice między poszczególnymi formatami, prawidłowe ustawienie kolumn w pokoju odsłuchowym czy opanowanie zasad akustyki to czarna magia. Dlatego też konstruktorzy tego typu urządzeń dwoją się i troją, aby ich podłączenie i użytkowanie było jak najprostsze. Jednocześnie, w swoich materiałach reklamowych, delikatnie wpuszczają takich ludzi w maliny. Na pięknych, dopracowanych w najmniejszych detalach zdjęciach, sprzęt ustawiony jest w minimalistycznie urządzonym salonie z pustymi ścianami, wielkimi oknami i betonową podłogą. Każdy audiofil widzi tu oczywisty problem. W takich warunkach nie ma absolutnie żadnych szans na uzyskanie zdrowego, czytelnego dźwięku z wyraźnie zarysowaną stereofonią. Jednak dla przeciętnego odbiorcy, podział obowiązków jest jasny - wystrojem pomieszczenia odsłuchowego zajmował się on sam albo zawodowy architekt, a o dobre brzmienie mają zadbać konstruktorzy sprzętu. Że warunki nie są idealne? To oczywiste, no bo kto normalny przygotowywałby pokój tak, aby głośniki czuły się w nim komfortowo... To nam ma być dobrze, a sprzęt ma się do naszych potrzeb dostosować. Jeżeli wybrany model tego nie potrafi, poszukamy innego.
Dla znawców tematu, jest to co najmniej głupie, bo elektronika owszem, może pewne braki nadrobić i skompensować, ale fizycznej natury rozchodzenia się fal dźwiękowych nie zmieni. Dla przeciętnego odbiorcy, przyzwyczajonego do zrobotyzowanych odkurzaczy i samochodów z funkcją autopilota, jest to jednak oczywiste. Płaci i wymaga. To soundbar ma się dostosować do jego pomieszczenia i preferencji, a nie odwrotnie. Sennheiser wyraźnie uderza w ten sam ton. Ambeo Soundbar został wyposażony w wiele przydatnych rozwiązań, jednak odsłuch (a w szczególności różnica między tym, czego doświadczyłem w dobrze przygotowanym pomieszczeniu a brzmieniem, jakie pamiętam z konferencji prasowej) udowodnił, że mimo obecności wszystkich tych procesorów, warto zostawić sobie choćby maleńkie pole manewru, a przede wszystkim wykonać choćby kilka prostych zabiegów, aby dane pomieszczenie nadawało się do słuchania. Nie chodzi mi oczywiście o robienie z salonu komory bezechowej, ale jeżeli uwierzycie w zapewnienia producenta, jakoby nawet w pokoju o najgorszej możliwej akustyce Ambeo Soundbar czynił cuda, proponowałbym dodać do tego równania odrobinę zdrowego rozsądku. Przydaje się.
Opisywane urządzenie zostało zaprojektowane w konkretnym celu. Nie służy do słuchania muzyki. Naturalnie, taka możliwość istnieje, Sennheiser przewidział tu nawet osobny tryb pracy korektora, jednak nikt nie ukrywa, że zadaniem numer jeden było zastąpienie kompletnego systemu kina domowego jednym, dużym pudełkiem, które można ustawić pod telewizorem. A skoro kino, to filmy, seriale, może nawet koncerty. I tutaj, proszę szanownej wycieczki, Ambeo Soundbar sprawdza się genialnie. Muszę uderzyć się w pierś, bo początkowo deklaracje niemieckich konstruktorów wydawały mi się lekko idiotyczne. Owszem, widzieliśmy już soundbary wykorzystujące drobne przesunięcia czasowe między przetwornikami, aby wykorzystać odbicia od ścian i stworzyć wrażenie otoczenia słuchacza dźwiękiem. Ale chyba nigdy nie udało się tego zrealizować w tak ciekawy i przekonujący sposób, jak tutaj. Może nie jest to jeszcze ten poziom zanurzenia w trójwymiarowej przestrzeni, jaki potrafią zapewnić pełne systemy kina domowego z głośnikami efektowymi umieszczonymi za głową, jednak Ambeo Soundbar skutecznie buduje przestrzeń przed nami i po bokach, delikatnie rozciągając ją także ku górze.
Wiem, że dla amatorów wysokiej klasy sprzętu stereo będzie to bluźnierstwo, ale testowany głośnik kreuje przestrzeń podobnie, jak para porządnych kolumn. Najwięcej dzieje się oczywiście bezpośrednio przed nami, jednak scena swobodnie rozchodzi się na boki, jakby dźwięk chciał nas objąć i wciągnąć w samo centrum akcji. Nie ma wrażenia klaustrofobii, od którego wiele dostępnych na rynku soundbarów nijak nie potrafi nas uwolnić. Uzyskujemy wówczas brzmienie lepsze niż z telewizora, jednak poprawa odbywa się głównie w sferze dynamiki i rozpiętości pasma. Wciąż mamy jednak poczucie obcowania z punktowym źródłem dźwięku. Wszystko wydobywa się z jednego pudełka, które można zlokalizować z zamkniętymi oczami, z dowolnego miejsca w pomieszczeniu odsłuchowym. Tutaj jest inaczej. Dla audiofilów nie będzie to może nic spektakularnego, ale dla użytkowników przyzwyczajonych do klasycznych soundbarów, może to być spory szok, pozytywne zaskoczenie. Nagle otwierają się jakieś drzwi, jakby ktoś wypuścił dźwięk na spacer.
Sennheiserowi bardzo zależało na tym, abyśmy nie musieli już dokładać do systemu aktywnego subwoofera, i to się jak najbardziej udało. Opisywany soundbar potrafi wygenerować potężny, masywny dźwięk bez jakiegokolwiek wspomagania.Ambeo Soundbar to nie tylko trójwymiarowy dźwięk, ale przede wszystkim dynamika, głęboki bas i koncertowa skala grania, wynikająca wprost z gabarytów tego urządzenia oraz ilości i średnicy zastosowanych w nim przetworników. Sennheiserowi bardzo zależało na tym, abyśmy nie musieli już dokładać do systemu aktywnego subwoofera, i to się jak najbardziej udało. Opisywany soundbar potrafi wygenerować potężny, masywny dźwięk bez jakiegokolwiek wspomagania. Należy przy tym zaznaczyć, że regulacja głośności jest bardzo płynna i na tyle dokładna, że nawet podczas wieczornych projekcji nie będziemy mieli problemu z ustawieniem żądanego poziomu decybeli. Oznacza to również, że prawdziwa dyskoteka zaczyna się o wiele później, kiedy już zbliżamy się do poziomu maksymalnego. Ambeo Soundbar potrafi ryknąć i zatrząść szafkami w kuchni. Trzeba tylko wiedzieć, gdzie zaczyna się prawdziwa jazda, bo, wiadomo, w przypadku sterowania soundbarem za pomocą aplikacji jeden fałszywy ruch i nie będzie czego zbierać. Minusy? Przede wszystkim, jak już wspomniałem wyżej, nie jest to urządzenie, na którym dobrze słucha się muzyki. Z wyłączonym systemem Ambeo, 70% dźwięku po prostu znika. Nawet tryb muzyczny, którego działanie sprowadza się głównie do podbicia niskich i wysokich tonów, nie jest w stanie przywrócić emocji, które tracimy w momencie dezaktywacji układu poprawiającego wrażenia przestrzenne. Słuchanie muzyki w trybie kinowym nie jest natomiast do końca naturalne. Źródła pozorne są rozmazane, a brzmienie, choć bardzo efektowne, sprawia wrażenie wyciągniętego na siłę, sztucznie przeorganizowanego i "zrobionego". Co innego podczas oglądania filmów lub koncertów. Tutaj te cyfrowe naleciałości świadczące o działaniu systemu Ambeo albo nie przeszkadzały mi w ogóle, albo wpływały na obiór dźwięku w bardzo niewielkim stopniu.
Mimo to, szkoda, że producent nie przewidział trybu muzycznego korzystającego z całego dobrodziejstwa systemu Ambeo, wszystkich dostępnych głośników i całej mocy tego soundbara, ale w taki sposób, aby jeszcze bardziej zbliżyć się do tego, co usłyszymy z dwóch porządnych, audiofilskich kolumn. Mam wrażenie, że przy delikatnym ograniczeniu emisji dźwięku na boki i skierowaniu procesora na zupełnie inne tory, byłoby to możliwe. Z perspektywy normalnego użytkownika, Ambeo Soundbar nadaje się do słuchania muzyki tak samo dobrze, jak duży głośnik bezprzewodowy. W końcu łączy się z siecią, ma kilka przydatnych funkcji i oferuje duży, potężny dźwięk. Ja jednak widzę tu niewykorzystany potencjał, bo do słuchania muzyki potrzebny jest trochę inny, spokojniejszy, bardziej skondensowany dźwięk, ale wyłączenie systemu Ambeo jest zbrodnią. Z potężnego soundbara robi nam się wówczas mały głośnik w stylu Sonosa Play:1. Mam nadzieję, że producent wprowadzi tu jakąś aktualizację oprogramowania, bo jedno dodatkowe ustawienie załatwiłoby temat. Co ciekawe... Muzyki odtwarzanej w trybie kinowym słuchało mi się bardzo przyjemnie po opuszczeniu kanapy. W kuchni, w przedpokoju, w sypialni - wszędzie było czuć, że dźwiek po prostu doskonale się "niesie". Wychodzi na to, że Ambeo Soundbar jest alternatywą nie tylko dla pełnych zestawów kina domowego, ale i systemów multiroom. Po co komu dziesięć głośników w każdym pokoju, kiedy jedno pudło robi tak fantastyczną robotę?
Aby tego doświadczyć, trzeba jednak spełnić kilka podstawowych warunków. Po pierwsze, soundbar musi mieć wokół siebie sporo wolnego miejsca. Szczególnie ważne jest zapewnienie mu odpowiedniej ilości powietrza po bokach i od góry, aby dźwięk mógł rozchodzić się we wszystkich kierunkach. Odpadają więc szczelnie zabudowane szafki, a nawet dekoracje, które mogłyby skutecznie zablokować fale rozchodzące się na boki i w kierunku sufitu. Po drugie, kalibracja wykonywana za pomocą dołączonego do zestawu mikrofonu jest bardzo prosta, ale trzeba ją przeprowadzić porządnie - ustawić statyw we właściwym miejscu, a podczas pomiaru posłuchać wyświetlanej na ekranie instrukcji i odejść na bok, albo nawet wyjść z pokoju i pozwolić elektronice zrobić swoje. W odróżnieniu od nowoczesnych procesorów, amplitunerów czy wzmacniaczy, które proszą nas o wykonanie pomiarów w co najmniej kilku punktach pomieszczenia odsłuchowego, tutaj operacja trwa dosłownie parę minut. Musimy jednak ustawić mikrofon dokładnie tam, gdzie później będziemy siedzieli. Udostępnione przez producenta zdjęcia nie mają więc wyłącznie charakteru reklamowego. Zwróćcie uwagę na ten pokój i ustawienie samego soundbara. Cztery najważniejsze kierunki - przód, lewo, prawo i góra - tutaj nic nie może blokować głośników i dopiero w takim układzie uzyskamy przestrzeń, o jaką konstruktorom tego urządzenia chodziło. Osobiście uważam, że pomieszczenie to powinno być jeszcze ciut większe, ale rozumiem, że Sennheiserowi chodziło o pokazanie warunków w miarę realnych, a nie kolejnego betonowo-szlanego pałacu. Mniej więcej tak to powinno wyglądać. Jeżeli macie taki pokój i marzycie o dużym, dynamicznym, przestrzennym brzmieniu bez konieczności rozstawiania dwóch, pięciu albo siedmiu kolumn i aktywnego subwoofera, Ambeo Soundbar będzie naprawdę świetnym rozwiązaniem. Nie sądziłem, że to powiem, ale teraz, po odsłuchu w kontrolowanych warunkach, rozumiem już co to urządzenie miało robić. I robi to bardzo, bardzo dobrze.
Budowa i parametry
Sennheiser Ambeo Soundbar to jednoczęściowy zestaw głośnikowy wyposażony w technologię Ambeo. W sporej, ciężkiej obudowie pracuje 13 głośników sterowanych przez procesor z najnowszymi algorytmami wirtualizacji brzmienia opracowanymi we współpracy z Instytutem Fraunhofera - tym samym, którego naukowcy stworzyli podstawy formatu MP3. Aby umieścić użytkownika w samym centrum, soundbar Ambeo optymalizuje dźwięk dla poszczególnych pomieszczeń oraz preferowanego miejsca odsłuchu. Kalibracja jest całkowicie intuicyjna, ponieważ automatycznie dostosowuje i optymalizuje akustykę za pomocą dołączonego mikrofonu zewnętrznego. Ambeo Soundbar jest kompatybilny z systemami Dolby Atmos i DTS: X. Dzięki technologii Upmix może również odtwarzać stereo i 5.1 z efektem 3D. Sprzęt oferuje pięć różnych ustawień wstępnych - film, muzyka, sport, aktualności i neutralny - dostosowanych do różnych typów odtwarzanej treści, które precyzyjnie dopasowują zarówno częstotliwości, jak i właściwości dźwięku 3D. Z urządzeniem można połączyć się za pośrednictwem Google Chromecast, Bluetooth i HDMI eARC. Sprzęt posiada także trzy dodatkowe wejścia HDMI, wejście optyczne i wejście AUX (RCA). Dzięki aplikacji Smart Control dla systemów iOS i Android, użytkownik może dostosować ustawienia akustyczne do indywidualnych preferencji. Słuchacz ma do dyspozycji personalizację dźwięku za pomocą korektora oraz trzy różne tryby Ambeo - light, standard i boost. Nowe funkcje mają być dodawane poprzez aktualizacje firmowej aplikacji.
Werdykt
Jeżeli miałbym zamontować sobie w domu soundbar, to tylko taki. Potężny, dopracowany, luksusowy, maksymalnie wypasiony i zapewniający dynamiczny, głęboki i wciągający dźwięk. Muzyki słuchałbym na nim sporadycznie, bo do tego służą systemy stereo i nikt, ale to nikt nie przekona mnie, że jest inaczej. Za to filmy i seriale z takim dźwiękiem oglądałbym chyba w kółko. W każdej wolnej chwili, każdego dnia, do późnych godzin nocnych. Mimo to, mam wrażenie, że Sennheiserowi ciężko będzie się z tym produktem przebić. Fani niemieckiej marki uwielbiają jej słuchawki i mikrofony, a nie soundbary, natomiast miłośnicy systemów kina domowego, jeśli w ogóle kojarzą Sennheisera, mogą nie mieć zaufania do pierwszego głośnika i zarazem pierwszego domowego zestawu audio w jego katalogu. Warto się jednak oderwać od tej klasyfikacji, bo dla producentów telewizorów soundbary są gadżetem, dodatkiem do dania głównego. W ich świecie spokojnie można wydać dziewięć, dwanaście lub piętnaście tysięcy złotych na ekran, a na głośnik? Tysiąc lub dwa tysiące złotych to max. Nikogo nie dziwi, że obraz jest świetny, a dźwięk, nawet z buczącym basem z plastikowego subwoofera, kompletnie do dupy. Jeżeli soundbar Sennheisera nie znajdzie Was, Wy poszukajcie jego. Bo jest to produkt, jakiego w tym momencie na rynku nie ma. Jeśli chcecie stworzyć w swoim salonie namiastkę prawdziwego kina, ale rozstawianie dużych głośników dookoła kanapy absolutnie odpada, sprawdźcie go koniecznie. Jest moc!
Dane techniczne
Rodzaj głośnika: soundbar
Liczba przetworników: 13 (5.1.4)
Gniazda: 1 x LAN, 1 x USB, 4 x HDMI, 1 x optyczne, 1 x RCA
Obsługiwane formaty: Dolby Atmos, DTS:X, MPEG-H, MP3, AAC, HE-AAC, WAV, FLAC, DSF, DSD, AIFF, ALAC, OGG Vorbis
Łączność bezprzewodowa: Bluetooth, Wi-Fi, Chromecast, UPnP, Spotify Connect
Pasmo przenoszenia: 30 Hz - 20 kHz (-3 dB)
Wymiary (W/S/G): 13,4/126,6/17,1 cm
Masa: 18,5 kg
Cena: 10499 zł
Konfiguracja
LG 55SK8100PLA, Sony PlayStation 4, Apple iPhone SE, Astell&Kern AK70, Enerr Tablette 6S, Audioquest Carbon.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Nagroda
-
JAM
Witam uprzejmie, o ile udało się zauważyć, w górę skierowane są jedynie dwa głośniki. Nie bardzo potrafię sobie wyobrazić jak w takiej konfiguracji mogą powstać cztery niezależne kanały górne (Atmos 5.1.4). Bardziej przypomina standard 5.1.2. Pozdrawiam!
0 Lubię -
Sławek
W soundbarach jest zdaje się przyjęty taki model, że liczba głośników sobie, a kanałów - sobie. Producenci podają ile kanałów obsługuje wbudowany procesor i ile uważają, że urządzenie jest w stanie wygenerować dzięki obróbce DSP, odbiciom dźwięków od ścian itp. Pierwsze zaawansowane soundbary Yamahy miały generować dźwięk 5.1, a w jednej obudowie przetworników było z kilkadziesiąt. Wtedy jeszcze nie było czegoś takiego, jak Dolby Atmos. Dla mnie dźwięk przestrzenny z soundbara to coś takiego, jak oglądanie filmów na smartfonie i narzekanie, że obraz nie jest w 4K. Ale ludzie to chwycą...
0 Lubię
Komentarze (2)