Atoll SDA200
- Kategoria: Systemy stereo
- Tomasz Karasiński
Francuski sprzęt audio bywa specyficzny, ale dla wielu melomanów to właśnie świadczy o jego wyjątkowości. Z tego zakątka naszego kontynentu wywodzi się wielu producentów uderzających w sektor hi-endowy, ale także całkiem spora rzesza tych, którzy chcą przyciągnąć klienta nie tylko jakością swoich wyrobów, ale także przystępnymi cenami. Jak wiadomo, dla firm produkujących swój sprzęt w Europie staje się to coraz trudniejsze do osiągnięcia. Atoll jest jedną z tych marek, które być może nie dysponują potężną machiną marketingową, ale trafiają w gust audiofilów szukających porządnego sprzętu za akceptowalne pieniądze. Francuzi opierają się atakującemu nas zewsząd plastikowi, nie schodzą do poziomu tandety i zdaje się, że wciąż nie mają zamiaru przenosić swoich fabryk w kierunku wschodzącego słońca.
Pomyślicie, że pod pojęciem przystępnych cen rozumiemy przedział zaczynający się od dziesięciu tysięcy złotych, ale nie - podstawową integrę IN30 można kupić już za 1990 zł, a jeśli zdecydujecie się przeznaczyć na amplifikację 4880 zł, dostaniecie już fajną dzielonkę - przedwzmacniacz PR100 SE i końcówkę mocy AM80. Znalezienie rozsądnego wzmacniacza dzielonego za podobne pieniądze u konkurencji może być trudne. Na łamach naszego portalu testowaliśmy już bardzo sprytny wzmacniacz słuchawkowy HD100 z wbudowanym przetwornikiem. Teraz przyszła pora na inną, bardzo modną w ostatnich czasach hybrydę - wzmacniacz zintegrowany wyposażony we własny przetwornik i streamer.
Wygląd i funkcjonalność
Teoretycznie pomysł wsadzenia trzech urządzeń do jednego pudełka może wydawać się karkołomny, ale wielu producentom już się to udało i to z bardzo dobrym skutkiem. Wystarczy wymienić chociażby Cyrusa, którego systemy z serii Lyric wylądowały już w wielu domach, nierzadko zastępując całą wieżę, a także Naima, w którego katalogu seria Uniti zajmuje już więcej miejsca, niż niejedna linia zaprojektowana wyłącznie dla ortodoksyjnych audiofilów. Biorąc pod uwagę ograniczenia lokalowe wielu melomanów, wyrzucenie z domu całego stolika ze sprzętem i zastąpienie go pojedynczym pudełkiem rzeczywiście może być kuszące. Inna sprawa, że projektanci takich urządzeń często idą na całość jeśli chodzi o ich funkcjonalność i wyposażenie. Podczas, gdy niektórzy producenci cieszą się z faktu wyposażenia wzmacniacza w gniazdko USB, w klockach typu all-in-one często dostajemy niemalże wszystko, może za wyjątkiem funkcji parzenia kawy. SDA200 jest tego świetnym przykładem. Postawiony na stoliku prezentuje się niepozornie, do czasu uruchomienia...
Oprócz podstawowej funkcji wzmacniacza z dwoma wejściami i jednym wyjściem RCA, Atoll wyposażony jest w przetwornik cyfrowo-analogowy przyjmujący sygnały o granicznych parametrach 24 bit/192 kHz na wejściu koaksjalnym i USB typu B. Ze specyfikacji producenta wynika, że tylko gniazdo optyczne jest ograniczone do 96 kHz. Z tyłu do dyspozycji mamy także gniazdo USB typu A, wejście LAN (RJ-45) oraz gniazdo dla antenki Wi-Fi. Do tego dochodzi oczywiście gniazdo zasilające IEC z włącznikiem oraz para wygodnych terminali głośnikowych. Na przednim panelu znajdziemy kolejne złącze USB typu A oraz wyjście słuchawkowe 3,5 mm. Centralnym elementem zdobiącym front urządzenia jest kolorowy wyświetlacz o przekątnej 3,5 cala, który nie tylko ułatwia obsługę, ale też pokazuje różne informacje, na przykład okładki albumów lub loga internetowych stacji radiowych. SDA200 potrafi odtwarzać muzykę w trybie gapless i obsługuje gęste formaty takie, jak FLAC/WAV 24 bit/192 kHz, a także ALAC, AIFF i MP3. Przednia ścianka na pierwszy rzut oka może wydawać się nieco przeładowana, ale tak naprawdę mamy tu tylko cztery grupy przycisków - pierwsze pięć to typowa nawigacja służąca do poruszania się po menu, cztery kolejne odpowiadają za regulację głośności i wybór źródła, a na samym dole czai się jeszcze przełącznik trybu czuwania. Ortodoksyjni audiofile na pewno woleliby jedną, dużą gałę, ale trzeba przyznać, że obsługa Atolla jest prosta i intuicyjna.
Sama instalacja francuskiego kombajnu w systemie również przebiegła bezproblemowo. Dla użytkowników okienek jedynym utrudnieniem może być konieczność pobrania sterowników ze strony producenta. Software jest kompatybilny ze wszystkimi systemami od 32-bitowego Windowsa XP do 64-bitowego Windowsa 8. Mnie cała operacja zajęła może dwie minuty, włącznie z podłączeniem kabla USB. Obsługę SDA200 ułatwia całkiem elegancki, spłaszczony pilot, jednak istnieje jeszcze wygodniejsza opcja. Po skomunikowaniu urządzenia z domową siecią wystarczy pobrać aplikację Atolla dostępną na urządzenia z systemem iOS i Android. Dla wielu osób oznacza to mniej więcej tyle, że pilota można zostawić w pudełku lub schować go do szuflady, tak na wszelki wypadek.
Minusy? Przyznam, że szukałem ich dość długo i uzbierałem mniej więcej tyle, co grzybiarz chodzący po lesie w styczniu. W swoim uporze odkryłem nawet takie funkcje, jak możliwość wyboru jednego z trzech szablonów kolorystycznych menu lub wygaszanie wyświetlacza po wybranym okresie bezczynności. Ponieważ nie lubię, jak coś poza monitorem oświetla mi pokój w nocy, ustawiłem auto-off na 10 sekund i przez większość czasu podziwiałem już tylko dwie dyskretne diody. Jeśli koniecznie miałbym się do czegoś przyczepić, pilot mógłby działać pod większym kątem. Umieszczenie terminali głośnikowych nad wejściami liniowymi może być z kolei kłopotliwe dla posiadaczy ciężkich kabli zakończonych widełkami. I chyba to by było na tyle jeśli chodzi o minusy.
Brzmienie
Dla wielu audiofilów urządzenia tego typu wciąż pozostają sporą zagadką. Pasjonaci wysokiej klasy sprzętu zwykli przecież zakładać, że najlepsze brzmienie uzyskuje się poprzez dzielenie elektroniki na kawałki, a nie wsadzanie wszystkich elementów do jednego pudełka. Czy zintegrowany system za dwanaście tysięcy złotych powinniśmy traktować jak sumę trzech klocków za cztery tysiące? A może ciut więcej, bo odpada nam koszt produkcji dwóch dodatkowych obudów? Krótsza droga sygnału i brak dwóch interkonektów w torze również może działać na korzyść takich kombajnów. Pytania mnożą się bez końca, audiofilska intuicja podpowiada, że jedno pudełko nie gra tak dobrze, jak trzy czy cztery, ale ostatecznie liczy się przecież efekt. A ten w przypadku SDA200 jest znakomity.
Bez owijania w bawełnę - pod względem jakości brzmienia mamy do czynienia z jednym z najlepszych tego typu urządzeń na świecie. Oczywiście w tym momencie, bo wcale się nie zdziwię, jeśli wkrótce tego typu klocki zaczną produkować największe hi-endowe legendy. Teraz taki górny pułap cenowy dla zintegrowanych systemów wysokiej klasy to od kilkunastu do powiedzmy dwudziestu tysięcy złotych. Gdybyśmy urządzili ślepe odsłuchy kilku czy kilkunastu takich urządzeń, Atoll moim zdaniem bez wątpienia załapałby się do ścisłej czołówki, a może nawet zajął któreś z miejsc na podium.
Zanim przejdziemy dalej, jedną rzecz musimy wyjaśnić już na starcie. Do dyspozycji mamy wprawdzie dwa wejścia analogowe, ale jeżeli chcecie uzyskać jak najlepsze rezultaty brzmieniowe, proponowałbym potraktować je raczej jako rozszerzenie potrzebne do podłączenia gramofonu czy jakiegoś magnetofonu, z którego korzystacie okazjonalnie. Ja rozpocząłem test od sprawdzenia SDA200 w roli wzmacniacza z sygnałem podawanym na wejście RCA i owszem, grało fajnie, ale przejście na gniazdo USB przyniosło tak radykalny przeskok jakościowy, że wszystkie wcześniejsze obserwacje zwyczajnie wyrzuciłem do kosza. Oczywiście jeśli dysponujecie przetwornikiem za kilkadziesiąt tysięcy złotych, prawdopodobnie okaże się on lepszy niż ten w Atollu i wykorzystanie gniazd RCA rzeczywiście będzie miało sens. Ale który właściciel hi-endowego DAC-a kupuje tego typu kombajn? Prawdopodobieństwo takiego zdarzenia wydaje mi się żadne, więc mówię od razu - słuchanie muzyki z odtwarzacza CD lub innego, niedrogiego DAC-a możecie potraktować jak weekendową fanaberię, a do poważnych odsłuchów zaprzęgnijcie cały potencjał, jaki oferują wejścia cyfrowe w SDA200.
Jeżeli włożycie choć trochę wysiłku w dobór odpowiednich kolumn i kabli, bo oprócz odpowiedniej muzyki w zasadzie tylko to pozostaje w tym przypadku do rozwiązania, usłyszycie dźwięk będący połączeniem hi-fi i hi-fun. Z jednej strony mamy tu dobrze zrównoważone pasmo, naturalną barwę i spójność, a z drugiej - co tu dużo mówić - potężną dawkę czadu. W brzmieniu francuskiego kombajnu jest spory pierwiastek czegoś, co kojarzy mi się z wielkimi i ciężkimi wzmacniaczami zza wielkiej wody - koncertowa skala przekazu, dynamika przesyłana do głośników w formie kalorycznych piguł i przyjemnie pulsujący, mięsisty, może nawet delikatnie pogrubiony bas. Wszystko jest jednak znakomicie zorganizowane czasowo. Nawet jeśli niskie tony pozwalają sobie na odrobinę szaleństwa, nie wypadają z trasy na zakrętach i trzymają się ustalonego rytmu. Pod tym względem SDA200 zachowuje się jak rasowa wieża Naima. Fani brytyjskiej marki pewnie poczują się urażeni, że ktoś śmiał porównać jakiekolwiek inne urządzenie do obiektu ich kultu, ale proszę pamiętać, że sam również należę do tego klubu i doskonale wiem, o czym mówię. Atoll zagrał grubszym i nieco cieplejszym basem, niż system Naima z serii XS, ale nie da się ukryć, że każda muzyka zapierdzielała na nim, aż miło.
Minusy? Domyślam się, że z kolumnami charakteryzującymi się suchym i ostrym brzmieniem, taka dawka energii i bezpośredniego, koncertowego podejścia do muzyki może wywołać efekt odwrotny do zamierzonego. Przy wyborze głośników unikałbym też takich, które nie potrafią wydobyć z siebie naturalnego basu i rekompensują te braki bas-refleksowym podbiciem. Osobiście uderzałbym w coś w rodzaju Audio Physiców, podłogowych KEF-ów, Amphionów lub nawet zestawów zbudowanych na przetwornikach ceramicznych - takich, jak Albedo HL 2.2 czy Equilibrium Ether Ceramique. Towarzystwa dla SDA200 można szukać w przedziale od kilku do nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych. A że to jedno, małe pudełeczko, a nie wieża ważąca dwieście kilogramów wraz z kablami i stolikiem... Cóż, może jednak technika audio troszeczkę posunęła się do przodu?
Budowa i parametry
SDA200 to kombajn łączący w jednym pudełku aż trzy urządzenia - streamer, przetwornik i wzmacniacz zintegrowany. Po rozkręceniu obudowy wyraźnie widać, że najważniejsza była dla konstruktorów ta trzecia część, co nie przeszkadza Atollowi odtwarzać plików w jakości 24 bit/192 kHz zarówno przez sieć, jak i wejścia cyfrowe - koaksjalne i USB (do 96 kHz ograniczone jest jedynie wejście optyczne). Niemal całą dostępną przestrzeń zajmuje duża płytka drukowana z sekcją wzmacniacza zbudowaną w większości z elementów dyskretnych. Moc pochodzi z tranzystorów MOS-FET przykręconych do czterech radiatorów umieszczonych w pobliżu bocznej ścianki, a zasilanie oparto na dwóch transformatorach - toroidalnym i tradycyjnym. Do tylnego panelu przytulono dwie kolejne płytki z układami cyfrowymi - jedna obsługuje gniazda wejściowe, a druga zajmuje się łącznością przez LAN i Wi-Fi. Całość zamknięto w obudowie wykonanej ze stali o grubości 1,5 mm z ozdobnym 8-mm frontem z aluminium. Do wyboru mamy wersję czarną i srebrną.
Konfiguracja
Audium Comp 5, Albedo HL 2.2, Pylon Audio Sapphire 31, Naim CD5 XS, Apple MacBook Pro, Audioquest Cinnamon, Cardas Clear Light, Albedo Geo, Enerr AC Point One, Enerr Black Pearl Hybrid, Cardas Clear M.
Werdykt
Jeszcze niedawno wydawałoby się, że pakowanie tylu urządzeń do wspólnej obudowy jest pomysłem co najmniej szalonym i kiepskim z punktu widzenia jakości dźwięku. A jednak... Mając przed sobą tak udany i wszechstronny kombajn, jakim jest SDA200, perspektywa wyrzucenia z mieszkania całej wieży i zastąpienia jej jednym takim klockiem wydaje się niezwykle kusząca. Atoll nie dość, że ma na pokładzie chyba wszystko prócz szuflady na płyty CD, to jeszcze potrafi zaspokoić nawet wymagające, hi-endowe kolumny. Powiedzmy sobie szczerze - to niepozorne urządzenie po prostu ładuje!
Dane techniczne
Moc wyjściowa: 2 x 80 W/8 Ω, 2 x 120 W/4 Ω
Wejścia analogowe: 2 x RCA
Wyjścia analogowe: 1 x RCA
Wyjście słuchawkowe: 3,5 mm
Wejścia cyfrowe: optyczne, koaksjalne, USB x 3, LAN (RJ-45), Wi-Fi
Łączność bezprzewodowa: Bluetooth
Wymiary (W/S/G): 9/44/29 cm
Masa: 9 kg
Cena: 11990 zł
Sprzęt do testu dostarczył salon Audio Forte.
Zdjęcia: Małgorzata Filo, StereoLife.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Nagroda
-
Paweł1965
Uwielbiam Atolla. Jak będę duży i bogaty to sobie kupię taki kombajn. Na razie musi mi wystarczyć wzmacniacz 100 + DAC 100 i kolumny MA Silver 2. Słyszałem to ustrojstwo w Audio Forte w Warszawie podłączone do Esa Not 2 i brzmiało czarująco/elektryzująco. Wspaniały dźwięk - wspaniały sprzęt!
0 Lubię -
premiumsound
Bo Atoll to świetny sprzęt za bardzo rozsądne pieniądze. A ten kombajn właśnie testujemy u nas w salonie i brzmi naprawdę dobrze na pierwszy rzut ucha, do tego łatwa konfiguracja neta (wepnij i graj). Brawo.
0 Lubię -
-
Piotr
"Nie da się ukryć, że każda muzyka zapierdzielała na nim, aż miło" - proponuję usunąć brzydkie słówko, a potem mój komentarz.
0 Lubię -
kornik
Słowo "zapierdzielać" jest zdefiniowane w Słowniku Języka Polskiego PWN jako pospolite, a nie wulgarne. Nie widzę potrzeby wprowadzania korekty. Poza tym nie mamy w zwyczaju kasować komentarzy, chyba że są niezgodne z regulaminem.
0 Lubię -
Jernie
Slowo ''zapierdzielać'' jest wulgaryzmem! Proszę nie powoływać się na słownik PWN, tam są również inne wulgaryzmy używane jako pospolite (vide polska ulica). Czy to ma tłumaczyć chamstwo w języku polskim?
1 Lubię -
Edgar
Cóż, myślę, że kwestia chamstwa nie powinna być rozpatrywana w odniesieniu do recenzji sprzętu audio. Wszystko zależy od kontekstu. Akurat tutaj to słówko nie służy do obrażenia kogokolwiek, tylko do pokreślenia zalet wzmacniacza.
0 Lubię -
Komentarze (8)