
Z kolumnami AudioSolutions spotykamy się po raz pierwszy i nie ma w tym nic dziwnego, bo marka jest obecna na naszym rynku od paru miesięcy, a firma została formalnie założona dwa i pół roku temu. W tym czasie zdążyła jednak wyrobić sobie dobrą opinię i zyskać grono zadowolonych klientów, żeby nie powiedzieć - fanów. Jej siedziba znajduje się w Wilnie, a kolumny wykonywane ręcznie przez litewskich rzemieślników są eksportowane do krajów takich, jak Rosja, Niemcy, Francja, Włochy, Filipiny, Indonezja i Singapur. W katalogu znajdziemy dwie serie kolumn - tańszą Euphony i droższą Rhapsody. Na stronie producenta jest także zapowiedź flagowego modelu Vantage, który ma być zalążkiem nowej serii, prawdopodobnie o tej samej nazwie. To wszystko nie wzięło się z powietrza.

Podobnie, jak amatorzy motoryzacji mogą wymieniać marki samochodów z Niemiec, Francji, Włoch czy Japonii, tak i miłośnicy sprzętu grającego przykładają dużą wagę do kraju pochodzenia kolumn czy wzmacniaczy. Audiofilowi nie jest to obojętne, nie tylko ze względu na jakość wykonania sprzętu, ale przede wszystkim charakter brzmienia, jakiego można się po nim spodziewać. Niektórzy powiedzą, że te różnice coraz bardziej się zacierają. Cóż, globalizacja. Ale jednak niemiecki samochód zawsze będzie dla nas porządny, ale trochę nudny, włoski - piękny i pełen charakteru, japoński - dynamiczny, bezawaryjny i wyładowany gadżetami. Podobnie jest w świecie audio - każdy liczący się na tej arenie kraj ma własną szkołę brzmienia i marki, które są jego symbolami. Francja także ma kilka takich wizytówek, a jeśli chodzi o kolumny, najczęściej wymieniane są trzy marki - Focal, Cabasse i Triangle. Każda z nich może się pochwalić bogatą historią, ale też każda obrała inny sposób na dotarcie do sonicznego ideału. Focal od lat trzyma się swoich kanapkowych membran i odwróconych kopułek wysokotonowych, Cabasse oddaje się idei głośnika współosiowego, która we flagowym modelu przyjęła formę czterodrożnych kul, a znakami rozpoznawczymi Triangle'a są tubowe głośniki wysokotonowe i papierowe membrany. Kolumny spod znaku trójkąta są też uważane za znakomite uzupełnienie wzmacniaczy lampowych, a to dzięki ich stosunkowo wysokiej efektywności i przyjaznej impedancji. Esencją i kulminacją ponad 30-letniego doświadczenia konstruktorów z Soissons jest seria Magellan - majestatyczne zestawy, w których wykorzystano wszystkie firmowe wynalazki, z których najważniejsze są głośniki własnej produkcji.

Analizując katalogi firm zajmujących się produkcją zestawów głośnikowych, można zaobserwować pewną tendencję. Oferta ma być podzielona na kilka serii - od budżetówki po modele dla zamożnych melomanów. W każdej z nich powinny się znaleźć co najmniej dwa zestawy podłogowe, monitor, głośnik centralny i subwoofer. Pozytywnym akcentem byłby też jakiś element charakterystyczny, stosowany we wszystkich konstrukcjach. Może nim być wystający z obudowy tweeter, głośnik średniotonowy z pofałdowaną membraną albo jakiś inny szczegół, dzięki któremu nabywca monitorów za 2000 zł będzie mógł powiedzieć, że siedzi w nich jakiś patent zapożyczony z flagowców. Z tego oklepanego schematu wyłamują się firmy stricte audiofilskie, wysoce wyspecjalizowane i kierujące się własną filozofią. Jedną z nich jest Audium. Wystarczy zajrzeć do jej katalogu, aby przekonać się, że nie tworzyli go specjaliści od marketingu, a przy projektowaniu obudów nikt nie kierował się tym, ile paczek zmieści się na palecie czy w kontenerze. Zaczęło się od głośnika. Jednego, bo niemieccy konstruktorzy wychodzą z założenia, że audiofilskim ideałem jest jeden przetwornik odtwarzający pełne pasmo akustyczne. Ich zdaniem klasyczny układ, a w szczególności kombinacja głośnika średniotonowego i wysokotonowego, jest z góry skazana na porażkę, ponieważ tych dwóch światów nigdy nie uda się idealnie połączyć. Co więcej - podział obowiązków między nimi odbywa się zwykle w tej części pasma, na którą ludzkie ucho jest najbardziej wyczulone. Wszystko jedno, czy jest to 1,8, 2,6 czy 3,8 kHz.

Harman Kardon to nie tylko logo widniejące na głośnikach, amplitunerach i słuchawkach, ale przede wszystkim potężny koncern, do którego należą takie marki, jak JBL, AKG czy Infinity. W momencie przejęcia austriackiego specjalisty od słuchawek, w branży słychać było głosy sprzeciwu. A że ogólna jakość wyrobów dramatycznie się pogorszy, a to znowu, że pod skrzydłami Harmana AKG nigdy już nie wypuści słuchawek na miarę kultowych K1000... Przede wszystkim obawiano się jednak, że austriackie produkty wymieszają się z amerykańskimi, różne modele będą miały swoje dokładne odpowiedniki w katalogach obu marek, a ich odrębność zostanie zabita. Kierownictwo koncernu miało jednak inne plany, ponieważ taka sytuacja trwa już kilka dobrych lat, a każda z firm zachowała swoje indywidualne cechy lub nawet więcej - wyeksponowała je, tworząc wyraźny podział wizerunkowy. JBL jest postrzegany jako marka dla ludzi młodych i aktywnych. Nie boi się odważnego wzornictwa i pomysłów na głośniki bezprzewodowe, które można zabrać ze sobą na biwak. Wciąż przypomina jednak o swoim profesjonalnym rodowodzie i chce, abyśmy pamiętali, że pod pomarańczowymi dekoracjami kryje się poważny sprzęt. AKG trzyma się dawno obranej strategii i - co ciekawe - właśnie przymierza się do wprowadzenia flagowych słuchawek wokółusznych. Jako jedna z niewielu, firma nie boi się też takich tematów, jak hi-endowe słuchawki dokanałowe. Gdzie zatem pozycjonuje się sprzęt z logo Harman Kardon?

Niecały miesiąc temu testowaliśmy monitory Auna Linie 20 - jedne z najtańszych zestawów głośnikowych, jakie można znaleźć w sieci. Zastanawialiśmy się nawet, co mają do zaoferowania audiofilskie firmy w podobnych cenach i namierzyliśmy raptem kilka modeli, z których większość została zaprojektowana jako surroundy lub kolumienki do miniwieży. Tutaj dostaliśmy natomiast całkiem porządne skrzynki wykończone błyszczącym lakierem, z sensownymi przetwornikami na pokładzie, gniazdami przyjmującymi normalne końcówki i generalnie wszystkim, czego moglibyśmy wymagać od monitorów w cenie do 1000 zł. Jakby tego wszystkiego było mało, Linie 20 zagrały całkiem fajnie - dynamicznie, żwawo i wystarczająco naturalnie, z jednym mankamentem w postaci podbitego przełomu średnich i wysokich tonów. To jednak nie popsuło ogólnego dobrego wrażenia i nie odstraszyło naszego redakcyjnego kolegi, który po oficjalnych odsłuchach zabrał Auny do siebie, postawił je na biurku obok monitora i ani myśli ich oddawać! Adrian zainteresował się nawet kolejnym produktem tej firmy, który dotarł do naszej redakcji. Jako znawca tematu musiał wiedzieć, że Auna oferuje między innymi wzmacniacze, amplitunery, zestawy mikro, kolumny, głośniki bezprzewodowe, słuchawki, radia samochodowe, kable, a nawet gramofony.

Lubimy odkrywać nowe marki i produkty, zarówno jeśli chodzi o urządzenia audiofilskie, jak i te bardziej popularne. Jest to w pewnym sensie przygoda, bo wszyscy wiedzą, czego można się spodziewać po kolejnych kolumnach Audio Physica albo nowym wzmacniaczu Hegla, ale kiedy w systemie lądują serbskie kable o których nikt dotąd nie słyszał lub kolumny mało znanej polskiej firmy, czujemy się jak odkrywcy penetrujący nowe lądy. Niedawno do naszej redakcji trafiły dwa produkty marki Auna. Zaczęło się więc śledztwo - cóż to takiego? Okazuje się, że firma pochodzi z Niemiec i produkuje wszelkiej maści sprzęt grający oraz ciekawe akcesoria z pogranicza domowych i profesjonalnych systemów audio. W jej katalogu znajdziemy wzmacniacze, amplitunery, zestawy mikro, głośniki i kolumny, w tym także zestawy bezprzewodowe, słuchawki, radia samochodowe, kable, przejściówki, podstawki, uchwyty ścienne... Nie, po przebrnięciu przez kilka stron oferty stwierdzamy jednak, że nie chce nam się wymieniać tego wszystkiego. Zresztą możecie przejrzeć katalog sami na stronie sklepu Electronic Star, który dostarczył kolumny do testu. Przekaz jest jasny - jakiegokolwiek sprzętu grającego byśmy nie potrzebowali, czy to na potrzeby domowe czy nawet studyjne, Auna będzie miała nam coś do zaoferowania. I to zazwyczaj w bardzo atrakcyjnych cenach. Sięgamy po pierwsze pudełko, a w nim całkiem eleganckie monitory. Klasyczne, dwudrożne zestawy podstawkowe wykończone błyszczącym lakierem.

Nie jest żadnym odkryciem, że polscy producenci sprzętu audio tworzą naprawdę spory wycinek naszego rynku. Od jakiegoś czasu zresztą nie tylko naszego, ponieważ wielu z nich odnosi sukcesy w innych krajach. Mimo to w tej niełatwej, specjalistycznej dziedzinie wciąż jest miejsce dla nowych firm i ich pomysłów na wzmacniacze, kable czy zestawy głośnikowe. Niedawno skontaktował się z nami konstruktor kolumn Divine Acoustics. To polska firma, o której już wcześniej słyszeliśmy, ale nigdy nie mieliśmy styczności z jej produktami. Po krótkiej korespondencji dowiedzieliśmy się nawet dlaczego. Marka nie jest zupełnie nowa, bo pierwsze publikacje dotyczące jej produktów pojawiły się w 2008 roku. Dokładna data narodzin projektów, które znajdziemy obecnie w katalogu jest jednak trudna do określenia, ponieważ wszystkie pomysły ewoluowały od dłuższego czasu. Na stronie internetowej konstruktor dokładnie opisuje swoje doświadczenia związane z budowaniem zestawów głośnikowych. Wszystko odbywa się na drodze ciągłych poszukiwań i czasochłonnych odsłuchów, choć obudowy głośników projektowane są już w środowisku CAD.

Jeżeli zajrzymy do historii jednej z firm produkujących kolumny głośnikowe, wzmacniacze czy gramofony, istnieje spore prawdopodobieństwo, że prędzej czy później natkniemy się na akapit, który brzmi jakby był nieustannie kopiowany. Jakby zmieniała się tylko nazwa firmy i nazwisko założyciela. Oto młody John, Hans lub Anders szukał dla siebie kolumn głośnikowych, ale żadne z dostępnych na rynku konstrukcji nie spełniały jego oczekiwań, więc postanowił zrobić własne. I były one oczywiście o wiele lepsze od wszystkich ówczesnych produktów konkurencji, a dziś - dzięki nieustannemu postępowi technicznemu, wypracowanym przez lata firmowym rozwiązaniom i niepohamowanej chęci dążenia do doskonałości - kolumny tej marki są oczywiście jeszcze lepsze. Niektóre z tych opowieści zawierają w sobie mniejszy lub większy pierwiastek prawdy. Problem zaczyna się, kiedy zwiedzimy strony kilkunastu takich firm, wszędzie znajdziemy teksty tego typu, a potem - przy założonym budżecie - wyświetlimy interesujące nas modele i stwierdzimy, że wszystkie wyglądają prawie tak samo. Mogą mieć trzy albo cztery głośniki, proste lub pochylone i zakrzywione obudowy, mogą być dostępne w egzotycznych fornirach lub błyszczących lakierach, ale pod względem konstrukcyjnym rozrzut nie jest taki duży. Jeżeli interesują nas kolumny do sporego pomieszczenia, będziemy się rozglądać raczej za modelami podłogowymi i prawdopodobnie trójdrożnymi. A co, jeśli chcemy być trochę bardziej oryginalni? Albo jeszcze lepiej - jeżeli poświęciliśmy już sporo czasu na odsłuchy i żadne kolumny nie rzuciły nas na kolana?

Znakomita większość kolumn głośnikowych dostępnych dziś na rynku to modele w obudowach wentylowanych, zbudowane na głośnikach dynamicznych. W przypadku zestawów podstawkowych najczęściej będzie to konstrukcja dwudrożna, a dla podłogówek - trójdrożna lub ewentualnie dwuipółdrożna. Oczywiście istnieją też monitory z trzema głośnikami albo zestawy wolnostojące z dwoma, ale zasadniczo w każdym przypadku sedno sprawy tkwi w tym, że pasmo akustyczne dzielone jest na kilka części, którymi zajmują się różne przetworniki. Często jest tak, że najniższe tony odtwarzają na przykład dwa głośniki z metalowymi membranami, środkiem pasma zajmuje się nieco mniejszy układ z papierowym, polipropylenowym lub kewlarowym stożkiem, a całość uzupełnia kopułka z metalu, jedwabiu, diamentu lub czego tam jeszcze. A żeby bas schodził niżej, z tyłu obudowy pracuje jeszcze dmuchająca rura strojona do konkretnej częstotliwości. Dzieleniem pasma na kawałki zajmuje się zwrotnica, czyli przykręcona gdzieś w pobliżu gniazd lub w podstawie kolumny płytka z cewkami, rezystorami i kondensatorami, które oczywiście są kolejnym elementem w torze sygnału pomiędzy wzmacniaczem a głośnikami. Jeśli wejdziecie na stronę jakiegoś sklepu ze sprzętem audio i klikniecie na losowe kolumny, macie 95% szans, że będą zbudowane właśnie w ten sposób. W pozostałych przypadkach możecie ustrzelić jakieś elektrostaty, magnetostaty, tuby, promienniki dookólne lub inne wynalazki. Sęk w tym, że po pierwsze tak oryginalne konstrukcje są z reguły drogie, a po drugie wymagają od użytkownika pewnej wiedzy i poświęcenia. Zarówno przy wyborze reszty systemu, jak i ustawianiu kolumn w pokoju odsłuchowym.

Kiedy dostaliśmy do testu dwie stacje dokujące JBL-a, postanowiliśmy dozować sobie wrażenia i zacząć od tej mniejszej - OnBeat Venue. Tak się jednak nieszczęśliwie złożyło, że dystrybutor wysłał nam wersję LT wyposażoną w stosowane przez Apple'a od niedawna złącze Lightning, a my nie zaopatrzyliśmy się jeszcze w iPoda z gniazdem tego typu. Uznaliśmy to za wystarczające usprawiedliwienie, aby dobrać się do droższego modelu OnBeat Xtreme, a mniejsza stacyjka została spakowana i odesłana po to, aby podmieniono ją na model ze starszym, wciąż chyba bardziej powszechnym, szerokim złączem. JBL jako jeden z pierwszych producentów wprowadził na rynek stacje dokujące obsługujące ten standard połączenia.
Piotr