
Odejście od fizycznych nośników zapoczątkowało największą rewolucję w świecie muzyki od momentu wprowadzenia płyty kompaktowej. Jednak w odróżnieniu od standardu CD, a nawet uparcie promowanych później płyt SACD, plikom nikt w tym nie pomagał. Trudno było wyłonić firmy lub instytucje przewodzące całej tej operacji. Nie uzgodniono jak dokładnie powinniśmy przejśc przez tę rewolucję. Jak zmienić system dystrybucji muzyki i na jakich urządzeniach jej słuchać. Każda firma musiała odnaleźć się w nowym świecie, w związku z czym nastąpił wysyp różnego rodzaju źródeł. Pierwsze zaatakowały przetworniki i serwery z dyskami twardymi. Później rynek podbiły streamery, a teraz wszystkie funkcje cyfrowe i sieciowe przejmują wzmacniacze i urządzenia typu all-in-one. Ciężko za tym wszystkim nadążyć, jednak wielu audiofilów drąży temat dalej. Dziś już każdy nowoczesny system stereo musi mieć przetwornik, w takiej czy innej formie. Jeśli natomiast chodzi o sam sposób odtwarzania muzyki, każda firma wyznaje trochę inną filozofię. Jedni tworzą zaawansowane odtwarzacze kompatybilne ze wszystkimi gęstymi formatami, inni forsują firmowe ekosystemy, którymi możemy sterować za pomocą dedykowanej aplikacji, a jeszcze inni przerzucają sprawę na producentów komputerów i smartfonów, dając nam tylko podstawową funkcjonalność i dobrego DAC-a. Swój pomysł na odtwarzanie cyfrowej muzyki ma również Bryston. I to jaki!

Jeszcze kilka lat temu marka Chord Electronics była kojarzona wyłącznie z hi-endowymi komponentami stereo wyglądającymi jak maszyny z dalekiej przyszłości. Audiofile szczególnie upodobali sobie wzmacniacze zbudowane w dość specyficzny sposób, ale karierę robiły także źródła i kompletne systemy brytyjskiej firmy. Wszystko zmieniło się w momencie wprowadzenia na rynek jednego, małego urządzenia. Przetwornik o wdzięcznej nazwie Hugo początkowo został odebrany jako próba dotarcia do młodszego pokolenia audiofilów, którzy muzyki słuchają wyłącznie z plików. Ale to tylko czubek góry lodowej. Brytyjczycy zdecydowali się na wypuszczenie DAC-a w takiej kieszonkowej postaci z kilku powodów. Najważniejsze nie były wcale walory funkcjonalne, lecz wewnętrzna budowa ich nowego przetwornika. Hugo był bowiem pierwszym komercyjnym wcieleniem projektu rozwijanego od wielu lat przez Roberta Wattsa - inżyniera zajmującego się przede wszystkim projektowaniem układów scalonych dla wielkich korporacji. Doszedł on do wniosku, że żadna z tego typu kości nie jest w stanie wiernie odtworzyć sygnału muzycznego, ze względu na swoje liczne ograniczenia. Producenci sprzętu audio mogą więc prześcigać się w implementowaniu coraz to nowszych chipów, ale ostatecznie wszyscy są skazani na korzystanie z gotowych elementów, których wyprodukowanie kosztuje w porywach kilka dolarów. Robert Watts stwierdził więc, że problem trzeba rozwiązać w inny sposób i zaczął budować własny przetwornik na bazie programowalnych układów FPGA (Field-Programmable Gate Array). Jego praca zaowocowała stworzeniem DAC-a dysponującego nieporównywalnie większą mocą obliczeniową i dającego dźwięk zupełnie inny, niż wszystko, co można było kupić w tamtym czasie. Tak przynajmniej twierdzi dyrektor Chorda, John Franks, który szybko poznał się na twórczości Roba Wattsa i postanowił udostępnić ją swoim klientom. Pierwszym owocem tej współpracy był właśnie Hugo, okrzyknięty jednym z najbardziej rewolucyjnych przetworników ostatnich lat. Teraz na rynek wchodzi jego udoskonalona wersja - Hugo 2.

iFi Audio jest specyficzną firmą, wyróżniającą się na tle innych producentów sprzętu grającego. Prawie wszystkie jej urządzenia są bardzo małe lub wręcz miniaturowe, a do tego charakteryzują się wysoką jakością wykonania i zaskakująco dobrym dźwiękiem. O ich sukcesie przesądziły wyjątkowo przyjazne ceny, a także umiejętność szybkiego reagowania na zachodzące na rynku zmiany, jaką wykazują się inżynierowie odpowiedzialni za nowe projekty. To właśnie w tych małych klockach często pojawiały się najnowsze podzespoły, które dopiero później aplikowały do swoich urządzeń inne firmy. Choć trudno w to uwierzyć, nie miałem do tej pory do czynienia z żadnym urządzeniem iFi Audio. Słyszałem o nich jednak same pozytywne opinie, co skłoniło mnie do przetestowania jednego z najnowszych modeli - przetwornika cyfrowo-analogowego o nazwie iOne Nano. To tak naprawdę duży DAC w maleńkim opakowaniu. Większość tego typu produktów przeznaczona jest do współpracy z komputerem, ale nie tym razem. Tutaj mamy możliwość wykorzystania przetwornika na różne sposoby, w zależności od naszych potrzeb i preferencji. Sam producent zapewnia, że iOne Nano to prawdziwie audiofilskie źródło, które obsługuje sygnały PCM, DSD i DXD, ale przy okazji może posłużyć nam do puszczania muzyki ze smartfona, konsoli, a nawet telewizora. No to jak? Czy iOne Nano jest przetwornikiem dającym wysokiej klasy dźwięk, czy tylko fajną zabawką mogącą uzupełnić nasze domowe centrum rozrywki?

Yamaha zawsze lubiła chodzić własną drogą. W przypadku systemu MusicCast pokazała, że można zaproponować nowe podejście do bezprzewodowych instalacji multiroom. Na ekosystem MusicCast składa się cała rodzina różnego typu urządzeń zaczynając od samodzielnych głośników bezprzewodowych aż po rozbudowane amplitunery klina domowego. Niezależnie od urządzeń połączonych w ramach systemu, wszystkie one mogą się ze sobą komunikować za pomocą standardu Wi-Fi oraz przesyłać dalej muzykę za pomocą łączności Bluetooth. Najprościej mówiąc - nie ważne jak podłączone i gdzie zlokalizowane jest źródło sygnału, a każde urządzenie otrzyma go niezależnie lub wszystkie odtworzą ten sam. Działają wtedy podobnie jak wzmacniacz sygnału. Pełna dowolność konfiguracji oraz pełen miks urządzeń stereo i wielokanałowych. Brzmi fajnie, prawda? Pytanie tylko co zrobić w przypadku, gdy posiadamy już audiofilski system hi-fi nie spełniający specyfikacji MusicCast lub pochodzący od zupełnie innego producenta, ale zechcemy skorzystać z tego dobrodziejstwa? No właśnie, tutaj z pomocą przychodzi nam właśnie WXC-50 - urządzenie łączące w sobie przetwornik, streamer, przedwzmacniacz i kilka innych bonusów, a przy tym w pełni kompatybilne z MusicCastem.

Bryston to absolutny oryginał w świecie elektroniki audio. Firma produkuje nie tylko sprzęt do użytku domowego, ale także wzmacniacze, przedwzmacniacze, przetworniki i zestawy głośnikowe skierowane do profesjonalistów pracujących w studiach nagraniowych. W obu przypadkach o zakupie decydują zupełnie inne kryteria, ale kanadyjska firma zdaje się spełniać je wszystkie. W pracy realizatora dźwięku potrzebne jest neutralne, dynamiczne i przejrzyste brzmienie, a także kompatybilność, bardzo dobre parametry elektryczne i wysoka niezawodność. Z tą ostatnią kwestią Bryston rozprawia się bezdyskusyjnie, dając na swój sprzęt analogowy i kolumny 20 lat gwarancji - tak samo jak na elektronikę do użytku domowego. Audiofile oczekują wysokiej jakości wykonania i angażującego brzmienia, a inwestując w sprzęt spory kawałek swoich oszczędności mają także nadzieję, że będzie on cieszył ucho przez długie, długie lata. Myślicie, że jest to zupełnie oczywiste, kiedy kupuje się na przykład wzmacniacz za dwadzieścia tysięcy złotych? Hmm... Zdziwilibyście się jakie cuda zdarzają się nawet w hi-endowych urządzeniach. Sam przerobiłem wzmacniacz w cenie małego samochodu, który po dwóch tygodniach użytkowania zaczął odmawiać posłuszeństwa. W przypadku Brystona byłoby nie do pomyślenia, gdyby jakaś usterka pojawiła się nawet po pięciu latach. Kanadyjczycy, podobnie jak większość z nas, uważają że w audiofilskim sprzęcie takie rzeczy po prostu nie mogą mieć miejsca.

Każdy praktykujący audiofil wie, że sprzęt audio to nie tylko wzmacniacze, gramofony i zestawy głośnikowe, ale także kable, listwy, podkładki i różnego rodzaju akcesoria. Żaden producent wysokiej klasy sprzętu nie poradziłby sobie z kolei bez dostawców hi-endowych podzespołów takich, jak kable, gniazdka czy specjalne przyrządy do lutowania i nakładania izolacji. Furutech to japońska firma, którą szczególnie dobrze znają fani różnego rodzaju urządzeń do demagnetyzacji płyt czy innych tego typu drobiazgów, jednak z jej produktami musiał zetknąć się każdy - chociażby korzystając z kabli zasilających czy rozgałęziaczy innych firm, które wtyki i gniazdka kupują właśnie od Furutecha. Oferta tej firmy w zakresie tego typu produktów jest naprawdę imponująca. Japończycy wyspecjalizowali się w produkcji różnych akcesoriów, ale szczególny status ma tutaj marka Alpha Design Labs przedstawiana czasami jako ADL by Furutech. Tutaj znajdziemy wszelkiego rodzaju przetworniki, wzmacniacze słuchawkowe i oczywiście same słuchawki - zarówno wokółuszne, jak i dokanałowe. ADL wyspecjalizował się w produkcji niewielkich komponentów elektronicznych, z których niektóre można nawet podłączyć do smartfona i wsadzić do kieszeni, co jest podobno coraz bardziej popularnym rozwiązaniem wśród fanów audiofilskiego sprzętu przenośnego. Nie trzeba chyba dodawać, że pod marką ADL sprzedawane są także rozmaite kable. Z urządzeń do użytku domowego największą karierę zrobił przetwornik GT40 Alpha ze wzmacniaczem słuchawkowym i przedwzmacniaczem gramofonowym w jednym pudełku. Model ten szybko dorobił się miana "sprzętu do wszystkiego", a jego atrakcyjna cena sprawiła, że wylądował w systemach wielu miłośników słuchawek. Teraz ADL przygotował coś jeszcze mocniejszego - zaawansowany przetwornik o nazwie Stratos.

Przeglądając ofertę salonów ze sprzętem audio można zauważyć, że rynek ten w coraz mniejszym stopniu tworzą tak zwani giganci, a w coraz większym - stosunkowo niewielkie, wyspecjalizowane manufaktury. Widać to także na różnego rodzaju wystawach i prezentacjach, gdzie teoretycznie wszystkie karty powinni rozdawać najwięksi gracze, a tymczasem największą siłę stanowią firmy tworzące sprzęt dla bardzo konkretnego klienta - audiofila szukającego jakości i filozofii brzmienia, której mógłby pozostać wierny. Aby wszystko się zgadzało, potrzebujemy firmy założonej kilkanaście lub kilkadziesiąt lat temu przez melomana-wizjonera, któremu nie odpowiadało brzmienie dostępnych na rynku wzmacniaczy lub kolumn, więc wyrzucił z kuchni żonę, wypchnął z garażu samochód i zaczął dniami i nocami lutować kable. W katalogu takiej marki powinny rządzić wzmacniacze, najlepiej dzielone, a oprócz nich powinniśmy mieć do wyboru trochę firmowych źródeł - przetworników, odtwarzaczy płyt kompaktowych, może jakiś streamer i phono stage plus kilka akcesoriów - bajeranckie piloty, firmowe interkonekty, listwa sieciowa i coś w rodzaju kolców lub drewnianych podkładek pod kable głośnikowe. Cenowo - od średniej półki po ekstremalny hi-end. Dziś testujemy urządzenie takiej właśnie firmy - YBA.

[English version] Mission, B&W, KEF, Castle, Celestion, Rogers, NAD, Acousitc Energy, Naim, Spendor, Harbeth czy ProAc to tylko kilka firm, których nazwy powinny audiofilom jednoznacznie kojarzyć się z czymś, co można nazwać brytyjską szkołą brzmienia. Nie oznacza to oczywiście, że produkty wszystkich wyspiarskich marek grają tak samo - można wyróżnić tutaj co najmniej kilka nurtów, ale nie ma co ukrywać, że w tej części świata powstało mnóstwo audiofilskich legend. Niedawno kilkoma mocnymi strzałami przypomniała nam o sobie kolejna brytyjska firma - Chord Electronics. Dotychczas zajmowała się ona głównie hi-endową elektroniką zorientowaną na systemy stacjonarne, ale za sprawą niewielkiego, funkcjonalnego przetwornika z wyjściem słuchawkowym usłyszeli o niej wszyscy. Ten przetwornik to właśnie Hugo. Jego rozwinięciem jest model Hugo TT - model typowo biurkowy, o bardziej rozbudowanej funkcjonalności. Ponieważ żadnego z nich nie mieliśmy okazji testować, wzięliśmy od razu oba i postanowiliśmy porównać je ze sobą.

[English version] Kiedy rynek sprzętu audio szturmem podbijały przetworniki i różnego rodzaju odtwarzacze plików, niektórzy widzieli w tym jedynie jakąś ślepą gałąź ewolucji. Dla audiofilów starej daty przetwornik mógł być wyłącznie elementem odtwarzacza płyt kompaktowych, ale też ludzie, którzy dziesięć lat temu widzieli przyszłość w łączeniu świata hi-fi z muzyką trzymaną na dysku komputera, nie byli do końca przekonani czy DAC stanowi już ostateczne rozwiązanie tej kwestii. Jakiś czas później raczkowały już serwery odtwarzające muzykę z wbudowanego dysku lub zewnętrznej pamięci, a potem również pierwsze streamery. Dziś sytuacja wydaje się już w miarę przewidywalna, a przetworniki w dalszym ciągu rosną w siłę - stają się coraz poważniejsze, lepsze, większe i bardziej hi-endowe. Hegel jest jedną z firm, która świat DAC-ów zna bardzo dobrze. Norwegowie produkowali je kiedy wybór na rynku nie był jeszcze tak duży, i od tamtego czasu stale rozwijają swoją ofertę w tym temacie. Sam na przestrzeni kilku lat słuchałem modeli HD2, HD11, HD12, HD20 i HD25. Teraz firma postanowiła przebić wszystkie wcześniejsze dokonania, wprowadzając topowy model HD30.

Był taki moment w moim życiu, kiedy obiecałem sobie, że nigdy nie wezmę już do testu żadnego urządzenia iFi Audio. Wcale nie dlatego że któryś z tych miniaturowych klocków okazał się zły albo zrobił mi jakąś krzywdę. Wręcz przeciwnie - wszystkie klocki iFi Audio jakich słuchałem były co najmniej dobre, jeśli nie bardzo dobre. Żaden z przedstawicieli polskiego dystrybutora nie zrobił mi krzywdy, a żeby było śmieszniej, nawiązałem bardzo serdeczny kontakt z człowiekiem z centrali firmy. Nie było więc żadnego logicznego powodu żeby taka myśl przyszła mi do głowy, a jednak w pewnym momencie o urządzeniach iFi Audio mówiło się w Polsce tak dużo, było ich wszędzie tak wiele, że nastąpił u mnie jakiś przesyt. Gdybym otrzymał propozycję przetestowania jakiegoś nowego modelu tej marki jeszcze trzy miesiące temu, skorzystałbym z prawa odmowy bez podania przyczyn. Na szczęście minęło już sporo czasu odkąd miałem w rękach ostatni duży hit iFi Audio - iDSD Micro testowany rok temu. A i okazja do ponownego spotkania z wyrobami tej marki jest nie byle jaka - na rynku pojawiła się bowiem nowa wersja jednego z największych hitów - modelu iDAC Micro.
Wojtek