KEF LS50
- Kategoria: Kolumny i głośniki
- Tomasz Karasiński
KEF to jeden z najlepiej rozpoznawalnych na świecie producentów audiofilskich kolumn i wszelakich produktów pokrewnych takich, jak głośniki komputerowe, zestawy do nagłośnienia kina domowego czy słuchawki. Dlaczego więc tak niewiele słychać o niej w Polsce? Można oczywiście opowiadać o tym, że każdy rynek jest specyficzny, ale rozwiązanie tej zagadki wydaje się banalnie proste. Większość firm rozprowadza swoje produkty za pośrednictwem dystrybutorów, którzy nawiązują kontakty ze sklepami, wysyłają do nich towar, zapewniają serwis gwarancyjny, prowadzą szkolenia i odpowiadają za ogólny wizerunek marki w danym kraju. Niektórzy mają jednak własne pomysły na prowadzenie biznesu. Dystrybucją brytyjskich kolumn w Polsce zajmuje się niemiecka firma GP Acoustics. Jest to trochę nietypowa sytuacja, ale w końcu miała być integracja europejska, więc co za różnica skąd kolumny biorą się w sklepach. Właśnie w jednym ze sklepów wpadły nam w oczy monitory LS50.
W katalogu brytyjskiej firmy zajmują one dość szczególną pozycję i to bynajmniej nie ze względu na cenę. Para tych zgrabnych głośniczków kosztuje 4500 zł, a jednak na stronie producenta figurują one w najwyższej zakładce, tuż obok kosmicznych modeli Muon i Blade. Dopiero pod nimi znajdują się kolumny z serii Reference, R, Q i C, a przecież niektóre z nich kosztują wielokrotnie więcej, niż LS50. Niektórzy twierdzą, że firma chciała w ten sposób podkreślić ich wyjątkowość, a konkurencji zagrać na nosie. KEF dodatkowo podsyca atmosferę pisząc, że cała koncepcja opiera się na legendarnych zestawach LS3/5a. Szperając jeszcze głębiej dowiedziałem się, że monitory mają na koncie już 20 nagród przyznanych przez audiofilskie czasopisma i portale z całego świata. Domyślam się, że dla miłośników marki LS50 stanowią już coś w rodzaju żywej legendy. Z góry przepraszam więc za to, co zamierzam zaraz zrobić. A zamierzam po prostu przetestować je jak każdy inny produkt.
Wygląd i funkcjonalność
Opisywane monitory powstały dla uczczenia pięćdziesiątych urodzin KEF-a, które świętowano już trzy lata temu. Nie jest to więc produkt nowy, a jednak wciąż wzbudza emocje swoim wyglądem i stopniem zaawansowania technicznego. LS50 rzeczywiście wyglądają oryginalnie. Ich obudowy wykończono czarnym lakierem fortepianowym i jest to jedyna dostępna opcja kolorystyczna. Front tworzy wygięta i zaokrąglona płyta o chropowatej fakturze. Umieszczono na niej pojedynczy głośnik będący dość zaawansowaną wersją wizytówki KEF-a. Mowa oczywiście o współosiowym przetworniku Uni-Q. W dużym skrócie jest to koncepcja polegająca na umieszczeniu jednego głośnika w centrum drugiego. Otrzymujemy wówczas punktowe źródło dźwięku, które pod wieloma względami jest układem idealnym z akustycznego punktu widzenia. Szczególnie jeśli chodzi o stereofonię i rozchodzenie się fal poza osią główną. Głośnik zastosowany w LS50 jest stosunkowo niewielki. Płyta kompaktowa zakrywa go niemal w całości, wraz z ciekawym, gumowym zawieszeniem.
Złocistą membranę wykonano ze stopu magnezu i aluminium. Pamiętajmy, że tylko jej część jest odpowiedzialna za niskie i średnie tony. W centrum membrany znajduje się spora, nieruchoma część skrywająca 25-mm kopułkę wysokotonową. Maskownic oczywiście nie dostajemy, bo kto normalny chciałby zakrywać tak bajerancki głośnik. Z firmowych materiałów można wywnioskować, że obudowy jubileuszowych monitorów zawierają więcej technicznych innowacji, niż same przetworniki. Zastosowano w nich usztywnienie CLD pomagające kontrolować wibracje dzięki układowi wymuszonego tłumienia warstwowego, a także ciekawy, elastyczny tunel rezonansowy dmuchający do tyłu. Oprócz niego na zapleczu znajdziemy pojedyncze gniazda wystające swobodnie z obudowy, co ułatwia podłączenie kabli i wygląda bardzo audiofilsko. Górną ściankę zdobi natomiast firmowe logo, leciutko wyróżniające się na tle lustrzanego lakieru.
Brzmienie
Od pierwszych dźwięków było wiadomo, że LS50 to bardzo dobre monitory, w wielu aspektach nawet wyjątkowe. Znakomite pierwsze wrażenie wynikało nie tylko z szybkości i przejrzystości brzmienia, ale także jego rozmiarów i skali dynamicznej. Widząc niewielkie skrzynki z pojedynczym przetwornikiem nie spodziewamy się raczej ściany dźwięku i koncertowej energii, a KEF-y chyba dokładnie tym chciały mnie rozwalić. Na pierwszy ogień poszło kilka soundtracków - "Passengers", "K-Pax" i "American Beauty". Pierwszy przeszedł gładziutko, drugiego też wysłuchałem do końca bez mrugnięcia okiem. Trzeci natomiast zaczął się spektakularnie. Separacja źródeł, rozdzielczość i stereofonia jak z wysokich modeli Audio Physica sprawiły, że skupiłem się na odsłuchu jak rzadko kiedy. Gdyby skąpo odziana Mena Suvari (Angela Hayes) usiadła w tym momencie obok mnie, prawdopodobnie dalej bym słuchał. Było fantastycznie, ponadprzeciętnie, nawet trochę magicznie. KEF-y grały tak, jak głośniki za te pieniądze nie mają prawa grać. Myślami już zmierzałem do szafeczki, w której trzymam najlepsze wina, aby wybrać jedno z nich, wstawić do wiaderka z lodem, przygasić światło i cieszyć się wolną sobotą. Niestety, moje fantazje o idealnym, audiofilskim wieczorze zostały brutalnie przerwane w momencie, kiedy do gry wszedł głęboki, potężny bas. Z odsłuchu dwóch poprzednich soundtracków wiedziałem już, że on istnieje, że pasmo LS50 nie urywa się w jednym miejscu. Jednak te informacje okazały się niewystarczające, nie pozwoliły jeszcze wyłapać tego, co dla niektórych będzie stanowiło jedną z największych zalet brytyjskich monitorów, a dla mnie jest jednak pewnym zgrzytem. Co też mi się znowu nie podoba? Krótko mówiąc, chodzi o sposób, w jaki niskie częstotliwości zostały wydobyte z tych głośników. Bas jest nierówny, a w najniższych rejestrach pompowany na siłę. W niektórych utworach daje to wrażenie kinowej wręcz potęgi, ale tam, gdzie oprócz głębi i masywnych tąpnięć wymagane jest również prawidłowe oddanie barwy i struktury basu, LS50 się gubią. Jedne dźwięki są wyraźnie głośniejsze od innych, a kiedy monitory zaczynają dmuchać dochodząc do granic swoich możliwości, wszystko stapia się w jednorodną galaretę.
Żebyśmy się dobrze zrozumieli, nie jestem jednym z audiofilów, którzy twierdzą, że prawdziwy dźwięk można wydobyć tylko z zamkniętych skrzynek. Obudowy wentylowane mają swoje zalety i ogromna większość z nich w żaden sposób mnie nie drażni. Tutaj jednak bas-refleksowe podbicie dało o sobie znać mocniej, niż zazwyczaj. Być może dlatego, że niskie tony trzeba było wydobyć nie tylko z małych skrzynek, ale i niewielkich membran? Nie podejmuję się tego oceniać, ale słuchając kolejnych nagrań miałem wrażenie, że konstruktorzy trochę przegięli. Udało im się stworzyć zestawy o cudownej przejrzystości, szybkości, mikrodynamice i stereofonii, którą w tym przedziale cenowym nie zawahałbym się nazwać powalającą. A kiedy to osiągnęli, jakiś diabeł podpowiedział im, że przy odrobinie samozaparcia uda im się jeszcze ze skrzynek wielkości pudełek po butach wydobyć bas jak z ośmiu subwooferów. Jak dla mnie poszli o krok za daleko i zwyczajnie przekozaczyli. To sprawia, że przez większość czasu tych monitorów słucha się z otwartymi ustami, autentycznie zastanawiając się dlaczego nie są co najmniej trzy razy droższe, aby w jednym kawałku na dziesięć uzyskać jasną odpowiedź na to pytanie. Może wystarczyło odrobinę wycofać się z tymi basowymi zapędami? Gdyby niskie tony nie były pompowane z taką determinacją, może całościowy efekt byłby lepszy? A może najlepszym rozwiązaniem byłoby wyprodukowanie dopasowanego do LS50 subwoofera. Wtedy sytuacja byłaby jasna. Jeśli chcecie otrzymać przejrzystość i mikrodynamikę porównywalną z tym, co prezentują hi-endowe słuchawki, bierzcie same monitory i postawcie je sobie na biurku, a jeżeli do tego potrzebujecie basu jak z kina, dorzućcie subwoofer i sprawa załatwiona. Ktoś jednak podjął decyzję, aby same LS50 zapewniały jedno i drugie. A chwilami jednak ciężko to wszystko pogodzić.
Na te basowe dolegliwości brytyjskich monitorów można jednak znaleźć lekarstwo. Pierwsza sprawa to porządne podstawki. LS50 są oczywiście na tyle małe, że można je ustawić nawet na biurku lub wcisnąć w regał, ale z góry przestrzegam przed takim rozwiązaniem. Dopiero na solidnych, ciężkich stendach monitory tego typu mają szansę zagrać tak, jak zapewne chcieli tego ich konstruktorzy. Drugą korzyścią płynącą z takiego rozwiązania jest możliwość odsunięcia kolumn od tylnej ściany pokoju odsłuchowego. I to już powinno w dużym stopniu rozwiązać problemy ze wzbudzającym się basem. Nie chcę się wymądrzać, ale słuchałem tych monitorów stojących w wolnej przestrzeni, mających wokół siebie całe metry powietrza i taka konfiguracja bardzo im się podobała. Sam nie mogłem zapewnić im aż takiego komfortu, więc potraktujcie to jako ważną wskazówkę odnośnie ustawienia. LS50 to wyjątkowe monitory, ale jeśli planujecie postawić je na biurku i mocno przytulić do ściany, musicie się liczyć z buczącym basem. O wiele lepiej będzie od razu doliczyć do ich ceny kilkaset złotych na podstawki i postępować z nimi tak, jak z niedużymi zestawami podłogowymi wentylowanymi od tyłu. Na pewno warto szukać optymalnego rozwiązania, bo LS50 mają ogromny potencjał. Mogą grać nawet z hi-endową elektroniką nie sprawiając wrażenia elementu ograniczającego, najsłabszego ogniwa w torze. Działa to również w drugą stronę. Podłączone do słabego sprzętu, KEF-y ukażą wszystkie jego wady. Szczególnie wrażliwe są na wszelkie przejawy suchości w środkowym zakresie pasma oraz zapiaszczone, jazgotliwe lub płaskie wysokie tony. Dlatego nie polecałbym ich posiadaczom budżetowych wzmacniaczy, a domyślam się, że wielu z nich bierze LS50 pod uwagę w swoich poszukiwaniach. To fantastyczny głośnik, ale też wymagający przeciwnik. Obawiam się, że właściciele budżetowych systemów poznają go tylko z tej drugiej strony.
A teraz najlepsze. Gdybym szukał głośników za te pieniądze, LS50 byłyby jedną z pierwszych opcji do poważnego rozważenia. Dlaczego piszę to dopiero po wszystkich narzekaniach i przestrogach? Chyba chciałem mieć pewność, że do tego wniosku dobrną tylko ci, którzy nie przestraszą się obserwacji opisanych wcześniej. Z tego samego powodu nie przyznam KEF-om rekomendacji, choć długo się nad tym wahałem. Mogłoby to zostać mylnie odczytane, bo nagrody przyznaje się z reguły produktom uniwersalnym - takim, które po prostu nie mogą się nie podobać. LS50 nie są uniwersalne, są wymagające. Aby się nimi naprawdę cieszyć, trzeba zrobić małe przemeblowanie w pokoju, zafundować im ciężkie podstawki i podłączyć do nieproporcjonalnie drogiej elektroniki. Który audiofil wydający 4500 zł na monitory jest skłonny do takich poświęceń? Założę się, że w wielu domach LS50 pracują podłączone do amplitunera za 2000 zł. I sama ta wizja jakoś nie daje mi spokoju. Sam nad zakupem KEF-ów nie zastanawiałbym się dłużej, niż pół minuty, jednak byłbym całkowicie świadomy tego, że wyciągnięcie ich z kartonów i postawienie na biurku to dopiero początek zabawy. Cena tych monitorów to okazja, ale nie myślcie, że znaleźliście drogę na skróty do hi-endowych doznań. Pójdzie za tym nowy wzmacniacz, kondycjoner i kable za nienormalne pieniądze, potem na ścianach zawisną szare gąbki, a na koniec z pokoju znikną fatałaszki narzeczonej, bo ona sama pójdzie szukać sobie normalnego chłopa. Żeby nie było, że nie ostrzegałem!
Budowa i parametry
Przyznam, że bardzo chciałem dostać się do wnętrza brytyjskich monitorów, ale ostatecznie mi się to nie udało. Albo konstruktorzy chcieli zabezpieczyć swoje wynalazki przed konkurencją albo po prostu LS50 powinny być traktowane jako zestawy jednoczęściowe, które w razie uszkodzenia należy po prostu oddać do serwisu. Moim pierwszym strzałem były cztery gumowe krążki umieszczone na brzegach tylnej ścianki. Prawdopodobnie maskują śruby, które dociskają przednią ściankę do obudowy. Zatyczek nie udało mi się jednak zdjąć, więc od tej strony się do skrzynek nie dostałem. Być może udałoby się w jakiś sposób zdemontować ozdobny pierścień otaczający głośnik, jednak uznałem, że byłoby to zbyt ryzykowne. Oprócz samego pierścienia mógłbym uszkodzić zawieszenie membrany. LS50 zachowały więc swoje tajemnice, a mnie do studiowania pozostała tabela danych technicznych. Zwraca w niej uwagę niska efektywność brytyjskich monitorów. 85 dB to wartość, która sugeruje parowanie zestawów z mocnymi wzmacniaczami. Impedancja znamionowa to teoretycznie 8 Ω, jednak minimum przypada na 3,2 Ω. Dość realistycznie wygląda w dokumentacji pasmo przenoszenia zaczynające się od 79 Hz i sięgające 28 kHz, przy 3-dB spadku. Wielu producentów w dolnej granicy wpisałoby jakąś zupełną głupotę w stylu 32 Hz, a jednak KEF docenił inteligencję klientów. Punkt podziału zwrotnicy ustalono na 2,2 kHz. Ale właściwie jakie to ma znaczenie, kiedy dźwięk i tak dochodzi do nas z jednego głośnika?
Konfiguracja
Naim CD5 XS, Naim NAC 152 XS, Naim NAP 155 XS, AriniAudio Individual, Sevenrods ROD4, Albedo Geo, Harmonix CS-120 Improved Version, Enerr AC Point One, Enerr Symbol Hybrid, Enerr Holograph, Audioquest NRG-2, Ostoja T1, Ostoja Km-6.
Werdykt
Tym razem streszczenia nie będzie. Musicie przeczytać całą recenzję.
Dane techniczne
Rodzaj kolumn: podstawkowe, dwudrożne
Efektywność: 85 dB
Impedancja: 8 omów
Pasmo przenoszenia: 79 Hz - 28 kHz
Wymiary (W/S/G): 30,2/20/27,8 cm
Masa: 7,2 kg (sztuka)
Cena: 4500 zł
Sprzęt do testu udostępnił salon Fusic.
Zdjęcia: Małgorzata Filo, StereoLife.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
-
Daniel Duda
W końcu test kolumn głośnikowych, który nie chwali bezgranicznie i bezkrytycznie. Mam duże doświadczenie z tymi maleństwami i potwierdzam, że za taką cenę to sensacja, ale tylko pod warunkiem, że zestawi się te monitory z odpowiednim wzmacniaczem. Nie będzie tu żadnym mezaliansem zestawienie ze wzmacniaczami za kilkukrotnie wyższą cenę. Nam się udało zestawić z LS50 w najbardziej "budżetowym" tranzystorem... Baltlab Epoca III. Ten zestaw już pokazywał nieco możliwości tych nietypowych zespołów głośnikowych. Z wydajnym A-klasowcem będzie jednak zdecydowanie lepiej. Ciekawostką niech będzie fakt, że potrafią zagrać LS50 w małych pomieszczeniach tak samo dobrze, jak w pokoju o powierzchni ok. 30 metrów kw. Do tego nie gardzą żadnym materiałem muzycznym - są uniwersalne. Podsumowując - wymagające, ale debeściaki w tym budżecie. Pozdrawiam, Daniel z Fusic.
3 Lubię -
Andrzej Porębski
Szanowny panie Danielu, a czy może Pan polecić do tych monitorów jakiś wzmacniacz z wejściem USB? Zastanawiałem się nad Heglem H80, ale nie wiem, czy takie połączenie nie będzie grało zbyt ofensywnie. Ideałem byłby chyba jakiś wzmacniacz lampowy lub hybrydowy, ale wtedy z kolei ciężko o gniazda cyfrowe. Mam niewiele miejsca na sprzęt, dlatego pytam o takie all-in-one. Po tej recenzji przymierzam się do zakupu lub przynajmniej odsłuchu KEF-ów, ale widzę, że bez dobrego wzmacniacza daleko nie zajadę, więc może najlepiej polować na dwie rzeczy naraz? Pytanie tylko co...
0 Lubię -
Daniel Duda
Zbyt ofensywnie z Heglem H80 raczej nie będzie ;-) Trzeba tylko pamiętać, że Hegel to przyzwoity wzmacniacz plus bardzo dobry DAC, jak na urządzenie wbudowane we wzmacniaczu w tej cenie. Naszym zdaniem jest nawet w pewnych aspektach lepszy, niż "wolnostojący" HD11. Nijak się to ma jednak do tego, czego potrzebują LS50. H80 sprawdzi się jako DAC ze wzmacniaczem w tym przypadku, a nie odwrotnie. Jeśli potrzebuje Pan USB DAC i wzmacniacza, który poradzi sobie przyzwoicie z LS50 proponuję rozważyć Baltlaba Epoca 3 z DACiem zewnętrznum, np. iFi Audio DACUSB. Oczywiście czeka Pana odsłuch tak czy inaczej. Wiele zależy od repertuaru, jakości plików czy okablowania systemu (strojenia). Zapraszam do kontaktu ze mną lub z Robertem, chętnie pomożemy, ale raczej nie kolejnym komentarzem ;-)
0 Lubię -
Andrzej Porębski
Rozumiem, że Państwa wiedza jest troszeczkę reglamentowana... Dziękuję za zaproszenie panie Danielu, niestety do Wrocławia mam spory kawałek, ale może kiedyś zrobię sobie taki weekend tylko dla siebie. Jeśli przyrządzicie mi taką kawę, jak ta tutaj na reklamie (koniecznie z narysowaną nutką), będzie to mocny argument przemawiający za taką wycieczką.
1 Lubię -
PanMonitor
Pozwole sie nie zgodzic z Panem Danielem. Panie Andrzeju - jak najbardziej Hegel H80. LS50 to monitory ktore trafily do mnie od razy jak tylko pojawily sie na rynku. Zaryzykowalem w ciemno i nie zaluje. Cenie w stereo przestrzen, zwiewnosc, precyzje, glebie sceny i analitycznosc (pod warunkiem, ze nie zabiera radosci z sluchania muzyki) trafilem wiec z Kefami w 10. Jesli chodzi o wzmacniacze to nie niestety z przyczyn finansowych musialem chwile odczekac. Jednak czasu nie marnuje i testuje swoje malenstwa. Słuchalem juz z Roksanem, NAD, Creek, Naim, Baltlab, Vincentem i kilkoma innymi wzmacniaczami i absolutnie numerem jeden w zalozonym przeze mnie budzecie jest wzmacniacz H80. Interfejs USB jest faktycznie dobry, ale to przede wszystkim wybitny wzmacniacz stereo. Oczywiscie to moja SUBIEKTYWNA ocena, ale roznica na korzysc Hegla jest dla mnie tak wyrazna, ze musze napisac w nieco prowokujacy sposob (prosze nie odbierac tego jako atak Panie Danielu - make peace, not war). Ten wzmacniacz to OBIEKTYWNIE wyzsza jakosc w zestawieniu z KEF (tylko z nimi sluchalem) niz wszystkie inne wzmacniacze, ktore testowalem.
2 Lubię -
tom
A ktoś testował KEF-y z Rega Brio-R?
Proszę o opinie, ja swoją podziele sie w przyszlym tygodniu jak odsluch dojdzie do skutku.0 Lubię -
Komentarze (7)