JBL Boombox
- Kategoria: Kolumny i głośniki
- Karol Otkała
Pamiętacie lata dziewięćdziesiąte i furorę, jaką w tym czasie zrobiły na świecie tak zwane boomboxy? Przenośne radiomagnetofony wyposażone w możliwie największe, czasami odłączane głośniki i rączkę do przenoszenia były idealnym rozwiązaniem dla młodych ludzi. Stosunkowo lekkie, mobilne i uniwersalne urządzenia znajdujące się w zasięgu finansowym przeciętnego nastolatka lub jego rodziców produkował praktycznie każdy liczący się koncern zajmujący się sprzętem audio. W naszym kraju niezwykle popularne były boomboxy Philipsa, ale takie firmy, jak Sony, Panasonic, Sharp, Aiwa, Sanyo czy JVC też nie dawały za wygraną. Dzięki możliwości zastosowania baterii jako źródła zasilania, tego typu radioodtwarzacze sprawdzały się nie tylko w domu, ale także na wyjazdach, campingach czy imprezach plenerowych. Dobry boombox oprócz możliwości odtwarzania kaset magnetofonowych i płyt kompaktowych oraz oczywiście radia, obowiązkowo musiał mieć na pokładzie jakieś bajery, jak chociażby najprostszy korektor, podbicie basu, dźwięk surround, autorewers, a przy dobrych wiatrach może nawet pilota. Z czasem rola magnetofonu stopniowo malała, a później, w rezultacie rozpowszechniania się muzyki cyfrowej, zaczęto wyposażać sprzęt w złącza USB i możliwość odtwarzania plików MP3. W pewnym momencie wydawało się, że boomboxy to już przeszłość. Wygląda jednak na to, że moda sprzed trzydziestu lat odradza się w nowej formie.
Wspomnienia z późnych lat osiemdziesiątych czy dziewięćdziesiątych to oczywiście nasz punkt widzenia. W USA tego typu radiomagnetofony zrobiły karierę trochę wcześniej i to nie tylko wśród nastolatków. Widok dobrze zbudowanego, zwykle czarnoskórego mężczyzny spacerującego po swojej dzielnicy z wielkimi głośnikami na ramieniu nie był niczym niezwykłym. Stąd właśnie wzięło się inne określenie tego typu urządzeń - ghettoblaster. W Polsce boomboxy też często można było spotkać na osiedlowych boiskach, gdzie skutecznie uprzykrzały życie okolicznym mieszkańcom. Dodatkowo, każdy posiadacz modelu z dwukasetowym magnetofonem lub odtwarzaczem CD i funkcją nagrywania mógł kopiować pożyczone od kolegów kasety, nagrywać audycje radiowe lub tworzyć własne składanki. Kto dokładnie sumował czas trwania poszczególnych utworów, aby wszystkie zmieściły się na jednej stronie? Kto biegał do kiosku aby kupić kolejną czystą taśmę aby z bólem serca nie kasować składanek nagranych wcześniej? Łezka się w oku kręci.
TEST: JBL Control XStream
Dziś kaset słuchają tylko prawdziwi pasjonaci. Muzyka przeszła ogromną transformację, dla której doładowaniem była najpierw masowa cyfryzacja, a następnie przeniesienie wszystkiego do smartfonów. W tym momencie muzyka mogła nam już towarzyszyć praktycznie wszędzie. Problemem stały się jednak ograniczone możliwości głośników wbudowanych w urządzenia. Luka ta została szybko wypełniona przenośnymi głośnikami Bluetooth. Dla przeciętnego słuchacza takie rozwiązanie jest wyjątkowo wygodne, a często zupełnie wystarczające jeśli chodzi o jakość dźwięku. Bo przecież i tak w większości przypadków nie słuchamy plików w jakości hi-res. Producenci głośników prześcigają się w tworzeniu coraz to nowszych rozwiązań i modeli swojego sprzętu. Jednak w głównym nurcie jest kilka ogólnie przyjętych zasad, do których stosują się praktycznie wszyscy. Chodzi tu między innymi o rozmiar sprzętu. Głośnik przenośny ma być kompaktowy i tak samo mobilny jak smartfon, z którym jest sparowany. Przez długi czas wydawało się, że JBL akceptuje te warunki, wypuszczając na rynek kolejne generacje podobnych gabarytowo głośników. Amerykańska firma wyrosła wręcz na lidera tego segmentu. Aż tu nagle pojawiła się informacja o premierze nowego modelu, większego niż jakikolwiek przenośny głośnik produkowany do tej pory przez JBL-a. Nazwa mówiła sama za siebie. Boombox wydaje się być ukłonem w stronę swojego pierwowzoru z lat dziewięćdziesiątych i zdecydowanie wyróżnia się na tle konkurencji. Gabarytowo w zasadzie nie odstaje od dużych radiomagnetowonów sprzed lat. Patrząc na masę wynoszącą 5 kg i z akumulator o pojemności 20000 mAh, zaczynamy się zastanawiać czy to jeszcze głośnik Bluetooth, czy raczej coś innego. Dziś postaramy się znaleźć odpowiedź na to pytanie.
Wygląd i funkcjonalność
Pierwszy moment konsternacji pojawia się już w sklepie. Karton, w który zapakowany jest Boombox wyraźnie wyróżnia się na półce. I wcale nie chodzi tu o oprawę graficzną, ale o jego gabaryty. W takim pudełku spokojnie zmieściłoby się co najmniej kilka innych głośników. Natomiast sama oprawa jest standardowa dla tej marki i obejmuje zdjęcie produktu wraz z kilkoma podstawowymi informacjami na temat czasu pracy na baterii, wodoszczelności, funkcji JBL Connect+ i wyjść USB. Po co nam one w głośniku bezprzewodowym? Otóż Boombox, z racji ogromnej pojemności akumulatora, może nam posłużyć jako powerbank dla innych urządzeń. Standardem dla JBL-a jest bardzo dobre zabezpieczenie sprzętu w opakowaniu. Tu nie jest inaczej - Boombox trzymany jest sztywno przez 4 piankowe formy, dzięki którym w kartonie nic nie lata. Oprócz samego urządzenia w zestawie znajdziemy zasilacz z kablem europejskim oraz brytyjskim na 3 piny. Całość uzupełnia karta gwarancyjna oraz skrócona instrukcja, która jest w zasadzie całkowicie niepotrzebna, bo obsługa Boomboxa jest banalnie prosta.
Po krótkich oględzinach dochodzimy do wniosku, że jest to kolejny produkt JBL-a o bardzo solidnej konstrukcji. Ze względu na wodoszczelność, dostęp do różnego rodzaju bajerów został ograniczony do minimum.Tym, co zwraca naszą uwagę po wyjęciu urządzenia z kartonu jest jego masa. Pięć kilo jednak robi swoje i w tym momencie cała mobilność ogranicza się raczej do krótkiego transportu niż całodziennego spaceru w plenerze. Nie pomaga tu nawet bardzo wygodna rączka. Ale jest to całkowicie zrozumiałe. Boombox został stworzony do innych celów. Po krótkich oględzinach dochodzimy do wniosku, że jest to kolejny produkt JBL-a o bardzo solidnej konstrukcji. Ze względu na wodoszczelność, dostęp do różnego rodzaju bajerów został ograniczony do minimum. Na głównym materiałowym panelu umieszczono logo producenta oraz sześć przycisków - włącznik, parowanie Bluetooth, parowanie JBL Connect+, play/stop oraz zwiększanie i zmniejszanie głośności. Całość od frontu uzupełnia wskaźnik naładowania baterii złożony z pięciu małych diod umieszczonych w gumowej, bardzo stabilnej stopce. Ładowanie od zera do pełna zajmuje około sześć godzin. Z tyłu sprzętu producent umieścił przełącznik trybu pracy (dom lub plener), dwa gniazda USB, gniazdo zasilania, złącze słuchawkowe oraz micro USB do diagnostyki. Wszystkie ukryte są pod grubą, gumową przykrywką.
Oglądając urządzenie nie trudno zauważyć, że nie ma w nim żadnych niezabezpieczonych otworów oraz niepotrzebnych dziur. Wszystko to związane jest z klasą wodoodporności IPX7, która w teorii pozwala na zanurzenie sprzętu w wodzie na maksymalnie 30 minut na głębokość do 1 metra. Sprzęt o takiej klasie nadaje się do użytku w czasie pływania w wodzie, gdzie nie występują duże głębokości. Do przesiąknięcia może dojść przy dłuższym zanurzeniu na większą głębokość lub przy wysokim ciśnieniu wody, na przykład przy polewaniu głośnika z ogrodowego węża. Oczywistym jest, że do tak skrajnych przypadków raczej nie należy dopuszczać. Przeciętnemu słuchaczowi powinno wystarczyć to, że w przypadku nagłych opadów czy zachlapania nic nie stanie się z jego Boomboxem. A co skrywa to dobrze zabezpieczone wnętrze? Otóż dwa głośniki niskotonowe o średnicy 4 cali oraz dwa 20-mm tweetery. Całość napędza wzmacniacz o mocy 30 W na kanał, jednak są to dane w przypadku zasilania sieciowego. Przy wykorzystaniu baterii moc spada do 20 W na kanał, co i tak wystarcza do zapoznania okolicznych mieszkańców ze swoją ulubioną muzyką.
PREZENTACJA: Elektryczna podróż młodego geniusza - JBL
Samo rozpoczęcie przygody z Boomboxem jest ekspresowe i przebiega bez jakichkolwiek zakłóceń. Proces parowania trwa maksymalnie kilka sekund, po których od razu możemy cieszyć się muzyką. Już przy pierwszym kontakcie czuć, że występuje tu bardzo niewielkie opóźnienie między telefonem a głośnikiem. We wcześniejszych testach bywało z tym różnie. Po dłuższym czasie z pewnością zwrócimy uwagę na bardzo dobrą stabilność parowania. Przez cały okres trwania testu urządzenia ani razu się nie rozłączyły w czasie słuchania. Nie miałem też problemów z ponownym parowaniem. Po wyjęciu Boomboxa z kartonu od razu zwróciłem też uwagę na nowy przycisk umieszczony obok włącznika. JBL Connect+ pozwala na połączenie ze sobą nawet kilkudziesięciu głośników przy wykorzystaniu tylko jednego źródła muzyki. Niestety, nie mogłem przetestować tego rozwiązania w praktyce, ale sam pomysł przedstawia się bardzo ciekawie. Pozostaje więc sprawdzić jak to wielkie cudo gra.
Brzmienie
Tak, jak JBL zrobił ukłon w stronę lat dziewięćdziesiątych, tak i ja pierwsze kroki skierowałem w tym kierunku chcąc powrócić muzycznie do lat młodości. Zatem na pierwszy ogień został rzucony "Music For The Jilted Generation" The Prodigy. Wystarczyło kilka dźwięków, by znów poczuć się jak ponad 20 lat temu. W konwencji muzyki elektronicznej Boombox wypadł nadzwyczaj dobrze. Wyraźnie podbity bas nadaje muzyce imprezowego, klubowego charakteru. Przy odpowiednim poziomie głośności efekt wbija w fotel i momentami wprowadza w drgania niektóre przedmioty umieszczone w pomieszczeniu. Warto tu zwrócić uwagę na odpowiednie umiejscowienie sprzętu. Boombox lubi mieć choć odrobinę przestrzeni i zupełnie inaczej brzmi gdy ma dużo miejsca niż kiedy jest stłamszony między meblami, gdzie jego potencjał jest mocno ograniczony. Ponieważ jednak słuchało mi się dobrze, do mojego wirtualnego magnetofonu czyli na playlistę w smartfonie wskoczyli The Chemical Brothers, Apollo 440 i Jean Michel Jarre. Boombox sprawdził się we wszystkich wariantach. Obfity bas sprawia, że muzyka zyskuje na dynamice i staje się żywsza. Na imprezę jak znalazł.
JBL stworzył Boomboxa w konkretnym celu. Takim samym, jak Philips, Sony czy Panasonic budowali swoje kultowe modele ponad dwadzieścia lat temu.Po przerobieniu brzmień elektronicznych przyszedł czas na inne klimaty. I tu zaczęły się schody. Okazało się, że Boombox różnie radzi sobie z innymi gatunkami muzycznymi. Nawet w obrębie jednego, niektóre albumy potrafią brzmieć dobrze, natomiast przy innych cały entuzjazm leci na łeb na szyję. Problem ten nie dotyczy nawet przedstawicieli tego samego gatunku. Czasami pojawia się przy słuchaniu dyskografii konkretnego zespołu, gdzie jeden album potrafi zwyczajnie wciągnąć, a drugiego jakoś nie chce się słuchać. Wiadomo, że bardzo dużą rolę odgrywa tu produkcja, ale w niektórych przypadkach ciężko zrzucić na nią całą odpowiedzialność. W świecie audio są po prostu urządzenia, które potrafią wycisnąć więcej z konkretnych nagrań. Nie spodziewałbym się, że duży głośnik bezprzewodowy będzie jednym z nich, ale odsłuch udowodnił, że Boomboxowi nie każda płyta pasuje. Najsłabiej w zestawieniu wypadał thrash metal oraz post metal. Czasem brzmiało to całkiem nieźle, a kiedy indziej zupełnie płasko i bez polotu. Nie wiem czy to właściwa diagnoza, ale czasami zwyczajnie brakowało dynamiki, może bardziej na poziomie miro, niż makro. W stoner rocku również prezentowało się to sinusoidalnie.
Zaskakująca była również przestrzeń. Szczególnie podczas słuchania elektroniki - wyjątkowo szeroka. Momentami dźwięk zaczynał mnie otaczać i stawiać w centrum całego wydarzenia. Dużo lepiej wypadli przedstawiciele lżejszych dźwięków. Nawet standardowy, klasyczny rock prezentował się ciekawie. Intrygująco wypadała alternatywa i takie filary gatunku, jak Leonard Cohen czy Mark Knopfler. W przypadku pierwszego głównym beneficjentem rozciągniętego basu był głos, natomiast u drugiego zyskiwała gitara. We wszystkich przypadkach wokale były czyste, klarowne, dobrze słyszalne nawet przy podbitym basie czy nagraniach prezentujących jakościowo poziom pierwszych albumów Dezertera czy Kultu. Tutaj trzeba jednak spojrzeć prawdzie w oczy. JBL stworzył Boomboxa w konkretnym celu. Takim samym, jak Philips, Sony czy Panasonic budowali swoje kultowe modele ponad dwadzieścia lat temu. Miały one być przenośnym wsparciem imprez w domu lub plenerze, w oparciu o muzykę popularną w tamtym czasie. Podobnie jest z JBL-em. Boombox ma rozkręcać imprezy, towarzyszyć nam na plaży czy boisku (gdzie thrash, post czy stoner pasują jak pięść do nosa). I do tego idealnie się nadaje, począwszy od wzmocnionej odporności na brud i wodę, przez akumulator o potwornej pojemności, a kończąc na podkręcaniu dynamiki. Jeśli szukacie sprzętu do tego właśnie celu, możecie brać go w ciemno. Na pewno spełni pokładane w nim nadzieje i bez problemu przetrwa całonocną imprezę bez większych obrażeń i konieczności ładowania, tworząc świetny klimat brzmień elektronicznych. Dodatkowo, w takiej konwencji jego dyskusyjna mobilność jest wystarczająca. Chcemy przecież przewieźć głośnik z domu na działkę lub nad jezioro, a nie chodzić z nim cały dzień po galerii handlowej.
TEST: JBL Authentics L16SP
W pozostałych przypadkach warto zastanowić się nad wyborem innego rozwiązania. Boombox średnio sprawdzi się jako stacjonarny, dodatkowy mebel w domu chociażby ze względu na jego gabaryty i to, że prawdopodobnie nie będziemy w stanie wydobyć z niego całego potencjału. Jako towarzysz wyjazdów, testowany model chyba również nie zawsze będzie odpowiedni, a to ze względu na nieprzeciętne rozmiary. Jeśli słuchamy innej muzyki niż pop, hip-hop i elektronika, gdzie bas nie odgrywa pierwszoplanowej roli, również warto zastanowić się nad wyborem innego modelu. Zadanie to jest o tyle łatwe, że Boombox kosztuje około dwa tysiące złotych, a za tę cenę mamy bardzo szerokie pole manewru jeśli chodzi o rozwiązania przenośne. W samej tylko ofercie JBL-a znajdziemy głośniki tańsze i bardziej kompaktowe. Jest w czym wybierać. Boomboxa można uznać za sprzęt o zawężonym polu zastosowania. Jeżeli użyjemy go zgodnie z przeznaczeniem, sprawdzi się bardzo dobrze. A jeśli uda nam się odkryć ten potencjał, z pewnością będziemy bardzo zadowoleni z zakupu. W innym przypadku pozostaniemy nieświadomi tego, że za te same pieniądze mogliśmy kupić sprzęt zdecydowanie bardziej wszechstronny i uniwersalny.
Budowa i parametry
JBL Boombox to przenośny (no, niech będzie) głośnik Bluetooth, który zaprojektowano z myślą o zapewnieniu użytkownikom potężnego dźwięku. Jedno ładowanie wystarcza, aby słuchać muzyki nawet przez całą dobę. Dzięki akumulatorowi litowo-polimerowemu o ogromnej pojemności 20000 mAh i podwójnemu wyjściu do ładowania można nie tylko imprezować przez całą noc, ale też w dowolnej chwili naładować inne urządzenia. Producent zapewnia, że Boombox sprawdzi się nawet podczas dzikich imprez. Dzięki wodoszczelnej obudowie o stopniu ochrony IPX7 nie straszne mu ani pogoda, ani szaleństwa nad wodą. Ta klasa odporności oznacza, że głośnik można zanurzyć w wodzie na głębokość do jednego metra na maksymalnie 30 minut. Jest to tak zwana pierwsza klasa wodoszczelności podwodnej. Przedmioty spełniające normę IPX7 nadają się do użytku nawet w czasie pływania w wodzie, gdzie duże głębokości nie występują. Dedykowane tryby pracy pozwalają zoptymalizować ustawienia pod kątem odtwarzania w pomieszczeniu lub na zewnątrz. Dla uzyskania jeszcze większej mocy brzmienia, można jednym przyciskiem połączyć ze sobą ponad 100 głośników z obsługą technologii JBL Connect+. Z głośnikiem bezprzewodowo można połączyć nawet dwa smartfony lub tablety. Dzięki wbudowanym dwóm portom USB można z niego również ładować inne urządzenia przenośne. Od strony technicznej nowy głośnik JBL-a to coś w rodzaju połączenia dwóch średniej wielkości monitorów w jednej obudowie. Mamy tu dwa 10-cm głośniki niskotonowe, dwa tweetery o średnicy 20 mm oraz dwie membrany pasywne wspomagające odtwarzanie niskich tonów. Całość napędzają wzmacniacze o łącznej mocy 30 W na kanał przy zasilaniu sieciowym i 20 W na kanał przy pracy na akumulatorach. Nikogo nie powinno więc dziwić pasmo przenoszenia rozciągające się od 50 Hz do 20 kHz. Od zera do pełnego naładowania akumulator potrzebuje około 6,5 godziny. To sporo, ale jeśli głośnik może pracować nawet całą dobę, to też nie powinno być dla nikogo problemem.
Werdykt
JBL odniósł w ostatnich latach ogromny sukces na polu głośników bezprzewodowych. Skoro z mniejszymi modelami dostępnymi w różnych wersjach i kolorach poszło mu tak dobrze, wprowadzenie ich znacznie większego odpowiednika, z wyraźnym nawiązaniem do kultowych boomboxów i ghettoblasterów sprzed lat powinno oznaczać automatyczny sukces. Wielu posiadaczy mniejszych głośników JBL-a prawdopodobnie myśli już o przesiadce na Boomboxa. Fakt, jest fajny. Naprawdę daje radę i potrafi wywołać uśmiech na twarzy. Należy jednak pamiętać o tym, że większe gabaryty to nie tylko bogatszy dźwięk, ale także ograniczona mobilność. Wyższa cena sprawia z kolei, że zaczynamy się zastanawiać co innego moglibyśmy kupić za porównywalne pieniądze. A wybór jest całkiem spory. Może jednak dwa głośniki sieciowe? Może soundbar z bezprzewodowym subwooferem. Albo, skoro już wracamy do sprzętu popularnego w czasach naszej młodości, miniwieża? Dla wielu melomanów to właśnie taki system był następnym krokiem po radiomagnetofonie. Nie zmienia to faktu, że w kategorii głośników bezprzewodowych Boombox jest naprawdę wyjątkowy. Jeżeli więc nie jesteście zainteresowani żadnym innym rozwiązaniem i chcecie kupić jednoczęściowy głośnik, który imponuje rozmiarami i skalą dźwięku, przy odpowiednim ustawieniu sprawdzi się w domu, a poza nim rozkręci imprezę i nakarmi prądem kilka rozładowanych smartfonów, chyba nie musicie szukać dalej.
Dane techniczne
Wersja Bluetooth: 4.2
Przetworniki: 2 x 10 cm, 2 x 20 mm
Moc wzmacniacza: 2 x 30 W (tryb zasilania sieciowego), 2 x 20 W (tryb akumulatora)
Pasmo przenoszenia: 50 Hz - 20 kHz
Stosunek sygnał/szum: 80 dB
Zasilacz: 20 V/4 A
Rodzaj akumulatora: litowo-polimerowy
Czas odtwarzania muzyki: do 24 godzin
Wymiary (W/S/G): 25,5/49,5/19,5 cm
Masa: 5,25 kg
Cena: 2099 zł
Konfiguracja
Samsung Galaxy S7 Edge, Lenovo Ideapad 300s.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
-
Melter
Sprzęt może i ciekawy, ale jak dla mnie niepraktyczny. Jeśli chodzi o głośnik Bluetooth, to zbyt duży i stosunkowo drogi (świetny głośnik można mieć już spokojnie, za 4-5 razy niższą cenę). Natomiast jeżeli ma to być sprzęt stacjonarny, to wtedy też można za o wiele mniej dostać o wiele więcej - sam korzystam z wieży Philipsa za jakieś 400 zł i obstawiam, że gra o wiele lepiej niż ten głośnik. Pewnie znajdą się fani takiego sprzętu, ale jak dla mnie to dosyć wąska nisza.
0 Lubię -
dziadek
Zakupiłem ten sprzęt z myślą o działce. Od swojej premiery zdążył znacznie potanieć, a i następne wersje już są. Trzeba umieć go wykorzystać. Traktuję go jako wzmacniacz końcowy. Bez equalizera/miksera nie mamy wpływu na efekt końcowy odsłuchu. a da się wiele poprawić. Sprzętu stacjonarnego nie zastąpi. Ma dawać radość słuchania muzyki w plenerze i to robi doskonale.
0 Lubię
Komentarze (2)