Piega Coax 711 LTD
- Kategoria: Kolumny i głośniki
- Tomasz Karasiński
Piega to jeden z najsłynniejszych szwajcarskich producentów zestawów głośnikowych. Firma została założona w 1986 roku przez Leo Greinera i Kurta Scheucha. Początkowo była to typowo hobbystyczna, garażowa manufaktura. Kurt skupił się na innowacyjnych przetwornikach i innych kluczowych kwestiach technicznych, natomiast Leo wziął na siebie sprawy związane z wzornictwem oraz finansami spółki. Wkrótce znakiem rozpoznawczym Piegi stały się opracowane od podstaw głośniki wstęgowe, z których Szwajcarzy są niezwykle dumni. W najtańszych modelach przetworniki zbudowane w tej technologii odtwarzają wysokie tony, ale w kolumnach z górnej półki wykorzystuje się także wstęgowe panele średniotonowe, przy czym w modelach flagowych emitują one fale dźwiękowe również do tyłu, zapewniając niezwykłe wrażenia przestrzenne. To kwintesencja hi-endu, pokaz możliwości technicznych i audiofilski przepych ukryty pod płaszczykiem minimalistycznego dizajnu. W Polsce zestawy tej marki nigdy nie cieszyły się jednak wielką popularnością, nawet podczas wystaw i otwartych dla publiczności odsłuchów. Ludzie woleli obejrzeć i usłyszeć kolumny w kształcie ślimaka, kosmiczne promienniki dookólne albo dwumetrowe wieże z pięćdziesięcioma tweeterami. Czy po premierze najnowszej serii Coax Gen 2 to się zmieni? Wątpię, ale nikomu też na tym nie zależy. Tego sprzętu nie stworzono przecież po to, aby przypadkowi ludzie robili sobie z nim zdjęcia, ale po to, by dyskretnie wtopił się w wystrój nowoczesnego salonu, dając swojemu właścicielowi wiele, wiele niezapomnianych chwil sam na sam z muzyką.
Skoro szwajcarska manufaktura ma wszystko, czym powinien móc się pochwalić producent hi-endowego sprzętu, zapewne zastanawiacie się, dlaczego w naszym środowisku tak mało mówi się o jej wyrobach. Recenzji jest jak na lekarstwo, nowości przelatują właściwie niezauważone, a trafić na posiadacza jednego z wysokich modeli to jak znaleźć czterolistną koniczynkę na pustyni. Jeżeli już znajdziemy jakiś wartościowy artykuł o kolumnach Piegi, prawdopodobnie będzie to test kolumn należących do serii Ace lub Premium. Nie żebym miał coś przeciwko, bo sam opisywałem smukłe podłogówki TMicro 60 AMT i niezwykle mi się spodobały, ale wielu fanów marki twierdzi, że prawdziwa jazda zaczyna się wyżej i jeżeli chcemy przekonać się, na co stać zestawy wyposażone w niezwykłe przetworniki wstęgowe, powinniśmy umówić się na odsłuch jednego z modeli należących do rodziny Coax lub Master Line. Z mojego punktu widzenia pierwsza ku temu sposobność nadarzyła się cztery lata temu podczas targów Electronics Show 2018, a jeszcze lepsza rok później, kiedy to w jednej z bocznych sal stanęły potężne Master Line Source 2. W towarzystwie elektroniki Audio Researcha zagrały naprawdę pięknie. Ich brzmienie było duże, otwarte, szybkie, przyjemnie zwiewne, pełne powietrza, trójwymiarowe, ale też odpowiednio głębokie, mocne, ze stabilnie osadzonymi w przestrzeni źródłami pozornymi. Niestety, odsłuch był krótki, ponieważ wkrótce w halach Ptak Warsaw Expo zaczął gromadzić się tłum. Na spotkanie z nowymi Coaxami 711 LTD miałem nie tylko znacznie więcej czasu, ale też mogło się to odbyć w znacznie lepszych, doskonale znanych mi warunkach.
Wygląd i funkcjonalność
Ponieważ jeszcze niedawno wczytywałem się w informację prasową dotyczącą premiery zestawów z serii Coax Gen 2, dobrze wiedziałem, z czym przyjdzie mi się zmierzyć. Zastanawiało mnie jednak, dlatego w udostępnionym przez Piegę dokumencie zabrakło wzmianki o trzech modelach, które również figurują w tej zakładce na stronie internetowej. Nawet na zdjęciach dołączonych do "prasówki" zobaczymy tylko cztery konstrukcje - Coax 811, Coax 611, Coax 411 i Coax Center 211, a w rzeczywistości pomiędzy nimi należy umieścić jeszcze podłogówki Coax 711 LTD i Coax 511 LTD oraz zgrabne monitory Coax 311 LTD. Jeśli dobrze rozumiem, producent chciał w ten sposób oddzielić cztery zupełnie nowe modele od tych, których odpowiedniki widzieliśmy już w poprzedniej serii Coax, dlatego te "stare" zostały opatrzone dopiskiem "LTD". Czy nie prościej byłoby oznaczyć je wszystkie liczbami kończącymi się na "12", a nie "11"? Nie wiem, ale nie zamierzam z tym dyskutować, bowiem widziałem kiedyś bardzo rozbudowaną instrukcję traktującą o tym, jak używać firmowego logo. Pozornie błaha sprawa została rozłożona na części pierwsze. Były tam wymiary, odległości, kolory, czcionki, wskazówki dotyczące tego, co można, a czego nie można modyfikować, a także przykłady użycia emblematu na różnych przedmiotach i powierzchniach. Zrozumiałem, że Szwajcarzy nawet do takich detali podchodzą z godną podziwu pieczołowitością, więc jestem przekonany, że decyzja o takim wewnętrznym podziale serii Coax Gen 2 na cztery modele premierowe i trzy ulepszone została przemyślana.
TEST: Piega TMicro 60 AMT
Przejdźmy zatem do bohatera naszego testu. Coax 711 LTD to jedna z tych zmodyfikowanych konstrukcji, a zarazem model, który uważam za najbardziej kuszący z punktu widzenia audiofila. Dlaczego? Ponieważ większe podłogówki Coax 811, przynajmniej na papierze, sprawiają wrażenie wprowadzonych do oferty trochę na siłę. Coax 811 i Coax 711 LTD mają ten sam układ głośników ze współosiową jednostką wstęgową, parą 22-cm wooferów UHQD i dwiema membranami biernymi o takiej samej średnicy. Jedyna różnica polega na tym, że w Coaxach 811 zastosowano wstęgę oznaczoną symbolem C212+, a w Coaxach 711 LTD jest to głośnik C212. Co dokładnie kryje się za owym plusem? Nie udało mi się tego dowiedzieć. Producent twierdzi, że przetwornik ten rozwija swój pełen potencjał i pokazuje każdy rodzaj muzyki z wielką dynamiką, niesamowitą przestrzennością i fantastyczną rozdzielczością. W porządku, ale czym różni się od wersji zastosowanej w testowanym modelu? Grubością folii, mocą układu magnetycznego? Nie mam pojęcia. Na oko nie widzę tu żadnych różnic. Coax 811 i Coax 711 LTD charakteryzują się też identycznymi parametrami. Skuteczność, impedancja nominalna, pasmo przenoszenia, a nawet zalecana moc wzmacniacza - wszystko to powtarza się jeden do jednego. "811-tki" są jednak odrobinę większe (o 6 cm wyższe, 1 cm szersze i 9 cm głębsze) i zauważalnie cięższe - z 47 kg masa każdej kolumny rośnie do 63 kg. We flagowych paczkach zdecydowano się bowiem na bezkompromisową obudowę wykonaną z aluminium o grubości 12 mm, co w połączeniu z wewnętrznym ożebrowaniem i masą samych przetworników daje naprawdę majestatyczny, choć wciąż zupełnie akceptowalny, utrzymany w minimalistycznym stylu sprzęt. Można jednak uznać, że mamy tu do czynienia z dwoma wariantami tej samej kolumny - jeden jest całkowicie odjechany i zrobiony z dużym zapasem materiałowym, drugi zaś ciut skromniejszy, nieprzesadzony, w sam raz. Istotna jest także cena. Za parę flagowych podłogówek z serii Coax Gen 2 zapłacimy 129998 zł, a drugie od góry mieszczą się w kwocie czterocyfrowej i kosztują dokładnie 99998 zł. Nie jest to przepaść, ale czy warto dopłacać trzydzieści tysięcy za większe, cięższe obudowy i głośnik z plusem? Oczywiście pomijając już pytanie, czy warto wydawać sto tysięcy złotych na jakiekolwiek kolumny...
Kiedy zobaczyłem najnowsze zestawy Piegi na żywo, dotarło do mnie, że niepotrzebnie się ich przestraszyłem. Z doświadczenia wiem, że po przekroczeniu granicy 30-50 tysięcy złotych wkraczamy w świat sprzętowych absurdów, czy to się nam podoba, czy nie. Długo mogą o tym opowiadać ci, którzy muszą często transportować i instalować hi-endowe kolumny na wystawach i podczas prywatnych prezentacji w domach zamożnych klientów. Ogromne i ciężkie obudowy to jeszcze małe piwo, ale często dochodzą do tego dziwne mocowania, kolce, kulki, podkładki i inne gadżety, które teoretycznie mają poprawiać dźwięk, eliminując pasożytnicze wibracje, ale równie skutecznie utrudniają życie użytkownikowi, instalatorom, domownikom i ekipom sprzątającym. Coaxy 711 LTD są inne. Choć piękne, aluminiowe obudowy imponują precyzją wykonania i są odpowiednio ciężkie i sprawiają wrażenie monolitycznych, przy odrobinie szczęścia można je rozpakować i ustawić w pokoju odsłuchowym z niewielką pomocą drugiej osoby. Nie znajdziemy tu żadnych podpórek ani pakowanych osobno cokołów stabilizujących. Najwyraźniej Szwajcarzy doszli do wniosku, że "711-tki" są na tyle ciężkie i stabilne, że prawdopodobieństwo ich przypadkowego przewrócenia jest niemal zerowe. Jakby tego było mało, do wyboru mamy dwa rodzaje nóżek, które należy wkręcić w odpowiednie miejsca w podstawie każdej z kolumn. Pierwsza opcja to kolce, a druga - płaskie, zaokrąglone na brzegach krążki, które nie powinni zostawić śladów na drewnianej podłodze (choć dla pewności należałoby ją wcześniej bardzo dokładnie wyczyścić lub przykleić do nóżek cienkie podkładki z jakiegoś miękkiego materiału). Niezależnie od wybranego wariantu użytkownik ma więc możliwość wypoziomowania kolumn.
Normalne są również gniazda. Są to podwójne, ale na pierwszy rzut oka wyglądające całkiem zwyczajnie terminale, do których wygodnie podepniemy zarówno widełki, jak i banany (wątpię, by ktokolwiek był zainteresowany możliwością przykręcenia gołych drutów, choć takowa również istnieje). Szwajcarscy projektanci nie zdecydowali się na ociekające złotem złącza WBT, Cardasa czy Furutecha i wydaje mi się, że zrobili to celowo, aby opisywane podłogówki nawet z tyłu prezentowały się elegancko, dyskretnie, chciałoby się powiedzieć - skromnie. Ci, którym wyjątkowo na tym zależy, z pewnością będą chcieli skorzystać z maskownic, które mają postać giętkich, metalowych siatek pokrytych z jednej strony materiałem. Są mocowane magnetycznie i pasują tak doskonale, że na ich demontaż trzeba mieć "patent". Rozwiązanie jest ciekawe i z pewnością chroni głośniki przed uszkodzeniem, ale ze względu na mocno zabudowaną konstrukcję wpływ maskownic na brzmienie jest nie do pominięcia. Skoro już jesteśmy przy kwestiach estetycznych, klienci Piegi mają do wyboru trzy wersje kolorystyczne - czarną, srebrną oraz białą.
Koaksjalne głośniki złożone z jednostek dynamicznych stosuje dziś wiele firm, ale wstęga we wstędze? I to w komplecie z czterema 22-cm membranami? Chyba nie zdziwicie się, jeśli powiem, że byłem bardzo ciekawy, jak to zagra.Wszystko to schodzi jednak na dalszy plan w obliczu trzech najważniejszych cech konstrukcyjnych, które u audiofilów powinny wywołać szybsze bicie sera - w pełni aluminiowych, zamkniętych i pięknie wygiętych obudów, specyficznego układu basowego złożonego z dwóch wooferów i dwóch membran biernych oraz wielkiego, z daleka przyciągającego wzrok przetwornika średnio-wysokotonowego, będącego współosiowym połączeniem dwóch głośników wstęgowych. Nie dość, że amatorzy hi-endowego sprzętu uwielbiają wszelkiego rodzaju wstęgi, elektrostaty, magnetostaty i głośniki AMT, nie dość, że wstęgowe przetworniki średniotonowe, w odróżnieniu od tweeterów, są ogromną rzadkością, to jeszcze Szwajcarzy, jakby chcieli postawić kropkę nad "i", zamontowali przetwornik wysokotonowy dokładnie w środku średniotonowego, tworząc coś absolutnie wyjątkowego. Z czysto technicznego punktu widzenia jest to totalny odjazd. Koaksjalne głośniki złożone z jednostek dynamicznych stosuje dziś wiele firm, takich jak chociażby Tannoy, KEF, Cabasse, Fyne Audio, Gradient czy TAD. Kojarzę nawet monitory z wstęgowym tweeterem zamontowanym w osi symetrii dynamicznego głośnika nisko-średniotonowego. Ale wstęga we wstędze? I to w komplecie z czterema 22-cm membranami? Chyba nie zdziwicie się, jeśli powiem, że byłem bardzo ciekawy, jak to zagra. Do szczegółów technicznych wrócimy więc później, a teraz zajmijmy się tym, co najważniejsze.
Brzmienie
Aby zapewnić szwajcarskim zestawom komfortowe warunki pracy i mieć pewność, że oceniam ich brzmienie, a nie to, w jaki sposób ubarwia je elektronika, do odsłuchu wybrałem system T+A złożony ze wzmacniacza zintegrowanego PA 3100 HV i odtwarzacza MP 3100 HV. Wiem, że cena takiego kompletu przekracza nawet wartość opisywanych kolumn, ale pod wieloma względami jest to spełnienie marzeń audiofila - potężna elektrownia zapewniająca dostęp do muzyki z różnych źródeł, a do tego praktycznie pozbawiona własnego charakteru. To wybitnie neutralny, uniwersalny sprzęt, który nie robi nic poza tym, co robić powinien. Trudno nawet rozpatrywać jego działanie w klasycznych kategoriach. Dyskutowanie o równowadze tonalnej, barwie czy kształcie sceny stereofonicznej jest tutaj bezcelowe, bowiem pasmo jest równe jak stół, barwa nastawiona na zero, a wrażenia przestrzenne zależą tylko od intencji artystów, realizacji nagrania i pozostałych elementów toru, z których oczywiście najważniejsze są zestawy głośnikowe. Poza tym flagowy duet T+A to tylko brutalna moc, wspaniała rozdzielczość i prężenie muskułów, nawet podczas niezbyt głośnego słuchania. Czy użycie wzmacniacza za 94900 zł i odtwarzacza za 81900, nie wspominając o okablowaniu (Tellurium Q Black Diamond), to nie przesada? Tak, z całą pewnością. Po zakończonym odsłuchu doszedłem do wniosku, że podłogówki Piegi zadowoliłyby się piecykiem o niższej mocy. Chciałem jednak od razu wycisnąć z nich to, co najlepsze, więc nie robiłem podchodów i nie bawiłem się w półśrodki. Skoro nie musiałem kupować niemieckiej elektroniki, aby móc z niej skorzystać, nie w głowie były mi cenowe mezalianse. Było, stało na półce - wziąłem.
PORADNIK: Jak wybrać kolumny
Już po kilku pierwszych sekundach wiedziałem, że warto było umówić się na ten odsłuch. Piegi zaprezentowały bowiem dźwięk, który w pewnych aspektach (równowaga tonalna, barwa) był całkowicie poprawny, w innych (tu mam na myśli przede wszystkim bas) dość zaskakujący, na szczęście w pozytywnym znaczeniu tego słowa, a pod pewnymi względami (przestrzeń, przejrzystość, mikrodynamika, spójność, wszechstronność) zupełnie wyjątkowy, niepowtarzalny, trudny do podrobienia. I choć od samego początku towarzyszyła mi świadomość, że mam do czynienia z wyjątkowymi kolumnami, w pełni zasługującymi na miano hi-endowych, postanowiłem dać sobie trochę czasu na oswojenie się z tym zjawiskiem. Nie chodzi bynajmniej o to, że tak dobrego dźwięku jeszcze w życiu nie słyszałem. Miałem przyjemność testować zestawy wielokrotnie droższe, w skali bezwzględnej na pewno lepsze. Mam na myśli raczej to, że Coaxy 711 LTD zaserwowały mi mieszankę cech, które rzadko idą ze sobą w parze. Z jednej strony trudno było mi się do czegokolwiek przyczepić. Dźwięk był odpowiednio wyważony, pełny i neutralny. Nie zauważyłem nawet żadnej dziury w paśmie, żadnych szwów między koaksjalną wstęgą a kwartetem 22-cm membran. Z drugiej zaś, hmm... To, co działo się z basem, było doprawdy niezwykłe i nijak nie pasowało do mojego postrzegania konstrukcji wyposażonych w membrany bierne, a już to, co Piegi pokazały w zakresie średnich i wysokich tonów, można podsumować tylko jednym słowem - poezja. Rozumiecie już mój dylemat? Bas nietypowy, bo zaskakująco dobry. Średnica i góra fenomenalne, bo odtwarzane przez koaksjalny przetwornik wstęgowy. Do tego trójwymiarowa przestrzeń, wspaniała przejrzystość, bardzo dobra dynamika i nienaganna spójność. A wszystko to razem, mimo różnych charakterystycznych elementów, zaowocowało brzmieniem naturalnym, nieprzekombinowanym, przekonującym, realistycznym, wolnym od sztucznych naleciałości.
O co chodzi z tym basem? Już tłumaczę. Zarówno membrany bierne, jak i przetworniki dynamiczne z membranami o stosunkowo dużej średnicy, powiedzmy powyżej 18-20 cm, zawsze kojarzyły mi się z pewnym spowolnieniem dźwięku. Niskie tony w wydaniu takich zestawów są zazwyczaj przyjemnie gęste, głębokie, nasycone i mięsiste, ale rzadko kiedy łączy się to z umiejętnością szybkiej reakcji na impulsy, trzymania basu żelazną ręką i ucinania wybrzmień w taki sposób, aby nic się nie snuło i nie zamazywało. Jest to zupełnie naturalne, ponieważ membrana bierna wspomagająca głośnik porusza się względem jego membrany w przeciwfazie - gdy jeden stożek wychyla się w stronę słuchacza, drugi robi to samo w przeciwną. Dodatkowo membrana bez własnej cewki umieszczonej w polu magnetycznym nie jest wyhamowywana w taki sam sposób jak pełnoprawny głośnik. Oczywiście podobne problemy można zaobserwować w wielu kolumnach z bass-reflexem, ale odnoszę wrażenie, że stosując membrany bierne, konstruktorzy sami proszą się o kłopoty. Zabawę z Coaxami 711 LTD zacząłem spokojnie, w pierwszej kolejności serwując im mniej dynamiczne nagrania jazzowe, soulowe i elektroniczne. Ot, taki "Black Mambo" Glass Animals - na rozgrzewkę w sam raz. Wydawało mi się, że moja opinia na temat membran biernych ani trochę się nie zmieni, ponieważ Piegi wydobywały z siebie gęsty, głęboki bas o leciutko zaokrąglonych krawędziach. Taki przyjemny, subwooferowy, raczej masujący łydki niż kopiący słuchacza w brzuch. Po kilku takich utworach postanowiłem dać szwajcarskim podłogówkom w palnik i odpaliłem kilka naprawdę wymagających kawałków. Byłem przekonany, że przyłapię Piegi na przeciąganiu wybrzmień i będę musiał napisać, że ze spokojniejszym repertuarem radzą sobie znakomicie, ale do muzyki szybszej, bardziej zadziornej, pełnej następujących tuż po sobie uderzeń perkusyjnej stopy lepiej rozejrzeć się za czymś innym. Ale nie. Byłem w błędzie.
Coaxy 711 LTD zachowywały się tak, jakby wiedziały, jaką pułapkę na nie zastawiłem. Im trudniejszy materiał wyszukiwałem, tym ich brzmienie stawało się szybsze, twardsze, bardziej punktowe. Nic się nie snuło, nie rozlewało ani nie zamazywało. Powiedzieć, że byłem zdziwiony, to jak nie powiedzieć nic. Próba sił zakończyła się w momencie, gdy mistrzowsko poradziły sobie z "I Am That Thirst" i "Bleed" Meshuggah. Kiedy wróciłem do spokojniejszej muzyki, Piegi znów leciutko się rozluźniły, dając niskim tonom więcej swoboty i pozwalając im pomruczeć. Coś niesamowitego. Czułem się, jakby za ścianą siedział operator jakiegoś niewidzialnego procesora DSP, obserwujący na ekranie, jaką muzykę wybieram i w mgnieniu oka wprowadzający odpowiednie korekty. A przecież niczego takiego tu nie uświadczymy. Dawno nie miałem do czynienia z kolumnami potrafiącymi w taki sposób dostosować się do odtwarzanego repertuaru, a już na pewno nie bez ingerencji ze strony użytkownika (chodzi mi o zworki, zatyczki, pokrętła, wymienne panele, maskownice, kolce i inne tego typu wynalazki). Zwykle kiedy już odkryjemy, jaki jest charakter danych zestawów, na co postawili ich projektanci, będziemy mogli zaobserwować podobne cechy w każdym nagraniu. Tutaj jest inaczej. A jaka magia za tym stoi? Nie wiem.
Największym atutem i jednocześnie najbardziej charakterystycznym elementem prezentacji było jednak wszystko, co wydobywało się z pięknie połyskującego koaksjalnego przetwornika średnio-wysokotonowego. Ponieważ pod ten zakres można podpiąć większość cech przekładających się na nasze postrzeganie dźwięku, jakość tego głośnika była dla całego projektu absolutnie kluczowa. Na szczęście inżynierowie Piegi opanowali temat do perfekcji. Nie chciałbym, aby ten test przypominał niekontrolowany potok "ochów" i "achów", ale naprawdę trudno mi się powstrzymać. Szybkość, czytelność, mikrodynamika, fenomenalna przestrzeń, namacalność wokali - wszystko to w naturalny sposób przekłada się na wysoki poziom realizmu, wrażenie obecności instrumentów i artystów w pomieszczeniu, w którym siedzimy sobie wygodnie na kanapie. Przetworniki, w których elementem ruchomym jest cieniutka folia, z reguły emitują dźwięk inaczej niż klasyczne jednostki dynamiczne, z cewką i membraną. I to bez względu na to, czy jest ona duża, czy mała i czy została wykonana z papieru, jedwabiu, tytanu czy berylu. Pod pewnymi względami nic nie może się równać z cieniutką niczym ludzki włos folią, na którą naniesione są równie cienkie druciki. Jeżeli znacie ten efekt, chociażby z dobrych słuchawek planarnych, wyobraźcie sobie to samo w wykonaniu wolnostojących zestawów głośnikowych, a nie będziecie już potrzebowali żadnych porównań, przymiotników, metafor ani karkołomnych fikołków językowych. Co z tego wynika? Najprościej mówiąc, obcujemy z dźwiękiem tak przekonującym, że każdy odtwarzany utwór zaczyna nas angażować. Nasz mózg nie wie, że jest oszukiwany, więc przechodzi w tryb podwyższonej gotowości. Dźwięk werbla jest dla niego sygnałem, że tuż obok nas ktoś uderza w werbel, a nie, że jakieś elektroniczne szarlataństwo stara się, z marnym skutkiem, ten odgłos naśladować.
Pod pewnymi względami nic nie może się równać z cieniutką niczym ludzki włos folią, na którą naniesione są równie cienkie druciki. Jeżeli znacie ten efekt, chociażby z dobrych słuchawek planarnych, wyobraźcie sobie to samo w wykonaniu wolnostojących zestawów głośnikowych, a nie będziecie już potrzebowali żadnych porównań, przymiotników, metafor ani karkołomnych fikołków językowych.Kiedy recenzenci sprzętu audio zaczynają pisać o lepiej i gorzej zrealizowanych nagraniach, zwykle oznacza to próbę przekazania czytelnikowi, że opisywane urządzenie średnio radzi sobie z tymi drugimi (gdyby nie dawało sobie rady również z pierwszymi, konkluzja powinna być jednoznaczna), w związku z czym melomanom nie przywiązującym do tego zbyt dużej wagi oraz audiofilom, którzy wciąż słuchają bardzo różnorodnej muzyki, bez względu na to, jak bardzo spartolona została jej produkcja, powinna zapalić się lampka ostrzegawcza. W przypadku Coaxów 711 LTD sprawy mają się trochę inaczej. Oczywiście, jak każde znakomite kolumny, pozwalają one słuchaczowi wychwycić różnicę i ocenić efekt pracy ludzi od mikrofonów i suwaków, ale nie są wredne, nie pastwią się nad takimi płytami. Odnoszę wrażenie, że tutaj - podobnie jak w przypadku niskich tonów - Piegi potrafią do pewnego stopnia dopasować się do repertuaru. Największą różnicą nie będzie to, czy dane nagranie zabrzmi zbyt jaskrawo, szaro, mułowato albo jednowymiarowo, ale również to, że natychmiast utracimy ten nieprawdopodobny realizm. Nagle okaże się, że całą tę układankę można dość łatwo zburzyć. Jestem jednak przekonany, że opisywane kolumny nie trafią w ręce osób, które nie wiedzą, jak wykorzystać ich potencjał. Słabszych nagrań można więc posłuchać sobie dla przyjemności, bo koaksjalne wstęgi nawet z nich powinny wyłuskać mnóstwo ciekawych dźwięków, jednak aby dać im to, czego potrzebują, co budzi je do życia, warto trzymać się nagrań prezentujących co najmniej dobry poziom jakościowy. Cieszę się także, że Piegi mogły pokazać swoje możliwości w towarzystwie elektroniki T+A, ponieważ wyszedł z tego niebywale uniwersalny system. Taki, który można polecić w ciemno każdemu melomanowi gotowemu wyłożyć na sprzęt stereo 250 tysięcy złotych. Czy to brzmi dziwnie? Możliwe, bo nie jest to mała kwota, ale doskonale wiem, że można też wydać pół miliona, milion albo dwa miliony i nie osiągnąć nawet w połowie tak dobrego efektu.
Budowa i parametry
Piega Coax 711 LTD to trójdrożne, wolnostojące zestawy głośnikowe, w których zastosowano koaksjalny przetwornik średnio-wysokotonowy złożony z dwóch głośników wstęgowych oraz dwa 22-cm woofery dynamiczne wspomagane dwiema membranami biernymi o takiej samej średnicy. Szwajcarska manufaktura stosuje w swoich kolumnach wstęgowe głośniki wysokotonowe od samego początku istnienia, a więc już ponad 35 lat. Ich membrany zbudowane są z cienkiej folii aluminiowej, 30 razy lżejszej od konwencjonalnych kopułek, co zapewnia wyjątkowo przestrzenną i szczegółową reprodukcję wysokich częstotliwości. Kolejnym krokiem było rozwinięcie tego głośnika poprzez dodanie do niego membrany średniotonowej i tak narodziła się seria Coax. Wcześniej składała się ona z trzech modeli, natomiast obecnie do wyboru mamy już sześć różnych konstrukcji. Za powstanie nowych zestawów odpowiedzialny był szef działu badawczo-rozwojowego, Roger Kessler, natomiast ich zewnętrzną formę opracował Stefan Hurlemann.
W jednostkach stosowanych obecnie przedni panel głośnika koaksjalnego posiada dodatkowe usztywnienia oraz centralny mostek, który umożliwił zastosowanie dodatkowego magnesu neodymowego nad głośnikiem wysokotonowym w celu poprawy jego efektywności. Pręty magnetyczne zostały odsprzęgnięte, aby zapobiec nawet najmniejszym zmianom pola magnetycznego spowodowanym rezonansami. Ponadto w modelach z serii Coax Gen 2 zastosowano nową, powlekaną folię, która wygładza charakterystykę w dolnym zakresie częstotliwości. Dzięki temu współosiowa wstęga C212 zaczyna pracę już przy częstotliwości 450 Hz. Korzyści wynikające z takiego układu są niebagatelne. Producent twierdzi, że filigranowe folie wstęgi koncentrycznej mają znacznie większą powierzchnię i nie muszą wykonywać tak dużego skoku jak konwencjonalne głośniki. Warto zauważyć, że dzięki wstęgom ominięto wiele problemów klasycznych układów współosiowych. Teoretycznie umieszczenie obu przetworników w jednej osi ma same zalety, ale kiedy oba mają zupełnie inne membrany, a do tego potrzebują sporych magnesów i mocowań, sprawy zaczynają się komplikować. Piega twierdzi, że częstotliwości emitowane przez wstęgę koncentryczną zawsze docierają do słuchacza w fazie, niezależnie od pozycji odsłuchowej. Trudno też uchwycić moment, w którym następuje podział obowiązków między mniejszą a większą wstęgą. Obie znajdują się w tym samym miejscu, obie zostały wykonane w tej samej technologii, więc zasadniczo jest to łączenie bezszwowe. Aby nadążyć za wysokim standardem narzuconym przez ten przetwornik, jednostki niskotonowe zamówiono u SEAS-a. Piega twierdzi, że w nowych Coaxach otrzymały one więcej miejsca do oddychania. Więcej informacji na ich temat Szwajcarzy właściwie nie ujawniają. Wydaje się, że nie są to jakieś mega zaawansowane jednostki wykonane z egzotycznych materiałów. Wyglądają jak zwyczajne głośniki niskotonowe z papierowymi membranami, nakładkami przeciwpyłowymi i tradycyjnymi resorami z miękkiej gumy.
Obudowy to natomiast temat na osobny akapit. Zostały wykonane z aluminium, co na pierwszy rzut oka wydaje się wręcz podejrzane, jednak wiele firm, jak na przykład Magico czy T+A, udowodniło, że w tym szaleństwie jest metoda. Warunek jest jeden - trzeba znaleźć dobry sposób na wytłumienie metalowych paneli, aby nie wpadały w wibracje, czyli, mówiąc nieco kolokwialnie, nie dzwoniły. Najprostszą odpowiedzią wydaje się potraktowanie obudów w taki sam sposób, jak zrobilibyśmy to w przypadku skrzynek z MDF-u, a więc dodanie wewnętrznego wytłumienia, na przykład w postaci mat bitumicznych, gęstych płatów gąbki, wełny mineralnej lub wszystkiego naraz. Kłopot w tym, że w ten sposób wcale nie pozbywamy się źródła problemu, a jedynie niwelujemy jego skutki. Szwajcarzy wymyślili więc coś znacznie ciekawszego i skuteczniejszego. Jak tłumaczy Kurt Scheuch, rozwiązaniem jest system umieszczonych wewnątrz kolumn rozpórek TIM (Tension Improve Module), których zadaniem jest ich naprężenie. Metalowe elementy są przykręcane do specjalnych prowadnic, co sprawia, że wszystkie metalowe powierzchnie napinają się, a to zasadniczo odbiera im swobodę ruchu - są naprężone tak mocno, że nie mają prawa wpaść w wibracje. Jak przeczytamy na stronie producenta, moduły TIM poddają obudowy głośników kontrolowanemu napięciu, wywierając nacisk na wewnętrzne ścianki, co skutecznie tłumi niepożądane drgania obudowy. Bardzo sprytne. Co ciekawe, Szwajcarzy przywiązują dużą wagę do okablowania wewnętrznego. Nie są to pierwsze lepsze druty ani nawet przewody jednego z ekspertów od audiofilskiego okablowania. Piega wykonuje kable samodzielnie, a na zdjęciach na firmowym blogu widać, że są naprawdę grube i docinane co do centymetra. Jeśli chodzi o parametry, wyglądają one całkiem przyjaźnie. Impedancja nominalna to 4 Ω, a skuteczność - 92 dB. Wychodzi na to, że opisywane podłogówki można napędzić nawet wzmacniaczem lampowym o niewielkiej mocy. Nie miałem okazji tego sprawdzić, ale jeśli szukacie kolumn do hi-endowej lampy, spróbujcie.
Werdykt
Hi-endowych zestawów głośnikowych nie testuję co tydzień. Jest to dla mnie raczej okazjonalna przyjemność, a przy okazji wyzwanie, bowiem takie kolumny są zwykle przesadnie duże, ciężkie, skomplikowane i wymagające względem towarzyszącej im elektroniki. Wydawałoby się, że wysoka cena jest gwarancją niezapomnianych wrażeń odsłuchowych, ale nie zawsze się to sprawdza. Sprzęt audio z najwyższej półki trafia nie tylko w ręce audiofilów, którzy rozwijają swoją pasję od wielu lat, ale także - a może przede wszystkim - ląduje w domach zamożnych klientów, którzy nie mają na ten temat żadnej wiedzy, nie mają ochoty godzinami porównywać różnych kolumn, wzmacniaczy i streamerów, a na dobrą sprawę nie potrafią nawet ocenić tego, co słyszą. Coaxy 711 LTD również mogą stanąć w salonie kompletnego laika, ale jestem przekonany, że docenią je przede wszystkim doświadczeni audiofile. Koaksjalny głośnik wstęgowy i cztery duże membrany umieszczone w monolitycznej, aluminiowej obudowie naprężonej od środka specjalnymi rozpórkami to mieszanka dająca dźwięk nie do podrobienia - potężny, szybki, rozdzielczy, napowietrzony, namacalny, realistyczny, trójwymiarowy, a do tego całkowicie poprawny, dobrze zrównoważony, naturalny, spójny i uniwersalny. Jedynym minusem jest oczywiście cena. Sto tysięcy złotych to kupa forsy. Nie powinienem z tym dyskutować, ale... Kilka dni temu pewien znajomy (dla jasności dodam, że nie jest milionerem) żalił mi się, że już od roku przymierza się do kupna samochodu i ciągle nie może tego planu zrealizować. Zamierzał zmieścić się "stówce", ale to już dawno nieaktualne. Przesłał mi ofertę, jaką dostał od jednego z dealerów. Hybrydowy hatchback w środkowej wersji wyposażenia, żaden wielki wypas. Cena? 125000 zł. Czas realizacji? Dwa lata. Roześmiałem się i powiedziałem, że równie dobrze mógłby kupić używane auto za 25000 zł i postawić w swoim salonie Piegi, które właśnie testowałem. Wiecie, że wziął to na serio? Teraz sam zastanawiam się, czy ten mój "żart" aby na pewno był taki głupi. Jeżeli za tydzień dostanę od niego zdjęcie 10-letniego Golfa, Astry albo Focusa, od razu zapytam, kiedy mogę wprosić się na odsłuch Coaxów 711 LTD.
Dane techniczne
Rodzaj kolumn: dynamiczne/wstęgowe, podłogowe, zamknięte
Przetworniki: 1 x C212, 2 x 22 cm UHQD (woofery), 2 x 22 cm UHQD (membrany bierne)
Efektywność: 92 dB
Impedancja: 4 Ω
Pasmo przenoszenia: 22 Hz - 50 kHz
Wymiary (W/S/G): 118/28/33 cm
Masa: 47 kg (sztuka)
Cena: 99998 zł (para)
Konfiguracja
T+A PA 3100 HV, T+A MP 3100 HV, Tellurium Q Black Diamond.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Nagroda
Komentarze (3)