Bryston B135 SST2
- Kategoria: Wzmacniacze i amplitunery
- Tomasz Karasiński
Bryston to kanadyjski producent elektroniki audio specjalizujący się przede wszystkim we wzmacniaczach. Sukces zapewniło mu bezkompromisowe podejście do wielu spraw, co widać nawet dziś, w dobie słuchania plików. Zamiast w pośpiechu wprowadzać do oferty streamery i stacje dokujące dopasowane do najpopularniejszych wzmacniaczy, firma proponuje swoim klientom hi-endowe połączenie transportu cyfrowego BDP-2 i przetwornika BDA-2. Przekaz jest prosty - jeśli chcecie słuchać muzyki z komputera, przynajmniej róbcie to dobrze. Kanadyjczycy mają też ciekawe i godne naśladowania poglądy w kwestii technologii produkcji i ogólnej bezawaryjności swoich urządzeń. Uznają tylko ręczną produkcję uzupełnioną wieloetapową kontrolą jakości. Każdy kawałek drutu wewnątrz obudowy jest przycinany ręcznie, a każde połączenie wielokrotnie sprawdzane. Urządzenia są także testowane tuż przed pakowaniem, czego potwierdzeniem jest karta danych technicznych wypełniona ręcznie przez kontrolera.
Aby fabrykę w Peterborough opuścił jeden wzmacniacz, pracownicy Brystona muszą mu poświęcić około 30-35 godzin. Takie podejście przekłada się oczywiście na czas produkcji i w konsekwencji cenę, ale też późniejszą bezawaryjność. Wiecie na ile lat Bryston udziela gwarancji? Trzy, pięć? Nie. Dwadzieścia. Nawet jeśli po upływie tego czasu padnie jakiś przekaźnik lub potencjometr, właściciel znajdzie w kartonie pełny schemat urządzenia. To pozwoli rozpracować problem nawet elektronikowi, który w życiu nie widział takiego sprzętu na oczy. Wobec powyższego nie powinna nikogo dziwić lista osób i instytucji korzystających ze sprzętu kanadyjskiej firmy. Są wśród nich takie nazwiska, jak Herbie Hancock, Jim Carrey, Kid Rock, Mary J. Blige, Ray Charles, Robert Fripp, Shawn Murphy, Robbie Williams, Alicia Keys, Seal, Stevie Wonder, Trent Reznor i Will Smith.
Wygląd i funkcjonalność
Dawno tak się nie zmachałem podczas rozpakowywania i podłączania sprzętu. Kupując stolik z hartowanymi półkami byłem przekonany, że po raz pierwszy przydadzą się podczas testu jakiejś ogromnej, lampowej końcówki mocy. Jednak już kiedy przenosiłem karton z kanadyjską integrą, postanowiłem sprawdzić maksymalne obciążenie każdego z poziomów. O ile hartowane szkło może wytrzymać ciężar porządnego wzmacniacza, to zawiasy po bokach już niekoniecznie. W opakowaniu oprócz samej integry znalazłem tylko przewód zasilający i dokumentację. Zwykle nabywca sprzętu dostaje coś w rodzaju gratulacji udanego zakupu z broszurką, instrukcją obsługi i tabelą danych technicznych, ale tutaj to dopiero początek. W książeczce znalazłem kawałek brystolu z wypełnionymi ręcznie polami, w których oprócz nazwy modelu i numeru seryjnego znalazły się pomiary THD przy czterech częstotliwościach, zniekształcenia intermodulacyjne, moc wyjściowa zmierzona na granicy clippingu oraz stosunek sygnału do szumu. Na dole oczywiście data i podpis osoby odpowiedzialnej za końcowe testy urządzenia. Rzadko widzi się takie rzeczy. Same papiery jakoś szczególnie mnie nie kręcą, ale stanowią dowód na to, że w kanadyjskiej firmie wyniki otrzymane na podstawie pomiarów jednego urządzenia to za mało, a każdy egzemplarz traktuje się indywidualnie. Postępowanie godne naśladowania, szczególnie w czasach, gdy producenci sprzętu audio wypisują w tabelkach niestworzone rzeczy mając nadzieję, że nikt nie zwróci na to uwagi.
B135 SST2 nie ma ponadprzeciętnych gabarytów, ale w istocie to kawał kloca. Kanadyjczycy muszą mieć dobre układy z dostawcami stali i innego żelastwa, bo taka masa nie bierze się znikąd. Uroda opisywanego wzmacniacza jest dość surowa, może nawet toporna, ale jako całość Bryston robi znakomite pierwsze wrażenie. Na jego przedniej ściance nie ma ani jednego elementu wykonanego z plastiku. Aluminiowy front z zakładkami obejmującymi obudowę zdobi siedem przycisków do wyboru źródła dźwięku, dwa od ustawienia balansu i kolejne dwa odpowiadające za wyciszenie i tryb standby. Do tego dochodzi porządne pokrętło głośności z wyraźnie wyczuwalnymi punktami oporu na początku i końcu skali, duże gniazdo słuchawkowe i oczko podczerwieni. Pilot jest dostępny za dopłatą. Kosztuje 1182 zł, ale wygląda co najmniej tak solidnie, jak sam wzmacniacz. W obudowie, a raczej pancerzu integry wykonano wgłębienia na radiatory. Odebrałem to jako sugestię, że podczas pracy wzmacniacz może dość mocno się nagrzewać i moje podejrzenia okazały się słuszne. Zdecydowanie nie jest to urządzenie, które można zainstalować w ciasnej meblościance. Tylna ścianka wygląda na znakomicie przemyślaną. Terminale głośnikowe umieszczone po bokach, trójbolcowe gniazdo zasilające, dwa wejścia optyczne i zacisk uziemiający po środku, a stąd symetrycznie rozchodzą się w obie strony gniazda RCA o dość długich trzpieniach. Siedzą w obudowie tak mocno, jakby były wycięte z jednej bryły metalu, której pozostała część spoczywa przyspawana w środku. Podejrzewam, że nawet młotkiem ciężko byłoby odłupać którekolwiek z nich. Do dyspozycji mamy sześć wejść liniowych, wyjście do nagrywania, a także wyjście z przedwzmacniacza i wejście do końcówki mocy. Pomiędzy tymi ostatnimi znajdują się niewielkie przełączniki hebelkowe, za pomocą których możemy rozłączyć obie sekcje urządzenia. B135 SST2 może więc pracować jako integra, ale w zależności od naszych potrzeb może też pełnić funkcję przedwzmacniacza lub końcówki mocy. Żadnych złączek, żadnego kombinowania, po prostu dwa małe hebelki i koniec. Dodatkowo jedno z wejść liniowych może zostać zamienione na przedwzmacniacz gramofonowy poprzez montaż opcjonalnej karty dostępnej w cenie 2255 zł. Inną opcją jest wyposażenie integry w przetwornik cyfrowo-analogowy. Gniazda już są, potrzebna jest więc tylko kolejna karta za 4510 zł. Na pewno jest to ciekawa i wygodna opcja, ale wielu sprzedawców poleca już zakup dedykowanego przetwornika.
Patrząc na takie cuda, obeznany w temacie audiofil nie musi nawet otwierać obudowy, aby stwierdzić, że ma do czynienia z konstrukcją dual-mono. Wygląda na to, że Bryston to w istocie dwa wzmacniacze, które łączy jedynie wspólne gniazdo zasilające i potencjometr. Jeśli macie smykałkę do elektroniki, możecie sprawdzić to samodzielnie, ponieważ producent na swojej stronie internetowej umieszcza schematy wszystkich urządzeń. Nawet jeśli nie zrozumiecie całej tej plątaniny linii i symboli, na pewno zauważycie lustrzane moduły w konstrukcji B135 SST2. W sekcji wzmacniacza mocy producent zamieścił nawet schemat tylko jednego kanału informując, że drugi jest identyczny. Aby się o tym przekonać na własne oczy, trzeba się troszeczkę napocić. Zazwyczaj do rozbrojenia wzmacniacza wystarczy odkręcenie czterech śrub z boku obudowy, czasami trzeba zdemontować jeszcze kilka z tyłu lub na dole, ale rzadko kiedy zajmuje to więcej, niż pięć minut. Tutaj natomiast sama górna pokrywa jest przymocowana do obudowy 28 śrubami. Ponowne skręcenie wzmacniacza wymaga naginania bocznych ścianek i radiatorów, aby całość była odpowiednio naprężona. Domyślam się, że w Peterborough jest człowiek, który potrafi to zrobić z zamkniętymi oczami.
Brzmienie
Kiedy podczas pierwszego uruchomienia zdałem sobie sprawę z tego, jak bardzo kanadyjska integra nagrzewa się podczas pracy, postanowiłem potraktować ją jak dobrą lampę. Po kilkunastu minutach gorące stają się nie tylko same radiatory, ale także cała pokrywa i przednia ścianka urządzenia. Uznałem więc, że przed każdym odsłuchem należy dać Brystonowi przynajmniej kwadrans na dojście do siebie i osiągnięcie optymalnej temperatury pracy. Podczas pierwszego formalnego odsłuchu stało się jasne, że gorąca obudowa to nie jedyne, co łączy B135 SST2 z konstrukcjami lampowymi. Wzmacniacz ten gra bowiem dźwiękiem bardzo naturalnym, analogowym i organicznym. Kanadyjczycy może i są bezkompromisowi jeśli chodzi o technologię produkcji, a design ich urządzeń jest dziełem mechaników i technologów obróbki metalu, ale na pewno potrafią tworzyć urządzenia grające po ludzku. B135 SST2 wkłada w swoją pracę mnóstwo serca. Nie jest zimnym draniem, który na dzień dobry rozszarpuje nam kolumny, a potem daje do zrozumienia, że nasze źródło i okablowanie to jedna wielka porażka. Można odnieść wrażenie, że wzmacniacz stara się wręcz wydobyć z muzyki i sprzętu wszystko, co najlepsze. Oczywiście dla każdego będzie to oznaczało co innego. Niektórzy lubią przecież sprzęt grający ofensywnie, dynamicznie, a nawet trochę chamsko. Tutaj jednak nie doświadczymy piłowania uszu wysokimi tonami ani basu, który przetacza się przez pokój odsłuchowy niczym tsunami. Skraje pasma istnieją, jednak wszystko jest zgodne z jakimś naturalnym poczuciem harmonii. Słuchając kanadyjskiego wzmacniacza, nie mamy nawet ochoty dzielić dźwięku na pasma i plany. Tak, jak podróżując komfortową limuzyną nieszczególnie chce nam się wchodzić ostro w zakręty, tak tutaj szybko przechodzi nam chęć analizowania brzmienia.
Muszę przyznać, że po pewnym czasie sam zapomniałem o tym, że wzmacniacz został dostarczony do naszej redakcji na test, a nie na tak zwane wieczne wypożyczenie. Zacząłem więc używać go jak swojego własnego sprzętu i zmieniałem tylko muzykę. Kartka, na której zwykle zapisuję swoje obserwacje, tym razem pozostała całkiem biała. Nie zdążyłem nawet wspomnieć o lekko ocieplonej średnicy, a potem było już za późno. Bryston potrafi wciągnąć w słuchanie, ale nie na pięć czy piętnaście minut. Tutaj spokojnie podróżujemy przez muzykę godzinami, a nawet całymi dniami. Po przyjściu do domu należy tylko włączyć wzmacniacz, poczekać aż trochę się nagrzeje i już jesteśmy gotowi na przyjęcie kolejnych albumów zupełnie bezstresowo. B135 SST2 to jedno z tych urządzeń, które potrafią wyleczyć nawet ostro znerwicowanego audiofila i na nowo obudzić w nim melomana, który zamiast przejmować się jakością kabli zasilających, po prostu słucha swojej ulubionej muzyki i wciąż odkrywa nową. Nawet ze mną mu się udało. Dlatego wybaczcie, że nie opisuję charakteru niskich tonów i innych tego typu szczegółów. Kanadyjski wzmacniacz gra w sposób tak spójny i syntetyczny, że rozbijanie jego dźwięku na części pierwsze zwyczajnie nie ma sensu. A skoro tak, to zaraz kończę pisanie i wracam do słuchania. Czeka mnie jeszcze tylko jeden wieczór z Brystonem i chciałbym go dobrze wykorzystać.
Budowa i parametry
Bryston B135 SST2 to wzmacniacz zintegrowany przeznaczony do pracy w wysokiej klasy systemach stereo. Po dobraniu się do wnętrza widzimy dwa potężne transformatory toroidalne przykręcone do dna obudowy. Większość elementów elektronicznych rozmieszczono na płytkach przytulonych do ścianek tego centralnego pokoiku. Końcówki mocy znalazły się naturalnie po bokach. W płytkach drukowanych wykonano wcięcia na tranzystory przykręcone do dużych, aluminiowych radiatorów. Układy wejściowe przytulono do tylnej ścianki, z przodu natomiast znalazła się sekcja przedwzmacniacza i dalsza część zasilacza. Schludność montażu robi duże wrażenie, nawet jak na urządzenie za te pieniądze. Producent chwali się, że w B135 SST2 zastosowano między innymi oddzielne ścieżki masy dla sygnałów cyfrowych i analogowych. Wzmacniacz rozwija moc 135 W przy ośmioomowym obciążeniu, a już przy czterech omach wartość ta rośnie do 180 W. Wzmacniacz jest dostępny w czarnej i srebrnej wersji kolorystycznej, ale klient może zamówić także dwie szerokości obudowy - 17 lub 19 cali. To zapewne z myślą o profesjonalistach.
Konfiguracja
Naim CD5 XS, Divine Acoustics Proxima, AriniAudio Individual, Sevenrods ROD4, Albedo Geo, Enerr AC Point One, Enerr Symbol Hybrid, Enerr Holograph, Audioquest NRG-2, Ostoja T1.
Werdykt
Dla audiofilów B135 SST2 to klasyczny przypadek tranzystora udającego lampę. Dla mnie natomiast jest to jeden z tych wzmacniaczy, które pozwalają zapomnieć o kolumnach, kablach i platformach antywibracyjnych. Wtedy człowiek przypomina sobie, że cała ta zabawa służy nawiązaniu bliższego kontaktu z muzyką. Bryston to umożliwia, co czyni go oczywistym wyborem nie tylko dla audiofilów szukających wzmacniacza o takim charakterze, ale także zupełnie niewtajemniczonych ludzi, którzy chcą, aby sprzęt po prostu grał i robił to dobrze. B135 SST2 zrobił mi bardzo dobrze. A mając na uwadze legendarną bezawaryjność kanadyjskich urządzeń, robiłby tak pewnie jeszcze kilkadziesiąt lat, gdybym po teście nie musiał go oddawać. Jeśli jesteście już dojrzałymi melomanami i szukacie czegoś więcej, niż krótkotrwała przyjaźń, zwróćcie na niego uwagę.
Dane techniczne
Moc: 2 x 135 W
Wejścia liniowe: 6 x RCA
Gniazda głośnikowe: 1 para
Wyjście słuchawkowe: +
Zdalne sterowanie: +
Zniekształcenia: 0,005 %
Stosunek sygnał/szum: 108 dB
Pasmo przenoszenia: 5 Hz - 100 kHz
Wymiary (W/S/G): 12,1/43,2/40,6 cm
Cena: 18999 zł
Sprzęt do testu udostępnił salon Audio Styl.
Zdjęcia: Małgorzata Filo, StereoLife.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Nagroda
Komentarze