JBL OnBeat Xtreme
- Kategoria: Kolumny i głośniki
- Tomasz Karasiński
Kiedy myślimy o stacjach dokujących, mamy przed oczami urządzenia wielkości kartonu mleka lub co najwyżej dużego opakowania serka topionego, wyposażone w miniaturowe głośniki i złącze służące wielu ludziom głównie do tego, aby móc w wygodny sposób naładować swój odtwarzacz. Sytuacja zaczęła się zmieniać, kiedy producenci sprzętu zdali sobie sprawę z tego, że niektórzy chcieliby naprawdę słuchać muzyki ze swojego odtwarzacza nie tylko na spacerze, ale i w domu. A to oznacza poszukiwanie stacji dokującej, która byłaby nie tylko dodatkiem do wieży czy dodatkowym elementem zagracającym biurko, ale pełnoprawnym urządzeniem zdolnym zastąpić na przykład zestaw mikro. Jeśli ktoś zgra całą swoją muzykę na iPoda, nie będzie przecież potrzebował napędu optycznego czy innych funkcji "dużego" zestawu. Jest tylko jeden warunek - taka stacja nie może już brzdąkać jak głośniki w laptopie - musi grać. Powinna być czymś zdecydowanie poważniejszym.
Dlatego właśnie w ostatnim czasie obserwujemy wysyp stacji dokujących takich, jak B&W Zeppelin Air czy NAD Viso 1. Wśród firm oferujących tego typu produkty nie mogło jednak zabraknąć jednego z największych, jeśli nie największego gracza w branży głośnikowej - JBL-a. Amerykańska firma przerobiła już chyba wszystkie tematy związane z nagłośnieniem, począwszy od sal kinowych i koncertowych, a na subwooferach samochodowych skończywszy. Głośniki JBL-a są wszędzie, więc może powinniśmy przyjrzeć się bliżej jego stacjom dokującym? Postanowiliśmy zagrać od razu z grubej rury i przetestować bodaj najlepszą z nich - OnBeat Xtreme.
Wygląd i funkcjonalność
Od razu widać, że amerykańskim konstruktorom zależało na stworzeniu czegoś więcej, niż tandetnej podstawki pod iPoda. OnBeat Xtreme to eleganckie, nowoczesne i porządne urządzenie, które ma szansę stać się ozdobą nawet bardzo dobrze urządzonego salonu. Wzornictwo jest na wskroś nowoczesne, ale na szczęście nie znajdziemy tu akcentów mogących wywoływać skojarzenia z R2D2, motywów kwiatowych czy innych ekscentrycznych udziwnień. Forma topowej stacji JBL-a przypomina raczej futurystyczne pomysły architektów opakowane w wysokiej jakości materiały. Most łukowy, opera w Sydney, składany dach sportowego auta - każdy będzie miał tu jakieś własne skojarzenia. Najważniejsze jednak, że nie jest to tylko sztuka dla sztuki, ponieważ taka forma stacji umożliwiła umieszczenie gniazda na obrotowym wysięgniku przymocowanym do rączki, za którą spokojnie możemy chwycić i przenieść stację na inne miejsce. Dok przypomina nieco uchwyty do nawigacji samochodowych i można go obrócić o 90 stopni. Opcja ta została zapewne przewidziana dla właścicieli iPadów, ponieważ w takiej sytuacji będzie można umieścić tablet w pozycji horyzontalnej, co dla wielu osób jest znacznie wygodniejsze.
W zestawie znajduje się komplet akcesoriów umożliwiających zmianę małego uchwytu na duży - taki, który obejmie iPada również po bokach. Największy postęp w kwestii samego gniazda JBL wykonał stosując - jako pierwszy lub jeden z pierwszych producentów sprzętu audio - nowe złącze Lightning. Posiadacze najnowszych urządzeń z nadgryzionym jabłuszkiem będą więc mogli w pełni wykorzystać ich potencjał, natomiast właściciele starszych modeli mogą po prostu kupić stację OnBeat Xtreme w wersji z dotychczas stosowanym, szerokim złączem. Właśnie w takiej wersji amerykańska stacja trafiła do naszego testu, ponieważ ostatniego iPoda kupiliśmy kilka miesięcy temu i jeszcze nie załapaliśmy się na nowy rodzaj złącza. Dobrze wiedzieć, że JBL o tym pamięta, bo z punktu widzenia producenta sprzętu wypuszczanie na rynek dwóch wersji tego samego modelu jest zupełnie nieopłacalne - trzeba zadbać o opakowania i instrukcje z innymi oznaczeniami, pilnować całego procesu produkcji, trzymać obie wersje na magazynie, nie mówiąc już o dystrybucji. Pod wieloma względami dla firmy jest to tak naprawdę dwa razy więcej roboty, ale iPod przecież też nie jest produktem jednorazowego użytku i trzeba będzie trochę poczekać, zanim szerokie złącze naprawdę wyjdzie z obiegu. Ważne, że klienci mają wybór.
Choć producent chwali się zastosowaniem w tej stacji nowoczesnych głośników, modułu łączności Bluetooth i procesora DSP, samo rozpakowanie i podłączenie stacji jest bajecznie proste. Jeżeli chcemy po prostu postawić urządzenie na biurku lub komodzie, aby słuchać muzyki tylko z iPoda lub telefonu komórkowego, wystarczy nam jeden przewód - zasilający, zakończony wtykiem Euro (ósemka). Wtykamy odtwarzacz na swoje miejsce, naciskamy włącznik i jedziemy. Przyciski sterujące umieszczono z prawej strony, a oprócz trybu czuwania są tu dwa przyciski do regulacji głośności, jeden do odbierania połączeń telefonicznych i jeden do wyboru źródła dźwięku - z podświetlaną na różne kolory nutką. Stację można jednak obsługiwać jeszcze wygodniej - za pomocą eleganckiego pilota działającego nie na podczerwień, ale fale radiowe. Oznacza to, że nie musimy celować w samą stację i sterować nią nawet z sąsiedniego pomieszczenia, mając pilota w kieszeni bluzy. Głupota - pomyślicie - po co w ogóle ktoś miałby to robić? Aaa, to czytajcie dalej;-)
Na zapleczu mamy wspomniane już gniazdo zasilające, a także złącze USB typu B, gniazdo S-Video i wejście liniowe w postaci pojedynczego 3,5-mm jacka. USB służy oczywiście do synchronizacji stacji z naszym komputerem, a konkretnie - programem iTunes. Dzięki temu nie będziemy musieli nawet podłączać iPoda do komputera, aby wgrać na jego dysk nowe albumy. Wejście liniowe także może się przydać, na przykład do podłączenia laptopa lub odtwarzacza przenośnego firmy innej, niż Apple. Z dodatków warto też wspomnieć o aplikacji, którą JBL udostępnia właścicielom urządzeń z systemem iOS. Nie mieliśmy okazji się nią pobawić, ale wierzymy na słowo, że działa. Apple akurat ma to do siebie, że bardzo rzetelnie sprawdza oprogramowanie przed wstawieniem go do swojego sklepu i wiemy, że nawet małe odchyłki od firmowych wytycznych nie przechodzą, więc tym bardziej jest małe prawdopodobieństwo, że takiej aplikacji w ogóle nie będzie dało się używać.
Czytając o procesorach DSP domyślaliśmy się, że gdzieś na obudowie stacji będą umieszczone przyciski służące do kalibracji dźwięku, ale nic takiego nie znaleźliśmy. Jest oczywiście mikrofon, dzięki któremu można przekształcić stację w zestaw głośnomówiący, więc domyślamy się, że jest on także używany do dostrajania dźwięku "w locie". Amerykańscy inżynierowie zrobili to tak, aby użytkownik miał jak najmniej problemów, a w zasadzie jedyną ważną funkcją jest możliwość wyboru jednego z kilku ustawień korektora. Jedne dają brzmienie bardziej średniotonowe, inne z kolei podbijają skraje pasma, a różnice są tak oczywiste, że wybór odpowiedniej opcji nie powinien być dla nikogo trudny. Wiele zależy od umiejscowienia stacji - w naszym przypadku wylądowała ona na stoliku oddalonym o metr od tylnej ściany pomieszczenia i nieco dalej od bocznej. Wydaje się, że stacji bardzo to pasowało, bo najlepsze okazało się neutralne ustawienie korektora. Ciekawym doświadczeniem było jednak poruszanie się po pokoju, a także całym mieszkaniu, ale o tym napiszemy w akapicie dotyczącym brzmienia.
Podsumowując - wygląd, jakość wykonania i funkcjonalność stacji JBL-a bardzo nam się spodobały. Minusów musieliśmy szukać na siłę. Można co najwyżej powiedzieć, że przyciski na pilocie zostały umieszczone blisko siebie i osoby o dużych palcach nie będą z tego zadowolone, co nie oznacza też, że sobie nie poradzą - co najwyżej trafienie w przyciski regulacji głośności będzie dla nich trudniejsze. I to by chyba było wszystko, co możemy wytknąć temu urządzeniu. Doceńcie, że bardzo staraliśmy się znaleźć w nim jakieś minusy;-)
Brzmienie
Nie będziemy pisać, że stacje dokujące to tylko "pierdziawki" do postawienia w sypialni, a ta pozytywnie nas zaskoczyła, bo miała bas. Tego typu opinie dawno stały się nieaktualne, ponieważ już niejeden producent wprowadził do swojej oferty stację dokującą, która może pogonić kota nawet całkiem porządnym miniwieżom. Wiedzieliśmy też, że mamy do czynienia z topową stacją JBL-a i - co tu dużo mówić - wymagaliśmy od niej sporo. Można więc od razu powiedzieć, że oczekiwania te zostały spełnione, nawet z nawiązką. Chcieliśmy usłyszeć dźwięk pełnopasmowy, naturalny i naładowany energią i właśnie to dostaliśmy. Oczywiście nie można porównywać tego z wrażeniami, jakich doświadczymy podczas odsłuchu audiofilskiego zestawu kosztującego kilkadziesiąt tysięcy złotych, ale z takim podstawowym, za kilka tysięcy - już można. Zapakowana w jedno pudełko stacja na pewno nie zaoferuje nam prawdziwej sceny stereofonicznej, ale dlaczego nie miałaby dawać klarownych wysokich tonów, czytelnej średnicy i mocnego basu? Nie widzimy tu żadnych sprzeczności i najwyraźniej projektanci tego urządzenia również nie mieli żadnych oporów, żeby wydobyć z OnBeat Xtreme taki dźwięk. Jak powiedział Albert Einstein, wszyscy wiedzą, że czegoś nie da się zrobić, aż znajduje się taki jeden, który nie wie, że się nie da, i on to robi. Nie chcemy przez to powiedzieć, że tylko JBL wydobył taki dźwięk ze stacji dokującej, bo wcześniej mieliśmy do czynienia z drogimi stacjami innych firm znanych audiofilom i im również niczego nie brakowało. Sęk w tym, że taki Zeppelin Air B&W kosztuje 2899 zł, NAD Viso 1 - 2640 zł. I mało prawdopodobne, żebyście znaleźli lepsze ceny w sieci. Natomiast oficjalna cena OnBeata Xtreme to 2199 zł, a w wielu sklepach internetowych można go znaleźć za... A zresztą sami poszukajcie.
To jest stacja, która gra tak, jak bardzo dobra miniwieża. W zasadzie to jedno zdanie wielu osobom wytłumaczy prawie wszystko. Nie wytłumaczy jednak specyficznych efektów przestrzennych, które wynikają prawdopodobnie z zastosowania w stacji JBL-a procesora DSP. Nie mówimy o scenie stereofonicznej rozumianej w kategoriach szerokości, głębi i tak zwanego całokształtu, ale o sposobie, w jaki dźwięk z OnBeata Xtreme wypełnia pokój, a w zasadzie całe mieszkanie. Zazwyczaj w urządzeniach jednopudełkowych mamy do czynienia z zasadniczym problemem - siedząc w jednym miejscu słucha nam się dobrze, natomiast po zmianie położenia głowy z dźwiękiem dzieje się coś niedobrego - zwykle wzbudza się bas lub przeciwnie - nie ma go wcale. Tymczasem stacji JBL-a słucha się tak samo dobrze z każdego miejsca. Ba - siedząc blisko niej nawet trudno jest to docenić, ale podkręćcie głośność i wybierzcie się na spacer. Stańcie na przykład przy wejściu do pokoju, w którym gra OnBeat Xtreme, zamknijcie oczy i zastanówcie się szczerze, czy nie jest to taki rodzaj dźwięku, jaki dałby nam budżetowy zestaw Hi-Fi. Bo naszym zdaniem jest. Mało tego - przeprowadziliśmy test na kilku znajomych. Pozwoliliśmy im stanąć w przedpokoju, z którego na dodatek nie było widać całego salonu (ponieważ w znacznej części jest on odgrodzony regałem z płytami i książkami) i zapytaliśmy, czy gra nasz pełnowymiarowy system, czy coś innego. Oczywiście wielu załapało, że w takim pytaniu musi być coś podchwytliwego, natomiast kiedy poinformowaliśmy ich, że ten dźwięk jest zasługą tylko i wyłącznie tej jednej stacji dokującej, trudno im było w to uwierzyć. I to w zasadzie wystarczy za wszystkie inne porównania. Jeżeli nie wierzycie, przekonajcie się o tym na własne uszy. OnBeat Xtreme nie jest wykonywanym na zamówienie srebrnym kablem ani ekskluzywnym wzmacniaczem za milion kotylionów, więc istnieje duże prawdopodobieństwo, że znajdziecie go w jednym ze sklepów elektronicznych, nawet jeśli nie mieszkacie w dużym mieście. Dla nas ta stacja to małe odkrycie.
Budowa i parametry
JBL OnBeat Xtreme to spora stacja dokująca przeznaczona do podłączenia urządzeń firmy Apple takich, jak iPod, iPad i iPhone. Występuje w dwóch wariantach - jeden jest wyposażony w najnowsze złącze Lightning, natomiast drugim montowane jest tradycyjne, szerokie złącze. Oprócz tego do stacji można podłączyć inne urządzenia z łącznością Bluetooth lub zwykłym wyjściem słuchawkowym - na przykład odtwarzacze przenośne innych firm lub laptopy. Dzięki wbudowanemu mikrofonowi istnieje możliwość przekształcenia stacji w zestaw głośnomówiący do prowadzenia rozmów telefonicznych. Obrotowe gniazdo dokujące pozwala na dopasowanie stacji zarówno do małych (iPod, iPhone), jak i dużych urządzeń (iPad). OnBeat Xtreme jest wyposażony w wysokotonowe głośniki JBL Ridge i firmowe woofery JBL Atlas, a także procesor DSP do komputerowej optymalizacji brzmienia. Użytkownik ma do wyboru kilka ustawień korektora, a stację można obsługiwać za pomocą przycisków umieszczonych z boku i małego, eleganckiego pilota działającego na fale radiowe, co zwiększa jego zasięg i wygodę użytkowania. Dzięki wyjściu S-Video, JBL OnBeat Xtreme może przesyłać obraz na przykład do telewizora, natomiast złącze USB ułatwi synchronizację iPoda z programem iTunes na naszym komputerze. Producent deklaruje, że łączna moc głośników to 2 x 45 W, a pasmo przenoszenia zaczyna się od 47 Hz i rozciąga do 22 kHz. Jesteśmy w stanie w to uwierzyć, ponieważ nawet ustawiona w dość dużym pomieszczeniu, stacja jest w stanie wypełnić je dźwiękiem nie gorzej, niż tradycyjna miniwieża.
Konfiguracja
W zasadzie nie ma o czym pisać, bo JBL OnBeat Xtreme jest urządzeniem typu Plug and Play. Wystarczy wyjąć stację z pudełka, podłączyć przewód zasilający, postawić iPoda na jego miejscu i grać. W teście wykorzystaliśmy iPoda Classic i smartfon Sony Xperia S jako urządzenie Bluetooth. Zalecamy jedynie zostawić stacyjce trochę miejsca po bokach i nie upychać jej w ciasnej meblościance. Postawiona w wolnej przestrzeni oferuje znacznie lepsze wrażenia przestrzenne.
Werdykt
Jedna z najlepszych stacji dokujących, jakiej mieliśmy okazję posłuchać w kontrolowanych warunkach. Oferuje naturalny, czysty i dynamiczny dźwięk, a do tego specyficzną przestrzeń potrafiącą wypełnić całe pomieszczenie, a nawet mieszkanie. Wiemy, że dla wielu audiofilów pojęcie przestrzeni nijak nie pasuje do urządzenia jednopudełkowego, ale wystarczy posłuchać samemu, aby przekonać się, że ten dźwięk po prostu dobrze wchodzi i dobrze się niesie. W tym małym, eleganckim urządzeniu po prostu jest moc!
Dane techniczne
Wejścia audio: 3,5 mm
Wyjście wideo: S-Video
Bluetooth: +
Mikrofon: +
Wymiary (W/S/G): 24,4/44,5/23 cm
Masa: 4 kg
Cena: 2199 zł
Sprzęt do testu dostarczyła firma JBL.
Zdjęcia: JBL, Tomasz Karasiński, StereoLife.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Przestrzeń
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Nagroda
Komentarze