Onkyo CP-1050
- Kategoria: Gramofony i sprzęt analogowy
- Jarosław Święcicki
Zabierając się do napisania niniejszego testu przejrzałem historię testów, które się pojawiły na StereoLife i okazało się, że to pierwsza recenzja sprzętu Onkyo. Nie jest to może nic nadzwyczajnego, w końcu istnieje wielu innych uznanych producentów, których sprzętu jeszcze nie testowaliśmy. W tym przypadku sytuacja jest jednak o tyle ciekawa, że ostatnimi laty Onkyo jest znane przeze wszystkim jako producent uznanych na całym świecie amplitunerów kina domowego i komponentów hi-fi, a gramofon CP-1050 stał się na obecną chwilę jedynym przedstawicielem tego typu urządzenia w ofercie firmy. Można by rzec, że jej historia zatoczyła koło, ponieważ na początku swojego istnienia Onkyo zajmowało się produkcją wkładek oraz ramion gramofonowych. A nie jest to młody gracz na rynku audio, lecz jeden ze starych wyjadaczy, istniejący od 1946 roku i, jak łatwo obliczyć, obchodzący w tym roku swoje siedemdziesiąte urodziny.
Pojawienie się na rynku CP-1050 wpisuje się w ogólnoświatowy trend, a nawet modę na powrót do analogowego grania, dla niektórych będącego od zawsze synonimem jakości przewyższającym wszelkiego rodzaju cyfrowe nowinki, z płytą kompaktową na czele. Po wielu latach zepchnięcia na margines, rynek czarnych płyt sukcesywnie odrabia straty, co nie uszło uwadze większym graczom na rynku audio, coraz częściej uzupełniającym swoją ofertę o gramofony. Wielbicieli płyt analogowych taka sytuacja może tylko cieszyć. Na rynku robi się coraz bardziej ciasno, urządzeń przybywa i aby skusić potencjalnych klientów do zakupu powstaje coraz więcej niedrogich modeli, które zarówno swoim wyglądem jak i brzmieniem potrafią pozytywnie zaskoczyć. Sprawdźmy, jak w tym całym gramofonowym ścisku poradzi sobie bohater dzisiejszego testu - Onkyo CP-1050.
Wygląd i funkcjonalność
Karton niczego sobie - całkiem spory. W środku wszystko ładnie upakowane, a na jednej z uchylanych klap pudła znajduje się rysunek pokazujący jak gramofon jest w środku ułożony, w jakiej kolejności najlepiej wszystko wyjmować i gdzie szukać niewielkich elementów takich, jak headshell z wkładką, przeciwwaga, zawiasy do pokrywy czy też krążek do odtwarzania singli. Naprawdę pomysłowa sprawa, dzięki której nie trzeba się szarpać ze styropianem, czego skutkiem może być nieprzyjemny efekt rozsypujących się po podłodze dodatków. Gdy już wszystko zostanie wyjęte z pudła, samo złożenie gramofonu nie wymaga nawet przeglądania instrukcji. Stawiamy urządzenie na półce, na szpindel nakładamy aluminiowy, odlewany talerz, na nim kładziemy gumową matę, do ramienia montujemy headshell z przykręconą i ustawioną wkładką, z drugiej strony ramienia wkręcamy przeciwwagę, plastikowe zawiasy montujemy w odpowiednie gniazda z tyłu plinty, a na nie nakładamy akrylową pokrywę. Wszystko? No, prawie... Teraz należy gramofon wyregulować i podłączyć do systemu oraz źródła zasilania. Z podłączeniem CP-1050 do prądu nie ma kłopotu. Gramofon ma wewnętrzne zasilanie, wystarczy podłączyć kabel typu "ósemka" (dołączony do zestawu) do gniazda w tylnej ściance gramofonu. Podłączenie sygnałowe wymaga już posiadania własnych kabli - oprócz podłączenia sygnału poprzez kable RCA należy również gramofon uziemić.
Przystąpmy teraz do regulacji, którą należy przeprowadzić przed pierwszym odtworzeniem płyty. Podstawowa sprawa to odpowiednie wypoziomowanie gramofonu - jest to dosyć proste ponieważ sprzęt stoi na czterech solidnych, grubych, amortyzowanych stopach, które umożliwiają regulację ich wysokości. Pora zabrać się za ustawienie układu wkładka-ramię. Na początek nacisk igły. Według instrukcji powinien wynosić on 3 gramy +/- 0,5 grama. To dosyć sporo. Przeważnie producenci zalecają nacisk w okolicach 2 gramów, a tu aż tyle? O ile pamiętam takie wartości widuje się raczej w napędach stosowanych prze didżejów, a nie w maszynach do użytku domowego. No ale cóż, skoro takie są zalecenia, to trzeba tak ustawić. Za pomocą wagi wyregulowałem przeciwwagę tak, aby nacisk wynosił właśnie 3 gramy. Jeśli chodzi o anti-skating, to praktycznie rzecz biorąc można go regulować w locie, podczas odsłuchu, ponieważ zastosowano tutaj układ magnetyczny, który można płynnie zmieniać za pomocą wyskalowanego pokrętła. Nie jest to może audiofilskie rozwiązanie, kompensacja siły dośrodkowej częściej jest realizowana przez ciężarek na żyłce, ale trzeba przyznać, że zastosowanie magnetycznego anti-skatingu jest po prostu wygodniejsze dla użytkownika. I to tyle. Można już położyć pierwszą płytę, ale zanim to zrobię postaram się napisać kilka słów o samym wyglądzie i jakości wykonania gramofonu.
Patrząc na Onkyo CP-1050 z zamkniętą pokrywą widzimy sprzęt nawiązujący do klasycznych konstrukcji z lat, kiedy płyta winylowa królowała niepodzielnie na rynku fonograficznym. Prostokątna bryła z dosyć wysoką plintą wykonaną z MDF-u z okleiną imitującą drewno, do tego pokrywa wykonana z lekko przydymionego akrylu. Sprzęt wygląda i jest wykonany bardzo solidnie z dbałością o szczegóły i patrząc na niego przypomniały mi się czasy, gdy na mojej półce stał staruszek Thorens TD166. Z zewnątrz Onkyo wygląda prawie tak samo, a nawet lepiej, ponieważ grube nogi dodają mu szyku. Po otwarciu pokrywy od razu widać, że sterowanie napędem jest elektroniczne - witają nas cztery przyciski. Trzy z lewej strony, większy do włączenia zasilania, oraz dwa mniejsze do wyboru prędkości obrotowej (33 i 1/3 oraz 45 obrotów na minutę), a jeden z prawej służący do uruchomienia i zatrzymania silnika napędzającego talerz.
Jeszcze słówko o samym napędzie. Zastosowano tu napęd bezpośredni z wykorzystaniem bezszczotkowego silnika prądu stałego z kwarcową stabilizacją obrotów. Plusem takiego rozwiązania jest błyskawiczne uzyskanie przez gramofon odpowiednich obrotów talerza wykonanego z odlewanego aluminium, który reklamowany jest jako "ciężki". W moim odczuciu jego masa jest raczej standardowa. Na koniec mata, która w tym przypadku jest chyba jedynym elementem, który według mnie powinien być wymieniony natychmiast po zakupie gramofonu. To po prosu przycięty kawałek gumy, do którego lepią się wszystkie drobinki kurzu jakie znajdą się w pobliżu. Jeśli zdecydujecie się na CP-1050, zapytajcie się sprzedawcę o inną matę.
Do odczytu muzyki zaklętej na płytach Onkyo zastosowało ramię w kształcie litery "S" stojące na plastikowym cokole, którego kształt przypomina regulację wysokości ramienia w gramofonach DJ-skich, ale w tym przypadku jest to tylko sama podstawa i taka regulacja nie jest możliwa. Ramię na efektywną długość 230 mm, przewieszenie 15 mm i uzbrojone jest w magnetyczną wkładkę o symbolu OC-105 w której jest możliwość wymiany samej igły. Jak napisałem wyżej, wkładka wymaga nastawienia dosyć sporej siły nacisku igły na płytę. Ciekawe jak to będzie się sprawować w boju.
Brzmienie
Na początku muszę się przyznać do małego kłamstewka, które popełniłem w poprzednim rozdziale. Otóż na początku wcale nie nastawiłem nacisku igły na 3 gramy, tylko na 2. Myśląc, że to w zupełności wystarczy zacząłem odsłuchy od Tangerine Dream, kładąc na talerz ich "Ricochet". Niby wszystko w porządku, ale zamiast słuchać wierciłem się niemiłosiernie w fotelu. Coś tu nie gra! Bas mulił się potwornie snując się bez celu po pokoju, a gdy spróbowałem przesłuchać jeszcze raz tej płyty na słuchawkach, czułem niemalże to samo, tyle, że bas mruczał coś tam niewyraźnie, a reszta dźwięków podążała za nim pozbawiona mocy i dynamiki. Zdjąłem płytę i zmieniłem nacisk na ten zalecany przez producenta. No, teraz to można słuchać - pomyślałem i słuchałem sobie tej płyty przez bity tydzień. Też tak macie? Gdy muzyka wciąga, mogę jej słuchać raz po raz i nie potrzebuję żadnej zmiany. Po tygodniu jednak zdałem sobie sprawę, że wypadałoby posłuchać czegoś jeszcze, bo w końcu oprócz słuchania dla przyjemności muszę dowiedzieć się, jak Onkyo radzi sobie z inną muzyką. Inaczej będę zmuszony tylko napisać "gramofon nadaje się do słuchania Tangerine Dream, rekomendacja dla wielbicieli starej elektroniki", a to chyba trochę za mało. Sam fakt, że słuchało mi się tak dobrze, świadczy jednak bardzo dobrze o testowanej szlifierce. Jako posiadacz czterokrotnie droższego gramofonu, bawiłem się świetnie i nie odczuwałem żadnego dyskomfortu związanego z przesiadką na CP-1050.
Aby troszkę rozszerzyć spektrum badań zapuściłem "Eye in the Sky" Alan Parsons Project. Płyty duetu są znane z wysokiej jakości nagrań i spędziwszy praktycznie cały wieczór na odsłuchach zaczęły mi się w głowie formować już pewne wnioski. Po pierwsze bas. Po ustawieniu wkładki zgodnie z zaleceniami producenta, stał się on wyraźny, żywy i sprężysty. Jak na tę klasę gramofonu, CP-1050 wykazał się też odpowiednią szybkością, chociaż muszę przyznać, że przy najniższych rejestrach wystąpiło pewne zaokrąglenie tego zakresu. Puszczenie "Sounds of the Universe" Depeche Mode tylko utwierdziło mnie w tym osądzie i dodatkowo zauważyłem, że rzeczony bas jest nieco wyeksponowany, jednak nie oderwany od średnicy, która doskonale z nim współbrzmi. Idąc dalej po charakterystyce przenoszenia, zauważyłem, że wysokie tony są raczej wycofane, a im wyżej się zapuścimy, tym bardziej to wycofanie słychać. Ogólnie rzecz biorąc, gramofon dźwiękowo stoi raczej po ciemniejszej stronie mocy. Jeśli lubicie mocny bas lub macie system, któremu do szczęścia na pewno nie potrzeba większej ilości sybilantów, CP-1050 może okazać się bardzo dobrym wyborem. Z pozostałych obserwacji, detaliczność i wybrzmiewanie stoją na poziomie adekwatnym do ceny gramofonu. Nie można wymagać zbyt wiele od sprzętu kosztującego niecałe dwa tysiące, aczkolwiek dynamika w skali makro wielu melomanów może zaskoczyć. Pod tym względem Onkyo prezentuje naprawdę wysoki poziom. Podobnie ma się sprawa z prezentacją sceny dźwiękowej. CP-1050 kształtuje stereofonię z odpowiednim rozmachem, choć bardziej zależy mu w tej materii na szerokości, niż głębi.
Abstrahując od tych szczegółowych wywodów, po kilku odsłuchach było dla mnie oczywiste, że ten gramofon potrafi zagrać. Ma wszystko to, czego potrzeba początkującemu adeptowi winylowej drogi życia. Jego dźwięk jest miły dla ucha i brzmi analogowo, czyli tak, jak powinien. Przecież nie może być tak, żeby gramofon udawał cyfrowe źródło, prawda? Należy także zaznaczyć, że wszystkie powyższe obserwacje dotyczą konfiguracji z fabryczną wkładką, a - jak każdy fan winylu dobrze wie - jej wymiana powinna być najprostszym sposobem na poprawę jakości brzmienia całego toru analogowego. Tutaj pole do eksperymentów pozostaje otwarte. CP-1050 jest na tyle dobrym gramofonem, że przy odrobinie szczęścia powinno udać się wydobyć z niego jeszcze więcej.
Budowa i parametry
Onkyo CP-1050 to gramofon o napędzie bezpośrednim, w którym zastosowano bezszczotkowy silnik prądu stałego, którego obroty są stabilizowane kwarcowo. Dostępne prędkości to 45 i 33 1/3 obrotów na minutę. Obudowa została wykonana z MDF-u, a talerz jest aluminiowym odlewem. Za odczyt płyt odpowiada ramię Static Balanced w kształcie litery "S" o efektywnej długości 230 mm uzbrojone w headshell o masie 10 gramów z wkładką OC-105 typu MM.
Konfiguracja
Do testu wykorzystano przedwzmacniacz gramofonowy AVID Pellar podłączony do wzmacniacza słuchawkowego Edgar SH-1 zasilającego słuchawki Ulrtasone PROLine 2500 oraz Beyerdynamic DT880. Oprócz tego testowany gramofon był źródłem sygnału dla Audiolaba 8200A grającego z kolumnami Pylon Audio Sapphire 31.
Werdykt
Testowanym modelem Onkyo wraca na rynek gramofonowy. Nie celuje od razu w najwyższą półkę, ale stara się wybadać rynek modelem budżetowym, który jednak zarówno swoim wyglądem, jak i dźwiękiem absorbuje uwagę. Jeśli chcecie rozpocząć przygodę z analogiem, i nie chcecie wydawać na gramofon dużych pieniędzy, warto rozważyć przesłuchanie CP-1050. Jeśli przypadnie Wam do gustu, nie pozostanie nic innego, jak przygotować sobie sporo miejsca na płyty i rozpocząć polowanie na pierwsze tłoczenia wszystkich swoich ulubionych albumów.
Dane techniczne
Dostępne prędkości: 33 1/3, 45 obrotów na minutę
Napęd: bezpośredni
Talerz: odlew z aluminium o średnicy 305 mm
Ramię: Static Balanced typu S
Wymiary(W/S/G): 15,8/45/36,7 mm
Masa: 8,6 kg
Cena: 1999 zł
Sprzęt do testu dostarczyła firma EIC.
Zdjęcia: Małgorzata Karasińska, Tomasz Karasiński, StereoLife.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Nagroda
-
Abyss
Muszę się przyznać, że z gramofonem nie miałem osobiście do czynienia przez lat 20, odkąd wyprowadziłem się z domu rodzinnego i pozostawiłem swojego Bernarda w "spadku" bratu żaden sprzęt tego rodzaju nie zajął miejsca w moim pokoju. Od kilku lat czasem wracała do mnie myśl, żeby coś jednak w tym kierunku zadziałać i znowu zacząć słuchać czarnych płyt. Onkyo wydaje się być ciekawą propozycją na odnowienie mojej znajomości z gramofonem.
2 Lubię -
Kazimierz
Od ponad 2 lat jestem użytkownikiem gramofonu Onkyo CP-1050 i tutaj istotna uwaga: nie jest to mój ani pierwszy, ani drugi gramofon. Krótka recenzja urządzenia mieści się w stwierdzeniu "pełna satysfakcja". Natomiast szerszy kontekst każe zaznaczyć, że jakość oferowana przy oczekiwanej cenie jest lepsza od spodziewanej. Fabryczna wkładka wymaga sporego dociążenia (!) ale efekt jest w pełni satysfakcjonujący. Scena stereo jest szeroka i czytelna w każdej części integralna i przy koncertowych kompozycjach soul oraz jazz każdy z instrumentów jest odrębnym i czytelnym bytem. Wysokie rejestry są wysokie, ale nie męczą jaskrawością, bas jest naturalny i basowy, nie ma zmęczenia mięsistością lub płaskim rejestrem. Średnie tony dają czytelny dźwięk instrumentów bez dostrzegalnej deformacji. Brzmi naprawę dobrze. Pewnie za jakiś czas podejmę wyzwanie innej wkładki, póki co fabryczna jest źródłem przyjemnych doznań. Korzystam z prostego przedwzmacniacza lampowego i również lampowego wzmacniacza RS TubeAmp MKII.
0 Lubię
Komentarze (2)