Audel Nika mk3
- Kategoria: Kolumny i głośniki
- Tomasz Karasiński
Ileż to już razy audiofile zarzekali się, że przy wyborze sprzętu grającego kierują się tylko i wyłącznie brzmieniem, po czym rozpływali się nad wskaźnikami wychyłowymi, ekstrawaganckimi gramofonami ze stali i akrylu oraz kolumnami wyglądającymi jak żagle albo statki kosmiczne? Ciężko zaprzeczyć, że zanim jeszcze zainteresujemy się danym urządzeniem i postanowimy sprawdzić jego możliwości w odsłuchu, coś musi nas w nim zainteresować, a ponieważ jesteśmy wzrokowcami, prawdopodobnie tym czymś będzie wygląd. Nawet jeśli preferujemy surowy, minimalistyczny dizajn, nie oznacza to, że nie damy się złapać - do ostatecznego sprawdzianu wytypujemy te modele, które trafiają w nasz gust. Doświadczeni amatorzy hi-endowej elektroniki wyznają zasadę, która mówi, że im więcej pieniędzy dany producent przeznaczy na wzornictwo i widoczne z zewnątrz materiały, tym mniej zostanie mu na komponenty wewnętrzne, od których w sferze brzmieniowej zależy najwięcej. Mówiąc inaczej, im lepiej dane urządzenie wygląda, tym gorzej powinno grać. Wydaje się to całkiem logiczne, jednak nie działa w przypadku jednej grupy - sprzętu projektowanego i budowanego we Włoszech. Nie żartuję. Patrząc na fikuśne wzmacniacze Unisona, Pathosa, Audio Analogue'a, Synthesisa, Normy czy Riviery, gramofony Gold Note'a i New Horizon Audio albo fantastyczne kolumny Sonusa, Opery czy Diapasona (żeby wymienić tylko kilka znanych marek), można pomyśleć, że to tylko drogie, niezwykle efektowne dekoracje do salonu. Szybko okazuje się jednak, że to nieprawda. Ten sprzęt gra, czasami nawet znacznie lepiej od tego "brzydkiego". Włosi chyba inaczej nie potrafią. Moim zdaniem w ogóle się nad tym nie zastanawiają. Wyczucie stylu i piękna pomieszane z odrobiną szaleństwa mają w genach i ten sprzęt po prostu "tak im jakoś wychodzi". Zdarzają się jednak sytuacje, kiedy nawet ja, miłośnik włoskiej elektroniki, zastanawiam się, czy mam do czynienia ze sprzętem stereo, elementem martwej natury, przedmiotem pełniącym określoną funkcję, czy może z czymś, co powstało przede wszystkim jako dzieło sztuki użytkowej. A kiedy mam do czynienia z nowymi kolumnami marki Audel, zadaję sobie to pytanie praktycznie za każdym razem.
Moje obserwacje nie wzięły się znikąd. Jak przeczytamy na stronie polskiego dystrybutora, marka Audel powstała w 2007 roku, a pierwotną ideą jej założyciela, Waltera Carzana, było poszukiwanie synergii między sprzętem hi-fi a światem wystroju wnętrz. Na początku oferta podzielona była na dwie serie - jedna miała za zadanie łączyć świat muzyki i sztuki użytkowej, natomiast druga skupiała się przede wszystkim na bezkompromisowej jakości dźwięku. Obie kolekcje łączyło je wykorzystanie sklejki brzozowej jako materiału, z którego wykonywano obudowy. Początkowo wybrano sklejkę ze względu na jej walory estetyczne, ale wkrótce inżynierowie Audela docenili również jej znakomite właściwości akustyczne. W tym momencie warto dodać, że obudowy z klejonej warstwowo sklejki nie są zupełnie nowym pomysłem. Można je znaleźć w kolumnach Gradienta, Penaudio i Avcona, a mówimy tu tylko o formie "odsłoniętej", ponieważ z niezwykłej sztywności tego materiału oraz możliwości formowania z niego elementów o bardzo skomplikowanych kształtach skorzystało wielu innych producentów, takich jak chociażby Bowers & Wilkins. Włosi twierdzą, że sklejka brzozowa gwarantuje idealną odpowiedź obudowy głośnikowej, a niesamowitą symetrię obu kanałów w kwestii kształtowania obrazu stereo.
Pierwsza seria produktów Audela obejmowała takie modele jak Fred & Ginger, Hi Fido i Nino. Okazało się, że kolumny te szczególnie dobrze przyjęły się w Japonii. Ich największy sukces polegał jednak na tym, że dzięki oryginalnej formie zostały zauważone w środowisku audiofilskim, dzięki czemu Włosi mogli dalej rozwijać się i doskonalić swój warsztat. Specyficzne wzornictwo zostało szybko docenione przez magazyny wnętrzarskie, jednak ten rynek okazał się trudny i wymagający. Jakość dźwięku, która dla ekipy Waltera Carzana była nie bez znaczenia, dla fanów dizajnerskich akcesoriów akurat nie miała żadnej wartości, a fikuśne kształty kolumienek ze sklejki w oczach projektantów wnętrz nie uzasadniały ich wysokiej ceny. Po dziewięciu latach podjęło decyzję o zakończeniu produkcji tej linii głośników i skupiono się wyłącznie na kolekcji hi-endowej, przeznaczonej dla tych, którzy twierdzą, że sprzęt audio kupują uszami. Historia tej serii zaczyna się od zestawów, które poza obudową ze sklejki były całkiem klasyczne. CG509 i CG618 były dwudrożnymi monitorami z bass-refleksem umieszczonym z tyłu. Wyróżniały się jedynie ciekawymi, niemal idealnie sześciennymi skrzynkami na ciekawych standach. Podobnie skonstruowany był także podłogowy model CG Tower, który miałem przyjemność opisywać dziewięć lat temu.
Porzucenie idei połączenia audiofilskiego sprzętu ze światem wystroju wnętrz, przynajmniej w sensie formalnym, poprzez podzielenie katalogu na dwie zupełnie różne serie, pozwoliło Włochom skupić się na produkcji kolumn dla melomanów, którzy szukają przede wszystkim wysokiej klasy dźwięku, a sferę wizualną traktują jako bonus. Jak można się było spodziewać, kolumnom Audela wyszło to na dobre. Przełomowy w historii firmy miał się okazać rok 2011, kiedy Walter Carzan i inżynier Davide Ballo przestudiowali odważną propozycję stworzenia najmniejszego modelu w katalogu. Tak narodziła się Nika - miniaturowe kolumienki, które dla włoskiej manufaktury są mniej więcej tym, czym dla fanów monitorów BBC są LS3/5a. Podobno jest to model niezwykle udany, lubiany, w niektórych kręgach kultowy, o czym może świadczyć fakt, że dziś Nika produkowana jest już w trzeciej odsłonie. Chęć przeniesienia wiedzy zdobytej podczas jego projektowania na znacznie większe modele zaowocowała premierą zestawów Malika w 2014 roku. Trzy lata później Audel został w całości przejęty przez Waltera Carzana, który postanowił skupić się wyłącznie na rynku sprzętu hi-end.
Wygląd i funkcjonalność
Choć podłogówki CG Tower testowałem w zamierzchłych czasach, kiedy rano nie wstawałem z łóżka z bólem pleców, doskonale pamiętam, jak dobre wrażenie zrobiły na mnie te dziwne, nie do końca dizajnerskie paczki. Pachniały jakby przed chwilą wyjechały ze stolarni, były lekko przygrube, miały dziwne cokoły, niepozorne przetworniki i zamontowane zbyt wysoko gniazda, a od wykręcania śrub mocujących przedni i tylny panel nabawiłem się odcisków, ale dźwięk był genialny - naturalny, miły dla ucha i niezwykle spójny, a jednocześnie wystarczająco dynamiczny, przejrzysty i trójwymiarowy. Dziś po tamtych kolumnach nie ma już śladu, ale patrząc na aktualny katalog Audela dochodzę do wniosku, że firmie wyszło to na dobre. Zaczęła bowiem rozwijać się w kierunku, któremu audiofile z pewnością by przyklasnęli. Widzimy tu coraz bardziej skomplikowane, zaawansowane technicznie obudowy, coraz lepsze przetworniki i coś, co analitycy giełdowi nazwaliby długotrwałym trendem wzrostowym. Waltera Carzan nie przeniósł produkcji do Chin ani nie zaczął wprowadzać na rynek coraz tańszych kolumn mających coraz mniej wspólnego z najbardziej rozpoznawalnymi dziełami Audela. Jedynym minusem tak bezkompromisowych działań są ceny. Za parę flagowych kolumn Symphonika trzeba zapłacić 89900 zł. Mniejsze modele wolnostojące, Malika Plus i Malika mk2, kosztują odpowiednio 39900 i 29900 zł. Zauważalnie mniej zapłacimy za monitory. Magika mk2, Sonika mk2 i Nika mk3 uszczuplą nasz budżet o 18590, 9990 i 5990 zł.
TEST: Vermouth Audio Rhapsody
Nika występuje obecnie już w trzeciej odsłonie. Ewoluowała, zachowując jednak początkowy zamysł konstrukcyjny. Zapomnijmy na chwilę o wyglądzie i skupmy się na kwestiach technicznych. Czy wiecie, z czym mamy tutaj do czynienia? Otóż z mini-monitorami bazującymi na bardzo oryginalnym głośniku szerokopasmowym o średnicy zaledwie 3 cali wspomaganym linią transmisyjną, której całkowita długość wynosi prawie 60 cm. Producent zapewnia, że dzięki skomplikowanemu kształtowi komory odsprzęgającej udało się obniżyć częstotliwość rezonansową tak, aby te miniaturowe kolumienki nie miały problemów z odtwarzaniem basu. Obudowy wykonane z klejonej warstwowo sklejki pozwoliły konstruktorom nie tylko wyrzeźbić w środku wyjątkowo długą linię transmisyjną, ale też wyeliminować wibracje, które z pewnością pojawiłyby się w klasycznej skrzynce z MDF-u. Rezultatem ma być połączenie niezwykle obszernej sceny stereofonicznej generowanej przez dwa głośniki szerokopasmowe i zadowalającego rozciągnięcia niskich częstotliwości.
Trudno nie zachwycić się kolumienkami wykorzystującymi tak oryginalne przetworniki i obudowy, których wykonanie musiało być bardzo czasochłonne, nie wspominając już o długotrwałym procesie projektowania i dostrajania monitorów w taki sposób, aby ich brzmienie odpowiadało pierwotnym pomysłom włoskich konstruktorów. O ile w przypadku podłogówek sycylijskiej manufaktury wchodzimy na poziom cenowy, na którym konkurencja jest bardzo duża i prawie każda firma ma coś ciekawego do powiedzenia, o tyle monitory zbudowane w ten sposób i wycenione na niecałe sześć tysięcy złotych to prawdziwy ewenement. W tym przedziale należałoby raczej nastawiać się na dopracowane, ale zupełnie klasyczne zestawy z dwoma tradycyjnymi głośnikami w wentylowanej zwykłą rurką obudowie z MDF-u. Wyjątki można zliczyć na palcach jednej ręki. KEF LS50 Meta z przetwornikiem koncentrycznym, Audiovectory QR1 z tweeterem AMT i szczelinowym bass-refleksem, Fyne Audio F500 z głośnikiem współosiowym i bass-refleksem skierowanym w dół? No cóż, tych naprawdę interesujących modeli w cenie do dziesięciu tysięcy złotych za parę nie ma aż tak dużo. Jeśli chodzi o monitory z linią transmisyjną, najtańsze są chyba PMC DB1 Gold, za które trzeba zapłacić 8998 zł. W porównaniu z Audelami wyglądają one jednak jak budżetowe kolumny ze złotymi akcentami, które mają odciągnąć uwagę od nudnych, zupełnie klasycznych przetworników, niewyjściowych obudów i paskudnych gniazd umieszczonych w plastikowej rynience. W porównaniu z nimi Nika mk3 jest produktem zbudowanym z najwyższej jakości materiałów, a przede wszystkim monitorem zaprojektowanym w sposób typowy dla zestawów hi-endowych - z wyraźną wizją, bez kompromisów i z nieprawdopodobną dbałością o detale. Wiem, że patrząc na takie cudeńka, odruchowo koncentrujemy się na ich wyglądzie, ale zachęcam, abyście na chwilę skupili się na warstwie technicznej i zastanowili się, czy w zbliżonej cenie można dostać coś równie odjechanego. Ja niczego takiego nie znalazłem.
Wróćmy zatem do wzornictwa. Trzeba przyznać, że jest nie tylko wyjątkowo nietuzinkowe, ale także bardzo, bardzo spójne. Wynika to z użycia naturalnych materiałów, które zostały obrobione i wyeksponowane w taki sposób, aby można je było podziwiać z każdej strony. Nika mk3 to, nawet w podstawowej wersji (do innych za chwilę dojdziemy), prawdziwe dzieło sztuki. Nie ma tu ani jednego przypadkowego elementu. Dla mnie największą ciekawostką jest zastosowanie pionowych żeber, które wyglądają, jakby wykonano je z anodyzowanego na czarno aluminium. W rzeczywistości jest to stworzony z wykorzystaniem nanotechnologii materiał o nazwie Fenix, z którego wykonuje się na przykład nowoczesne i niezwykle trwałe blaty i fronty meblowe. Dlaczego zdecydowano się na taki zabieg? Prawdopodobnie chodziło o jeszcze skuteczniejsze wytłumienie rezonansów obudowy, choć trudno mi uwierzyć, że kwestie estetyczne odegrały tu rolę drugoplanową. W standardowej wersji ścianki przednia i tylna pokryte są pięknym, naturalnym fornirem z orzecha czeczotowego dostarczanym przez firmę ALPI, której historia sięga 1919 roku. Jest to specyficzne drewno, które do dziś jest używane w ekskluzywnych meblach, a także do wyrobu fajek lub elementów broni, takich jak kolby. Kontrastujące ze sklejką brzozową panele są ręcznie polerowane i wykańczane szelakiem, dzięki czemu sprawiają wrażenie matowych i prezentują się dość surowo. To jednak nie wszystko. Monitory Audela dostępne są bowiem w specjalnej odmianie Audel Art, w której miejsce elementów fornirowanych zajmują kolorowe mozaiki bazujące na rzeźbach wykonanych przez ALPI dla atelier Alessandro Mendiniego w 1991 roku. Całkowity odlot. Aby stać się właścicielem tak niepowtarzalnego sprzętu, do ceny bazowego modelu trzeba doliczyć około 2000 zł. Zdaję sobie sprawę, że nie każdy lubi tak ekstrawaganckie bibeloty, ale gdybym zdecydował się na opisywane monitory, chyba nie wybaczyłbym sobie, gdybym nie dopłacił do wersji "artystycznej". Standardowa odmiana wygląda przy niej trochę, hmm, grzybowo. Nawiasem mówiąc, szkoda, że Audel nie produkuje gramofonów, na przykład w kooperacji z Clearaudio lub Pro-Jectem. Wyobrażacie sobie taki zestaw na biurku lub jakiejś minimalistycznej komodzie? Ja tak.
Gdybym zdecydował się na opisywane monitory, chyba nie wybaczyłbym sobie, gdybym nie dopłacił do wersji "artystycznej". Standardowa odmiana wygląda przy niej trochę, hmm, grzybowo. Nawiasem mówiąc, szkoda, że Audel nie produkuje gramofonów, na przykład w kooperacji z Clearaudio lub Pro-Jectem. Wyobrażacie sobie taki zestaw na biurku lub jakiejś minimalistycznej komodzie? Ja tak.Skoro już poruszyłem ten temat, pomówmy o opcjonalnych akcesoriach. Właściciele włoskich monitorów mogą sprawić im dwa praktyczne prezenty - maskownice i cokoły stabilizujące. Dzięki uprzejmości polskiego dystrybutora, w zestawie otrzymałem oba te dodatki. Maskownice są świetne. Mają postać sztywnych, ale stosunkowo cienkich krążków zakrywających same przetworniki. Na miejscu utrzymują je naprawdę silne magnesy. Jak na dwa maleńkie grille, cena 599 zł wydaje się dość wysoka, ale plus jest taki, że jedyne wrażliwe na uszkodzenie elementy mechaniczne są z założonymi maskownicami dobrze chronione, a różnica w dźwięku jest marginalna (i kto wie, czy nie na korzyść sytuacji z siateczkami). Drugą opcją są niebywale fikuśne podstawy, które mają za zadanie stabilizować monitory oraz izolować je od drgań podłoża. Powiem krótko - tutaj Walter Carzan już zdecydowanie przesadził. Cokoły są niepotrzebnie duże i skomplikowane. Bazę stanowi tu płyta wycięta z takiej samej brzozowej sklejki, z jakiej wykonano obudowy kolumienek. To akurat jest fajne. Nadano im jednak niezwykle fikuśny kształt i dołożono wiele innych elementów przymocowanych za pomocą widocznych z zewnątrz śrub, cztery metalowe kolce z podkładkami oraz centralny punkt mocujący z gumowym oringiem, który pasuje do nagwintowanej tulei w podstawie każdego z monitorów. Po złożeniu całej tej układanki miałem ochotę natychmiast wrócić do standardowej konfiguracji z trzema silikonowymi nóżkami, w które wyposażono kolumny fabrycznie. Po cholerę maleńkim monitorom tak duże cokoły? Po co wprowadzać jednopunktowe mocowanie z odklejającą się uszczelką, aby potem trafiać czterema kolcami w miniaturowe podkładki? Po co w ogóle dawać użytkownikowi kolce, które są tak krótkie, że wypoziomowanie kolumn na nierównej powierzchni jest praktycznie niemożliwe? Walter, chłopie, wygrałeś - udowodniłeś nam, że możesz wyprodukować nawet tak misternie poskręcane dziwactwo, ale gdzie tu sens i gdzie logika? O wiele lepiej byłoby zainstalować trzy standardowe tuleje w miejscu silikonowych nóżek, aby użytkownicy mogli ustawić monitory na jakichś fajnych absorberach z gwintem M6. A jeżeli Nika mk3 potrzebuje podstawy, można było na przykład wykonać coś o wiele mniejszego, ale umożliwiającego pochylenie skrzynek do tyłu. Cóż, nie jestem w stanie ukryć tego, że firmowe cokoły mi się nie spodobały, ale już najmniej spodobała mi się ich cena. 1849 zł proponuję wydać na jakieś fajne kable. Z pewnością będzie z nich większy pożytek.
Gdzie w tym wszystkim jest haczyk? Pewnie zdążyliście się już domyślić - opisywane monitorki są naprawdę małe. Rzadko testuję zestawy mniejsze niż Equilibrium Nano, ale Niki mk3 zasługują na ten komplement. To mniej więcej takie "potwory" jak Spendory Classic 4/5 albo Chartwelle LS3/5, przy czym oba wymienione modele mają znacznie większe głośniki średnio-niskotonowe. Audel zdecydował się na jednostki szerokopasmowe, których średnica mierzona z całym koszem to nieco ponad 9 cm, ale sama membrana ma dokładnie 5 cm, a przecież w jej centrum znajduje się jeszcze nieruchomy, metalowy korektor fazy mierzący niespełna 2 cm. Coś nieprawdopodobnego. W latach siedemdziesiątych niektórzy producenci nazwaliby taki głośnik tweeterem. Oczywiście przesadzam, ale jest to niecodzienne zjawisko i akt wyjątkowej odwagi ze strony konstruktorów. Włosi twierdzą jednak, że dzięki linii transmisyjnej opisywany model nie ma problemów z odtwarzaniem niskich częstotliwości. Deklarowane przez nich pasmo przenoszenia zaczyna się już od 60 Hz, co w skali bezwzględnej nie jest imponujące, ale jeśli weźmiemy pod uwagę rozmiar zastosowanego tu przetwornika - owszem. Jak to się sprawdza w praktyce, przekonamy się za chwilę. Drugim minusem jest fakt, że o tak niezwykłe monitory trzeba odpowiednio dbać. Ich obudowy zostały wypolerowane i uszlachetnione woskiem pszczelim, więc częste wycieranie ich z kurzu, a już w szczególności z wykorzystaniem niewłaściwych środków chemicznych, doprowadzi do zniszczenia tej powłoki. Niestety, widziałem to na żywo w jednym z salonów ze sprzętem audio, gdzie wystawione na półkach urządzenia były regularnie czyszczone ściereczką z mikrofibry zwilżoną płynem do mycia szyb. Nie szkodziło to kolumnom wykończonym normalnym fornirem lub błyszczącym lakierem, ale na górnych ściankach Audeli szybko powstały "dziury". Jeśli chcemy, aby kolumny wykonane w ten sposób zachowały swój wygląd na długo, warto zwrócić na to uwagę.
Brzmienie
Jeśli przed rozpoczęciem odsłuchu starałem się jakoś wyobrazić sobie brzmienie tak nietypowych monitorów, to moje przewidywania sprawdziły się w połowie - trafiłem ze znakomitą stereofonią i typową dla tak małych głośników równowagą tonalną, a właściwie jej wyczuwalnym przesunięciem w kierunku wysokich tonów, natomiast mocno pomyliłem się co do ogólnego charakteru brzmienia, a w szczególności jego barwy i usposobienia. Zacznijmy więc od rzeczy oczywistych - to nie są zestawy, którymi można nagłośnić duże pomieszczenie. Przy odpowiednim ustawieniu obszerna, precyzyjna i zbudowana z niesamowitym rozmachem scena stereofoniczna zdaje się temu przeczyć, ale jeżeli w ślad za przestrzenią mają iść wyczynowa dynamika i głęboki, masujący brzuch bas, trzeba będzie sięgnąć po wspomaganie w postaci mocnego wzmacniacza i co najmniej jednego subwoofera aktywnego. Jeśli chodzi o niskie tony Audeli, porównanie ze Spendorami Classic 4/5 i Chartwellami LS3/5 jest jak najbardziej na miejscu. Tamte konstrukcje wykorzystują znacznie większe przetworniki nisko-średniotonowe (które w porównaniu z jednostkami stosowanymi w większych monitorach i tak wydają się miniaturowe), ale w ich przypadku mówimy oczywiście o obudowie zamkniętej, więc efekt końcowy jest z grubsza podobny - najniższych pomruków nie ma w ogóle, w zakresie średniego basu coś tam już zaczyna się dziać, a ten wyższy jest ukierunkowany na rytmiczne, miarowe uderzenia i uzupełnianie średnicy od dołu, a nie budowanie porażającej głębi i desperackie próby udowodnienia słuchaczowi, że rozmiar membrany nie ma znaczenia. Niestety, fizyki nie da się tak do końca oszukać, choć Niki mk3 próbują i całkiem zgrabnie im to wychodzi. Kluczowe jest dla mnie to, że nie wkradło nam się tutaj irytujące buczenie. W małym pokoju lub systemie biurkowym taki bas jest jak najbardziej akceptowalny, szczególnie jeśli znajdziemy optymalne ustawienie, gwarantujące zdrowy balans między rozciągnięciem niskich tonów a stereofonią. W większych prawdopodobnie trzeba będzie zainwestować w subwoofer, chyba że ktoś gustuje wyłącznie w klasyce, jazzie, kameralistyce i muzyce wokalnej albo lubi brzmienie utrzymane w typowo japońskim stylu.
PORADNIK: Jak ustawić kolumny w pokoju odsłuchowym
Przejdźmy zatem do tego, czego przed odsłuchem nie odgadłem. Spodziewałem się, że w zakresie średnich i wysokich tonów Niki mk3 będą zachowywać się dokładnie tak, jak na włoskie kolumny przystało, oferując spokojne, lekko ocieplone i muzykalne brzmienie. W uszy rzuciła mi się bowiem przede wszystkim ich fantastyczna szybkość i przejrzystość. Skąd, do licha, wzięła się tutaj tak rozdzielcza, chwilami wręcz bezkompromisowa góra? Rzadko który przetwornik szerokopasmowy potrafi tak błyszczeć w zakresie wysokich tonów. Zwykle jest to wyraźny sygnał, że dźwięk będzie skoncentrowany na średnicy, a niskie i wysokie częstotliwości będą ogrywały przy niej rolę drugoplanową. I znów - z tymi pierwszymi wszystko się zgadza, ale góra chwilami bywa tak jasna i nasycona szczegółami, że niczego nie trzeba słuchać dwa razy. Przełom średnich i wysokich tonów jest tak bliski, tak dosłowny, jakby sycylijscy konstruktorzy postanowili użyć wszystkich swoich zaklęć, aby właśnie w tym obszarze podnieść poziom realizmu do absolutnego maksimum - do poziomu, którym na co dzień cieszą się tylko posiadacze hi-endowych systemów stereo. Wrażenie to towarzyszyło mi podczas słuchania różnych utworów, ale jeśli chcecie dostać jeden namacalny dowód, włączcie "The Weel" SOHN-a. Tuż przed upływem pierwszej minuty pojawia się tu takie rytmiczne stukanie, które na wielu zestawach głośnikowych brzmi bardzo sugestywnie, ale z monitorami Audela weszło na inny poziom. Tutaj poczułem się tak, jakby ktoś wpadł do mojego pokoju w pelerynie-niewidce i zaczął naparzać pałeczkami w obudowy monitorów. Wokal był niewiele gorszy, a i z basem miniaturowe głośniki poradziły sobie śpiewająco. Cóż, może to specyfika tego utworu, może Niki mk3 wyjątkowo się z nim polubiły, ale nic mnie to nie obchodzi. Było bosko, a w trakcie trwającego ponad tydzień testu pojawiło się jeszcze wiele kawałków, których z przyjemnością wysłuchałem kilka razy pod rząd.
Wychodzi na to, że Walterowi Carzanowi udało się stworzyć wyjątkowo oryginalne monitory, które grają tak, jak wyglądają. Owszem, ale nie oznacza to, że mają same zalety. Są po prostu specyficzne. Ich brzmienie jest mieszanką cech wybitnych i zupełnie przeciętnych. Do tych pierwszych z pewnością należy zaliczyć rozdzielczość, mikrodynamikę i stereofonię. Szybkość reakcji na impulsy, dokładny wgląd w poszczególne warstwy nagrania, wyjątkowo namacalny zakres średnich i wysokich tonów, poczucie oderwania dźwięku od głośników - to wszystko dostajemy tu niejako w pakiecie z nietuzinkowym wzornictwem. O ile jednak trójwymiarową przestrzeń i dynamikę w skali mikro oceniam jednoznacznie pozytywnie, o tyle przejrzystość nierozerwalnie wiąże się ze spłaszczeniem dźwięku, jego nie zawsze potrzebnym wyostrzeniem, może nawet pewną dozą suchości i agresji. Niestety, opisywane monitory nie są tak muzykalne, przyjemne i potulne, jak sobie wyobrażałem. Powiedziałbym, ze są jak mały kociak. Na pewno nie będziecie się w ich towarzystwie nudzić, ale nie zdziwcie się, że po chwili głaskania i mruczenia mogą postanowić, że teraz czas na zabawę i zamiast puszystego brzuszka pokażą zęby i pazurki. Czy to oznacza, że w ich wizji dźwięku nie ma miejsca na ciepło i spokój? Otóż nie do końca. Przyjemne, drewniane zabarwienie pojawia się w zakresie średnich tonów, a kiedy sięgniemy po łagodniejszą muzykę i podłączymy Niki mk3 do wzmacniacza o kulturalnym, naturalnym i muzykalnym brzmieniu, będziemy mogli rozkoszować się każdym dźwiękiem. Wystarczy jednak przesiąść się na inną elektronikę i wybrać repertuar z okolic klasycznego rocka, nie wspominając już o thrashu czy stonerze, aby z tej sielskiej atmosfery zostało rytmiczne pukanie, cięcie, rżnięcie, krew, łamanie kości i szatańska pożoga. Czasami nie do końca wiadomo, które oblicze włoskie monitory zdecydują nam się pokazać. Osobiście wolałbym, aby nieco częściej wybierały to przyjemniejsze, ale doskonale zrozumiem też tych, którzy pokochają je za szczerość, szybkość, lotność i umiejętność przekształcenia zwyczajnego odsłuchu w ekscytujące wydarzenie rozgrywające się tu i teraz.
Jeśli cenicie sobie holograficzną przestrzeń, szczerość, przejrzystość, szybkość i zwarty, rytmiczny bas albo szukacie biurkowych monitorów, które nie chłoną energii i detali jak gąbka, koniecznie umówcie się na odsłuch. Nie są to kolumny dla każdego, ale właśnie to jest w nich najpiękniejsze.Testowanie włoskich monitorów przypominało obcowanie z żywym stworzeniem - z takim nie do końca udomowionym zwierzęciem, które ma swoje humory, ale potrafi pięknie odwdzięczyć się za życzliwość i czułość, jakie mu poświęcimy. Co więcej, każdego kolejnego dnia miałem wrażenie, że coraz lepiej się z nimi dogaduję. Może to kwestia adaptacji słuchu, a może wciąż jeszcze postępował proces wygrzewania, ale wydaje mi się, że zwyczajnie nabierałem szacunku do dźwięku, jaki ekipie Waltera Carzana udało się wyczarować z kolumienek kosztujących tyle, co dobry smartfon. Jeśli cenicie sobie holograficzną przestrzeń, szczerość, przejrzystość, szybkość i zwarty, rytmiczny bas albo szukacie biurkowych monitorów, które nie chłoną energii i detali jak gąbka, koniecznie umówcie się na odsłuch. Nie są to kolumny dla każdego, ale właśnie to jest w nich najpiękniejsze. Politycznie poprawnych kolumn jest na rynku co nie miara, a takich, które nie wstydzą się swojego charakteru i potrafią zaoferować melomanom zupełnie inny układ po prostu brakuje. Ów układ będzie opierał się na pełnej świadomości dokonanego wyboru oraz umiejętności wykorzystania najlepszych cech opisywanych monitorów poprzez umiejętny dobór sprzętu towarzyszącego. Wystarczy powiedzieć, że podczas testu Niki mk3 praktycznie cały czas grały ze wzmacniaczem lampowym. To nie przypadek. Pod ręką miałem jeszcze dwie tranzystorowe końcówki mocy i jedną integrę. Spróbowałem, posłuchałem i wróciłem do Unisona, przełączając go dodatkowo w tryb triodowy. Gdybym miał w gotowości jeszcze większy arsenał, natychmiast sięgnąłbym po model Preludio, którego brzmienie ma w sobie jeszcze więcej lampowej magii. Czy uda się uzyskać podobny efekt mniejszym kosztem? Cóż, cena włoskich paczek aż prowokuje, aby takiej elektroniki poszukać, budując wybitnie oryginalny, charakterystyczny system stereo za, nie wiem, piętnaście tysięcy złotych? To może się udać, ale z pewnością nie za pierwszym razem. Aby wycisnąć z Audeli wszystko, co najlepsze, trzeba będzie poświęcić trochę czasu na odsłuchy, a może nawet mozolne eksperymenty z okablowaniem i akcesoriami. Ale czy dla audiofila jest coś piękniejszego niż satysfakcja z efektu uzyskanego właśnie w ten sposób?
Budowa i parametry
Audel Nika mk3 to mini-monitor wykorzystujący pojedynczy głośnik szerokopasmowy w obudowie z linią transmisyjną. Szkielet obudowy wykonano z klejonej warstwowo sklejki brzozowej, co umożliwiło producentowi uzyskanie niezwykle skomplikowanego kształtu. Widoczne z zewnątrz zaokrąglenia i ożebrowanie z czarnego Fenixu to jeszcze nic w porównaniu z tym, co zobaczymy wewnątrz. W tych niepozornych obudowach o objętości zaledwie trzech litrów kryje się bowiem labirynt, którego długość wynosi dokładnie 58 cm. Komora, w której pracuje głośnik, została wytłumiona białą wełną mineralną. W tym samym miejscu znajduje się minimalistyczna, bo zbudowana z zaledwie trzech elementów zwrotnica. Cewkę, kondensator i rezystor przymocowano do tylnego panelu za pośrednictwem dodatkowej deseczki, blokując je plastikowymi opaskami samozaciskowymi. Na pierwszy rzut oka nie wygląda to jak zaawansowana technologia, szczególnie jeśli przyjrzymy się skręconym drutom i połączeniom lutowanym, ale działa, a jakość zastosowanych podzespołów nie budzi zastrzeżeń. Sercem Niki mk3 jest głośnik, który producent opisuje jako 3-calowy. Można przyjąć, że jest to średnica membrany wraz zawieszeniem, bowiem średnica tego przetwornika z koszem wynosi około 9,3 cm, a samej membrany - 5 cm. Patrząc na zdjęcia, można pomyśleć, że została ona wykonana z celulozy lub nawet drewna, jednak producent twierdzi, że jest to stożek aluminiowo-magnezowy z nieruchomym korektorem fazy pośrodku. Jego zawieszenie wykonano z termoplastycznego elastomeru o nazwie Santoprene. Skąd zatem bierze się tak specyficzny wygląd membrany? Nie mam pojęcia, ale podejrzewam, że Audel coś tu kręci, najprawdopodobniej chcąc zbić konkurencję z tropu. Na zdjęciach wykonanych obiektywem do makrofotografii wyraźnie widać drewnopodobną strukturę membrany i drobne włókna wystające z niej w miejscu zagięcia przy łączeniu z cewką. Z czysto technicznego punktu widzenia Nika mk3 jest w stanie odtworzyć zakres częstotliwości od 60 Hz do 20 kHz przy nominalnej impedancji 8 Ω i skuteczności 87 dB. Do napędzenia opisywanych monitorów Włosi rekomendują wzmacniacze o mocy od 5 do 30 W na kanał, co jest bardzo niską wartością i zdaje się potwierdzać przypuszczenia, że są to kolumny stworzone z myślą o współpracy z konstrukcjami lampowymi.
Werdykt
Żyjemy w czasach, w których James Bond ma zostać kobietą, serialowa Anna Boleyn jest czarnoskóra, a nazywanie Hitlera mordercą jest niedozwolone, bo obraża neonazistów. Za chwilę dowiemy się, że wyniki egzaminów będą przyznawane w drodze losowania, bo nie można nikogo dyskryminować ze względu na brak wiedzy lub niski poziom inteligencji. Producenci zestawów głośnikowych niestety coraz częściej poddają się temu trendowi. Spójrzcie tylko - wszystko białe lub czarne, zunifikowane, z papierowymi lub polipropylenowymi wooferami, jedwabnymi kopułkami i zupełnie standardowymi bass-refleksami. Nie dość, że emocje jak na grzybobraniu, to jeszcze cały ten lakierowany paździerz robi się coraz droższy. Pozostaje tylko zawinąć się w koc i ułożyć się do zimowego snu, przynajmniej dopóki ktoś się tu nie obudzi i nie zaoferuje nam czegoś naprawdę interesującego. I właśnie takim czymś są monitory Audela. Zarówno pod względem wizualnym, jak i brzmieniowym jest to prawdziwy cios. Strzał w pysk. Trudno nie poderwać się z miejsca i nie przyklasnąć ekipie Waltera Carzana. Za odwagę, za umiejętność perfekcyjnego zrealizowania swojej wizji do końca, ale też za udowodnienie czegoś bardzo ważnego - że za 5999 zł nie można mieć wszystkiego, ale jeśli świadomie pogodzimy się z dwoma drobnymi mankamentami, cała reszta może być smakowita jak espresso o poranku. Z muzykalnym wzmacniaczem, neutralnym źródłem i dobrze zrealizowanymi nagraniami - poezja.
Dane techniczne
Rodzaj kolumn: podstawkowe, szerokopasmowe z linią transmisyjną
Pasmo przenoszenia: 60 Hz - 20 kHz
Impedancja: 8 Ω
Skuteczność: 87 dB
Zalecana moc wzmacniacza: 5 - 30 W
Wymiary (W/S/G): 23/14,2/18,2 cm
Cena: 5990 zł (para)
Konfiguracja
Audiovector QR5, Equilibrium Nano, Marantz HD-DAC1, Auralic Aries G1, Auralic Vega G1, Hegel H20, Unison Research Triode 25, Cardas Clear Reflection, Albedo Geo, Equilibrium Pure Ultimate, Tellurium Q Ultra Blue II, Enerr One 6S DCB, Enerr Tablette 6S, Enerr Transcenda Ultra, Enerr Transcenda Ultimate.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Komentarze (4)