Triangle Capella
- Kategoria: Kolumny i głośniki
- Tomasz Karasiński
Kiedy otrzymałem informację prasową na temat aktywnych monitorów Triangle'a, byłem przekonany, że ich nazwa jest nawiązaniem do znanego wszystkim muzykom i melomanom terminu "a cappella", oznaczającego wykonywanie utworu bez akompaniamentu, bez udziału instrumentów. Byłoby to logiczne, ponieważ mówimy o zestawach głośnikowych, które do prawidłowej pracy nie potrzebują wzmacniacza ani źródła w postaci przetwornika, odtwarzacza płyt kompaktowych czy gramofonu. Coś mi mówi, że tym tropem mogliby pójść Włosi, jednak francuska manufaktura miała zupełnie inny pomysł. Jej najnowszemu dziełu nadano nazwę jednego z najjaśniejszych punktów na nocnym niebie - podwójnego układu gwiezdnego. Doskonale widoczną gołym okiem Kapellę tworzą dwa żółte olbrzymy - gwiazdy wielokrotnie większe od naszego Słońca, które nieprzerwanie tańczą wokół siebie. "Podobnie jak te dwie gwiazdy, kolumny Triangle Capella tworzą harmonijny duet, łącząc w sobie kunszt rzemiosła akustycznego oraz najnowsze technologie strumieniowania i wzmacniania dźwięku, wypełniając dom muzyką o nieskazitelnej czystości." - czytamy na stronie producenta. Nie uwierzę, jeśli powiecie, że nie jesteście zaintrygowani.
Choć nawiązanie do krążących wokół siebie gwiazd wydaje się niezwykle pociągające, sytuacja wcale nie wygląda gorzej, gdy zejdziemy na ziemię. Wystarczy spojrzeć na zdjęcia. Francuscy projektanci miewają różne dziwne pomysły. Czasami potrafią odlecieć, dając nam kolumny w kształcie trójkąta lub zawieszonego na spiralnej nodze oka. Na szczęście Capelle wyglądają tak, że aż chce się ich posłuchać. Przetworniki wyglądają jak te z audiofilskich, pasywnych kolumn ze średniej lub wyższej półki, ale zamknięto je w obudowie prezentującej się jeszcze piękniej niż to, do czego firma z Soissons zdążyła nas przyzwyczaić. Z punktu widzenia użytkownika najważniejsze jest jednak to, że Capelle są w pełni samowystarczalne. Wyjmujemy kolumny z pudełka, podłączamy je do prądu, konfigurujemy "jednostkę sterującą" w formie małego pudełka z antenką i po chwili możemy słuchać muzyki ze Spotify, TIDAL-a lub Roona, albo też podpiąć telewizor do gniazda HDMI i zafundować sobie "kino domowe z audiofilskim dźwiękiem stereo" (wciąż stoję na stanowisku, że to zdecydowanie lepsza opcja niż multichannel). Kusi nawet cena. 11995 zł za tak piękne monitory, do których nie trzeba kupować wzmacniacza, streamera ani kabli głośnikowych? Na papierze to się naprawdę opłaca. A jak jest w rzeczywistości?
Wygląd i funkcjonalność
Kiedy wyjmowałem francuskie monitory i dołączone do nich akcesoria z pudełka, towarzyszyła mi jedna myśl - albo firma postanowiła jeszcze bardziej podnieść poprzeczkę w dziedzinie wzornictwa, jakości wykonania i sposobu pakowania swoich produktów, albo opisywany model jest dla niej wyjątkowo ważny. Capelle sprawiają bowiem wrażenie sprzętu luksusowego. Po uchyleniu kartonu wita nas czytelna, obrazkowa instrukcja szybkiego startu. Głośniki spoczywają oczywiście w grubych, piankowych wytłoczkach, ale nie w przezroczystej folii, lecz w czarnych, aksamitnych workach z logotypem nawiązującym do ich "kosmicznego rodowodu". W osobnych sakiewkach umieszczono owalne, magnetycznie montowane maskownice. Do tego dostajemy całe pudełko z akcesoriami, które również nie latają luzem, ale spoczywają równolegle do siebie w dopasowanej, czarnej piance. Tak się powinno sprzedawać audiofilski sprzęt, szczególnie jeśli chce się dotrzeć do nowych klientów - osób, które prawdopodobnie nigdy nie miały styczności ze wzmacniaczem lampowym ani kablami zasilającymi grubszymi niż wąż ogrodowy, ale wiedzą, jakie wrażenia towarzyszą rozpakowywaniu drogiego komputera, ekspresu do kawy lub odkurzacza bezprzewodowego. Wielu producentów sprzętu grającego za tymi trendami nie nadąża, tłumacząc się, jeśli w ogóle, brakiem środków lub ekologią. Warty kilka średnich krajowych wzmacniacz przyjeżdżający do klienta w kartonie, który wygląda, jakby został sklejony z kilku innych albo kable za kilka tysięcy złotych zapakowane w zgrzewane, plastikowe pudełko, które trzeba rozciąć nożyczkami - to dla audiofilów żadna nowość. Capella to natomiast inny świat. Nowy i wspaniały.
Zanim jednak przejdziemy do wyposażenia i zabaw praktycznych, pozwólcie, że poświęcę kilka zdań temu, co absolutnie mnie w tych kolumnach zachwyciło - projektowi plastycznemu i jakości wykonania. Myślę, że ludzie odpowiedzialni za wzornictwo i stolarkę Triangli naprawdę są z innej planety. To przedstawiciele bardziej zaawansowanej rasy humanoidalnych istot, potrafiący dla niepoznaki przyjmować ludzkie kształty. Inaczej nie potrafię sobie wytłumaczyć tego fenomenu, ponieważ nawet między naprawdę dobrymi, udanymi, dobrze wykonanymi kolumnami z tego przedziału cenowego a Capellami jest przepaść większa niż księżycowy krater Kopernik, który przy dobrej pogodzie można zaobserwować przez lornetkę. Nie lubię przesadnie słodzić producentom sprzętu, bo potem wyciągają z recenzji wszystko, co najlepsze i wychodzi na to, że recenzentom wszystko się zawsze podoba, ale Capelle szczerze mnie zachwyciły. Do wyboru mamy cztery wersje wykończenia. Jedyną "bezpieczną" jest biała, ponieważ w tym przypadku kolumny mają jednolitą barwę i fakturę, a jedynym nonszalanckim akcentem są ozdoby w kolorze różowego złota - podstawy, ramki maskownic, obwódka wokół woofera i napisy (a także wnętrze tweetera, ale to nie dodatek, lecz element konstrukcyjny). Pozostałe trzy odmiany oprócz złotych dodatków przyciągają wzrok niecodziennym wykończeniem obudowy, przypominającym fornir "ptasie oczko", który następnie polakierowano na wysoki połysk. Owe trzy kolory to Black Star (ciemnoszary), Blue Astral (głęboki błękit) i Nebula Brown (brąz). Na tym jednak nie koniec, ponieważ każda z tych trzech wersji otrzymała gradient, który po raz pierwszy widziałem w opisywanych w ubiegłym roku Magellanach Cello 40th. Otrzymujemy więc kolumny, które ciemnieją ku tyłowi. Kiedy oglądamy je z bliska, wydaje się to co najmniej dziwne, ale gdy już wylądują na właściwym miejscu, sprawiają wrażenie, jakby stały w swoim własnym cieniu. Powiedzieć, że Capelle są oryginalne, to jak nie powiedzieć nic. Do naszej redakcji przyjechała wersja w najbardziej odjazdowym kolorze Blue Astral. Nie jest to sprzęt dyskretnie wtapiający się w otoczenie, ale taki, który ma stanowić ozdobę i atrakcję pokoju odsłuchowego. Czy jest w tym coś złego? Nie wydaje mi się. Moda na nudę, szarość i nijakość chyba właśnie się kończy. Jesteśmy znudzeni mdłymi, monochromatycznymi wnętrzami, których "ozdobą" jest beton, ale nawet w takim otoczeniu Capelle powinny błyszczeć. Zresztą spójrzcie tylko na zdjęcia w galerii pod testem. Robią robotę, prawda?
W pudełku z akcesoriami znajdziemy cały osprzęt potrzebny do tego, aby nasze monitory działały i komunikowały się ze światem. Francuska manufaktura nie opracowywała tego wszystkiego od podstaw, ale zdecydowała się na "gotowca" w postaci systemu WiSA, z którym zetknąłem się już przy okazji testu kolumn Pylon Audio Jasper 23 Active. WiSA to konsorcjum, którego siedziba znajduje się w mieście Beaverton w stanie Oregon. Współpracuje z takimi markami jak Bang & Olufsen, Buchardt Audio, Dynaudio, Electrocompaniet, Klipsch, LG, Piega czy Savant, oferując podzespoły pozwalające na bezstratne przesyłanie sygnału. Z punktu widzenia audiofila jest to szczególnie ważne, ponieważ takie połączenie ma być równoważne z tym, co osiągnęlibyśmy za pomocą kabli. Nie dość, że transmisja jest bezstratna, to jeszcze odbywa się z wyjątkowo niskim opóźnieniem (2,4 ms). Szczerze mówiąc, dla producenta zestawów głośnikowych jest to wymarzona sytuacja, ponieważ WiSA zapewnia niemal wszystko, czego tradycyjnym, pasywnym kolumnom brakuje, aby stać się nowoczesnymi głośnikami bezprzewodowymi. Jeżeli mieliście już do czynienia z tym systemem, szybko zorientujecie się, że Francuzi musieli dorzucić do zestawu tylko przewody zasilające do monitorów. Co ciekawe, nawet tutaj się postarali, ponieważ otrzymały one gruby, czarny oplot ochronny w stylu AudioQuesta (jeśli nie wiecie, jak wyglądają przewody tej marki, można powiedzieć, że przypominają kabel od żelazka). Ładnie wygląda również mały, ale stosunkowo ciężki pilot zdalnego sterowania z diodami, które ułatwiają obsługę podczas wieczornych i nocnych odsłuchów.
Najważniejszym elementem zestawu jest jednak Stereo Hub, czyli niewielkie urządzenie przypominające router lub dekoder telewizji satelitarnej. Z tego, co się orientuję, istnieje kilka modeli współpracujących z systemem WiSA, a ten stworzyła współpracująca z amerykańskim stowarzyszeniem firma Platin. Chociaż... Po raz kolejny widać, że Francuzi przyłożyli się do tematu nieco bardziej niż Polacy, przynajmniej jeśli chodzi o pewne "detale", ponieważ w Capellach ów Stereo Hub otrzymał firmowe logo na górnej ściance, oczywiście w kolorze złotym. Do Stereo Huba można wygodnie podłączyć inne urządzenia, takie jak odtwarzacz płyt kompaktowych czy telewizor, dzięki czemu nie ma potrzeby prowadzenia dodatkowych kabli do kolumn. Każda z nich musi tylko zostać podłączona do prądu. W odróżnieniu od aktywnych kolumn Pylona, które nie miały oznaczenia kanałów, Triangle je otrzymały, ale gdyby to komuś przeszkadzało, funkcję każdego głośnika można zmienić w ustawieniach, do czego jeszcze wrócimy. Oczywiście z punktu widzenia użytkownika może to rodzić pewne wątpliwości, no bo skoro kolumny są bezprzewodowe, to po co nam jeszcze jakieś plastikowe pudełko, w dodatku z własnym, niestety mało eleganckim zasilaczem? Fakt, to nie jest aż tak proste, jak w przypadku soundbara lub pary głośników sieciowych w stylu Sonosa, ale z drugiej strony jeśli mamy dwie kolumny, z których jedna pełni rolę jednostki centralnej, to właśnie na jej tylnej ściance znajdują się wszystkie gniazda. Jeśli chcemy podłączyć telewizor lub gramofon, musimy prowadzić kable do "mastera", co utrudnia prawidłowe (odpowiednio szerokie) rozstawienie kolumn w pomieszczeniu. Tutaj natomiast to Stereo Hub załatwia kwestię łączności Wi-Fi i Bluetooth, a przede wszystkim jest kompatybilny z takimi systemami i usługami jak Spotify Connect, Chromecast, AirPlay 2 oraz Roon. Urządzenie oferuje wejście analogowe (RCA), trzy wejścia optyczne, jedno koaksjalne, jedno HDMI i jedno USB typu B, więc bez problemu podłączymy do niego na przykład gramofon z wbudowanym lub zewnętrznym stopniem korekcyjnym, konsolę, telewizor, a nawet komputer. Szkoda, że w tym małym urządzeniu zabrakło gniazda LAN, ale to chyba jedyna rzecz, do której mogę się przyczepić.
Wracając do samych monitorów i systemu WiSA, muszę zwrócić uwagę na kolejny element, który nie wygląda zupełnie standardowo. Chodzi o wzmacniacz i będący jego częścią panel z gniazdami. Jeśli zajrzycie do testu Jasperów 23 Active, zobaczycie, że Pylon zdecydował się na duży moduł, który idealnie wpasował się w miejsce terminali montowanych w odmianie pasywnej. Jest to bardzo sprytne rozwiązanie, które wprawdzie zajmuje trochę przestrzeni na tylnej ściance (co w przypadku kolumn wolnostojących nie ma większego znaczenia, ale w kompaktowych monitorach mogłoby już stanowić pewien problem), ale daje swobodny dostęp do gniazd i przycisków, na przykład tych potrzebnych do parowania. Dodatkowo w Pylonach mieliśmy też hebelek do zmiany czułości, trójbolcowe gniazdo zasilające z włącznikiem i wejście analogowe w postaci gniazda XLR. Dzięki temu aktywne Jaspery zyskały odrobinę studyjnego charakteru, a i nie można wykluczyć, że niektórym użytkownikom, którzy zaczną od standardowej konfiguracji bezprzewodowej ze Stereo Hubem, po pewnym czasie przyjdzie ochota na eksperymenty i wówczas będą mogli nawet nakarmić swoje kolumny sygnałem z wysokiej klasy źródła lub lampowego przedwzmacniacza. Szczerze mówiąc, to może być bardzo dobry pomysł. W Trianglach wygląda to o wiele prościej i bardziej "cywilnie". Gniazda są ukryte w zagłębieniu panelu pełniącego funkcję radiatora i skierowane do dołu. Co więcej, do dyspozycji mamy tylko gniazdo zasilające ("ósemka"), przycisk do parowania i wejście RCA. Opcja podłączenia Capelli do czegoś innego niż Stereo Hub istnieje, ale czy ktoś z niej skorzysta? Trudno powiedzieć. Najważniejsze, że mamy jakieś zabezpieczenie na wypadek, gdyby ten plastikowy "dekoder" za kilka lat nam się zepsuł, a jego dokupienie okazałoby się niemożliwe. Moim zdaniem jest to mało prawdopodobne, ale gdyby tak się stało, będziemy mogli po prostu kupić dobry streamer z regulowanym wyjściem, a Capelle wciąż będą pełnoprawnymi monitorami aktywnymi.
Jeśli chodzi o ustawienie kolumn w pokoju odsłuchowym, producent mocno ułatwił nam sprawę na kilku poziomach. Pierwszym plusem jest fakt, że Capelle mają tunele rezonansowe skierowane do dołu. Teoretycznie umożliwia to dosunięcie monitorów do ściany (czego nie polecam chociażby ze względu na stereofonię, ale jeśli nie ma innej możliwości, nie będzie to grzech i przynajmniej nie pozbawimy głośników możliwości wentylacji). Aby bass-refleks mógł swobodnie "oddychać", kolumny ustawiono na metalowych nóżkach z filcowymi podkładkami na rogach. Wygląda to bardzo estetycznie i pełni swoją funkcję, przy okazji uniemożliwiając użytkownikowi popełnienie poważnego błędu skutkującego buczeniem, furkotaniem czy innymi nieprzyjemnościami. Zdjęcia producenta sugerują, że nie widzi on problemu nawet z umieszczeniem Capelli na regale albo wręcz w jakiegoś rodzaju zabudowie. Jeśli natomiast traktujemy sprawę poważnie i wiemy, jak powinno się ustawiać kolumny w celu uzyskania najlepszych rezultatów brzmieniowych, możemy od razu zamówić podstawki S05, które zdaniem Francuzów idealnie pasują do opisywanych monitorów. Ja mam co do tego wątpliwości, ponieważ podstawy Capelli mają wymiary 20 x 31,5 cm, a górny blat omawianych standów - 18 x 29,5 cm. Różnicę tę widać nawet na zdjęciach, na których firma chwali się bass-refleksem zamontowanym w podstawie monitorów. Z drugiej strony na niektórych zdjęciach widać Capelle na dopasowanych kolorystycznie podstawkach ze złotymi kolcami. Od dystrybutora dostałem informację, że wszystko jest w porządku. Zaczepy są skonstruowane tak, że kolumny wkłada się w standy (a raczej standy w kolumny) niczym "korek w wino" i trzymają się porządnie. Inna sprawa, że prawdopodobnie 90% klientów i tak umieści monitory na komodzie, biurku lub regale z książkami, a pozostałe 10% na pewno dysponuje na tyle dużym doświadczeniem, aby sobie z tym tematem poradzić.
Proces instalacji kolumn i konfigurowania systemu jest dość prosty. Aby przyłączyć Stereo Huba do sieci, należy użyć aplikacji Google Home. Jeśli macie ją już zainstalowaną na swoim telefonie, wystarczy minuta i gotowe. W tym momencie pozostaje nam tylko sparować obie kolumny z jednostką centralną, co robimy za pomocą przycisków. Chromecast ma jeszcze inne plusy, a jednym z nich jest to, że sprzęt kompatybilny z tym systemem zwykle od razu jest widoczny w innych aplikacjach, w związku z czym mamy dostęp do takich usług jak Spotify Connect, TIDAL Connect czy Roon. Na tym jednak nie koniec smartfonowych atrakcji, ponieważ specjalnie dla tego modelu francuska manufaktura opracowała aplikację Triangle Capella, która wygląda naprawdę świetnie. Za jej pomocą będziemy głównie grzebać w ustawieniach, takich jak chociażby equalizer, ale sterowanie odtwarzaniem muzyki również zostało ogarnięte bardzo dobrze. Godną uwagi ciekawostką jest system automatycznej kalibracji dźwięku, przypominający te znane z głośników Sonosa lub wzmacniaczy Lyngdorfa. Do wyboru mamy bowiem dwie metody pomiaru akustyki pomieszczenia odsłuchowego - za pomocą telefonu lub zewnętrznego mikrofonu (który trzeba dokupić osobno, a którego niestety nie otrzymałem wraz z testowanymi monitorami i nie wiem, czy w ogóle jest obecnie dostępny na polskim rynku). Krótko mówiąc, po wykonaniu pomiaru kolumny mają automatycznie dostosować dźwięk do warunków panujących w pomieszczeniu, w którym się znajdują. Przyznam, że nie jestem fanem tego typu rozwiązań. Jeśli korekta jest potrzeba, wolę najpierw pokombinować z ustawieniem zestawów głośnikowych, a jeśli i to nie pomoże, samodzielnie pobawić się paskami w equalizerze. Rozumiem jednak, że dla sporej grupy klientów będzie to fajny bajer. System coś tam mierzy, liczy, ustawia i bach - mamy "idealny" dźwięk. Sęk w tym, że jest on idealny zdaniem procesora, a ludzie z reguły nie słuchają muzyki za pomocą mikrofonów. Gdyby jednak ktoś chciał skorzystać z tego dobrodziejstwa i sprawdzić, co też algorytm mu zaproponuje, jest taka możliwość.
Aby przyłączyć Stereo Huba do sieci, należy użyć aplikacji Google Home. Jeśli macie ją już zainstalowaną na swoim telefonie, wystarczy minuta i gotowe. W tym momencie pozostaje nam tylko sparować obie kolumny z jednostką centralną, co robimy za pomocą przycisków. Chromecast ma jeszcze inne plusy, a jednym z nich jest to, że sprzęt kompatybilny z tym systemem zwykle od razu jest widoczny w innych aplikacjach, w związku z czym mamy dostęp do takich usług jak Spotify Connect, TIDAL Connect czy Roon.Przejdźmy zatem do minusów. O braku gniazda LAN w Stereo Hubie już wspominałem, o wątpliwościach związanych z dopasowaniem standów S05 do wymiarów opisywanych monitorów również, więc przyczepię się jeszcze do trzech rzeczy. Pierwszą jest to, że podczas pracy Capelle cichutko szumią. Czy będzie to komuś przeszkadzało, czy nie - to zależy od warunków w konkretnym miejscu i wrażliwości użytkownika. Jeśli głośniki staną w większej odległości, minimum 2-3 metry od nas, a dodatkowo nie będzie to idealnie wyciszone pomieszczenie, tylko normalny dom lub mieszkanie, gdzie przez uchylone okno wpadają odgłosy świata zewnętrznego, w pobliżu pracuje lodówka, komputer lub klimatyzator, otaczają nas sąsiedzi i generalnie poza środkiem nocy trudno jest złapać moment, w którym nie słychać absolutnie nic, prawdopodobnie nawet tego nie zauważycie. Inaczej będzie, jeśli mieszkacie w domu położonym w bardzo spokojnej okolicy, a dystans między kolumnami a miejscem odsłuchu jest mniejszy (na przykład w systemie biurkowym lub gdy monitory stoją na regale z książkami). Jest to zjawisko normalne, bo zdarza mi się testować wzmacniacze, które ewidentnie szumią nieco mocniej niż inne, ale wspominam o tym dla świętego spokoju - na wypadek, gdyby Trianglami zainteresował się ktoś, kto żyje lub pracuje w warunkach takich, jakie ja mam w swojej audiofilskiej pieczarze. Niewielki pokój w domu na przedmieściach, kompletna cisza, ściany i sufit wyłożone panelami akustycznymi - doskonale słyszę, jak mój kot przeciąga się podczas drzemki na kanapie w sypialni. Możliwe, że z tego względu jestem przesadnie wyczulony na takie sprawy, ale nie pamiętam, abym zauważył takie zjawisko w Jasperach 23 Active. Różnica sprowadza się prawdopodobnie do wzmacniacza. Ten wybrany przez polską firmę dostarcza moc 150 W do każdego przetwornika, podczas gdy w Trianglach jest to 50 W, co wskazuje, że są to zupełnie inne moduły. Piecyk zastosowany w Capellach musiał być bardziej kompaktowy. Głośniki francuskiej firmy słyną z wysokiej skuteczności, więc takie zasilanie na pewno jest dla nich wystarczające, ale efekt uboczny jest taki, że szumy wzmacniacza słychać, szczególnie w przerwach między utworami.
Drugim minusem jest fakt, że konstruktorzy w wielu obszarach poświęcili prostotę w imię możliwości. Postanowili wykorzystać wszystkie szanse, jakie otworzył przed nimi projekt aktywnych kolumn bezprzewodowych. Streaming, aplikacja, korekcja dźwięku - wszystko to ma swoje plusy, ale powoduje też, że dostajemy produkt, który miał być elegancki i łatwy w użyciu, a potem siedzimy przy nim drugą godzinę i wciąż zastanawiamy się, czy zrobiliśmy wszystko, co trzeba. Doskonale obrazuje to instrukcja obsługi. Dokument ma postać zbindowanego folderu grubszego niż moja praca inżynierska. Każda operacja, jaką możemy wykonać, została opisana w najdrobniejszych szczegółach, z rysunkami, schematami i screenami poszczególnych ekranów firmowej aplikacji. I teraz znów - aby uruchomić kolumny i zacząć z nich korzystać, nie trzeba przechodzić przez każdy z tych etapów. Ogarniętemu użytkownikowi instalacja Capelli zajmie może dziesięć, góra piętnaście minut (w przypadku, gdy konieczne będzie poprowadzenie kabli jakimiś tunelami). Gdyby jednak ktoś, kto nie ma zbyt dużego doświadczenia w tych tematach, przymierzał się do zakupu i postanowił przejrzeć tę instrukcję, złapałby się za głowę i stwierdził, że to nie jest produkt dla niego.
W tym momencie dochodzimy do rozterki, która jest standardem w przypadku tego typu kolumn. Chodzi mi oczywiście o fakt, że alternatywą dla nich są normalne, pasywne zestawy głośnikowe, do których sami możemy dobrać wzmacniacz, okablowanie i całą resztę. Wiadomo, że nie każdemu będzie się chciało w to bawić, ale z drugiej strony naprawdę nie jest to takie skomplikowane, jak mogłoby się wydawać. Pikanterii temu porównaniu dodaje fakt, że Capelle - wbrew temu, co opowiada producent - nie są dwiema splątanymi siłą grawitacji gwiazdami, ale raczej planetami krążącymi wokół białego karła - Stereo Huba. Chcąc trzymać się najprostszego schematu, w klasycznym systemie mielibyśmy wzmacniacz sieciowy, do którego podłączamy przewód zasilający, a następnie prowadzimy dwa kable głośnikowe do pasywnych monitorów. Tutaj podłączamy zasilacz do Stereo Huba, a potem każdą z kolumn włączamy do prądu. Gdzie jest korzyść? A jeśli faktycznie istnieje, to czy naprawdę jest tak duża? Najzwyczajniej w świecie nie jestem co do tego przekonany. I teraz wracamy do kwestii ceny. 11995 zł to niezła propozycja, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę to, jak Capelle zostały wykonane. Ich obudowy reprezentują wręcz poziom hi-endowy. Gdybyśmy jednak chcieli kupić podobne monitory w wersji pasywnej, najbliższe konstrukcyjnie są znane i lubiane Comète EZ, które dostaniemy już za 4395 zł, a w droższym wariancie lakierowanym - 5895 zł. Zostaje nam zatem 6000-7500 zł na elektronikę i kable głośnikowe, a w tym budżecie dostaniemy bardzo rozsądny system all-in-one albo zestaw składający się z integry i streamera. Przy odrobinie szczęścia może uda się nawet zapewnić "kometkom" partnera w postaci wzmacniacza lampowego, takiego jak Fezz Audio Silver Luna z modułem Bluetooth 5.0. Na początek wystarczy, a potem będzie można zbierać na odtwarzacz sieciowy z prawdziwego zdarzenia. Tak czy inaczej mamy tu jakieś opcje. Wybierając Capelle, prawdopodobnie zostaniemy już z tym, co otrzymamy w pudełku. Możliwość podłączenia do nich zewnętrznego źródła z regulacją głośności istnieje, ale wbudowanych wzmacniaczy już nie wymienimy. Jest to jednak mój punkt widzenia, skażony chorobą audiofila, dla którego wymiana sprzętu na lepszy nie jest pojedynczym wydarzeniem, ale procesem trwającym nieustannie od wielu, wielu lat. Capelle zostały stworzone dla innego odbiorcy. Dla kogoś, kto kupuje system stereo tak, jak ja mógłbym kupić pralkę, lodówkę, ekspres do kawy albo telewizor. Chcę dostać kompletne rozwiązanie. Nie wykorzystam wszystkich jego możliwości, wielu opcji w menu nigdy nie zobaczę na oczy, ale chcę, aby sprzęt był nowoczesny, funkcjonalny, ładny i robił wszystko, czego od niego oczekuję. Capelle dokładnie takie są. A czy brzmią jak na audiofilskie kolumny przystało?
Brzmienie
Widząc kolumny francuskiej marki, spodziewam się usłyszeć dynamiczny, szybki, konkretny, wyrazisty, przyjemnie lekki dźwięk wyróżniający się znakomitą rytmiką, klarownym zakresem wysokich tonów, namacalną średnicą i trójwymiarową, pełną powietrza sceną stereofoniczną. Do takiego stylu grania manufaktura z Soissons wszystkich nas przyzwyczaiła i choć w budżetowych modelach wymienione wyżej cechy są zaznaczone słabiej, czasami pozwalając nam jedynie poznać delikatny smak firmowego brzmienia, w zestawach ze szczytu cennika nadal słychać je bardzo wyraźnie. Założyciel firmy, Renaud de Vergnette, zawsze szedł swoją ścieżką, nie oglądając się na konkurencję, a ponieważ dodatkowo mamy do czynienia ze sprzętem pochodzącym z kraju, w którym niekonwencjonalne myślenie, awangardowe rozwiązania, innowacyjność, ekscentryczność i podkreślanie własnej odmienności są niezwykle cenionymi cnotami, efekt jest taki, że zwykle nie tylko widzimy, ale też od razu słyszymy, że stoją przed nami Triangle. Kiedy zobaczyłem pierwsze zdjęcia Capelli, pomyślałem, że wreszcie jakiś producent audiofilskiego sprzętu zdecydował się zagrać odważnie i wpuścić odrobinę świeżego powietrza na rynek głośników "dla zwykłych ludzi". Melomani, którzy chcą trzymać się z dala od świata hi-endowych gramofonów i srebrnych kabli, mają do wyboru wiele podobnych konstrukcji, ale są to zwykle urządzenia mdłe, nijakie, minimalistyczne, wtapiające się w otoczenie i oferujące bardzo podobny dźwięk - równy, prawidłowy, oparty na głębokim basie, ale pozbawiony jakichkolwiek cech charakterystycznych. Taki, który ma się spodobać każdemu. Przystępując do odsłuchu Capelli, miałem nadzieję, że otrzymam sto procent firmowego charakteru, że tu wszystko będzie inne. Że będzie jakieś. Francuzi zdecydowali się jednak zagrać bezpiecznie. Mówiąc najkrócej, jak się da, poszli w mainstream. Tylko czy to oznacza, że w ich podejściu do muzyki nie ma już niczego, co kojarzymy z pasywnymi zestawami tej marki? Hmm, cierpliwości...
Zanim do tego dojdziemy, musimy zacząć od bazy, a ta w 80% składa się z brzmienia równego, naturalnego i bezpiecznego. W przeciwieństwie do tego, czego spodziewałoby się większość audiofilów, tweetery nie cykają jak szalone, kolumny nie stawiają na szybkość i mikrodynamikę, a "na domiar złego" dostajemy tu solidny, głęboki, mięsisty bas. Nieprawdopodobne? Cóż, pamiętajmy, że choć głośniki są w stu procentach trianglowe, układ aktywny jest zupełnie innym rodzajem konstrukcji, którego brzmienie inżynierowie mogą kształtować w bardzo prosty sposób, za pomocą cyfrowej zwrotnicy. Tu nie trzeba podporządkowywać się charakterowi przetworników. Odnoszę nawet wrażenie, że francuscy konstruktorzy zastosowali tu wstępną, włączoną cały czas korekcję, dzięki której pasmo przenoszenia Capelli zostało wyrównane, a wrodzone skłonności głośników - zneutralizowane. Opisywane monitory zostały zaprojektowane tak, aby spełniać oczekiwania szerokiej grupy słuchaczy, oferując dźwięk neutralny, zrównoważony i uniwersalny. W efekcie otrzymujemy zestaw, który stawia na bezpieczeństwo brzmieniowe, czyli taki rodzaj reprodukcji dźwięku, który nie narzuca zbyt wielu cech własnych, a jednocześnie potrafi odnaleźć się w niemal każdym gatunku muzycznym.
Brzmienie Capelli charakteryzuje się neutralnością, co oznacza, że kolumny nie wzmacniają żadnego przedziału częstotliwości - ani nie przesadzają z basem, ani nie eksponują zbyt intensywnie wysokich tonów. Dzięki temu sprawiają wrażenie sprzętu "dla każdego" - takiego, który zadowoli słuchaczy różnych preferencji muzycznych. Takie podejście jest szczególnie cenione przez osoby, które nie chcą, by kolumny same interpretowały muzykę, lecz zależy im na tym, by odtwarzany materiał brzmiał możliwie wiernie, zgodnie z zamierzeniami producentów i inżynierów dźwięku. Uniwersalność francuskich monitorów objawia się też tym, że dobrze radzą sobie one z różnymi gatunkami muzycznymi, od klasyki, jazzu i akustyki, po rock, pop czy elektronikę. Dźwięk jest równy i przewidywalny, co oznacza, że zarówno nagrania orkiestrowe, jak i nowoczesne produkcje elektroniczne brzmią poprawnie i satysfakcjonująco. Co dla miłośników tej marki będzie sporym zaskoczeniem, są to kolumny nieco ugrzecznione, łagodnie obchodzące się zarówno z nagraniami, jak i ze słuchaczem. Ich brzmienie jest łatwe w odbiorze, niewymagające. Można nawet powiedzieć, że jest ono przeciwieństwem awangardowego, oryginalnego, a nawet wyzywającego wyglądu tych "kosmicznych" monitorów. To nie są głośniki, które będą zaskakiwać nietypowym charakterem czy wyjątkową interpretacją nagrań. Zamiast tego oferują równe, solidne granie, które sprawdzi się w każdym repertuarze.
Czy decydując się na takie posunięcie, francuscy konstruktorzy postąpili słusznie? Jako audiofil powinienem powiedzieć, że nie, bo każda firma powinna bronić swoich tradycji i przekonań, nawet jeśli prowadzi to do podziału klientów na fanów i antyfanów danej filozofii, szkoły brzmienia. Z biznesowego punktu widzenia ten krok może jednak okazać się słuszny. Wiele osób wcale nie oczekuje, że brzmienie takich kolumn czymś szczególnym ich zaskoczy, że się w nim zakochają. Ich zdaniem sprzęt ma grać dobrze, a podstawą takiego modelu jest właśnie szeroko rozumiana neutralność. Nic dziwnego, że Capelle odbiegają od cech charakterystycznych dla kolumn francuskiej marki, takich jak jasność, szybkość, rozdzielczość, dynamika i lekkość brzmienia. Tutaj mamy do czynienia z bardziej zrównoważonym podejściem do brzmienia, w którym wszystkie te elementy są obecne, ale w wyważonych proporcjach. To tworzy pewien paradoks - kolumny te są technicznie poprawne w wielu aspektach, jednak ich charakterystyka nie jest na tyle wyrazista, aby od razu przyciągać uwagę konkretnymi cechami. Neutralność Capelli oznacza, że nie wysuwają one żadnej z cech brzmieniowych na pierwszy plan. Kiedy myślimy o jasności, szybkości czy dynamice, które są typowe dla bardziej wyrazistych kolumn, Capella zaspokaja te potrzeby, ale nie w sposób, który dominuje odsłuch. Są to elementy subtelne, dobrze wkomponowane w ogólny obraz dźwięku, co sprawia, że kolumny te grają poprawnie we wszystkich aspektach.
W tym momencie dochodzimy do dwóch ciekawych zjawisk. Pierwszym jest to, że kiedy koncentrujemy się na odbiorze muzyki jako całości i oswajamy się z faktem, że Capelle grają całkiem grzecznie, subtelnie i ze wszech miar poprawnie, zaczynamy zadawać sobie pytanie, czy czegoś im brakuje. Przejrzystości? Dynamiki? Szybkości? No nie. W żadnym z wymienionych aspektów nie można tych kolumn skrytykować. Chodzi wyłącznie o to, że wszystkie te cechy zostały postawione na równi. Ten dźwięk nie jest drużyną, w której jest jedna gwiazda, a pozostali zawodnicy biegają wokół niej bez ładu i składu, starając się jej nie przeszkadzać. Tutaj każdy element prezentacji jest ważny i każdy skrupulatnie pracuje na to, abyśmy nie mieli poczucia, że coś ważnego nam ucieka, nie pasuje do reszty. Capelle nie ukrywają detali, ale też nie eksponują ich w sposób przesadny. To samo dotyczy szybkości. Francuskie monitory są w stanie oddać rytmiczne, szybkie partie muzyczne, ale nie narzucają słuchaczowi wrażenia, że szybkość brzmienia jest tu priorytetem. To samo można powiedzieć o stereofonii, niskich tonach i wielu innych składnikach, z których szefowie kuchni Triangle'a skomponowali to danie. Poza jednym...
W wielu modelach tej marki, zwłaszcza tych najbardziej charakterystycznych, rozjaśnione wysokie tony i dynamiczny, konkretny bas często odwracają uwagę słuchacza od średnicy, przysłaniając ją i nie pozwalając jej błyszczeć. A może to błąd? Capelle udowadniają, że średnica mogłaby być się główną atrakcją kolumn tej marki. Wielu użytkowników już dawno to odkryło, ale aby uzyskać ten efekt, muszą sięgnąć po wspomaganie w postaci odpowiedniego wzmacniacza, najlepiej lampowego.Jedyną, ale za to jakże piękną, prawdziwą gwiazdą tego przedstawienia jest bowiem średnica. To właśnie ona nadaje francuskim monitorom charakter, oferując dźwięk pełen barw, emocji i naturalnego ciepła. Wokale są bliskie, namacalne i nasycone, co nadaje muzyce wyjątkową intymność. Zakres średnich tonów jest gęsty i nasycony, dzięki czemu odsłuch staje się bardziej wciągający i angażujący. Kolumny oddają szczegóły ludzkiego głosu z dużą precyzją, ale jednocześnie unikają przesadnej analityczności, co czyni dźwięk bardziej przyjemnym i odpowiednim na dłuższe sesje odsłuchowe. W średnicy Capelli łatwo jest wychwycić papierowe zabarwienie. Ze względu na materiał, z którego wykonano membranę głośnika nisko-średniotonowego, nie powinno nas to dziwić, ale jednak w wielu modelach tej marki, zwłaszcza tych najbardziej charakterystycznych, rozjaśnione wysokie tony i dynamiczny, konkretny bas często odwracają uwagę słuchacza od średnicy, przysłaniając ją i nie pozwalając jej błyszczeć. A może to błąd? Capelle udowadniają, że średnica mogłaby być się główną atrakcją kolumn tej marki. Wielu użytkowników już dawno to odkryło, ale aby uzyskać ten efekt, muszą sięgnąć po wspomaganie w postaci odpowiedniego wzmacniacza, najlepiej lampowego. Użycie klasycznej, stuprocentowej, stereotypowej lampy powoduje, że pasmo Triangli wyrównuje się, brzmienie delikatnie się uspokaja, a my możemy rozkoszować się taką właśnie piękną, barwną, bliską średnicą. W tym przypadku dostajemy ją "z fabryki", bez potrzeby użycia rozgrzanych do czerwoności szklanych baniek. Można powiedzieć, że to, co wielu użytkowników innych kolumn Triangle próbuje osiągnąć poprzez połączenie z lampami, tutaj jest dostępne od razu, bez jakichkolwiek dodatkowych zabiegów. Połączenie tak gęstej, plastycznej, namacalnej średnicy z faktem, że wiele innych cech charakterystycznych dla kolumn tej marki z premedytacją ustawiono w szeregu, podporządkowując je neutralności i uniwersalności, sprawia, że chwilami miałem wrażenie, jakbym nie słuchał Triangli, lecz Pylonów, Spendorów albo nawet Harbethów. Szok i niedowierzanie? Tak, ale nie mam wątpliwości, że to się przyjmie. Choć to ryzykowane, powiem nawet więcej. Gdyby Francuzi zastosowali podobny manewr w swoich pasywnych kolumnach, wyrównując ich pasmo i dając audiofilom taką średnicę od razu, "z pudełka", bez konieczności sięgania po wzmacniacze grające ciepło, miło i romantycznie, na pewno zjednaliby sobie nowych fanów również w tym środowisku.
Budowa i parametry
Triangle Capella to aktywne monitory bezprzewodowe, które zdaniem producenta zapewniają wydajność nieosiągalną tradycyjnym głośnikom dzięki cyfrowemu przetwarzaniu sygnału. Pasmo przenoszenia każdego przetwornika jest optymalizowane cyfrowo za pomocą procesora DSP. Dynamiczny filtr ciągle śledzi ruch membrany przetwornika, aby wydobyć jego pełen potencjał. Celem było uzyskanie potężnego basu z kompaktowych głośników. Francuskie monitory zostały również wyposażone w technologię automatycznej kalibracji. Wystarczy wykonać pomiar obszaru odsłuchowego (za pomocą telefonu lub zewnętrznego mikrofonu), a kolumny dostosują dźwięk do warunków panujących w pomieszczeniu, w którym się znajdują. Ma to zagwarantować wysoką jakość dźwięku bez potrzeby wprowadzania zmian w wystroju wnętrza przez stosowanie ustrojów akustycznych. Jeśli chodzi o łączność, kolumny bazują na systemie WiSA, zapewniającym bezstratną transmisję sygnału z minimalnym opóźnieniem (2,4 ms). Za pomocą technologii WiSA kolumny synchronizują się z kompaktowym hubem, który obsługuje wszystkie analogowe i cyfrowe wejścia audio (Wi-Fi, HDMI, USB, RCA, optyczne). Kolejną ciekawostką jest autorski system DVAS (Driver Vibration Absorption System) redukujący wibracje generowane przez głośnik średnio-niskotonowy. Ta 16,5-cm jednostka wykorzystuje membranę wykonaną w stu procentach z naturalnej celulozy. Zastosowane włókno papierowe nie jest poddawane obróbce powierzchniowej. Umieszczona w głębokiej tubie 25-mm kopułka została wykonana z różowego złota i anodyzowanego kompozytu magnezu. Francuzi wybrali ten materiał, ponieważ łączy on dwie bardzo pożądane cechy - lekkość i sztywność. Ma to zapewnić doskonałą kierunkowość, jednocześnie trzymając w ryzach zniekształcenia. Obudowy wykonano z grubych płyt MDF z dodatkowymi wzmocnieniami z tego samego materiału. Wbudowany wzmacniacz zapewnia moc 50 W dla każdego głośnika. Jednocześnie - co w przypadku kolumn aktywnych nie zdarza się zbyt często - producent podaje skuteczność (92 dB) i impedancję (8 Ω) samych głośników, a przy takich wartościach 100 W na kanał to świat i ludzie.
Werdykt
Gdybym nie miał audiofilskich zapędów, nie interesował się wzmacniaczami lampowymi i drogimi kablami, ale chciał postawić w swoim salonie piękny, nowoczesny i uniwersalny system stereo, który nie wymaga już żadnych dodatkowych kombinacji, a oprócz słuchania muzyki z serwisów strumieniowych umożliwi mi również nagłośnienie seansów filmowych, skutecznie zastępując soundbar, uznałbym, że Capelle spadły mi z nieba. Są zdecydowanie ładniejsze niż dizajnerskie głośniki bezprzewodowe, a do tego odpowiednio duże, aby wygenerować prawdziwy, pełny, oparty na głębokim basie dźwięk bez uciekania się do tanich sztuczek. Przede wszystkim są to jednak niezwykle wszechstronne monitory, które sprawdzą się w każdym repertuarze. Ich brzmienie w stosunku do hi-endowych modeli tej marki wydaje się wygładzone, ugrzecznione, ale po dokładniejszej analizie dochodzimy do wniosku, że niczego mu nie brakuje, a średnie tony są wręcz wybitne - gęste, bogate, nasycone, barwne, namacalne, organiczne, po prostu cudowne. Takiej średnicy mogłyby Capellom pozazdrościć niejedne pasywne monitory w zbliżonej cenie i kto wie, czy część klientów - świadomie lub podświadomie - nie zdecyduje się na te kolumny właśnie ze względu na nią. Jeżeli utytułowani producenci audiofilskiego sprzętu chcą trafić ze swoimi wyrobami do szerszego odbiorcy, życzyłbym wszystkim, aby robili to właśnie w takim stylu.
Dane techniczne
Rodzaj kolumn: dynamiczne, podstawkowe, wentylowane, dwudrożne, bezprzewodowe
Przetworniki: 1 x 16,5 cm (celuloza), 25 mm (magnez)
Wejścia analogowe: 1 x RCA (w kolumnach), 1 x niezbalansowane, 1 x 3,5 mm (w hubie)
Wejścia cyfrowe: 3 x optyczne, 1 x koaksjalne, 1 x HDMI, 1 x USB-B (w hubie)
Łączność: Wi-Fi, Chromecast, Apple AirPlay 2, Spotify Connect, Roon, Bluetooth 5.0, DLNA, UPnP
Moc wzmacniacza: 100 W/kanał (po 50 W na przetwornik)
Pasmo przenoszenia: 42 Hz - 22 kHz (+/- 3 dB)
Wymiary (W/S/G): 38/20/31,4 cm (kolumny), 4/17/10 cm (hub)
Masa: 8,5 kg/sztuka (kolumny)
Cena: 11995 zł (zestaw)
Konfiguracja
Audiovector QR5, Equilibrium Nano, Unison Research Triode 25, Hegel H20, Auralic Aries G1, Auralic Vega G1, Marantz HD-DAC1, Clearaudio Concept, Cambridge Audio CP2, Cardas Clear Reflection, Tellurium Q Ultra Blue II, Albedo Geo, KBL Sound Red Corona, Enerr One 6S DCB, Enerr Tablette 6S, Enerr Transcenda Ultimate, Fidata HFU2, Melodika Purple Rain, Sennheiser HD 600, Beyerdynamic DT 990 PRO, Beyerdynamic DT 770 PRO, Meze 99 Classics, Bowers & Wilkins PX5, Pro-Ject Wallmount It 1, Custom Design RS 202, Silent Angel N8, Vicoustic VicWallpaper VMT, Vicoustic ViCloud VMT.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Nagroda
-
Daniel
Nie widziałem na żywo, ale na zdjęciu widać wyfrezowane obniżenie w podstawie kolumny idealnie pasujące do podstawy w stendzie. Wygląda jakby miało się stabilnie zazębić, niwelując możliwość zsunięcia.
0 Lubię
Komentarze (1)