Hegel H95
- Kategoria: Wzmacniacze i amplitunery
- Tomasz Karasiński
Jak już wielokrotnie podkreślałem, w kwestii sprzętu Hegla jestem całkowicie nieobiektywny. Lubię tę markę, podoba mi się znakomita większość oferowanych przez nią urządzeń, od niedawna używam końcówki mocy H20 w swoim systemie odniesienia, a z samymi Norwegami wypiłem w życiu tyle piwa, ile idzie podczas dobrego festiwalu. Szczególnie podoba mi się ich fachowe, ale jednocześnie proste i ludzkie podejście do różnych spraw. Z jednej strony mamy tu przecież do czynienia z firmą, którą w audiofilskim środowisku znają naprawdę wszyscy. Firmą, która ma na całym świecie dziesiątki dystrybutorów i setki dealerów. Firmą, która zgarnia wszystkie najważniejsze nagrody. Z drugiej - nie jest to żadna korporacja, w której na jednego inżyniera przypada trzech specjalistów od marketingu, dwóch product managerów i czterech dyrektorów. Jest dokładnie odwrotnie. To, że produkty Hegla mogą konkurować ze sprzętem wielkich graczy, często wygrywając tę rywalizację na etapie odsłuchu, wcale nie oznacza, że jest to chłodna i wyrachowana machina, której zależy tylko i wyłącznie na zwiększaniu sprzedaży. Tak, zależy, ale nie do tego stopnia, aby ktoś siedział po nocach w arkuszach kalkulacyjnych albo sprawdzał efektywność pracy poszczególnych członków zespołu, przeglądając zapisy z monitoringu. Norwegowie podchodzą do swojej pracy sumiennie, ale udaje im się zachować względny luz i, może to zabrzmi górnolotnie, ale tak właśnie to postrzegam - ducha maleńkiej, skromnej firmy założonej przez Benta Holtera jeszcze w czasach studenckich.
Wszystko to doskonale widać z zewnątrz. Opisy urządzeń Hegla nie brzmią jak raport z laboratorium, ale raczej jak zapis rozmowy z przyjacielem, który właśnie kupił nowy wzmacniacz i zadzwonił, aby opowiedzieć o tym, cóż takiego ta nowa zabaweczka potrafi i jakie brzmienie udało mu się z niej wyczarować. Od pewnego czasu każdy nowy model otrzymuje przydomek, który najczęściej rodzi się podczas prac nad prototypem. Jest to taki fragment luźnych rozmów i żartów, który przedostaje się do oficjalnych materiałów. Może to być coś w rodzaju przezwiska lub cytatu, który zdaniem norweskich konstruktorów trafnie opisuje ideę przyświecającą powstaniu danego klocka. W przypadku modelu H120 były to słowa Isaaca Newtona - "Jeśli widzę dalej, to tylko dlatego, że stoję na ramionach olbrzymów". Słynny fizyk chciał w ten sposób zaznaczyć, że nie dokonałby tylu odkryć, gdyby nie korzystał z dokonań swoich poprzedników. Dla H120 takim olbrzymem był Röst - nieco eksperymentalna integra, która jednak okazała się wielkim hitem. H390 otrzymał ksywkę "Robin Hood", ponieważ miał oferować bogate wyposażenie i brzmienie typowe dla najbardziej egzotycznych konstrukcji za rozsądne pieniądze. Opis testowanego modelu zaczyna się natomiast od słów innego wielkiego uczonego, Alberta Einsteina - "Miarą inteligencji jest zdolność do zmiany". Do czego się to odnosi? "To, co jest inteligentne dzisiaj, niekoniecznie musi być inteligentne jutro. Chcemy, aby nasze produkty służyły jak najdłużej, a to oznacza, że muszą mieć możliwość zmiany w czasie. Dlatego oprogramowanie H95 można aktualizować, zapewniając, że ulepszone i nowe funkcje są dostarczane bezpośrednio do wzmacniacza, bez kłopotów i bez kosztów." - tłumaczą Norwegowie na swojej stronie.
Wygląd i funkcjonalność
Na pierwszy rzut oka opisywany model wygląda dokładnie tak samo, jak testowany przeze mnie trzy lata temu H90. Identyczne są wymiary obudowy, układ elementów na przednim panelu, rozmieszczenie gniazd na tylnej ściance, pilot zdalnego sterowania, a nawet cały szereg parametrów, takich jak moc wyjściowa, zniekształcenia, separacja kanałów, pasmo przenoszenia czy współczynnik tłumienia. Gdybyśmy mieli oceniać nowszy model tylko na podstawie tabeli danych technicznych, moglibyśmy dojść do wniosku, że Norwegowie oferują nam dokładnie ten sam wzmacniacz, który teraz stał się o 0,4 kg lżejszy i o 1000 zł droższy. Sytuację H95 komplikuje fakt, że nieprodukowane już modele H90 i Röst są dostępne w sklepie dystrybutora w promocyjnych cenach - odpowiednio 4999 i 5995 zł. Dopóki nie znikną, ciężko będzie znaleźć argument przemawiający za kupnem "dziewięćdziesiątki piątki", którą wyceniono na 7999 zł. Opis na stronie producenta sugeruje, że taką kartą przetargową jest właśnie możliwość aktualizacji software'u. Każdy, kto musiał sprzedać lub oddać swój sprzęt właśnie ze względu na przestarzałe oprogramowanie i brak jakiegokolwiek wsparcia, doskonale wie, że jest to absolutnie kluczowa sprawa. Wzmacniacze do pewnego stopnia są jeszcze poza tą całą gonitwą, ale w tym przypadku mówimy o integrach, które mają na pokładzie wysokiej klasy przetwornik i moduł łączności sieciowej, a więc w istocie są pełnoprawnymi systemami all-in-one. Hegel nie poszedł w modułową konstrukcję, nie oferuje klientom płytek z przedwzmacniaczem gramofonowym (choć takowy niedawno pojawił się w ofercie norweskiej marki i został ciepło przyjęty przez recenzentów z całego świata), ale obiecuje nam dłuższe życie wzmacniacza, bo do tego zapewne będą sprowadzać się aktualizacje oprogramowania. Niektórzy powiedzą, że jest to tylko wisienka na torcie, bo H95 bynajmniej nie dociera do nas jako "golas". Mamy między innymi AirPlay, UPnP, Spotify Connect, do tego szereg gniazd analogowych i cyfrowych, wyjście słuchawkowe na przednim panelu, moc 60 W na kanał przy 8 Ω. Wystarczy podłączyć kolumny, uzupełnić zestaw przyzwoitymi kablami i audiofilski system gotowy. Prostsza może być tylko instalacja złożona z dwóch głośników sieciowych, ale nawet te najdroższe jeszcze nie zbliżają się do "dzielonych" zestawów w kwestii jakości brzmienia.
TEST: Hegel H90
Jeśli chodzi o wyposażenie i obsługę opisywanego urządzenia, mógłbym powtórzyć wszystko, co napisałem o jego starszym braciszku. Zaskoczyło mnie tylko to, że H95 reaguje na polaryzację kabla zasilającego. Jeśli ta jest nieprawidłowa, wzmacniacz nie chce się włączyć. Pomaga dopiero obrócenie wtyczki, co w sprzęcie hi-endowym nie jest niczym niezwykłym, ale w tak skromnym, niepozornym piecyku - owszem. Użytkownicy znajdą tu jeszcze wiele ciekawych smaczków, do których trzeba umieć się dokopać. Znajdziemy je, gdy pogrzebiemy głębiej w firmowych materiałach, zajrzymy na facebookową grupę zrzeszającą fanów i użytkowników sprzętu Hegla albo odkryjemy firmowy kanał na YouTubie. Aby wejść do pokładowego menu, należy przez pięć sekund przytrzymać przycisk "play" na pilocie. W tym momencie dowiemy się na przykład, czy dostępna jest aktualizacja oprogramowania. Możemy także zarządzać ustawieniami poszczególnych wejść, włączyć regulację głośności przez USB albo wyłączyć automatyczny tryb czuwania, który usypia wzmacniacz już po piętnastu minutach, co w codziennym użytkowaniu jest dość irytujące. Swoją drogą, ostatnio przeczytałem gdzieś, że ludzkość zużywa rocznie 124 terawatogodziny energii elektrycznej na kopanie kryptowalut. To mniej więcej 0,5% światowego zużycia prądu, co odpowiada zapotrzebowaniu Pakistanu - państwa, w którym mieszka 200 milionów ludzi. Oznacza to, że ślad węglowy kryptowalut jest porównywalny ze śladem węglowym Szwajcarii. Nie mam pojęcia, czy to prawda, ale pozostawienie wzmacniacza pod prądem na godzinę lub dwie jest zupełnie marginalnym problemem. Rozumiem jednak, że w Norwegii ludzie przywiązują do tego ogromną wagę, w związku z czym projektanci Hegla wprowadzili ten parametr odruchowo.
Nazewnictwo sugeruje, że H95 to poprawiona wersja H90-tki. Jest w tym sporo prawdy, jednak trudno także uniknąć porównania z takimi konstrukcjami, jak H120, Röst, a nawet H190. Wszystkie wymienione modele wyglądają bardzo, ale to bardzo podobnie (może poza tym ostatnim, który jest po prostu ciut większy). Szczerze mówiąc, można się w tym pogubić. Ja się pogubiłem, a uważam się za znawcę sprzętu tej marki, częściowo z przyczyn zawodowych, a częściowo zupełnie hobbystycznych. Różnice między opisywanym modelem a starszą "dziewięćdziesiątką" zostały wytłumaczone na filmie nagranym przez człowieka-orkiestrę, Andersa Ertzeida. Do technikaliów wrócimy później, ale warto zwrócić uwagę na to, że H95 ma lepszy zasilacz, nową płytkę z obwodami odpowiedzialnymi za streaming i konwersję cyfrowo-analogową (DAC jest zasadniczo taki sam, jak w modelach H120 i H190), ulepszony układ wyjścia słuchawkowego i kilka drobnych modyfikacji w konstrukcji sekcji analogowej. Testowany wzmacniacz otrzymał oczywiście firmową technologię SoundEngine 2, która ma redukować zniekształcenia nawet efektywniej, niż miało to miejsce w starszych modelach tej marki. Bardzo podoba mi się to, że Hegel umie jasno oddzielić od siebie pewne sprawy i podejść do nich zupełnie inaczej. Architekturę wzmacniacza Norwegowie zawsze traktowali jako coś stuprocentowo analogowego, w związku z czym mamy tu tranzystorowy układ z klasycznym, bardzo porządnym zasilaczem. I chyba nikt nie bierze na poważnie możliwości zastąpienia takiego piecyka końcówką mocy pracującą w klasie D, a tym bardziej gotowymi modułami Hypexa, co ostatnio stało się bardzo modne. Za to sekcja cyfrowa jest traktowana zupełnie inaczej. Tu mamy już typowo nowoczesne podejście. Użytkownik ma dostać wszystko, czego potrzebuje. Mimo to, nawet w tej materii Hegel unika korzystania z gotowych rozwiązań. Norwegowie grzebią nawet w oprogramowaniu, które piszą, jak to się mówi, "z palca". I to w asemblerze (języku programowania bazującym na podstawowych operacjach procesora), dzięki czemu tworzą najczystszy z punktu widzenia hardware'u zbiór poleceń, nie wymagających już żadnego przetwarzania i żadnej interpretacji. Tu widać zapewne doświadczenie Benta Holtera, który jest prawdziwym świrem w kwestii półprzewodników i, jak twierdzą jego koledzy, rozumie ich działanie aż do poziomu atomowego.
Z minusów można natomiast wymienić kilka rzeczy, o których Hegel, ehm, nie tyle nie mówi, ale też nie umieszcza ich na pierwszej stronie pogrubionym drukiem. Zwróciłbym tutaj uwagę przede wszystkim na trzy kwestie. Pierwsza - H95 nie ma łączności bezprzewodowej. I to nie dlatego, że nie zmieściła się w budżecie. Inżynierowie z Oslo uważają, że transmisja dźwięku przez Wi-Fi lub Bluetooth nie jest dobrym pomysłem i znacznie ogranicza jakość brzmienia już na dzień dobry. Opisywany wzmacniacz trzeba więc podpiąć do sieci za pośrednictwem kabla LAN, co niektórym użytkownikom - w szczególności początkującym audiofilom, przyzwyczajonym do wygody korzystania z bezprzewodowych głośników, drukarek i robotów sprzątających - może sprawić mniejszy lub większy problem. Dla mnie większym mankamentem jest to, że - przynajmniej w tym momencie - Roon chodzi na H95 tylko przez AirPlay. Sprawa numer dwa - przedni panel wzmacniacza został wykonany z tworzywa sztucznego. Wydaje się, że ten krok zaskoczył sporą część klientów, którzy byli przyzwyczajeni do tego, że integry Hegla są wykonane bardzo, bardzo porządnie. H95 też taki jest, ale brak aluminiowego frontu to wyraźny sygnał, że firma zaczyna wprowadzać oszczędności nawet w tych miejscach, w których wcześniej nie było o nich mowy. Pytanie tylko, czy jest to właściwa decyzja. Gdyby zapytać audiofilów, czy woleliby dostać lepsze zasilanie, nowszy przetwornik i parę innych elementów realnie podnoszących jakość brzmienia, czy ładniejszy front, większość z pewnością wybrałaby pierwszą opcję. Dźwięk jest przecież najważniejszy. Coś mi się jednak wydaje, że niektórzy tak tylko mówią, a gdy przychodzi co do czego, kupują nie tylko uszami, ale także oczami. Bawiąc się audiofilskim sprzętem, lubimy mieć wrażenie obcowania z czymś luksusowym, ekskluzywnym, wykonanym z największą dbałością o szczegóły. Tymczasem z tym plastikowym frontem H95 wraca trochę do lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, kiedy wzmacniacze naprawdę mogły być brzydkie i nikomu to nie przeszkadzało. Teraz problemem staje się cena. NAD-owi za trzy tysiące można wybaczyć. A Heglowi, który kosztuje 7999 zł? To będzie znacznie trudniejsze. Tu dochodzimy do trzeciej kwestii - H95, podobnie jak wszystkie inne urządzenia tej marki - jest montowany w Chinach. Norwegowie korzystają z usług jednej z dużych fabryk, bo tak jest taniej, szybciej, a być może nawet lepiej. Ale skoro tak, to czy przy chińskich cenach w budżecie naprawdę nie zmieścił się aluminiowy front?
Ekipa z Oslo twierdzi, że sprawami software'owymi powinni zajmować się specjaliści, a elektronika powinna jedynie umożliwiać łączenie się z różnymi popularnymi systemami i usługami. Ale skoro tak, klienci zaraz zapytają, gdzie jest Roon, TIDAL Connect albo DTS Play-Fi. Z podobnych udogodnień mamy tak naprawdę tylko Spotify Connect, a więc serwis, który oferuje tylko streaming skompresowanej muzyki, a także AirPlay, czyli rozwiązanie, z którego mogą skorzystać tylko posiadacze urządzeń firmy Apple.Wychodzi na to, że H95 to klasyczny przykład urządzenia, które pod wieloma względami przewyższa swojego poprzednika, ale jednocześnie wciąga nas w zabawę na trochę innym poziomie cenowym. Może nie ma się czemu dziwić, bo inflacja w sektorze elektronicznym szaleje bardziej niż zakazy związane z pandemią koronawirusa. Z pewnością można ponarzekać na to, że Hegel nie wprowadził tu żadnego nowego gniazda, żadnej nowej funkcji, skupiając się na ulepszeniu tego, co widzieliśmy w "dziewięćdziesiątce". Myślę, że dodanie chociażby gniazda HDMI bardzo poprawiłoby klientom gorycz rozstania z niemal ośmioma tysiącami złotych. Norwegowie od dawna trzymają się także planu, który zakłada, że tworzenie własnej aplikacji do obsługi sprzętu i zarządzania odtwarzaniem muzyki jest pozbawione sensu. Ekipa z Oslo twierdzi, że sprawami software'owymi powinni zajmować się specjaliści, a elektronika powinna jedynie umożliwiać łączenie się z różnymi popularnymi systemami i usługami. Ale skoro tak, klienci zaraz zapytają, gdzie jest Roon, TIDAL Connect albo DTS Play-Fi. Z podobnych udogodnień mamy tak naprawdę tylko Spotify Connect, a więc serwis, który oferuje tylko streaming skompresowanej muzyki, a także AirPlay, czyli rozwiązanie, z którego mogą skorzystać tylko posiadacze urządzeń firmy Apple. Reszta musi sobie jakoś radzić i moim zdaniem jest to trochę słabe. Plastikowy front? Nie wiem, chyba nie przeszkadzałoby mi to aż tak bardzo, bo moim zdaniem naprawdę ładne są tylko te klocki Hegla, które mają w pełni aluminiowe obudowy. A jest ich niewiele. Ze wzmacniaczy zintegrowanych zostaje tylko H590. Od razu widać, że to inna klasa sprzętu. Chociaż znów - w cenie 7999 zł aluminiowy panel przedni powinien jakoś się zmieścić. Polscy klienci zapewne wezmą jeszcze pod uwagę politykę polskiego dystrybutora Hegla, którego dotychczasowe działania każą sądzić, że wspomniana kwota utrzyma się tylko w początkowym okresie sprzedaży tego modelu, a kiedy ze sklepów znikną ostatnie egzemplarze H90-tki i Rösta, to i H95 załapie się na jakąś akcję promocyjną albo będzie oferowany w zestawach z kolumnami (co, swoją drogą, bardzo skutecznie przyciąga melomanów szukających prostych, gotowych rozwiązań).
Brzmienie
W tym momencie dochodzimy do elementu, który moim zdaniem przesądził o sukcesie norweskiej firmy. Owszem, na pewno spory udział miała w tym niezwykle szybka reakcja Hegla na zwrot w kierunku plików, a następnie rosnącą popularność serwisów strumieniowych. Domyślam się także, że wpływ na każdą, indywidualną decyzję o zakupie sprzętu tej marki mają także takie drobiazgi, jak minimalistyczne wzornictwo czy to, w jaki sposób Norwegowie traktują swoich klientów. Liczą się z ich zdaniem, biorą pod uwagę ich sugestie, chętnie odpowiadają na pytania, wskazują patenty na poprawę brzmienia, generalnie chętnie dzielą się ze swoimi fanami wszystkim, co dzieje się wewnątrz i dookoła ich firmy. To wszystko budzi szacunek i zaufanie, ale sprzętu nie ogląda się i nie kupuje wyłącznie przez Internet. Tak, można czytać recenzje, rozmawiać z innymi audiofilami na forach i grupach dyskusyjnych, godzinami przyglądać się zdjęciom rozkręconych wzmacniaczy i porównywać dane techniczne, ale nawet jeśli dokonamy wyboru i kupimy takie urządzenie w jednym ze sklepów internetowych, w końcu przyjdzie chwila prawdy - odsłuch. I tutaj Hegel nie zawodzi, a przynajmniej ja nigdy nie pakowałem sprzętu tej marki po skończonym teście, myśląc "ech, niby fajny ten klocek, ale mógłby grać lepiej". Można więc narzekać na plastikowy front, brak łączności bezprzewodowej i opieszałość producenta w kwestii wprowadzania kolejnych udogodnień na drodze aktualizacji oprogramowania, ale brzmienie jest poza wszelką dyskusją.
PREZENTACJA: Najeźdźca z północy - Hegel
W teście końcówki mocy H20 napisałem, że poszczególne modele wychodzą Norwegom albo bardzo dobrze (H90, H120 i H190), albo fenomenalnie (HD30, H390, H590, H20). H95 gra tak, jakby projektanci Hegla wzięli H90 i stwierdzili "okej, ten wzmacniacz gra bardzo dobrze, więc teraz pozostaje nam tylko przenieść jego brzmienie na wyższy poziom". Nie oznacza to, że ta skromna integra nagle zyskała coś, co pozwoli jej stanąć w szranki z topowymi modelami H390 i H590. Ale udało się wykonać duży krok w tym kierunku. Jak przystało na sprzęt tej marki, H95 oferuje dobrze zrównoważony, neutralny i realistyczny dźwięk. Jeśli chodzi o charakter prezentacji, jest to właściwie powtórka z tego, co zaprezentowała starsza integra. Zainteresowanych muszę więc odesłać do testu modelu H90, bo choć H95 nie gra dokładnie tak samo, to zrozumienie jego podejścia do muzyki bez zapoznania się z bazą, na której powstał, będzie dość trudne. Warto również poszukać recenzji Rösta, a nawet znacznie starszych modeli, takich jak chociażby H80. Do H95 mógłbym bez problemu przyłożyć opis brzmienia każdego z tych wzmacniaczy i wszystko z grubsza by się zgadzało. Ciężko jest pisać to samo drugi, piąty czy dziesiąty raz. Kiedy jednak przypomnę sobie to, co podczas sesji odsłuchowej zaprezentował H90, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że testowany model idzie znacznie dalej, pokazując muzykę z tej samej perspektywy, ale w bardziej bezpośredni, namacalny i wiarygodny sposób. Podobnie jak inne urządzenia tej marki, H95 stara się nie ingerować w jej treść i kształt, ale w porównaniu do swojego poprzednika oferuje lepszą dynamikę, przejrzystość i stereofonię, co przekłada się na wrażenie uczestniczenia w spektaklu rozgrywającym się tu i teraz.
Kiedy przypomnę sobie to, co podczas sesji odsłuchowej zaprezentował H90, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że testowany model idzie znacznie dalej, pokazując muzykę z tej samej perspektywy, ale w bardziej bezpośredni, namacalny i wiarygodny sposób. Podobnie jak inne urządzenia tej marki, H95 stara się nie ingerować w jej treść i kształt, ale w porównaniu do swojego poprzednika oferuje lepszą dynamikę, przejrzystość i stereofonię.Moje obserwacje mogą być oczywiście naznaczone sporym błędem, ponieważ "dziewięćdziesiątkę" testowałem dawno temu, w nieco innych realiach i z wykorzystaniem innego sprzętu towarzyszącego. Mimo to, od pierwszego dnia odsłuchu byłem przekonany, że różnice na korzyść H95 są bardzo wyraźne. Udało mi się to zresztą potwierdzić dzięki znajomemu, który ma w domu dwa systemy - jeden zbudowany na bazie Rösta, a drugi - H90-tki. Kiedy wypożyczył H95, zadzwonił do mnie i powiedział: "Wiesz co, nie spodziewałem się, że między H90 a H95 będzie jakaś przepaść, ale najwyraźniej wszystkie te małe zmiany złożyły się na dużą różnicę". Norwegowie również twierdzą, że różnica w jakości brzmienia jest na tyle duża, że posiadacze H90-tki, którzy zamienią się na nowy model, nie powinni być rozczarowani. Pozostaje tylko pytanie, czy za 7999 zł nie znajdziemy czegoś lepszego. Hmm... Moim zdaniem najpoważniejszymi rywalami Hegla będą takie urządzenia, jak Primare I15 Prisma i Waversa Systems WSlim LITE. Oba są malutkie, ale pięknie wykonane, eleganckie i bogato wyposażone. WSlim LITE oferuje dość uniwersalny dźwięk. I15 Prisma gra zdecydowanie odważniej, bardziej rockowo, jednak firmowa platforma sieciowa oferuje kilka rzeczy, których w H95 nie znajdziemy. Gdybym miał dokonać wyboru tylko na podstawie odsłuchu, prawdopodobnie długo wahałbym się między Heglem a Waversą. Sytuację norweskiego kombajnu komplikuje fakt, że na przestrzeni kilku lat na rynku pojawiły się cztery bardzo podobne konstrukcje - Röst, H90, H120 i H95. Opisywany model, jako ten najnowszy, nie został objęty żadną promocją, w związku z czym w tym momencie prawdopodobnie wybrałbym Rösta, który kosztuje teraz 5995 zł. Grzech nie wziąć. Ale pewnego dnia ta bonanza się skończy i wtedy to H95 będzie rozdawał karty, stając się świetnym fundamentem do budowy minimalistycznego, audiofilskiego systemu w cenie do 12000-15000 zł.
Budowa i parametry
Hegel H95 to wzmacniacz zintegrowany wyposażony w przetwornik cyfrowo-analogowy i funkcje sieciowe. Urządzenie bazuje oczywiście na modelu H90, różniąc się od niego kilkoma "drobiazgami". Oba wzmacniacze wykorzystują platformę, którą Hegel nazywa H1. Jest to po prostu pewien schemat konstrukcji wewnętrznej, sposób rozmieszczenia poszczególnych elementów, takich jak wejścia, wyjścia, zasilacz, przetwornik czy końcówka mocy. Platformę H1 wykorzystano w takich modelach, jak H70, H80, H90, H100, H120, a nawet H160. Oczywiście nie są to te same urządzenia, ale ułożenie kluczowych sekcji zasadniczo się nie zmieniło. W porównaniu do H90, w środku zobaczymy kilka kluczowych różnic. W zasilaczu zastosowano dwa transformatory zamiast jednego - jeden duży, drugi mały. Jeszcze ważniejsza jest sekcja cyfrowa. W opisywanym modelu zastosowano nową płytkę odpowiedzialną za streaming i konwersję cyfrowo-analogową. Układ bazuje na przetworniku AK4490EQ, zastosowanym wcześniej w modelach H120 i H190, przy czym norwescy inżynierowie zapewniają, że kluczową różnicą jest tutaj obwód zajmujący się reclockingiem. Co ciekawe, jakość sygnału, jaki możemy podać na wejście USB została ograniczona do 24 bitów i 96 kiloherców, co Hegel tłumaczy lepszymi właściwościami brzmieniowymi mikrokontrolera obsługującego to gniazdo. Mówiąc inaczej, Norwegowie poświęcili możliwość odtwarzania najgęstszych plików w imię wyższej jakości dźwięku, jaką uzyskamy podczas słuchania materiału w rozdzielczości do 24 bit/96 kHz. Z istotnych dodatków zmieniła się też konstrukcja wyjścia słuchawkowego. Podobnie jak w modelu H90, sygnał dla tego gniazda jest "podbierany" z końcówki mocy, jednak później jest traktowany inaczej, dzięki czemu udało się znacznie obniżyć poziom szumów. Najważniejszym rozwiązaniem, jakie znajdziemy w "dziewięćdziesiątce piątce" jest oczywiście system SoundEngine 2. W każdym kanale obwód ten został zmniejszony do postaci elementu zajmującego mniej więcej tyle miejsca, co karta microSD. Zasada działania technologii opracowanej przez Benta Holtera przypomina to, z czym mamy do czynienia w słuchawkach z systemem aktywnej redukcji hałasu. Tam mikrofony wyłapują szum otoczenia i puszczają go przez głośniki w odwróconej fazie, co powoduje zniesienie się tych niechcianych dźwięków. SoundEngine 2 nie wychwytuje szumu otoczenia, ale zniekształcenia generowane przez sam wzmacniacz. Porównuje sygnał trafiający na wejście z tym, co wychodzi z końcówki mocy, następnie bierze ową "różnicę", tworzy jej lustrzane odbicie i podaje na wejście, dzięki czemu otrzymujemy układ, który zasadniczo kasuje zniekształcenia w czasie rzeczywistym. Co ważne, odbywa się to w domenie analogowej, bez udziału procesorów DSP czy innych wymysłów z krainy zer i jedynek. Reszta, podobnie jak większość parametrów elektrycznych, jest taka sama, jak w modelu H90.
Werdykt
Jeśli chodzi o jakość brzmienia, H95 jest chyba najlepszy ze wszystkich małych Hegli, jakie ostatnio widzieliśmy. Mam tu na myśli przede wszystkim H90 i Rösta. Co do H120, to nie dam sobie uciąć ręki, ale wydaje mi się, że różnica między tymi dwoma modelami będzie niewielka, a przecież H95 jest o 2000 zł tańszy. Mimo to, opisywany model to taki wzmacniacz z dołączoną obietnicą. Firma utrzymuje, że będzie wypuszczała aktualizacje oprogramowania. Co będzie w nich zapisane? Co i kiedy otrzymają posiadacze tego modelu? Czy będzie to na przykład TIDAL Connect albo pełna kompatybilność z Roonem? Nie wiem. Na razie tych rzeczy się nie doczekaliśmy, a przecież H95 pojawił się na stronie producenta pół roku temu. Dźwiękowo urządzenie jest świetne. Nie sposób wytknąć mu jakichkolwiek błędów. Charakterystyczne dla sprzętu tej marki parcie w kierunku neutralności, przejrzystości i namacalności sprawia, że ciężko się tym brzmieniem znudzić. Ten dźwięk jest obliczony na tygodnie, miesiące, a nawet lata codziennych odsłuchów, a nie na piętnastominutowy odsłuch w sklepie. Wszystko to sprawia, że H95 po prostu się broni. Mimo to, odnoszę wrażenie, że Hegel będzie musiał teraz ostro nadgonić tematy technologiczne. Kiedyś urządzenia tej marki stały na linii frontu. Jeśli ktoś chciał mieć świetny, nowoczesny przetwornik albo integrę wyposażoną we wszystko, co najnowsze i najbardziej przyszłościowe, kupował Hegla. Teraz jakoś się to rozjechało. Firma wciąż trzyma poziom, ale mogłaby już pójść do przodu i zaprezentować swoim fanom coś nowego, bo konkurencja nie odpuszcza. Fakt, inżynierowie z Oslo zapewne nie porzucą swojej purystycznej wizji projektowania sprzętu audio na rzecz budowania czegoś, co w istocie jest bardziej komputerem niż wzmacniaczem. Nie sądzę też, aby mieli zrezygnować z technologii SoundEngine, w związku z czym zastąpienie klasycznych, tranzystorowych końcówek mocy płytkami wielkości paczki zapałek jest mało prawdopodobne. Obawiam się jednak, że są to argumenty, które zrozumieją tylko audiofile, a przeciętnemu melomanowi ciężko będzie wytłumaczyć, dlaczego miałby wybrać Hegla H95, a nie Audiolaba 6000A Play albo Marantza PM7000N. Jeżeli dojdzie do odsłuchu, Hegel wygra w cuglach. Ale czy dojdzie? W tych dziwnych czasach nie byłbym tego taki pewny.
Dane techniczne
Moc: 2 x 60 W/8 Ω
Wejścia analogowe: 2 x RCA
Wyjście analogowe: 1 x RCA (regulowane)
Wejścia cyfrowe: 3 x optyczne, 1 x koaksjalne, 1 x USB, 1 x LAN
Łączność sieciowa: AirPlay, DLNA
Gniazda głośnikowe: 1 para
Wyjście słuchawkowe: 6,3 mm
Zniekształcenia (THD): < 0,01 %
Separacja kanałów: > 100 dB
Współczynnik tłumienia: > 2000
Pasmo przenoszenia: 5 Hz - 100 kHz
Wymiary (W/S/G): 8/43/31 cm
Masa: 10,6 kg
Cena: 7999 zł
Konfiguracja
Audiovector QR5, Equilibrium Nano, Pylon Audio Ruby Monitor, Marantz HD-DAC1, Auralic Vega G1, Hegel H20, Unison Research Triode 25, Sennheiser HD 600, Cambridge Audio CP2, Clearaudio Concept, Cardas Clear Reflection, Albedo Geo, Equilibrium Pure Ultimate, Enerr One 6S DCB, Enerr Tablette 6S, Enerr Transcenda Ultra, Enerr Transcenda Ultimate, Norstone Esse.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Nagroda
-
Marcin
Trafna recenzja. Hegel to solidna firma, doskonały dźwięk, choć bardziej intelektualny niż emocjonalny, co nie znaczy, że zimny. Recenzent trafnie przemycił kilka uwag, nad którymi firma wreszcie powinna się pochylić. Po pierwsze audiofile też są estetami i chcieliby poza doskonałym dźwiękiem móc podziwiać wygląd swych cacek. To naturalna potrzeba estetyczna i niemal wszyscy tak mamy. Tego warunku Hegel po prostu nie spełnia i nie chodzi już nawet o ten nieszczęsny plastikowy front skrytykowany w recenzjach na całym świecie. Że, byłoby drożej z metalowym frontem? Wolne żarty, to i tak jest robione w Chinach, gdzie koszty się tnie aż do ostatniej miski ryżu. Może warto rozważyć dopuszczenie wersji srebrnej dla całego asortymentu produktów? Wybrane produkty pojawiały się już w takiej wersji (np. DAC HD 30). Sam wygląd (bryłę urządzeń) chyba czas ożywić. Nie chodzi o złocone pokrętła, blichtr i ostentację, ale odejście od smutnych grafitowo-szarych jednostajnych pudełek naprawdę zrobiłoby firmie dobrze po kilkunastu latach. Zaczyna też drażnić wejście USB na starym układzie Tenor ograniczającym rozdzielczość do 24/96. Są nowsze rozwiązania i lepsze i Bent Holter o tym doskonale wie.
3 Lubię -
Grzegorz
Ja z kolei nie jestem obiektywny jeśli chodzi o Roona... Oprogramowania używam od ponad roku, trafiło dokładnie w mój "punkt". Zastanawiałem się nad H90/190, wybrałem Lyngdorfa 3400.
0 Lubię -
-
Jac
Zastanawiam się nad nowym ampem. Hegel H95 czy Denon PMA-2500NE, głośniki mam Canton Ergo 607DC. streamer Onkyo NS-6170. Jaki amp wybrać?
1 Lubię -
Tomm
Wrzucę kilka słów odnośnie Hegla. Kiedyś czytając fora, lub pytając w sklepach o wzmacniacze i kolumny, często słyszałem pytanie - do jakiej muzyki ma być ten sprzęt. Przecież nie kupie sobie 5 zestawów do różnych stylów muzycznych, więc odpowiedź prosta - sprzęt ma grać wszystko. I tu zacząłem przekonywać się po różnych odsłuchach, że coś w tym jest. Czytałem kiedyś, że Hegel gra sucho, chudo, albo wolno. Pełna zgoda. Mam wrażenie, że testy sprzętu, który dostaje różne oceny oparte są na wybiorczych stykach muzyki. Jeśli miałby ocenić Hegla pod katem idealnego rozdziału dźwięku, jego przestrzenności, muzykalności i basu, powiedziałbym TAK! Ale jeśli ktoś wrzuci na odsłuch - i tu zaznaczę "bardzo dobrej jakości nagrania" muzykę metalową, w której są szybkie riffy, perkusja rodem karabinu maszynowego i stopami z ekstremalnym tempem, wtedy rozumiem co znaczy, że Hegel jest wolny, czy suchy. To wszystko odbywa się w średnicy, jakby ktoś tam posypał piaskiem i nagle muzyka staje się brzmieniem, jakby wysunęły się kable z głośnika, albo jakbym włączył kasetę przegrywaną kasetę średniej jakości. Kiedy wszystko zwalnia, są wolne rytmy, nagle wszystko wraca, odżywa i jest krystaliczne brzmienie, które wciąga. Nie chcę się rozpisywać, bo wszystko co napisałem powyżej, powiedziały mi moje uszy i zapewne narażam się teraz wielkim fanom Hegla. Mówię tylko, że w metalu coś jest na rzeczy i nie do końca tak jak trzeba. Niemniej jednak Hegel całokształtem każe mi przymykać oczy na te niuanse i sprawia, że nadal mam ochotę go słuchać. Wiem, ciężko to wyjaśnić, tak samo jak ciężko jest mi zdecydować, czy chcę go kupić, czy nie.
3 Lubię -
-
Komentarze (7)