Audio Pro BT5
- Kategoria: Kolumny i głośniki
- Karol Otkała
Skandynawski sprzęt audio to nie tylko piękne wzmacniacze i wysokiej klasy zestawy głośnikowe, ale także wszystko, co zamknęlibyśmy w kategorii urządzeń dizajnerskich - wyjątkowo sprytne głośniki bezprzewodowe, minimalistyczne soundbary i systemy kina domowego zaprojektowane tak, by nie zabierać nam jakże cennej w dzisiejszych czasach przestrzeni życiowej. Wyglądają jak ozdoby ze sklepu z ekskluzywnymi meblami, nie ingerują w wystrój pokoju odsłuchowego, nie zmuszają nas do przestawiania mebli, a grają. Czasami równie dobrze, jak znacznie większe zestawy za porównywalne pieniądze. Nikogo zatem nie dziwi, że wiele firm znanych z produkcji typowo audiofilskiego sprzętu zaczęło stopniowo przerzucać się na takie właśnie urządzenia. Jedną z nich jest Audio Pro - szwedzki specjalista od kompaktowych głośników.
Choć niektórzy mogą usłyszeć tę nazwę po raz pierwszy, warto zaznaczyć, że Audio Pro działa na rynku już ponad czterdzieści lat. To ogromny bagaż doświadczeń, który daje nadzieję, że szwedzcy konstruktorzy naprawdę wiedzą, co robią. W aktualnym katalogu znajdziemy nie tylko audiofilskie zestawy głośnikowe, ale także systemy bezprzewodowe i różnego rodzaju głośniki, które spodobają się młodszym melomanom. Kluczowa ma być tutaj możliwość uzyskania dużego dźwięku z urządzenia o stosunkowo małych rozmiarach. Jak to zrobić? Jak wskazuje sam producent, sekretem ma być właśnie wiedza techniczna, która w połączeniu z wieloletnimi badaniami i pracami rozwojowymi doprowadziła do stworzenia wielu innowacyjnych, opatentowanych rozwiązań. Już w pierwszych latach działalności Audio Pro inżynier Karl-Erik Ståhl opracował rewolucyjne rozwiązanie ACE-Bass, pozwalające uzyskać głęboki bas z niewielkich urządzeń. Wszystko po to, aby muzykę można było nie tylko usłyszeć, ale też poczuć - nawet w przypadku kompaktowych konstrukcji. Przykładem takiego głośnika ma być najnowszy model BT5. Mały, ale wyjątkowo ładny i, w porównaniu z utytułowaną konkurencją, niedrogi. Sprawdźmy na co go stać.
Wygląd i funkcjonalność
Gdybym był sprzętowym laikiem kierującym się w sklepie sugestiami wzrokowymi, z pewnością nie sięgnąłbym po BT5. Front pudełka nie wyróżnia się zupełnie niczym. Widzimy tu głośnik w różnych odcieniach szarości na jasnoszarym tle i napisy w ciemniejszej tonacji tego samego koloru. Nie przyciąga to wzroku. Jedynym wyróżniającym się elementem jest miniatura szwedzkiej flagi wraz z informacją o tym, że producent sprzętu działa w branży od 1978 roku. Ciekawie zrobiłoby się gdyby osoba wykładająca w sklepie sprzęt na półki pomyliła się i powiesiła opakowanie tyłem do przodu. Zdjęcie łosia na tle zimowej scenerii na regale ze sprzętem audio byłoby małym ewenementem. Bardzo ładną grafikę uzupełnia napis "Sound of Scandinavia". Dla mnie, jako osoby zafascynowanej tym rejonem Europy, jest to kolejna wartość dodana. Podobnie, jak górna część pudełka z kolejnym plenerowym, typowo skandynawskim krajobrazem. Prezentuje się to zdecydowanie ciekawiej niż pozostałe ścianki opakowania, utrzymane w konwencji frontu, z suchymi informacjami na temat sprzętu schowanego w pudełku. Za takie pomieszanie przyciągających wzrok zdjęć z szarym marazmem poleciałbym projektantowi po premii. Zwłaszcza, że Audio Pro, mimo wieloletniego doświadczenia, nie jest takim potentatem, jak Bang & Olufsen czy JBL, więc czymś wyróżniać się musi.
TEST: Yamaha MusicCast 20
Załóżmy jednak, że sprzedawca się pomylił, a my, skuszeni zimowym, skandynawskim krajobrazem, sięgnęliśmy po BT5. Co nas czeka? Z rzeczy nie do końca istotnych warto zwrócić uwagę na to, że zestaw jest bardzo porządnie zapakowany. W środku nic nie lata, a dwa styropianowe korytka zapewniają sprzętowi bezpieczeństwo. W pudełku, oprócz głośnika zapakowanego w materiałowy pokrowiec, znajdziemy dwa kable zasilające z różnymi końcówkami oraz instrukcję obsługi. Skromnie? Z jednej strony tak, ale z drugiej - czego więcej można się tutaj było spodziewać? Przejdźmy zatem do samej atrakcji wieczoru, czyli BT5. Głośnik w pełni rekompensuje wszelkie wątpliwości związane z nijakim opakowaniem. Sprzęt jest po prostu ładny, a po dobraniu odpowiedniej barwy może dobrze współgrać z meblami w pomieszczeniu. Audio Pro wypuściło ten model w trzech wersjach kolorystycznych. Do wyboru mamy jasne lub ciemne drewno oraz klasyczną czerń. Niezależnie od wyboru kolorystyki, całość uzupełnia ciemnoszara, gruba, materiałowa osłona, na której umieszczono logo. I tak, jak plecionka robi naprawdę bardzo dobre wrażenie, tak jestem sceptycznie nastawiony do zastosowanej okleiny. Do testów otrzymałem wariant jaśniejszy, który z daleka prezentuje się ładnie, jednak z bliska przypomina polską stylistykę meblową lat dziewięćdziesiątych. Chciałbym zobaczyć na żywo wersję czarną, bo wydaje mi się, że mogłaby ona prezentować się bardziej naturalnie.
Jeśli chodzi o tył urządzenia, tutaj sprzętowcy nie poszaleją. Z elementów konfiguracyjnych mamy przełącznik Standby/Auto On, wejście zasilające oraz gniazdo 3,5 mm. Na górze znajdziemy sześć przycisków umieszczonych na metalowym panelu wpuszczonym w obudowę. W tym miejscu również do czynienia mamy ze standardami czyli włącznikiem, przyciskiem parowania Bluetooth, przyciskiem aktywującym wejście analogowe oraz dwoma guzikami do regulacji głośności. Tu pojawia się pytanie czy konieczne było użycie dwóch przycisków do zmieniania źródła dźwięku, skoro do wyboru mamy tak naprawdę dwie opcje - Bluetooth i AUX. Nie wystarczyłby jeden przełącznik? I czy w zasadzie po to kupiliśmy bezprzewodowy głośnik, aby korzystać z kabla? Zawsze jednak pozostaje furtka, aby podłączyć BT5 do starszego telewizora, odtwarzacza płyt kompaktowych lub gramofonu. Lepiej takie wejście mieć, niż go nie mieć. Wróćmy jednak na chwilę do roli typowego klienta, który skuszony skandynawskim krajobrazem kupił BT5. Sprzęt jest już rozpakowany i gotowy do testowania. A idealnym miejscem do testów z pewnością będzie nadmorska plaża w letni weekend. I tu pojawia się problem ponieważ sprzęt nie ma wbudowanego akumulatora i wymaga stałego źródła zasilania. Nie po to Szwedzi się napracowali, aby profanować ich sprzęt w plenerze. BT5 jest ładny i tak właśnie ma się prezentować pośród mebli, w domowym zaciszu. I słusznie. W końcu od pleneru są Flipy, Charge i Boomboxy. Wyobrażam sobie jednak, że niejeden klient kupi taki głośnik, bo spodoba mu się na zdjęciach, opisu nie przeczyta, z danymi technicznymi się nie zapozna, bo w końcu głośnik Bluetooth to głośnik Bluetooth, nie? A tu niespodzianka, bo Bluetooth owszem, ale tylko jeśli w pobliżu mamy gniazdko, a w gniazdku - prąd.
Plusem głośnika Bluetooth jest fakt, że po sparowaniu go z telefonem, komputerem lub innym urządzeniem, jesteśmy całkowicie niezależni od kompatybilności głośnika z różnymi serwisami muzycznymi. Urządzenie odtwarza wszystkie dźwięki - muzykę z YouTube'a, film odtwarzany w przeglądarce, reklamy leków na przeziębienie... Ale przynajmniej nie trzeba się nad niczym zastanawiać.W moim przypadku pojawiła się także inna wątpliwość dotycząca takiego akurat rozwiązania. Od dłuższego czasu jestem szczęśliwym posiadaczem dwóch głośników Yamaha MusicCast 20. Najważniejszym plusem takiego zestawu jest fakt, że model ten łączy się ze światem za pomocą sieci Wi-Fi, a telefon jest w zasadzie tylko pilotem, za pomocą którego wydajemy głośnikom komendy. Resztę robią same. BT5 tego nie ma. Głośnik wymaga ciągłej dostawy informacji z urządzenia przesyłającego dźwięk, co oznacza, że nie możemy wyjść ze smartfonem lub komputerem poza pokój, w którym znajduje się głośnik, a dodatkowo rozładowujemy sobie baterię. Wi-Fi a Bluetooth to niebo a ziemia. Zejście z rozwiązania o klasę wyższego nie było przyjemne. Plusem głośnika Bluetooth jest fakt, że po sparowaniu go z telefonem, komputerem lub innym urządzeniem, jesteśmy całkowicie niezależni od kompatybilności głośnika z różnymi serwisami muzycznymi. Urządzenie odtwarza wszystkie dźwięki - muzykę z YouTube'a, film odtwarzany w przeglądarce, reklamy leków na przeziębienie... Ale przynajmniej nie trzeba się nad niczym zastanawiać. Mamy połączenie, mamy prąd, to gra. Minusem jest oczywiście jakość brzmienia w połączeniu bezprzewodowym. Co by nie mówić, wciąż nie jest to rozwiązanie idealne, a przesyłanie dźwięku przez Bluetooth oznacza wyraźną stratę objawiającą się zazwyczaj jako spowolnienie i zamulenie. Ogromnym plusem testowanego modelu jest jednak cena. Na tyle atrakcyjna, że należałoby się zastanowić czy mamy prawo czegokolwiek się czepiać. Za 649 zł można kupić raczej kieszonkowy głośniczek z klipsem lub skromne pudełko, które można nosić w torbie razem z laptopem, jak Cambridge Audio Yoyo S, Denon Envaya Mini, Bang & Olufsen Beoplay P2 czy JBL Xtreme. Z drugiej strony, niewiele już brakuje do tego, by kupić sobie domowy głośnik sieciowy z łącznością Wi-Fi. Iriver LS150 jest nawet tańszy, a Denon HEOS 1 HS2, Harman Kardon Citation One albo Sonos One SL kosztują parę stówek więcej. Zresztą, co tu daleko szukać, z oferty Audio Pro wystarczy zwrócić uwagę na model Addon C5. Kosztuje 999 zł, ale dostajemy łączność Wi-Fi, LAN i Bluetooth, wejścia RCA i 3,5 mm, obsługę firmowego multiroomu, AirPlay, Spotify Connect... Ja bym się nie zastanawiał, ale przyglądając się ofercie szwedzkiej firmy, chciałem zacząć od początku. Miało być tanio, jest tanio. A czy jest też dobrze?
Brzmienie
Pogodzony z faktem, że na plaży BT5 mi nie pogra, zasiadłem do testów w domowym zaciszu. Parowanie głośnika z urządzeniem mobilnym przebiega bez najmniejszych problemów. W zasadzie nie jest konieczne sięganie po instrukcję. Pierwszy test polegał oczywiście na sprawdzeniu możliwości tego, wydawałoby się, grzecznego urządzenia. I tu miłe zaskoczenie, bo BT5 bez żadnych nerwów i charakterystycznego charczenia jest w stanie bez problemu wypełnić dźwiękiem kilkunastometrowe pomieszczenie. Można nim bez problemu obsłużyć nawet znacznie większe pomieszczenie lub całe mieszkanie - tak, aby domownicy siedzący w różnych pokojach też coś słyszeli (jeśli akurat mają taką ochotę). W tym miejscu warto zwrócić uwagę przede wszystkim na ustawienie sprzętu w pomieszczeniu. Trzeba poeksperymentować i dać głośnikowi odrobinę przestrzeni, aby nam tę przestrzeń oddał. W czasie testu BT5 najlepiej grał umieszczony w centralnej części pokoju, w niewielkiej odległości od ściany. Muszę jednak przyznać, że droga do osiągnięcia takiego rezultatu była długa i wyboista.
Moje pierwsze podejście do odsłuchu głośnika Audio Pro nie zaczęło się najlepiej. Standardowo, test chciałem rozpocząć od moich ulubionych płyt metalowych, które w niektórych przypadkach potrafią dosłownie wcisnąć słuchacza w fotel. Z BT5 wszystkie te gatunki wypadły, co tu dużo mówić, źle. Po kilkunastu próbach doszedłem do wniosku, że głośnik nie radzi sobie z muzyką, nazwijmy to, nie do końca klarownie wyprodukowaną. Prawdziwy klasyk w postaci albumu "Welcome to Sky Valley" Kyussa stracił całą swą moc i energię. W przypadku nowszych i cięższych odmian metalu (High On Fire, Behemoth, Baroness, Mastodon) muzyka sporo straciła, a momentami wszystko zlewało się w jedną ścianę dźwięku, z której pewne smaczki byłem w stanie wyłapać tylko dlatego, że doskonale wiedziałem gdzie ich szukać, bo wielokrotnie słuchałem tych utworów na innym sprzęcie. Spośród kilkunastu płyt z szerokiej rodziny okołometalowej dobrze wypadł chyba tylko nowy Tool, którego produkcja jest tak klarowna i przejrzysta, a muzyka oszczędna pod względem warstw, że niektóre fragmenty prawdopodobnie brzmiałyby dobrze nawet na telefonie.
Z czystej ciekawości przeprowadziłem prosty eksperyment i te same albumy odtworzyłem na tańszym głośniku JBL Flip 4 oraz na droższym, pojedynczym głośniku Yamaha MusicCast 20. Wynik jest taki, że mniejszy kolega może i jakością dźwięku BT5 nie przebija, ale udało mu się wygenerować całkiem ciekawą przestrzeń. W przypadku głośnika Audio Pro, niezależnie jakby się nie kombinowało z ustawieniem, ciężka muzyka gitarowa brzmi ciasno, a urządzenie nawet nie stara się z tym walczyć. Dźwięk dochodzi do nas z jednego miejsca, a stereofonii, czy to w klasycznym rozumieniu, czy nawet w kategoriach wypełniania najbliższego otoczenia pogłosem, zwyczajnie tutaj nie ma. W całym eksperymencie MusicCast 20, nawet w pojedynkę, był poza wszelką konkurencją. Natomiast w systemie stereo to już zupełnie inny świat. Jakby ktoś odetkał nam drugie ucho. Niestety, nie ma się czemu dziwić. Kiedyś nawet najtańsze urządzenia służące do słuchania muzyki były stereofoniczne. Radiomagnetofony z odpinanymi głośnikami, wszelkiego rodzaju boomboxy czy miniwieże. Bez względu na kaliber i cenę, bez dwóch kanałów nie było słuchania. W epoce miniaturyzacji ta zasada przestała obowiązywać. Liczy się to, aby głośnik był mały i miał głęboki bas. Ale jeden? To tak jakby zastąpić rower monocyklem i udawać, że tak jeździ się wygodniej. W porządku, BT5 to po prostu niedrogi sprzęt do konkretnych zastosowań. Można go postawić w kuchni albo w sypialni. Będzie też ładnie prezentował się w salonie fryzjerskim albo hotelowej recepcji. Jeżeli jednak ktoś wbije sobie do głowy, że zamiast systemu stereo można kupić takie sprytne urządzonko i otrzymać taki sam dźwięk, to nie. Tak dobrze po prostu nie ma.
Czego zatem słuchać na BT5? Moim zdaniem muzyki dobrze wyprodukowanej i nieskomplikowanej. Mimo zawężonej przestrzeni, przyjemnie wypadło tu granie akustyczne lub pseudoakustyczne z okolic Kurta Vile'a, The War On Drugs czy Courtney Barnett. Ciekawie zaprezentował się także minimalizm Leonarda Cohena, którego wokal brzmiał ciepło i kojąco jak zwykle. Głośnik poradził sobie również z najnowszą odsłoną Swans, która, w przeciwieństwie do poprzedników, jest zdecydowanie delikatniejsza i nie katuje słuchacza ścianą dźwięków. Miłe zaskoczenie przyniosła elektronika. W klasykach Jeana Michela Jarre'a przestrzeni jakimś cudem nie brakowało, a całość brzmiała bardzo klarownie. Podobnie było w przypadku nowszej, szybszej elektroniki, z którą szwedzki głośnik też dał sobie radę i nawet na moment nie zabrakło mu dynamiki. Problem wracał jak bumerang w cięższych momentach. "Breathe" i "Firestarter" The Prodigy traciły połowę swojej wartości.
Sprzęt ten ewidentnie nie jest skierowany do fanów ciężkich brzmień, ale ludzi słuchających muzyki określanej szeroko jako "popularna". W radiowych gatunkach raczej nie zawiedzie, a może nawet przyniesie słuchaczowi dużo radości. Ponad wszelką wątpliwość, jest to głośnik dla odbiorcy stuprocentowo świadomego, że nie jest to rozwiązanie przenośne, ale sprzęt typowo stacjonarny, który po kilku dniach używania stanie się kolejnym elementem domowego wystroju.Można zatem powiedzieć, że sytuacja z głośnikiem Audio Pro BT5 jest podobna, jak z jego opakowaniem - z jednej strony wypada lepiej, z innej do bólu przeciętnie. Zatem do jakiego odbiorcy skierowany jest ten produkt? Stawiałbym tutaj na ludzi, którzy dopiero rozpoczynają swoją przygodę z cyfrową muzyką. Melomani, którzy nie mają doświadczenia ze sprzętem wyższej klasy, rozpoczną swoją przygodę z BT5 bez żadnych uprzedzeń i punktów odniesienia. Sprzęt ten ewidentnie nie jest skierowany do fanów ciężkich brzmień, ale ludzi słuchających muzyki określanej szeroko jako "popularna". W radiowych gatunkach raczej nie zawiedzie, a może nawet przyniesie słuchaczowi dużo radości. Ponad wszelką wątpliwość, jest to głośnik dla odbiorcy stuprocentowo świadomego, że nie jest to rozwiązanie przenośne, ale sprzęt typowo stacjonarny, który po kilku dniach używania stanie się kolejnym elementem domowego wystroju. W końcu, BT5 uznałbym także za ciekawe rozwiązanie pomocnicze, do wypełniania muzyką tła codziennych czynności lub pracy - w kuchni, sypialni, biurze. Jako główny sprzęt grający, w salonie, wystarczy on tylko średnio wymagającemu odbiorcy. Przy takim scenariuszu warto zastanowić się nad inwestycją w lepszy głośnik, chociażby taki, który obsługuje nie tylko Bluetooth, ale także łączność Wi-Fi z funkcjami streamingowymi i multiroomem. W codziennym użytkowaniu będzie to opcja zdecydowanie wygodniejsza, która nie obciąży naszych urządzeń mobilnych, a przede wszystkim zaoferuje wyższą jakość dźwięku, której Bluetooth nie jest w stanie osiągnąć.
Budowa i parametry
Audio Pro BT5 to kompaktowy głośnik bezprzewodowy, który zdaniem konstruktorów świetnie wkomponuje się w dowolne wnętrze. Przód i boki urządzenia pokryte są tkaniną, natomiast górna i dolna powierzchnia wykonane są z paneli drewnianych w jednej z trzech wersji kolorystycznych - czarnej, orzecha włoskiego i, jak to nazywa producent, dryfującego drewna. Od strony technicznej, BT5 jest niewielkim głośnikiem bezprzewodowym wykorzystującym Bluetooth 4.0. Obudowa o wymiarach 134 x 250 x 150 mm skrywa dwa przetworniki - wysokotonowy o średnicy 19 mm z tekstylną kopułką i średnio-niskotonowy o średnicy 101 mm. Ich zasilanie powierzono wzmacniaczowi pracującemu w klasie D i generującemu moc 40 W. Same przetworniki to oczywiście nie wszystko. Do wytworzenia sensownego ciśnienia akustycznego i głębokiego basu potrzebna jest też sprytna, dopracowana obudowa. Dlatego w tym przypadku najniższy zakres częstotliwości wspomagany jest dodatkowo poprzez zastosowanie obudowy typu bass-reflex. Całość ma tworzyć niezwykle dopracowany układ, który dostarcza precyzyjny dźwięk z zakresu od 50 Hz do 20 kHz. Przydatną alternatywą dla łączności bezprzewodowej jest wyposażenie BT5 w tradycyjne gniazdo połączeniowe minijack 3,5 mm, dzięki któremu do głośnika można podłączyć także wiele innych źródeł dźwięku.
Werdykt
Jeżeli ktoś zamierza traktować opisywany głośnik jako realną alternatywę dla pełnowymiarowego systemu stereo, powinien, jak to się mówi w korporacyjnym światku, przemyśleć swoje oczekiwania. Wydaje się, że jego konstruktorzy nawet nie mieli takiego zamiaru. BT5 miał być niewielkim, prostym w obsłudze, ładnym i funkcjonalnym urządzeniem, które może nam towarzyszyć w codziennych czynnościach. Widać to nawet na udostępnionych przez producenta zdjęciach. Głośnik stoi w przedpokoju, kuchni, sypialni, a nawet na tarasie. Ostatnie miejsce może być mylące, bo opisywany model nie ma wbudowanego akumulatora, ale niech im będzie - wygląda dobrze, gra całkiem nieźle i nie kosztuje majątku. Posłuchamy muzyki z YouTube'a? Tak. Obejrzymy kolejny odcinek serialu na laptopie lub tablecie, ciesząc się dźwiękiem znacznie, znacznie lepszym niż ten z wbudowanych głośników? Tak. I dokładnie o to chodziło, więc cel został osiągnięty. A do poważnych odsłuchów jest inny sprzęt - większy, droższy i poważniejszy. Z tym nikt nie dyskutuje. Mimo to, chociażby z uwagi na komfort obsługi, nie mówiąc już o jakości brzmienia, zastanowiłbym się czy nie warto dorzucić kilku stówek, aby opuścić salon z głośnikiem wyposażonym w łączność Wi-Fi. Będzie niewiele drożej, ale o wiele lepiej.
Dane techniczne
Łączność: Bluetooth 4.0
Wejścia: 3,5 mm, USB
Pasmo przenoszenia: 50 Hz - 20 kHz
Częstotliwość podziału: 3800 Hz
Moc wzmacniacza: 10 W + 30 W
Wymiary (W/S/G): 15/25/13,4 cm
Cena: 649 zł
Konfiguracja
Samsung Galaxy S7 Edge, Lenovo Ideapad 300s.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Komentarze