Primare NP5 Prisma
- Kategoria: Przetworniki i streamery
- Tomasz Karasiński
Miłośnicy wysokiej klasy sprzętu audio przyzwyczaili się do rozmów o głośnikach, wzmacniaczach, kablach i gramofonach, a nawet platformach antywibracyjnych czy innych akcesoriach mających mniejszy lub większy wpływ na brzmienie systemu stereo. Coraz częściej tematem numer jeden nie jest jednak sama elektronika, ale oprogramowanie, dzięki któremu możemy w wygodny sposób dostać się do udostępnionych w sieci plików lub potężnych zasobów serwisów streamingowych. Kiedyś audiofile potrafili godzinami dyskutować o wyższości srebrnych interkonektów nad miedzianymi. Bardziej emocjonujących problemów nie było. Dziś po sieci krążą te same pytania - czy dany streamer lub system all-in-one odtwarza pliki DSD, czy ma TIDAL-a i dekodowanie MQA, czy może odtwarzać muzykę w trybie gapless, czy współpracuje z Roonem, czy jest AirPlay i Spotify Connect, czy do firmowej aplikacji można zaimportować playlisty z innych programów... Nie ma się czemu dziwić. Coraz ważniejszą częścią całej tej układanki jest bowiem sposób, w jaki sterujemy danym urządzeniem i łączymy je ze swoim cyfrowym światem. Powoli dochodzimy do momentu, w którym sprzęt audio może być mały lub duży, tranzystorowy lub lampowy, srebrny lub czarny, a nawet prosty i tani lub ekstrawagancki i bardzo kosztowny - nie ma to większego znaczenia w porównaniu z tym, co możemy z nim zrobić i jakie brzmienie uzyskamy na końcu. Producenci audiofilskich gratów starają się za tym wszystkim nadążyć, ale po pierwsze dla większości z nich jest to bardzo trudne (w porównaniu z gigantami, którzy koncentrują się na głośnikach bezprzewodowych i soundbarach, niewielki producent wzmacniaczy zawsze będzie miał pod górkę), a po drugie jest im to trochę na rękę. Dzięki rosnącej roli oprogramowania, komponenty hi-fi szybciej się starzeją, a klienci chcący uzyskać dostęp do nowych rozwiązań muszą wymienić przynajmniej jeden klocek na nowy. Pół biedy jeżeli mówimy o budżetowych streamerach czy amplitunerach, ale jeżeli sprawa dotyczy streamera, wzmacniacza lub systemu all-in-one, na który nie tak dawno wydaliśmy kilka średnich krajowych? No właśnie. Boli.
Nie twierdzę oczywiście, że budżetowy sprzęt starzeje się wolniej, ale myślenie o wymianie wysokiej klasy sprzętu na nowy tylko dlatego, że nie obsługuje jakiejś aplikacji lub nie łączy się z wybranym systemem automatyki domowej to jednak lekki nonsens. Po co nam aluminiowe obudowy, transformatory toroidalne, złote kondensatory i stopnie wyjściowe pracujące w klasie A, jeśli odtwarzacz może w pewnym momencie zostać "położony" przez brak aktualizacji lub przestarzały przetwornik cyfrowo-analogowy? Brzmi mało dramatycznie? W takim razie wyobraźcie sobie, że dwa lata temu wydaliście piętnaście lub dwadzieścia tysięcy złotych na streamer, którego producent w pewnym momencie przestał udostępniać aktualizacje aplikacji sterującej, w związku z czym powoli przestaje ona współpracować z różnymi usługami, a tymczasem za tysiąc złotych można kupić sobie głośnik sieciowy, który obsługuje prawie wszystko, co tylko sobie wymyślimy - włącznie z Roonem, TIDAL-em i Asystent Google. Szaleństwo, prawda? Właśnie dlatego niektóre firmy doszły do wniosku, że najlepszym wyjściem będzie stworzenie urządzeń modułowych, w których pewne sekcje (przedwzmacniacz, końcówka mocy, transport, zasilacz) są zamontowane na stałe, natomiast inne (moduły łączności bezprzewodowej, przetworniki, karty z dodatkowymi gniazdami) można dokupić, wymienić lub zostawić w spokoju, jeśli takie funkcje nie są komuś potrzebne. Jedną z nich jest Primare.
Szwedzi od pewnego czasu forsują system o nazwie Prisma. Jest to rozwiązanie łączące w sobie funkcje sieciowe, aplikację na urządzenia mobilne i dostęp do muzyki z wielu różnych źródeł. Taki nowoczesny, multimedialny kombajn w rodzaju HEOS-a, MusicCasta, BluOS-a czy innych rozwiązań forsowanych przez poszczególnych producentów sprzętu. Niemal każdy model dostępny w aktualnym katalogu może zostać wyposażony w moduł Prisma. Wyjątkiem są końcówki mocy, przedwzmacniacze gramofonowe i flagowe komponenty z serii 60. Jeżeli jednak dopiszemy do tej listy wszystkie urządzenia, które można było kupić całkiem niedawno, a w których nie montowano jeszcze modułów Prisma (jeszcze kilka lat temu zupełną nowością były karty MM30 - podobne, ale pozbawione wielu funkcji, które już dziś wypadałoby mieć), okaże się, że spora grupa klientów została na lodzie. Eleganckim rozwiązaniem byłoby wprowadzenie nowej wersji modułów MM30 o takich samych wymiarach, ale wyposażonych we wszystkie dobrodziejstwa systemu Prisma. W takim razie w czym problem? Ano w tym, że MM30 był przede wszystkim przetwornikiem cyfrowo-analogowym wyposażonym w szereg wejść cyfrowych oraz łączność przewodową i bezprzewodową, a do tego kosztował 6490 zł. Kto teraz wymontuje taką kartę ze swojego wzmacniacza i sprzeda ją za grosze lub odda na elektrośmieci, aby kupić kolejną płytkę dającą dostęp do nowych funkcji? Szwedzi wymyślili więc coś lepszego. Na bazie modułu Prisma stworzyli maleńkie, samodzielne urządzenie wyposażone w szereg gniazd cyfrowych. Ten niepozorny, sprytny klocek z jednej strony pozwoli użytkownikom sprzętu innych marek skorzystać z systemu Prisma i unowocześnić swój system małym kosztem, z drugiej zaś - umożliwił producentowi przeprowadzenie swego rodzaju "akcji serwisowej", ponieważ użytkownicy modeli PRE60, NP30 oraz I32 i PRE32 z modułem MM30 mogą kupić go za pół ceny, zachowując wszystko, w co do tej pory zainwestowali.
Wygląd i funkcjonalność
Niektórzy audiofile nie rozumieją mojej fascynacji głośnikami sieciowymi i innymi tego typu produktami, jednak to właśnie w nich widać rozwiązania, które w poważniejszym sprzęcie zaczną pojawiać się dopiero po pewnym czasie. Wystarczy wspomnieć o Sonosie, który zapoczątkował tę rewolucję i samodzielnie zbudował nową rzeczywistość, do której szybko zapragnęli podpiąć się inni. Wyjmujemy głośnik z pudełka, podłączamy go do prądu, odpalamy aplikację na smartfonie i po chwili możemy słuchać muzyki w wygodny, cudownie intuicyjny sposób. Sonos nie tylko przetarł szlaki sprzętowe i umożliwił miłośnikom streamingu budowę domowego systemu multiroom, ale także wyznaczył pewne trendy w dziedzinie wzornictwa. Głośnik sieciowy stał się urządzeniem prostym niczym lampka nocna. Pojedynczy kabel, dwa przyciski i jedna dioda komunikująca się z nami kolorami i trybem świecenia. Genialne. Nic dziwnego, że tą samą drogą poszli inni - Yamaha, Denon, Bluesound, Bang & Olufsen, Bowers & Wilkins, Dynaudio... Kompaktowe głośniki są bardzo sympatyczne i sprawdzają się w wielu miejscach, jednak dla audiofilów pozostają ciekawostką przyrodniczą. Oni chcą przecież wyciągnąć jak najwięcej ze swojego pełnowymiarowego zestawu stereo, w związku z czym najbardziej interesują ich urządzenia pozwalające nakarmić wzmacniacz lub przetwornik cyfrowo-analogowy muzyką z nowoczesnej aplikacji. Yamaha WXC-50, Bluesound Node 2i, Sonos Port, Arcam rPlay czy Auralic Aries Mini to tylko kilka pudełek, które nie kosztują dużo i nie zajmują zbyt wiele miejsca na stoliku, a robią to, czego od nich oczekujemy - łączą się z siecią i pozwalają wielu wzmacniaczom i przetwornikom przeskoczyć na zupełnie inny poziom.
TEST: Primare I15 Prisma
NP5 Prisma to niedrogie, ale ekstremalnie funkcjonalne urządzenie. Większość tego typu streamerów i transportów cyfrowych prezentuje się niepozornie, jednak jeśli chodzi o skromność i minimalizm, skandynawscy projektanci nie mają sobie równych. Z kartonu wyjmujemy prosty, czarny klocek, którego przednia ścianka jest całkowicie pusta, a górny panel został przyozdobiony jedynie trzema diodami oraz oznaczeniami producenta i modelu. Wszystko dzieje się z tyłu. Znajdziemy tu trzy gniazda typowo komputerowe (RS232, LAN i USB), dwa wyjścia cyfrowe (optyczne i koaksjalne), niewielkie gniazdo zasilające i przycisk służący do przywracania ustawień fabrycznych. Z siecią połączymy się także bezprzewodowo, jednak obyło się bez paskudnej antenki, którą prawdopodobnie ukryto tuż pod obudową. Zewnętrzna powłoka została bowiem wykonana z tworzywa sztucznego, ale podstawa to już stosunkowo ciężka, metalowa płyta, do której przymocowano cztery gumowe nóżki. Wszystko to sprawia, że urządzonko powinno pozostać stabilne nawet wtedy, gdy zdecydujemy się wykorzystać każde jedno gniazdo.
Szwedzcy projektanci potrafią stworzyć naprawdę piękne urządzenia, jednak w tym przypadku jasno dają nam do zrozumienia, że zupełnie, ale to zupełnie nie zależało im na walorach wizualnych. Dostajemy małą, czarną skrzynkę, która ma zrobić dla nas coś konkretnego, a nie błyszczeć się z daleka. Małym minusem jest dołączony do zestawu zasilacz wtyczkowy. Nie dość, że przypomina ładowarkę do starego telefonu, to jeszcze dorzucono do niego cztery różne wtyczki, z których musimy wybrać i zamontować tę właściwą. Plus jest taki, że dzięki temu urządzenie może zostać rozesłane na cały świat w tej samej formie, a użytkownicy przeprowadzający się na przykład z Europy do USA nie będą musieli wymieniać ani sprzętu, ani nawet zasilacza. Szkoda też, że umieszczone z tyłu gniazdo USB nie może pełnić roli wyjścia cyfrowego. Podepniemy do niego pendrive'a lub dysk z plikami, co na pewno również się przyda (aby zobaczyć pliki w aplikacji, trzeba zresetować urządzenie, co trwa dosłownie minutę), jednak gdyby obok znalazło się drugie takie gniazdo, osobiście byłbym w stanie zrezygnować z "optyka". Wiele wzmacniaczy ma bowiem wbudowanego DAC-a z jednym, jedynym wejściem - USB typu B, a w niektórych przetwornikach i integrach wyposażonych w cały szereg wejść cyfrowych to właśnie złącze USB obsługuje sygnały o najlepszych parametrach.
Ciekawostką jest gniazdo RS232, które służy do integracji opisywanego streamera z innymi komponentami Primare'a w taki sposób, abyśmy mogli sterować całym systemem za pośrednictwem dedykowanej aplikacji, w tym regulować głośność, zmieniać źródło czy przełączać zewnętrzne urządzenia w tryb czuwania. Skoro tak, nasuwa się pytanie czy zamiast wzmacniacza z zamontowanym fabrycznie modułem Prisma nie lepiej wybrać jego bazową wersję i dodać do niej testowane pudełeczko. Cóż, w większości przypadków oszczędność jest żadna. I15 kosztuje bowiem 5390, a I15 Prisma - 7490 zł. Różnica to 2100 zł, a NP5 Prisma kosztuje 2190 zł. W przypadku modelu I35 za moduł Prisma dopłacimy zaledwie 1800 zł. Jeżeli więc planujemy zakup innych urządzeń tej marki, jedynym argumentem przemawiającym za kupnem dwóch klocków będzie chęć zabezpieczenia się na przyszłość. Jeżeli jednak karty wsuwane do wzmacniaczy, odtwarzaczy i przedwzmacniaczy kosztują dwa, a nie sześć i pół tysiąca, to raczej nie ma o czym gadać.
NP5 Prisma to taki "głośnik sieciowy bez głośników". Świadczy o tym chociażby procedura jego instalacji. Szwedzi skorzystali tu z gotowego rozwiązania w postaci Chromecasta, w związku z czym zabawę można zacząć od podłączenia streamera do prądu i odpalenia aplikacji Google Home. Nie przepadam za tym systemem, bo nie przekonuje mnie idea łączenia wszystkich urządzeń w jedną sieć, jednak producentom sprzętu audio stawiającym na Chromecast chodzi nie tyle o integrację głośników z lodówką, co o bonusy, jakie za tym idą. Z perspektywy użytkownika jest to przede wszystkim łatwa procedura uruchomienia urządzenia i podłączenia go do sieci bezprzewodowej (bo przewodową łapie od razu), szybki dostęp do różnych serwisów oraz wskazania naszego streamera na liście dostępnych wyjść audio, chociażby w aplikacji TIDAL-a. Kiedy chciałem przyspieszyć całą operację i podłączyłem Primare'a kablem LAN, zauważył go tylko Spotify (dzięki systemowi Spotify Connect), jednak w TIDAL-u pojawił się dopiero wtedy, gdy przeprowadziłem instalację za pomocą Google Home (NP5 Prisma wyświetla się wówczas jako urządzenie kompatybilne z Chomecastem).
Ucieszyła mnie także informacja, że opisywany streamer jest urządzeniem Roon Ready, jednak nie udało mi się tego potwierdzić. Czy to w połączeniu przewodowym, czy bezprzewodowym, czy po przywróceniu ustawień fabrycznych i ponownej instalacji, Roon zwyczajnie go nie widział. Na stronie producenta nie znalazłem konkretnych informacji na ten temat, ale zauważyłem, że przy dwóch oznaczeniach - Roon Ready i AirPlay 2 - widnieją gwiazdki, które oznaczają... No właśnie, nie wiadomo co, bo pod spodem nie zostało to objaśnione. Domyślam się, że firma czeka jeszcze na certyfikaty lub coś w tym stylu. To ostatnio częsty problem, bo kolejki chętnych do potwierdzenia zgodności swojego sprzętu z takimi systemami są dłuższe niż korki na zakopiance. Firmie pozostaje wtedy albo grzecznie czekać, trzymając sterty kartonów w magazynie i mówiąc klientom, że dostawy ruszą lada chwila, albo rozpocząć sprzedaż z kilkoma małymi brakami, które prędzej czy później zostaną naprawione na drodze aktualizacji. Szwedzi wybrali opcję numer dwa. Może to i dobrze, bo tak naprawdę nikt nie wie ile trzeba by było czekać. Szkoda tylko, że nie mogę potwierdzić kompatybilności opisywanego modelu, bo byłaby to nie lada sensacja. Kiedy obietnica producenta stanie się prawdą, NP5 Prisma będzie jednym z najtańszych dostępnych na rynku streamerów przygotowanych do odtwarzania muzyki z Roona. Mimo to, ustawienie go w roli urządzenia wyjściowego bezpośrednio w TIDAL-u też nie jest taką kiepską opcją.
Aplikacja jest bardzo fajna, prosta, szybka, ale też nie znajdziemy w niej zbyt wielu wodotrysków. Ot, jeżeli chcielibyśmy posłuchać muzyki z dysku NAS, utworzyć własną playlistę, zmienić poziom głośności na wyjściu cyfrowym lub sprawdzić co dokładnie robi nasz streamer, zrobimy to bez żadnego problemu.Do plików udostępnionych w lokalnej sieci, innych serwisów strumieniowych oraz ustawień sprzętowych można dostać się za pomocą aplikacji Primare'a. To już trzecia apka szwedzkiej firmy, jaką instaluję na swoim smartfonie. Mam nadzieję, że to już koniec, a za trzy lata Primare nie wymyśli sobie systemu Ansgar, Hilda albo Rigmor. Aplikacja jest bardzo fajna, prosta, szybka, ale też nie znajdziemy w niej zbyt wielu wodotrysków. Ot, jeżeli chcielibyśmy posłuchać muzyki z dysku NAS, utworzyć własną playlistę, zmienić poziom głośności na wyjściu cyfrowym lub sprawdzić co dokładnie robi nasz streamer, zrobimy to bez żadnego problemu, jednak nie wiem czy taka aplikacja da melomanom wszystko, czego potrzebują. Myślę, że należy traktować ją raczej jako "pilot" do naszego odtwarzacza lub całkiem wygodne rozwiązanie problemu dostępu do plików. Roon to jednak zupełnie inny świat, więc mimo wszystko mam nadzieję, że użytkownicy doczekają się go raczej prędzej niż później. Dosłownie kilka dni temu właściciele urządzeń z systemem Prisma doczekali się innej ważnej aktualizacji - wraz z najnowszą wersją firmowej apki wprowadzono możliwość odtwarzania plików z sieci bez przerw (gapless). Sprawy zmierzają więc we właściwym kierunku. Niewykluczone, że gdybym testował Primare'a za miesiąc lub dwa, wszystkie zapowiadane funkcje byłyby już dostępne.
Co ważne, w aplikacji Primare'a możemy ustawić częstotliwość próbkowania na wyjściu cyfrowym (48, 96 lub 192 kHz) oraz wybrać jeden z dwóch trybów pracy - stałopoziomowy lub z aktywną regulacją głośności. Dobrze, że projektanci o tym pomyśleli, bowiem w niektórych systemach dodatkowy pasek wprowadzi tylko niepotrzebne zamieszanie, ale wystarczy wyobrazić sobie, że mamy wzmacniacz zintegrowany, którego producent zamontował w środku całkiem fajny przetwornik, ale cała reszta jest typowo analogowa - nie ma żadnego inteligentnego domu i asystenta odpowiadającego na pytanie czym żywią się żyrafy, w związku z czym do regulacji głośności mamy tylko pokrętło na przedniej ściance i klasycznego pilota. NP5 Prisma może w takiej sytuacji nie tylko dać nam dostęp do muzyki z sieci, ale też pełnić rolę "zapasowego" potencjometru. Jeżeli chcemy mieć kontrolę nad poziomem decybeli nawet z innego pomieszczenia lub zmusić analogowy tłumik do dokładniejszej pracy podczas wieczornych odsłuchów - voilà! Jeżeli ktoś nie będzie chciał korzystać ani z firmowej aplikacji, ani z popularnych serwisów streamingowych, Primare rekomenduje darmowy program BubbleUPnP. Można też próbować szczęścia z Audirvaną. Użytkownicy urządzeń Apple'a na pewno będą chcieli skorzystać z AirPlay'a, a w ostateczności zostaje nam też Bluetooth. Jeżeli nie mamy dysku sieciowego lub pracującego non-stop komputera pełniącego rolę serwera z plikami, powinna nas zainteresować możliwość podpięcia pendrive'a lub dysku twardego do gniazda USB. NP5 Prisma zamieni się wówczas w taki właśnie serwer, przy czym maksymalne parametry sygnału to 24 bit/192 kHz w PCM-ie i DSD128. Myślę, że to w zupełności wystarczy, a już szczególnie, jeśli weźmiemy pod uwagę cenę opisywanego streamera.
Brzmienie
Streamery i transporty cyfrowe są w tej chwili jednymi z najciekawszych urządzeń na rynku. Nie dość, że mamy do czynienia z ogromnymi różnicami dotyczącymi funkcjonalności i podejścia producentów do kwestii oprogramowania, to jeszcze okazuje się, że urządzenie, które zasadniczo jest tylko swego rodzaju komputerem odczytującym pliki lub łączącym się z siecią i wysyłającym sygnał do przetwornika (jak powszechnie wiadomo, "cyfra jest cyfra") w rzeczywistości może być jednym z najważniejszych elementów toru audio. Sama przesiadka z komputera na transport zbudowany wyłącznie z myślą o odtwarzaniu muzyki może być niezwykle pouczającym doświadczeniem. Często okazuje się, że przetwornik cyfrowo-analogowy ma zdecydowanie mniejszy wpływ na ostateczny rezultat brzmieniowy niż urządzenie, które "tylko" dostarcza mu sygnał. Proces, który w teorii jest całkiem prosty, w praktyce wymaga użycia odpowiednich komponentów i doskonałej znajomości zagadnień software'owych. A jeżeli już uda nam się to zrobić, trzeba opakować całą tę technologię w taki sposób, aby mogli z niej skorzystać również początkujący lub średnio doświadczeni melomani. Pół biedy jeśli chcemy tylko słuchać skompresowanej muzyki, a jakość brzmienia jest dla nas kwestią drugorzędną. Jeżeli jednak chcemy wyciągnąć z naszego sprzętu wszystko, co najlepsze, wyrastają przed nami kolejne schody. Całe zagadnienie jest niestety bardzo skomplikowane, a szokującą prawdę odkryło już wielu, wielu audiofilów. Zmiana programu do odtwarzania muzyki przeniosła jakość dźwięku na wyższy poziom? Zastąpienie komputera transportem cyfrowym zachwiało całą budowaną do tej pory układanką? Dodanie zewnętrznego zasilacza do streamera przyniosło więcej korzyści niż wymiana kabli głośnikowych na dwukrotnie droższe? To wcale nie czary, ale proza życia. Jeden z moich bliskich znajomych tak wkręcił się w tę zabawę, że jego źródło składa się obecnie z czterech elementów - transportu, konwertera USB, przetwornika i wykonanego na zamówienie zasilacza (nie wspominając o audiofilskich kablach cyfrowych i akcesoriach zasilających). I niech mi ktoś powie, że ustawienie gramofonu jest skomplikowane...
Nic dziwnego, że miłośnicy cyfrowej muzyki ciągle szukają swojego ideału. O ile jednak wchodząc na poziom hi-endowy możemy bawić się skomplikowanymi źródłami wyposażonymi w jakieś kosmiczne zegary taktujące warte kilkadziesiąt tysięcy złotych, dla większości melomanów jest to zwyczajny przerost formy nad treścią. Wielu z nich pragnie po prostu unowocześnić swój zestaw hi-fi lub wykorzystać możliwości DAC-a, który bez nowoczesnego, funkcjonalnego źródła sygnału jest bezużyteczny. Wydawałoby się, że takich urządzeń będą na rynku miliony. Ale nie. Jeżeli chcemy wybrać coś naprawdę audiofilskiego, pojawiają się takie lub inne problemy. A to jesteśmy skazani na korzystanie z aplikacji stworzonej tak naprawdę z myślą o głośnikach konkretnej firmy, a to nie mamy możliwości słuchania plików wysokiej rozdzielczości... Jeżeli nawet nie pomyśli o tym sam klient, często zrobi to za niego sprzedawca lub instalator. Dlatego pracownicy wielu sklepów ze sprzętem audio do każdego wzmacniacza wyposażonego w przetwornik automatycznie proponują taki streamer, jak chociażby Auralic Aries Mini, a specjaliści zajmujący się kompletnymi instalacjami audio-video montują w domach swoich klientów po kilka lub kilkanaście (to częściej w wydaniu amerykańskim, ale nie tylko) pudełeczek Sonosa współpracujących z profesjonalnymi wzmacniaczami i głośnikami ściennymi. Kiedy dotarła do mnie pierwsza informacja na temat testowanego streamera, miałem wątpliwości czy za te pieniądze uda się stworzyć urządzenie, które poradzi sobie z obsługą wszystkich tych funkcji. A jeśli nawet, to co z jakością dźwięku? No bo jak może grać skrzyneczka wielkości dwóch lub trzech paczek papierosów (nie palę, więc nie mam porównania)? Odpowiedź jest prosta - jeżeli producent się postara, może grać dobrze, co udowodnił chociażby Bluesound Node 2. NP5 Prisma ma ułatwione zadanie, bo nie jest przetwornikiem i nie ma wyjścia analogowego, choć od produkowanego obecnie Node'a 2i jest tańszy o 309 zł.
Aby podnieść mu poprzeczkę, odsłuch przeprowadziłem w trzech konfiguracjach. Pierwsza narodziła się spontanicznie, ostatniego dnia testu wzmacniacza Plinius Inspire 880. NP5 Prisma został podłączony do nowozelandzkiej integry kablem optycznym, zaś źródłem odniesienia był Auralic Vega G1 podający sygnał analogowy na wejście RCA. W takim układzie sporo zależało oczywiście od DAC-a, jednak tę próbę potraktowałem zaledwie jako wstęp do dalszych odsłuchów, w związku z czym nie uzależniałem dalszych działań od jej wyniku. Chciałem jedynie sprawdzić jak NP5 Prisma sprawdzi się w roli transportu, którym wielu posiadaczy takiego wzmacniacza z pewnością się zainteresuje. Sytuacja na pewno byłaby lepsza gdyby Plinius zamontował w swoim piecyku choćby jedno wejście koaksjalne, albo gdyby gniazdo USB na tylnej ściance Primare'a mogło pełnić rolę wyjścia cyfrowego. Ku mojemu zaskoczeniu, efekt był jednak całkiem niezły. Spodziewałem się, że dźwięk będzie zamulony, płaski i nieatrakcyjny, a zagrało całkiem przyjemnie. Brzmienie było dobrze zrównoważone i naturalne. Nie budziło w zasadzie żadnych wątpliwości, jednak do prawdziwie audiofilskiego poziomu jeszcze trochę brakowało. Zresztą nie mogę powiedzieć, abym jakoś specjalnie wczuwał się w ten odsłuch, bo jeszcze tego samego wieczora Plinius miał zostać spakowany.
NP5 Prisma to konkretne, zdecydowane i energiczne zwierzę. Ma lekką tendencję do wyostrzania i spłaszczania dźwięku, w związku z czym miłośnikom lampowego ciepła i analogowej płynności polecałbym przyłożyć się do wyboru pozostałych elementów toru albo przynajmniej zostawić sobie pewien margines błędu do załatania kablami. Nie zmienia to jednak faktu, że inżynierom Primare'a udało się stworzyć świetny transport, w którym drzemie ogromny potencjał i który śmiało poczyna sobie nawet w towarzystwie wielokrotnie droższych urządzeń.Drugie podejście było o wiele ciekawsze. Tym razem NP5 Prisma poszedł na czołowe starcie z wielokrotnie droższym streamerem Auralica, który tak naprawdę jest przetwornikiem wyposażonym w moduł łączności sieciowej. Moim zdaniem to jedno z najlepszych i najbardziej wszechstronnych urządzeń na rynku. Producent twierdzi jednak, że rozwiązaniem docelowym jest wykorzystanie go wyłącznie w roli DAC-a, w komplecie z transportem Aries G1. W pierwszej chwili wydaje się to zupełnie bezsensowne. Po co kupować drugi klocek, który tylko powiela funkcje Vegi G1? Ale znów - teoria to jedno, a praktyka - drugie. Z punktu widzenia audiofila, podział obowiązków prawie zawsze powinien przekładać się na lepszy dźwięk i dlatego właśnie funkcje sieciowe Vegi G1 należy traktować jako dodatek do fantastycznego przetwornika. NP5 Prisma został podłączony do Auralica za pomocą kabla koaksjalnego, w związku z czym porównywane były tak naprawdę dwa transporty - ten na pokładzie Vegi G1 oraz stojący tuż obok bohater naszego testu. Efekt to w zasadzie kolejny dowód na to, że żadnego urządzenia nie należy dyskwalifikować ani ze względu na rozmiary, ani na cenę. Było blisko! Ponieważ przełączenie się z jednego transportu na drugi wymagało z mojej strony jedynie zmiany źródła w Auralicu, przeprowadziłem takie porównanie wielokrotnie, nawet kilka razy w obrębie jednego utworu. Wniosek jest taki, że Vega G1 zagrała oczywiście lepiej (bardziej płynnie, kulturalnie, z głębszą i lepiej rozplanowaną sceną stereofoniczną), jednak w ujęciu ogólnym różnica była mniejsza, niż można się było spodziewać. NP5 Prisma to konkretne, zdecydowane i energiczne zwierzę. Ma lekką tendencję do wyostrzania i spłaszczania dźwięku, w związku z czym miłośnikom lampowego ciepła i analogowej płynności polecałbym przyłożyć się do wyboru pozostałych elementów toru albo przynajmniej zostawić sobie pewien margines błędu do załatania kablami. Nie zmienia to jednak faktu, że inżynierom Primare'a udało się stworzyć świetny transport, w którym drzemie ogromny potencjał i który śmiało poczyna sobie nawet w towarzystwie wielokrotnie droższych urządzeń. Udowodnił to trzeci odsłuch - porównanie z laptopem. Jak w większości tego typu porównań, był to oczywiście dramat.
Z zewnątrz NP5 Prisma trochę nie pasuje do katalogu szwedzkiej firmy (małe, czarne pudełko wyglądające jak dizajnerski router wyraźnie odcina się od audiofilskich wzmacniaczy, odtwarzaczy i końcówek mocy z pięknie wyszczotkowanymi, aluminiowymi frontami), jednak w stu procentach wpisuje się w jej firmowe brzmienie. To oczywiście delikatnie ewoluowało na przestrzeni lat, jednak urządzenia tej marki zawsze kojarzyły mi się z rozdzielczym, przejrzystym, szybkim i dobrze kontrolowanym dźwiękiem. Może nie totalnie bezkompromisowym, bez stawiania sprawy na ostrzu noża i robienia użytkownikowi przymusowych porządków w płytotece, ale zmierzającym przeważnie w tę stronę. Testowany streamer powinien sprawdzić się w większości systemów, jednak firmowa szkoła reprodukcji muzyki też go obowiązuje, co szczególnie spodoba się miłośnikom dźwięku czystego, szybkiego i dynamicznego, a nawet leciutko podrasowanego. Może zabrzmi to dziwnie, może w opisie urządzenia za nieco ponad dwa tysiące złotych takie sugestie nie pojawiają się zbyt często, ale zainteresowanym polecałbym sprawdzić Primare'a z przetwornikiem ze znacznie wyższej półki cenowej. Aby wykorzystać cały jego potencjał, trzeba zadbać o sprzęt towarzyszący. Przetwornik typu Chord Hugo 2? Śmiało. To nie będzie żaden mezalians. Z uwagi na niewielkie rozmiary obu urządzeń, byłoby to nawet dość intrygujące połączenie. NP5 Prisma jest jednak przede wszystkim fantastycznym prezentem dla audiofilów, którzy jakiś czas temu zainwestowali w wysokiej klasy przetwornik lub wzmacniacz z kilkoma wejściami cyfrowymi, ale nie załapali się jeszcze na model wyposażony w funkcje sieciowe. Niewykorzystane możliwości będzie można teraz odblokować kupując tylko to, czego nam brakuje. W dodatku w małym, eleganckim pudełeczku, które nie kosztuje majątku.
Budowa i parametry
Primare NP5 Prisma to transport sieciowy, dzięki któremu możemy zaaplikować firmową technologię odtwarzacza sieciowego Prisma do praktycznie każdego systemu audio wyposażonego w wejście cyfrowe. NP5 Prisma zawiera wszystkie funkcje zawarte w modułach Prisma montowanych w pełnowymiarowych urządzeniach szwedzkiej firmy, w tym AirPlay 2, Bluetooth, wbudowany Chromecast, Spotify Connect, a także odtwarzanie muzyki z dysków twardych podłączonych do sieci lub gniazda USB. Jak tłumaczy producent, to wyjątkowo kompaktowe urządzenie zostało zaprojektowane tak, aby niepostrzeżenie wślizgnąć się w dowolny system. NP5 Prisma pozwala także na regulację głośności, wybór wejścia lub przełączenie w tryb czuwania innych modeli Primare'a z wejściami RS232, z wykorzystaniem aplikacji Prisma na urządzenia mobilne. Po odkręceniu metalowej podstawy zauważymy, że NP5 Prisma to faktycznie "karta", a w zasadzie maleńki komputer z modułem Prisma, umieszczony we własnej obudowie o wymiarach 3,6 x 14,3 x 12,5 cm. Urządzenie dostępne jest wyłącznie w kolorze czarnym. W zestawie znajdziemy zasilacz wtyczkowy i kabel RS232. Ciekawostką jest program aktualizacji NP5 Prisma, dzięki któremu właściciele wybranych modeli Primare'a (PRE60, NP30, I32 MM30 i PRE32 MM30), po przedstawieniu faktury lub weryfikacji numeru seryjnego, będą mogli kupić ten streamer za pół ceny. Jest to wyraźny ukłon w stronę klientów, którzy jeszcze nie tak dawno zainwestowali spore pieniądze w wysokiej klasy sprzęt, który z oczywistych względów zaczął się wkrótce starzeć w oczach. Jest to oczywiście powszechny problem, jednak większość firm całkowicie go ignoruje. Być może posiadacze opisywanego transportu również będą mogli kiedyś wymienić go na nowszy model ze sporym rabatem. Na razie nic na ten temat nie wiadomo, bo NP5 Prisma jest cieplutki jak bułki prosto z piekarni, ale skoro Szwedzi w ogóle o czymś takim myślą, jest to bardzo dobry znak.
Werdykt
NP5 Prisma jest jeszcze bardzo świeżym urządzeniem, w związku z czym prawdopodobnie nie miałem okazji przetestować wszystkich jego funkcji. Mimo to, jestem absolutnie przekonany, że jest to jedna z najważniejszych sprzętowych premier, z jakimi zetknąłem się w ostatnim czasie. Szwedzi od dawna szukali sposobu na zabezpieczenie swoich klientów przed szybko postępującymi zmianami, jednak z wymiennych modułów mogli skorzystać tylko ci audiofile, którzy zdecydowali się na zakup ich odtwarzacza lub wzmacniacza. Teraz ich technologię możemy dodać do każdego w miarę nowoczesnego systemu stereo w bardzo prosty sposób. Wystarczy, że dysponujemy optycznym lub koaksjalnym wejściem cyfrowym, smartfonem lub tabletem i odrobiną wolnego miejsca na stoliku. Pięć minut i gotowe. Oczywiście, podobne urządzenia widzieliśmy już dawno temu, jednak funkcjonalność transportu Primare'a - szczególnie w kontekście ceny - robi niesamowite wrażenie, a jego brzmieniowy potencjał sprawia, że spokojnie można traktować go zarówno jako partnera dla budżetowych przetworników, jak i pierwszy element systemu hi-fi ze znacznie wyższej półki. Wszystko wskazuje na to, że NP5 Prisma będzie prawdziwym hitem na rynku audio, a być może nawet jednym z ważniejszych produktów Primare'a w ogóle. Polecam!
Dane techniczne
Wejścia cyfrowe: 1 x USB, LAN
Wyjścia cyfrowe: koaksjalne, optyczne
Łączność: Wi-Fi, AirPlay 2, Bluetooth, Chromecast
Odtwarzane formaty: WAV, LPCM, AIFF, FLAC, ALAC, MP3, MP4 (AAC), WMA, OGG, DSD
Maksymalna jakość sygnału: PCM 24 bit/192 kHz, DSD128
Wymiary (W/S/G): 3,6/14,3/12,5 cm
Masa: 0,5 kg
Cena: 2190 zł
Konfiguracja
Focal Kanta Nº 1, Audiovector QR5, Plinius Inspire 880, Unison Research Triode 25, Auralic Vega G1, Cardas Clear Reflection, Melodika Purple Rain, Equilibrium Pure Ultimate, Enerr One 6S DCB, Enerr Transcenda Ultra, Enerr Transcenda Light, Enerr Tablette 6S, Norstone Esse.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Nagroda
-
Slawek
Dzień dobry. Od kilku miesięcy posiadam Primare NP5 i współpracuje on ze wzmacniaczem McIntosh MA9000 połączony kablem coaxial Wireworld. Jestem zadowolony z dźwięku, jednak wiem, że wzmacniacz i DAC w nim wbudowany ma duży potencjał i zanim zmienię Primare na na przykład Auralica Aries G1 (który posiada wyjście USB), chciałbym spróbować zmienić zasilacz w Primare na cos nie przypominającego ładowarki telefonu, a mianowicie na zasilacz liniowy Tomanek ULPS KD502. Czy ktoś może próbował podłączyć lepszy zasilacz i czy ma to wymierne polepszenie dźwięku? Pozdrawiam!
0 Lubię
Komentarze (1)