Waversa Systems WSlim LITE
- Kategoria: Systemy stereo
- Tomasz Karasiński
Znacie markę Waversa Systems? Jeśli nie, zupełnie się nie dziwię, bo do niedawna jej wyroby pozostawały tajemnicą również dla mnie. I prawdopodobnie nie dowiedziałbym się o nich, gdyby nie znani specjaliści od wynajdowania ciekawego, nietuzinkowego, mało znanego sprzętu audio oferującego świetne brzmienie - trzech przyjaciół prowadzących bydgoski salon Audio-Connect. Kiedy dostaję od nich kolejną przesyłkę, już wiem, że czeka mnie w najgorszym przypadku spotkanie z piękną, klasyczną elektroniką za przyzwoite pieniądze, a w najlepszym - możliwość opisania czegoś totalnie odlotowego, ekstremalnie audiofilskiego, a może nawet przełomowego. Tym razem dostałem i jedno, i drugie. Ale od początku... Waversa Systems to marka, która powstała w 2012 roku właściwie dla zabawy, pod skrzydłami znacznie większej i potężniejszej koreańskiej firmy zajmującej się produkcją kamer, podzespołów komputerowych i osprzętu elektronicznego, głównie do celów przemysłowych, medycznych i wojskowych. Jej założyciel, prywatnie oddany swojej pasji audiofil, postanowił wykorzystać możliwości techniczne i budżet rozwijanego od wielu lat przedsiębiorstwa, aby stworzyć kilka minimalistycznych, funkcjonalnych i wykonanych z niesamowitą precyzją komponentów audio. Dziś katalog firmy Waversa Systems (jej nazwa to połączenie słów "Wave" i "Versatile") jest niezwykle bogaty i zróżnicowany. Znajdziemy tu zarówno cyfrowe wzmacniacze zintegrowane, przetworniki, streamery i serwery, przedwzmacniacz gramofonowy i wzmacniacze słuchawkowe (w tym jeden przenośny), ale także cztery urządzenia zbudowane na lampach (przedwzmacniacz, monobloki, phono stage i - uwaga - DAC), dwa audiofilskie routery oraz system all-in-one. Właśnie ten ostatni trafił do naszej redakcji.
Waversa najwyraźniej nie przykłada wagi do promowania swoich produktów, ponieważ po wpisaniu tej nazwy w wyszukiwarkę trafimy na stronę w języku japońskim. Okazuje się, że Japończycy upodobali sobie koreańską elektronikę, co jednak dla obserwatora z zewnątrz może być mylące. Szukanie sprawdzonych informacji w innych językach jest zadaniem z góry skazanym na niepowodzenie. Jeżeli jakiś dystrybutor zainteresuje się tym sprzętem i zechce wprowadzić wybrane produkty na swój rynek, będzie musiał sobie z tym jakoś poradzić. W praktyce oznacza to poniesienie kosztów transportu, opłacenie podatków, a także wykonanie wymaganego przepisami tłumaczenia instrukcji obsługi i zapewnienie klientom obsługi gwarancyjnej. Prawdopodobieństwo szybkiego odbicia sobie tych kosztów jest niewielkie. Chyba, że mówimy o klockach, którymi audiofile już sami mocno się interesują, ale nie mają ich jak kupić, albo o urządzeniach tak wybitnych, że nieznane logo nikogo nie zniechęci do ich zakupu. Jak by na to nie patrzeć, operacja jest bardzo ryzykowna, ale też kusząca, bo sam sprzęt wygląda na dopracowany w najdrobniejszych szczegółach. Sprowadzenie do Polski każdego jednego modelu Waversy byłoby biznesowym samobójstwem, więc Audio-Connect wytypował pięć urządzeń, które wydają się najciekawsze i mają największe szanse nie tyle odnieść jakiś spektakularny sukces, co znaleźć w naszym kraju nabywców - uniwersalne, wszechstronne źródło cyfrowe WNAS3, miniaturowy transport sieciowy WStreamer (ciekawa alternatywa dla małych Auraliców i SOtM-ów) przedwzmacniacz gramofonowy WPhono1, końcówkę mocy WAmp2.5 i jednoczęściowy system stereo WSlim LITE.
Wygląd i funkcjonalność
Biorąc pod uwagę jego wyposażenie i niewielkie rozmiary, można dojść do wniosku, że jest to mniejsza, tańsza, a pod wieloma względami nawet ciekawsza alternatywa dla jednoczęściowych, dizajnerskich klocków Naima, Lyngdorfa i Devialeta. Koreańczycy odpuścili sobie systemy korekcji akustyki pomieszczenia i inne historie polegające na dopasowywaniu parametrów do posiadanych kolumn za pomocą karty pamięci, ale dzięki szesnastu zmostkowanym wzmacniaczom WSlim LITE dysponuje mocą 80 W na kanał, łączy się z siecią LAN, oferuje kilka wejść cyfrowych, Bluetooth z obsługą kodeka AptX, jest w pełni kompatybilny z systemem Roon (Roon Ready), z ciekawostek ma także w pełni funkcjonalny tuner FM, a dodatkowo został wyposażony w technologię WAP/X (Waversa Audio Processor Extension) czyli układ przetwarzania sygnału, którego zadaniem jest - uwaga, uwaga - nadanie brzmieniu charakteru, który oferują uwielbiane przez koreańskich inżynierów lampy Western Electric WE 300B. Mając na uwadze ceny takich urządzeń, jak Naim Uniti Nova (23999 zł), Lyngdorf TDAI-3400 (22500 zł) czy Devialet Expert 140 Pro (22399 zł), a także fakt, że WSlim LITE prezentuje się bardzo hi-endowo, spodziewałem się, że mam do czynienia z urządzeniem za piętnaście, może dwadzieścia tysięcy złotych. Otóż nie. Jego polska cena to 7200 zł. Eee, co? Wiem, że to wciąż niemało, ale jeżeli okaże się, że koreańskiemu naleśnikowi faktycznie bliżej do modeli wymienionych wyżej niż budżetowych, sieciowych samograjów, takich jak Bluesound Powernode 2i, Sonos Amp, Yamaha WXA-50 czy Harman Kardon Citation Amp, Waversa Systems może narobić na rynku niezłego zamieszania.
TEST: Qln Prestige One
Rozsądek podpowiada, że gdzieś tutaj musi być haczyk. Pamiętajmy jednak, że mówimy o produkcie marki, która poza Azją jest praktycznie nieznana, co samo w sobie zmusza ją do ustalania cen na rozsądnym poziomie i przekonywania klientów, że za trzykrotnie mniejsze pieniądze mogą otrzymać urządzenie, które naprawdę może rywalizować z hi-endowymi systemami all-in-one. Jak pisałem już wielokrotnie, elektronikę sprowadzaną do naszego kraju przez właścicieli salonu Audio-Connect przyjmuję do testów bezwarunkowo. Wielokrotnie dostarczali mi tajemnicze wynalazki, z których każdy prezentował się i grał rewelacyjnie, więc w naturalny sposób wyrobili sobie u mnie stuprocentowe zaufanie. Szczerze mówiąc, na podstawie kilkunastominutowej rozmowy telefonicznej byłbym nawet w stanie kupić u nich wysokiej klasy sprzęt, bez wcześniejszego odsłuchu. Ci ludzie rozumieją temat, jak mało kto. Sami są audiofilami i wiedzą, że uzyskanie wyśmienitego efektu kosztem kilkuset tysięcy złotych nie jest wielką sztuką, a znalezienie sprzętu, który robi to samo za ułamek tej kwoty - owszem. Do testu WSlima LITE przekonał mnie jeszcze jeden fakt - obecność klocków tej marki na liście sprzętu opatrzonego certyfikatem Roon Ready. Roon Labs nie współpracuje z amatorami. Większość marek będących oficjalnymi partnerami tego systemu to specjaliści od hi-endu. Z drugiej strony, żadna firma produkująca budżetową elektronikę nie stara się o dołączenie do tego grona, bo żaden użytkownik nie będzie zainteresowany takim oprogramowaniem. Wiedziałem też, że instalacja koreańskiego kombajnu będzie szybka i bezproblemowa. Waversa nie przekonuje nikogo, że ma własną, lepszą aplikację do słuchania muzyki. Kilka lat temu miało to jeszcze jakiś sens i mogło stanowić istotny argument przemawiający za kupnem tego, a nie innego urządzenia. Obecnie wydaje się, że żadna firmowa apka, może za wyjątkiem tych służących do obsługi największych, wyjątkowo rozbudowanych systemów multiroom, nie da użytkownikowi tego, co Roon albo prosta kompatybilność z takimi rozwiązaniami, jak TIDAL Connect.
Moje przypuszczenia potwierdziły się po wyjęciu WSlima LITE z opakowania. Jego instalacja w systemie biurkowym trwała dosłownie minutę. Kabel LAN, zasilacz, kable głośnikowe, antena Bluetooth i szybkie włączenie urządzenia w ustawieniach Roona. Urządzenie od razu działa, gra i reaguje na polecenia wydawane z komputera lub aplikacji na smartfonie. Wiem, że Roon kosztuje, ale znam posiadaczy urządzeń, które z nim nie współpracują, a firmowe apki są już tak przestarzałe, że zmiana odtwarzanego albumu trwa i trwa, jakby człowiek przewijał kasetę magnetofonową w poszukiwaniu właściwej ścieżki. Wielu z tych ludzi nie wahałoby się ani minuty, gdyby mogli obsługiwać swój system w bardziej komfortowy sposób i uzyskać lepsze brzmienie za niecałe dziesięć dolarów miesięcznie. Jeśli ktoś chce skorzystać z tańszej alternatywy, jest chociażby Audirvana. Dla wielu melomanów źródłem numer jeden pozostaje komputer lub nawet laptop ustawiony obok wzmacniacza tylko w tym jednym celu. Rozwiązanie to ma swoje plusy, jak chociażby możliwość bezproblemowego odtwarzania gęstych plików przez złącze USB, które spośród wielu wejść cyfrowych pozwala zazwyczaj uzyskać najwyższe parametry sygnału, a także możliwość swobodnego bawienia się oprogramowaniem, z włączaniem różnych upsamplingów, reclockingów itd. Dla mnie podstawową bolączką peceta w roli źródła jest... Jakość dźwięku. Naprawdę. Porównanie laptopa ze streamerem lub audiofilskim transportem sieciowym, nawet tak małym i budżetowym, jak Auralic Aries Mini, SOtM sMS-200 czy Soundgenic HDL-RA4TB prawie zawsze okazuje się dla komputera miażdżące. Zresztą w tym przypadku jest jeszcze jeden "problem". WSlim LITE jest tak mały i tak ładny, że nawet 13-calowy MacBook Pro będzie wyglądał przy nim jak niepotrzebny kawał żelastwa, który psuje całą koncepcję minimalistycznego systemu. Zresztą, matko jedyna... Jeżeli ktoś wyda na niego 7200 zł, a na kolumny drugie tyle albo więcej, chyba będzie go stać na Roona.
Jednym ze znaków rozpoznawczych koreańskiej firmy są obudowy wykonywane z aluminium z nieprawdopodobną precyzją. W przypadku większych, pełnowymiarowych klocków są one składane z oddzielnych, płaskich paneli, natomiast z mniejszymi urządzeniami Koreańczycy już zupełnie się nie pierniczą i frezują ich obudowy z jednego kawałka aluminium. Szok. Wciąż jest to dość droga technologia, co wynika wprost z kosztów utrzymania obrabiarek CNC i czasu, jakiego potrzeba na wyrzeźbienie elementu o skomplikowanym kształcie za pomocą wierteł zapewniających wymaganą precyzję wykonania. Każda firma, która robi to w taki sposób, bardzo się tym szczyci, zwykle jednak słono sobie za tę przyjemność licząc. Chord? Nie oszukujmy się - spora część ceny przetworników i wzmacniaczy tej marki to aluminiowe chassis wykonane z taką precyzją, że łączenie między skręconymi ze sobą elementami jest prawie niewidoczne. Astell&Kern? To już nie tyle sprzęt, co audiofilska biżuteria - luksus, jakiego nie zobaczymy nawet w najdroższych smartfonach. Schodząc na ziemię, możemy przyjrzeć się urządzeniom Auralica. Aries G2 różnił się od Ariesa G1 (użyłem czasu przeszłego, bowiem obecnie na rynek wchodzi seria G2.1) głównie konstrukcją obudowy i możliwością podłączenia kolejnych komponentów za pomocą złącza Lightning Link. Fakt, obudowa wyfrezowana z pojedynczego bloku metalu to prawdziwe cudo, ale ta stosowana w modelach z rodziny G1 też kiepska nie jest, a różnica w cenie tych dwóch wersji Ariesa wynosiła aż 7000 zł. Waversa daje nam za to całe urządzenie, którego obudowa - tak, o wiele mniejsza, ale też bardzo elegancka - została wykonana w ten sam sposób. Podobnie jak w klockach Auralica i większości DAP-ów marki Astell & Kern, jej powierzchnia ma satynową, lekko chropowatą fakturę, natomiast spód to płaska płytka wykonana z lśniącego, szczotkowanego aluminium. Jak udało się zmieścić to wszystko w tak niskiej cenie? Nie zapominajmy, że mówimy tu o urządzeniu, które łączy funkcje streamera, przetwornika, wzmacniacza i tunera radiowego. Co więcej, wszystko wskazuje na to, że żaden z tych modułów nie został wstawiony na odpierdziel - tak, żeby tylko był. Oprócz mało rozpoznawalnej marki kluczem do rozwiązania tej zagadki wydaje się być wsparcie macierzystej firmy i skala produkcji. Podobno kiedy powstawały pierwsze prototypy WSlima LITE, koreańscy inżynierowie od razu zlecili wykonanie tysiąca aluminiowych obudów. A co tam! W normalnych warunkach, dysponując ograniczonymi środkami, producent audiofilskiego sprzętu zamówiłby ich sto, może dwieście, co oczywiście podniosłoby koszt jednostkowy, ale gdyby urządzenie nie przypadło do gustu klientom, łatwiej byłoby wyprzedać ten zapas z dużymi rabatami i zapomnieć o sprawie. Nawet wielcy gracze muszą być absolutnie pewni rynkowego sukcesu swojego nowego dziecka, aby ot tak, na pierwszy ogień wyprodukować tysiąc egzemplarzy. Szefowie Waversy się nie wahali, a przy takiej skali cena pojedynczego egzemplarza ostro idzie w dół.
Przejdźmy zatem do wyposażenia i funkcjonalności. Na górnej ściance zamontowano sześć przycisków sterujących, a niewielki, wyświetlacz zamontowano pod kątem - tak, aby było go widać zarówno z przodu, jak i z góry. Zważywszy, że urządzenie można powiesić na ścianie, ma to nawet jakiś sens. Symbole opisujące poszczególne funkcje na pierwszy rzut oka wyglądają nieco enigmatycznie, ale tak naprawdę wszystko to jest bardzo proste. Dwa pierwsze guziki (idąc od lewej) w górnym rzędzie to włącznik i selektor źródła, dwa w rzędzie poniżej pozwalają poruszać się po pokładowym menu, a dwa umieszczone z prawej strony i oznaczone strzałkami odpowiadają oczywiście za sterowanie głośnością. Czarny ekranik jest maleńki, ale przydaje się chociażby do włączania poszczególnych funkcji w menu, pokazywania aktywnego źródła i poziomu wysterowania. Biorąc pod uwagę fakt, że wyświetlacz ma wielkość znaczka pocztowego, a dodatkowo został zamontowany pod kątem, w związku z czym najczęściej odbija się od niego światło słoneczne, ciężko tu mówić o jakimś wyjątkowym komforcie. Z tyłu znajdziemy gniazdo LAN, USB typu A (do podłączenia dysku lub adaptera Wi-Fi) i kolejne gniazdo USB typu B (to jest przeznaczone dla komputera), dwa klasyczne wejścia cyfrowe (koaksjalne i optyczne), tuż obok niego okrągłe gniazdo zasilające, dalej dwa gniazda antenowe (Bluetooth i FM), a po bokach - solidne terminale głośnikowe akceptujące dowolny rodzaj połączenia. Sporo tego. Brakuje rzecz jasna jakiegokolwiek wejścia analogowego. Takie gniazdo mogłoby służyć co najwyżej do podłączenia gramofonu, ale spokojnie - podobno Waversa Systems pracuje już nad "dokładką" do opisywanego systemu. W obudowie o takich samych rozmiarach ma się znaleźć przedwzmacniacz gramofonowy i kieszeń na 2,5-calowy dysk o pojemności do 2 TB. W jaki sposób oba elementy będą się ze sobą komunikowały? Nie wiem, ale zgaduję, że zostanie do tego wykorzystane gniazdo USB typu A. Niektórzy będą także narzekać na brak łączności Wi-Fi. Producent tłumaczy, że rekomendowane jest połączenie przewodowe, chociażby z uwagi na jego większą stabilność i przepustowość. Jeżeli jednak ktoś nie ma takiej możliwości, można użyć adaptera Wi-Fi czyli małej, zewnętrznej karty sieciowej wyglądającej jak mały pendrive. Aby operacja się powiodła, ów adapter musi być zbudowany na konkretnych podzespołach, których listę Waversa Systems udostępnia w specjalnej zakładce w drugim, sieciowym menu, do którego zaraz dojdziemy. Domyślam się, że chodzi o sterowniki. Gdybym sam miał się z tym męczyć, a dodatkowo zajmować jedno gniazdo tylko po to, aby zamontować w nim kartę sieciową, wolałbym kupić zwykły extender Wi-Fi (taki włączany do gniazdka w ścianie) z gniazdem RJ-45 i podpiąć do WSlima LITE kabel LAN, przy okazji zwiększając siłę sygnału Wi-Fi w tej części mieszkania lub domu. Audiofil to wszystko zrozumie, ale dla przeciętnego użytkownika brak łączności Wi-Fi będzie co najmniej dziwny - tym bardziej, że producent zadbał o anteny Bluetooth i FM. Nawiasem mówiąc, w zestawie z urządzeniem znajdziemy wszystkie potrzebne kable. Może nie są to srebrne druty z najwyższej półki, ale przynajmniej po rozpakowaniu sprzętu klienci nie będą musieli robić listy niezbędnych akcesoriów i jechać do najbliższego supermarketu.
Dlaczego Naim Uniti Nova, Lyngdorf TDAI-3400 i Devialet Expert 140 Pro kosztują ponad dwadzieścia tysięcy złotych, a WSlim LITE - siedem tysięcy z groszami? Jest mniejszy, nie aż tak wszechstronny, a pod niektórymi względami odrobinę mniej luksusowy, ale z drugiej strony na pokładzie mamy tuner FM, obudowa to poziom sprzętu hi-endowego, a i mocy mu nie brakuje.Wspominałem o drugim menu, więc już tłumaczę, o co chodzi. Za pomocą przycisków na obudowie dobierzemy się tylko do kilku najważniejszych ustawień, z których warto wspomnieć przede wszystkim o aktywacji procesora WAP/X i możliwości ustawienia jednego z sześciu poziomów wzmocnienia tudzież czułości wejściowej. Z punktu widzenia użytkownika oznacza to po prostu inną reakcję urządzenia na ustawienie potencjometru. Jeżeli przestawimy wzmocnienie (gain) na "jedynkę", przy głośności ustawionej na 20 głośniki będą ledwo cykały, natomiast na "szóstce" takie 20 to już całkiem głośno. Jak można się domyślić, chodziło przede wszystkim o dopasowanie charakteru pracy potencjometru do skuteczności podłączonych kolumn. Obie regulacje są oczywiście niezależne. Chodzi o to, abyśmy w ciągu dnia nie musieli wciskać gazu w podłogę, a wieczorem mogli precyzyjnie ustawić poziom decybeli, nie narzekając na to, że różnica między "jedynką" a "dwójką" jest zbyt duża. Sprytne. Najważniejszą rzeczą w głównym menu, którą zresztą WSlim LITE wyświetli nam w pierwszej kolejności, jest numer IP. Wpisując go w przeglądarkę na komputerze lub innym urządzeniu (smartfon, tablet) pracującym w naszej domowej sieci, uzyskamy dostęp do owego "drugiego" menu. Tutaj opcji i ustawień jest już znacznie więcej, a czy wszystkie nam się przydadzą? Wątpię. Do dyspozycji mamy też odtwarzacz, który w moim przypadku pokazywał to, czym koreańskiego all-in-one'a karmił Roon. Przy odrobinie szczęścia powinniśmy jednak móc dostać się do plików zgromadzonych na przykład na dysku NAS. Mnie się nie chciało. Przepraszam, ale idę o zakład, że nie jest to wygodny sposób zarządzania odtwarzaną muzyką. Dobrze jednak, że inżynierowie Waversy coś takiego przewidzieli. Dzięki temu nikt nie będzie mógł powiedzieć, że firma zmusiła go do wykupienia subskrypcji Roona. Tak naprawdę, "przeglądarkowe" menu powinno nam służyć przede wszystkim do sprawdzania aktualizacji oprogramowania. Nowe wersje pojawiają się ponoć całkiem często i regularnie, więc nie jest to opcja czysto teoretyczna. Koreańczycy dbają o to, aby ich sprzęt pracował bez zarzutu. Mają nawet forum, na którym użytkownicy zgłaszają ewentualne uwagi i błędy, a te są szybko poprawiane. Niby nic szczególnego, ale niektórzy producenci audiofilskich gratów nie odpowiadają nawet na komentarze na Facebooku i generalnie sprawiają wrażenie, jakby mieli swoich klientów w nosie. Tymczasem Waversa Systems - firma, o której wielu czytających te słowa zapewne zetknęło się po raz pierwszy - nie ma.
Jak na razie, wszystko z opisywanym systemem idzie gładko. Gdzie jest haczyk? Hmm... Jeżeli połączymy urządzenie z Roonem, właściwie nie ma. Niejako przy okazji otrzymamy również możliwość szybkiego wprowadzenia dodatkowych regulacji, takich jak korekcja barwy (od razu powiem, że w tym przypadku jest raczej zbędna) czy wprowadzenie maksymalnego poziomu głośności. Akurat to mi się przydało, bo pewnego dnia mój kot postanowił dłużej stanąć sobie na przycisku oznaczonym strzałką w górę, a ponieważ na chwilę wyszedłem z pokoju, zwyczajnie tego nie zauważyłem. Kiedy ponownie włączyłem muzykę, aż wystrzeliło mnie z fotela. Naprawdę ryknęło. Co ciekawe, nikomu ani niczemu nic złego się nie stało, ale od tej pory będę ustawiał tę "kocią blokadę" za każdym razem. Wypada jednak wrócić do oryginalnego pytania - dlaczego Naim Uniti Nova, Lyngdorf TDAI-3400 i Devialet Expert 140 Pro kosztują ponad dwadzieścia tysięcy złotych, a WSlim LITE - siedem tysięcy z groszami? Jest mniejszy, nie aż tak wszechstronny, a pod niektórymi względami odrobinę mniej luksusowy, ale z drugiej strony na pokładzie mamy tuner FM, obudowa to poziom sprzętu hi-endowego, a i mocy mu nie brakuje. Niektórzy zapytają pewnie, dlaczego tak się zafiksowałem na porównywaniu koreańskiego all-in-one'a akurat z tymi modelami, a nie z czymś takim, jak Audiolab 6000A Play, Cyrus One Cast czy Primare I15 Prisma. Odpowiem z wyprzedzeniem - chodzi o dźwięk. Ale do tego jeszcze dojdziemy. Z kwestii praktycznych i wizualnych pewnym zgrzytem jest zewnętrzny zasilacz w formie zwyczajnej, plastikowej puszki. Jest paskudny. Na szczęście nie wydaje z siebie żadnych pisków, co niestety czasami się zdarza. Ale generalnie nijak się ma do pięknego, aluminiowego klocka, który karmi prądem (choć pozwolił zmniejszyć jego rozmiary, izolując przy okazji główne źródło zakłóceń od wrażliwych układów elektronicznych). W przypadku powieszenia urządzenia na ścianie sprawę utrudni nam nie tylko zasilacz, a właściwie ograniczona długość wychodzącego z niego kabla, ale także brak zaślepki na gniazda. Pomyślał o tym Devialet, dołączając do swoich urządzeń pięknie wypolerowaną, dodatkową pokrywę. Pomyślała o tym Micromega, stosując wydłużoną obudowę, która zakrywa złącza, a nawet końcówki podłączonych do nich kabli. Koreańczycy niczego takiego nie przewidzieli. Jedynym rozsądnym rozwiązaniem będzie zawieszenie WSlima LITE w taki sposób, aby dolna (tylna) ścianka jego obudowy spotkała się z górnym blatem komody lub innego mebla. W takim układzie będzie to miało sens. Swoją drogą, jeśli do obsługi użyjemy Roona, dostęp do samego urządzenia w zasadzie nie będzie nam potrzebny. No bo co - po to, aby zobaczyć na jego ekranie skrócone informacje, które i tak widzimy na ekranie komputera lub smartfona? Najwyżej po to, aby zmienić źródło - jeżeli akurat zechcemy jednocześnie podłączyć do naszego all-in-one'a jakieś inne urządzenie w rodzaju telewizora, konsoli lub transportu optycznego. Ostatnim detalem, na którym Waversa delikatnie przyoszczędziła (choć z pewnością można było zrobić to znacznie gorzej) jest zdalne sterowanie. W pudełku znajdziemy znany użytkownikom sprzętu z jabłuszkiem pilot Apple Remote. Skoro działa, to po co kombinować? Szczerze mówiąc, producent równie dobrze mógłby sprzedawać swój kombajn bez tego dodatku (w końcu mamy smartfony), jednocześnie dodając, że WSlim LITE działa z pilotami Apple'a. Niektórzy użytkownicy zapewne już taki sterownik w domu mają.
Brzmienie
Kiedy słyszę tak dobry, tak uniwersalny i tak dynamiczny dźwięk, właściwie wszystko mi jedno, czy największy wpływ na jego narodziny miał wysokiej klasy przetwornik, wzmacniacz wykorzystujący szesnaście zmostkowanych układów o stosunkowo niskiej mocy, czy może autorski procesor, którego zadaniem jest upodobnienie brzmienia do tego, co dostarczają kultowe triody 300B. Producent może przecież wypisywać w materiałach informacyjnych dowolne banialuki, a ich korelacja z rzeczywistością może być żadna. Szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że owe zapewnienia bardzo trudno sprawdzić inaczej niż na ucho. Owszem, elektronikę można oglądać pod mikroskopem i poddawać najróżniejszym pomiarom, ale jeżeli celem konstruktorów było uzyskanie brzmienia obdarzonego odrobiną magii charakterystycznej dla lamp Western Electric WE 300B, to ani przyglądanie się płytkom drukowanym, ani wykonanie dwudziestu różnych pomiarów nie pozwoli nam stwierdzić, czy faktycznie im się udało, czy tylko tak sobie napisali. Powiem więc od razu - tak, z włączonym systemem WAP/X brzmienie koreańskiego systemu było delikatnie przygaszone, ocieplone i przyjemnie spokojne. Na tyle muzykalne, że po krótkiej próbie pozostawiłem WAP/X do końca testu.
Z perspektywy tak zwanego całokształtu włączenie firmowego procesora nie jest jednak kluczowe, a jego działanie lub nie działanie nie zmienia faktu, że WSlim LITE nie jest urządzeniem grającym wybitnie ocieplonym, gęstym i misiowatym dźwiękiem. Podczas pierwszego odsłuchu moją uwagę zwróciły raczej takie aspekty prezentacji, jak przejrzystość, dynamika, stereofonia, neutralność i znakomite panowanie nad niskimi tonami bez utraty ich naturalnej głębi i soczystości. Ba! Z wyłączonym trybem WAP/X koreański all-in-one momentami grał dość bezkompromisowo, niczym bardzo dobry, dysponujący wysoką mocą tranzystor z klasycznym zasilaniem. Powiedziałbym nawet, że bez firmowego procesora jego brzmienie zmierzało w stronę tego, co prezentują systemy Naima i Devialeta. Po jego aktywowaniu dźwięk trochę się uspokoił i wygładził, ale wciąż nie był to lampowy ulepek. Choć od tego testu minęło już trochę czasu, byłbym skłonny zaryzykować stwierdzenie, że NuPrime IDA-8 zagrał cieplej. Zresztą, co tam NuPrime... WSlim LITE zastąpił u mnie najnowszy zestaw Marantza - wzmacniacz Model 30 i odtwarzacz SACD 30n, a po tej zmianie odniosłem wrażenie, że monitory Equilibrium Nano dostały kopa i zaczęły grać bardziej zwartym, skocznym, napowietrzonym, wyrazistym i zogniskowanym dźwiękiem. Sam nie wiem, czy to Marantz tak je rozleniwił, czy miniaturowy system Waversy wytrzepał ich membrany tak, że muzyka w mgnieniu oka nabrała życia i oddechu. Wiem tylko, że od samego początku mi się podobało, a pozytywne odczucia nie opuściły mnie do ostatnich chwil testu. Szczerze mówiąc, ze sporządzeniem recenzji i oddelegowaniem WSlima LITE na zdjęcia trochę się nawet ociągałem. Opisałem w tym czasie słuchawki Bowers & Wilkins PX5, praktycznie skończyłem recenzję Sennheiserów HD 560 S i zrobiłem całą masę innych rzeczy, bo miałem pewność, że w każdej chwili, za dotknięciem jednego przycisku w aplikacji Roona, będę mógł odpalić system, który zagrał - co tu dużo mówić - bajecznie.
Wrażenia te potwierdził odsłuch w drugim systemie. Może wchodzące w jego skład Audiovectory QR5 nie są najtrudniejszymi kolumnami do wysterowania, ale mimo wszystko obserwować, jak system wielkości książki miota ich membranami, kontrolując dźwięk od najniższych po najwyższe częstotliwości i utrzymując na scenie wzorowy porządek... Noo, jest czad. Choćbym nie wiem ile tłumaczył sobie, że parametry elektryczne nie mają bezpośredniego związku z gabarytami urządzenia, taki power z tak małego pudełka zawsze robi na mnie duże wrażenie. Dodam tylko, że zarówno z monitorami Equilibrium, jak i podłogówkami Audiovectora gain był ustawiony na maksymalną, szóstą pozycję, co pozwalało dość szybko "wystartować" z poziomem głośności, ale być może również czyniło dźwięk bardziej dynamicznym i zdecydowanym. Oczywiście, spora część sukcesu leżała po stronie software'owej. Mam tu na myśli zarówno Roona, jak i jakość nagrań, do których mogłem się dzięki niemu dobrać. Jeżeli sięgniecie po audiofilskie realizacje, prawdopodobnie nie będziecie mogli uwierzyć, że dźwięk tej klasy można uzyskać z tak niepozornego naleśnika. Jasne - już wcześniej wielu producentów udowodniło nam, że jest to możliwe. Mam tu na myśli przede wszystkim takie cuda, jak systemy Devialeta z serii Expert Pro. Z tym, że te są zwykle wielokrotnie droższe i, mimo wszystko, większe (chodzi mi o szerokość i głębokość obudowy, bo wysokość jest porównywalna). Rewelacyjny dźwięk z jednego pudełka oferują także bogato wyposażone integry, takie jak chociażby Hegel H390, Primare I35 Prisma czy Gato Audio DIA-400S NPM. Ale znów - wielkość i cena lokują je w zupełnie innej lidze. Nie mam natomiast pewności, czy WSlim LITE mocno odstaje od tego typu urządzeń pod względem jakości brzmienia. Hegla znam doskonale i gdyby doszło do takiego porównania, stawiałbym na H390, ale patrząc na cenę, powinniśmy porównać koreański system z modelem H95. A to byłoby już o wiele ciekawsze.
est niewiele dzielonych kombinacji, które za te pieniądze zagrają lepiej. Naprawdę. Może Audiolab, może Atoll, może jakieś ciekawe połączenie Bluesounda Node 2i z bardzo dobrą integrą, w rodzaju Musicala M2si albo Exposure'a 2010S2 D? Ale żeby uzyskać lepszy rezultat, trzeba się będzie porządnie napracować albo po prostu bardzo, bardzo dobrze trafić.No właśnie - dla kogo tak naprawdę opisywane urządzenie zostało stworzone? Moim zdaniem dla audiofilów, ale nie jako zabawka, ale realna alternatywa dla pełnowymiarowego systemu zbudowanego z oddzielnych komponentów. Wzmacniacz i streamer za 3600 zł każdy, czy WSlim LITE? Ja chyba wybrałbym testowanego all-in-one'a. Jest niewiele dzielonych kombinacji, które za te pieniądze zagrają lepiej. Naprawdę. Może Audiolab, może Atoll, może jakieś ciekawe połączenie Bluesounda Node 2i z bardzo dobrą integrą, w rodzaju Musicala M2si albo Exposure'a 2010S2 D? Ale żeby uzyskać lepszy rezultat, trzeba się będzie porządnie napracować albo po prostu bardzo, bardzo dobrze trafić. Do tego dochodzą oczywiście kable, bo z kiepskim interkonektem i zwykłymi sieciówkami daleko nie zajedziemy. A tutaj? Wszystko wyjmujemy prosto z pudełka, bez kombinowania, a efekt jest warty znacznie większych pieniędzy. Mało tego - jestem przekonany, że Waversa mogłaby użyć tych samych wnętrzności w tańszej obudowie, a gdyby cenę takiego urządzenia udało się zbić poniżej 5500-6000 zł, nie byłoby się nad czym zastanawiać. Drugą grupą, która na pewno doceni możliwości i jakość tego klocka są instalatorzy, dealerzy i wszyscy profesjonaliści szukający uniwersalnego sprzętu plasującego się między Bluesoundem a Devialetem. Wbrew pozorom, wybór w tym przedziale cenowym nie jest zbyt duży, więc podczas składania zestawu dla klienta łatwo dać się złapać w głupią pułapkę - maleńkie i niedrogie modele w rodzaju Bluesounda PowerNode 2i często nie dają jeszcze takiej jakości brzmienia, o jaką chodziło (zależy to oczywiście od wymagań i charakteru napędzanych kolumn), a hi-endowe jednoczęściowce w stylu Devialeta Expert 140 Pro są już zbyt drogie. WSlim LITE to gotowa odpowiedź. Poza tym jest to rewelacyjny partner dla kolumn z niemal każdej parafii. Nie trzeba brać poprawki na skuteczność, bo urządzenie nie wymięka tak łatwo. Waversa nie zmuszała nas do poszukiwania zestawów głośnikowych o ponadprzeciętnej skuteczności. Weźmy taką typową sytuację, w której musimy złożyć bardzo dobry system stereo za 15000 zł. Proszę uprzejmie - bierzemy kolumny za niecałe osiem tysięcy (na kable głośnikowe i inne akcesoria trzeba zostawić jakiś zapas) i gotowe. Mogą to być Audio Physiki, Amphiony, Focale, KEF-y, Pylony - cokolwiek co przypadnie nam do gustu zarówno brzmieniowo, jak i wizualnie. Waversa załatwi resztę. WSlim LITE jest na tyle uniwersalny, że raczej z żadnymi zestawami nie powinien się pogryźć. Jeżeli więc nie szukacie takiego sprzętu dla siebie, pamiętajcie, że istnieje coś takiego, gdy będziecie doradzać znajomym. Ja już wiem, że w wielu przypadkach będę polecał Waversę w ciemno. Prawdopodobieństwo "reklamacji" wydaje się minimalne.
Budowa i parametry
Waversa Systems WSlim LITE to jednoczęściowy system audio łączący funkcje streamera, przetwornika cyfrowo-analogowego, wzmacniacza i tunera radiowego. Wszystkie te moduły, nie wspominając o łączności Bluetooth z obsługą kodeka AptX, koreańskim inżynierom udało się zmieścić w aluminiowej obudowie wielkości laptopa. Na pierwszy rzut oka nie widać tutaj żadnych śrub ani innych elementów łączących poszczególne panele, a to dlatego, że srebrną skrzyneczkę wykonano z pojedynczego kawałka metalu, frezując otwory pod układy elektroniczne w taki sposób, aby wszystko można było zamknąć od dołu aluminiową pokrywą, pełniącą w tej orientacji funkcję podstawy. Dopiero tutaj zobaczymy cztery śruby, więc sądziłem, że do wnętrza dostanę się dość łatwo po ich odkręceniu. Niestety, pokrywa nie chciała dać za wygraną i nie pomogło nawet chwytanie za gumowe nóżki lub podważanie długich otworów służących do montowania urządzenia na ścianie. Szkoda, bowiem bardzo chciałem zobaczyć, jakież to cuda techniki kryją się wewnątrz koreańskiego all-in-one'a. Domyślam się, że poszczególne komponenty są upakowane tak gęsto, że i tak niewiele bym zobaczył. Producent informuje, że WSlim LITE dysponuje mocą 80 W na kanał, za co odpowiedzialna jest sprytnie skonstruowana końcówka mocy. Urządzenie wyposażono w osiem wzmacniaczy mocy dla lewego i prawego kanału, dzięki czemu ten niepozorny system swobodnie radzi sobie z napędzaniem głośników o niskiej impedancji. Osiem takich modułów, dostarczających po 5 watów każdy, połączono (zmostkowano) przy użyciu metody PPBTL (Parallel Parallel Bridge-Tied Load), w której sygnał z fazą dodatnią jest wprowadzany do jednego wzmacniacza, sygnał z przeciwną fazą - do drugiego, a obciążenie jest wpinane między ich wyjścia. Za wysoką jakość dźwięku odpowiada także autorska technologia WAP/X (Waversa Audio Processor Extension) czyli specjalny procesor, którego zadaniem jest ochrona sygnału przed utratą ważnych składowych harmonicznych, dzięki czemu brzmienie ma być zbliżone do tego, co oferują audiofilskie wzmacniacze lampowe wykorzystujące kultowe lampy Western Electric WE 300B. Jak informuje producent, system został ulepszony tak, aby umożliwić obróbkę sygnału przy 24 bitach i 1,5 MHz (poprzednia wersja tej technologii pracowała na sygnale w jakości 24 bit/368 kHz). Koreańczycy twierdzą, że tak olbrzymia ilość danych pozwala wygenerować sygnał cyfrowy zbliżony do analogowego, a przy okazji poprawia jakość dźwięku poprzez rozszerzenie zakresu dynamicznego, wzmocnienie szczegółów i rozszerzenie wrażenia scenicznego. Co ciekawe, technologia WAP/X może być rozwijana na drodze przyszłych aktualizacji oprogramowania.
Werdykt
Odnoszę wrażenie, że ceny audiofilskiego sprzętu ostatnio po raz kolejny powariowały. I nie chodzi mi nawet o to, że wszędzie jest za drogo, bo to nieprawda, ale o to, że z jednej strony bez większego problemu można wydać kilkadziesiąt tysięcy złotych na urządzenia, których realna wartość jest co najmniej dyskusyjna, a z drugiej - za stosunkowo rozsądne lub nawet śmiesznie małe pieniądze kupić coś, co autentycznie cieszy, każąc zastanowić się nad sensem inwestowania w hi-end. WSlim LITE to właśnie taki przypadek. Gdyby kosztował piętnaście tysięcy złotych, czepiałbym się, że zasilacz brzydki, że nie ma gniazda HDMI, a zamiast wymyślić coś pięknego i oryginalnego, producent dorzucił do pudełka pilota Apple Remote. W rzeczywistości kosztuje jednak mniej niż połowę tej kwoty, więc - mając na uwadze to, co koreański all-in-one pokazał na etapie odsłuchów - wyłączam tryb kręcącego nosem recenzenta, zamykam się, daję łapkę w górę i już mnie nie ma. Opowieści o lampowym brzmieniu są mocno przesadzone, ale to dobrze, bo WSlim LITE nie przegina w żadną stronę, oferując neutralny, pełnopasmowy, swobodny, dynamiczny i nasycony detalami dźwięk, a nie jakąś dziwną karykaturę triodowego grania w wydaniu tranzystorowym, scalakowym lub cyfrowym. Funkcjonalność, wysoka moc i uniwersalność tego jednoczęściowego systemu sprawiają, że naprawdę ciężko jest wyobrazić sobie dobre kolumny, z którymi albo sobie nie poradzi, albo zwyczajnie się nie dogada. W najgorszym wypadku powinniśmy uzyskać dźwięk na czwórkę z plusem, w najlepszym - opadnie nam kopara. A że żaden z naszych znajomych nie będzie wiedział, co to jest Waversa Systems, WSlim i dlaczego LITE? No dobrze, ale tak szczerze... Obchodzi to kogoś? Jeśli nie należycie do osób, którym nieznana marka spędza sen z powiek, polecam. Będziecie mieli "Baby Devialeta" za jedną trzecią ceny.
Dane techniczne
Wejścia cyfrowe: 1 x optyczne, 1 x koaksjalne, 2 x USB
Łączność: Bluetooth (AptX), LAN
Streaming: DLNA, Roon Ready, WNDR
Tuner FM: 88 - 108 MHz
Moc wyjściowa: 80 W/8 Ω
Wymiary (W/S/G): 2/30/19 cm (bez nóżek)
Cena: 7200 zł
Konfiguracja
Audiovector QR5, Equilibrium Nano, Equilibrium Pure Ultimate, Enerr One 6S DCB, Enerr Transcenda Ultimate, Norstone Esse.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Nagroda
Komentarze