Enerr AC Point One
- Kategoria: Kable i akcesoria
- Tomasz Karasiński
Kiedy chcemy kupić klasyczne monitory o przyjemnym i naturalnym brzmieniu, prawdopodobnie zaczniemy się rozglądać za konstrukcjami brytyjskimi. Szukając audiofilskich słuchawek trafimy na wiele modeli niemieckich, a wśród wzmacniaczy lampowych sporo będzie japońskich i amerykańskich. Wydaje się, że mimo daleko posuniętej globalizacji, każdy kraj liczący się na audiofilskiej mapie świata ma swoją specjalizację. Naszą mogłyby być kolumny, kable i akcesoria zasilające. Wśród tych ostatnich wystarczy wymienić wyroby takich firm, jak Gigawatt, Neel, Ansae czy właśnie Enerr. Do listy można dopisać jeszcze kilku mniejszych producentów nie zajmujących się stricte zasilaniem, ale posiadających w swojej ofercie pojedyncze modele rozgałęziaczy i kondycjonerów, nierzadko bardzo zaawansowanych i kosztownych.
Niektórzy dystrybutorzy mówią nawet, że sprzedaż wyrobów innych marek jest w naszym kraju raczej trudna, a to ze względu na obecność rodzimych manufaktur i wysoką jakość ich sprzętu. Z firmą Enerr zetknęliśmy się już przy okazji testu listwy Power Point R3. Teraz przyszła pora na kondycjoner AC Point One zajmujący szczytową pozycję w katalogu.
Wygląd i funkcjonalność
No właśnie - czy opisywane urządzenie to rozgałęziacz czy kondycjoner? Kiedyś za kryterium podziału przyjmowało się fakt zastosowania wewnątrz transformatorów separujących lub jeszcze bardziej zaawansowanych układów zasilania bateryjnego czy wyrównywania sinusoidy. Transformatory montowały w swoich urządzeniach takie firmy, jak Power Audio Laboratories, Neel i Helion. Kondycjoner siłą rzeczy musiał być ciężki jak grzech pierworodny. Pudła ważące po 30-40 kg nie były niczym nadzwyczajnym. Transformatory generowały jednak tyle problemów, że nie było ogólnego przekonania i zgodności co do tego, czy ich stosowanie rzeczywiście się opłaca. Wiele z nich zwyczajnie buczało, zakłócając komfort odsłuchu, jednak jeszcze większym problemem były trudności z zapewnieniem zasilanym urządzeniom odpowiedniej dawki energii w kluczowych momentach. W szczególności dotyczyło to wzmacniaczy i końcówek mocy, które z natury pobierają prąd w sposób bardziej impulsowy, niż liniowy. Transformatory stopniowo wycofywano, zastępując je skomplikowanymi systemami filtracji i układami zabezpieczającymi zbudowanymi z najnowocześniejszych elementów. Dziś właściwie trudno jest znaleźć normalny kondycjoner z separowanymi wyjściami. Karierę robią natomiast rozgałęziacze z filtracją równoległą czyli urządzenia, w których każde gniazdo lub para gniazd ma własne moduły odpowiadające za uzdatnianie prądu i zabezpieczenie cennego sprzętu audio przed uszkodzeniem.
Jak przystało na produkt pełniący rolę flagowca, jest on pakowany w twardy karton z miejscem na dodatkowe wyposażenie w postaci firmowego kabla zasilającego Symbol Hybrid. Na wyposażeniu znajdziemy też krótką instrukcję obsługi z rysunkami objaśniającymi sposób sprawdzenia polaryzacji wtyczek. Gratisowy przewód, który swoją drogą zajmuje dość wysoką pozycję w katalogu, jest nie tyle miłym dodatkiem, co obowiązkowym elementem wyposażenia. Kondycjoner posiada bowiem 20-amperowe gniazdo wejściowe z płaskimi bolcami. Rozwiązanie to nie jest może zupełnie niestandardowe, ponieważ złącza tego typu można znaleźć w niektórych końcówkach mocy, a nawet wzmacniaczach zintegrowanych. Wciąż jest to jednak lekka egzotyka. Konstruktor twierdzi, że taki mały element potrafi wprowadzić duże zmiany w brzmieniu całego systemu stereo i rzeczywiście ma to dość twarde podstawy teoretyczne.
Na tylnym panelu kondycjonera mamy jeszcze sześć gniazd typu schuko podzielonych na trzy pary. Pierwsza służy do zasilania wzmacniaczy i innych urządzeń o dużym poborze mocy, druga przeznaczona jest dla przedwzmacniaczy i poważniejszych źródeł, a trzecią parę można traktować jako rozszerzenie dla urządzeń peryferyjnych i pozostałych źródeł takich, jak niewielkie przetworniki. Z przodu nie ma żadnych wyświetlaczy ani lampek informujących o braku uziemienia. Wygiętą blachę pokrytą chropowatym lakierem zdobią tylko oznaczenia producenta i modelu. Firmowe logo znajdziemy również na górnej powierzchni obudowy, a o aktywności urządzenia informuje fioletowa dioda umieszczona w podstawie i świecąca w kierunku podłoża. Instalacja kondycjonera przebiega całkowicie bezproblemowo, o ile uda nam się uzyskać prawidłową polaryzację wtyczki w kablu łączącym urządzenie z gniazdkiem w ścianie.
Brzmienie
Przyznam, że na polski kondycjoner ostrzyłem sobie zęby po kilku prezentacjach i pokazach z jego udziałem, planowanym lub nie. Kiedy zdarza mi się słuchać wyjątkowo muzykalnego systemu, zaczynam podejrzewać każdy jego element o wyjątkowe właściwości soniczne, nie wykluczając okablowania i akcesoriów zasilających. AC Point One pojawiał się w tych zestawieniach tak często, że musiałem posłuchać go osobiście w bardziej kontrolowanych warunkach. Ponieważ razem z opisywanym kondycjonerem i dołączonym do niego kablem do testu trafiły również inne sieciówki Enerra, postanowiłem podejść do sprawy kompleksowo i wymieniłem zasilanie całego systemu. Byłem niemalże pewien, że po ponownym włączeniu całość zagra dźwiękiem zdecydowanie lepszym, bardziej dynamicznym i rozdzielczym, jednak nic takiego nie nastąpiło. Brzmienie było zupełnie normalne, a więc takie, do jakiego się przyzwyczaiłem. Niskie tony nie gruchnęły ze zwielokrotnioną siłę, średnica nie stała się hiperprzejrzysta, a przestrzeń nie rozrosła się do rozmiarów stadionowych. Kolumny nie urosły w oczach, końcówka mocy nie przybrała na wadze, płyta w odtwarzaczu też nie zaczęła kręcić się szybciej... Minęło trochę czasu zanim pogodziłem się z myślą, że AC Point One nie wprowadził takich zmian w brzmieniu, jakich oczekiwałem.
Gdyby to było moje pierwsze podejście do tematu poważnych akcesoriów zasilających, prawdopodobnie po tej próbie bym się zniechęcił i został przy dobrej, budżetowej listwie. Tak się jednak składa, że przerobiłem w swoim życiu całkiem sporo tego asortymentu i wiem, że odpowiednio dobrany kondycjoner potrafi wiele zmienić. Pozostało pytanie czy mój system jakoś nie chce współpracować z topowym rozgałęziaczem Enerra czy może to ja zrobiłem coś nie tak? Pierwsza opcja wydawała mi się mało prawdopodobna ponieważ założyciel zielonogórskiej firmy jest, podobnie jak ja, wielkim fanem elektroniki Naima. Wiem, że prywatnie korzysta z co najmniej kilku urządzeń tej marki, więc musiałbym mieć strasznego pecha, by to właśnie z modelami z serii XS polski kondycjoner nie chciał pokazać swoich walorów. Ponownie sprawdziłem więc kable i wszystko się zgadzało - ten z czerwonego gniazda szedł do końcówki mocy, natomiast przewód wpięty do gniazda oznaczonego fioletową kropką zasilał odtwarzacz. Wszystkie wtyczki miały prawidłową polaryzację. Ponieważ robiło się już późno, postanowiłem nie zagłębiać się dłużej w ten temat i ponownie przystąpić do odsłuchów następnego dnia. Sytuacja oczywiście się powtórzyła, wobec czego postanowiłem odsunąć stolik od ściany i dokonać drastycznych zmian - wyrzuciłem wszystkie sieciówki włącznie z tą dołączoną do kondycjonera i zastąpiłem je kablami Cardasa, których akurat miałem pod ręką odpowiednią ilość i - co więcej - jeden z nich zakończony był 20-amperowym wtykiem.
Nie wiem czy to jakiś niesamowity zbieg okoliczności czy może znak od niebios, ale w tym momencie amerykańskie kable przydały mi się jak rzadko kiedy. Dlaczego? Bo z nimi AC Point One wreszcie się otworzył. Brzmienie stało się bardziej energiczne i przejrzyste. Nabrało realizmu i swobody. Wciąż pozostało neutralne, jednak miało w sobie znacznie więcej życia. Poprawie uległa też stereofonia, ze szczególnym naciskiem na rozciągnięcie sceny wgłąb. Po tym przełomowym odkryciu postanowiłem pobawić się kablami jeszcze dłużej, wykorzystując w tym celu również kultową sieciówkę Acoustic Zen Gargantua II. Wniosek jest jeden - AC Point One to bardzo dobry, rzetelny i uniwersalny rozgałęziacz, który może nie przestawia brzmienia do góry nogami, ale w każdym aspekcie prezentacji utrzymuje równy, wysoki poziom. Z twierdzeniem producenta jakoby jedynym słusznym partnerem dla niego był Symbol Hybrid pozwolę się sobie jednak nie zgodzić. Ten kondycjoner zasługuje na znacznie lepsze okablowanie.
Aby zachować należytą uczciwość, muszę jednak nadmienić, że pozostałe sieciówki wykorzystane przeze mnie w teście były zdecydowanie droższe od kabli Enerra. Szczytem nonszalancji był właśnie Acoustic Zen Gargantua II za 6900 zł i Cardas Clear Beyond Power za 4950 zł. Nie zmienia to faktu, że z tymi kablami słuchało mi się zdecydowanie lepiej i uważam, że to dzięki nim ostatecznie udało mi się usłyszeć, na co stać opisywany kondycjoner. Dołączoną do kompletu sieciówkę można potraktować dwojako - jako dobry punkt wyjścia do dalszych eksperymentów lub jako miły prezent, za który osobno musielibyśmy zapłacić więcej. Uważam jednak, że topowy rozgałęziacz zasługuje na topową sieciówkę i tego zamierzam się trzymać. Niejako na potwierdzenie tej teorii, pod koniec testu producent dosłał do porównań przewód Black Pearl Hybrid z 20-amperowym wtykiem i mój wniosek okazał się słuszny - z takim partnerem AC Point One potrafi pokazać swoje prawdziwe oblicze. Brzmienie poprawia się zaledwie odrobinę, ale za to w każdym jednym aspekcie. A jednoczesna, nawet nieznaczna poprawa stereofonii, dynamiki, barwy i selektywności brzmienia przenosi cały spektakl na wyższy poziom.
Po tych wszystkich doświadczeniach nie mogło być inaczej - AC Point One zostaje w moim systemie odniesienia. Przerobiłem na nim już tyle konfiguracji kabli podpinanych do różnych gniazd, że nauczyłem się w ten sposób wprowadzać delikatne zmiany w brzmieniu systemu jako całości. Enerr daje tutaj spore pole do popisu ponieważ sam nie nakazuje elektronice brać ostrego skrętu w prawo lub w lewo. W dużej mierze to właśnie od nas zależy, jak go wykorzystamy. Ja w każdym razie radzę traktować go z szacunkiem i od razu zaoferować mu odpowiedniej klasy sieciówki.
Budowa i parametry
AC Point One to topowy kondycjoner Enerra. Dzięki obudowie wykończonej chropowatym lakierem, urządzenie wygląda bardzo profesjonalnie. Warto również zaznaczyć, że jakość wykonania i opakowania jest absolutnie perfekcyjna. Rozgałęziacz przyjeżdża do nas w twardym kartonie wypełnionym gąbkami, z idealnie wymierzonymi miejscami na kolejne pudełka z okablowaniem. Sam klocek również nie należy do tych wykonanych w sposób chałupniczy, a to dlatego, że urządzenia Enerra nie są montowane w niczyjej piwnicy tudzież garażu, ale w profesjonalnie zorganizowanej i urządzonej fabryce, w której panuje niemal laboratoryjny porządek. Odbija się to na jakości końcowego produktu, co zwyczajnie widać. AC Point One wygląda jakby został zmaterializowany na podstawie komputerowego projektu. Obudowę wykonano z 2-mm blach stalowych i wytłumiono materiałami bitumicznymi. Na tylnej ściance umieszczono się sześć gniazd schuko Berkera oraz wysokoprądowe, 20-amperowe gniazdo wejściowe. Nie ma natomiast żadnego włącznika, więc urządzenie jest gotowe do pracy od razu po podłączeniu kabla, co objawia się świeceniem fioletowej diody umieszczonej w podstawie, tuż przy przedniej ściance.
Do kompletu producent dodaje kabel Sybol Hybrid z odpowiednią wtyczką. Na życzenie można jednak zamówić zestaw z inną sieciówką. Na temat wewnętrznej budowy urządzenia trudno cokolwiek powiedzieć, ponieważ o ile jeszcze pokrywa daje się zdemontować, to wszystkie umieszczone w środku układy elektroniczne zostały zamknięte w dodatkowych puszkach. Widać tylko przewody typu solid core, poprowadzone bardzo starannie i zgodnie z założeniami firmowego rozwiązania o nazwie Zero Impedance Technology polegającego na wyeliminowaniu punktów lutowniczych z toru filtracyjnego przeznaczonego do zasilania wzmacniaczy. Oczywiście można by było pokusić się o rozbrojenie metalowych puszek, jednak groziłoby to uszkodzeniem sprzętu. Z pozostałych rozwiązań warto wspomnieć o obecności filtrów nanokrystalicznych NCA (Noncrystalline Capacitive Array) i zabezpieczeniu antyprzepięciowym typu TermoFused MOV. Deklarowany poziom tłumienia zakłóceń sieciowych to 90 dB, a nominalna przepustowość układu filtrującego to według producenta 40 A przy 9200 W.
Konfiguracja
Albedo HL 2.2, B&W 683 S2, Kudos Cardea C2, Naim CD5 XS, Naim NAC 152 XS, Naim NAP 155 XS, Tellurium Q Black, Cardas Clear Light, Albedo Geo, Enerr Symbol Hybrid, Cardas Clear M, Cardas Clear Beyond Power, Audioquest NRG-2, Acoustic Zen Gargantua II, Ostoja T1.
Werdykt
AC Point One wywiązuje się ze swoich podstawowych powinności, a odpowiednio wykorzystany potrafi również podnieść jakość brzmienia całego systemu audio. Na pewno jest urządzeniem, które niczego nie popsuje, więc jeśli szukacie kondycjonera neutralnego i uniwersalnego, będzie to trafny wybór. Jeżeli jednak chcecie wycisnąć z niego coś więcej i doświadczyć słyszalnej poprawy takich czy innych aspektów prezentacji, będziecie musieli popracować nad okablowaniem. Symbol Hybrid to dobra sieciówka na start, ale moim zdaniem AC Point One zasługuje na więcej. Dla mnie jest nie tylko urządzeniem znakomicie spełniającym swoją rolę, ale też bardzo dobrym narzędziem pracy. A ponieważ w moim systemie odniesienia pracuje już nieprzerwanie niemal pół roku, mam podstawy sądzić, że wytrzyma ze mną jeszcze bardzo długo.
Dane techniczne
Rodzaj sprzętu: kondycjoner sieciowy
Liczba gniazd wyjściowych: 6 (schuko)
Gniazdo wejściowe: 20 A
Tłumienie zakłóceń: 90 dB
Przepustowość nominalna: 40 A
Przewód w komplecie: Enerr Sybol Hybrid 20A
Wymiary (W/S/G): 8,5/42/30 cm
Cena: 6900 zł
Sprzęt do testu udostępniła firma Enerr.
Zdjęcia: Małgorzata Filo, StereoLife.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Nagroda
Komentarze