Bannery górne wyróżnione

Bannery górne

A+ A A-

Naim Muso 2nd Generation

Naim Muso 2nd Generation

Kiedy brytyjska manufaktura zaprezentowała pierwszą generację Muso, wierni miłośnicy sprzętu tej marki nie mogli zrozumieć, co to za cudo, dlaczego wygląda tak nowocześnie i po jaką cholerę w ogóle firma znana z produkcji sprzętu dla ortodoksów pakuje się w coś takiego. W ich świecie wprowadzenie hi-endowego wzmacniacza zintegrowanego lub systemu typu all-in-one było niepotrzebnym eksperymentem, odejściem od purystycznej elektroniki w kierunku wygodnictwa. W Salisbury ktoś jednak w porę zdał sobie sprawę z tego, że na kurczowym trzymaniu się ekscentrycznych rozwiązań i chęci zadowolenia najwierniejszych fanów daleko się nie zajedzie. Naim mógłby na pewno wciąż produkować wyłącznie dziwaczne klocki wyposażone w gniazda, które reszta świata uważa za przestarzałe, ale zamiast rozwijać się, po pewnym czasie zapewne zacząłby się powoli zwijać. Postanowiono więc porzucić pielęgnowane dziesiątki lat schematy i tak powstał pierwszy w historii Naima jednoczęściowy głośnik sieciowy. "Co za szajs, jakiś soundbar, wiocha i tandeta!" - krzyknęli audiofile. "Piękny sprzęt, ale pięć tysięcy za radio to stanowczo za drogo." - stwierdzili melomani, dla których punktem odniesienia jest kino domowe z supermarketu. Z komentarzy wynikało, że ludzie podzielili się w tej sprawie na dwa obozy, a ciekawy pomysł tak naprawdę do nikogo nie trafił. Na szczęście pierwsze wieści z frontu zupełnie temu zaprzeczały. Muso sprzedawał się jak ciepłe bułeczki. Gdzieś pomiędzy dwiema skrajnymi grupami musiała wykiełkować trzecia. Klienci świadomi istnienia obu tych światów wreszcie dostali połączenie audiofilskiego dźwięku i supermarketowej wygody w jednym, niezwykle eleganckim opakowaniu. Wkrótce głośniki z serii Muso i systemy all-in-one z serii Uniti stały się filarami sprzedaży Naima.

Początkowo sam podchodziłem do pomysłu Naima dość sceptycznie. Może nie wypisywałem pod artykułami na temat Muso hejterskich komentarzy, ale w całej tej koncepcji podobało mi się tylko wzornictwo. Zwarta, ale jednocześnie dość duża bryła została osadzona na przezroczystym fundamencie z podświetlanym na biało, a nie na zielono emblematem. Obudowę wykonano z aluminium, a przynajmniej tylko takie elementy, w tym piękny radiator biegnący przez całą tylną ściankę, widoczne były z zewnątrz. Do tego duże pokrętło z wbudowanym wyświetlaczem, umieszczone w specjalnym zagłębieniu po lewej stronie i ciekawie pozakrzywiana, przełamująca tę geometryczną perfekcję maskownica. Projektanci Naima wykonali tu kawał dobrej roboty. Czas mijał jednak nieubłaganie, a po pięciu latach stało się jasne, że trzeba przygotować coś nowego lub poddać Muso kuracji odmładzającej. W międzyczasie wprowadzono do oferty mniejszą odmianę o nazwie Muso Qb, która również przypadła klientom do gustu, jednak w świecie głośników sieciowych liczą się nie tylko rozmiar, wygląd, marka i jakość wykonania, ale przede wszystkim funkcjonalność oraz kompatybilność z nowymi formatami i usługami. Oczywiście, przy urządzeniach notujących tak dobre wyniki sprzedaży nie warto gmerać zbyt intensywnie. Oba głośniki z serii Muso musiały zachować swoją formę i charakter. Po ujawnieniu pierwszych informacji na temat ich drugiego pokolenia okazało się, że z zewnątrz praktycznie się nie zmieniły. Pogrzebano natomiast w tak zwanych bebechach. Tu dodano jakieś gniazdko, tam poprawiono konstrukcję głośnika, a całość uzupełniono modułem sieciowym, który podobno ma coś wspólnego z układem stosowanym we flagowym streamerze ND 555. Dyrektor marketingu Naima, Charlie Henderson, powiedział, że w porównaniu z pierwowzorem Muso 2nd Generation został zmodyfikowany w 95%. Zmiany musiały zatem być dość radykalne.

Naim Muso 2nd Generation

Wygląd i funkcjonalność

Muszę przyznać, że do głośników Muso i Muso Qb pierwszej generacji długo nie mogłem się przekonać. Brakowało mi w nich tylko jednej, ale za to bardzo ważnej rzeczy - brzmienia, które w jakikolwiek sposób kojarzyłoby mi się z tym, co potrafią pokazać pozostałe urządzenia Naima. Nawet tak funkcjonalne i kompaktowe, jak Uniti Atom. Wbrew pozorom, to eleganckie pudełeczko może dać kolumnom porządny wycisk, i to w takim stylu, że od razu słychać, z jakiej marki sprzętem mamy do czynienia. Tymczasem kiedy muzyka sączyła się z Muso lub Muso Qb, dźwięk ani trochę nie pachniał mi tym słynnym naimowskim poczuciem rytmu, tą nieco agresywną, czasami brutalną, ale pobudzającą i wciągającą manierą. Testowałem w życiu niejedno urządzenie Naima, przez pewien czas wieża tej marki pełniła rolę mojego systemu odniesienia, może nie jestem jeszcze najbardziej doświadczonym naimowcem na świecie, ale to i owo słyszałem, a muzyka płynąca z Muso i Muso Qb niestety nie miała w sobie ani tego, ani owego. Ten dźwięk był po prostu skrojony pod potrzeby i gust typowego klienta. Duży, zbudowany na głębokim, ale zbyt napompowanym basie, a poza tym dość neutralny, nijaki, pozbawiony typowego dla pełnowymiarowych komponentów tej marki pazura. Tak samo mógłby zagrać duży głośnik Sonosa, a właściwie każdego innego producenta, który stara się trafić w gust tej samej grupy odbiorców. Większość posiadaczy Muso i Muso Qb pewnie nawet tego nie zauważyła. Skąd mieliby wiedzieć, jak gra pełny system Naima w cenie porządnego samochodu? Idę o zakład, że spora część z nich nie słyszała w akcji nawet Uniti Atoma. Dla nich Muso był takim lepszym, bardziej luksusowym odpowiednikiem plastikowego soundbara, a Muso Qb - eleganckim głośnikiem, który można postawić w kuchni, sypialni albo salonie kosmetycznym. Problem z dźwiękiem dostrzegali tylko audiofile, którzy po Naimie spodziewali się więcej. Zaraz, zaraz - powiecie - ale przecież oryginalny Muso kosztował 4890 zł, a jego kwadratowy braciszek 3590 zł, więc gdzie Rzym, a gdzie Krym? Brytyjczykom i tak udało się zmieścić w tej cenie wyjątkowo dużo. Mieli jakimś cudem sprawić, że soundbar za niecałe pięć tysięcy złotych zagra tak samo, jak Statement z flagowymi kolumnami Focala? No właśnie, w pewnym momencie trzeba jednak zejść na ziemię i przestać porównywać jednoczęściowy głośnik z hi-endowymi wzmacniaczami. Wersję z dopiskiem "2nd Generation" Naim zaprezentował dokładnie dwa lata temu. Ponieważ z zewnątrz urządzenie nie różniło się od pierwowzoru, ani trochę się nim nie zainteresowałem. Jednak rozmowa ze znajomym, który miał okazję porównać "jedynkę" i "dwójkę", rozbudziła we mnie nadzieję, że inżynierowie z Salisbury, z pomocą kolegów z Saint-Étienne, postanowili tchnąć w brzmienie Muso odrobinę życia.

Czym tak naprawdę jest Muso 2nd Generation? Czy to soundbar? Nie do końca. Głośnik sieciowy? Do tej definicji tak duże i tak szerokie urządzenie chyba też nie do końca pasuje. Jednoczęściowy system stereo? Teoretycznie tak, choć przy głośnikach wysokotonowych oddalonych od siebie o jakieś czterdzieści centymetrów trudno tu mówić o możliwości wykreowania trójwymiarowej przestrzeni. Niektórzy powiedzieliby, że opisywany model wygląda jak głośnik typu soundbase, czyli spłaszczony soundbar, na którym można postawić telewizor i do którego nie trzeba już podłączać zewnętrznego subwoofera. Może i w tym coś jest, ale nie znam nikogo, kto chciałby postawić telewizor na takim głośniku, pomijając to, że podstawa naprawdę dużego ekranu zwyczajnie się na nim nie zmieści. Naim wstrzelił się zatem w dziwną niszę, której większość producentów audiofilskiej elektroniki nie ma odwagi eksplorować. Miłośnicy wysokiej klasy sprzętu hi-fi generalnie nie przepadają za soundbarami, ale moim zdaniem sama koncepcja takiego urządzenia wcale nie jest głupia. Szczególnie jeśli jest realizowana z głową i przy użyciu dobrych podzespołów. Wtedy powstają takie urządzenia, jak Sennheiser Ambeo Soundbar albo JBL Authentics L16SP. Ten ostatni chyba najbardziej przypomina Muso 2nd Generation. Oczywiście nie mam tu na myśli wzornictwa, bo w tym temacie projektanci obu urządzeń obrali dwie różne drogi. JBL poszedł w styl retro, a Naim w nowoczesny minimalizm. Ogromna szkoda, że amerykański producent porzucił dalsze prace nad tym modelem. Moim zdaniem jego następca mógłby odnieść ogromny sukces. Takie urządzenie zamiast schowka na telefon mogłoby mieć duży wyświetlacz dotykowy, do tego gniazdo HDMI i obsługę kluczowych systemów, takich jak Chromecast, Spotify Connect czy Roon. Ale to by szło! Może częścią tajemnicy sukcesu Naima jest to, że nie wyrosło mu zbyt wielu realnych konkurentów? Dynaudio Music 7 ustępuje mu w dziedzinie technologii. Bowers & Wilkins Formation Wedge to trochę inne urządzenie, którego wygląd dla jednych jest wystrzałowy, a dla innych - nie do zaakceptowania. Vifa Stockholm 2.0 to taki przerośnięty soundbar. Piękny, ale znów nie nadążający za Naimem w temacie wyposażenia i funkcjonalności. Co nam zostaje? No tak, Sennheiser. Ale to propozycja dla ludzi, którzy szukają prostszej i mniejszej alternatywy dla systemu kina domowego. Muzyki słucha się na tym średnio.

Co właściwie zmieniło się w "dwójce"? Przede wszystkim dostajemy tu więcej gniazd i kilka nowych funkcji. Już podczas rozpakowywania głośnika zauważyłem, że w inny sposób zabezpieczono jego radiatory. W starszym modelu zakładano na nie specjalną kratownicę z kartonu, natomiast tutaj producent już nie zawracał sobie tym głowy. Że niby kurierzy zaczęli mniej rzucać paczkami? Raczej nie. Moim zdaniem oznacza to, że konstrukcja została wzmocniona, choć w oficjalnych materiałach nikt o tym nie wspomina. Głośniki na pierwszy rzut oka wyglądają tak samo, ale podobno mocno popracowali nad nimi inżynierowie Focala. Jeśli się przyjrzymy, to widać, że powierzchnia membran nie jest już tak gładka i mocniej prześwituje przez nią jakaś plecionka. Naim specjalnie się tym nie chwali, ale podobno to właśnie w konstrukcji przetworników zaszły największe zmiany. Sam układ akustyczny nie uległ zmianie. Dla drugiej generacji modelu Muso brytyjscy inżynierowie opracowali nowy algorytm ograniczający, którego zadaniem jest utrzymanie kontroli nad ruchem każdego przetwornika. Nowy ogranicznik jest aktywny tylko przy ekstremalnych poziomach głośności, co pomaga zachować czystość muzyki, zwiększając przy tym niezawodność systemu. Testowane urządzenie otrzymało też bardziej wydajny procesor DSP. Czy moduł sieciowy faktycznie jest spokrewniony z tym z flagowego streamera? Tego nie jestem w stanie zweryfikować, ale domyślam się, że przynajmniej część elementów, z których zbudowano tę sekcję, jest wspólna. Jeśli chodzi o rzeczy praktyczne, bardzo nie spodobała mi się dziura z gniazdami. Zamontowano je pod kątem, blisko siebie i w ogóle w jakiś taki idiotyczny sposób. Dlaczego nie można było umieścić wszystkich gniazd z tyłu, w jakimś profilu pod radiatorem? Rozumiem, że chodziło o uzyskanie efektu całkowicie przezroczystej podstawy (co swoją drogą jest całkiem ciekawe, bo ilekroć mój kot wygrzewa się na Naimie, dokładnie widzę jego ogon), ale proces podłączania kabli przebiegał dramatycznie. Zadania nie ułatwił mi kabel HDMI z pierścieniem ferrytowym, który nie zmieścił się między stolikiem a główną częścią obudowy brytyjskiego głośnika. Jeżeli więc będziecie się za to zabierali, uprzednio zadbajcie o to, aby każdy przewód był tak cienki i tak elastyczny, jak to tylko możliwe.

Muso 2nd Generation z pewnością zadowoli jednak estetów. Nawet w podstawowej wersji urządzenie wygląda obłędnie. Aluminiowy korpus, materiałowa maskownica, przezroczysta podstawa i to kosmiczne pokrętło z ogromnym wyświetlaczem - no bajka! Jeżeli wersja z czarną maskownicą wydaje się komuś zbyt nudna, zawsze można wymienić ten element na ciemnozielony (Olive), niebieski (Peacock) lub pomarańczowy (Terracotta). Na tym jednak nie koniec, bowiem Brytyjczycy od czasu do czasu wprowadzają na rynek specjalne odmiany swoich głośników, a opisywany model doczekał się już dwóch takich wyjątkowych edycji. Pierwszą stworzono we współpracy z Bentleyem. Naim dostarcza nagłośnienie do samochodów tej marki, a nie od dziś wiadomo, że nawet mało spostrzegawczy właściciele takich limuzyn prędzej czy później zaczynają sprawdzać, czy podobnego systemu audio nie mogliby zamontować sobie w domu. No i proszę, jest - Muso 2nd Generation opatrzony emblematem Naim for Bentley. Taka wersja wyróżnia się wykończeniem z lakierowanego drewna, miedzianymi akcentami kolorystycznymi, w tym przepięknym radiatorem, inną maskownicą i charakterystycznym, diamentowym wzorem otaczającym podświetlane pokrętło sterujące. Cena takiego głośnika to 8999 zł, co w porównaniu z opcjami, jakie można zaznaczyć składając zamówienie na nowego Bentleya, wydaje się kwotą śmiesznie niską. Druga specjalna wersja Muso 2nd Generation nosi nazwę Wood Edition i, jak nietrudno się domyślić, została wykończona lakierowanym drewnem Ayous w kolorze jasnego dębu. Aluminiowy radiator ma tutaj lekko beżowy odcień, podobnie jak maskownica. Co ciekawe, tę samą tkaninę i ten sam lub bardzo podobny fornir zobaczymy w kolumnach Focala z serii Sopra. Za taką wersję zapłacimy 7999 zł. Muszę przyznać, że o ile drewniany Muso 2nd Generation średnio mi się podoba, o tyle odmiana Naim for Bentley zrobiła na mnie duże wrażenie. Sęk w tym, że podświetlane logo za każdym razem przypominałoby mi, że nie mam Bentleya. Mało prawdopodobne, aby Brytyjczycy nawiązali współpracę z Fiatem, więc jedyną rozsądną opcją jest w moim przypadku podstawowa odmiana, która kosztuje 6799 zł.

Naim bardzo niechętnie i z dużym opóźnieniem wypuścił na rynek swój pierwszy odtwarzacz płyt kompaktowych, natomiast do tematu plików, streamingu i obsługi systemu za pomocą smartfona lub tabletu podszedł bardzo ochoczo, w związku z czym dziś pozostaje w tej dziedzinie jednym z niekwestionowanych liderów. Firmowa apka jest ładna, przejrzysta i intuicyjna, a dochodzi do tego jeszcze kompatybilność z takimi rozwiązaniami jak Spotify Connect czy Roon.

Drogo, tanio? Każdy oceni to po swojemu. Na pewno więcej niż trzeba było zapłacić za "jedynkę". No ale skoro wcześniej pisałem, że poprzednia wersja nie oferowała jeszcze takiego dźwięku, jaki audiofile chcieliby usłyszeć, to sam sobie jestem winien. Na koniec kwestia aplikacji. Naim bardzo niechętnie i z dużym opóźnieniem wypuścił na rynek swój pierwszy odtwarzacz płyt kompaktowych, natomiast do tematu plików, streamingu i obsługi systemu za pomocą smartfona lub tabletu podszedł bardzo ochoczo, w związku z czym dziś pozostaje w tej dziedzinie jednym z niekwestionowanych liderów. Firmowa apka jest ładna, przejrzysta i intuicyjna, a dochodzi do tego jeszcze kompatybilność z takimi rozwiązaniami jak Spotify Connect czy Roon. Generalnie jest bardzo, bardzo dobrze. Muso 2nd Generation jest jednym z niewielu wysokiej klasy głośników bezprzewodowych, którego właściciel nie będzie musiał niczego obchodzić ani tłumaczyć znajomym, że system jest niedorobiony, bo to mała, rodzinna firma, która nie ma pieniędzy na poważnych programistów. Jeżeli jednak z jakiegoś powodu nie będziemy chcieli korzystać z aplikacji, w zestawie znajdziemy zgrabnego pilota, wyglądającego jak miniaturka sterownika dołączanego do systemów Uniti. U mnie pilot leży w szufladzie, bo po uruchomieniu telewizora (HDMI) Naim włącza się automatycznie, a kiedy chcę posłuchać muzyki, tak czy inaczej muszę sięgnąć po smartfon lub tablet. Minusy? Szczerze mówiąc, niewiele przychodzi mi do głowy. Raz po włączeniu telewizora Naim zaczął ryczeć strasznie głośno. Szybko znalazł się winowajca. Oczywiście był nim futrzak, który - jak się później okazało - nauczył się kręcić potencjometrem, obserwując jak na wyświetlaczu pojawiają się kolejne kreski. Doszedł prawie do końca skali, w związku z czym za pomocą aplikacji ustawiłem maksymalny poziom głośności na 50%. Niektórzy zwrócą uwagę na to, że Muso 2nd Generation nie ma żadnych kosmicznie zaawansowanych bajerów w rodzaju korekcji akustyki pomieszczenia, którą użytkownik mógłby przeprowadzić na przykład za pomocą mikrofonu lub smartfona, tak jak odbywa się to w urządzeniach Lyngdorfa albo Sonosa. No tak, ale tu pojawia się kolejne pytanie - czy taki system faktycznie jest nam potrzebny, a jeśli odpowiedź na to pytanie jest twierdząca, to czy nie oznacza to, że mamy spory problem z akustyką pomieszczenia i zamiast coś z tym zrobić, zamiatamy go pod dywan. W aplikacji Naima dostępne są trzy tryby pracy związane z ustawieniem głośnika - blisko ściany, w narożniku i otwarta przestrzeń. U mnie brytyjski kombajn stanął w pomieszczeniu zaadaptowanym pod kątem słuchania muzyki na znacznie poważniejszym sprzęcie, więc nie grzebałem nawet w equalizerze. Od samego początku Muso 2nd Generation gra na ustawieniach fabrycznych. A jak mu to wychodzi?

Naim Muso 2nd Generation

Brzmienie

Większości audiofilów absolutnie nie interesują ani soundbary, ani jednoczęściowe głośniki sieciowe. Dlaczego? Mówiąc najprościej - dlatego, że zostały stworzone z myślą o wygodzie, wszechstronności i minimalnej ingerencji w naszą przestrzeń życiową, a nie po to, aby koneserzy zachwycali się jakością oferowanego przez nie dźwięku. O ile więc spora grupa tak zwanych przeciętnych użytkowników uznała, że takie sprytne urządzenie w formie niewielkiego pudełka lub wiszącej na ścianie listwy jest znacznie lepszym rozwiązaniem niż coś w rodzaju miniwieży lub systemu kina domowego, o tyle miłośnicy sprzętu stereo zaczęli reagować na tego typu wynalazki alergicznie. I jeśli na chwile zapomnimy o tym, że taki głośnik podłączony do telewizora to szczyt minimalizmu i wygody, szybko okaże się, że ci drudzy, niestety, mieli całkowitą rację. Wystarczy posłuchać. Powtarzam to zresztą za każdym razem, gdy testuję jednoczęściowy głośnik, bez względu na to, ile kanałów by teoretycznie nie miał - umieszczając je wszystkie w jednej obudowie, cofamy się do epoki dźwięku mono, a więc do lat trzydziestych ubiegłego wieku. Nie twierdzę, że czyni to uzyskanie sensownego brzmienia niemożliwym, ale osobom przyzwyczajonym do prawdziwej stereofonii już na starcie będzie bardzo trudno przestawić swoje uszy i mózg na inny rodzaj kontaktu z muzyką. Czy mieliście kiedyś tak, że odebraliście połączenie telefoniczne, mając na lub w uszach słuchawki podpięte do telefonu, a później z jakiegoś powodu musieliście przerzucić rozmowę na głośnik w smartfonie, trzymając aparat przed sobą? To jest dokładnie taka różnica. Niby w ten sposób też można prowadzić dłuższą rozmowę. Jeśli położymy telefon na biurku, to nawet wygodniej, bo mamy wolne ręce, nie ograniczają nas słuchawki ani kable. Ale jakość już nie ta sama.

Przez długi czas wyznawałem koncepcję mówiącą, że dobry system stereo może zastąpić nam soundbar, głośniki komputerowe, kuchenne radio i wszystkie inne urządzenia, jakie moglibyśmy wrzucić do kategorii domowych samograjów. Zresztą w wielu sytuacjach wciąż bronię tego pomysłu, bo choć filmowe platformy strumieniowe zachęcają nas do wyboru dźwięku przestrzennego, a w zasadzie dokonują tego wyboru za nas, dwukanałowe ścieżki dźwiękowe są moim zdaniem po prostu lepsze. Może zmieniłbym zdanie, gdybym miał w salonie pełną instalację Dolby Atmos, ale zejdźmy na ziemię i spójrzmy, jakiego sprzętu używają normalni ludzie. Ile znacie osób, które na żadnym etapie nie zraziły się do kina domowego i na co dzień używają co najmniej pięciu poprawnie rozstawionych wokół kanapy głośników? Tutaj wracamy zresztą do pierwotnego problemu, podnoszonego przez ekspertów już na samym początku mody na systemy wielokanałowe - jeżeli tę samą kwotę podzielimy nie na dwa, ale na pięć kolumn i aktywny subwoofer, ich jakość, a zatem i jakość oferowanego przez nie dźwięku, będzie znacznie słabsza. Matematyka podpowiada, że co najmniej trzy razy, ale w praktyce jest jeszcze gorzej, bo dochodzi do tego uproszczona konstrukcja wzmacniacza napędzającego każdy z głośników, nie wspominając już o tym, co na dzień dobry robią z sygnałem audio dekodery i procesory DSP. Tylko czy z tego powodu mielibyśmy włączać audiofilski system stereo za każdym razem, gdy zechcemy obejrzeć nowy odcinek serialu albo uruchomić telewizor, aby zobaczyć, jakie dramaty wydarzyły się na świecie i jaka pogoda będzie za oknem za dwie godziny? Może w przypadku stosunkowo prostych zestawów nie jest to aż takie idiotyczne, ale kiedy do słuchania muzyki używa się wzmacniacza lampowego albo hi-endowej wieży z dwoma monoblokami, to niestety tak - zakrawa to już na lekkie szaleństwo.

Producenci sprzętu z wysokiej półki albo nie dostrzegają tego problemu, albo postanowili okopać się w jednym z dwóch obozów. Jedni twierdzą, że soundbarów i jednoczęściowych głośników nienawidzą i nie zamierzają zniżyć się do tego poziomu, natomiast drudzy eksplorują ten temat, jednak wciąż jakoś tak nieśmiało, bez polotu i raczej na zasadzie naśladowania wielkich koncernów niż przenoszenia swojej wiedzy i technologii z poziomu audiofilskiego na ten, nazwijmy to, bardziej przystępny i przystosowany do łatwego, codziennego użytku. Analizując poszczególne rozwiązania, można dojść do wniosku, że połączenie funkcji soundbara i miniwieży tudzież wysokiej jakości głośnika sieciowego jest praktycznie niemożliwe. Do niedawna sam też tak myślałem. Aby nie oglądać filmów i seriali z paskudnym dźwiękiem prosto z telewizora, ale też nie włączać i wyłączać systemu hi-fi po kilkanaście razy dziennie, między kolumnami postawiłem soundbar Polk Audio ManiFi Mini. Pisałem o tym w teście monitorów Reserve R200 tej samej marki. Maleńkie urządzenie z bezprzewodowym subwooferem sprawdzało się bardzo dobrze, jednak wciąż mówimy tu o soundbarze za tysiąc złotych, więc podczas słuchania muzyki szału nie było. Uznałem jednak, że nie będzie go nawet wtedy, gdy na miejscu Polka stanie Sennheiser Ambeo Soundbar. Słuchanie muzyki na jednoczęściowym głośniku to dla audiofila w najlepszym wypadku średnia przyjemność, a w najgorszym - prawdziwa tortura. Pal licho tę stereofonię. Może nawet lepiej, kiedy producent nie kombinuje i nie stara się oszukiwać nas jakąś sztuczną przestrzenią. Ale żeby takie urządzenie potrafiło pokazać cokolwiek poza podbitym basem i do bólu poprawnym zakresem średnich i wysokich tonów... Do licha, to nie jest niemożliwe! Wystarczy sięgnąć po ciut lepsze podzespoły, a przede wszystkim odważyć się wypuścić na rynek głośnik grający trochę inaczej, trochę odważniej, a zatem też trochę lepiej niż cała reszta. Ta sztuka udała się Devialetowi. W głośnikach z serii Phantom też mamy sporo basu, ale nie buczącego, a prawdziwie atomowego. W wyższych partiach pasma akustycznego też sporo się dzieje. Niestety i tutaj pojawia się problem, bo Phantom nie jest soundbarem. Jest ładnym, efektownie wystylizowanym aktywnym monitorem, który moim zdaniem powinien występować tylko w parach. Wielu użytkownikom zupełnie to nie przeszkadza i wydawało mi się, że sukces tego ekstremalnie drogiego, jak na jednoczęściowy głośnik bezprzewodowy, jajka da producentom wysokiej klasy sprzętu do myślenia. Nie dał. Albo wydarzyło się to za późno. Serio, co stoi na przeszkodzie, aby wsadzić w jedną, spłaszczoną obudowę dwa świetne monitory, takie jak KEF LS50, DALI Menuet SE, Amphion Helium 510, Focal Kanta Nº 1, ELAC Vela BS 403, Audiovector R1 Signature, Triangle Comète EZ albo Bowers & Wilkins 705, a następnie wpakować do środka wzmacniacz, przetwornik i moduł sieciowy? Wyobrażacie sobie "soundbary" na takim poziomie? Ciekawą próbą stworzenia takiego urządzenia był Sonus Faber SF16. Nie miałem okazji sprawdzić go w akcji, ale wizualnie i technicznie to było coś. Większość marek darzonych przez audiofilów szacunkiem albo nie wzięła w tych zawodach udziału, albo skupiła się na naśladowaniu gigantów pokroju Yamahy, Harmana i Samsunga. I w tym momencie na scenę wjechał Naim i, co tu dużo mówić, rozwalił system. Na tle klasycznych soundbarów i głośników sieciowych Muso może i faktycznie wygląda dziwnie, ale robi robotę - pozwala połączyć "telewizyjną" funkcję soundbara z możliwością komfortowego słuchania muzyki, o której w większości soundbarów musimy zapomnieć, bo są na to zwyczajnie za cienkie, dosłownie i w przenośni.

Koncepcja oryginalnego Muso była trafiona, jednak z mojego punktu widzenia brakowało mu kilku istotnych rzeczy, przede wszystkim gniazda HDMI i lepszego dźwięku - takiego, w którym można usłyszeć choćby lekki powiew sprzętu audiofilskiego. I tu dochodzimy do sedna sprawy, bowiem "dwójka" jednym odważnym ruchem rozwiała moje wątpliwości. Fakt, testowany głośnik jest od swojego poprzednika droższy, ale brzmieniowo to zupełnie inna półka. Muso 2nd Generation też potrafi wyczarować duży, obszerny, pełnowartościowy dźwięk, który aż nie pasuje do urządzenia tej wielkości, jednak dodaje do tego szereg cech, które od razu skojarzyły mi się z droższymi modelami Naima i kolumnami Focala. Bas jest zdecydowanie szybszy niż w "jedynce". To ciekawe, bo teoretycznie mamy tu do czynienia z takim samym układem akustycznym, a jednak coś się zmieniło. Niskie tony nie dość, że są głębokie i mięsiste, to jeszcze zasuwają aż miło. Nie buczą, nie leją się po podłodze, ale kopią jak na Naima przystało. Poszczególne dźwięki nie zlewają się ze sobą, a rozdzielczość tego zakresu jest tak dobra, że zaczynamy wsłuchiwać się w szczegóły i analizować technikę gry basistów albo delektować się złożoną naturą przeróżnych wystrzałów, wybuchów i innych dźwięków, jakich z pewnością nie brakuje na przykład w filmach akcji. Spójrzcie na słowa, jakich musiałem użyć, aby opisać te wrażenia. "Rozdzielczość", "szczegóły", "analizować" - normalnie stosuje się je w odniesieniu do wysokich tonów, jednak w przypadku basu Naima Muso 2nd Generation jest to moim zdaniem uzasadnione.

Ale, ale... Prawdziwa jazda zaczyna się, kiedy niskie tony spotykają się z zakresem, który nazywamy średnicą. W porównaniu do pierwszej generacji tego głośnika jest to nie tyle postęp, co przepaść. W oryginalnym Muso zakres średnich częstotliwości, podobnie jak górny skraj pasma, był po prostu poprawny. Dźwięk był neutralny, bezpieczny, uniwersalny. Wokale ani nie drażniły, ani nie porywały. W "dwójce" dostajemy natomiast niesamowitą, oczywiście jak na głośnik tego typu, czystość, namacalność, klarowność, szybkość - wszystko, co przekłada się na poczucie braku niewidzialnej bariery między muzyką a nami. Inżynierowie z Salisbury zerwali z Muso koc i sprawili, że zaczął on grać tak, jak powinien grać sprzęt tej marki. Ten dźwięk wreszcie jest odpowiednio odważny, bezpośredni i autentyczny, choć nie oznacza to, że coś jest z nim nie w porządku. Może średnica jest delikatnie wyeksponowana, ale możliwe również, że jest to tylko wrażenie wynikające w prostej linii z wysokiej jakości tego zakresu. Jeżeli jesteście miłośnikami jednoczęściowych głośników i soundbarów, być może dopiero w tym momencie zrozumiecie, że w muzyce i filmach najważniejsze są dwa składniki - wokale i dialogi. Radykalna poprawa ich czystości sprawia, że automatycznie odbieramy dźwięk jako dwa lub trzy razy lepszy. Nasz mózg nie musi się zastanawiać, co ktoś zaśpiewał albo powiedział, nie wspominając już o całej palecie innych instrumentów operujących właśnie w tym zakresie. Dobra, pal licho fortepian, pal licho wiolonczelę, wystarczy wrzucić "Vicarious" Toola, dwie pierwsze minuty i wszystko staje się jasne. W życiu nie słyszałem tak klarownej średnicy w wykonaniu jednoczęściowego głośnika. Devialet Gold Phantom był blisko, ale to jeszcze nie było to. Poza tym sprzęt tej marki gra raczej chłodno, a Muso 2nd Generation idzie w stronę przyjemnej gęstości, papierowej barwy, może nawet to i owo dogrzewa. Jego brzmienie jest bliskie, bezpośrednie i namacalne, ale nie pachnie klinicznym chłodem i wcale nie zmusza słuchacza do rozbierania muzyki na czynniki pierwsze. Dostęp do tych informacji jest naszym prawem, a nie obowiązkiem. Jeśli jesteśmy zmęczeni i nie mamy ochoty wyławiać z nagrań lub ścieżek dźwiękowych najdrobniejszych detali, Muso nie robi z tego problemu. Po prostu robi swoje, a my możemy zapaść się w kanapę i chłonąć dźwięk dla przyjemności.

W oryginalnym Muso dźwięk był neutralny, bezpieczny, uniwersalny. W "dwójce" dostajemy natomiast niesamowitą, oczywiście jak na głośnik tego typu, czystość, namacalność, klarowność, szybkość - wszystko, co przekłada się na poczucie braku niewidzialnej bariery między muzyką a nami. Inżynierowie z Salisbury zerwali z Muso koc i sprawili, że zaczął on grać tak, jak powinien grać sprzęt tej marki.

Doskonałym uzupełnieniem charakteru średnich tonów jest górny skraj pasma, w którym osobiście słyszę ingerencję akustyków z Saint-Étienne. Góra pasma również jest czysta i nasycona mikrodetalami, ale można usłyszeć tu także pewne wygładzenie, zaokrąglenie, które kojarzy mi się z kolumnami Focala. Podobnie jak w przypadku tweetera HHCT, będącego autorskim opracowaniem Audio Physica, focalowe wysokie tony mają swoich zwolenników i przeciwników. Jeśli mam być szczery, zarzuty wobec niemieckiej firmy do pewnego stopnia rozumiem, bowiem wcześniej w tym temacie zawsze stawiała na przejrzystość graniczącą z ostrością. Przetwornik HHCT w dużym stopniu zmienił charakter brzmienia zestawów Audio Physica, co nie mogło umknąć uwadze fanów marki. Część z nich konfigurowała swoje systemy w taki sposób, aby tę bezkompromisową przejrzystość okiełznać, stworzyć dla niej jakąś równowagę, chociażby w postaci wzmacniacza lub źródła o lekko ocieplonym, uspokojonym brzmieniu. Tymczasem u Focala takiego przełomowego momentu chyba nigdy nie było. Berylowe tweetery wprowadziły tu nową jakość, ale nie zmieniły obranego dawno temu kursu. Tak czy siak, wysokie tony Muso 2nd Generation są moim zdaniem bardzo, bardzo dobre. Nie brakuje mi tutaj ani przejrzystości, ani kultury grania. W mojej ocenie ten dźwięk jest przejrzysty, ale też elegancki i ładnie wypolerowany. Mając na uwadze charakter basu i średnicy, może nawet zbyt jedwabisty, ale doceniam to, że podczas wieczornych odsłuchów i seansów filmowych Naim nie atakuje nas wwiercającymi się w głowę wysokimi tonami. Byłoby to zupełnie niepotrzebne. Na koniec przestrzeń. Jak to w jednoczęściowym głośniku, niewiele się tu dzieje. Może odrobinę wychodzimy poza fizyczne wymiary obudowy, ale jeśli nawet, to nie jest to jakiś spektakularny efekt. Czy to dobrze? Moim zdaniem tak, bo wolę już taki szczery dźwięk i normalne podejście do naturalnych ograniczeń niż desperackie próby maskowania problemu procesorami DSP i jakimiś bocznymi głośnikami grającymi de facto w przeciwfazie. Zacząłem jednak zastanawiać się, co by było, gdyby Naim wyprodukował pionową wersję Muso, ot coś w rodzaju aktywnego monitora, a następnie umożliwił połączenie dwóch takich głośników w system stereo, jak w systemach Yamahy, Sonosa czy Devialeta? Wyobrażacie sobie takie cudo? Wystarczyłoby przenieść pokrętło na górną ściankę. Może taki zestaw udałoby się zbudować z dwóch głośników Muso Qb 2nd Generation? Z tego, co mi wiadomo, na razie nie jest to możliwe, ale przecież tutaj jest to wyłącznie kwestia software'owa. Gdyby brytyjscy inżynierowie przewidzieli taki manewr, z chęcią postawiłbym sobie taką parę w biurze.

Naim Muso 2nd Generation

Naim Muso 2nd Generation

Naim Muso 2nd Generation

Budowa i parametry

Naim Muso 2nd Generation jest następcą wielokrotnie nagradzanego bezprzewodowego systemu muzycznego Muso, zaprojektowanego przez zespół konstruktorów Naim Audio w Salisbury. Głośnik nawiązuje, a właściwie kopiuje stylistykę swojego poprzednika, ale pod jego aluminiową obudową kryje się zmodernizowana technologia, od układów streamingu muzyki w wysokiej rozdzielczości po tryb multiroom i obsługę dźwięku z telewizora. Jak przeczytamy w firmowych materiałach informacyjnych, sercem Muso 2nd Generation jest platforma streamingu muzyki Naim, opracowana przez 25 inżynierów w ciągu trzech lat, aby zapewnić najlepszą możliwą wydajność niezależnie od tego, czy odtwarzamy własną kolekcję cyfrowej muzyki, odkrywamy świat radia internetowego, czy korzystamy z muzycznych serwisów streamingowych, takich jak TIDAL i Spotify. Rozwiązanie to jest unikatowe i dostępne tylko w produktach sieciowych brytyjskiej marki, takich jak systemy all-in-one z serii Uniti czy odtwarzacze sieciowe, w tym we flagowym modelu ND 555 kosztującym 69999 zł. Muso drugiej generacji łączy 450 W mocy muzycznej z zupełnie nowymi przetwornikami, zoptymalizowanymi we współpracy ze specjalistami akustyki marki Focal. Poza tym o zastosowanych tu głośnikach niewiele wiadomo. Naim nie podaje nawet ich wymiarów, nie wspominając już o parametrach elektrycznych. W każdym kanale pracują trzy jednostki - miękki tweeter, okrągły głośnik średniotonowy i woofer z membraną w kształcie olimpijskiej bieżni. Odtwarzanie niskich częstotliwości wspomaga tunel rezonansowy, którego wylot wyprowadzono na dół - podobnie jak gniazda, tylko po drugiej stronie. Do zapewnienia jeszcze większej dokładności muzycznej zaprzęgnięta została ponad dziesięciokrotnie większa moc przetwarzania, a obudowa głośnika została przeprojektowana tak, aby jeszcze bardziej zwiększyć wydajność niskich tonów. Co dokładnie to oznacza? Na stronie producenta przeczytamy, że w Muso 2nd Generation zastosowano nowy, wielordzeniowy procesor DSP, zapewniający wydajność 2000 MIPS (Million Instructions Per Second), co jest ogromnym skokiem do przodu w porównaniu z jednordzeniowym procesorem o wydajności 150 MIPS, jaki montowano w pierwszej generacji Muso. Ulepszona łączność Wi-Fi ma zapewniać bardziej stabilny streaming, podczas gdy gniazdo LAN pozostaje opcją dla tych, którzy wolą łączyć sprzęt za pomocą kabli. Użytkownik może również podłączyć urządzenia multimedialne bezprzewodowo za pomocą technologii Bluetooth. Do dyspozycji mamy także gniazdo USB do odtwarzania muzyki z dysków i pamięci flash. Inne usprawnienia Muso drugiej generacji obejmują dodanie wejścia HDMI ARC, dzięki czemu można łatwo podłączyć telewizor i uzyskać wysoką jakość dźwięku z ulubionych programów telewizyjnych, filmów i gier. Na nowym panelu nawigacyjnym, który został zintegrowany z potencjometrem, znajdziemy teraz 15 przycisków dotykowych. Pokrętło ma czujnik zbliżeniowy, dzięki czemu nie świeci się cały czas, a jedynie wtedy, gdy zbliżymy do niego dłoń (lub ogon - to potwierdzone info).

Werdykt

Druga wersja Muso to jeden z niewielu jednoczęściowych głośników, jakie z czystym sumieniem mogę polecić nawet doświadczonym audiofilom. Nie jako alternatywę dla hi-endowego systemu stereo, ale raczej jako jego uzupełnienie. Niniejsza recenzja jest właściwie podsumowaniem mojej, trwającej już kilka ładnych miesięcy, przygody z tym urządzeniem. Muso 2nd Generation pracuje w salonie, pod telewizorem, obok końcówki mocy Hegla, między podłogowymi Audiovectorami, sprawiając wiele frajdy mi, mojej żonie i kotu, który na szczęście, z sobie tylko znanych powodów, zupełnie nie zainteresował się jego maskownicą. Dlaczego został? Po pierwsze, jest to drugi najlepszy soundbar, jakim miałem okazję się bawić (w tej kategorii pierwsze miejsce zajmuje wciąż Sennheiser Ambeo Soundbar). Po drugie, jest to jedno z niewielu urządzeń tego typu, na których naprawdę da się słuchać muzyki. I to nie na takiej zasadzie, że coś tam plumka, kiedy smażymy kotlety. Tym samym Muso 2nd Generation odciąża główny system, który teraz może być uruchamiany tylko wtedy, gdy siadamy do poważnej sesji odsłuchowej. Zamykamy okna, wyłączamy telefon, odcinamy się od rzeczywistości i uciekamy w świat muzyki. Powiecie, że mi odbiło? Nie wiem, nie mogę tego wykluczyć. Ale można pomyśleć o tym jeszcze inaczej. Wyobraźcie sobie, że uwielbiacie samochody i możecie, jak to mówi mój znajomy, bawić się motoryzacją, ale macie tylko jedno miejsce parkingowe. Kupujecie wymarzone sportowe auto, ale szybko pojawiają się problemy. Nie ma jak przewieźć większych zakupów, montaż fotelika na tylnej kanapie to koszmar, wyjazd z parkingu kończy się sporym uskokiem i za każdym razem trzeba tam podkładać deseczkę, którą w związku z tym wozicie w bagażniku, a drobna obcierka zderzaka oznacza tydzień załatwiania formalności i naprawę wycenioną na dwadzieścia tysięcy złotych. Generalnie zamiast zabawy jest syf i udręka. Pewnego dnia zwalnia się jednak drugie miejsce na parkingu. Kupujecie więc jakiegoś fajnego crossovera, który zniesie praktycznie wszystko - przewiezie telewizor, wjedzie pod wysoki krawężnik, zabierze całą rodzinę nad morze, a do tego zadowoli się siedmioma litrami benzyny na setkę. Sportowe auto będzie wtedy służyło tylko do zabawy. Będzie jeździło wtedy, gdy będziecie mieli na to czas i ochotę. Muso jest dla audiofila właśnie takim crossoverem. Tyle, że w "dwójce" dostajemy jeszcze mocny silnik i lekko utwardzone zawieszenie, więc w tym wszystkim będziemy mieli jeszcze sporo frajdy z jazdy. Czy można wymagać więcej od urządzenia, które kosztuje mniej niż wypasiony smartfon? Jeśli można, to w trzeciej generacji chciałbym zobaczyć chłodzony zbiornik na gin z tonikiem. A co! Skoro inżynierowie Naima z taką łatwością spełniają zachcianki audiofilów, idźmy w tym kierunku coraz dalej i dalej...

Naim Muso 2nd Generation

Dane techniczne

Łączność: Wi-Fi, UPnP, Bluetooth, AirPlay 2, Spotify Connect, TIDAL, Roon
Wejścia cyfrowe: LAN, HDMI ARC, optyczne, USB
Wejścia analogowe: 3,5 mm
Wymiary (W/S/G): 12,2/62,8/26,4 cm
Masa: 11,2 kg
Cena: 6799 zł

Konfiguracja

LG 55SK8100PLA, Sony PlayStation 4, Apple iPhone SE, Enerr Tablette 6S.

Sprzęt do testu dostarczyła firma FNCE. W artykule wykorzystano zdjęcia udostępnione przez firmę Naim Audio.

Równowaga tonalna
RownowagaStartRownowaga4Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga3RownowagaStop

Dynamika
Poziomy7

Rozdzielczość
Poziomy7

Barwa dźwięku
Barwa4

Szybkość
Poziomy7

Spójność
Poziomy6

Muzykalność
Poziomy7

Jakość wykonania
Poziomy8

Funkcjonalność
Poziomy7

Cena
Poziomy6

Nagroda
sl-wyborredakcji


Komentarze (1)

  • Pawel

    Ten sprzęt to kosmos! Wart każdej złotówki!

    0

Skomentuj

Komentuj jako gość

0

Zobacz także

  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Najbardziej obiecujące i rewolucyjne formaty audio, które nie przetrwały próby czasu

Najbardziej obiecujące i rewolucyjne formaty audio, które nie przetrwały próby…

Przez wieki jedynym sposobem na delektowanie się muzyką było udanie się osobiście na koncert, recital lub jakiś mniejszy występ. Oczywiście zwykłemu zjadaczowi chleba nie dane było usłyszeć niczego oprócz karczemnych zespołów biesiadnych. Na takie ekscesy jak pełnoprawny koncert w operze, teatrze lub sali koncertowej pozwolić sobie mogli jedynie najbardziej zamożni,...

Magiczny świat potencjometrów, czyli wszystko o regulacji głośności w sprzęcie audio

Magiczny świat potencjometrów, czyli wszystko o regulacji głośności w sprzęcie…

Regulacja głośności jest jedną z najważniejszych funkcji każdego systemu audio. Prawidłowe działanie tego elementu naszego sprzętu ma ogromny wpływ na przyjemność płynącą z jego użytkowania. Kiedy potencjometr zaczyna tracić swoją funkcjonalność, nawet w niewielkim stopniu, jest to niezwykle kłopotliwe, a może też być niebezpieczne dla innych elementów zestawu, takich jak...

Niesłyszalne częstotliwości, czyli jak psy stały się krytykami hi-endowego sprzętu audio

Niesłyszalne częstotliwości, czyli jak psy stały się krytykami hi-endowego sprzętu…

Świat naszych szczekających i merdających ogonami przyjaciół uwolnił swoje niezrównane zdolności słuchowe na scenie high-end audio. Na rynku nasyconym ludzkimi opiniami, psy wyłoniły się jako ostateczni koneserzy dźwięku, zbierając pochwały za ich niezrównane ucho do szczegółów i znacznie szerszy niż u nas zakres rejestrowanych częstotliwości. Wszystko zaczęło się od Bustera,...

Ciemniejsza strona streamingu - subiektywny (anty)poradnik

Ciemniejsza strona streamingu - subiektywny (anty)poradnik

Streaming, czyli możliwość przesyłania sygnałów audio przez Internet w czasie rzeczywistym, nie dziwi już absolutnie nikogo. Czasy zgrywania wątpliwie pozyskanych "empetrójek" w byle jakiej jakości na plastikowe, często tandetne odtwarzacze i wpychanie sobie w uszy pchełek na nieustannie plączącym się przewodzie dawno minęły. Obecnie możemy cieszyć się strumieniowaniem muzyki w...

Najbardziej intrygujące technicznie i koncepcyjnie gramofony w historii

Najbardziej intrygujące technicznie i koncepcyjnie gramofony w historii

Gramofony, szlifierki, odtwarzacze czarnych płyt, adaptery, patefony, odtwarzacze analogowe, fonografy... Jakkolwiek byśmy nie nazwali tych poczciwych urządzeń, które są z nami już od ponad 130 lat, możemy zawsze powiedzieć o nich to samo - od dziesięcioleci dostarczają nam niezapomnianych przeżyć związanych z odtwarzaniem ukochanych utworów. Wielu melomanów pamięta o ich...

Bannery dolne

Nowe testy

Poprzedni Następny
iFi Audio iCAN Phantom

iFi Audio iCAN Phantom

iFi Audio to marka, która pierwotnie miała być swego rodzaju eksperymentem, pobocznym projektem ludzi związanych z firmą Abbingdon Music Research, Zasłynęła ona między innymi pięknymi, ładowanymi od góry odtwarzaczami płyt...

Perlisten R5m

Perlisten R5m

Perlisten to amerykański producent zaawansowanych i technicznie kolumn głośnikowych oraz subwooferów przeznaczonych zarówno do systemów stereo, jak i kina domowego. Firma została założona w 2016 roku przez inżynierów z wieloletnim...

Sennheiser HD 490 PRO Plus

Sennheiser HD 490 PRO Plus

Nie lubię, gdy recenzja sprzętu grającego zaczyna się od informacji biznesowych - która firma przejęła którą, kto został prezesem, kto ma teraz większościowy pakiet akcji i jak dużą wypłacił sobie...

Komentarze

Garfield
Głośniki Laurence'a Dickiego zazwyczaj grają bardzo dobrze, ale wzornictwo tego modelu mnie odrzuca.
a.s.
AES XLR można uznać za odporne, żyły sygnałowe w przeciwfazie 180 stopni.
Lukee
W zalewie plastikowego badziewia wystarczy wybierać produkty porządnych firm. Do produktów takich firm jak Audio-technica, Beyerdynamic, czy starych modeli AKG ...
Marcin
Dzień dobry. Bardzo się cieszę, że pojawiły się te kolumny. Pamiętam je z Audio Video Show, gdzie grały z elektroniką Canor. Byłem ciekaw, czy tylko mi się podo...
Garfield
@a.s. - Ale oczywiście, mój komentarz miał być w zamyśle nieco sarkastyczny. Wpływ na dźwięk w tym przypadku to przerwa w dźwięku. Mówiąc poważnie, ostatnie zja...

Płyty

Chelsea Wolfe - She Reaches Out to She Reaches Out to She

Chelsea Wolfe - She Reaches Out to She Reaches Out…

Ostatnie, co mogę powiedzieć o Chelsea Wolfe, to to, że w jej przypadku jestem obiektywny. Uwielbiam jej mroczną, zagadkową, niepokojącą...

Newsy

Tech Corner

Podstawowe własności i parametry wzmacniaczy stereo

Podstawowe własności i parametry wzmacniaczy stereo

Czy to w domowym zaciszu, na koncercie, podczas pracy w studiu czy w samochodzie - wzmacniacz jest jednym z kluczowych elementów każdego systemu stereo. Czym właściwie jest? Najprościej można powiedzieć, że jest to układ elektroniczny, którego zadaniem jest wytworzenie na wyjściu sygnału analogowego będącego wzmocnioną kopią sygnału podanego na wejście....

Nowości ze świata

  • Sonus Faber announced the launch of Suprema, a groundbreaking loudspeaker system rooted in luxury, unparalleled audio excellence and meticulous craftsmanship. Marking the brand's 40th anniversary, the Suprema system, featuring two main columns, two subwoofers and one electronic crossover, represents the...

  • Naim unveils Uniti Nova Power Edition, an all-in-one player that drives Hi-Fi loudspeakers with power and musical resonance Uniti Nova Power Edition is the new all-in-one player from Naim, the British brand that excels in the creation of high-end Hi-Fi...

  • Focal presents Aria Evo X, a line of high-fidelity loudspeakers for the home to follow in the footsteps of the Aria 900 range, which has enjoyed a decade of success. With revamped technologies and a brand new finish, the Aria...

Prezentacje

Sukces mierzony głośnikami - Pylon Audio

Sukces mierzony głośnikami - Pylon Audio

Polski sprzęt audio - to hasło przeciętnemu obywatelowi naszego kraju kojarzy się ze wzmacniaczami, kolumnami głośnikowymi i gramofonami sprzed kilku dekad. Większość z nas wyobraża sobie piękne wieże Unitry, Diory czy Radmora, kultowe Altusy lub gramofony takie, jak Daniel, Adam czy Bernard. Jeżeli myślicie, że to wszystko relikty minionego systemu,...

Poradniki

Listy

Galerie

Dyskografie

Wywiady

Tomasz Karasiński - StereoLife

Tomasz Karasiński - StereoLife

Chcąc poznać ludzi zajmujących się sprzętem audio, związanych z tą branżą zawodowo, natkniemy się na wywiady z konstruktorami, przedsiębiorcami, sprzedawcami,...

Popularne artykuły

Vintage

Mikiphone

Mikiphone

Szukając informacji o konstrukcjach, które zapisały się w historii sprzętu audio złotymi zgłoskami lub po prostu wyglądały na tyle fanie,...

Słownik

Poprzedni Następny

Bi-amping

Rodzaj konfiguracji systemu audio, w której każda z kolumn napędzana jest nie jednym, ale dwoma wzmacniaczami. Aby zastosowanie tego rozwiązania było możliwe, kolumny muszą mieć dwie pary gniazd - dla...

Cytaty

OscarWilde.png

Strona używa plików cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Dowiedz się więcej na temat danych osobowych, zapoznając się z naszą polityką prywatności.