Triangle Comète 40th Anniversary Edition
- Kategoria: Kolumny i głośniki
- Tomasz Karasiński
Żyjemy w czasach pełnych kontrastów i sprzeczności. Jedna piąta populacji naszej planety żyje w skrajnej biedzie, co nie przeszkadza najbogatszym inwestować w jachty, odrzutowce i luksusowe posiadłości z trzema basenami i dwudziestoma sypialniami dla gości. Ludzie mówią o globalnym ociepleniu i biadolą, że żywność droga, ale potrafią wyciąć pół lasu i postawić na jego miejscu bloki i parkingi. Nad całym tym wariactwem rozpościera się gruba warstwa poprawności politycznej, dzięki której można udawać, że jesteśmy cywilizowanym społeczeństwem, które dba o planetę, nie śmieje się z blondynek, pomaga biednym dzieciom z telewizora i nie zna takich pojęć jak przemoc domowa, nepotyzm czy wyprzedzanie na trzeciego. Co to ma wspólnego ze sprzętem audio? Otóż jego producenci również zaczęli poddawać się presji otoczenia i wytwarzać urządzenia, które nie wywołują żadnych emocji. Mówię przede wszystkim o warstwie brzmieniowej, ale nie tylko. Nuda, panie, nuda! Spójrzcie chociażby na produkowane dziś zestawy głośnikowe i porównajcie ich kształt z odjazdowymi projektami z ubiegłego wieku. Jeżeli obecnie znajdziecie kolumny, które prezentują się choć trochę oryginalnie, prawdopodobnie będą kosztowały co najmniej kilkadziesiąt tysięcy złotych. Za rozsądne pieniądze kupimy wyłącznie prostopadłościenne skrzynki w trzech kolorach do wyboru - czarnym, białym i orzechowym. Dźwięk prawie na bank będzie totalnie bezpieczny. Neutralny, równy, nijaki, może z lekko podkreślonym basem. A gdzie jakieś wodotryski? Gdzie cechy, które kojarzyliśmy na przykład z daną manufakturą albo przynajmniej ze "szkołą brzmienia" charakterystyczną dla wybranego regionu geograficznego? Coraz trudniej jest coś takiego znaleźć. Na szczęście nie wszyscy poddali się tej modzie. Jedną z firm, które mają w nosie poprawność polityczną i opinie innych, jest Triangle. W ubiegłym roku manufakturze z Soissons stuknęła czterdziestka, w związku z czym Francuzi postanowili zrobić sobie i swoim klientom wyjątkowy prezent. Zamiast prezentować światu nowy model flagowy, wypuścili jubileuszowe wersje dwóch bestsellerów - monitorów Comète i trójdrożnych podłogówek Antal.
Renaud de Vergnette założył firmę Triangle ponieważ - wiem, że to hasło było już powtarzane przez różnych producentów milion razy - nie odpowiadała mu jakość brzmienia konstrukcji, jakie były wówczas dostępne na rynku. Wynikałoby z tego, że zaczął od skreślenia rozwiązań stosowanych przez konkurencję i zaprojektowania własnych zestawów głośnikowych w taki sposób i z użyciem takich materiałów, jakich nie używał nikt inny. I tak właśnie było. De Vergnette wjechał na rynek z kolumnami przypominającymi ścięte piramidy osadzone na wyraźnie oddzielonym od nich cokole. Co więcej, w czasach poszukiwania nowych materiałów i fascynacji tworzywami zapożyczonymi z przemysłu lotniczego Renaud de Vergnette szedł pod prąd, stosując w swoich głośnikach membrany celulozowe. Dlaczego? Bo jego zdaniem oferowały najlepsze, najbardziej naturalne, wolne od podbarwień, a do tego szybkie i bezpośrednie brzmienie. Niektórzy kręcili nosem, że konkurencja ma już membrany z włókien aramidowych albo innych wynalazków rodem z promów kosmicznych, ale wynik porównawczego testu odsłuchowego musiał w wielu przypadkach potwierdzać tezę i zdolności inżynierskie de Vergnette'a, bowiem jego firma rozwijała się i z czasem mogła pozwolić sobie na realizację coraz śmielszych pomysłów. Czterdzieści lat później Francuzi wciąż uwielbiają papierowe stożki, powierzając im reprodukcję średnich tonów w praktycznie każdym modelu. Wydaje się, że przewidzieli też inny rynkowy trend, bo od dawna produkują swoje kolumny pod jednym dachem - włącznie z przetwornikami. Ani trochę nie wstydzą się także tego, że ich zestawy mają swój niepowtarzalny charakter brzmieniowy. Na pierwszym miejscu stawiane są tutaj takie cechy, jak dynamika, lekkość, szybkość i przejrzystość. Przykładowo, podczas gdy wielu producentów opowiada o tym, że ich woofery oferują to i to, łączą tamto z tamtym, generalnie grając tak, aby przypodobać się każdemu, Triangle wali prosto z mostu, zapewniając, że projektuje swoje głośniki niskotonowe w taki sposób, aby bas był odtwarzany szybko i precyzyjnie, a wzmacniacz mógł przejąć nad membranami pełną kontrolę. Wysokie tony, zwykle emitowane przez głośnik tubowy, również stały się jednym ze znaków rozpoznawczych francuskiej marki. Gdziekolwiek byśmy nie spojrzeli, widać tu konkretny pomysł i dążenie do jasno określonego celu. To naprawdę jest jakieś.
Wygląd i funkcjonalność
Niniejszy test jest dla mnie niczym spotkanie z nową wersją starego znajomego. Podstawowe monitory Comète EZ miałem przyjemność opisywać ponad dwa lata temu i nie spodziewałem się, że ich recenzja narobi aż takiego zamieszania. Sam uwielbiam sprzęt z temperamentem, ale jestem świadomy, że wielu ludzi woli wybrać coś bezpieczniejszego, bojąc się, że przesadzą, a później ciężko będzie im wyprostować ten błąd poprzez umiejętny dobór elektroniki i okablowania. Francuzi od zawsze produkowali kolumny dla melomanów o jasno sprecyzowanych oczekiwaniach. Mówiło się, że Triangle grają jasno, czasami nawet aż za bardzo. Opowiadano, że zestawy tej marki świetnie rozumieją się ze wzmacniaczami lampowymi i tranzystorami o wyjątkowo ciepłym brzmieniu, ale z innymi urządzeniami - niekoniecznie. Czy słusznie? Moim zdaniem nie do końca. Owszem, połączenie kolumn oznaczonych charakterystycznym trójkątem z lampowym piecykiem prawie zawsze było strzałem w dziesiątkę, ale to nie oznacza, że z każdą inną elektroniką trzeba szykować się na porażkę. Manufaktura z Soissons funkcjonowała sobie w takiej niszy i chyba nawet było jej z tą etykietą dobrze, dlatego nie spodziewałem się, że test Comète EZ wygeneruje wyjątkowo duży ruch. A jednak. Recenzja "kometek" nabiła zaskakująco dużo odsłon. Czytelnicy zaczęli się nimi interesować. Po publikacji testu pisali maile i dopytywali, czy widzimy szansę, aby francuskie monitory zagrały z takim a takim wzmacniaczem. Chociaż z drugiej strony może nie powinno mnie to dziwić? W końcu najwięcej wyświetleń w historii naszego portalu nabiła recenzja... Nie, wcale nie amplitunera Yamaha R-N803D, nie słuchawek Sennheiser HD 598, nawet nie Pylonów Pearl 25, ale Triangli Signature Delta. Może nie powinienem się sugerować takimi rzeczami, ale mając dostęp do takich statystyk, zaczynam rozumieć niektóre decyzje producentów i dystrybutorów. Przykładowo, jak tu nie wprowadzić na rynek kolejnego audiofilskiego switcha, skoro każdy artykuł na ten temat generuje taki ruch, że o dwudziestej dostaję z firmy hostingowej maila z pytaniem, co u licha dzieje się na naszej stronie i czy aby nie padliśmy ofiarą ataku hakerskiego. Kolumnami za dwieście tysięcy złotych nie interesuje się prawie nikt, a pod testem switcha Silent Angel N8 za 1750 zł trudno zapanować nad komentarzami. Być może doszliśmy do momentu, w którym audiofile dali sobie spokój z urządzeniami, na które ich nie stać, za to wszystko, co jest w ich zasięgu, a do tego wydaje się choć trochę ciekawe, staje się potencjalnym kandydatem do odsłuchu i zakupu. W tym kontekście zupełnie nie dziwi mnie decyzja Francuzów. Czterdziestą rocznicę działalności na pewno świętowali na wiele sposobów (ze sprawdzonych źródeł wiem, że Renaud de Vergnette uwielbia dobre wino), ale cieszę się, że audiofile dostali z tej okazji coś innego niż ekstremalnie drogie i wysokie na trzy metry Magellany. Comète i Antal - tak, to dwa absolutne hity Triangle'a, prawdziwa klasyka.
TEST: Triangle Comète EZ
Jakie zmiany wprowadzono w jubileuszowych modelach? Antal 40th Anniversary Edition i Comète 40th Anniversary Edition produkowane są w dwóch wyjątkowych wariantach kolorystycznych. Pierwszym jest palisander, a konkretnie rzadka odmiana tego drewna w kolorze czekolady o miodowych refleksach. Naturalny fornir jest pokryty bezbarwnym, błyszczącym lakierem. Drugi to jasny jawor pokryty pojedynczą warstwą matowego lakieru. Jeśli mam być szczery, obie wersje prezentują się na tyle kusząco, że gdybym miał wybierać kolumny dla siebie, rzuciłbym monetą. Druga różnica to oczywiście wszelkiego rodzaju dodatki, emblematy i jubileuszowa galanteria. Od razu po otwarciu kartonu wita nas ściereczka do czyszczenia kolumn z rocznicowym logo. Pod nią znajdziemy komplet dokumentów, a jeszcze niżej, w zagłębieniu piankowego profilu zabezpieczającego monitory, pudełeczko zawierające zestaw akcesoriów. W opisywanym modelu zawiera on kolce antywibracyjne w kolorze różowego złota, metalowe podkładki oraz gumowe nóżki. Wybór będzie oczywiście zależał od rodzaju podłoża, na którym wylądują nasze "kometki". Kolce możemy wkręcić w nagwintowane tuleje w podstawie obudowy, natomiast gumowe nóżki w te same otwory należy wcisnąć. Dzięki specjalnym wypustkom trzymają się idealnie, a monitory stoją na nich jak przyklejone. Świetna sprawa. Kolce w przypadku głośników podstawkowych wydają się mieć mniej sensu, ale Francuzi przygotowali dla testowanych monitorów specjalne podstawki o nazwie S04 40th Anniversary - w tym układzie kolce możemy wkręcić w dolne blaty standów, przebijając się przez dywan lub wykładzinę, a kolumny przykręcić do górnych blatów. W podstawkach wykonano nawet otwory na kable, dzięki czemu przewody głośnikowe nie będą zwisać na boki bez ładu i składu. Główna część każdej podstawki może być również dociążona balastem, aby lepiej pochłaniać wibracje. Do stojaków dołączono dwa zestawy kolców odsprzęgających. Taka dbałość o szczegóły zawsze mnie cieszy, bo wiem, że znalezienie rozwiązania lepszego niż standy zaprojektowane dla konkretnego modelu monitorów może być niezwykle trudne. Eleganckie wykończenie z anodowanego, szczotkowanego aluminium w kolorze różowego złota zostało zastosowane także w listwach na koszach głośników oraz na płytce z terminalami przyłączeniowymi. Wszystko to i tak spada na drugi plan, bowiem sam fornir robi piorunujące wrażenie. Do testu dostaliśmy wersję hebanową. Od razu przypomniały mi się testy monitorów Bowers & Wilkins 705 Signature i DALI Menuet SE. Z tym, że Menuety SE to w porównaniu z Comète 40th Anniversary Edition straszne maleństwa. Triangle są na tyle duże, że raczej ciężko traktować je jak zestawy biurkowe lub satelity do powieszenia na ścianie. Sam producent twierdzi, że poradzą sobie z nagłośnieniem pomieszczeń o powierzchni do 25 m², a to jak na głośniki podstawkowe całkiem sporo. 705 Signature są natomiast zbliżone gabarytowo, ale niemal dwukrotnie droższe.
Wielu producentów sprzętu audio wykorzystuje limitowane edycje do testowania nowych materiałów i komponentów. W takich urządzeniach często można zobaczyć rzeczy, które w regularnych modelach pojawią się dopiero za kilka lat albo nie zostaną wykorzystane już nigdy. Francuzi również skorzystali z tej okazji. Może nie widać tego na pierwszy rzut oka, ale firma informuje, że Antal i Comète 40th Anniversary Edition to coś więcej niż wyjątkowe doznania estetyczne. Zespół badawczo-rozwojowy podsuwa nam tu kilka innowacyjnych rozwiązań. W obudowach zastosowano dodatkowe wzmocnienia, które mają pozytywnie wpływać na neutralność i naturalność brzmienia. Przetworniki wysokotonowe TZ2520MG bazują na kopułkach z różowego złota i anodyzowanego kompozytu magnezowego. Materiał ten łączy dwie pożądane cechy - lekkość i sztywność, a to ma zapewnić doskonałą kierunkowość, jednocześnie trzymając w ryzach zniekształcenia. W Antalach zobaczymy również nowe woofery, których membrany wykonano z miazgi drzewnej, lnu i włókna węglowego, co w powiązaniu z pokaźnym układem magnetycznym ma zapewniać doskonałą kontrolę nad niskimi tonami. W Comète 40th Anniversary Edition mamy oczywiście tylko jeden głośnik nisko-średnitonowy, ale znów - nie byle jaki. Firma pozostała wierna membranom celulozowym, zaznaczając jednak, że mamy do czynienia z nową wersją tego materiału, bazującą na stuprocentowo naturalnym papierze. Zastosowane tutaj włókno celulozowe nie jest poddawane obróbce powierzchniowej, co ma zapewniać naturalny dźwięk bez własnego zabarwienia. W jubileuszowych Antalach jednostka średniotonowa otrzymała specyficzne zawieszenie w kształcie harmonijki, natomiast w modelu Comète głośnik nisko-średniotonowy został dostosowany do odtwarzania szerszego spektrum częstotliwości, co wymusiło przeprojektowanie jego układu magnetycznego i zastąpienie harmonijki klasycznym, gumowym resorem.
Comète 40th Anniversary Edition wyceniono na 7199 zł, a podstawki S04 w rocznicowej specyfikacji - 1599 zł. Sporo, bowiem parę zwykłych "kometek" można kupić już za 4395 zł. Przypominam jednak, że mówimy wtedy o najtańszym rodzaju wykończenia - czarnej, "altusowej" okleinie drewnopodobnej.Comète 40th Anniversary Edition zachowały oczywiście kształt monitorów, na których bazują. Dotyczy to także układu akustycznego z dwoma tunelami rezonansowymi umieszczonymi na przedniej ściance. Takie rozwiązanie czyni "kometki" mniej wrażliwymi na odległość od tylnej ściany pomieszczenia. Warto oczywiście zachować tu jakiś rozsądny dystans, chociażby ze względu na stereofonię, ale mocne dosunięcie skrzynek do tyłu nie powinno przynajmniej wywołać sejsmicznej fali buczącego basu. Co poza tym? Za co tak naprawdę dopłacamy względem regularnych Comète EZ? Jak informuje producent, oba głośniki zastosowane w wersji 40th Anniversary Edition wykorzystują wysokiej klasy okablowanie inspirowane serią Signature. Kable te składają się z dwóch izolowanych przewodów z miedzi beztlenowej z płaszczem z PVC, co ma ograniczać wszelkie zakłócenia elektromagnetyczne. Zwrotnice wyposażone są w cewki powietrzne, kondensatory MET i rezystory ceramiczne. Specjalnie zaprojektowane, izolowane zaciski mogą pomieścić kabel o przekroju 5 mm, a także wtyki bananowe z systemem blokującym. I to chyba tyle. Pozostaje więc kwestia ceny. Comète 40th Anniversary Edition wyceniono na 7199 zł, a podstawki S04 w rocznicowej specyfikacji - 1599 zł. Sporo, bowiem parę zwykłych "kometek" można kupić już za 4395 zł. Przypominam jednak, że mówimy wtedy o najtańszym rodzaju wykończenia - czarnej, "altusowej" okleinie drewnopodobnej. Jeśli komuś to pasuje, to w porządku, jednak w bardziej cywilizowanej wersji lakierowanej lub w fornirze w kolorze złotego klonu cena rośnie już do 5895 zł za parę. Do wersji rocznicowej trzeba więc dopłacić 1304 zł, co nie wydaje się jakimś skokiem na portfele "biednych audiofilów". Szczególnie biorąc pod uwagę, że różnic konstrukcyjnych jest całkiem sporo. A czy wymienione wyżej zmiany nie tylko widać, ale i słychać?
Brzmienie
Comète 40th Anniversary Edition od razu mi się spodobały. Nie wypożyczyłem wprawdzie bazowej wersji, aby przeprowadzić bezpośrednie porównanie, ale doskonale pamiętam brzmienie Comète EZ i jestem przekonany, że mamy tu do czynienia z wieloma drobnymi zmianami, które razem przełożyły się na dużą różnicę w postrzeganiu dźwięku wydobywającego się z tych pięknych monitorów. Zastanawiałem się, czy Francuzi pójdą w kierunku bezkompromisowego, ostentacyjnego emanowania cechami charakterystycznymi dla swoich głośników, dając klientom (a raczej wiernym fanom marki) esencję tego, co w nich wyjątkowe, czy może skręcą w stronę neutralności i poprawności. Już po kilku przesłuchanych utworach wiedziałem, że bliższa prawdy jest wersja numer dwa, ale na szczęście nie oznacza to, że Comète 40th Anniversary Edition nie mają już tego specyficznego nalotu, że nie zostało w nich nic, co audiofilom kojarzy się z zestawami Triangle'a. Absolutnie nie. Myślę, że większość słuchaczy z zamkniętymi oczami rozpozna, że dźwięk wydobywa się z kolumn oznaczonych trójkątem, a nawet jeśli nie trafi w konkretną markę, padną skojarzenia z Francją lub Japonią. Wciąż jest szybko, wciąż jest świeżo, wciąż jest przyjemnie lekko i naturalnie. Muzyka tętni życiem i wciąga. Różnica między wersją zwykłą a rocznicową sprowadza się, najkrócej mówiąc, do tego, że z tej drugiej Francuzi wycisnęli więcej jakości. Po prostu. To sprawia, że mamy do czynienia z zestawami, które wciąż są kompaktowe, ale grają iście luksusowo. Może jeszcze nie hi-endowo, ale moim zdaniem jest to już coś więcej niż zbiór cech charakterystycznych dla Triangli upchany do monitorów ze średniej półki. Obok tego zestawu plusów pojawiła się spora grupa atrybutów uzupełniających, takich jak spójność, płynność i szeroko rozumiana kultura grania. Może to banał, ale w praktyce okazuje się, że do tak konkretnego dźwięku wystarczy dodać odrobinę "czegoś jeszcze", abyśmy mogli zmienić swój punkt widzenia - czerpać przyjemność z odsłuchu albumów, które na zwykłych "kometkach" mogłyby zabrzmieć nieprzyjemnie oraz poszerzyć paletę wzmacniaczy, z którymi takie monitory mogą współpracować. Mała zmiana, duża różnica? Tak, można tak powiedzieć.
PORADNIK: Jak ustawić kolumny w pokoju odsłuchowym
W tym momencie powinienem podzielić opis brzmienia na dwie części. Pierwsza będzie dla tych, którzy nie słuchali regularnej wersji tych monitorów, nie wiedzą, jakie są ich mocne i słabe strony, a już tym bardziej nie mają pojęcia, z czego bierze się ich popularność. I tutaj mogę powtórzyć wszystko, co napisałem w teście Comète EZ. Jubileuszowe monitory są pod wieloma względami lepsze, ale w kategoriach bezwzględnych powinny otrzymać takie same lub tylko ciut lepsze oceny. Sam zresztą złapałem się na tym, że kończąc odsłuchy opisywanego modelu, zajrzałem do testu Comète EZ i zacząłem się zastanawiać, czy "wykresy" na końcu recenzji powinny pozostać takie same, czy jednak coś należałoby tu dorysować. Ostatecznie wprowadziłem kilka drobnych modyfikacji, ale czy będzie to miało znacznie dla melomanów, którzy zetkną się z tymi monitorami po raz pierwszy? Nie sądzę. Dla nich i jedne, i drugie będą po prostu fajnymi, dość uniwersalnymi brzmieniowo monitorami o lekko francuskim usposobieniu - szybkim, przyjemnie lekkim, rozdzielczym i dalekim od przesadnego dosładzania średnich tonów. Różnice między omawianymi wersjami będą z pewnością o wiele większe w oczach (a raczej uszach) osób, które znają Comète EZ z gościnnych odsłuchów lub są ich posiadaczami. Mimo że nie mówimy o hi-endowych zestawach wartych kilkadziesiąt tysięcy złotych, a więc takich, których kupno raczej nie jest przypadkową decyzją, wielu z tych ludzi zostało fanami francuskiej firmy, a niektórzy deklarują, że jeśli już będą zmieniać kolumny, prawdopodobnie przeskoczą po prostu na wyższy model Triangle'a. Skąd się to bierze? Cóż, najwyraźniej te głośniki naprawdę łatwo polubić. Czy wobec tego warto rozważyć zamianę Comète EZ na wersję rocznicową? Moim zdaniem tak. Szczególnie wtedy, gdy marzymy o tym, aby delikatnie pociągnąć brzmienie naszego systemu w kierunku muzykalności, a przesiadka na model Signature Theta lub Magellan Duetto nie wchodzi w grę. Choć mówimy o stosunkowo niewielkich różnicach, moim zdaniem słychać tu poprawę jakości wysokich tonów i spójności, co przekłada się na większą kulturę grania. Bas porusza się pewniej, może jest też odrobinę głębszy. Wszystko jest odrobinę lepiej zespolone, a wisienką na torcie jest przestrzeń - swobodna i oderwana od głośników. Scena stereofoniczna jest szeroka, narysowana z dużym rozmachem, może nawet nieznacznie głębsza niż w modelu bazowym. Skalę tych zmian bardzo trudno mi ocenić. Gdybyśmy zorganizowali grupowy test dziesięciu par monitorów w zbliżonej cenie i w tej grupie znalazłyby się zarówno Comète EZ, jak i Comète 40th Anniversary Edition, moglibyśmy dojść do wniosku, że jubileuszowa wersja jest ciut lepsza, ale nie jest to taki przeskok jak przesiadka na Spendory Classic 4/5, My Monitors MY5P, AudioSolutions Figaro B, DALI Menuet SE, ATC SCM 11, JBL-e HDI 1600 abo Xaviany Perla Esclusiva. Gdybym jednak przez dwa i pół roku dzień w dzień słuchał muzyki na Comète EZ i nagle ktoś podmieniłby je na "40-tki", wyobrażam sobie, że byłbym wniebowzięty.
Francuzi wprowadzają zmiany bardzo powoli, raczej na zasadzie dopracowywania szczegółów niż radykalnego wywracania dotychczasowej filozofii do góry nogami. Comète EZ odruchowo porównujemy do innych modeli tej marki, następnie Comète 40th Anniversary Edition stawiamy obok Comète EZ i wychodzi nam, że jest coraz łagodniej, coraz bardziej neutralnie, ale mimo wszystko to wciąż Triangle. Do niewzruszonej neutralności Bowersów, ciepłej barwy Sonusów albo przygaszonego, luźnego, mocno dociążonego charakteru starszych kolumn Vienny jeszcze im daleko.Jeśli zapoznaliście się z testem "kometek" w wersji EZ, na pewno wychwyciliście w moim rozumowaniu pewną nieścisłość. Skoro już Comète EZ opisywałem jako lekko złagodzone (właściwie powinienem dodać - w stosunku do tego, co spodziewałem się usłyszeć i do czego przyzwyczaiły mnie droższe konstrukcje francuskiej firmy), a Comète 40th Anniversary Edition zostały poprawione w tych obszarach, które większość audiofilów uważa za słabe strony charakterystycznego dla Triangle'a stylu grania, to jakim cudem wciąż mamy do czynienia z kolumnami o typowo francuskim zacięciu? Na zdrowy rozum jeśli weźmiemy sportowe, twarde, agresywne auto i najpierw zamontujemy w nim miękkie, pływające zawieszenie rodem z limuzyny, a później wyrzucimy kubełki z włókna węglowego i zastąpimy je komfortowymi fotelami z wentylacją i funkcją masażu, zabijemy wyczynowego ducha naszego samochodu i sprawimy, że nie będzie on już wzbudzał żadnych emocji podczas jazdy. Ale nie do końca. Silnik, skrzynia biegów, układ kierowniczy, wydech i hamulce mogą przecież zostać takie same. Może nasz wóz nie będzie już tak zwinnie wchodził w zakręty, ale osiągi będą bardzo podobne, tyle że zęby nie wypadną nam po wjechaniu w niewielką dziurę i będziemy mogli wysiedzieć w środku dłużej niż pół godziny bez bólu kręgosłupa. Comète EZ były właśnie takim usportowionym hatchbackiem z miękkim zawieszeniem, a Comète 40th Anniversary Edition dokładają do tego luksusowe wnętrze. Dla obserwatora z zewnątrz nie są to rewolucyjne zmiany, ale dla kierowcy i pasażerów takiego auta mają naprawdę duże znaczenie. Francuzi wprowadzają takie zmiany bardzo powoli, raczej na zasadzie dopracowywania szczegółów niż radykalnego wywracania dotychczasowej filozofii do góry nogami. Comète EZ odruchowo porównujemy do innych modeli tej marki, następnie Comète 40th Anniversary Edition stawiamy obok Comète EZ i wychodzi nam, że jest coraz łagodniej, coraz bardziej neutralnie, ale mimo wszystko to wciąż Triangle. Do niewzruszonej neutralności Bowersów, ciepłej barwy Sonusów albo przygaszonego, luźnego, mocno dociążonego charakteru starszych kolumn Vienny jeszcze im daleko. Dlatego nie sądzę, aby fani marki mieli nagle uznać, że to już nie te Triangle, co kiedyś, a Francuzi porzucili swoje ideały. Oni po prostu podnoszą poprzeczkę, zachowując to, za co wszyscy chwalą ich głośniki i poprawiając to, co da się poprawić. Bardzo, ale to bardzo chciałbym posłuchać kolumn z serii Signature i Magellan poddanych takiej samej kuracji.
Budowa i parametry
Triangle Comète 40th Anniversary Edition to dwudrożne monitory w obudowie wentylowanej, bazujące na modelu Comète EZ. Jeśli chodzi o parametry, nie zmieniło się praktycznie nic. Identyczne są nie tylko wymiary i masa, ale także skuteczność, impedancja, pasmo przenoszenia czy częstotliwość podziału. Można zatem stwierdzić, że mamy do czynienia z poprawioną wersją Comète EZ, w której zmieniły się podzespoły i detale, których nie widać w pomiarach, za to ich wpływ na brzmienie wyraźnie słychać. 25-mm przetworniki wysokotonowe TZ2520MG bazują na kopułkach z różowego złota i anodyzowanego kompozytu magnezowego. Materiał ten łączy dwie pożądane cechy - lekkość i sztywność, a to ma zapewnić doskonałą kierunkowość, jednocześnie trzymając w ryzach zniekształcenia. Poniżej 3500 Hz do akcji wkracza 16,5-cm głośnik nisko-średniotonowy. Francuska manufaktura pozostała wierna celulozie, zaznaczając jednak, że mamy do czynienia z nową wersją tego materiału, bazującą na stuprocentowo naturalnym papierze. Zastosowane tutaj włókno celulozowe nie jest poddawane obróbce powierzchniowej, co ma zapewniać naturalny dźwięk bez podbarwień. W drugim rocznicowym modelu, Antal 40th Anniversary Edition, jednostka średniotonowa otrzymała zawieszenie zwinięte w harmonijkę, natomiast w opisywanych monitorach głośnik został dostosowany do odtwarzania szerszego spektrum częstotliwości, co wiązało się z przeprojektowaniem jego układu magnetycznego i zastąpieniem harmonijki klasycznym resorem. Comète 40th Anniversary Edition wykorzystują wysokiej klasy okablowanie inspirowane serią Signature. Kable te składają się z dwóch izolowanych przewodów z miedzi beztlenowej z płaszczem z PVC, co ma ograniczać wszelkie zakłócenia elektromagnetyczne. W zwrotnicach zastosowano cewki powietrzne, kondensatory MET (Metallized Polyester Film) i rezystory ceramiczne. Specjalnie zaprojektowane, izolowane zaciski mogą pomieścić kabel o przekroju 5 mm, a także wtyki bananowe z systemem blokującym. Ekskluzywność monitorów z jubileuszowej edycji podkreślają egzotyczne forniry i dyskretne detale. Wśród załączonych akcesoriów znajdziemy dwa zestawy nóżek, z czego jeden w kolorze różowego złota. Tę oryginalną barwę zobaczymy też w kilku innych miejscach - na tabliczce znamionowej i pierścieniu otaczającym woofer oraz na dolnych blatach podstawek S04, które dostępne są w wersji dopasowanej kolorystycznie do testowanych monitorów.
Werdykt
Czterdzieści lat to dla producenta sprzętu grającego piękny wynik. Większość manufaktur, które utrzymały się na rynku tak długo, może na tym etapie pochwalić się bogatą historią, wieloma ciekawymi rozwiązaniami technicznymi i co najmniej kilkoma modelami uznawanymi przez audiofilów za kultowe. Zwykle jest to również czas, w którym nieuchronnie zbliżają się mniejsze lub większe zmiany, chociażby ze względu na to, że po trzech lub czterech dekadach założyciel firmy albo ciepło myśli o emeryturze albo od dawna zajmuje się łowieniem ryb lub inwestowaniem w lokalne winnice, odwiedzając fabrykę tylko od czasu do czasu i z przyjemnością patrząc, jak całe to dziedzictwo przejmują młodsi, wciąż energiczni i co najmniej tak samo zdolni. Triangle dojrzewa wraz ze swoimi klientami. Na przestrzeni lat był czas na szaleństwa, dzikie projekty i śmiałe, niepopularne decyzje. To wszystko sprawiło, że produkty tej marki kojarzą nam się z bardzo konkretnym brzmieniem. To jednak ewoluuje. Niektórzy fani marki na pewno będą tęsknić za przebojowością, świeżością i nieskrępowaną dynamiką, które w nieprodukowanych już modelach grały pierwsze skrzypce. Nie każdy jednak lubi skrzypce solo, dlatego Francuzi zaczęli dokładać do tej kompozycji coraz więcej i więcej cech z przeciwległego bieguna brzmieniowych doznań - spójność, delikatność, zaokrąglony bas, czasami nawet odrobinę ciepła. Ani się obejrzeliśmy, a wyrósł z tego kwartet smyczkowy, a teraz powoli wyrasta orkiestra. I co z tego, że pierwsze minuty odsłuchu nie są już tak elektryzujące, jeśli później muzyki słucha się lepiej? Postęp, proszę państwa, postęp.
Dane techniczne
Rodzaj kolumn: podstawkowe, dwudrożne, wentylowane
Efektywność: 90 dB
Impedancja: 8 Ω
Pasmo przenoszenia: 49 Hz - 22 kHz
Częstotliwość podziału: 3500 Hz
Wymiary (W/S/G): 40,8/20/32,4 cm
Masa: 9,3 kg (sztuka)
Cena: 7199 zł (para)
Konfiguracja
Audiovector QR5, Equilibrium Nano, Marantz HD-DAC1, Auralic Aries G1, Auralic Vega G1, Hegel H20, Unison Research Triode 25, Cardas Clear Reflection, Albedo Geo, Equilibrium Pure Ultimate, Tellurium Q Ultra Blue, Enerr One 6S DCB, Enerr Tablette 6S, Enerr Transcenda Ultra, Enerr Transcenda Ultimate.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Nagroda
Komentarze