Amphion Argon 3S
- Kategoria: Kolumny i głośniki
- Tomasz Karasiński
Anssi Hyvönen nie jest jednym z konstruktorów, którzy średnio raz na kilka lat wpadają na jakiś odjazdowy pomysł i wymieniają całą ofertę, tłumacząc fanom marki i potencjalnym klientom, że od tej pory wszystko będzie inne. Finowie stawiają na rozwój poprzez doskonalenie istniejących konstrukcji, wprowadzanie zmian w rozsądnym tempie i twarde trzymanie się pierwotnych założeń. Wszystko to sprawia, że poruszamy się w istocie na niewielkim obszarze - Amphion celuje wyłącznie zestawy głośnikowe, z których najtańsze (Helium 410) kosztują w standardowym wykończeniu 3490 zł, a najdroższe (Krypton 3) - 73990 zł. Rozstrzał wydaje się spory, ale należy przy tym zaznaczyć, że Krypton 3 to w katalogu Amphiona zupełny odmieniec. Taki wybryk natury, który nawet nie jest częścią większej serii, ale odosobnioną perełką wykorzystującą obudowy i przetworniki skonstruowane inaczej niż w pozostałych modelach tej marki. Za drugie w kolejności podłogówki Argon 7LS zapłacimy 20990 zł, a to już inna rozmowa. Generalnie można powiedzieć, że w zakładce z kolumnami do użytku domowego panuje jasny podział - zestawy z serii Helium są bardziej nowoczesne i funkcjonalne, a oprócz tego są zauważalnie tańsze i oferują przyjemniejszy, bardziej muzykalny dźwięk, natomiast modele z rodziny Argon to poważniejsze, bardziej audiofilskie konstrukcje, z których część właściwie niewiele różni się od profesjonalnych głośników Amphiona.
Na pierwszy rzut oka wszystkie monitory tej marki wyglądają podobnie. Patrząc na nie od przodu i nie mając żadnego punktu odniesienia w kwestii gabarytów, właściwie ciężko powiedzieć, które to które. Ba! W aktualnym katalogu moglibyśmy umieścić nieprodukowane już Argony 3 i nie sądzę, aby ktokolwiek poza wyjątkowymi miłośnikami zestawów tej marki zorientował się, że coś jest nie tak. Wynika to oczywiście z prostego, wręcz minimalistycznego dizajnu i godnej podziwu wierności rozwiązaniom technicznym, które Anssi Hyvönen przysposobił i w których zakochał się dawno temu. Najbardziej charakterystycznym elementem jest tutaj tweeter otoczony szerokim, spłaszczonym falowodem. Przetworniki nisko-średniotonowe aż tak mocno się nie wyróżniają, jednak od kiedy pamiętam były zabezpieczane okrągłymi, metalowymi siateczkami, co po pierwsze jest bardzo praktyczne i chroni membrany przed uszkodzeniem o wiele skuteczniej niż mocowana magnetycznie ramka z rozciągniętym materiałem, a po drugie nie ma wpływu na rozchodzenie się fal dźwiękowych. Podobno takich kratownic nie widać nawet w pomiarach. Amphion nie jest jedyną firmą stosującą metalowe maskownice, ale trzeba przyznać, że wyjątkowo umiejętnie zrobił z tego wynalazku swój znak rozpoznawczy, umożliwiając klientom zamówienie kolumn z grillami w wielu kolorach, a nawet zamianę tych już posiadanych na inne, w zależności od wystroju wnętrza. Jedna sztuka kosztuje 75 zł, więc nie jest to kosztowna operacja.
Wyraźnie widać, że mamy do czynienia z producentem, który wie, czego chce i potrafi osiągnąć znakomite efekty, stosując stosunkowo proste środki. Zamiast kupowania najdroższych podzespołów dostępnych na rynku i ładowania ich w nowe kolumny kilogramami w nadziei, że coś to da, Anssi Hyvönen woli dopieścić każdy projekt do perfekcji, a potem przejmować się tylko tym, aby nie stracić z radaru najważniejszego celu - dźwięku zgodnego z tym, co powinniśmy usłyszeć "w przyrodzie". Skandynawskie wzornictwo, wąska specjalizacja, wytrwałość i wyjątkowo metodyczne działanie nie są jednak jedynymi filarami sukcesu Amphiona. Ja widzę jeszcze co najmniej dwa. Pierwszym jest fakt, że z kolumn tej marki korzysta wielu profesjonalistów. Wystarczy wejść na facebookową stronę firmy, aby zorientować się, że największym powodem do świętowania jest dla niej kolejne "zdobyte" studio nagraniowe albo pochlebna recenzja jednego ze znanych realizatorów nagrań, muzyków lub specjalistów od masteringu. Testy w magazynach dla audiofilów chyba nie napawają pana Hyvönena i jego ekipy aż taką dumą. Drugim filarem jest filozofia, zgodnie z którą kolumny Amphiona mają grać wszędzie. Nawet w bardzo trudnych miejscach. Nawet w pomieszczeniach o kiepskiej akustyce. I nawet wtedy, kiedy zestawy głośnikowe są ustawione byle jak. Jak dokładnie ma się to odbywać? W końcu prawa fizyki są dla każdego takie same. Czy Amphion stosuje jakieś wyjątkowe rozwiązania techniczne? Niektórzy twierdzą, że tak, ale z zewnątrz absolutnie tego nie widać. Ot, kolumny jak każde inne. A jednak nie do końca.
Wygląd i funkcjonalność
Argon 3S to największy model podstawkowy z "amatorskiej" części katalogu i następca modelu Argon 3, którego recenzję zamieściliśmy w marcu 2014 roku. Kolumny przyjeżdżają do nas w dwóch twardych kartonach, które zdobi firmowe logo i dumny napis "Handmade in Finland". W zestawie oprócz samych monitorów znajdziemy tylko obrazkową instrukcję obsługi wydrukowaną na jednej kartce, a właściwie jednej stronie formatu A4, osiem samoprzylepnych, silikonowych nóżek oraz naklejkę z firmowym emblematem. Po co? Nie mam pojęcia, ale może któryś z posiadaczy Argonów 3S będzie chciał ozdobić sobie w ten sposób komputer lub tylną klapę samochodu? Trudno jednak oczekiwać, aby takie gadżety odwróciły naszą uwagę od głośników. Te są bowiem odrobinę większe i cięższe, niż się spodziewałem. Wiadomo, że do potężnych skrzyń Harbetha, Grahama i JBL-a jeszcze sporo im brakuje, ale w kategorii klasycznych zestawów podstawkowych przyporządkowałbym je raczej do tych większych, jak Bowers & Wilkins 705 Signature czy Triangle Comète 40th Anniversary Edition. Z przodu opisywane paczki nie różnią się zasadniczo od innych monitorów z Kuopio. Imponuje fakt, że wszystkie elementy zamontowano bardzo blisko siebie. Maskownica woofera niemal styka się z falowodem otaczającym metalową kopułkę. Między tymi czarnymi kołami zostaje może 2-3 mm panelu frontowego. A ponieważ otwory zostały wykonane bardzo precyzyjnie, prawdopodobnie na obrabiarce CNC, wygląda to naprawdę imponująco. Niewiele więcej zostaje między głośnikiem nisko-średniotonowym a bocznymi krawędziami obudowy. Trzy "marginesy" przy falowodzie mają "aż" 11 mm. Najwięcej miejsca jest na dole, ale tu przyklejono logo Amphiona. Można odnieść wrażenie, że wszystkiego jest tutaj dużo. A to dopiero przód...
PORADNIK: Jak ustawić kolumny w pokoju odsłuchowym
Do testu dostałem parę w kolorze białym. Satynowy lakier to modna i bardzo praktyczna opcja. Wbrew pozorom takie kolumny trudno jest uszkodzić, a usunięcie drobnych zabrudzeń to bułka z masłem. Biały lakier ciekawie kontrastuje z głośnikami, a sama powłoka została położona idealnie. Taka robota budzi szacunek. Należy jedynie zwrócić uwagę na to, że biel ma wiele, wiele odcieni, a ten wybrany przez Amphiona należałoby zakwalifikować do tych cieplejszych, idących bardziej w stronę żółtego niż niebieskiego. Estetom podpowiem, że jak ulał pasuje do mebli z Ikei (nie będę pisał "popularnego, szwedzkiego sklepu meblowego", bo i tak wszyscy wiedzą, o co chodzi). Jest to dokładnie "ta" biel. Jeżeli ktoś nie ma ochoty zastanawiać się, czy monitory przypadkiem nie będą się z czymś gryzły, można zamówić wersję czarną. Dla tradycjonalistów przewidziano jeszcze naturalny fornir orzechowy. Jeśli lubicie drewniane kolumny, na pewno pokochacie tę wersję, bo Finowie używają naprawdę pięknego forniru i kładą go bezbłędnie. Taka przyjemność wymaga dopłaty, na szczęście dość symbolicznej. Za parę Argonów 3S w odmianie lakierowanej zapłacimy 10990 zł, a w wersji orzechowej - 11590 zł. Na tym nie koniec. Wybierając biały lakier, możemy jeszcze wybrać kolor falowodów otaczających głośniki wysokotonowe i metalowych maskownic. Daje nam to więc trzy wersje - białą, białą z czarnymi maskownicami (ale białym falowodem) i białą z czarnymi dodatkami. Łatwo zauważyć, że brakuje tu jeszcze jednej kombinacji - czarnej obudowy z białym kołnierzem tweetera. Takie wykończenie zarezerwowane jest dla profesjonalnych zestawów Amphiona. Studyjny odpowiednik opisywanego modelu nosi nazwę One 18 i poza "odwróconą" kolorystyką różni się brakiem maskownicy przetwornika nisko-średniotonowego. Czy model skonstruowany z myślą o zawodowcach ma też inną zwrotnicę albo inne tłumienie wewnętrzne? Nie wiem, ale raczej nie. Nie wydaje mi się, aby Finom chciało się konstruować dwie wersje zwrotnicy, chociaż tu małe zaskoczenie - przyjrzyjcie się płytce z terminalami w jednym i drugim modelu, a zauważycie, że Argony 3S mają coś, czego w One 18 nie znajdziemy. Szczegóły za chwilę.
W tym momencie warto jeszcze wspomnieć o drugim konstrukcyjnym bliźniaku bohatera naszego testu. Mowa o podłogowym Argonie 3LS, który wygląda jak Argon 3S ze zintegrowaną podstawą. W rzeczywistości musi być jednak skonstruowany trochę inaczej, o czym świadczą dwa parametry - skuteczność (87 dB w Argonach 3S i 85 dB w Argonach 3LS) i dolna granica pasma przenoszenia (38 Hz dB w Argonach 3S i 30 Hz w Argonach 3LS). Za parę takich podłogówek zapłacimy 15490 zł, więc mimo wszystko warto się zastanowić, czy za 4500 zł nie kupimy porządnych standów i dobrych kabli. A może podstawki w ogóle nie będą nam potrzebne? Finowie deklarują przecież, że ich kolumny radzą sobie nawet w trudnych warunkach, co zdają się potwierdzać zdjęcia Argonów 3S dosuniętych mocno do tylnej ściany, a nawet zawieszonych pod sufitem. Nie popieram takich pomysłów, ale rozumiem, że dla wielu potencjalnych klientów musi to być kuszące. Większość zestawów głośnikowych zagra w takich warunkach kiepsko. Tymczasem Amphion obiecuje, że jego monitorom nie robi to różnicy. Że niby co? Że nie obowiązują ich prawa fizyki? Odpowiadać ma za to między innymi technologia U/D/D (Uniformly Directive Diffusion), minimalizująca wpływ pomieszczenia odsłuchowego na głośniki i odwrotnie. Z punktu widzenia typowego melomana jest to pożądane, ale z drugiej strony to trochę tak, jakby producent samochodów wyścigowych chwalił się, że cywilne, drogowe wersje tych pojazdów mają miękkie fotele, komfortowe zawieszenie i wydajną klimatyzację. Brzmi to dziwnie, ale praktyka pokazuje, że zapotrzebowanie na takie dziwactwa jest spore. Znam nawet sprzedawców, którzy widząc trudne pod względem akustyki pomieszczenie (puste ściany, duże okna, płytki na podłodze) i słysząc od klienta, że kolumny powinny być jak najmniejsze i stać jak najbliżej ściany, aby nikomu w niczym nie przeszkadzały, od razu wyciągają katalog Amphiona i pytają, jakie wykończenie szanownemu panu lub pani podoba się najbardziej. Na szczęście nie oznacza to, że miłośnik sprzętu hi-fi, zdolny poświęcić w imię lepszego brzmienia odrobinę przestrzeni, nie będzie mógł wycisnąć z Argonów 3S czegoś więcej. Tu zwykle jest jeszcze pole do eksperymentów. Z reguły im droższy model weźmiemy, tym będzie ono większe.
Z tyłu zamontowano przełącznik, dzięki któremu możemy delikatnie podbić wysokie tony. Dosłownie o 1 dB. Nie jest to duża różnica, ale wydaje mi się, że wielu użytkowników chętnie skorzysta z tego pstryczka. Wcale nie po to, aby ratować sytuację, kiedy wybór kolumn okaże się nietrafiony, ale wtedy, gdy korzystamy z kilku źródeł i jedno z nich - na przykład gramofon - gra wyraźnie ciemniej od pozostałych. Albo, tak zwyczajnie, w zależności od naszego nastroju lub rodzaju odtwarzanej muzyki.Spójrzmy zatem na tylną ściankę Argonów 3S. To jest już całkowite szaleństwo. Jeśli zastanawialiście się, gdzie w tych monitorach znajdują się tunele rezonansowe, odpowiedź jest prosta - nigdzie. W odróżnieniu od nieprodukowanych już Argonów 3, które na tylnej ściance, dokładnie w osi głośnika nisko-średniotonowego, miały klasyczny bass-refleks, a nad nim dość standardowe gniazda, Argony 3S wykorzystują dużą membranę bierną, nad którą zamontowano okrągły panel z wyjątkowo dziwnymi terminalami. W przeciwieństwie do umieszczonego z przodu woofera, membrana bierna nie została zabezpieczona metalową siateczką. Metalowy stożek ze sferyczną nakładką przeciwpyłową wydaje się wprawdzie bardzo wytrzymały, ale nie mam pojęcia, dlaczego pozostaje nieosłonięty. Tym bardziej, że wokół kosza widać tu wąską szczelinę, w którą taka maskownica powinna wpasować się idealnie. Jedyne, co przychodzi mi do głowy, to to, że przy ekstremalnie dużych wychyleniach membrana bierna mogłaby uderzać o taki grill, stopniowo wypychając go na zewnątrz. To jednak tylko moje domysły. Na okrągłej tabliczce znamionowej (fajnie, że projektanci postanowili trzymać się kolistego motywu) zamontowano dwa istotne z punktu widzenia użytkownika elementy. Pierwszy to nietypowe, pojedyncze terminale umieszczone w wyjątkowo dużych, plastikowych tulejkach, które pełnią dwie funkcje - przy podłączaniu kabli z bananami chronią przewody przed zbyt mocnym zginaniem, a przy montażu widełek lub gołych drutów są po prostu nakrętkami, które dociskają do siebie elementy stykowe. Te wykonano ze srebra, co wydaje się dość oczywiste, bowiem terminale dostarcza Amphionowi duńska firma Argento Audio. Czy jest to wygodne rozwiązanie? Nie wiem, ale mam co do tego mieszane odczucia. Trafienie wtykiem bananowym w dziurkę wymaga odrobiny sprytu, a mocne dokręcenie widełek utrudnia fakt, że plastikowe tulejki są zupełnie gładkie. Mają tylko niewielkie pierścienie, które tak naprawdę w niczym nie pomagają. O wiele lepiej byłoby, gdyby nakrętki były ponacinane lub delikatnie spłaszczone na końcach. Drugim nietypowym elementem jest przełącznik, dzięki któremu możemy delikatnie podbić wysokie tony. Dosłownie o 1 dB. Nie jest to duża różnica, ale wydaje mi się, że wielu użytkowników chętnie skorzysta z tego pstryczka. Wcale nie po to, aby ratować sytuację, kiedy wybór kolumn okaże się nietrafiony, ale wtedy, gdy korzystamy z kilku źródeł i jedno z nich - na przykład gramofon - gra wyraźnie ciemniej od pozostałych. Albo, tak zwyczajnie, w zależności od naszego nastroju lub rodzaju odtwarzanej muzyki. Słuchając "St. Anger" Metalliki, dołożyłem tweeterowi ten decybel i ta tragicznie nagrana płyta zyskała odrobinę świeżości, choć w kategoriach ogólnych brzmienie wciąż było paskudne. Fajnie, że - w odróżnieniu od gniazd - zastosowane przez Amphiona przełączniki mają normalną, cywilizowaną formę. Nie trzeba wyjmować żadnych zworek ani przelutowywać wystających z kolumn kabelków. Tylko dlaczego w profesjonalnym odpowiedniku opisywanego modelu nie zastosowano takiego przełącznika? Czyżby zawodowcy brzydzili się podobnymi regulatorami bardziej niż audiofile?
Brzmienie
Widząc spore monitory z dodatkową membraną na tylnej ściance, niektórzy audiofile pomyślą, że jest to kompaktowa alternatywa dla zestawów podłogowych. Jeżeli faktycznie miałoby tak być, Argony 3S powinny oferować doniosły, pełnopasmowy dźwięk o dużej skali i takich samych możliwościach dynamicznych. Czy tak właśnie jest? Jeżeli chcielibyście przekonać się o tym na własne uszy, proponuję przygotować kilkanaście ulubionych kawałków, zostawić odrobinę miejsca do eksperymentów z ustawieniem i przyjąć założenie, że przez pierwsze pół godziny będziecie tylko i wyłącznie słuchać, starając się nie wyciągać żadnych wniosków. Amphiony potrafią zaskoczyć, jednak aby tak się stało, trzeba dać im szansę. Sam po kilku pierwszych minutach odsłuchu doszedłem do wniosku, że niskie tony w ich wydaniu są raczej konturowe - zwarte, konkretne, wystarczająco głębokie, pasujące do tego, czego spodziewałbym się po monitorach w obudowie zamkniętej. A to trochę dziwne, prawda? Zastosowanie sporego, metalowego woofera wspomaganego membraną bierną powinno raczej zaowocować głębokim, może nawet lekko poluzowanym i spowolnionym basem, ale nie - tutaj wszystko było pod kontrolą, zupełnie jakby konstruktor chciał zwalczyć pewien stereotyp i udowodnić audiofilom, że taki układ nie musi grać mułowato i ociężale. Słysząc tak szybki, czytelny, dobrze kontrolowany bas, automatycznie zaczynamy zastanawiać się, czy nie powinniśmy dosunąć monitorów do ściany. Skoro nic złego się nie dzieje, można przecież operować podstawkami tak, aby uzyskać optymalny balans między głębią niskich tonów a stereofonią.
TEST: Amphion Argon 3
I tu kolejne zaskoczenie - Argony 3S naprawdę dobrze radzą sobie w ustawieniu, w którym większość kolumn zaczęłoby buczeć. Nie polecałbym może iść w kierunku zaprezentowanym na zdjęciach producenta, na których widać opisywane monitory na wieszakach pod sufitem lub na wąskiej szafce pod telewizorem, ale dysponując dużą, odpowiednio szeroką, głęboką na 50 cm komodą i odsuwając ją jeszcze o 10-20 cm od tylnej ściany (chociażby po to, aby zrobić miejsce na kable), z Argonami 3S spokojnie można podjąć się takiego wyzwania. Porządne, ciężkie podstawki będą oczywiście jeszcze lepszą opcją. Mamy więc kolejne monitory, które przy odrobinie szczęścia dadzą się zainstalować w stosunkowo ciasnym wnętrzu, oferując brzmienie naprawdę wysokiej próby. Kolejne, bowiem w ostatnich latach takich monitorów pojawia się na rynku coraz więcej. My Monitors MY5P, Spendor Classic 4/5, PMC Twenty 5.21i, Bowers & Wilkins 705 Signature, DALI Menuet SE, AudioSolutions Figaro B, ATC SCM 11, ELAC Vela BS 403 - wbrew pozorom nie są to zestawy zaprojektowane wyłącznie z myślą o audiofilach, ale także o "normalnych ludziach", którzy nie chcą zamieniać swojego salonu w jaskinię pełną kabli i wzmacniaczy lampowych. Czy Amphiony czymś szczególnym wyróżniają się na ich tle? Tak. Ich pierwszym atutem jest typowe dla kolumn tej marki brzmienie - przejrzyste, trójwymiarowe, dynamiczne, żywe, można nawet powiedzieć, że lekko studyjne. Drugim jest to, co dzieje się w zakresie niskich tonów, gdy membrana bierna się "włączy".
Zaraz, przecież bas mamy już omówiony, prawda? Miał być szybki, konturowy i monitorowy. Tak, to prawda, ale nie cała. Dlatego właśnie zasugerowałem, że tych kolumn należy słuchać minimum pół godziny, traktując je odpowiednio zróżnicowanym repertuarem. Po wyciągnięciu pierwszych wniosków zapadłem się głębiej w kanapę i zacząłem zastanawiać się, czy Argony 3S różnią się od Argonów 3, które testowałem siedem lat temu. Wiem, to inna epoka, ale doskonale je pamiętam i już po kilku minutach odsłuchu miałem wrażenie, jakbym przeniósł się w czasie. Ta rozdzielczość, ta przestrzeń, ten typowo skandynawski klimat, przywodzący na myśl chłodne, surowe, na pierwszy rzut oka mało przyjazne, ale niesamowicie piękne krajobrazy Finlandii, Norwegii i Islandii... Na chwilę zanurzyłem się w swoich myślach, a tu Auralic przeskoczył na kolejny utwór z playlisty i buuum! Po podłodze przetoczyła się fala niskiego, mięsistego, subwooferowego basu. Zaraz, ale skąd? Ale jak? Z tych Amphionów, które od kilkunastu minut grały tak grzecznie? Zupełnie jakby membrany z tyłu nagle się obudziły. To imponujące, choć też trochę zaskakujące. Po pierwsze, nie spodziewamy się takiego uderzenia po monitorach. Jakichkolwiek. Po drugie, w większości utworów to basowe łupnięcie się nie objawia. Kolumny grają równo, szybko i naturalnie - dokładnie tak, jak byśmy się spodziewali. Ale kiedy przyjdzie odpowiedni moment, uruchamiają turbodoładowanie. Zupełnie jakby membrany bierne reagowały tylko na określone częstotliwości.
Tak sobie myślę, że ta diagnoza może i wydaje się głupia, ale może nie być oderwana od rzeczywistości. Finowie podchodzą do niektórych kwestii w bardzo oryginalny, czasami bezkompromisowy sposób. Przykładem może być częstotliwość podziału między tweeterem a głośnikiem nisko-średniotonowym. 1600 Hz to bardzo, bardzo nisko. Niektórzy konstruktorzy powiedzieliby, że w tym przypadku mamy do czynienia raczej z wooferem i głośnikiem średnio-wysokotonowym. Membrana bierna została natomiast dociążona metalowym pierścieniem przyklejonym w miejscu, w którym w normalnym przetworniku znalazłaby się cewka. Mam wrażenie, że ten ciężarek sprawia, że zamontowany z tyłu 18-cm stożek zachowuje się jak pozbawiony napędu głośnik o znacznie większej średnicy. Przypuszczam, że to właśnie membrana bierna jest odpowiedzialna za dolną granicę pasma przenoszenia (38 Hz, mierzone ze spadkiem 6 dB). Efekt jest taki, że dostajemy coś pomiędzy tradycyjną membraną bierną a bass-refleksem - większość niskich tonów generuje zamontowany z przodu głośnik nisko-średniotonowy, poniżej tego zakresu wydaje się, że nic ciekawego nas już nie czeka, ale kiedy sięgniemy po odpowiednie nagranie, dostaniemy jeszcze bonus w postaci zaskakująco niskich pomruków. Zupełnie jakby obok pracował jeszcze niewielki, niewidzialny subwoofer. Nie ulega wątpliwości, że omawiane zjawisko jest dość nietypowe. I podobnie jak w przypadku monitorów wspomaganych subwooferem, powstaje tu niewielka dziura - obszar, w którym doładowanie jeszcze się nie wyłącza, ale głośniki nisko-średniotonowe skutecznie go nie pokrywają. Odpalając kolejny utwór z gęstym, nisko schodzącym basem, nigdy nie jesteśmy do końca pewni, czy usłyszymy Amphiony w wydaniu monitorowym, czy może już tym "z niewidzialnym subwooferem". Na szczęście mówimy o bardzo niewielkim wycinku pasma przenoszenia, a nawet jeśli odtwarzany materiał nie rozhuśta membran biernych i nie zmusi ich do emisji pomruków masujących nasze wnętrzności, dostaniemy po prostu dobry, równy dźwięk, który nie brzmi, jakby coś z niego wycięto. Druga korzyść jest taka, że kiedy w nagraniu nie ma niskiego basu, kolumny go sobie nie "wymyślają". Nie ma sztucznego buczenia wtedy, gdy go nie potrzebujemy.
W tym miejscu chciałbym jeszcze raz wrócić do tematu ustawienia. Wiem, że większość audiofilów zainteresowanych Amphionami od razu zamówi do nich jakieś eleganckie podstawki albo wykorzysta posiadane już standy, jednak w wielu przypadkach zabawa z przesuwaniem i doginaniem tak czy inaczej może się skończyć tak, że monitory wylądują w odległości 30-40 cm od ściany. Nasuwają się wówczas dwa pytania - dlaczego zamiast monitorów nie sięgnąć po Argony 3LS i dlaczego męczyć się z podstawkami, kiedy równie dobrze moglibyśmy wykorzystać jakiś fajny, stylowy mebel, który przy okazji będzie pełnił inną funkcję, zwalniając odrobinę miejsca w pokoju odsłuchowym. W obu przypadkach w grę wchodzi kolejny wydatek, ale przecież audiofilskich podstawek też nie rozdają za darmo. Moim zdaniem kształtuje się tutaj nowy trend, który do pewnego momentu będą widzieć tylko sprzedawcy i instalatorzy sprzętu hi-fi. Dla wielu z nich Amphiony od dawna są takimi kolumnami do zadań specjalnych, a Argony 3S tylko to potwierdzają. W pomieszczeniu o powierzchni do 25-30 metrów kwadratowych możemy postawić je na dużej komodzie i pozbyć się jakichkolwiek kompleksów, że nie mamy kolumn podłogowych albo że ze względu na ograniczoną ilość miejsca musieliśmy zdecydować się na kompromis, którego skutkiem jest buczący i wcale nie tak głęboki bas.
Ze wzmacniaczem lampowym Amphiony zagrały cudownie, ale wielu słuchaczy dojdzie do wniosku, że wystarczy dołożyć do nich jakiś sprytny wzmacniacz sieciowy lub system all-in-one, coś w rodzaju Hegla H190, Naima Uniti Nova albo Lyngdorfa TDAI-1120. I będzie grało.Czy można uzyskać 90% jakości brzmienia audiofilskiego systemu z kolumnami ustawionymi metr od ściany, drogimi kablami i ustrojami akustycznymi na każdej ścianie, ale w taki sposób, aby nikt tego nie zauważył i nie uznał nas za popaprańców? To by było coś. Z Amphionami można podjąć się takiego zadania. To samo można powiedzieć o sprzęcie towarzyszącym. Tak, ze wzmacniaczem lampowym zagrały cudownie, ale wielu słuchaczy dojdzie do wniosku, że wystarczy dołożyć do nich jakiś sprytny wzmacniacz sieciowy lub system all-in-one, coś w rodzaju Hegla H190, Naima Uniti Nova albo Lyngdorfa TDAI-1120. I będzie grało. Ze względu na przejrzysty, klarowny, dobrze napowietrzony zakres średnich i wysokich tonów proponowałbym szukać dla Argonów 3S towarzysza, który to i owo ociepli. Przeczytałem gdzieś opinię, że przekaz opisywanych monitorów jest "podkolorowany ciepłem" i zupełnie się z nią nie zgadzam. Powiedziałbym nawet, że dla niektórych słuchaczy to właśnie brak zagęszczenia i ocieplenia w zakresie średnich tonów może być największym, być może jedynym minusem tych monitorów. Nie oznacza to, że Amphiony grają chłodno, klinicznie, ostro, sucho i beznamiętnie. Może czasami wychodzi z nich lekko "metalowy" charakter, ale bardziej w sensie specyficznego blasku wysokich tonów niż nieprzyjemnego podbarwienia. Na pewno nie są to kolumny dla miłośników klimatów lampowo-analogowych, ale dla audiofilów wyznających zasadę, że dobry dźwięk musi być zbudowany na neutralności, przejrzystości i równym paśmie - już tak. Jeśli chodzi o pozostałe aspekty prezentacji, mogę powtórzyć wszystko, co napisałem o Argonach 3. Dociekliwych zapraszam więc do zapoznania się z tamtym testem, prosząc o wyrozumiałość. To było dawno, człowiek był jeszcze młody (nie piszę "...i głupi", bo głupi jest w dalszym ciągu), ale słuch miał prawdopodobnie ciut lepszy.
Budowa i parametry
Amphion Argon 3S to dwudrożne kolumny podstawkowe w obudowie wentylowanej. Jak twierdzi producent, wysoką jakość dźwięku gwarantują tu zaawansowane przetworniki - 25-milimetrowa tytanowa kopułka wysokotonowa i 165-milimetrowy głośnik niskotonowy z aluminiową membraną. Projektanci wzbogacili kolumny o system U/D/D (Uniformly Directive Diffusion), który dzięki zapewnieniu równomiernej dyspersji fal dźwiękowych minimalizuje anomalie brzmienia spowodowane odbiciami fal dźwiękowych od ścian, podłogi i sufitu. Producent zapewnia, że dzięki temu rozwiązaniu użytkownicy mogą cieszyć się szerokim sweet spotem z imponującym obrazem stereo, a jednocześnie zachować równe pasmo przenoszenia nawet przy niskim poziomie głośności. Obudowy opisywanych monitorów wykonano z gęstych płyt MDF i, podobnie jak w starszym modelu Argon 3, wytłumiono szarą gąbką czopkową i wzmocniono od środka dodatkową płytą biegnącą równolegle do przedniej ścianki. Wykonano w niej charakterystyczne otwory, z których jeden znajduje się dokładnie w osi głośnika nisko-średniotonowego. W Argonach 3 wykorzystano ten fakt, aby zamontować w tym miejscu końcówkę tunelu rezonansowego. W Argonach 3S takowego nie ma, a linia biegnąca przez środek wspomnianego okręgu wyznacza także centrum bliźniaczego otworu na tylnej ściance, w którym zamontowano membranę bierną. Finowie wyjaśniają, że rozwiązanie to sprawdziło się w monitorach studyjnych, dlatego zostało przeniesione również do kolumn zbudowanych z myślą o audiofilach. Membrana bierna z ciekawym odważnikiem w miejscu, gdzie w normalnym przetworniku znajdowałoby się mocowanie cewki, ma zapewnić doskonałą przejrzystość średniego zakresu oraz sprężystość i melodyjność nisko schodzącego basu. W głębi zamontowano zwrotnicę zbudowaną z elementów bardzo wysokiej jakości i wykonanych na zamówienie Amphiona, o czym świadczą oznaczenia kondensatorów. Producent zapewnia, że cała konstrukcja została precyzyjnie zoptymalizowana dźwiękowo, aby zapewnić słuchaczom maksymalną radość ze słuchania swoich ulubionych nagrań.
Werdykt
Wielu producentów zestawów głośnikowych mami nas opowieściami o ich profesjonalnym rodowodzie, jednak prawda jest taka, że modele przeznaczone na rynek konsumencki mają niewiele wspólnego ze studyjnymi monitorami. Najczęściej wszystkim wychodzi to zresztą na dobre, bo sprzęt stworzony dla zawodowców średnio sprawdza się w domu. Jest zbyt duży i zbyt brzydki, a często także zbyt drogi. Brzmienie wielu profesjonalnych monitorów sprawdza się w pomieszczeniach wyłożonych panelami akustycznymi podczas nagrywania, miksowania i masteringu, ale w normalnym salonie podczas wieczornego odsłuchu ze szklanką ulubionego trunku i kotem na kolanach - już niekoniecznie. Argon 3S praktycznie nie różni się od studyjnego modelu One 18, więc przed przystąpieniem do praktycznej części testu przeczuwałem kłopoty. Niesłusznie. Amphionowi najwyraźniej udało się stworzyć kolumny, które "robią robotę" i tu, i tu. Audiofile mogą pokochać je dokładnie za to samo, za co pokochali je specjaliści od suwaków i mikrofonów - neutralność, przejrzystość, równe pasmo, dynamikę, trójwymiarową scenę stereo i cudownie szczere podejście do muzyki. Ciekawostką jest bas, który potrafi zaskoczyć i przyłożyć tak, jakby stały przed nami średniej wielkości podłogówki. Dodatkową zachętą jest fakt, że fińskie monitory naprawdę dobrze radzą sobie nawet w ustawieniu, w którym większość dostępnych na rynku konstrukcji (może poza niektórymi konstrukcjami z "nietypowym" układem akustycznym - obudową zamkniętą, linią transmisyjną lub bass-refleksem skierowanym w dół) zaczęłaby stanowczo wyrażać swoje niezadowolenie, wydając z siebie jednostajne buczenie lub pozbawiając nas jakichkolwiek wrażeń przestrzennych. Co tu dużo mówić, udały się Anssiemu Hyvönenowi te głośniki. Znowu...
Dane techniczne
Rodzaj kolumn: podstawkowe, dwudrożne
Efektywność: 87 dB
Impedancja: 8 omów
Pasmo przenoszenia: 38 Hz - 25 kHz
Wymiary (W/S/G): 38/19,1/30,5 cm
Masa: 12 kg (sztuka)
Cena: 10990 zł/para (lakier), 11590 zł/para (fornir)
Konfiguracja
Audiovector QR5, Equilibrium Nano, Marantz HD-DAC1, Auralic Aries G1, Auralic Vega G1, Hegel H20, Unison Research Triode 25, Cardas Clear Reflection, Albedo Geo, Equilibrium Pure Ultimate, Tellurium Q Ultra Blue, Enerr One 6S DCB, Enerr Tablette 6S, Enerr Transcenda Ultra, Enerr Transcenda Ultimate.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Nagroda
-
Paweł Mi
Chociaż to było kilka lat temu, pamiętam jak dzisiaj. Zaciszne wnętrze odsłuchowe salonu audio, skórzana sofa, grube jak przedramię kable głośnikowe podpięte pod wzmacniacz "jakiś tam hi-fi mega super" i ja na próbie, kolejnej, kupna monitorów. KEF-y odsłuchane, Tannoye osłuchane, i kilka innych również, ale ciągle wąchanie, ale ciągle było coś nie tak. W końcu cierpliwy pan przyniósł Argony 3 (wtedy bez S) i od pierwszego dosłownie pierwszego odruchu to było to. I mam je do dzisiaj, i się od tej cholery uwolnić nie mogę. Tak lubię, tak dobrze służą, że mimo kilku prób zmian... nie zamieniłem.
7 Lubię -
Gość
Od kilku lat mam One 18 (w domu) i nie zamienię na żadne inne. Nawet nie próbuję innych - po co...
1 Lubię -
Pantaleon
Od ponad 4 lat mam większego brata - 3LS. Byłem jednym z pierwszych właścicieli "S-ki" w Polsce. Miłość od pierwszego wejrzenia - znakomite paczki. Liczne (!!!) próby wymiany na inne spełzły na niczym. Wybitna wierność prezentacji, a przy odpowiedniej elektronice niebywała przyjemność obcowania z muzyką. Bardzo lubią zwłaszcza mocną, acz "słodkawą" elektronikę tranzystorową (Moon, Classé, Atoll), najlepiej wyraźnie droższą od nich samych.
3 Lubię -
Krzysztof
Jestem właścicielem Argonów 3S już jakiś czas. Dla mnie to najlepsze monitory w swoim budżecie. Niestety podłogówki 3LS okazały się za duże do mojego pomieszczenia. Ale 3S-ki są znakomite. Dla mnie idealny balans/kompromis pomiędzy wszelakimi cechami brzmieniowymi kolumn. Niczego nie jest za dużo, niczego nie jest za mało. Jeśli miałbym się do czegoś doczepić, to muszę się zgodzić z opinią redakcji - "to właśnie brak zagęszczenia i ocieplenia w zakresie średnich tonów może być największym, być może jedynym minusem tych monitorów". Na ten "brak" zwracam uwagę bardzo rzadko. Dla mnie zwykle występuje on przy niezbyt głośnym słuchaniu. Jak podkręcę głośność nieco mocniej, to mój wzmacniacz nadrobi ten niedosyt i zapominam o sprawie.
Jeśli chodzi o maskownice na tylną ściankę, do ochrony membrany biernej, to łatwo i niezbyt drogo można sobie dokupić taką maskownicę u producenta (za pośrednictwem dealera). Aby je założyć wystarczy je wsunąć. Wchodzą na lekki wcisk. Maskownica trzyma się kosza głośnika. Ja swoje kolumny zamówiłem już z tymi dodatkowymi maskownicami i tak przyjechały do mnie w kartonach, już z wszystkimi maskownicami. O nadmiernym wychyleniu nie ma mowy. Jeśli membrana na bierna wyskoczyłaby tak daleko, aby dotykać tej kratki, to byłby chyba już po przetwornikach na froncie. Jest tam sporo miejsca.
Jeśli chodzi o różnice pomiędzy Argon 3S i One18 to są one większe niż tylko kolorystyka. Kształt i wielkość falowodu jest inny. One 18 mają go widocznie mniejszy. Wersja pro ma również mniejszą skuteczność i szerszy zakres zalecanej mocy wzmacniacza. Producent potwierdza też inne strojenie. 18-tki są strojone na bardziej szczegółowy dźwięk i bliskie pole. Wersja Pro kosztuje nieco więcej.5 Lubię
Komentarze (4)