Chord Qutest
- Kategoria: Przetworniki i streamery
- Tomasz Karasiński
Pojawienie się nowych źródeł i formatów, związane bezpośrednio ze zmianą sposobu pozyskiwania i słuchania muzyki, było dla wielu firm z branży audio dużym wyzwaniem. O ile jednak producentów audiofilskich kolumn czy akcesoriów zmiany nie dotknęły prawie wcale, inni musieli się do nich dostosować. Systemy stereo zaczęły ewoluować od podstaw. Miejsce odtwarzaczy płyt kompaktowych zajęły przetworniki i streamery, we wzmacniaczach pojawiły się wejścia cyfrowe, a specjaliści od audiofilskich kabli wzbogacili swą ofertę o przewody USB i LAN. Kto na tych manewrach wyszedł najlepiej? Oczywiście ci, którzy w porę zauważyli przybierający na sile trend i wprowadzili na rynek urządzenia pozwalające cieszyć się muzyką z plików i serwisów streamingowych. Mało kto zrobił to tak skutecznie, jak Chord. Kiedy inni specjaliści od audiofilskiej elektroniki wykorzystywali przetworniki zbudowane na bazie dostępnych kości, znanych chociażby z odtwarzaczy srebrnych krążków, Brytyjczycy wpompowali całą swoją energię w projekt, który jakby czekał na swój moment w historii. Mowa o autorskim przetworniku, który przy wsparciu Chorda zaprojektował Robert Watts. Zamiast małej kosteczki pełniącej funkcję DAC-a, zastosowano w nim programowalne układy FPGA. Uzyskano w ten sposób znacznie lepsze parametry i brzmienie, które zdaniem szefa firmy, Johna Franksa, było jak z innego świata. Kiedy Chord zaprezentował model Hugo, zaczęła się prawdziwa jazda. Choć nie był tani, klienci pokochali go za ponadprzeciętną funkcjonalność i oczywiście wysoką jakość brzmienia. Dziś w ofercie manufaktury z Farleigh można znaleźć kilka przetworników różniących się głównie rozmiarami, przeznaczeniem, stopniem zaawansowania technicznego i oczywiście ceną.
Qutest zajmuje w tej hierarchii szczególną pozycję. Choć na pierwszy rzut oka następca modelu 2Qute wydaje się być mało ciekawą, skromniejszą alternatywą dla Hugo 2, tak naprawdę jest on jedynym rozsądnie wycenionym przetwornikiem w ofercie Chorda zaprojektowanym z myślą o pracy w normalnym, domowym systemie stereo. Qutest nie ma wbudowanego wzmacniacza słuchawkowego, nie znajdziemy w nim również akumulatora ani szeregu kolorowych kulek i innych przycisków, które przydadzą się tylko niektórym użytkownikom. Pozostawiono tylko to, z czego moglibyśmy skorzystać w systemie stacjonarnym - cztery wejścia cyfrowe, jedno wyjście analogowe, niewielkie gniazdo zasilające i dwa przełączniki odpowiadające za wybór źródła i ustawienie filtra cyfrowego. Z droższego modelu zapożyczono natomiast to, co najważniejsze - najnowsze wcielenie DAC-a zaprojektowanego przez Roberta Wattsa. Producent twierdzi, że dzięki tym zmianom, Qutest będzie oferował jeszcze niższy poziom zniekształceń i lepszą dynamikę w porównaniu do swego poprzednika. Ale jest jeszcze coś - cena. Hugo 2 kosztuje 9290 zł, jego najnowszy biurkowy odpowiednik będzie pewnie dwa razy droższy. Flagowy model Dave został wyceniony na 49990 zł, a najtańszy przetwornik Mojo trudno nazwać urządzeniem, które sprawdzi się jako źródło w audiofilskiej wieży. Tutaj do akcji wkracza Qutest. Kosztujący 5990 zł model staje się oczywistym wyborem dla ludzi, którzy chcą mieć w domu słynny przetwornik brytyjskiej firmy, ale nie potrzebują ani wyjścia słuchawkowego ani akumulatora umożliwiającego podłączenie DAC-a do smartfona. Ale czy w ogóle warto się nim zainteresować?
Wygląd i funkcjonalność
Jak większość urządzeń Chorda, Qutest jest dostarczany w bardzo eleganckim opakowaniu wykonanym z twardego kartonu i zorganizowanym w prawdziwie mistrzowski sposób. Jest to moim zdaniem bardzo ciekawe, bo z jednej strony John Franks nie widzi nic złego w tanich zasilaczach wtyczkowych, uznając bardziej rozbudowane rozwiązania za zupełnie zbędne, z drugiej zaś nad obudowami, przyciskami, wypukłymi okienkami i opakowaniami pracuje do osiągnięcia perfekcji. Nie jest to zresztą nowe zjawisko, o czym wiedzą choćby posiadacze starszych odtwarzaczy, przedwzmacniaczy czy końcówek mocy tej marki. Rzadko któremu producentowi elektroniki chce się poświęcać tyle czasu na obudowy osadzone na dziwnych nogach i srebrnych szynach, z aluminiowymi ściankami o skomplikowanych kształtach i pokrywą przez którą przebija się piękne podświetlenie umieszczonej w środku elektroniki. Nawet w sferze hi-endu niewiele firm zadaje sobie tyle trudu aby ich urządzenia wyglądały jak sprzęt z innej planety. W porównaniu z takimi klockami, Qutest to zaledwie zabaweczka, ale wykonana z tą samą, zegarmistrzowską precyzją i zapakowana niczym droga biżuteria. Po uchyleniu wieka kartonowej skrzyneczki naszym oczom ukazuje się urządzenie owinięte dopasowaną folią i zabezpieczone idealnie dopasowanym kawałkiem lekkiej pianki. Zestaw akcesoriów znajduje się natomiast w specjalnej szufladce umieszczonej poniżej. Znajdziemy tu ładowarkę z wymiennymi końcówkami dla różnych gniazdek, kabel USB i miękki worek z firmowym logo. Gwarantuję, że gdyby całość była trochę większa, a na wewnętrznej stronie unoszonej do góry pokrywy znalazło się lusterko, moja żona zrobiłaby sobie z tego pudełka wspaniałą, przenośną toaletkę z kompletnym zestawem do makijażu. Oczywiście nie jest to do końca potrzebne, ale każdy świeżo upieczony właściciel Chorda będzie mógł poczuć się wyróżniony. Doskonałe wrażenie psuje tylko ta plastikowa ładowarka… Rozumiem argument Johna Franksa, który twierdzi, że takim przetwornikom nic więcej do szczęścia nie potrzeba, ale w porównaniu z takim plastikowym zasilaczem wtyczkowym, nawet ładowarki do smartfonów i tabletów niektórych firm wydają się bardzo eleganckie. Brytyjczycy mogliby pomyśleć o czymś takim, nie mówiąc już o mocniejszych zasilaczach, jak choćby iFi Audio iPower. Swoją drogą, to urządzenie można potraktować jako upgrade dla Qutesta. Nie jest wprawdzie ładniejsze niż firmowa ładowarka, ale z wieloma tego typu urządzeniami potrafi zdziałać wiele i to za śmieszne pieniądze.
TEST: Chord Hugo 2
Testowany przetwornik to metalowa kostka wykonana tak dokładnie, jakby została wycięta z jednego kawałka aluminium. Wstępna diagnoza nie jest zresztą daleka od prawdy. Obudowę tworzą dwie aluminiowe bryłki wyrzeźbione z niesamowitą dokładnością na frezarkach CNC. Łączenie zdradza jedynie cieniutka linia biegnąca na wysokości gniazd RCA i BNC. Całość jest spasowana tak dokładnie, że pomiędzy te dwa elementy nie da się wcisnąć nawet kartki papieru. Niezwykłą precyzję wykonania widać praktycznie w każdym innym miejscu. Wzrok przyciąga szczególnie soczewkowate okienko w centralnej części górnej ścianki. Zobaczymy przez nie najbardziej charakterystyczny układ FPGA Xilinx Artix 7 - taki sam, jaki widzieliśmy w modelu Hugo 2. Pięknie prezentuje się również chromowana tabliczka z logiem Chorda i nazwa modelu wygrawerowana obok magicznego okienka. Włączenie urządzenia odbywa się poprzez wpięcie kabla zasilającego. Moim zdaniem jest to mało eleganckie, ale brytyjscy inżynierowie twierdzą, że Qutest został zaprojektowany aby działać cały czas. Po włączeniu DAC-a świecą się także dwie kuleczki widoczne z przodu. Przez kilka lub kilkanaście sekund obie mają ten sam kolor, a to dlatego, że na tym etapie wybieramy napięcie wyjściowe przez naciśnięcie obu przycisków jednocześnie. Jeśli świecą się na czerwono, napięcie na wyjściu RCA będzie wynosiło 1 V, kolor zielony to 2 V, a niebieski oznacza 3 V. Podczas rozruchu okienko nad przyciskami mieni się wszystkimi barwami tęczy. Później słyszymy kliknięcie przekaźnika, każda z kuleczek zyskuje nowy kolor, a podświetlenie soczewki staje się ich wypadkową. Niektórzy uważają, że to nieco dziecinne, ale tak naprawdę ciężko chyba wymyślić ciekawszy sposób wyświetlania informacji przez takie urządzenie. Kolory obu przycisków odpowiadają ich aktualnej pozycji. Do wyboru mamy cztery ustawienia filtra i oczywiście cztery wejścia cyfrowe. Ale to nie wszystko, bo kiedy tylko Qutest dostanie sygnał na wybrane wejście, jego magiczne oczko zaświeci się kolorem odpowiadającym częstotliwości próbkowania odtwarzanego sygnału. Przewidziano tu aż jedenaście różnych barw. Rozwiązanie jest dość specyficzne, ale kiedy przyzwyczaimy się do znaczenia poszczególnych kolorów, nie mamy żadnych wątpliwości co do wybranego źródła lub trybu pracy filtra. Kolory widać doskonale nawet z większej odległości. Przyciski zatopione w małych zagłębieniach są też praktycznie niezniszczalne, a już na pewno bardziej wytrzymałe niż niewielkie pokrętła czy wystające z obudowy hebelki. A gdyby komuś przeszkadzało zbyt jasne światło, jednoczesne naciśnięcie obu kuleczek spowoduje delikatne przygaszenie oświetlających je od spodu LED-ów.
O tym, z jak maleńkim przetwornikiem mamy do czynienia, można się przekonać patrząc na tylną ściankę. Znajdziemy tu wejście USB, dwa gniazda koaksjalne i jedno optyczne, wyjście analogowe w formie pary gniazd RCA i jedno złącze micro USB służące tylko i wyłącznie do zasilania. Zastanawiające jest użycie dwóch wejść w standardzie BNC. Nie wiem dlaczego Brytyjczycy zdecydowali się na dwa takie gniazda. Wielu użytkowników chętnie zamieniłoby jedno z nich na cyfrowe wejście RCA ponieważ wiele odtwarzaczy, serwerów i streamerów ma takie właśnie wyjście. Teoretycznie można tu zastosować przejściówkę lub interkonekt z różnymi wtykami po obu stronach, jednak ze względu na potencjalne problemy z impedancją audiofile na pewno woleliby tego nie robić. Posiadacze wysokiej jakości kabli koaksjalnych z wtykami RCA nie będą zadowoleni wpinając je w przejściówkę za dwa złote. Kolejny minus to zbyt wąski rozstaw wyjść analogowych i ich przeciętna jakość. Podobnie, jak w modelu Hugo 2, konstruktorzy delikatnie wpuścili gniazda RCA w obudowę (na szczęście nie aż tak głęboko), co może skutecznie utrudnić montaż interkonektów, szczególnie tych blokowanych specjalnymi nakrętkami. Audiofilskie, szeroko rozstawione gniazda przykręcane do obudowy na pewno wyglądałyby lepiej, ale podejrzewam, że inżynierowie Chorda zdecydowali się na taką opcję aby umożliwić otwarcie obudowy i serwisowanie urządzenia w przyszłości. Mimo to, Qutest na pewno zadowoli użytkowników szukających dobrego, kompaktowego DAC-a, który sprawdzi się w stacjonarnym systemie stereo.
Maleńka, metalowa kostka jest stosunkowo ciężka i sprawia wrażenie niezniszczalnej. Może to być prawda, bo jakiś czas temu w sieci pojawił się film, na którym niemieccy dziennikarze poddali inny przetwornik Chorda próbie polegającej na... Przejechaniu po nim czołgiem T-55. Urządzenie wyszło z tej potyczki jedynie z niewielkimi zadrapaniami.Aby uzyskać najlepszą jakość brzmienia, trzeba będzie skorzystać z wejścia USB. Tylko ono akceptuje bowiem sygnały PCM o parametrach do 32 bit/768 kHz oraz DSD512. Na każdym z dwóch wejść koaksjalnych jesteśmy ograniczeni do 24 bit/384 kHz w PCM-ie, a na wejściu optycznym odtworzymy pliki PCM do 24 bit/192 kHz oraz - co ciekawe - DSD64. Wydaje mi się, że dla większości użytkowników to i tak rewelacyjne wyniki. Co jeszcze spodobało mi się w tym urządzeniu? Na pewno prostota połączona z niezwykle wysoką jakością wykonania. Maleńka, metalowa kostka jest stosunkowo ciężka i sprawia wrażenie niezniszczalnej. Może to być prawda, bo jakiś czas temu w sieci pojawił się film, na którym niemieccy dziennikarze poddali inny przetwornik Chorda próbie polegającej na... Przejechaniu po nim czołgiem T-55. Urządzenie wyszło z tej potyczki jedynie z niewielkimi zadrapaniami. Mimo to, ciężko oprzeć się wrażeniu, że Qutest nie musiał być aż tak pancerny. Przecież w istocie to tylko niewielka płytka drukowana z kilkoma gniazdami i dwoma przyciskami. Podczas testu pomyślałem, że opisywany model mógłby być jeszcze prostszy, a przynajmniej tańszy. Obudowa wykonana w ten sposób musiała bowiem pochłonąć znaczną część kosztów produkcji, a czy przekłada się na brzmienie? W jakimś stopniu pewnie tak, ale gdyby Chord stworzył odpowiednik tego DAC-a w mniej efektownym opakowaniu za dwie trzecie jego ceny, chyba nie zawracałbym sobie głowy tą biżuterią. Rozumiem jednak, że firma chciała zachować jednolite wzornictwo we wszystkich swoich przetwornikach. Spodobały mi się też nóżki, których w sumie jest aż osiem. Zapewnia to przetwornikowi stabilne oparcie na podłożu, a użytkownikowi względny spokój, że maleńkie urządzenie nie spadnie ze stolika podczas przełączania kabli. Dla całkowitego bezpieczeństwa warto go jednak przytrzymać.
Minusy? Chyba największym wciąż pozostaje cena. Owszem, Qutest jest tańszy niż Hugo 2, ale niecałe sześć tysięcy złotych za taki przetwornik to wciąż sporo. Brytyjczycy chwalą się unikalnym wnętrzem i oczywiście nie zamierzam im tego odmawiać, ale na rynku pojawiają się już urządzenia skonstruowane w podobny sposób, jak choćby Audiobyte Black Dragon, a i inni producenci DAC-ów wiedzą jak wydobyć audiofilski dźwięk z powszechnie dostępnych kości. Koniec końców, Qutest to w gruncie rzeczy jedna, gęsto zabudowana płytka wielkości smartfona. Wiem, że dochodzi do tego mistrzowska obudowa, gniazda, akcesoria, pudełko i cała masa rzeczy, za które w dzisiejszych czasach płaci się coraz więcej, ale kiedy spojrzeć na to z perspektywy elementów odpowiedzialnych za brzmienie, chyba można było zrobić to taniej. Nie rozumiem także dlaczego Qutesta nie można wyłączyć. Może i nie zużywa zbyt wiele energii, ale niektórych użytkowników te świecące kuleczki mogą zwyczajnie drażnić. Dziś w naszych domach wszystkie urządzenia coś nam wyświetlają, piszczą, a nawet grają melodyjki. Alarm, telewizor, głośnik, budzik, lodówka, dekoder, zmywarka, domofon… Można od tego zgłupieć, dlatego sam staram się wyłączać niepotrzebne diody i sygnały. Tutaj nie ma takiej opcji, chyba że po każdym odsłuchu będziemy wyciągać wtyczkę z gniazdka. W przeciwnym wypadku Chord będzie zalewał okolice naszego stolika kolorowym światłem. A przecież wystarczyłoby zaprogramować tryb standby po przytrzymaniu jednej z kuleczek i po problemie. O zasilaczu w formie ładowarki do starej Nokii już wspominałem, więc nie będę się powtarzał. Zaciekawiło mnie także to, że w odróżnieniu od droższych modeli Chorda, a także poprzedniego modelu 2Qute, testowany DAC jest dostępny tylko w kolorze czarnym. Domyślam się, że to kolejna forma wprowadzania małych oszczędności. Miłym dodatkiem byłby również pilot pozwalający na zmianę źródła z fotela. Choćby nawet taki najprostszy, w formie plastikowej karty. Niestety, producent nie przewidział takiej opcji nawet za dopłatą. Jeśli mam być szczery, wszystko to troszeczkę mnie dziwi, bo Chord nie musiał wprowadzać Qutesta w pośpiechu. Stał się on po prostu jednym z beneficjentów technologii opracowanej na potrzeby wyższych modeli, ale moim zdaniem projektanci mogli trochę dłużej pomyśleć nad rzeczami, które faktycznie mogłyby się przydać użytkownikom takiego DAC-a. Qutest jest pięknym urządzeniem, ale już podczas pierwszego dnia testu zauważyłem co najmniej kilka rzeczy, które chętnie bym w nim poprawił. Dlaczego nie zamontowano z tyłu jednego gniazda koaksjalnego w standardzie RCA? Dlaczego nie umożliwiono łatwego przełączania przetwornika w tryb czuwania? Przecież takie rzeczy nic nie kosztują. Ogólnie wydaje mi się, że za dużo pieniędzy poszło tutaj na obudowę, opakowanie i przyciągające wzrok gadżety. Ale czy będzie to miało jakikolwiek wpływ na brzmienie?
Brzmienie
Dobry jest skubaniec… Co tu owijać w bawełnę, od samego początku wiedziałem, że mam do czynienia ze źródłem naprawdę wysokiej klasy. Właściwie mógłbym powtórzyć wszystko, co napisałem o droższym modelu Hugo 2, jednak w jego przypadku, z uwagi na obecność bardzo dobrego skądinąd wyjścia słuchawkowego, spora część opisu opierała się na wrażeniach po odsłuchu w nausznikach. Tutaj oczywiście takiej możliwości nie ma, więc wszystkie obserwacje zostały automatycznie przełożone na system stacjonarny, a ja miałem wrażenie jakbym spotkał starego znajomego, ale w nieco innych okolicznościach. Domyślam się, że nie wszyscy czytali tamten test, a niektórzy nawet zaczną zadawać sobie pytanie o co chodzi z tym całym Chordem. Otóż sprawa jest w gruncie rzeczy bardzo prosta. Według mnie kluczem do sukcesu przetworników tej marki jest ogólne wrażenie realizmu brzmienia. To mieszanka dokładności, namacalności i pewności grania. W tym dźwięku nie ma miejsca na znaki zapytania. Brytyjski przetwornik zostawia bardzo mało miejsca na interpretacje. I sobie, i nam. Jego ponadprzeciętna przejrzystość połączona z doskonałą mikrodynamiką oznacza, że niczego nie musimy się domyślać. Nie umykają nam szczegóły, a po pewnym czasie przyzwyczajamy się do tego, że nie musimy wsłuchiwać się w nie w skupieniu. One po prostu docierają do nas tak czy inaczej z całą masą innych informacji o muzyce. Może nie jest to ciepłe, bliskie i naładowane emocjami granie, z jakiego kojarzone są chociażby niektóre brytyjskie kolumny, ale nie ulega wątpliwości, że Qutest - podobnie jak inne modele Chorda - także ma pewien trudny do podrobienia dar przekonywania. Nie dziwię się, że tak wielu audiofilów szybko weszło w ten świat, decydując się czy to na najtańszy model Mojo, czy też na flagowego Dave’a. Jest to bowiem dźwięk, w którym nie trzeba niczego szukać. Jeśli coś ma się pojawić między głośnikami, na pewno się pojawi. Właściciel Qutesta nie będzie też musiał udowadniać znajomym audiofilom, że na jednym utworze, na wybranej płycie słychać coś wyjątkowego. Wprost przeciwnie. Chord nie potrzebuje do szczęścia ani specjalnie dobranych nagrań, ani nawet synergicznego systemu. Jeżeli uważacie, że dobre źródło powinno po prostu odczytać materiał muzyczny z jak największą dokładnością i na tej podstawie zbudować równy, dynamiczny, nasycony detalami sygnał, praktycznie nie musicie szukać dalej. Bo to jest właśnie takie źródło.
WYWIAD: John Franks - Chord Electronics
Podobnie, jak w przypadku Hugo 2, największe wrażenie zrobiła na mnie rozdzielczość tego przetwornika. Nie chodzi nawet o ilość subtelnych informacji, jakie Qutest wyciąga na światło dzienne, bo to potrafi wiele przetworników w zbliżonej cenie. Sęk w tym, że często mamy do czynienia z efektem polegającym na uwypukleniu pewnych składowych, a tutaj albo nie ma tego wcale, albo ta wyjątkowa dokładność jest powiązana z rozjaśnieniem tylko w niewielkim stopniu. Chord wychodzi z tematem poza zakres wysokich i średnich tonów, rozciągając ową przejrzystość również na szybkość reakcji basu, szybkość ataku, a nawet to, co dzieje się w sferze stereofonii. Na wielu nagraniach zaobserwowałem wręcz niezwykle ciekawą zmianę proporcji między dźwiękami pierwszoplanowymi a tym, co postrzegałem jako muzyczne tło. Tutaj przestrzeń jest oczywiście trójwymiarowa i wypełniona tonami czystego powietrza, ale te dwie warstwy dziwnie zbliżają się do siebie. Można powiedzieć, że zanika granica między zdarzeniami odbywającymi się na linii frontu a całą resztą, która odbija się gdzieś w oddali i krąży wokół kolumn. Dźwięki nie muszą kupować biletów na miejsce w klasie pierwszej lub drugiej. Mają do dyspozycji całą dostępną przestrzeń i mogą w niej zająć dowolną pozycję. Mam nieodparte wrażenie, że stoją za tym duże możliwości zastosowanego przez Roberta Wattsa układu dokonującego właściwej konwersji, bo pod wieloma względami przypomina to przesiadkę z płyty kompaktowej na pliki DSD. Zupełnie jakby muzyka przeskoczyła z dwóch do trzech wymiarów, jakby z każdego kwadratu zaczął wyrastać sześcian, a z okręgu - kula.
Domyślam się, że nie wszystkim takie brzmienie będzie odpowiadało. Dla niektórych może okazać się zbyt bezpośrednie, a może nawet ciut agresywne. Wszystko zależy oczywiście od całej masy zmiennych, jak sprzęt towarzyszący, akustyka pomieszczenia odsłuchowego czy rodzaj i jakość odtwarzanego materiału. Ale mimo wszystko ciężko mi sobie wyobrazić, aby ktoś jednoznacznie skrytykował Chorda za podejście do muzyki, które - z której strony by nie patrzeć - jest stuprocentowo zgodne z ideałem wysokiej wierności. Nie każdy audiofil akurat tego szuka, ale tak neutralne, przejrzyste i obiektywne źródło powinno sprawdzić się nawet w systemach nastawionych na ciepło, lampowy romantyzm, delikatność i ukazywanie muzyki bardziej od strony barw, niż konturów. W moim zestawie zagrał wybornie, a im dłużej go słuchałem, tym większej nabierałem pewności, że jego wizja kształtowania dźwięku jest nie tylko prawidłowa i właściwa, ale też na swój sposób urzekająca. Jak inaczej wyjaśnić to, że po każdym przesłuchanym kawałku ma się ochotę włączyć go raz jeszcze? Złapałem się nawet na tym, że - wiedząc, że Qutest nie może zostać u mnie na zawsze - przeciągałem odsłuchy do późnych godzin nocnych, a następnego dnia rano miałem przygotowaną całą listę płyt, których chciałbym posłuchać. Jeśli chodzi o źródła, ostatnio taka sytuacja zdarzyła mi się podczas testu odtwarzacza sieciowego Bryston BDP-3. Chord to oczywiście trochę inna kategoria, ale - co tu dużo mówić - robi robotę.
Podobnie, jak w przypadku Hugo 2, brzmienie opisywanego przetwornika jest tak czyste i bezpośrednie, że w niektórych systemach może okazać się zbyt jasne, a nawet ostre. Na szczęście projektanci wyposażyli nas w małe zabezpieczenie w postaci wyboru trybu pracy filtra cyfrowego. Właściwie każda opcja poza tą pierwszą, opisaną jako neutralna, powoduje lekkie zmiękczenie dźwięku i delikatne osłabienie wysokich tonów. Zmiany nie są duże, ale przecież nie jest to korektor graficzny ani procesor DSP, tylko prosta zmiana charakterystyki filtra, która z założenia ma wpływać na brzmienie w bardzo niewielkim stopniu. Ale Qutest nie jest przecież urządzeniem przeznaczonym dla początkujących melomanów, którzy mogą popełnić duży błąd w konfiguracji swojego systemu stereo, a później ratują się mikrofonami i pułapkami basowymi. Ten przetwornik powinien sprawdzić się w każdym dobrze złożonym zestawie, a w takim świecie nawet drobne różnice mają znaczenie. Moim zdaniem właściciel małego Chorda z założenia ma już w krótkim czasie przejść do etapu dobierania akcesoriów zasilających, kabli i platform antywibracyjnych czyli tak zwanego ostatniego szlifu. Tutaj nie trzeba wprowadzać dużych korekt w paśmie, bo nie o to chodzi. Możliwość subtelnej zmiany charakteru brzmienia za pomocą jednego przycisku jest jednak bardzo fajna. Wątpię aby w ostatecznym rozrachunku mogła uratować niekorzystny efekt wynikający z nieprawidłowego doboru kolumn do metrażu pomieszczenia lub posiadanego wzmacniacza, ale możliwe, że pozwoli nam zbliżyć się o kolejny milimetr do upragnionego ideału. Podobnie, jak właściwy interkonekt. Takie elementy rzadko kiedy wprowadzają przełomowe różnice, ale jeżeli i tak jesteśmy blisko, okablowanie lub gadżety w rodzaju przełączanego filtra potrafią z dobrego dźwięku zrobić dźwięk wybitny.
Qutest jest jednym z tych urządzeń, które nie tylko oceniam wysoko, ale też z czystym sumieniem polecam wszystkim fanom sprzętu przekazującego nam muzykę bez własnych naleciałości, humorów i przestrzeni pozostawionej do wypełnienia naszą własną wyobraźnią.Qutest to kolejny znakomity przetwornik brytyjskiej firmy. Naturalne, precyzyjne i muzykalne źródło oferujące znakomitą szybkość, wyjątkowy jak na ten przedział cenowy realizm i takąż stereofonię. Jest jednym z tych urządzeń, które nie tylko oceniam wysoko, ale też z czystym sumieniem polecam wszystkim fanom sprzętu przekazującego nam muzykę bez własnych naleciałości, humorów i przestrzeni pozostawionej do wypełnienia naszą własną wyobraźnią. Pod koniec testu powróciła jednak do mnie myśl, którą zawarłem już w poprzednim akapicie. Jeżeli rozpatrujemy sprawę przez pryzmat brzmienia, Qutest na pewno wart jest swojej ceny. Tak samo, jak jego obudowa robi duże wrażenie w porównaniu z konkurencją. Ale gdyby nie była tak wypasiona, gdyby zamiast aluminiowej kostki z podświetlanym okienkiem producent zastosował zwyczajne pudełko albo nawet coś w rodzaju aluminiowego profilu à la iFi Audio, może nie rozmawialibyśmy o przetworniku za niecałe sześć, ale cztery tysiące złotych? Bez pudełka z szufladką i kilku innych gadżetów byłoby z pewnością jeszcze taniej. W przedziale 3000-4000 zł Qutest mógłby być niedoścignionym wzorcem w kwestii jakości brzmienia. W droższym modelu Hugo 2 sytuacja jest trochę inna, bo jest to urządzenie zaprojektowane z myślą o pracy zarówno w domu, jak i w podróży czy na biurku. Taki przetwornik widać, a my będziemy go często dotykać i bawić się jego ustawieniami. Podobnie jest w przypadku Mojo, ale tam Brytyjczykom udało się obniżyć cenę poprzez zwiększenie liczby wyprodukowanych egzemplarzy i związane z tym zakupy dokonywane w hurtowych ilościach. Qutest będzie w wielu systemach urządzeniem zupełnie niewidocznym. Niektórzy użytkownicy zapewne nie będą nawet zmieniali źródła, korzystając tylko z komputera lub streamera. Zastanawiam się zatem czy nie warto byłoby wprowadzić jeszcze prostszego i tańszego modelu. Powiedzmy - Qutest Lite. Z drugiej strony, testowany model jest jednym z lepiej brzmiących przetworników w tej klasie cenowej, a doskonale wykonana obudowa dodaje mu elegancji, prawdopodobnie czyniąc go też niezniszczalnym. Można ją potraktować jako piękny i praktyczny bonus. John Franks chyba jednak doskonale wie, co robi.
Budowa i parametry
Chord Qutest to ulepszona wersja przetwornika cyfrowo-analogowego 2Qute bazująca na rozwiązaniach zapożyczonych bezpośrednio z modelu Hugo 2. Jak twierdzi producent, wprowadzenie nowego modelu umożliwił postęp, jaki dokonał się w technologii cyfrowej, ze szczególnym uwzględnieniem układów FPGA i filtrów WTA (Watts Transient Aligned) oferujących zwiększoną elastyczność i wydajność. Mimo niewielkich rozmiarów, brytyjski przetwornik oferuje cztery wejścia cyfrowe. Maksymalna jakość odtwarzanego sygnału na wejściu USB typu B to 32 bit/768 kHz dla PCM i DSD512. Sygnał analogowy można wyprowadzić za pomocą pary gniazd RCA. Stopień wyjściowy pracuje w czystej klasie A. Urządzenie jest zasilane przez osobny port micro USB. Sam układ przetwornika został zbudowany w oparciu o kość FPGA Xilinx Artix 7, oczywiście z własnym oprogramowaniem Chorda. Wszystkie podzespoły zamontowano na jednej płytce, której część zobaczymy przez przezroczyste okienko w górnej ściance urządzenia. Obudowę wykonano z metali lekkich na sterowanych komputerowo obrabiarkach. Qutest daje też użytkownikowi możliwość wyboru jednego z czterech filtrów cyfrowych, co sygnalizowane jest zmianą koloru podświetlenia przycisku. Tak naprawdę do wyboru mamy filtr neutralny lub ciepły, każdy w odmianie normalnej lub z delikatnym zejściem w zakresie wysokich tonów. Mimo niewielkich gabarytów, urządzenie waży 770 g. Parametry brytyjskiego DAC-a są dość imponujące. Inżynierom udało się uzyskać stosunek sygnału do szumu na poziomie 124 dB, zniekształcenia poniżej 0,0001% i pasmo przenoszenia od 20 Hz do 20 kHz z odchyłką zaledwie 0,2 dB. Nic dziwnego, że w niektórych rubrykach tabeli danych technicznych producent wpisał po prostu "nic, co dałoby się zmierzyć".
Werdykt
Brytyjczycy skonstruowali swoją ofertę przetworników w bardzo przemyślany sposób i konsekwentnie realizują plan dążenia do doskonałości. Niektórzy twierdzą, że w modelu flagowym już im się to udało. Qutest na pewno nie jest źródłem wyznaczającym poziom referencyjny w skali bezwzględnej, ale w swojej cenie? Hmm... Po zakończeniu odsłuchów zacząłem się zastanawiać czy za te pieniądze można kupić jakiś inny, lepszy przetwornik i tak łamię sobie głowę już dobre trzy dni. Jeśli chodzi o wyposażenie i funkcjonalność, na pewno znalazłoby się wielu kandydatów, ale jeżeli szukamy minimalistycznego DAC-a, który pozwoli nam po prostu wydobyć maksymalnie dobry dźwięk po podłączeniu komputera lub innych źródeł cyfrowych, nie wiem czy w tej kwocie można wybrać lepiej. Chord mógł zupełnie pogrążyć konkurencję ograniczając koszt produkcji obudowy Qutesta, a tym samym jego cenę dla ostatecznego odbiorcy. Nie wypada mi jednak narzekać na to, że jakość wykonania opisywanego urządzenia jest za wysoka. Qutest na pewno nie jest urządzeniem idealnym, ale dla audiofilów celujących w neutralny, realistyczny, przestrzenny i pełen detali dźwięk zgodny z intencjami artystów i realizatorów nagrań, to obowiązkowa pozycja do odsłuchu, a być może nawet pewne, stabilne źródło na długie lata.
Dane techniczne
Wejścia cyfrowe: 1 x USB (B), 2 x koaksjalne (BNC), 1 x optyczne
Wyjścia analogowe: RCA
Obsługiwane sygnały: 32 bit/768 kHz PCM, DSD512
Napięcie wyjściowe: 1, 2 lub 3 V
Pasmo przenoszenia: 20 Hz - 20 kHz (+/- 0,2 dB)
Zniekształcenia: < 0,0001%
Separacja kanałów: 138 dB
Wymiary (W/S/G): 4,1/16/7,2 cm
Masa: 770 g
Cena: 5990 zł
Konfiguracja
Marantz HD-DAC1, Astell&Kern AK70, Unison Research Triode 25, Gato Audio DIA-250S, Pylon Audio Sapphire 31 StereoLife Edition, Equilibrium Ether Ceramique, Cardas Clear Reflection, Enerr Tablette 6S, Enerr Symbol Hybrid.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Nagroda
-
MacP
Czy Autor ma w pamięci model 2Qute i może pokusić się o porównania? Czy w nowym jest coś zauważalnie lepszego (bo widuje się też opinie, że gra ostrzej, ale niekoniecznie dużo lepiej). Czy są (na zwykłym PCM) istotne różnice między wejściem USB a coaxial? 2Qute znam i bardzo lubię, choć porównanie z nim wytrzymuje spokojnie kilka razy tańszy i niepozorny Ami Musik DS5, czy baaardzo udany Audio-gd R2R 11. Zgoda co do pewnego przerostu formy nad treścią. Jakość RCA i ich rozstawienie to straszny minus Chorda, także BNC to jakieś dziwactwo (choć podobno oferuje lepszą jakość, ale jaki sprzęt poza wybranym profesjonalnym ma wyjścia BNC?!), a pilot w tej cenie powinien być standardem. W sieci jest też sporo dyskusji na temat zasilaczy - są tacy, którzy zapewniają o cudownych efektach podłączania tych liniowych, baterii i powerbanków, inni podzielają zaś pogląd Chorda, że zasilacz jest tu bez znaczenia i wystarczy chińska "wtyczka" o materiałowej wartości 1 USD. Szczęśliwie zmiana zasilania na 5 V daje tu większe pole do eksperymentów niż w 12-V 2Qute.
0 Lubię -
stereolife
Niestety nie mieliśmy możliwości przeprowadzenia takiego porównania. Modelu 2Qute słuchaliśmy tylko gościnnie, więc nie podejmujemy się wyrokować który z nich jest ostrzejszy czy cieplejszy. Gdybyśmy mogli przeprowadzić takie bezpośrednie starcie, informacja o jego wynikach na pewno znalazłaby się w teście. Ale to, o czym Pan pisze zdaje się potwierdzać ogólny kierunek, w jakim zmierzają przetworniki Chorda. Hugo 2 również wydaje się iść bardziej w stronę przejrzystości i dynamiki niż jego poprzednik, który przy całej swojej rozdzielczości grał dość uniwersalnie i mało inwazyjnie. A z zasilaczami to również prawda - są dwa punkty widzenia, ale naszym zdaniem nawet jeśli z punktu widzenia elektroniki takie urządzenie naprawdę nie potrzebuje nic lepszego niż taka chińska ładowarka, to na tym poziomie cenowym pewnych rzeczy robić nie wypada. Qutest może wylądować nawet w bardzo poważnych systemach. Takich, których właściciele dopieścili wszystko, włącznie z porządną listwą zasilającą, stolikiem antywibracyjnym i drewnianymi podkładkami pod drogie kable. W takim towarzystwie zasilacz wtyczkowy wygląda jak hulajnoga na paradzie czołgów. Wiele firm, głównie brytyjskich, oferuje do swoich urządzeń dodatkowe zasilacze, a efekty ich podłączenia zawsze są słyszalne, żeby nie powiedzieć - bezdyskusyjne. Teoretycznie przedwzmacniacz też nie powinien wymagać nie wiadomo jakiego prądu przepuszczonego przez dwa transformatory i czternaście stabilizatorów, a jednak to działa. Co ciekawe, mieliśmy kiedyś przyjemność uczestniczyć w wykładzie, jaki na spotkaniu dealerów Chorda wygłosił bodajże Colin Pratt. Opowiadając o zasilaczach stosowanych w końcówkach mocy tej marki zagłębiał się w takie szczegóły, że głowa mała. Po pewnym czasie nikt już nie rozumiał o co chodzi, ale reprezentant Chorda wyraźnie dał wszystkim do zrozumienia, że ta technologia jest bardzo zaawansowana, dopracowana i sprawdzona na wszystkie możliwe sposoby. A do przetwornika? To nieważne, bo tu nie ma dużych mocy... Możliwe, że fabryczny zasilacz faktycznie jest najlepszy. Kilka razy zetknęliśmy się z sytuacją, gdzie dostarczony ze wzmacniaczem lub odtwarzaczem brzydki kabel zasilający w praktyce był lepszy niż audiofilskie sieciówki za pół średniej krajowej. Grunt, że jest pole do eksperymentów.
0 Lubię -
MacP
Dzięki! Jak ktoś z czytelników porówna 1:1 bezpośrednio oba modele, to niech coś napisze.
0 Lubię -
Mdl
Czyli Qutest to ten sam DAC, który jest w Hugo 2 tylko, że bez wzmacniacza słuchawkowego?
0 Lubię -
stereolife
W dużym skrócie - tak. Hugo 2 ma jeszcze kilka innych elementów, jak wbudowany akumulator pozwalający używać go z urządzeniami mobilnymi, inny zestaw gniazd, funkcja mieszania kanałów czy chociażby regulacja głośności w formie podświetlanego pokrętła. Ale "serce" obu tych przetworników jest zasadniczo takie samo. Hugo 2 był testowany na łamach naszego portalu we wrześniu 2017 roku, więc polecamy zajrzeć również do tamtej recenzji.
0 Lubię -
Komentarze (6)