JBL Spinner BT
- Kategoria: Gramofony i sprzęt analogowy
- Tomasz Karasiński
Ostatnio coraz częściej słyszę wokół zrzędzenie, że wszystko wokół nas staje się coraz gorsze, że nie ma już pachnących pomidorów i prawdziwego chleba, że w telewizji puszczane są same bzdury i reklamy, że czego sobie człowiek nie kupi, to się zaraz zepsuje i że ludzie nie czytają już książek, nie chodzą do kina, a nawet nie potrafią ze sobą normalnie porozmawiać. Dobrze, jest w tym trochę prawdy, ale jest też nadzieja. Widząc, że sprawy toczą się w złym kierunku, każdy z nas sam zaczyna na to reagować, szukając przeciwwagi, odskoczni, możliwości przełamania tego trendu. Doskonale widać to w wielu sferach naszego życia. Temu, co sprawia nam przyjemność, chcemy poświęcać więcej czasu i uwagi. Dla melomanów taką bezpieczną przystanią stały się gramofony i płyty winylowe. Wróciły do łask, ponieważ oferują coś, czego brakuje we współczesnym świecie - autentyczność i namacalność. W erze cyfrowej, gdzie muzyka jest dostępna na wyciągnięcie ręki, zniknęła część rytuału związanego z jej słuchaniem, a czarne krążki to nie tylko nośnik dźwięku, ale całe towarzyszące mu przeżycie. Sam moment wyciągania płyty z okładki, ostrożne położenie jej na gramofonie i delikatne trzaski przed pierwszym utworem mają w sobie coś magicznego. Muzyka odtwarzana z winyli brzmi inaczej - cieplej, bardziej organicznie i namacalnie, nie wspominając o tym, że słuchanie płyty winylowej wymaga też większej uwagi i zaangażowania. Nie można łatwo przeskakiwać między utworami, więc z reguły słuchamy całych albumów od początku do końca.
Rosnąca popularność gramofonów to także element powrotu do tradycji, doceniania tego, co zostało - wydawałoby się - utracone. W świecie, gdzie wszystko staje się wirtualne, ludzie szukają czegoś, co można fizycznie poczuć i dotknąć. Winyle są pięknymi przedmiotami z okładkami, które są małymi dziełami sztuki. To wszystko buduje związek między słuchaczem a muzyką, czyniąc ją czymś więcej niż tylko tłem do codziennych czynności. Wreszcie, co niezwykle istotne, czarne płyty dają nam oddech i spokój w czasach nadmiaru informacji. To powolniejsze, bardziej świadome podejście do muzyki - doświadczenie, które dla wielu osób stało się sposobem na ucieczkę od wszechobecnej digitalizacji. W środowisku melomanów i audiofilów niewiele jest osób, które na widok gramofonu zrobią kwaśną minę, mówiąc, że to archaizm i chwilowa moda. Największym problemem jest wejście w ten świat, bo teoretycznie wszystko jest super, ale zaraz zaczynają się schody i okazuje się, że trzeba mieć jakiś przedwzmacniacz korekcyjny, myjkę do płyt i całe mnóstwo dziwnych akcesoriów, a gramofony też tanie nie są. Na szczęście wielu producentów sprzętu hi-fi ma na to sposoby.
Być może trochę przesadzam, ale jeżeli nie mamy kompletnie nic, czego potrzeba, aby przystąpić do winylowego klubu - ani płyt, ani sprzętu, ani nawet najtańszej szczoteczki - sprawa wydaje się niezwykle skomplikowana. Wiem, że zaraz pojawią się komentarze doświadczonych, wąsatych melomanów, którzy powiedzą, że wystarczy pójść na strych, odnaleźć pudło z czarnymi krążkami, odkurzyć stary gramofon kupiony jeszcze w czasach PRL-u, wymienić w nim "igłę", przesmarować łożysko i już można zaczynać zabawę. Rzecz w tym, że za renesans analogowych nagrań odpowiadają głównie ludzie młodzi. To nie dziadkom nagle się przypomniało o gramofonach, ale ich wnukom, a ci zazwyczaj nie mają ani starych płyt, ani zakurzonego gramofonu, ani strychu. Zaradna młodzież zdołała jednak opracować sobie na to wszystko własne metody. Spora część zaczyna od odwiedzania wystaw i targów winyli, gdzie można kupić fajne płyty za przyzwoite pieniądze. Nawet jeśli nic ciekawego nie znajdziemy, to przynajmniej sobie człowiek pogrzebie i poogląda. Niektórzy dość długo kolekcjonują "software", nie mając sprzętu, na którym można by było go posłuchać. Kupują albumy ulubionych artystów, a nawet rzadkie, kolekcjonerskie wydania. Przezroczysty winyl albo płyta z piękną okładką podpisaną przez artystę to fajna rzecz - w streamingu tego nie ma. Później dochodzimy jednak do momentu, w którym kusi nas, aby jednak zrobić z tych płyt użytek. Co trzeba w tym celu mieć? Taaak, wiem - stary wzmacniacz Diory z wejściem dla "adaptera" lub "patefonu". A jeżeli mamy na przykład soundbar albo głośnik bezprzewodowy? Wówczas z pomocą przychodzą nam gramofony z łącznością bezprzewodową, takie jak JBL Spinner BT.
Wygląd i funkcjonalność
Zanim przyjrzymy się bohaterowi naszego testu, oddzielmy od siebie dwie rzeczy grubą kreską i wyjaśnijmy podstawowe pojęcia. Dla audiofilów gramofon, który odczytuje muzykę zapisaną w postaci analogowej, a następnie konwertuje ją na sygnał cyfrowy, aby wysłać go przez Bluetooth do głośnika to nieporozumienie, szaleństwo, abominacja, patologia, zezwierzęccenie, degeneracja, wynaturzenie, okrucieństwo, nikczemność, upadek moralny i zło w czystej postaci. Jeżeli dodamy do tego fakt, że większość wydawanych współcześnie płyt winylowych zawiera nagrania rejestrowane i edytowane cyfrowo, z technicznego punktu widzenia jest to niemalże paranoja. W sposób sztuczny i bez wyraźnej potrzeby "wciskamy" ten analogowy sygnał w cały proces tylko po to, aby odbiorca mógł kupić płytę, położyć ją na talerzu gramofonu i wysłać muzykę odczytaną z błędami, niedoskonałościami, zniekształceniami i trzaskami dalej, do wzmacniacza, soundbara lub głośnika bezprzewodowego. Dodajmy jeszcze, że jeśli będzie to pojedynczy głośnik, to otrzymamy dźwięk mono, co jest już całkowicie komiczne. To tak, jakbyśmy poszli do kina na znakomicie zrealizowany film, nagrali go kamerą rejestrującą obraz na kasecie VHS, wrócili do domu, puścili nagranie na telewizorze, a następnie wyjęli z kieszeni telefon, rozpoczęli wideorozmowę ze znajomym i pokazywali mu, jakież to cudo udało nam się nagrać.
TEST: JBL MP350 + SA550
Po co ktokolwiek miałby to robić? Cóż, po pierwsze w całej zabawie z winylami nie do końca chodzi o techniczną perfekcję, tylko o całe doświadczenie, wyjątkowe przeżycie towarzyszące temu procesowi. Po drugie doskonale znane są przypadki nagrań, które choć zostały zarejestrowane cyfrowo, po ponownym masteringu i przeniesieniu na czarną płytę brzmią po prostu lepiej niż z serwisu strumieniowego, nawet tego oferującego wysoką jakość sygnału. Po trzecie fakt, że dany gramofon może przesyłać sygnał przez Bluetooth, nie oznacza, że jest to jedyna dostępna opcja i że każdy użytkownik będzie tak robił. Jest to po prostu pewne ułatwienie dla początkujących melomanów, którzy często nie mają w domu żadnego urządzenia umożliwiającego jakiekolwiek inne połączenie. Ale może kiedyś będą mieli, i wówczas skorzystają z "normalnego" gniazda RCA. Zamiast wyśmiewać takie gramofony, każdy doświadczony audiofil powinien przypomnieć sobie, od czego sam zaczynał. Mój pierwszy poważny zestaw stereo składał się na przykład ze wzmacniacza Diora WS 442, kolumn od miniwieży Sony i przenośnego odtwarzacza płyt CD w roli źródła. Trzeszczało, śmierdziało (wzmacniacz czasami dymił), ale radochy miałem co niemiara.
JBL trochę zaskoczył melomanów, wprowadzając do oferty najpierw opisywany model, a później również drugi, bardziej zaawansowany technicznie gramofon, TT350. Amerykański gigant jest takim potentatem na rynku bezprzewodowych słuchawek i głośników, że mógłby nie produkować nic innego. Mimo to firma coraz odważniej penetruje rejony okupowane dotychczas przez innych, znacznie mniejszych graczy, niemal za każdym razem przypominając nam o swojej bogatej historii. Cała seria Classic, do której należy wspomniany TT350, to książkowy przykład odwoływania się do przeszłości, złotej ery hi-fi i produktów, które dorobiły się statusu kultowych. Spinner BT ma trafić do zupełnie innej grupy odbiorców. Jest to po prostu niedrogi, funkcjonalny gramofon na start, a jego wzornictwo jak ulał pasuje do frywolnego stylu, z jakiego JBL jest dziś znany. Dostępne są dwie wersje - ze złotymi i pomarańczowymi detalami, takimi jak logo, talerz, przyciski i pokrętła. Ta druga jest zupełnie odjazdowa, natomiast złota idealnie pasuje do głośników z serii Authentics. Ponieważ moja żona jest posiadaczką "dwusetki", złożyłem taki komplet i muszę przyznać, że wygląda wprost odjazdowo. Głośnik za 1699 zł, gramofon za 1899 zł i za równowartość iPhone'a 15 mamy kompaktowy system audio, który radzi sobie zarówno ze streamingiem, jak i czarnymi płytami. Petarda!
Z mojego punktu widzenia Spinner BT już na starcie ma dużą przewagę nad konkurencją. Najzwyczajniej w świecie chodzi o markę. Dotychczas osoby przymierzające się do kupna pierwszego gramofonu wpadały do świata, który był dla nich, delikatnie mówiąc, niezrozumiały. Po sprawdzeniu, jaki sprzęt można kupić za rozsądne pieniądze, okazywało się, że większość specjalistów, użytkowników i sprzedawców poleca Pro-Jecta, Regę, TEAC-a, Audio-Technikę, Thorensa, Reloopa, ELAC-a albo Duala. Nie chcę ujmować żadnej z tych manufaktur, bo większość z nich ma bogatą historię i jest doskonale znana audiofilom, ale dla większości młodych ludzi to są kompletne no-name'y. A już na pewno w porównaniu z JBL-em, bo niejeden młody człowiek miał lub nadal ma co najmniej jedno urządzenie tej marki. Pozytywne doświadczenia z bezprzewodowymi głośnikami i słuchawkami mogą przełożyć się na zaufanie do marki i zadecydować o wyborze tego, a nie innego gramofonu. W świecie Pro-Jectów, Duali i Thorensów niejeden klient zauważy Spinnera BT i dojdzie do wniosku, że JBL to jedyna nazwa, która cokolwiek mu mówi. Może się nawet okazać, że siła trzech liter z wykrzyknikiem jest ważniejsza niż wygląd, ramię, wkładka, rodzaj napędu czy jakikolwiek inny aspekt stricte techniczny.
Zdaniem producenta Spinner BT to urządzenie, które pozwala w prosty sposób przesłuchać swoją kolekcję płyt winylowych. Gramofon umożliwia szybkie połączenie z przenośnymi głośnikami, soundbarami lub słuchawkami przewodowo lub przez Bluetooth, a dzięki obsłudze kodeka aptX HD nie ma przy tym żadnych kompromisów dźwiękowych. Opisywany model posiada analogowe wyjścia dla "dużych" zestawów stereo, a do tego ma oczywiście wbudowany przedwzmacniacz korekcyjny. Jeśli chodzi o funkcje typowo gramofonowe, sytuacja wygląda zupełnie standardowo. Dwie najpopularniejsze prędkości odtwarzania, aluminiowe ramię z zainstalowaną fabrycznie wkładką MM, aluminiowy talerz, napęd paskowy, całkowicie manualna obsługa, anti-skating obsługiwany za pomocą pokrętła i wysokie, miękkie nóżki antywibracyjne - w tym przedziale cenowym to klasyka. Gramofon przyjeżdża do nas w częściach, więc na początku będziemy musieli dokładnie zapoznać się z jego budową i wstępnie go ustawić. Główną częścią jest podstawa z silnikiem, łożyskiem i ramieniem. Do tego w osobnych przegródkach dostajemy zasilacz wtyczkowy, talerz z grubą filcową matą, headshell z wkładką, przeciwwagę, dwa plastikowe zawiasy, przezroczystą pokrywę, adapter do singli i interkonekt RCA. Co ciekawe, łączówka nie ma żyły uziemiającej, bo i na tylnym panelu gramofonu nie ma takiego zacisku. Oprócz wyjścia RCA i gniazda zasilającego znajdziemy tu tylko przycisk do parowania i trzy przełączniki hebelkowe. Pierwszy od prawej to włącznik, drugi steruje trybem auto stop, a trzeci pozwala nam wybrać, czy chcemy skorzystać z wbudowanego phono stage'a, czy nie.
Gramofon przyjeżdża do nas w częściach, więc na początku będziemy musieli dokładnie zapoznać się z jego budową i wstępnie go ustawić. Główną częścią jest podstawa z silnikiem, łożyskiem i ramieniem. Do tego w osobnych przegródkach dostajemy zasilacz wtyczkowy, talerz z grubą filcową matą, headshell z wkładką, przeciwwagę, dwa plastikowe zawiasy, przezroczystą pokrywę, adapter do singli i interkonekt RCA.Obsługa gramofonu również jest prosta. Wszystko przebiega zupełnie standardowo. Jeśli miałbym się czepiać, średnio spodobał mi się tylko przedni panel wykonany z tworzywa sztucznego, ale z drugiej strony jest to rozwiązanie ciut bezpieczniejsze niż lakier lub metal. Kto choć raz zaprosił do siebie znajomych i widział, jak po kilku drinkach dobierają się do sprzętu hi-fi, temu nic więcej nie muszę tłumaczyć. Podobnie jak niemal każdy budżetowy gramofon, Spinner BT ma jeden słaby punkt. Jest nim oczywiście wkładka. Nie oszukujmy się, w większości przypadków tę zamontowaną fabrycznie należy potraktować jako zestaw startowy - coś, co jakiś czas nam posłuży, ale kiedy tylko oswoimy się z obsługą urządzenia i poznamy jego brzmienie w wyjściowej konfiguracji, powinniśmy zacząć rozglądać się za czymś lepszym. Ta bazowa to Audio-Technica AT3600L. W sklepach internetowych można ją dostać za 75 zł. Ponieważ jest to najważniejszy element gramofonu - ten, w którym "rodzi się" dźwięk - nie muszę chyba nikogo przekonywać, że nie jest to żaden hi-end ani nawet optymalny wybór dla takiego źródła. AT3600L ma igłę ze szlifem stożkowym i stosunkowo sztywny, węglowy wspornik, co przekłada się na dużą siłę nacisku, jaką trzeba ustawić, aby urządzenie funkcjonowało prawidłowo. W większości tanich gramofonów po wypoziomowaniu ramienia należy obrócić przeciwwagę tak, aby wskazywała coś między 1,8 a 2,2 g. Tutaj będzie to 3 g. Niewiele więcej? Niby tak, ale należy pamiętać, że większy nacisk oznacza większe zużycie płyt przy każdym odtworzeniu. Moim zdaniem najzwyczajniej w świecie szkoda winyli. Ciesząc się nowym nabytkiem, można jakiś czas pobawić się fabrycznym zestawem, ale najlepiej byłoby już w momencie zakupu gramofonu mieć odłożone pieniądze na lepszą wkładkę. Wystarczy wydać 300-500 zł, aby wejść do zupełnie innego świata, a wymiana tego elementu wcale nie jest tak trudna, jak mogłoby się wydawać. Szczególnie biorąc pod uwagę to, że mamy tu odkręcany headshell i cały proces możemy przeprowadzić wygodnie, na stole lub biurku, a nie pochylając się nad sprzętem i uważając, by czegoś nie urwać.
Brzmienie
Spinner BT, choć nie jest jeszcze urządzeniem z najwyższej półki, potrafi wydobyć z winyli odrobinę "tego czegoś", za co kochamy czarne płyty. Dźwięk jest płynny i przyjemny, wyraźnie ocieplony, zaokrąglony, chwilami nawet trochę ciemny, ale jednocześnie angażujący. Jeśli porównacie to brzmienie z tym, co oferują popularne serwisy streamingowe, szybko zrozumiecie, dlaczego winyle i gramofony mają tak wielu zwolenników. Oczywiście jest to specyficzny dźwięk. Obiektywnie należałoby powiedzieć - gorszy. Jednak czy aby na pewno? Po przesiadce ze streamera odtwarzającego muzykę z TIDAL-a natychmiast daje się odczuć spadek poziomu dynamiki i szczegółów, ale z drugiej strony tutaj brzmienie jest duże, budowane z rozmachem, a do tego niesamowicie przyjemne. Można to porównać do fotografii wykonanej starym aparatem analogowym. Po wywołaniu zdjęcia okazuje się, że ma ono wiele wad - może być zamglone, prześwietlone, zaszumione, mogą nawet pojawić się na nim dziwne brudy i plamy, ale, cholerka, ma swój klimat. Jest jakieś, a przecież zarówno aparaty i wywoływanie zdjęć z kliszy, jak i gramofony i czarne płyty kupuje się po to, aby walczyć z nijakością i bezdusznością pozornie idealnego świata urządzeń cyfrowych. Tego specyficznego dźwięku nie da się łatwo zastąpić, a budżetowy JBL potrafi oddać to, co w nim najważniejsze. Oczywiście Spinner BT nie jest szczytem ludzkich możliwości w tej dziedzinie, więc trudno mówić, że dzięki niemu odkryjemy wszystkie tajemnice winylowego dźwięku, jednak już na tym poziomie doświadczamy czegoś zupełnie innego, co odbiega od dźwięku z plików, płyt kompaktowych i streamingu.
PREZENTACJA: Elektryczna podróż młodego geniusza - JBL
Popularność niedrogich gramofonów i komentarze użytkowników na ich temat przypominają mi to, co kiedyś stało się z przetwornikami cyfrowo-analogowymi. Każdy trzeźwo myślący człowiek zdaje sobie sprawę z tego, że wybierając jedną z najtańszych konstrukcji dostępnych na rynku, nie otrzymamy hi-endowego brzmienia, ale mimo to część melomanów urządzała porównania DAC-ów za tysiąc złotych z hi-endowymi odtwarzaczami płyt kompaktowych, często karmiąc przetwornik plikami z laptopa, a następnie wypisywała w sieci elaboraty o tym, jaką to "te całe pliki" są pomyłką i ślepą uliczką w historii sprzętu audio. Postawmy więc sprawę jasno - aby doświadczyć magii analogowego dźwięku w postaci nie tylko romantyczno-kocykowej, ale też ze wszech miar poprawnej, z dynamiką, stereofonią i przejrzystością na wysokim poziomie, trzeba wydać przynajmniej 5000-6000 zł na gramofon, 2000-3000 zł na phono stage i 1000 zł na akcesoria. Spinner BT kosztuje 1899 zł i oferuje za tę kwotę wszystko, czego potrzeba, by zacząć przygodę z winylami. Nie jest to wyczynowy ani nawet audiofilski sprzęt, ale robi robotę. Dźwięk jest pełny, bogaty i płynny, choć równowaga tonalna jest nieco przesunięta w stronę niższych rejestrów. Wysokie tony są delikatne, za to bas jest mocny i potrafi zejść bardzo nisko. Przestrzeń jest typowo analogowa, wypełniona gęstą treścią, a nie odosobnionymi punktami w przestrzeni. Co najciekawsze, wrażenia te potwierdzały się zarówno podczas odsłuchu "po kablu", jak i przez Bluetooth. Być może powinienem piętnować takie wygodnictwo, ale wiecie co? Jeżeli swoją przygodę z winylami zaczynamy od Spinnera BT i głośnika bezprzewodowego, to przesiadka z łączności bezprzewodowej na kabel nie zrobi nam wielkiej różnicy. Ta zacznie być wyraźna dopiero potem, gdy zastąpimy głośnik wzmacniaczem i porządnymi kolumnami.
Podobnie jak wiele konkurencyjnych modeli, Spinner BT jest fajną platformą do upgrade'u. Zabawę tę na pewno zacząłbym od wymiany wkładki. Do ceny opisywanego gramofonu wystarczy więc doliczyć 300-500 zł, abyśmy zaczęli mówić o całkowicie innym urządzeniu, oferującym dźwięk z innej galaktyki.Przejdźmy więc do powtarzającej się w testach tego typu gramofonów sekcji marzeń i planów na przyszłość. Podobnie jak wiele konkurencyjnych modeli, Spinner BT jest fajną platformą do upgrade'u. Zabawę tę na pewno zacząłbym od wymiany wkładki. Przy zastosowanej tu AT3600L nawet popularne konstrukcje, takie jak Ortofon 2M Red czy Audio-Technica AT-VM95SP, są jak doskonały amerykański hamburger przy kanapce zmajstrowanej z najtańszego chleba krojonego i mielonki zawierającej więcej "dodatków" niż mięsa. Do ceny opisywanego gramofonu wystarczy więc doliczyć 300-500 zł, abyśmy zaczęli mówić o całkowicie innym urządzeniu, oferującym dźwięk z innej galaktyki. Co poza tym? Cóż, aby nie nadwyrężać budżetu, w później zainwestowałbym chyba w docisk, a następnie w zewnętrzny przedwzmacniacz korekcyjny. Nie trzeba jednak dokonywać tych ulepszeń od razu po zakupie. Spinner BT to urządzenie, które na początku warto docenić w oryginalnej formie. Dla wielu osób będzie to pierwszy gramofon, dlatego stanowi doskonałe narzędzie do nauki obsługi zarówno sprzętu, jak i samych winyli. Niektóre płyty mogą ucierpieć z powodu przypadkowego potrącenia ramienia lub przesunięcia go po winylu bez podniesienia dźwigienki, a zdarza się, że igła zostanie uszkodzona podczas wycierania gramofonu zwykłą ściereczką. I chyba właśnie dlatego producent dał nam na początek tak śmiesznie tanią wkładkę. Ogranicza ona możliwości brzmieniowe JBL-a, ale jest idealnym narzędziem do "treningu". A kiedy wszystko opanujecie, sami będziecie wiedzieli, że nadszedł moment, aby zrobić duży krok naprzód.
Budowa i parametry
JBL Spinner BT to tańszy z dwóch gramofonów analogowych w ofercie amerykańskiego producenta. Za pomocą technologii Bluetooth urządzenie umożliwia szybkie połączenie z przenośnymi głośnikami, soundbarami lub słuchawkami w celu bezprzewodowego odtwarzania płyt winylowych, a dzięki obsłudze kodeka aptX HD nie ma przy tym żadnych kompromisów dźwiękowych. Płyty mogą być odtwarzane z prędkością 33 1/3 lub 45 rpm. Aluminiowy talerz jest napędzany za pomocą paska przez silnik, pod którym zamontowano czujnik optyczny dbający o utrzymanie prawidłowych obrotów. Aluminiowe ramię wyposażone jest we wkładkę z ruchomym magnesem (MM), zainstalowaną fabrycznie na zdejmowanej głowicy w celu łatwej wymiany i modernizacji. Podstawa gramofonu została wykonana z MDF-u i wykończona czarnym laminatem. Jest tu także kilka elementów z tworzywa sztucznego, w tym panel czołowy i płyta zamykająca całość od spodu. Pasek nakładany jest na wewnętrzną część talerza. Dokładnie w miejscu, w którym gumowy pasek powinien trafić na rolkę silnika, wykonano w talerzu "okienko" umożliwiające połączenie tych elementów ze sobą. Ramię Spinnera BT to dość typowa dla budżetowych gramofonów konstrukcja z krzyżowym zawieszeniem i prostą, aluminiową belką zakończoną odłączaną głowicą. Regulacja ogranicza się do ustawienia siły nacisku, co odbywa się klasycznie poprzez obrócenie przeciwwagi, oraz anti-skatingu, do czego służy małe pokrętło przy podstawie ramienia. Fabrycznie zainstalowana wkładka Audio-Technica AT3600L to podstawowy model ze wspornikiem z włókna węglowego i igłą o stożkowym szlifie 0,6 mil. Jej napięcie wyjściowe wynosi 3,5 V, więc przy wymianie wkładki należałoby trzymać się blisko tej wartości, ale jeżeli nie macie takich zamiarów, możecie o tym parametrze zapomnieć, ponieważ resztą i tak zajmie się wbudowany przedwzmacniacz korekcyjny i Bluetooth, który - co ciekawe - występuje tu w wersji 5.2, a więc nowszej niż w wielu dostępnych w sprzedaży słuchawkach i głośnikach bezprzewodowych.
Werdykt
Jeżeli zastanawiacie się nad kupnem gramofonu i analizujecie, który model sprawdzi się najlepiej, brutalna prawda jest taka, że budżetowe konstrukcje naprawdę niewiele się od siebie różnią. Pod względem mechanicznym są prawie takie same, a niektóre powstają nawet w tych samych fabrykach. O jakości i charakterze brzmienia decyduje przede wszystkim wkładka i tutaj to producent decyduje, czy dać nam od razu coś dobrego, czy wybrać najtańszy kartridż, przewidując, że dla wielu użytkowników będzie to pierwsze doświadczenie z tego typu sprzętem, więc nie ma się co spinać. JBL wybrał drugą opcję. Jest to uczciwe, bo Spinner BT ma bogate wyposażenie i nie kosztuje więcej niż konkurencyjne gramofony, natomiast obniża oceny "konfiguracji wyjściowej". Z wkładką, którą można kupić za 75 zł, nie odlecimy jeszcze w analogowy kosmos. Na szczęście wymiana tego elementu jest bardzo prosta i każdy samodzielnie oceni, kiedy tę operację przeprowadzić i czy w ogóle jest sens się w to bawić. Jeżeli sprzęt będzie używany regularnie, to będzie to znakomita inwestycja. Jeżeli zaś okaże się, że gramofon większość czasu tylko ładnie wygląda, a nasza kolekcja winyli rozrasta się wolniej niż zakładaliśmy, to można sobie z tym dać spokój i skupić się na słuchaniu muzyki z serwisów strumieniowych.
Teraz wracamy do pytania, czy warto wybrać akurat Spinnera BT. Moim zdaniem nie ma ku temu przeciwwskazań. To dobry gramofon, a dla młodych ludzi, na początek przygody z winylami - wręcz wymarzony. Ma jedną dużą przewagę nad rywalami. Nie jest to ani wygląd, ani Bluetooth z aptX HD, ale logo, które go zdobi. Doświadczeni producenci gramofonów starają się przekonać melomanów wkładkami, szklanymi talerzami, możliwością wyboru jednej z pięćdziesięciu wersji kolorystycznych, a tu nagle wjeżdża JBL z pierwszym modelem i pod jednym względem jest pozamiatane - klienci doskonale znają tę markę i darzą ją zaufaniem. Wszystkie znane audiofilom manufaktury takie jak Pro-Ject, Rega, TEAC, Audio-Technica, Thorens i Dual to dla młodych ludzi firmy-krzaki, kompletna niewiadoma. A JBL? To inna rozmowa. Czy chociażby z tego względu część klientów wybierze Spinnera BT, nie oglądając się na resztę? Tego nie wiem, ale wcale bym się nie zdziwił. Jak mawiają, duży może więcej.
Dane techniczne
Napęd: Paskowy
Dostępne prędkości: 33 1/3, 45 obr/min
Wyjście analogowe: RCA (liniowe lub gramofonowe)
Łączność bezprzewodowa: Bluetooth 5.2 z aptX HD
Typ wkładki: MM (Audio-Technica AT3600L)
Stosunek sygnał/szum: > 65 dB
Wymiary (W/S/G): 15,5/43,5/36,8 cm
Masa: 5,3 kg
Cena: 1899 zł
Konfiguracja
Audiovector QR5, Equilibrium Nano, Unison Research Triode 25, Hegel H20, Auralic Aries G1, Auralic Vega G1, Marantz HD-DAC1, Clearaudio Concept, Cambridge Audio CP2, Cardas Clear Reflection, Tellurium Q Ultra Blue II, Albedo Geo, KBL Sound Red Corona, Enerr One 6S DCB, Enerr Tablette 6S, Enerr Transcenda Ultimate, Fidata HFU2, Melodika Purple Rain, Sennheiser HD 600, Beyerdynamic DT 990 PRO, Beyerdynamic DT 770 PRO, Meze 99 Classics, Bowers & Wilkins PX5, Pro-Ject Wallmount It 1, Custom Design RS 202, Silent Angel N8, Vicoustic VicWallpaper VMT, Vicoustic ViCloud VMT.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
-
Garfield
Widzę oczyma wyobraźni, jak ktoś w dziale marketingu powiedział: klienci pragną autentyczności, więc spreparujmy im autentyczność. Ale nie ma co narzekać. Lepiej, żeby młodzież słuchała muzyki z winyli, niż żeby spędzała czas na TikToku. Sam mam znajomego, który z plastikowego gramofonu za kilkaset złotych chce przesiąść się na coś poważniejszego.
0 Lubię
Komentarze (1)