Rega Osiris
- Kategoria: Wzmacniacze i amplitunery
- Tomasz Karasiński
O historii i filozofii firm takich jak Rega można napisać książkę. Żeby nie być gołosłownym, powiem tylko, że takowa już istnieje, nosi tytuł "A Vibration Measuring Machine" i szczegółowo portretuje dzieje brytyjskiej firmy, od narodzin jej założyciela Roya Gandy'ego do dnia dzisiejszego, opisując kluczowe wydarzenia i proces powstawania nowych produktów. Nie będę zagłębiał się w ten temat, ponieważ po pierwsze zajmuje się tym już jeden z moich redakcyjnych kolegów, a po drugie bohater naszego dzisiejszego testu jest tak intrygujący, że z pewnością będę miał o czym opowiadać. Jeżeli jednak spodziewaliście się, że będzie to najnowszy flagowy gramofon Naia, pudło. Fakt, jest przepiękny, zastosowane w nim rozwiązania techniczne wydają się niezwykle oryginalne, a sama tylko renoma marki czyni go oczywistym kandydatem do odsłuchu dla każdego audiofila szukającego hi-endowej szlifierki, ale ja jestem jedną z tych osób, które uważają, że komponenty elektroniczne i zestawy głośnikowe Regi są równie fascynujące jak jej "maszyny mierzące wibracje". Dlatego właśnie skusiłem się na sprzęt z zupełnie innej kategorii.
Topowego wzmacniacza zintegrowanego chciałem posłuchać w kontrolowanych warunkach, odkąd zobaczyłem pierwsze informacje na jego temat. Ponad dwadzieścia pięć kilo żywej wagi, pełne dual mono z dwoma toroidami, 160 W na kanał przy 8 Ω i 250 W na kanał przy 4 Ω, wyraźnie wyeksponowane radiatory, minimalistyczny front z nietuzinkowym pokrętłem regulacji siły głosu - wszystko to tworzy okrutnie pociągającą mieszankę. Biorąc pod uwagę, że nawet niedrogie integry Regi grają niezwykle dziarsko, wyobrażałem sobie, że Osiris zmiecie mnie z planszy. Długo nie mogłem jednak spełnić tego marzenia, ponieważ do niedawna z dostępnością sprzętu brytyjskiej marki w Polsce bywało różnie i czasami nawet na budżetowe gramofony trzeba było czekać. O szczytowym systemie słyszało się, że niby gdzieś tam jest, ale nikt nie wie, gdzie. Po zmianie dystrybucji wszystko się zmieniło. Obecnie od ręki można kupić chyba wszystko, co Rega ma do zaoferowania, wliczając w to wkładki, pokrywy, paski, ramiona i uchwyty ścienne. A skoro tak, to Osiris chyba też jest? No jest. To co, wysłać go do testu na jutro? O, królu złoty, jasne!
Sprawa może wydawać się mało istotna, ale moim zdaniem pokazuje pewną nieporadność i niekonsekwencję polskiego rynku wysokiej klasy sprzętu stereo. Z jednej strony mamy dystrybutorów wciągających pod swoje skrzydła mało znane, egzotyczne marki, o których istnieniu nie mają pojęcia audiofile z Niemiec, Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych czy Japonii, z drugiej zaś niektórzy producenci darzeni szacunkiem na całym świecie z jakichś względów mają u nas pod górkę i albo w ogóle nie mają swojego oficjalnego reprezentanta, albo mają, ale raczej na papierze niż w rzeczywistości. Taka sytuacja może trwać latami i musi dojść do rzadkiej koniunkcji Jowisza i Saturna, aby ktoś załapał, że skoro polscy melomani sięgają nawet po elektronikę niszowych manufaktur, to jeszcze chętniej kupowaliby coś sprawdzonego. Rega się doczekała i choć teraz mamy w tym temacie sporo zaległości do nadrobienia, jestem dobrej myśli. Chyba wszyscy musimy przypomnieć sobie, co firma założona przez Roya Gandy'ego ma nam do zaoferowania.
Zakładki z gramofonami, wkładkami, ramionami i innymi akcesoriami nawet nie będę omawiał. To osobna galaktyka, samowystarczalny świat, w którym każdy miłośnik czarnych płyt znajdzie coś dla siebie. Zestawy głośnikowe? Po premierze modelu AYA wydaje mi się, że Brytyjczycy planują zbudować tę część katalogu na nowo. Myślę, że w niedalekiej przyszłości zobaczymy jeszcze kilka modeli, z ciekawymi monitorami na czele. Jeśli zaś chodzi o elektronikę, niepodzielnie panują tu wzmacniacze. Źródła są właściwie tylko dwa i oba są ładowanymi od góry odtwarzaczami płyt kompaktowych. Mowa o modelach Saturn MK3 (11299 zł) i Isis (42999 zł), który dostępny jest również w wersji "ulampowionej" o nazwie Valve Isis (47999 zł). Wśród piecyków mamy już pełen przekrój cenowy od 2399 do 41999 zł - io, Brio, Elex MK4, Elicit MK5, Aethos i Osiris. Podobno największym zainteresowaniem polskich audiofilów cieszą się Brio, Elex MK4, Elicit MK5, ale kto wie, może i flagowy okręt Regi będzie miał coś do powiedzenia?
Wygląd i funkcjonalność
Osiris przyjeżdża do nas w standardowym, dużym kartonie. Jego gabaryty nie zapowiadają niczego nadzwyczajnego, ale masa już tak. Wewnątrz znajduje się nie tylko ważąca 25,6 kg integra, ale także duży, ciężki, metalowy pilot zdalnego sterowania, bardzo przyzwoity przewód zasilający, dokumentacja z ręcznie wypełnionym i podpisanym przez jednego pracownika certyfikatem potwierdzającym zaliczenie wszystkich fabrycznych testów, a do tego oczywiście mnóstwo kawałków szarej pianki poprzycinanych i poukładanych tak, abyśmy mogli wyciągnąć wzmacniacz, pewnie chwytając go za boki. Razem wyjdzie niespełna trzydzieści kilogramów i muszę przyznać, że dawno tak nie stękałem, wnosząc karton ze sprzętem po schodach. Lista dołączonych do zestawu akcesoriów może i jest krótka, ale za to oba gadżety wyglądają naprawdę dobrze. Normą jest, nawet w przypadku drogich urządzeń, że połowa tych firmowych prezentów tak naprawdę do niczego się nie nadaje. Nie pamiętam, abym kiedykolwiek wykorzystał na przykład dołączony do zestawu kabel sieciowy. Tutaj jest inaczej. Przewód Mains Power Reference może nie jest jeszcze szczytem marzeń fanatyków grzebania przy zasilaniu, ale gdybyśmy chcieli kupić go osobno, kosztowałby 999 zł. Pilot jest wielki, ciężki, metalowy i wygląda jak miniaturowa wersja samego wzmacniacza. Niestety ma stanowczo zbyt wiele przycisków, które przydałyby nam się chyba tylko, gdybyśmy do Osirisa dołożyli odtwarzacz płyt kompaktowych, streamer, tuner radiowy i telewizor (wyobrażacie sobie, jaki trzeba by było kupić do niego uchwyt ścienny?). Podejrzewam, że jest to tak naprawdę jakiś gotowiec, który pozbawiono skórki, dorabiając mu obudowę w formie aluminiowej cegły. Tak czy inaczej, jest bogato.
PORADNIK: Wygrzewanie sprzętu audio - fakty i mity
Flagowiec Regi robi jeszcze większe wrażenie, gdy wreszcie ustawimy go na miejscu. Osiris to kupa żelastwa, istny czołg, mający w sobie jakieś surowe, siermiężne, garażowe piękno. Jego obudowa jest całkowicie sztywna. Sprawia wrażenie pancernej, kuloodpornej, niewrażliwej nawet na eksplozję bomby termojądrowej. Wydaje się, że każdy z tworzących ją elementów ma przynajmniej centymetr grubości. Nie powiem, że nie przeszło mi przez myśl, żeby zabrać Osirisa na najbliższą strzelnicę i sprawdzić, czy przeżyje spotkanie z pociskiem 9 x 19 albo 5,56 x 45 mm, ale nie mam wolnych czterdziestu tysięcy, by pokryć koszty takiej zabawy. Nie byłbym pionierem, ponieważ w sieci dostępny jest film, na którym niemiecki recenzent, Stefan Schickedanz, rozjeżdża przetwornik Chord Hugo ważącym 12,5 tony radzieckim bojowym wozem piechoty BMP-1. Chord przeżył i nadal działał bez zarzutu, choć jego obudowa nosiła "drobne ślady użytkowania". Mam wrażenie, że z Osirisem BMP-1 musiałby się bardziej napracować, a gdyby flagowy wzmacniacz Regi został zrzucony z samolotu, ruski pojazd do wożenia mięsa armatniego mógłby mieć problem. Oczywiście w świecie hi-endu takie urządzenia nie są niczym nowym, ale wydaje mi się, że Osiris jest nieprzeciętnie dobrze wykonany, nawet jak na swoją cenę. Ze wszystkich urządzeń, które znam, najbliżej mu chyba do komponentów T+A z serii HV. I tak, wiem, że taki PA 3100 HV jest większy, cięższy, mocniejszy i ma fajniejszy wyświetlacz, ale kosztuje 94900 zł, czyli tyle, co dwa Osirisy i naprawdę dobre kable.
Rolę włącznika pełni wielka, pionowa belka znajdująca się na lewym brzegu wycięcia w przednim panelu. Co więcej, jej widoczna część jest tylko zewnętrznym fragmentem ogromnego przycisku przechodzącego przez grubaśny front, dlatego nawet kiedy już wiemy, co należy zrobić, jej odpowiednie wciśnięcie nie jest łatwe.Przystępując do pierwszego uruchomienia brytyjskiego piecyka, natknąłem się na spory problem. Gdzie, u licha, znajduje się włącznik? Może z tyłu? Nie. Może na dolnej ściance, gdzieś pod wyświetlaczem? Nie? Może trzeba przytrzymać jedną ze strzałek służących do wyboru źródła albo nacisnąć je jednocześnie? Nie. W takim razie może należy wcisnąć pokrętło głośności? Nie. Muszę przyznać, że w konkurencji kamuflowania tego przycisku Rega ma szansę załapać się na miejsce medalowe. Widziałem już różne rozwiązania, w tym włącznik wkomponowany w firmowe logo (Primare, Bryston), ale tutaj jest jeszcze dziwniej. Z drugiej strony producent wyraźnie zasugerował, których elementów wzmacniacza powinniśmy dotykać, wyróżniając je kolorem srebrnym. Tak, teraz już wiecie - rolę włącznika pełni wielka, pionowa belka znajdująca się na lewym brzegu wycięcia w przednim panelu. Co więcej, jej widoczna część jest tylko zewnętrznym fragmentem ogromnego przycisku przechodzącego przez grubaśny front, dlatego nawet kiedy już wiemy, co należy zrobić, jej odpowiednie wciśnięcie nie jest łatwe, a wyłączenie wzmacniacza - jeszcze trudniejsze. Proponuję wykonywać tę operację dwoma palcami. W przeciwnym wypadku przycisk może się zaklinować i nie odskoczy tak, jak powinien. Jest to jednak jedyny nieszablonowy element opisywanej integry. Trójkątne przyciski działają normalnie, powalając nam przeskakiwać między źródłami. Potencjometr wygląda dziwnie, ale pracuje klasycznie, analogowo, z dwoma punktami oporowymi. Z tyłu mamy do dyspozycji jedno wejście zbalansowane, cztery wejścia RCA, pętlę magnetofonową, bezpośrednie wejście do końcówki mocy, pojedyncze terminale głośnikowe i gniazdo zasilające. Bliskie sąsiedztwo tych ostatnich niespecjalnie mi się podoba, a już szczególnie nie przypadnie do gustu posiadaczom grubych kabli głośnikowych zakończonych widełkami. Pochwalić należy natomiast wyeksponowane radiatory, które nie dość, że świetnie wyglądają, to jeszcze skutecznie odprowadzają ciepło, dzięki czemu cała elektronika jest zamknięta w szczelnej puszce i nie zbiera kurzu. Mały plus należy się także za odpowiednio wysokie nóżki, dzięki którym Osiris ma jeszcze lepszą wentylację, a pod obudowę z łatwością można wsadzić palce. Kiedy sprzęt waży ponad dwadzieścia pięć kilogramów, takie drobiazgi stają się naprawdę istotne.
Brzmienie
Mając na uwadze swoje wcześniejsze doświadczenia z elektroniką brytyjskiej firmy, a także parametry, masę, konstrukcję wewnętrzną, wygląd, jakość wykonania i katalogową pozycję Osirisa, spodziewałem się, że już podczas pierwszego odsłuchu nastąpi trzęsienie ziemi, a później napięcie już tylko będzie rosło. Byłem przekonany, że flagowy wzmacniacz Regi będzie telepał membranami nawet przy niskim poziomie wysterowania, a po przekręceniu potencjometru w prawo od monstrualnej dawki prądu zapalą się najpierw tweetery, później kable, a na końcu osiedlowa stacja transformatorowa. Może to głupie, ale dźwigając ważący ponad dwadzieścia pięć kilogramów piec, nabrałem do niego szacunku, więc zanim podłączyłem przewód zasilający, upewniłem się, że potencjometr jest ustawiony na minimum. Jak się okazało, moje obawy były bezpodstawne i nie chodzi mi o to, że Osiris wkręca się na pełne obroty, gdy tylko delikatnie muśniemy to oryginalne, spłaszczone pokrętło po prawej. W żadnym wzmacniaczu tak się nie dzieje. Mam tu na myśli brzmienie. Pewnie, nie mogę powiedzieć, żeby brakowało mu energii czy rozdzielczości, ale nie był to scenariusz jak z filmu Hitchcocka. Zaczęło się całkiem spokojnie, bez ekscesów i jakichkolwiek oznak nerwowości. Flagowa integra Regi zaskoczyła mnie neutralnością, spójnością, dojrzałością, kulturą grania, a nawet czymś, co z braku lepszego słowa nazwałbym opanowaniem. Muzyka płynęła sobie normalnie, swoim tempem, głośniki nie stanęły w płomieniach, a Osiris powoli się wygrzewał.
Co ciekawe, już od pierwszych minut nie miałem żadnych wątpliwości, że jakość dźwięku jest pierwszorzędna. To było jasne, ponieważ system, który doskonale znam, grał iście olśniewająco, wspinając się na poziom, jaki udało mu się osiągnąć tylko kilka, może kilkanaście razy, kiedy testowałem najbardziej udane hi-endowe wzmacniacze. Gdybym jednak musiał po pięciu minutach odsłuchu powiedzieć, co było źródłem takiego stanu rzeczy, jakie aspekty prezentacji były za to odpowiedzialne, miałbym spory kłopot. To i owo udało mi się już ustalić, ale sprawa wymagała głębszej analizy, ponieważ brytyjscy konstruktorzy nie postawili wszystkiego na jedną kartę. Osiris nie jest urządzeniem, któremu można przypisać kilka mocnych punktów biorących górę nad resztą, a w konsekwencji czyniących jego brzmienie charakterystycznym. Przeciwnie - mamy raczej do czynienia z jednym z tych urządzeń, o których mówi się, że w równym stopniu dbają o każdy element przekazu. Równowaga tonalna, dynamika, przejrzystość - wszystko jest w najlepszym porządku, na piątkę z plusem lub nawet szóstkę. Jak można się domyślić, najbardziej korzysta na tym szeroko pojęta neutralność. Osiris daje nam do zrozumienia, że jest niewzruszonym, obiektywnym sędzią i jeśli w ogóle będzie w jakikolwiek sposób różnicował odtwarzaną przez nas muzykę lub pozostałe elementy toru, będzie go interesowała tylko jakość, a nie styl czy charakter. Żebyście jednak nie byli rozczarowani, że flagowiec Regi jest całkowicie normalnym, cywilizowanym, przezroczystym brzmieniowo wzmacniaczem, od razu powiem, że nie do końca. Pewne elementy typowe dla sprzętu tej marki są tu wciąż obecne, tyle tylko, że nie wysuwają się na pierwszy plan. Aby je odkryć, trzeba się jednak trochę z Osirisem oswoić, a może nawet zaprzyjaźnić.
O jakich elementach mówię? Pierwszym jest coś, co można nazwać ponadprzeciętną energetycznością przekazu. Można powiązać to z dynamiką, zarówno tą w skali makro, jak i mikro, a także szybkością, zdolnością wypełniania pokoju dźwiękiem (doświadczeni audiofile doskonale wiedzą, że nie zależy to tylko i wyłącznie od kolumn) czy możliwością wzbicia się na wysoki poziom głośności bez jakichkolwiek oznak zmęczenia, wprowadzania zniekształceń i wywoływania u słuchacza poczucia dyskomfortu lub zmęczenia. To jednak tylko połowa historii. Osiris ma bowiem pewien rzadki dar, który kojarzy mi się na przykład z zestawami głośnikowymi o wysokiej skuteczności - umie sprawić, że podczas odsłuchu delikatnie się rozbudzamy, jesteśmy ciekawi, co za chwilę usłyszymy, czekamy na każdy kolejny kawałek i wydaje nam się, że cały system gra trochę szybciej niż zazwyczaj, jakby przed odsłuchem walnął sobie espresso. Osiris łagodzi ten efekt swą dojrzałością i uniwersalnością, więc może należałoby to raczej porównać do cappuccino z łyżeczką cukru, ale kofeina to kofeina, życia nie oszukasz.
Drugi nietypowy komponent jest jeszcze ciekawszy. Jest to odrobina przyjemnego ciepła połączona z niezwykłą czystością, klarownością i namacalnością średnich tonów. Zauważyłem to dopiero po pewnym czasie, ponieważ na pierwszy rzut oka wszystko tu do siebie pasowało, odsłuch przebiegał gładko, bez punktów zwrotnych, ale kiedy przyjrzałem się wokalom, gitarom, wiolonczelom, a także różnego rodzaju elektronicznym efektom, natychmiast dotarło do mnie, że takiej średnicy nie powstydziłyby się najlepsze wzmacniacze lampowe. Podkreślam, że nie mam tu na myśli pastelowej barwy, ale realizm wynikający najprawdopodobniej z niesamowicie dokładnego odwzorowania najmniejszych detali. Drobne różnice w artykulacji, naleciałości produkcyjne, pogłos sali koncertowej czy nawet potknięcia artystów, których wcześniej nie byliśmy świadomi - pod tym względem Osiris przybliża nas do wrażeń, co tu dużo mówić, słuchawkowych. Nie da się ukryć, że w jego brzmieniu obecny jest jakiś pierwiastek, który kojarzę z najlepszymi brytyjskimi monitorami. Bliskość, czystość i namacalność średnich tonów? Też, ale przede wszystkim poczucie, że ten kluczowy fragment pasma akustycznego ma tutaj priorytet, ale nie w sensie sztucznego podbicia, dominacji nad basem i górą w sensie ilościowym, lecz jakościowym. Piszę to z pełnym przekonaniem - nawet gdyby Osiris grał tylko średnicą, po jednym odsłuchu wciąż mielibyście wiele do powiedzenia na temat swoich ulubionych nagrań. Flagowiec Regi ma także tendencję do podkreślania, pogrubiania przełomu niskich i średnich tonów, więc jeśli uwielbiacie męskie wokale albo gęste klimaty gitarowe, będziecie wniebowzięci.
Kiedy przyjrzałem się wokalom, gitarom, wiolonczelom, a także różnego rodzaju elektronicznym efektom, natychmiast dotarło do mnie, że takiej średnicy nie powstydziłyby się najlepsze wzmacniacze lampowe. Podkreślam, że nie mam tu na myśli pastelowej barwy, ale realizm wynikający najprawdopodobniej z niesamowicie dokładnego odwzorowania najmniejszych detali.Być może sam mam jeszcze wiele zaległości do nadrobienia jeśli chodzi o sprzęt tej marki, ale wydaje mi się, że Osiris tylko do pewnego stopnia wpisuje się w jej filozofię. U wielu producentów tak zwane "firmowe brzmienie" manifestuje się w coraz większym stopniu w miarę wspinania się po kolejnych szczeblach kariery. Podstawowe modele tylko nieznacznie różnią się od produktów konkurencji, ale później robi się coraz ciekawiej, dziwniej, aż dochodzimy do punktu, w którym specyficzna wizja dźwięku bierze górę nad normalnością. Po tym, co usłyszałem, wnioskuję, że u Regi jest odwrotnie. To tańsze klocki grają bardzo charakterystycznie, a flagowce podchodzą do tematu poważniej, prezentując bardziej rzetelne, dostojne, kulturalne, syntetyczne i wielopłaszczyznowe brzmienie. Nie musi to oznaczać, że czegokolwiek tu brakuje, że zapomniano o kluczowych dla brytyjskiej marki aspektach, ale wszystko wskazuje na to, że u Regi postęp odbywa się raczej na zasadzie dodawania kolejnych, a nie obsesyjnego szlifowania kilku wybranych elementów. O ile podczas piętnastominutowego odsłuchu ta druga ścieżka mogłaby wywołać większe emocje, o tyle na co dzień, w domu, kiedy słuchamy muzyki po kilka godzin, z pewnością bardziej będzie nam pasowała ta pierwsza. Osiris to wzmacniacz, do którego po prostu nie sposób się przyczepić. Idealnie neutralny nie jest, bo owo leciusieńkie ocieplenie i charakterystyczną, lekko dociążoną i niesamowicie szczegółową średnicę można zakwalifikować do "własnego charakteru", ale ogólnie mocno idziemy w kierunku, sam nie wiem, Hegla, nowego Naima? Te dwie marki przyszły mi do głowy pierwsze, gdy zastanawiałem się nad właściwym porównaniem.
Jeśli chodzi o pozostałe aspekty prezentacji niewiele ciekawego mogę powiedzieć o stereofonii, może poza tym, że również zasługuje na piątkę z plusem. Jest po prostu dobra. Wydawało mi się, że gdy Osiris się rozgrzeje, pokaże w tym aspekcie coś ciekawego - to i owo wypchnie do przodu, resztę trochę rozstrzeli na boki albo pokaże wyjątkowo rozbudowaną głębię z aksamitnie czarnym tłem. Ale nie. Tu znowu jest normalnie i prawidłowo. Jeśli flagowiec Regi cokolwiek robi po swojemu, idzie raczej w stronę syntezy, stawiając na wypełnienie przestrzeni dźwiękiem, a nie atakowanie słuchacza efektami rodem z systemów kina domowego. Czy z powyższego opisu nie wynika, że Osiris gra trochę jak lampa? Odpowiadam - to zdecydowanie zbyt daleko posunięte stwierdzenie. Może coś w tym jest, ale tylko do pewnego stopnia. Moim zdaniem mamy do czynienia co najwyżej z przyjaźnie nastawionym tranzystorowcem, który nie stawia tylko na ciepłe, gęste granie, ale podchodzi do sprawy w sposób holistyczny, nie zaniedbując takich spraw jak dynamika, rozdzielczość czy kontrola basu. Poza tym znajdźcie mi lampę, która tak naparza, gdy przekręcimy pokrętło w prawo...
Budowa i parametry
Rega Osiris to stereofoniczny wzmacniacz zintegrowany o mocy wyjściowej 160 W na kanał przy 8 Ω i 250 W na kanał przy 4 Ω. Wystarczy jedno spojrzenie na wnętrze, aby przekonać się, że mamy do czynienia z układem dual mono, który umieszczono w niezwykle solidnej, aluminiowej obudowie wykonanej na maszynach CNC. Osiris został zaprojektowany wokół minimalistycznej końcówki mocy o wysokim wzmocnieniu z pasywnym przedwzmacniaczem na wejściu, pasywną regulacją głośności i pojedynczym stopniem prądowym między wejściem a głośnikami. Producent chwali się tym, że sam tor sygnałowy jest bardzo krótki i prosty i faktycznie, coś w tym musi być, ponieważ na oko jakieś 80% miejsca wewnątrz tej pancernej, metalowej puszki zajmuje zasilacz bazujący na dwóch transformatorach toroidalnych o mocy 400 VA, w których zastosowano wysokiej jakości materiał rdzenia. Trafa są montowane do obudowy przy użyciu innowacyjnej techniki montażu, która zapobiega przenoszeniu drgań z transformatora na układy audio. Jest to szczególnie ważne, gdy transformatory pracują w trudnych warunkach, z wysokimi poziomami asymetrycznych zniekształceń sieci. Toroidy w połączeniu z kondensatorami wygładzającymi tętnienia sieci Rega K-Power, o pojemności 40000 μF na kanał, zapewniają wystarczającą ilość prądu do napędzania nawet najtrudniejszych obciążeń. Wszystkie zasilacze wykorzystują szybkie diody prostownicze, dzięki czemu generują mniej szumów wynikających z przełączania prądu o wysokiej częstotliwości. Stopnie wejściowe i sterujące mają osobny, regulowany, symetryczny zasilacz z napięciem odniesienia o niskim poziomie szumów, podobnie jak układy przełączania wejść, wyświetlacz i mikrokontroler oraz obwody zabezpieczające. Dzięki czemu ścieżka sygnału audio jest tak czysta, jak to tylko możliwe. Brytyjczycy zapewniają, że zbalansowany układ wzmacniacza charakteryzuje się niskim poziomem zniekształceń, znakomitą liniowością i szerokim pasmem przenoszenia. W wysokoprądowym stopniu wzmacniacza wyjściowego wykorzystywano osiem tranzystorów wyjściowych Sanken o mocy 200 W. Dzięki temu Osiris może z łatwością sterować nawet najbardziej "niewygodne" kolumny głośnikowe. Zbalansowany przedwzmacniacz pracujący w układzie z kaskadowym wykorzystuje dwa niskoszumowe generatory prądu referencyjnego LED. Poziomy sprzężenia zwrotnego w pętli otwartej i zamkniętej oraz komponenty wzmacniacza zostały zoptymalizowane tak, aby zapewnić dokładny i muzykalny dźwięk. Na jakość użytych podzespołów także nie można narzekać. Oprócz własnych transformatorów i charakterystycznych, zielonych kondensatorów zastosowano tu zaprojektowane dla układów audio, kondensatory Nichicona, a tam, gdzie to konieczne, kondensatory elektrolityczne zostały zbocznikowane kondensatorami poliestrowymi, co poprawia jakość wysokich tonów. W stopniu wyjściowym zastosowano rezystory mocy SM o niskiej indukcyjności.
Werdykt
W mitologii egipskiej Ozyrys jest bogiem śmierci i odrodzonego życia. Według starożytnych wierzeń został zabity lub utopiony przez swojego brata, Seta, który później miał rozszarpać jego ciało na czternaście części i rozrzucić je po całym Egipcie. Żona Ozyrysa, Izyda, odnalazła je (z jednym, małym wyjątkiem) i używając swoich magicznych mocy, poskładała i wskrzesiła Ozyrysa, który później został władcą świata podziemnego i sędzią zmarłych. Kto by się spodziewał, że będzie również zasiadał na tronie katalogu Regi u boku swojej małżonki, która zamiast korony ma okazałą, unoszoną do góry pokrywę napędu optycznego. Wzmacniacz jest naprawdę genialny i nie brakuje mu, ehm, tego czegoś, czego Izydzie nie udało się znaleźć. Choć jego wzornictwo wprost idealnie pasuje do mitologicznej opowieści, wcale nie jest bezdusznym draniem przemawiającym do nas z zaświatów. Po tym, co usłyszałem, mogę śmiało dopisać go do listy urządzeń, które w swoim systemie uznałbym za docelowe, nie wymagające dalszych zmian ani poprawek.
Dane techniczne
Wejścia analogowe: 4 x RCA, 1 x XLR
Moc wyjściowa: 2 x 160 W/8 Ω, 2 x 250 W/4 Ω
Czułość wejściowa: 250 mV
Wzmocnienie: 44 dB
Pasmo przenoszenia: 10 Hz (-1,7 dB) - 75 kHz (-3 dB)
THD + Szum: mniejszy niż 0.05%
Maksymalny pobór prądu: 560 W
Wymiary (W/S/G): 12,2/43,4/35 vm
Masa: 25,6 kg
Cena: 41999 zł
Konfiguracja
Audiovector QR5, Equilibrium Nano, Unison Research Triode 25, Hegel H20, Auralic Aries G1, Auralic Vega G1, Marantz HD-DAC1, Octavio AMP, Clearaudio Concept, Cambridge Audio CP2, Cardas Clear Reflection, Tellurium Q Ultra Blue II, Albedo Geo, KBL Sound Red Corona, Enerr One 6S DCB, Enerr Tablette 6S, Enerr Transcenda Ultimate, Fidata HFU2, Melodika Purple Rain, Sennheiser HD 600, Beyerdynamic DT 990 PRO, Beyerdynamic DT 770 PRO, Meze 99 Classics, Bowers & Wilkins PX5, Pro-Ject Wallmount It 1, Custom Design RS 202, Silent Angel N8, Vicoustic VicWallpaper VMT, Vicoustic ViCloud VMT.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Nagroda
-
Slawek
Fajnie by było jakbyście przetestowali rozchwytane modele, na przykład Elex, Elicit. Te są bardziej przyziemne - dla normalnego kowalskiego.
0 Lubię
Komentarze (1)