Astell&Kern AK500N
- Kategoria: Przetworniki i streamery
- Tomasz Karasiński
Astell&Kern to firma, do której doskonale pasuje powiedzenie "kto gra grubo, wygrać musi". Marka utworzona przez Irivera - producenta przenośnych odtwarzaczy i akcesoriów audio - od początku miała być kojarzona ze sprzętem luksusowym. Udało się to osiągnąć w bardzo krótkim czasie, co jednak nie powinno nikogo dziwić zważywszy na kierunek, jaki obrano i konsekwencję, z jaką realizowana jest pierwotna wizja. Astell&Kern wprowadził do świadomości audiofilów hi-endowe odtwarzacze przenośne, po czym jeszcze przesunął granice tego hi-endu z kilku do kilkunastu tysięcy złotych. Pomysł kupna osobistego playerka w cenie naprawdę dobrej integry mógł się niektórym wydawać idiotyczny, ale chwycił. I to jak! Hejterzy oczywiście będą twierdzić, że takie urządzenia nie różnią się niczym szczególnym od odtwarzaczy za 600-800 zł, ale posiadacze playerów Astell&Kern wiedzą swoje i mają ich opinie w głębokim poważaniu. Skoro można wydać kilkadziesiąt tysięcy na piękny, automatyczny zegarek i nikomu to nie przeszkadza, to cóż może być złego w posiadaniu audiofilskiego odtwarzacza i adekwatnej jakości słuchawek? Po wprowadzeniu modelu AK240 wydawało się, że w najbliższej przyszłości firma już niczym szczególnym nas nie zaskoczy, a tu znowu - bach! We wszystkich mediach pojawiła się informacja o planowanej premierze serwera muzycznego AK500N - pierwszego stacjonarnego urządzenia Astell&Kern, z marszu okrzykniętego potencjalnie najlepszym streamerem na świecie.
Wyobraźnię i oczekiwania audiofilów rozbudzały głównie dwa czynniki - imponujące parametry nowego odtwarzacza oraz jego cena - 50000 zł. Marka zdążyła nas już jednak przyzwyczaić do wysokich cen, zaawansowanych technologii, nieziemskiego wzornictwa, intuicyjnej obsługi i wyrafinowanego brzmienia. Pierwsze trzy punkty AK500N ma zaliczone już na starcie, a jak będzie z dwoma pozostałymi?
Wygląd i funkcjonalność
Dystrybutor dostarczył urządzenie prosto do naszej sali odsłuchowej, gdzie mieliśmy okazję zapoznać się z nim po raz pierwszy. Muszę przyznać, że już na tym etapie AK500N zaskarbił sobie moją sympatię. Zostaliśmy uprzedzeni, że oficjalna premiera tego urządzenia odbędzie się dopiero w maju podczas wystawy High End w Monachium, więc byliśmy przygotowani na takie czy inne niedociągnięcia, z którymi prawie zawsze można się spotkać podczas testowania urządzeń prototypowych lub nawet jednych z pierwszych egzemplarzy opuszczających linię produkcyjną. Zdarzają się też niedopracowane opakowania, braki w dokumentacji i inne historie, o których dziennikarze zwykle nie wspominają - bo i po co, skoro do momentu publikacji testu wszystkie te drobnostki zostaną zapewne usunięte i właściwi klienci niczego podobnego nie zauważą. Tym razem jednak wszystko przebiegało prawidłowo. Ba, odtwarzacz udało nam się rozpakować, podłączyć i uruchomić w ciągu kilku minut. To samo powtórzyło się, kiedy jakieś dwa tygodnie później zabraliśmy urządzenie do redakcji na sesję fotograficzną. Zazwyczaj kiedy rozciąga się przede mną perspektywa pakowania, przewożenia, wnoszenia, rozpakowywania i ustawiania sprzętu za kilkadziesiąt tysięcy złotych, szykuję się jak na wojnę. Zabieram ze sobą komplet taśm transportowych, wózek, rękawiczki i kurtkę, której w razie czego nie będzie mi szkoda. Tym razem nie było aż tak strasznie, a prawdę mówiąc - nie było strasznie w ogóle. AK500N jest owszem zapakowany w podwójny karton, ale sam waży niewiele ponad 11 kilogramów. Wraz z nim otrzymujemy komplet akcesoriów, w tym zewnętrzny zasilacz, który dla posiadacza audiofilskiego kondycjonera z kompletem hi-endowych kabli sieciowych będzie chyba elementem najtrudniejszym do zaakceptowania. Powiedzmy sobie szczerze - wygląda trochę jak zasilacz od starego laptopa, a jedyną różnicą jest to, że zaaplikowano mu w miarę porządny kabel z czteropinowym, zakręcanym wtykiem.
Sam zasilacz nie jest najpiękniejszy, ale są ku temu dwa powody. Pierwszy - AK500N ma wbudowany akumulator pozwalający na jakieś siedem godzin pracy, więc owo pudełko od laptopa to w zasadzie ładowarka, a nie zasilacz sensu stricto. Zastosowanie akumulatora ma na celu oczywiście eliminację zewnętrznych zakłóceń. Według producenta system ten sprawia, że do właściwych układów elektronicznych dostaje się mniej, niż jeden procent "brudów" z gniazdka. Drugi powód przyszedł do mnie w formie maila od dystrybutora. Tak, tak moi drodzy - Astell&Kern chyba od początku planował wypuścić swój streamer w komplecie z dedykowanym zasilaczem i wzmacniaczem mocy, a my jesteśmy jedną z pierwszych redakcji, która może te zamiary potwierdzić. Nowe urządzenia dedykowane do pracy z AK500N będą nosiły oznaczenia AK500A i AK500P. Wzmacniacz będzie dysponował mocą 100 W na kanał przy ośmioomowym obciążeniu, natomiast zasilacz będzie wyposażony w ultra-nowoczesne moduły SMPS (Switching-Mode Power Supply) zdolny dostarczyć całemu systemowi aż 1100 W czystej mocy. Eliminacją zakłóceń zajmie się układ PFC (power Factor Correction), a wszystko to znajdzie się oczywiście w dwóch obudowach dopasowanych wzorniczo do streamera - charakterystyczna "gwiazda" na przednim panelu AK500N będzie miała swój "ciąg dalszy" na frontach AK500A i AK500P. Na zdjęciach dostarczonych przez dystrybutora wszystkie trzy klocki połączone są pionową listwą umieszczoną z boku i prezentują się podobnie, jak jubileuszowe systemy Cyrusa na dedykowanym stoliku. Hi-endowa wieża na miarę XXI wieku? Wygląda na to, że dokładnie tak. W tym kontekście zasilacz dodawany do streamera można potraktować jako zło konieczne lub etap przejściowy, jak kto woli.
Dzięki specjalnej nóżce, intrygująca kostka unosi się kilka centymetrów nad blatem stolika. O perfekcji, z jaką wykonano obudowę świadczy nawet sam fakt, że z zewnątrz nie widać tu żadnych śrub montażowych. Oprócz bogatego zestawu gniazd na tylnym panelu, elementów sterujących znajdziemy tu raczej niewiele - z przodu po prawej stronie mamy spłaszczone pokrętło i pojedynczy przycisk na dole, do tego pięć dodatkowych gniazd w pobliżu tylnej krawędzi (w tym wyjścia słuchawkowe i gniazdo USB do podłączenia zewnętrznej pamięci) i oczywiście siedmiocalowy, dotykowy wyświetlacz zawieszony na zawiasach umożliwiających postawienie go pod kątem lub złożenie na płasko. Obie opcje mogą się przydać, w zależności od tego, jak wysoko usadowimy nasz odtwarzacz. Po długim przytrzymaniu przycisku umieszczonego z prawej strony, urządzenie zaczyna startować, a po włączeniu ukazuje nam się ekran główny. Właściwie trudno powiedzieć, z jakiego widoku będziemy chcieli korzystać najczęściej, ale jedno jest pewne - producent przewidział chyba wszystko, włącznie z rewelacyjnym ekranem umożliwiającym wybór gniazd wyjściowych poprzez dotknięcie ich na diagramie odzwierciedlającym układ tylnej ścianki urządzenia. Jak przystało na zaawansowany streamer, otrzymujemy też bardzo wygodny układ albumów z możliwością sortowania muzyki na kilka różnych sposobów. Zakładka z ustawieniami daje dostęp do najróżniejszych opcji, więc zaawansowani użytkownicy z pewnością przeszperają je wszystkie. Całe menu jest jednak proste w obsłudze, nawet jeśli korzystamy z kilku źródeł muzyki i musimy przełączać się pomiędzy dwoma wyjściami - na przykład regulowanymi i stałymi. Urządzenie jest dość mądre i podczas pracy na wyjściach stałych blokuje pokrętło głośności, ustawiając poziom na maksymalny - 150. Dopiero po wybraniu wyjścia regulowanego, funkcja ta zostaje odblokowana, co może przydać się wszystkim audiofilom planującym podłączyć AK500N bezpośrednio do końcówki mocy lub kolumn aktywnych. Może to drobnostka, ale pokazuje, że interfejs użytkownika został dobrze zaprojektowany i przetestowany, a mówimy przecież o urządzeniu, które formalnie czeka jeszcze na swoją oficjalną premierę.
Po kilku dniach obcowania z tym urządzeniem zacząłem się zastanawiać, jak właściwie powinno się o nim pisać. Z jednej strony AK500N to zaawansowany streamer z hi-endowym przetwornikiem na pokładzie, ale jednak wyraźnie widać, że jego projektantom zależało na zbudowaniu czegoś więcej - serwera umożliwiającego przechowywanie naszej muzyki i zgrywanie płyt do wewnętrznej pamięci. Na przednim panelu mamy więc napęd szczelinowy, a wewnątrz - dyski SSD o maksymalnej pojemności 4 TB w systemie RAID (fabrycznie montowane są dyski o pojemności 1 TB, jednak można ich zwyczajnie "dołożyć"). Naturalnie miłośnicy słuchania muzyki z plików wysokiej rozdzielczości powiedzą, że kupowanie streamera za pięćdziesiąt tysięcy złotych nie ma sensu, jeśli zamierzamy ripować na niego muzykę ze starych, 16-bitowych płyt CD. AK500N potrafi przecież odtwarzać nawet pliki DSD128, więc karmienie go cedekami to tylko zapychanie jego cennej pamięci. Pewnie tak, ale mam wrażenie, że to urządzenie nie zostało stworzone tylko dla hardcore'owych, plikowych audiofilów, ale również dla zamożnych melomanów, którzy nie przywiązują aż tak wielkiej wagi do jakości plików, a będą po prostu chcieli przerzucić całą swoją muzyczną kolekcję do jednego urządzenia, aby wygodnie nią zarządzać i odtwarzać to, na co przyjdzie im ochota, bez długotrwałego grzebania na półce. Tutaj Astell&Kern rzeczywiście może przyjść nam z pomocą, bo po wrzuceniu płyty do napędu możemy praktycznie od razu zacząć ją ripować, wybierając jeden z dwóch trybów - szybki lub dokładny. Prawdę mówiąc, nawet ten pierwszy nie jest taki do końca szybki, a w trybie dokładnym zgrywanie jednego albumu może potrwać nawet kilkadziesiąt minut. Jest to więc opcja dla cierpliwych. Posiadacze AK500N będą pewnie przerzucali przez niego swoje ulubione płyty aby ich posłuchać, a przy okazji każdy z nich zostanie już zapamiętany na później. To jednak nie jedyna opcja, ponieważ AK500N daje nam dostęp do muzyki z różnych źródeł - możemy podłączyć do niego zewnętrzną pamięć lub dysk z plikami, podpiąć komputer do gniazda USB typu B i wykorzystać urządzenie jak normalnego DAC-a, albo też uzyskać dostęp do plików zgromadzonych na innym urządzeniu pracującym w tej samej sieci. Podczas testu udało nam się nawet zmusić AK500N do odtwarzania FLAC-ów zapisanych w pamięci telefonu, i to po Wi-Fi. Wygląda więc na to, że możliwości urządzenia są ogromne i tylko od nas zależy, w jakim stopniu będziemy je wykorzystywać.
AK500N to przepiękne urządzenie. Nie mówię o jego zewnętrznej formie, bo ta jest jak dla mnie trochę wulgarna, ale o całej technologii w nim zawartej i sposobie, w jaki wszystkie te elementy - kości, dyski, wyświetlacze, gniazda, oprogramowanie - zostały ze sobą połączone. Aby mieć pełny obraz sytuacji, warto jest zobaczyć firmowe materiały obrazujące proces produkcji obudowy - praktycznie każdy jeden element jest rzeźbiony na obrabiarkach CNC, a stopień skomplikowania końcowego produktu jest po prostu nieziemski. Nabywca, który dostaje do ręki całkiem skromną, czarną kostkę, może nawet nie zdawać sobie sprawy z ilości pracy, jaka została włożona w jej wykonanie. Jeśli nie wierzycie, wydrukujcie kilka zdjęć obudowy AK500N z widocznymi wszystkimi detalami, wyślijcie je do firmy specjalizującej się w obróbce metalu i zapytajcie o wstępną wycenę takiego produktu. Nie mówię, że pięćdziesiąt tysięcy złotych to przyzwoita lub okazyjna cena, bo dla większości ludzi jest to czysta abstrakcja. Kiedy jednak zobaczyłem proces produkcji obudowy AK500N i pomyślałem sobie, że prawdopodobnie tyle samo pracy włożono w opracowanie takich rzeczy, jak przetwornik, stopień analogowy, kieszenie na dyski czy oprogramowanie i sterowanie, kwota ta nie wydaje mi się już taka kosmiczna. Wady? Podczas naszego testu nie była jeszcze dostępna aplikacja służąca do sterowania odtwarzaczem z poziomu telefonu lub tabletu, co zmuszało nas do częstego podnoszenia tyłków z kanapy. To jednak nic strasznego, bo obsługiwanie takiego urządzenia to czysta przyjemność. Domyślam się, że ukończona aplikacja będzie po prostu dublowała ekran streamera na telefonie, z jakimś wygodnym paskiem do sterowania głośnością. O zasilaczu już wspominałem, więc to chyba wszystko, do czego mogę się przyczepić.
Brzmienie
Przyznam, że dawno nie stało przede mną zadanie tak trudne, jak opis właściwości brzmieniowych tej cyfrowej szafy grającej. Po pierwszym odsłuchu właściwie dałem sobie spokój i postanowiłem zacząć zapisywanie swoich obserwacji dopiero po trzeciej czy czwartej sesji. W tym czasie do naszej sali odsłuchowej zdążyło wpaść kilku znajomych i innych gości, a po kilku dniach urządziliśmy sobie nawet wieczorny, redakcyjny odsłuch AK500N podczas którego porównywaliśmy go z innymi źródłami, zarówno cyfrowymi, jak i analogowymi. Jednak nawet po tym spotkaniu mój notatnik pozostał zupełnie pusty. Dlaczego? Wyjaśnienia są dwa. Pierwsze jest dość oczywiste - odtwarzacz sieciowy tudzież serwer muzyczny za pięćdziesiąt tysięcy złotych to bardzo rzadkie zjawisko. Można powiedzieć, że w chwili obecnej AK500N praktycznie nie ma konkurencji na polskim rynku - zbliżone cenowo urządzenia można chyba policzyć na palcach jednej ręki. Podobnie, jak bohater naszego testu, zwykle występują one w naszym kraju w ilości sztuk jeden, co praktycznie uniemożliwia wykonanie bezpośredniego porównania. Co za tym idzie, od początku było wiadomo, że brzmienie AK500N trudno będzie do czegokolwiek odnieść. Ceny większości hi-endowych streamerów mieszczą się w przedziale 10000-20000 zł, co nie stanowi nawet połowy wartości odtwarzacza Astell&Kern. Z porównywalnych cenowo klocków, na szybko przychodzi mi do głowy jedynie T+A PDP 3000 HV, który niestety nie był dostępny w Polsce w czasie naszego testu. Jeżeli więc ktoś spyta, jak wypadło porównanie AK500N z konkurencją, uczciwie będę musiał stwierdzić, że Astell wygrał walkowerem. Drugie wyjaśnienie mojego braku notatek z odsłuchów jest jednak jeszcze ciekawsze, ale - jeśli mam być szczery - całkowicie prawdziwe. Otóż odtwarzacz ten gra tak neutralnie i w pewien sposób perfekcyjnie, że właściwie nie posiada własnej sygnatury brzmieniowej. Choć stwierdzenie to jest przez niektórych nadużywane, tym razem napiszę to bez cienia wstydu - jedyną cechą szczególną AK500N jest brak cech szczególnych.
Oczywiście taka diagnoza zawsze będzie obarczona pewnym błędem, bo tak naprawdę w jaki sposób można to stwierdzić? Jedno urządzenie zawsze można porównać z dziesiątkami innych, choćby nawet tańszych i ewidentnie gorszych, a po takim porównaniu człowiek może stwierdzić praktycznie wszystko - że opisywany klocek gra za sucho, za ciepło, za jasno, za szeroko... Nasz werdykt zawsze będzie też mocno uzależniony od systemu, z jakiego korzystamy podczas odsłuchu. W tym przypadku kilkakrotnie zmieniałem kolumny i źródła towarzyszące. Wzmacniacz zostawiłem z tego powodu, że bardzo dobrze go znam i uważam go za jedno z niewielu urządzeń w tej cenie, którym można zaufać właściwie w każdych warunkach i w dowolnym towarzystwie. Nie zmienia to jednak faktu, że charakteru brzmienia AK500N praktycznie wciąż nie jestem w stanie opisać. Zmieniliśmy kolumny i co z tego wynikło? Tylko tyle, że jeszcze lepiej słychać było różnicę między jednymi a drugimi. Porównaliśmy z Astellem jedno i drugie źródło odniesienia i co? On grał wciąż tak samo - naturalnie, dynamicznie, przejrzyście i całkowicie liniowo. AK500N był jak Pałac Kultury i Nauki w Warszawie. Wokół niego mogą dziać się przeróżne rzeczy - jednego dnia odbywa się jakiś bieg lub marsz, drugiego jest zupełnie spokojnie, trzeciego powstaje strefa kibica, a w weekend jest koncert z nocnym pokazem sztucznych ogni. A w poniedziałek rano wstaje słońce i to ciężkie, paskudne, ruskie cholerstwo wciąż tam stoi, w zupełnie niezmienionym kształcie.
Brzmieniową neutralność Astella potwierdzają też reakcje innych osób uczestniczących w naszych odsłuchach. Nawet znajomych audiofilów, którzy już regularnie odwiedzają naszą salę odsłuchową i wiedzą, czego w danym momencie można się spodziewać po brzmieniu wystawionego tam systemu. Po podłączeniu AK500N ktoś zwrócił uwagę na głęboki i szybki bas, komuś innemu spodobała się trójwymiarowa i precyzyjnie poukładana przestrzeń, a jeszcze inni zwracali uwagę na realistyczną barwę średnich tonów lub bogactwo informacji w górze pasma. A ja ze wszystkimi się zgadzam. W tak uniwersalnym i tak - bądźmy szczerzy- dobrym dźwięku, można usłyszeć dosłownie wszystko.
Wady? Dajcie spokój, naprawdę nie tym razem... Właściwie jedyna kwestia, która została poruszona podczas odsłuchów, a która później wracała do mnie kilkukrotnie, to pytanie - czy jest to dźwięk za pięćdziesiąt tysięcy złotych? Naturalnie od odpowiedzi najwygodniej byłoby mi się wymigać, ale bazując na moich dotychczasowych doświadczeniach z hi-endowymi źródłami, a także czystej logice mogę powiedzieć - nie. Nie przeznaczamy tej całej kwoty na brzmienie. Myślę, że pod tym względem streamer Astella można by było porównać z przetwornikami za 30000 zł. Tyle, że AK500N to nie tylko przetwornik, ale kompletny odtwarzacz z potężnym zapleczem funkcjonalnym, wbudowanym magazynem na pliki, wygodną zgrywarką do płyt i wieloma innymi atutami, dzięki którym użytkownik raz w życiu nie musi się zastanawiać, jak to wszystko zrobić, żeby było dobrze. Co do czego podłączyć, skąd brać te pliki, jak tym wszystkim sterować i w jaki sposób faktycznie osiągnąć wysoką jakość brzmienia. Nie musimy się nad niczym zastanawiać. Wszystko dostajemy w eleganckim, łatwym w użyciu pakiecie. Jeśli trzydzieści tysięcy wydajemy na dźwięk, kolejne dziesięć na dyski i funkcje serwerowo-streamingowe, a kolejne dziesięć na tę piękną obudowę i prestiż marki, to po głębszym namyśle można nawet uznać, że brzmi to całkiem rozsądnie.
Budowa i parametry
Astell&Kern AK500N to pierwszy odtwarzacz stacjonarny w ofercie tej luksusowej marki - urządzenie łączące funkcje serwera muzycznego, streamera, przetwornika i przedwzmacniacza. Na jego przednim panelu znajdziemy tylko jeden element - wąską szczelinę napędu optycznego, którego możemy użyć do zgrania swojej kolekcji płyt kompaktowych do wewnętrznej pamięci. W czterech kieszeniach mogą znaleźć się dyski SSD o maksymalnej łącznej pojemności 4 TB w systemie RAID, więc miejsca na nasze pliki jest całkiem sporo. Płyty możemy zgrywać w jednym z dwóch trybów - szybkim i dokładnym - do jednego z dwóch bezstratnych formatów - WAV lub FLAC. Za cały proces odpowiada algorytm Exact Audio Copy, dzięki któremu może udać się przywrócić pierwotne brzmienie nawet starym i nieco porysowanym krążkom - urządzenie będzie wielokrotnie "rzeźbiło" dany fragment dla uzyskania najlepszego możliwego efektu, co nie zdarzyłoby nam się podczas normalnego odtworzenia płyty. Okładki i dane dotyczące ripowanych krążków są pobierane z bazy Gracenote.
Dla tych, którzy już dawno przesiedli się z poczciwych cedeków na pliki, producent również przygotował sporo atrakcji. AK500N czyta praktycznie wszystko, co mu podamy. Lista wspieranych formatów obejmuje WAV, FLAC, WMA, MP3, OGG, APE, AAC, ALAC, AIFF, DFF, DSF, DSD64 i DSD128. Co więcej, urządzenie wyposażono w funkcję konwersji sygnałów z PCM do DSD i to "w locie". W pierwszej chwili pomysł może wydawać się szalony, ale w praktyce okazało się, że działa. To, co najważniejsze, czyli konwersję cyfrowo-analogową powierzono dwóm kościom Cirrus Logic CS4398 (Dual DAC). Wbudowany akumulator o pojemności 10400 mAh wystarcza na siedem godzin odtwarzania z wyłączonym ekranem, a jego ponowne naładowanie powinno zająć maksymalnie trzy godziny. Z parametrów szczególnie godne podkreślenia są zniekształcenia THD+N poniżej 0,0008%, stosunek sygnał/szum na poziomie 118 dB oraz pasmo przenoszenia. Według producenta rozciąga się od 20 Hz do 20 kHz, ale przy +/- 0,02 dB. Jeśli zwiększymy "odchyłkę" do +/- 0,4dB, dostaniemy już przedział 10 Hz - 70 kHz. Dość imponujące, zważywszy, że większość producentów podaje pasmo przenoszenia przy +/- 3 dB. Warto także zwrócić uwagę na wyższe niż zwykle napięcie na wyjściu stałym (3 V) i jeszcze wyższe na wyjściu regulowanym - 7,5 V na gniazdach RCA i 10 V na wyjściach XLR. Gdyby więc ktoś zechciał podłączyć AK500N bezpośrednio do końcówki mocy lub kolumn aktywnych, nie powinien mieć z tym najmniejszych problemów.
Konfiguracja
Audiovector SR3 Avantgarde Arreté, Audium Comp 5, Albedo HL 2.2, T+A E-Serie Power Plant Balanced, T+A E-Serie Music Player Balanced, Pro-Ject 2Xperience SB DC, Pro-Ject Tube Box DS, Cardas Clear Light, Enerr AC Point One, Enerr Symbol Hybrid, Cardas Clear Beyond, Solid Tech Radius Duo 3.
Werdykt
Czy AK500N to najlepszy streamer/serwer na świecie? Nie uważam się za osobę uprawnioną do wydawania wyroku w tej sprawie, ale z całą pewnością opisywane urządzenie jest mocnym kandydatem do tego tytułu, a w chwili obecnej jednym z najlepszych i najdroższych kompletnych odtwarzaczy cyfrowych dostępnych na naszym rynku. Wygląda jakby zaprojektowała go pracownia Batman & Darth Vader, jest perfekcyjnie wykonany, niesamowicie nowoczesny, łatwy w obsłudze, no i wreszcie najważniejsze - jest absolutnie nie do zagięcia jeśli chodzi o jakość brzmienia. Owszem jest drogi, a nawet bardzo drogi i nie ma co unikać tego tematu. Rzecz w tym, że dla wielu ludzi problem ze streamerami nie polega wcale na kiepskim dźwięku, pozyskiwaniu materiałów, podłączeniu nowego urządzenia do systemu ani nawet na cenie, ale na tym, że trudno jest dostać to wszystko w jednym, bezproblemowym pakiecie. Droga do słuchania plików w prawdziwie hi-endowej jakości wcale nie jest łatwa - wymaga przygotowań, czasu, kursowania między sklepami, reorganizacji systemu, a najczęściej również wydatków większych, niż początkowo zakładaliśmy. Astell&Kern oferuje nam prosty deal - za pięćdziesiąt tysięcy złotych możemy zapomnieć o tych wszystkich trudach audiofilskiego żywota i otrzymać jedyne w swoim rodzaju pudełko, które w ciągu pięciu minut czyści temat kompleksowo, w sposób bezdyskusyjny i nie wymagający komentarza. Wydaje się wysoce prawdopodobne, że posiadaczowi AK500N nie zabraknie już niczego w kwestii źródła przez najbliższe 10-15 lat, a może nawet dłużej. No... Kusić może jedynie opcja dokupienia zasilacza i wzmacniacza, aby skompletować pełną wieżę. Ale to już temat na oddzielną opowieść.
Dane techniczne
Wyświetlacz: Dotykowy 7" (1280x800)
DAC: 2 x Cirrus Logic CS4398
Pamięć: SSD 1/2/4 TB
Wyjścia cyfrowe: AES/EBU, BNC, koaksjalne, optyczne
Wejścia cyfrowe: AES/EBU, BNC, koaksjalne, optyczne
Wyjścia analogowe: RCA, XLR (stałe lub regulowane)
Separacja kanałów: >135 dB
Pasmo przenoszenia: 20 Hz - 20 kHz (+/- 0,02 dB)
Zniekształcenia: <0,0008%
Stosunek sygnał/szum: 118 dB
Obsługiwane formaty plików: WAV, FLAC, WMA, MP3, OGG, APE, AAC, ALAC, AIFF, DFF, DSF
Obsługiwane sieci: Wi-Fi 802.11b/g/n, Ethernet 10/100/1000, DLNA
Wymiary (W/S/G): 23,8/21,4/24,3 cm
Masa: 11,4 kg
Cena: 50000 zł
Sprzęt do testu udostępniła firma MIP.
Zdjęcia: Astell&Kern, Małgorzata Filo, StereoLife.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Nagroda
-
-
-
Bartin
Mistrzostwo, obłędnie? Panowie, skrzynka wielkości małego pudełka za 50.000 zł z przeciętnym wykonaniem od Astell? Nie byłbym taki pewny:-)
0 Lubię -
premiumsound
Design i cena też mi się nie podoba, ale jakość wykonania i brzmienie Astell zawsze miał na bardzo wysokim poziomie, przynajmniej jeśli chodzi o odtwarzacze przenośne, które mamy w ofercie i które design też mają świetny.
pozdrawiam0 Lubię -
pchmielarski
Dokładnie :-) Jakość na najwyższym poziomie, funkcjonalność - wyśmienita!!! Brzmienie wybitne. Cena... Wysoka, bardzo wysoka, jednak to przecież tylko cena ;-)
0 Lubię
Komentarze (5)