Auralic Vega G2.2
- Kategoria: Przetworniki i streamery
- Tomasz Karasiński
Auralic w tym roku nie patyczkował się z nowościami. Firma specjalizująca się w produkcji audiofilskich streamerów i przetworników zaprezentowała na targach High End w Monachium aż cztery urządzenia, otwierając tym samym dwie nowe serie - G2.2 i G3. Wydawałoby się, że modele należące do tej pierwszej będą zaledwie lekko zmodyfikowanymi wersjami klocków z linii G2.1, ale pokazanie ich światu w towarzystwie nowych flagowców nie było przypadkowe. W informacji prasowej często pojawiały się zwroty w stylu "Zarówno Aries G2.2, jak i Aries G3 mają..." albo " Vega G2.2 i Vega G3 wykorzystują..." - w ten sposób Auralic jasno dał nam do zrozumienia, że komponenty z serii G2.2 i G3 są ze sobą blisko spokrewnione. Być może nawet od początku traktowano je jako dwie wersje tego samego projektu. Wszystko podyktowane jest oczywiście chęcią ulepszenia produkowanych dotychczas klocków, jednak postronnym obserwatorom trudno oprzeć się wrażeniu, że do pewnego stopnia jest to także sposób na przypomnienie audiofilom o swoim istnieniu, ponowne zaistnienie w świecie reportaży z wystaw, newsów i recenzji. Zasadnicza koncepcja Ariesa i Vegi się nie zmieniła. Ba! Modele z serii G2.2 na pierwszy rzut oka nie różnią się z zewnątrz od swoich poprzedników, a najważniejszym wizualnym wyróżnikiem modeli z rodziny G3 są podświetlane przyciski i pokrętła. Zmieniły się za to ceny. Kiedy testowaliśmy Vegę G2.1 nieco ponad dwa i pół roku temu, kosztowała 28900 zł. Nową wersję wyceniono na 36800 zł, a to i tak łagodny wyrok, ponieważ "trójka" ma kosztować blisko sześćdziesiąt tysięcy złotych. Jedni powiedzą, że Auralicowi poprzewracało się w głowie, drudzy, że pnie się w górę i buduje markę na sukcesie, który już udało mu się osiągnąć, a więc robi dokładnie to, co każdy szanujący się producent hi-endowej aparatury. Czy jest to postęp, czy tylko usprawiedliwianie inflacyjnych podwyżek? Postanowiłem to sprawdzić na przykładzie Vegi G2.2.
Może zabrzmi to dziwnie, ale moim zdaniem problem Auralica polega na tym, że jego urządzeniom w zasadzie niczego nie brakuje. Innymi słowy, od początku były zbyt dobre. Wszystko jedno, czy przyjrzymy się tańszym transportom i streamerom z serii G1, których sam mam przyjemność używać, czy może nowszym i bardziej zaawansowanym urządzeniom należącym do linii G2.1, jest to po prostu niezwykle dopracowany, pancerny sprzęt, który nie wiesza się co dziesięć minut, nie zadaje głupich pytań, tylko działa i cieszy ucho. Dzięki regularnym aktualizacjom skutecznie opiera się także procesowi starzenia, czego przecież wielu użytkowników jeszcze jakiś czas temu się obawiało. Niektórzy twierdzili nawet, że nie ma sensu wydawać większych pieniędzy na odtwarzacz strumieniowy, bo już za kilka lat pozmieniają się formaty, standardy, a nawet gniazda, przez co źródło będące niegdyś spełnieniem marzeń stanie się przestarzałe i będzie tylko kurzącą się na stoliku kupą żelastwa. Nic takiego się jednak nie stało. Aries G1 i Vega G1 są dziś tak samo dobre jak kilka lat temu, a producent dba o to, aby ich właściciele mogli korzystać z takich funkcji jak chociażby TIDAL Connect.
Nie jest to zatem jedna z tych historii, kiedy producent kolumn lub słuchawek zbiera opinie o jakichś oczywistych mankamentach, takich jak łamiące się w czasie transportu gniazda, zbyt niskie nóżki, przecierające się pady albo za mały zakres regulacji pałąka. Wtedy w kolejnej generacji można poprawić te błędy i wszyscy pieją z zachwytu. Tymczasem na forum posiadaczy sprzętu Auralica wątki o problemach i awariach pojawiają się niezwykle rzadko. Dominują dyskusje o muzyce, konfiguracjach sprzętowych i akcesoriach. Jeżeli pojawiają się dylematy techniczne, dotyczą na przykład ustawień w pokładowym menu, podłączania przetwornika do gniazda USB opisanego jako to przeznaczone dla zewnętrznego dysku (z czym sam się zetknąłem), łączenia topowych klocków za pomocą kabli HDMI, wymiany bezpieczników na lepsze lub - to już standard w tego typu miejscach - funkcji i ustawień aplikacji konkretnych serwisów strumieniowych. Głównie tego, że komuś w TIDAL-u przez chwilę nie pokazywały się miniatury okladek, a komuś innemu w Qobuzie wykrzaczyła się funkcja podpowiadania wszystkich albumów danego wykonawcy.
Wracamy zatem do kluczowego pytania - co tutaj jeszcze można ulepszyć? Cóż, najmniej takich obszarów dostrzeżono w dziedzinie funkcjonalności. Wbrew przewidywaniom malkoncentów, plikosceptyków i melomanów uważających, że streaming to diabeł z rogami, używamy dziś takich samych gniazd LAN, tak samo łączymy się z siecią Wi-Fi, każdy porządny odtwarzacz strumieniowy umożliwi nam odsłuch plików FLAC, WAV i DSD, serwisów muzycznych jest więcej niż kilka lat temu, ich zasoby stale rosną, a obsługa stała się wygodniejsza dzięki systematycznie ulepszanym aplikacjom i oprogramowaniu takiemu jak chociażby Roon. Krótko mówiąc, niczego rewolucyjnego się tutaj już nie odkryje. Inżynierowie Auralica doszli do wniosku, że pozostaje popracować nad wnętrzem. Może trzeba ulepszyć przetwornik? Może zasilanie? A może by tak zapakować najważniejsze podzespoły w małe puszki ekranujące, następnie zamknąć to wszystko w kolejnej, większej klatce i dopiero w takiej formie zainstalować elektronikę we właściwej, masywnej obudowie? Takich pomysłów trochę się nazbierało, a że większość z nich dotyczy kwestii, nad którymi melomani na co dzień raczej się nie zastanawiają? Ważne, aby było je słychać.
Wygląd i funkcjonalność
Dlaczego wybrałem akurat Vegę G2.2? Po pierwsze dlatego, że miałem przyjemność testować jej poprzednią generację, więc mimo upływu czasu powinienem mieć jakieś porównanie. Drugi powód jest jednak o wiele ważniejszy. Uważam bowiem, że w każdej serii Auralica to właśnie Vega jest urządzeniem najbardziej uniwersalne, wszechstronne i wartościowe. Gdyby ktoś, kto nie miał do czynienia z żadnym klockiem tej marki, zapytał mnie, który z nich powinien wypróbować, aby dowiedzieć się, na czym polega ich fenomen, powiedziałbym, aby wziął najdroższą Vegę, na jaką możesz sobie pozwolić. Czy będzie to ta z generacji G1, czy może G2.1, istnieje duże prawdopodobieństwo, że zostanie już w danym systemie na długo. Niektórym wydaje się, że na miano najlepszej, a przy tym najbardziej przystępnej konstrukcji Auralica zasługuje nie Vega, lecz Altair. Swego czasu również tak myślałem, bo dostajemy tu w zasadzie te same funkcje, może nawet więcej różnego rodzaju gniazd, a cena - w zależności od tego, o której serii mówimy - jest albo identyczna, albo wręcz wyraźnie niższa. Przyznaję, że na ekranie komputera tak to właśnie wygląda, ale problem jest jeden - to nie są urządzenia oferujące tę samą jakość brzmienia. W tej konkurencji zdecydowanie wygrywa Vega, co oznacza, że Altair staje się drugim wyborem, srebrnym medalistą, tańszą alternatywą dla źrodła, od którego powinniśmy zacząć i które większość użytkowników wybrałaby, gdyby kilka tysięcy złotych nie robiło im różnicy. W serii G2.2 takiego dylematu nie miałem, ponieważ formalnie wciąż należą do niej tylko dwa klocki - Aries G2.2 i Vega G2.2. Nic nie wiadomo mi o tym, aby w niedalekiej przyszłości miały do nich dołączyć kolejne komponenty, ale ponieważ obudowy pozostały z grubsza takie same, przynajmniej z zewnątrz, prawdopodobnie nic nie stoi na przeszkodzie, aby wykorzystać generator zegara Leo GX.1 oraz procesor upsamplingowy Sirius G2.1. W ten sposób można zbudować prawdziwie hardcore'owe, czteroelementowe źródło, gdzie poszczególne moduły łączymy ze sobą kablami HDMI.
TEST: Auralic Vega G2.1
Opakowanie i wyposażenie naszego strumieniującego przetwornika to standard, do którego Auralic zdążył nas już przyzwyczaić. Sprzęt otrzymujemy w zapieczętowanym kartonie wyłożonym grubymi płatami ciemnoszarej pianki. Samo urządzenie jest dodatkowo osłonięte miękkim, zamykanym na rzep workiem, a w zestawie znajdziemy instrukcję obsługi i kilka najważniejszych przewodów - zasilający, USB typu B oraz HDMI. Dwa ostatnie mogą być wyraźną sugestią, abyśmy rozważyli zakup kolejnych komponentów Auralica. Wtedy firmowe interkonekty na pewno nam się przydadzą. Moim zdaniem o wiele fajniejszym prezentem byłby porządny kabel LAN, bo w odróżnieniu od Ariesa, który wyposażono w łączność Wi-Fi i aż dwie antenki, Vega komunikuje się z siecią tylko w taki sposób. Dla mnie nigdy nie był to problem, ponieważ i tak preferuję połączenie przewodowe, ale jest to swego rodzaju ciekawostka i pożywka dla wszystkich, którzy audiofilami nie są, ale lubią sobie ponarzekać i pośmiać się z "głupich ludzi" kupujących tak drogi sprzęt. Patrzcie - streamer za 36800 zł, a nawet nie ma Wi-Fi... No tak, nie ma, za to ma wiele innych rzeczy.
Wyposażenie tylnego panelu pozwala uzmysłowić sobie, że określanie Vegi G2.2 mianem strumieniującego przetwornika nie jest jedynie sprytnym zabiegiem marketingowym. Rzadko który streamer wyposażony jest bowiem w tak szeroką gamę wejść cyfrowych. Do dyspozycji mamy gniazda USB-B, koaksjalne, optyczne, AES/EBU oraz HDMI z funkcją eARC. Jak można się domyślić, jest to ukłon w stronę użytkowników, którzy nie tylko słuchaja na takim sprzęcie muzyki, ale także wykorzystują go podczas seansów filmowych, co prywatnie rozumiem, szanuję i popieram. Jeżeli ktoś w dalszym ciągu uważa, że kino to tylko multichannel, a wykorzystywanie do tego celu systemu stereo złożonego z audiofilskiego przetwornika, wzmacniacza lampowego i pary kolumn podłogowych to mezalians, dewiacja i patologia, gwarantuję, że po dziesięciu minutach oglądania jakiegokolwiek filmu ze ścieżką dźwiękową Hansa Zimmera, czy będzie to "Insterstellar", "Blade Runner 2049", "Mroczny Rycerz", "Diuna" czy "Incepcja", zdanie zmienia się błyskawicznie, odruchowo i bez wahania.
Na zakrystii znajdziemy również trzy gniazda służące do podłączenia pozostałych komponentów Auralica - jedno ma postać złotego złącza z gwintem i do niego powinniśmy podłączyć zewnętrzny zegar, natomiast dwa to gniazda HDMI w firmowym standardzie Lightning Link, a aby nikt nie miał wątpliwości, które pełni rolę wejścia, a które wyjścia, opisano to bardzo konkretnie - do lewego wchodzi sygnał z Ariesa, a z prawego wychodzi do Leo. Ciekawostką jest także wejście analogowe w formie pary pięknych gniazd RCA. To rzadki widok w streamerach i przetwornikach, ale Auralic po raz kolejny postanowił dać nam możliwość wykorzystania wbudowanego przedwzmacniacza. Przekłada się to na pewną bardzo istotną korzyść. Mając takie źródło, nie musimy bowiem kupować wzmacniacza zintegrowanego. Do szczęścia w zupełności wystarczy nam końcówka mocy. To z kolei oznacza, że nie będziemy musieli płacić za dodatkowy przedwzmacniacz lub nawet kolejny zbędny przetwornik (w wielu integrach jest to obecnie standard, z którego nie można ot tak zrezygnować), albo lepiej - większą część budżetu przeznaczymy po prostu na to, czego nam w takim zestawieniu brakuje. Może zamiast integry zdecydujemy się na dwa monobloki? Jak szaleć, to szaleć. Wejście analogowe w streamerze pozwoli nam nawet podłączyć do takiego systemu gramofon, oczywiście z wbudowanym lub zewnętrznym preampem korekcyjnym. Podobnie jak w modelu Vega G2.1, sygnał - regulowany lub stały - odbierzemy za pomocą gniazd RCA lub XLR. Z tyłu znalazło się też trójbolcowe gniazdo zasilające z mechanicznym włącznikiem. Super.
Wygląd i wyposażenie przedniej ścianki to kolejne déjà vu. Mamy tu dwa duże wyjścia słuchawkowe (to niedoceniany element wyposażenia każdej Vegi, bo jakość brzmienia, nawet z wykorzystaniem hi-endowych nauszników, zasługuje na duże brawa), wyświetlacz i pokrętło, które można oczywiście nacisnąć, co prowadzi nas do pokładowego menu lub - po dłuższym przytrzymaniu - pozwala przejść w tryb czuwania. Zmiana głośności powoduje, że z wnętrza obudowy dochodzą do nas wyraźne kliknięcia. W normalnym użytkowaniu zupełnie to nie przeszkadza, ale kiedy regulujemy poziom decybeli za pomocą aplikacji na komputerze lub smartfonie, robi się ciekawie - Auralic klika jak szalony aż do momentu, w którym puścimy suwak. Menu jest niezwykle rozbudowane, ale jak to w Auralicach, napisy są malusieńkie. Gdy mam coś pozmieniać w swojej Vedze G1, siadam przed stolikiem po turecku, bo inaczej właściwie nie da się tego zrobić. To znaczy da się, z poziomu aplikacji, ale teraz mówię o tym, co oferuje samo urządzenie. Jedną z fajniejszych funkcji jest możliwość ustawienia maksymalnego poziomu głośności. Przydaje się, szczególnie gdy używamy streamera w połączeniu z końcówką mocy, a dostęp do aplikacji sterującej ma więcej niż jedna osoba.
Minusy? Cóż, jedynym poważnym mankamentem Vegi G2.2 jest wtórność. Gdyby jeszcze cena wzrosła w porównaniu do poprzednika o tysiąc czy dwa tysiące złotych, można by było to przemilczeć, ale skala podwyżki to niemal 30%, a nie wiadomo, czy w obliczu wahających się kursów walut kwota ta nie zostanie niebawem skorygowana. Z drugiej strony taka skala inflacji nie jest dla nas niczym nowym. Jeśli właśnie kupiliście lub przymierzacie się do kupna mieszkania lub samochodu, a jesteście świadomi, jakie ceny obowiązywały jeszcze 2,5 roku temu - paaanie, wtedy to były czasy, a teraz to tylko drożyzna, podatki, stopy procentowe, problemy z dostępnością podstawowych rzeczy i walka o każdy towar, który można jeszcze dostać za mniej niż milion monet. Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że Vega G2.2 wcale nie jest znacznie droższa od Vegi G2.1, bo aktualna cena tej drugiej wynosi 35490 zł. Problemem nie jest zatem nagła podwyżka podyktowana tym, że dopisek "G2.1" zmieniono na "G2.2", ale inflacja obejmująca wszystkie urządzenia w katalogu, nie tylko Auralica zresztą.
Nowa generacja to pod wieloma względami powtórka z rozrywki. Jeśli chodzi o wygląd, funkcjonalność, jakość wykonania jest to właściwie to samo urządzenie. Gdzie zatem kryją się różnice?W takiej sytuacji nie ma sensu zastanawiać się nad tym, czy będzie drogo, bo prawie na pewno będzie. Sztuka polega na tym, aby kupić coś naprawdę dobrego, wypasionego. Coś, co nie jest bublem, wydmuszką, ale przedstawia jakąś realną wartość. I tu Auralic wciąż błyszczy, bo od wielu lat urządzenia tej marki są takim audiofilskim pewniakiem i zostały docenione przez melomanów z całego świata. Czy obudowa UnityChassis II jest ładniejsza niż ta, którą widzieliśmy w modelach z serii G2? Nie, ale odnoszę wrażenie, że rzeźbienie tej pięknej puszki z jednego kawałka aluminium pochłaniało bardzo dużą część budżetu, a poza nieskazitelnym wyglądem i być może większą odpornością na drgania niewiele to dawało. Dlatego doceniam to, że producent wycofał się z tego pomysłu, dając nam w zamian coś innego - obudowę dwuwarstwową, która dodatkowo została osadzona na ciekawej platformie, dodającej streamerowi majestatu. Spodobały mi się także ciekawe, lekko sprężynujące nóżki. Od razu czuć, że Auralic się przyłożył, choć na szczęście nie są to antywibracyjne wymysły szatana z wysokimi kolcami i podkładkami. Koncepcja przypomina raczej nóżki Soundcare SuperSpikes albo SSC, gdzie elementy tłumiące drgania są zamknięte i zabezpieczone w taki sposób, aby użytkownik nie miał z tego powodu żadnych nieprzyjemności i nie musiał za każdym razem uważać, aby nie porysować podłoża. Nie jest to jednak nowy pomysł, bo - po raz kolejny - takie same albo bardzo podobne nóżki widzieliśmy w Vedze G2.1. Nowa generacja to pod wieloma względami powtórka z rozrywki. Jeśli chodzi o wygląd, funkcjonalność, jakość wykonania jest to właściwie to samo urządzenie. Gdzie zatem kryją się różnice? Jak już wspominałem, głównie w środku. Ale o tym później. Na razie zabieramy bohatera naszego testu na odsłuch.
Brzmienie
Od testu Vegi G2.1 upłynęło w Wiśle trochę wody, w związku z czym nie powinienem podejmować się próby analizowania brzmienia obu modeli i wyłapywania ewentualnych różnic między nimi. Doskonale pamiętam natomiast to, jakie wrażenie zrobił na mnie ten streamer i jak wypadł w starciu z Vegą G1, której używam na co dzień. Było to niezwykle ciekawe doświadczenie, ponieważ "jedynka" jest w mojej ocenie niezwykle udanym źródłem i przed odsłuchem zastanawiałem się, co tu u licha można jeszcze poprawić. Oczywiście człowiek zawsze podświadomie oczekuje, że system wykona malutki krok do przodu w dziedzinie przejrzystości czy dynamiki, że ulubione płyty ujawnią przed nim detale, które wcześniej słuchać było tylko w hi-endowych nausznikach, że gdzieś tam na trzecim planie pojawi się trzecia warstwa muzycznego planktonu, źródła pozorne staną się ostrzejsze i wyraźniejsze, a niskie tony będą bardziej konturowe, dzięki czemu dźwięk jako całość będzie po prostu lepszy, wyraźniejszy, bardziej namacalny i przekonujący. Tego rodzaju poprawę może przynieść nawet wymiana jednego kabla lub listwy zasilającej, a co dopiero mówić o zmianie wewnętrznej architektury odtwarzacza strumieniowego, wprowadzeniu układu bazującego na drabince rezystorowej, dodaniu szybszego procesora, dołożeniu pamięci czy zamknięciu wrażliwej elektroniki w dodatkowej puszce ekranującej. To po prostu musiało przynieść efekty. I przyniosło, ale nie tylko takie, jakich się spodziewałem.
TECH CORNER: Roon - Nowa jakość streamingu
Vega G2.1 okazała się nie tylko obiektywnie lepsza od "jedynki", ale także bardziej dojrzała, zdecydowanie poważniejsza, skupiona na swoim zadaniu. Vega G1 pozwala sobie na pewne odstępstwa od neutralności. Potrafi dodać muzyce przyjemnego ciepła, zagęścić to i owo, nieznacznie dociążyć i wypchnąć do przodu wokale, co na szczęście w żaden sposób nie wpływa na szybkość, czystość i szczegółowość. Zachowany jest także prawidłowy balans między niskimi, średnimi i wysokimi tonami, dzięki czemu nieusprawiedliwione byłoby narzekanie, że streamer zbyt mocno kombinuje, gra po swojemu, oferując nam własną wizję nagrań. Jest to po prostu wysokiej klasy źródło, które zawsze dostarczy nam odpowiednią dawkę mocy, detali i konkretów, ale którego charakter leciutko skręca w stronę analogowo-lampowej muzykalności. Vega G2.1 już ani trochę nie zbaczała z trasy prowadzącej do poznania prawdy o muzyce, nagraniu, pozostałych elementach toru czy nawet akustyce pomieszczenia odsłuchowego. Ani barwa, ani pasmo, ani sposób traktowania poszczególnych instrumentów czy gatunków muzycznych nie były skażone jakimkolwiek nalotem, humorami czy własnymi preferencjami streamera. Zamiana Vegi G1 na Vegę G2.1 była niczym przesiadka z domowego systemu stereo na sprzęt studyjny, nakierowany na absolutną neutralność, przezroczystość i, no właśnie, jak najwyższą wierność wobec odtwarzanego materiału, czyli esencję high fidelity. Z jednej strony trochę brakowało mi wtedy tego ludzkiego, ciepłego, przyjaznego pierwiastka, jaki oferuje "jedynka". Z drugiej - nie sposób zaprzeczyć, że Vega G2.1 jest lepsza. I to w wielu, wielu aspektach. To po prostu wybitnie neutralne, rozdzielcze, wszechstronne i uniwersalne źródło, które nie zadaje pytań, nie błądzi we własnych zeznaniach, nie szuka własnej drogi życia, tylko bezbłędnie wykonuje swoją robotę.
Po pierwszym odsłuchu Vegi G2.2, miałem wrażenie, jakbym spotkał się ze starym, dobrym przyjacielem. Tak, wiem, że producent znów wprowadził tu kilka istotnych modyfikacji, ale być może z perspektywy czasu nie okazały się one aż tak rewolucyjne, a może dominującym czynnikiem okazało się to samo nastawienie na czystość, wierność, perfekcyjną równowagę tonalną i brak jakichkolwiek podbarwień. Tak czy inaczej porównanie z Vegą G1 przyniosło niemal taki sam rezultat - brzmienie znów było z grubsza podobne, pewne elementy pozostały na swoim miejscu, ale jego charakter zmienił się diametralnie. Zupełnie jakby szefowie Auralica wydali inżynierom wyraźne polecenie - tańsze urządzenia mają oferować dźwięk przyjemniejszy, cieplejszy, wybaczający pewne niedociągnięcia i sprawdzający się podczas dłuższych sesji odsłuchowych, ale w "dwójkach" musicie już pójść na całość, uzyskać studyjną neutralność i dokładność, pozbyć się wszelkich nierówności, a szybkość, przejrzystość, dynamikę, głębię i kontrolę basu, precyzję lokalizacji źródeł pozornych i wszystkie inne aspekty przekładające się na odczuwalną jakość dźwięku dopracować, dopieścić do tego stopnia, żeby taka Vega G2.2 mogła stanąć w dowolnie drogim systemie, choćby i w towarzystwie wzmacniacza w cenie luksusowej limuzyny i kolumn wartych więcej niż apartament z widokiem na nowojorski Central Park, i aby nikt nie miał wątpliwości, że to nie ona jest odpowiedzialna za ewentualne błędy i niedociągnięcia. Jeżeli faktycznie tak było, to moim zdaniem misja po raz kolejny zakończyła się sukcesem. Zasadniczo mógłbym w tym miejscu powtórzyć wszystko, co napisałem o Vedze G2.1. A czy Vega G2.2 jest odrobinę lepsza? Czy coś się w jej brzmieniu zmieniło? Hmm... Gdyby ktoś przystawił mi karabin do głowy, powiedziałbym, że na moje ucho nowa wersja gra mimo wszystko odrobinę szybciej, pewniej, a zarazem płynniej, z równie szeroką, ale głębszą sceną i jeszcze ciemniejszym tłem. Bez możliwości przeprowadzenia bezpośredniego porównania jest to jednak bardziej zgadywanie niż wiarygodna diagnoza.
Vega G2.2 ma typową dla hi-endowego sprzętu zdolność błyskawicznego przyzwyczajenia słuchacza do wysokiej jakości dźwięku. Nie zdziwcie się, jeśli po kilku godzinach dojdziecie do wniosku, że ten nowy Auralic to nic specjalnego, że tak grało zawsze, więc trzeba wrócić do poprzedniego źródła, odesłać to drogie pudło i zapomnieć. Czasami dopiero wtedy słychać, jak bardzo się myliliśmy.Vega G2.2 ma wszystkie cechy prawdziwie hi-endowego źródła. I nie mówię tu tylko o jakości czy charakterze brzmienia, a raczej dążeniu do pozbycia się czegoś takiego, wyrzuceniu własnych naleciałości i muzycznych preferencji poza nawias. Chodzi mi także o dwa bardzo istotne zjawiska dotyczące samego użytkownika i tego, co dzieje się w jego głowie już po kilku dniach obcowania z takim urządzeniem. Teoretycznie to przecież tylko kolejny klocek. Luksusowy, piękny, dopracowany, ale ostatecznie to tylko kupa podzespołów elektronicznych w ładnej obudowie, więc nie dajmy się zwariować i nie myślmy, że takie cudo faktycznie zmieni coś w naszym życiu poza tym, że będziemy mogli cieszyć się odrobinę lepszym dźwiękiem. Owszem, ale nie do końca. Pierwszą nietypową właściwością opisywanego streamera jest bowiem to, że w znacznie większym stopniu, niż byśmy się spodziewali, potrafi on zarazić swoją perfekcją pozostałe elementy systemu. Przyniosło to prawdziwie spektakularny rezultat, gdy po odsłuchach w moim podstawowym systemie odniesienia z Heglem H20 i Audiovectorami QR5, po drugiej, kilkudniowej próbie z wykorzystaniem Unisona Triode 25 i monitorów Equilibrium Nano, postanowiłem wykonać pewien eksperyment, podłączając Auralica do zestawu złożonego z systemu all-in-one Octavio AMP i monitorów Q Acoustics 5020. Cena takiego kompletu to jakieś siedem tysięcy złotych. Jedna piąta ceny Vegi G2.2. Źródłem odniesienia był wbudowany streamer AMP-a, więc zasadniczo zmieniałem tylko źródło. I co? Może trudno w to uwierzyć, ale z Vegą G2.2 zagrało to znacznie, znacznie lepiej. Budżetowy komplet wzbił się na poziom, który kompletnie mnie zaskoczył. Trudno było uwierzyć, że takie brzmienie można osiągnąć z wykorzystaniem wzmacniacza i kolumn wartych około trzy i pół tysiąca złotych. To oczywiście tylko zabawa, efektowne doświadczenie na lekcji chemii, po którym trzeba posprzątać pół sali z dziwnej, kolorowej pianki. Pokazuje jednak, że w każdym systemie źródło jest ekstremalnie ważne, a kiedy jest tak dobre jak Vega G2.2, zyskują na tym wszystkie inne komponenty, ile by ich nie było i ile by nie kosztowały.
Drugie ciekawe zjawisko to typowa dla hi-endowego sprzętu zdolność błyskawicznego przyzwyczajenia słuchacza do wysokiej jakości dźwięku. Nie zdziwcie się, jeśli po kilku godzinach dojdziecie do wniosku, że ten nowy Auralic to nic specjalnego, że tak grało zawsze, więc trzeba wrócić do poprzedniego źródła, odesłać to drogie pudło i zapomnieć. Czasami dopiero wtedy słychać, jak bardzo się myliliśmy. A przecież sama Vega G2.2 może być dopiero początkiem tej przygody. Jak gra w połączeniu z Ariesem G2.2? Co się dzieje, gdy do takiego zestawu dorzucimy jeszcze zegar Leo GX.1 albo procesor Sirius G2.1? Na takie eksperymenty chwilowo nie mam odwagi, więc pozostawiam je wszystkim chętnym jako zadanie z trzema gwiazdkami do rozpracowania w domu. Od siebie dodam jedynie, że - podobnie jak w przypadku modeli z serii G1 i G2.1 - Vega G2.2 może być traktowana jako kompletny odtwarzacz sieciowy, ale jej sercem faktycznie jest wysokiej klasy przetwornik i jeśli wykorzystacie ją w tej roli, na przykład w połączeniu z jakimś zacnym transportem cyfrowym lub cedekiem, nie będziecie rozczarowani. To dobra informacja nie tylko dla miłośników plików i streamingu, którzy uwielbiają wprowadzać w tej części toru różne modyfikacje, testować kable LAN i USB, zasilacze i audiofilskie switche, ale także dla melomanów, którzy długo trzymali się formatu CD, ale chcą już pójść dalej, nie wynosząc gromadzonej latami kolekcji płyt do antykwariatu. Auralic pozwoli im upiec dwie pieczenie na jednym ogniu, bo z jego obecności skorzysta również poczciwy cedek. Kolejnym plusem jest wysoka jakość wbudowanego przedwzmacniacza. Na tyle wysoka, że przedwzmacniacz - nawet ten w integrze - może okazać się niepotrzebnym, słabym ogniwem. Jeżeli macie taką możliwość, spróbujcie podłączyć Vegę G2.2 do końcówki mocy lub bezpośredniego wejścia power-in we wzmacniaczu zintegrowanym, oczywiście upewniając się wcześniej, że regulacja głośności w streamerze jest aktywna. Mnie jeszcze nie zdarzyło się, aby takie "obejście" preampu w integrze nie przyniosło zauważalnej poprawy jakości brzmienia. Przedwzmacniacz Auralica zawsze wygrywał. Jest tak dobry, że opłaca się nawet zainwestować w interkonekt droższy niż podpowiadałby zdrowy rozsądek, jeśli audiofil w ogóle może o czymś takim mówić. Tak czy inaczej, zachęcam nie tylko do odsłuchu, ale także do wykorzystania pełnego potencjału tego urządzenia - z aktywnym przedwzmacniaczem, dodatkowymi źródłami cyfrowymi, a nawet słuchawkami. Zdecydowanie warto.
Budowa i parametry
Auralic Vega G2.2 to przetwornik cyfrowo-analogowy z modułem łączności sieciowej, przedwzmacniaczem (lub, jak kto woli, regulowanym wyjściem) i dwoma wyjściami słuchawkowymi. Producent podkreśla, że najważniejsza i podstawowa jest w tym wszystkim funkcja przetwornika, w związku z czym w firmowych materiałach opisywany model funkcjonuje jako "streaming DAC". Podobnie jak w innych urządzeniach z serii G2.2 i G3, znajdziemy tu mnóstwo firmowych technologii, takich jak aluminiowe obudowy z miedzianymi puszkami ekranującymi UnityChassis II czy platforma obliczeniowa Tesla G3, która korzysta ona z 64-bitowej architektury wraz ze zwiększoną do 4 GB pamięcią oraz technologią bezpośredniego dostępu do niej (Direct Memory Access). Vega G2.2 została zbudowana w oparciu o autorską technologię Fusion DAC, która łączy najlepsze cechy konwerterów typu delta-sigma z zaletami układów opartych na drabinkach rezystorowych (multi-bit). Auralic twierdzi, że Fusion DAC to innowacyjna technologia, która polega na wykorzystaniu najlepszych układów DAC w taki sposób, że pominięte zostają w nich wszystkie zintegrowane funkcje, takie jak chociażby pętla PLL, filtr cyfrowy, czy mechanizmy nadpróbkowania. W takiej konfiguracji wykorzystana jest jedynie sama część przetwarzająca sygnał z domeny cyfrowej na analogową. Reszta obróbki sygnału przed właściwą konwersją odbywa się w zewnętrznych układach o dużej mocy obliczeniowej. Technologia Direct Data Recording (DDR) zapisuje dane audio w pamięci platformy Tesla G3. W takiej przestrzeni są one ponownie taktowane przy użyciu technologii 60-femtosekundowej.
Vegę G2.2 wyposażono w znany z Vegi G2.1 przedwzmacniacz analogowy współpracujący z modułami wyjściowymi Orfeo, pracującymi w klasie A. Cztery takie moduły, zamknięte w osobnych, srebrnych puszkach, sprawiają, że wyjście zbalansowane może obsługiwać obciążenia znacznie poniżej 600 omów przy minimalnym spadku wydajności. Użytkownicy mają możliwość wyłączenia funkcji przedwzmacniacza za pomocą oprogramowania i zmniejszenia poziomu wyjściowego do 2 V, co pozwala na bezproblemową integrację z zewnętrznymi przedwzmacniaczami. Dodatkowo dostępny jest wygodny tryb obejścia kina domowego dla analogowych kanałów wejściowych, zapewniający maksymalną elastyczność konfiguracji systemu audio. Regulacja głośności zrealizowana jest na precyzyjnej drabince rezystorowej. a to z kolei zapewnia nie tylko najwyższą jakość brzmienia przy każdym poziomie, ale też perfekcyjne zrównoważenie kanałów. Istotną i innowacyjną zarazem cechą nowego, flagowego przetwornika strumieniującego jest to, że posiada on zaawansowany resampler oparty na procesorze Xilinx XC7A200T, posiadający aż 200,000 komórek logicznych i 740 elementów DSP. Układ ten korzysta z pamięci RAM dostępnej dla platformy Tesla G3 i umożliwia przetwarzanie sygnału za pomocą bardzo zaawansowanych filtrów cyfrowych i nadpróbkujących. Dzięki temu sygnał docierający do właściwego układu przetwornika jest zawsze w najbardziej optymalnym dla konwersji formacie. Jeżeli to komuś nie wystarcza, zawsze można pomyśleć o rozbudowie zestawu, do czego służy firmowe złącze Lightning Link. Jak deklaruje producent, szybkie połączenie typu HDMI o przepustowości 18 Gb/s zapewnia ultraszybką dwukierunkową komunikację i oferuje jedyne prawdziwie wolne od jittera łącze audio.
Werdykt
Po przetestowaniu Vegi G2.1 wiedziałem, że jest to jeden z najlepszych streamerów, jakich miałem okazję posłuchać w kontrolowanych warunkach, ale nie spodziewałem się, że kupując urządzenie wycenione na 28900 zł, można było wówczas zrobić bardzo dobry interes. Jeżeli zastanawialiście się nad tym, ale czekaliście na promocję, możecie pluć sobie w brodę, bo jego cena wzrosła do trzydziestu pięciu tysięcy złotych jeszcze przed premierą kolejnej serii. Jest więc zauważalnie drożej, a czy w modelu z dopiskiem "G2.2" coś się poprawiło? Możliwe, ale bez odsłuchu A/B nie jestem w stanie tego ocenić. Dla mnie to wciąż rewelacyjny streamer, przetwornik, przedwzmacniacz i wzmacniacz słuchawkowy, który dla wielu audiofilów będzie źródłem docelowym, sprzętem na długie, długie lata. Auralic idzie ścieżką, którą od wielu lat kroczą producenci najlepszej, hi-endowej aparatury audio. Ci, którzy kupili klocki produkowane wcześniej, muszą być zadowoleni, bo zmiany wprowadzane w ich następcach nie są rewolucyjne, a dzięki regularnym aktualizacjom oprogramowania urządzenia te praktycznie w ogóle się nie starzeją. Nowi klienci muszą przełknąć podwyżkę, ale nikogo to nie dziwi, bo drożeje wszystko wokół nas i to w takim tempie, że czasami najbardziej korzysta ten, kto decyduje się szybko. Zgaduję, że audiofile, którzy kupią Vegę G2.2 za 36800 zł, za jakiś czas też będą mogli poczuć się wygrani i to wcale nie dlatego, że producent wprowadzi serię G2.3 z wyższymi nóżkami albo bardziej kontrastowym wyświetlaczem, ale dlatego, że zmieniaj się sytuacja ekonomiczna, kolejna dostawa będzie już kupowana po zupełnie innym kursie i dystrybutor będzie musiał uwzględnić to w cenniku. Nikt nie mówił, że życie wymagającego melomana jest łatwe. Bywa jednak niezwykle przyjemne. Szczególnie wtedy, gdy zapominamy o tych wszystkich codziennych zmaganiach i zanurzamy się w świecie dźwięków. Auralic czyni ten proces jeszcze szybszym. Dzięki niemu system stereo znika nam z radaru, staje się bardziej przezroczysty, ukryty, nieobecny, a na pierwszy plan wychodzi muzyka, stając się niekwestionowanym bohaterem każdego odsłuchu. Doceniam, szanuję, uwielbiam i - jeśli podobnie jak ja wierzycie, że naprawdę warto inwestować w swoje hobby - gorąco polecam.
Dane techniczne
Wejścia cyfrowe: AES/EBU, USB, LAN, koaksjalne, optyczne
Wejścia analogowe: RCA
Wyjścia analogowe: RCA, XLR
Wyjścia słuchawkowe: 2 x 6,3 mm
Odtwarzane formaty: AAC, AIFF, ALAC, APE, DFF, DSF, FLAC, MP3, OGG, WAV, WV, WMA
Zegar: Femto 60 fs
Maksymalna jakość sygnału: PCM 32 bit/384 kHz, DSD512
Pasmo przenoszenia: 20 Hz - 20 kHz (+/- 0,1 dB)
Zniekształcenia: <0,00012% (XLR), <0,00015% (RCA)
Stosunek sygnał/szum: 130 dB
Pobór energii: 50 W (max)
Wymiary (W/S/G): 9,6/34/32 cm
Masa: 9,3 kg
Cena: 36800 zł
Konfiguracja
Audiovector QR5, Equilibrium Nano, Unison Research Triode 25, Hegel H20, Auralic Aries G1, Auralic Vega G1, Marantz HD-DAC1, Octavio AMP, Clearaudio Concept, Cambridge Audio CP2, Cardas Clear Reflection, Tellurium Q Ultra Blue II, Albedo Geo, KBL Sound Red Corona, Enerr One 6S DCB, Enerr Tablette 6S, Enerr Transcenda Ultimate, Fidata HFU2, Melodika Purple Rain, Sennheiser HD 600, Beyerdynamic DT 990 PRO, Beyerdynamic DT 770 PRO, Meze 99 Classics, Bowers & Wilkins PX5, Pro-Ject Wallmount It 1, Custom Design RS 202, Silent Angel N8, Vicoustic VicWallpaper VMT, Vicoustic ViCloud VMT.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Nagroda
-
Przemyslaw
Proszę uprzejmie o poradę, czy i jak na tle Vegi G2.2 ma się Altair G2.2, bo nie wiem, czy on również ma doskonałą jakość dźwięku przy jednak dość sporej różnicy cenowej w stosunku do recenzowanej Vegi. Czy kosztem wyrzeczeń że tak powiem warto zbierać i zbierać na taką dopłatę, czy po prostu Altair G2.2 również będzie streamerem spełniającym wymagania dźwiękowe większości z nas? No i nie było chyba w teście dodane, że Vega ma łączność po przewodzie, natomiast najnowszy Altair G2.2 i przewodową, i poprzez Wi-Fi.
0 Lubię -
stereolife
@Przemyslaw - Gdybyśmy testowali Altaira G2.2, na pewno pokusilibyśmy się o takie porównanie, ale został on wprowadzony na rynek po publikacji niniejszego testu. Jego premierę ogłoszono niemal dokładnie rok później. Dlatego właśnie nie zawarliśmy takich informacji w artykule. Słyszeliśmy bardzo pozytywne opinie na temat Altaira G2.2, ale jeżeli chce Pan przekonać się, czy warto dopłacać, czy nie, to nie ma innego wyjścia, jak tylko umówić się na odsłuch. Jeżeli potrzebuje Pan pomocy, prosimy o kontakt na skrzynkę StereoLife Masters (masters@stereolife.pl). Pozdrawiamy!
0 Lubię -
Przemyslaw
Dziękuję za informację. Jeśli będę potrzebował pomocy, oczywiście napiszę. Jak wiemy, wkrótce odbywać będzie się kolejna wystawa Audio Video Show w Warszawie i myślę że właśnie tam Auralic zaprezentuje jeden i drugi sprzęt i wstępnie będzie można odsłuchać.
0 Lubię -
stereolife
@Przemyslaw - Niekoniecznie. Impreza rządzi się swoimi prawami i wystawcy nie zawsze są skłonni organizować takie odsłuchy, bo kogoś akurat interesuje porównanie modelu X z modelem Y. W wielu pokojach najczęściej gra jeden sprawdzony system, a jeżeli prowadzone są tego typu porównania lub inne eksperymenty, to zwykle jest to element przećwiczonego wcześniej pokazu. W wielu pokojach wystawiona jest pełna oferta danej marki, ale na pytanie, czy można by było na chwilę podłączyć to i to, wystawcy reagują różnie. Najczęściej po prostu zapraszają do swoich salonów albo proszą o pozostawienie danych do kontaktu. I doskonale ich rozumiemy. Chwilami panuje duży tłok, ludzie wchodzą i wychodzą co dwie minuty - to nie są warunki do takich odsłuchów. To po pierwsze. A po drugie... Wiemy już, że dystrybutor Auralica ma inne plany na swój pokój. Tylko tyle możemy zdradzić:-)
1 Lubię
Komentarze (4)