Bannery górne wyróżnione

Bannery górne

A+ A A-

Serblin & Son Performer

Serblin & Son Performer

Miłośnicy wysokiej klasy sprzętu grającego są wybredni, czasami nawet do przesady. Poszukiwanie coraz lepszego dźwięku jest jednak wpisane w audiofilskie hobby, więc nikogo nie powinno dziwić to, że nieustannie wynajdujemy rzeczy, które można jeszcze poprawić - w sprzęcie, wystroju pokoju odsłuchowego, sposobie ułożenia kabli na podłodze i fazach Księżyca. W ostatnich latach wszyscy mamy jednak wspólny powód do narzekania. Jest nim inflacja i wszystko, co się z nią wiąże. Gdy po raz kolejny czytam, jakie to dostępne na rynku urządzenia są brzydkie, złe, paskudne i plastikowe, a firmy, które jeszcze trzymają poziom, wywindowały ceny do poziomu stratosfery, odruchowo mam ochotę zamknąć okno przeglądarki. Później wracam jednak do swoich obowiązków i trudno mi powstrzymać myśl, że podobne komentarze mają coraz mocniejsze oparcie w rzeczywistości. Wzmacniacz, który bynajmniej nie jest szczytem marzeń audiofila i jest zbudowany w oparciu o gotową końcówkę mocy pracującą w klasie D, może już kosztować cztery albo dziesięć tysięcy złotych. Taki, który naprawdę powoduje szybsze bicie serca nawet u doświadczonego melomana - dwadzieścia, trzydzieści, czterdzieści tysięcy i więcej. Istnieją tylko dwa wyjścia z tej sytuacji. Pierwsze - dać sobie spokój, kupić w miarę porządny głośnik bezprzewodowy i słuchać muzyki w nadziei, że pewnego dnia ceny spadną i każdy będzie mógł pozwolić sobie na zakup hi-endowego sprzętu. Drugie to szukać wysokiej jakości i normalnych cen tam, gdzie mało kto zagląda - w katalogach skromnych manufaktur, które nie zdobyły setek branżowych nagród i nie mają osiemdziesięciu dystrybutorów na całym świecie. Taką maleńką, rodzinną firmą jest Serblin & Son, a jej najtańszym produktem jest wzmacniacz zintegrowany o nazwie Performer.

Jeżeli nie wiecie, kim był Franco Serblin, pozwólcie, że nie będę zbaczał z tematu, aby to wytłumaczyć. Wystarczy powiedzieć, że gdyby nie on, nie powstałoby wiele zestawów głośnikowych słusznie uznawanych za legendarne, wyznaczające trendy, a z całą pewnością niesamowicie piękne. Serblin & Son nie jest jednak marką założoną przez niego ani jego syna. Powołał ją do życia inny członek rodziny - bratanek Franco, Fabio. Talent do konstruowania sprzętu audio ujawnił się u niego nawet wcześniej niż u stryja, ponieważ projektowaniem i budowaniem komponentów elektronicznych zajmował się już w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Jego pierwszą dostępną komercyjnie konstrukcją był zresztą wzmacniacz Sonus Faber Quid (1986-1992), stworzony dla - tak, zgadliście kogo. Od 1991 roku Fabio prowadzi własną firmę o nazwie Fase Evoluzione Audio. Ma ona na koncie wiele udanych konstrukcji, takich jak chociażby wzmacniacz zintegrowany Performance 1.0 czy zestaw dzielony złożony z przedwzmacniacza Controlsource 1.0 i końcówki mocy Powersource 1.0.

W październiku 2019 roku, po ponad 10 latach przerwy w działalności firmy, ukazał się wzmacniacz zintegrowany Frankie. Jego nazwa jest oczywiście hołdem dla Franco Serblina. Piękna obudowa wzmacniacza Frankie skrywa klasyczny, typowo analogowy wzmacniacz dysponujący mocą 75 W na kanał przy 8 Ω. Chcąc rozszerzyć funkcjonalność włoskiego piecyka, do podstawowego zestawu wejść możemy dołożyć przetwornik cyfrowo-analogowy, a nawet odtwarzacz strumieniowy (wersja Plus). Jeżeli natomiast moc 75 W wydaje się komuś niewystarczająca, dostępna jest odmiana z końcówką mocy pracującą w klasie D, oferująca 250 W na kanał. W katalogu Serblin & Son znajdziemy nawet hybrydowy przedwzmacniacz i 150-watowe monobloki, oczywiście w podobnych obudowach z drewna i metalu. Najtańszym wzmacniaczem w ofercie jest Performer, który występuje w dwóch odmianach - klasycznej, choć wcale nie w pełni analogowej, bo wyposażonej już w przetwornik z dwoma wejściami cyfrowymi (6900 zł) oraz sieciowej, wzbogaconej o całkiem zacny moduł strumieniowy, a więc będącej zasadniczo pełnoprawnym systemem all-in-one (7800 zł). Właśnie takie urządzenie dostaliśmy do testu.

Serblin & Son Performer

Serblin & Son Performer

Wygląd i funkcjonalność

Frankie Plus, którego test opublikowaliśmy kilka miesięcy temu, zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. To taki wzmacniacz z duszą. Drewno, metal, przemyślana konstrukcja, kilka oryginalnych pomysłów, pierwszorzędna jakość wykonania, piękny pilot w zestawie i naturalne, lekko ocieplone, ale bardzo poprawne brzmienie z ciekawą, trójwymiarową sceną stereofoniczną. Do tego jeszcze cena, która - biorąc pod uwagę to, co za nią dostajemy - jest co najmniej uczciwa. Ale skoro tak, to Performer jawi się jako okazja stulecia, ponieważ jeśli przyjrzymy się wyposażeniu, parametrom i budowie wewnętrznej obu modeli, dojdziemy do wniosku, że różnice sprowadzają się do niższej mocy (60 zamiast 75 W przy 8 Ω i 100 zamiast 110 W przy 4 Ω), innego układu gniazd na tylnej ściance, braku wejścia zbalansowanego i konfigurowalnego wejścia gramofonowego oraz braku drewnianych paneli zdobiących obudowę. Performer jest prostszy, ale kiedy po raz kolejny przyglądam się jego wnętrzu, widzę dwa charakterystyczne pokrętła na przedniej ściance, ten sam moduł łączności sieciowej, a nawet takie samo wyposażenie dodatkowe w postaci kabla zasilającego i pięknego, metalowego pilota, trudno mi pozbyć się myśli, że jest to w gruncie rzeczy bardzo, bardzo podobny wzmacniacz, którym pewne elementy ustawiono w inny sposób i wprowadzono oszczędności, które z punktu widzenia użytkownika niewiele zmieniają. No bo czy 60 W na kanał to mało? Czy przeciętnemu klientowi potrzebne jest wejście gramofonowe z hebelkami do regulacji pojemności i impedancji obciążenia? Czy mając do dyspozycji wbudowany streamer, którego możliwości pozytywnie zaskakują, ktoś będzie jeszcze chciał podłączyć do takiej integry zewnętrzne źródło, i to nie za pomocą standardowych kabli RCA, ale XLR-ów? Wydaje mi się to co najmniej wątpliwe. Bonus finansowy jest natomiast spory. 7800 zł to nie jest kwota odrobinę mniejsza niż 13000 zł. To niemal połowa ceny, lokująca opisywany model w zupełnie innym przedziale i sprawiająca, że może on trafić do znacznie szerszego grona odbiorców.

Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że Performer na pierwszy rzut oka jest... Hmm, w porządku, nie odważę się napisać "ładniejszy", bo jest to oczywiście kwestia gustu, ale z całą pewnością prezentuje się normalniej, skromniej, co z pewnością spodoba się melomanom preferującym minimalistyczne wzornictwo. Co więcej, bohater naszego testu dostępny jest w dwóch wersjach kolorystycznych - srebrnej i czarnej. Różnica sprowadza się do kolorystyki panelu czołowego, bo reszta obudowy tak czy inaczej jest czarna. Wspomniany front to gruba, aluminiowa sztaba, którą zdobią tylko dwa chromowane pokrętła i poziome "okienko", w którym znajdziemy oznaczenie modelu, niewielki wyświetlacz OLED i sensor podczerwieni. Ekranik pokazuje informację o wybranym źródle i poziomie głośności, co moim zdaniem jest bardziej intuicyjnym i lepszym rozwiązaniem niż kolorowe diody, jakie zastosowano w większym bracie Performera. Trzy diody czerwone i jedna biała, dwie białe, jedna migająca na czerwono - to z jednej strony cieszy, bo wiadomo, że sprzęt zaprojektowali Włosi, a z drugiej irytuje, bo po co aż tak komplikować sprawę? Żeby nikt poza właścicielem takiego piecyka nie był w stanie go obsłużyć? Przypisanie różnych konfiguracji świecących punktów do poszczególnych wejść to drobiazg, ale fakt, że Frankie Plus w żaden sposób nie informuje nas o poziomie wysterowania, jest już lekko absurdalny.

W Performerze dla odmiany wszystko działa jak należy. Jest normalnie i po bożemu. A czy to oznacza, że nie znajdziemy tu żadnych ciekawych elementów, że jest to urządzenie pozbawione duszy? Chyba nie, o czym świadczą chociażby otwory wentylacyjne. Wycięto je w typowy sposób, ale nie zostawiono ich tak, aby było przez nie widać aluminiowy radiator, tranzystory, płytki drukowane i kolorowe przewody. Od spodu przykręcono chromowaną płytkę z drobniejszymi otworami, dzięki czemu wygląda to znacznie lepiej, a dodatkowo mamy pewność, że do środka nie dostaną się żadne drobne przedmioty, nie mówiąc już o kurzu. Dopiero co chwaliłem podobne rozwiązanie w Heglu H600. Tyle, że flagowiec Hegla kosztuje 51999 zł. Nie, wcale nie twierdzę, że są to porównywalne urządzenia. To wzmacniacze z zupełnie innych galaktyk. Ale poziom dbałości o detale chyba nawet bardziej imponuje mi w przypadku Performera, ponieważ producent miał ograniczony budżet, a mimo to chciało mu się dopilnować takich drobiazgów. I tak jest tutaj ze wszystkim. Opisywana integra nie przyjeżdża do nas w drewnianej skrzyni, nie waży trzydzieści kilogramów, nie ma masywnych, ociekających złotem gniazd, ale gdzie by nie spojrzeć, jest zrobiona porządnie. Nic tutaj nie dzwoni, nie trzeszczy ani nie kilka. Pokrętła działają pięknie. Potencjometr oparto na drabince rezystorowej, więc możemy precyzyjnie ustawić poziom głośności nawet podczas cichego odsłuchu. A pilot? Zachwycałem się nim już w teście wyższego modelu, ale nie sądziłem, że producent dorzuci takie cudo także do Performera. Jeśli uważacie, że znacie się na rynku hi-fi, znajdźcie mi, proszę, wzmacniacz z ładniejszym, lepiej wykonanym pilotem w cenie do dziesięciu tysięcy złotych. Ja sam sobie rzuciłem takie wyzwanie i doszedłem do wniosku, że jedynym rywalem dla Performera jest Unison Research Unico Primo, który według oficjalnego cennika kosztuje 9999 zł.

Tylna ścianka włoskiej integry nie budzi większych zastrzeżeń. Do dyspozycji mamy wejście gramofonowe obsługujące wkładki MM i MC, z małym przełącznikiem i zaciskiem uziemienia umieszczonym nieco wyżej, kilka wejść analogowych, wyjście z przedwzmacniacza, które może się przydać na przykład do podłączenia subwoofera lub zewnętrznej końcówki mocy, dwa wejścia cyfrowe (koaksjalne i optyczne), gniazdo USB typu A, gniazdo LAN (RJ-45), pojedyncze terminale głośnikowe i gniazdo zasilające. Terminale w formie "brytyjskich dziurek" są całkiem praktyczne, o ile dysponujemy kablami zakończonymi wtykami bananowymi. Zyskujemy wówczas kilka centymetrów wolnego miejsca za wzmacniaczem. Podobnie jak Frankie Plus, Performer ma Wi-Fi i Bluetooth, przy czym ten drugi rodzaj połączenia służy wyłącznie do komunikacji między wzmacniaczem a aplikacją pełniącą funkcję pilota. Zamiast ściągać apkę producenta, proponuję od razu skorzystać z drugiej polecanej przez niego opcji i wybrać aplikację o nazwie AirLino, która działa zaskakująco dobrze. Dobrze ją mieć na wypadek, gdybyśmy chcieli pogrzebać w ustawieniach lub posłuchać plików z pamięci USB. Domyślam się jednak, że znakomita większość użytkowników wybierze jeszcze prostsze rozwiązanie - Spotify, TIDAL lub ewentualnie Roon. Nie dość, że wszystkie trzy bez problemu połączyły się z Performerem, to jeszcze przez cały czas trwania testu nie odnotowałem problemów z przycinkami, wstrzymywaniem odtwarzania, nagłym instalowaniem aktualizacji bez pytania i tak dalej. Fabio Serblin oczywiście nie zaprojektował modułu strumieniowego od zera. Skorzystał z gotowca, ale liczy się to, że sprawa jest ogarnięta, sprzęt działa płynnie i nie grymasi. Nawet uznanym producentom na tym polu zdarzają się wpadki, niektórzy w ogóle nie podnieśli rękawicy, zostając przy produkcji klasycznych wzmacniaczy, a tymczasem Serblin & Son oferuje nam piękny, dopracowany wzmacniacz sieciowy, który robi to, co do niego należy.

W Performerze dla odmiany wszystko działa jak należy. Jest normalnie i po bożemu. A czy to oznacza, że nie znajdziemy tu żadnych ciekawych elementów, że jest to urządzenie pozbawione duszy? Chyba nie.

Minusy? Znalazłem trzy. Pierwszy dotyczy trybu czuwania. Aby wybudzić Performera ze snu, należy przekręcić potencjometr w prawo. Po kilku, może kilkunastu sekundach urządzenie jest gotowe do pracy. Analogicznie aby wyłączyć piecyk, kręcimy gałką w lewo, do zera. Powoduje to, że wzmacniacz nie pamięta ostatnio ustawionego poziomu głośności, więc za każdym razem trzeba go włączyć, chwilę odczekać i od razu zwiększyć głośność. Rozwiązaniem jest włączanie i wyłączanie wzmacniacza za pomocą pilota. Drugim mankamentem jest fakt, że moduł strumieniowy nie zawsze się włącza. Początkowo sądziłem, że uruchamia się tylko wtedy, gdy urządzenie zostanie wybudzone z trybu czuwania na odpowiednim wejściu, opisanym jako "Streamer", ale tak naprawdę przyczyna jest inna i została wprowadzona celowo. Otóż kiedy wybierzemy wejście phono, cała sekcja streamera jest odłączana, aby nie pracowała "w tle" i nie generowała zakłóceń. Nie powiem, ciekawe rozwiązanie, aczkolwiek szkoda, że nie pomyślano o funkcji ponownego włączania modułu sieciowego, gdy użytkownik wyraźnie sobie tego zażyczy. Tymczasem choćby jednorazowe przełączenie się na wejście phono powoduje, że streamer już nie "wstanie" i aby ponownie z niego skorzystać, trzeba będzie wyłączyć i włączyć wzmacniacz. Prawdopodobnie jest to jakaś luka w oprogramowaniu i domyślam się, że niebawem zostanie ona usunięta. Trzecim minusem jest brak dwóch istotnych z punktu widzenia użytkownika gniazd, a mianowicie złącza HDMI i wyjścia słuchawkowego. Myślę, że wielu klientów powitałoby je z radością, ale z drugiej strony naprawdę głupio jest mi narzekać na wyposażenie wzmacniacza, który ma na pokładzie przetwornik, naprawdę fajny streamer, przedwzmacniacz gramofonowy i parę innych gadżetów. Wspominam o tym z dziennikarskiego obowiązku.

Abstrahując od tych drobiazgów, muszę powiedzieć, że podstawowy wzmacniacz włoskiej manufaktury zrobił na mnie duże wrażenie. Głównie dlatego, że przełamuje pewną audiofilską niemoc. No bo ile to czasami człowiek się nasłucha, że porządnego sprzętu za rozsądne pieniądze nie opłaca się dziś produkować, że wytwarzanie czy nawet składanie takich urządzeń w Europie z gotowych podzespołów jest ekonomicznie nierealne, że kompleksowe opanowanie kwestii streamingu wiąże się z ogromnymi wydatkami, na które żadna mała firma nie może sobie pozwolić, że lwią część budżetu zawsze pochłania obudowa, więc musi być wykonana z cienkiej blachy i plastiku... Gdyby to była rozprawa sądowa, Performer mógłby stanąć na stole sędziowskim jako dowód rzeczowy numer jeden - nie, to nie jest prawda. Da się zrobić to wszystko, utrzymując cenę na rozsądnym poziomie. Gdzie jest haczyk? Dobre pytanie. Na razie nie wiem, ale może przekonam się o tym za chwilę.

Serblin & Son Performer

Brzmienie

Odsłuch włoskiego wzmacniacza w stu procentach potwierdził moje wcześniejsze przypuszczenia. Performer jest bardzo, ale to bardzo blisko spokrewniony z plasującym się oczko wyżej w firmowej hierarchii modelem Frankie Plus. Szkoda, że ze względu na czas dzielący oba testy nie miałem okazji przeprowadzić bezpośredniego porównania, ale moje pierwsze wrażenie było takie, jakbym przypadkowo wpadł na przyjaciela, z którym dopiero co się pożegnałem. Wiecie, taka odrobinę niezręczna sytuacja, kiedy chwilę z kimś rozmawiamy, później rozchodzimy się, a za piętnaście minut stoimy w tej samej kolejce w sklepie lub spotykamy się ponownie na stacji metra. Fabio Serblin najwyraźniej wykonał tu jeden z najbardziej włoskich manewrów, jakie można sobie wyobrazić. Potrzebny jest wzmacniacz taki jak Frankie Plus, ale prostszy i tańszy? W porządku, można albo zaprojektować go od zera, albo wykorzystać całą tę pracę, która została już wykonana, użyć tych samych albo lekko zmodyfikowanych komponentów wewnętrznych, zaoszczędzić co nieco na zasilaniu, phono stage'u i obudowie, a potem fajrant, spaghetti frutti di mare, wino i meczyk w telewizji. Z punktu widzenia klientów owo "lenistwo" jest jednak wyjątkowo korzystne, ponieważ zasadniczo dostajemy tu prawie taki sam wzmacniacz oferujący prawie takie samo brzmienie.

Prawie, bowiem na moje ucho między tymi dwoma modelami można wskazać dwie dość istotne różnice. Pierwsza dotyczy dynamiki. Frankie Plus jest wzmacniaczem grającym ciepło, naturalnie i przyjemnie, ale też żwawo, z wyraźnie zaznaczonym rytmem i zaskakująco dużą dawką energii. Performer jest moim zdaniem spokojniejszy, bardziej spolegliwy, chciałoby się wręcz rzec - wyluzowany. Pozwala muzyce płynąć swoim tempem, na nic nie naciskając i nie starając się nadać ekscytującego, wybuchowego charakteru utworom, które tego nie wymagają i nie potrzebują. Innymi słowy, jest to urządzenie zmierzające w stronę pełnego relaksu, otulające słuchacza swoim spokojem i atmosferą, w której czas zdaje się delikatnie zwalniać. Ma to swój niezaprzeczalny urok, jednak o ile Frankie Plus jest integrą, która mimo swojego charakteru powinna dogadać się z większością dobrych zestawów głośnikowych, o tyle w przypadku Performera przy wyborze sprzętu towarzyszącego trzeba będzie wziąć ten aspekt pod uwagę, trzymając się z dala od kolumn grających ciepło, miło i spokojnie. No, chyba że komuś takie brzmienie pasuje i liczy się nawet z tym, że w ten sposób łatwo jest przesłodzić, zbaczając ze ścieżki wysokiej wierności. 15 W na kanał to niby niewiele, ale najwyraźniej w połączeniu z pewnymi modyfikacjami, których być może nawet nie zauważyłem, sprawia to, że Performer gra trochę inaczej niż Frankie Plus. Ten drugi to taki kot, który daje się pogłaskać i mruczy, gdy widzi swojego właściciela, ale umie polować, uwielbia się bawić i jest tak zwinny, że złapie każdą muchę. Tańszy piecyk ze stajni Serblin & Son to natomiast typowy kanapowiec. Kiedy zobaczy, że przymierzacie się do odsłuchu, za chwilę będziecie mieć go na kolanach. Może trochę przesadzam, ale moim zdaniem sama różnica w dynamice i przejrzystości, bowiem oba te aspekty są ze sobą powiązane, sprawia, że Performer ma po prostu trochę inny charakter. Czy to źle? Nie. Ale do tego wątku jeszcze wrócę.

Nie angażujemy mózgu w poszukiwanie dźwięków, które nie znajdują się do końca tam, gdzie powinny albo dzieli je od całej reszty zbyt duży dystans. Tutaj wszystko płynie razem, jednym tempem. Spokojnie, niespiesznie, w atmosferze błogiego relaksu. Nie oznacza to jednak, że muzyce brakuje treści. Przeciwnie - jest jej nawet więcej niż w sprzęcie, który ze wszystkich sił stara się nam zaimponować, stawiając na efekt pięciu minut.

Drugim elementem, który zmienił się w stosunku do tego, co zapamiętałem z testu droższego modelu, jest stereofonia. W tamtej recenzji poświęciłem jej sporo miejsca, więc nie będę się powtarzał, a wszystkich zainteresowanych serdecznie zapraszam do lektury (po której z pewnością będziecie potrafili lepiej wyobrazić sobie brzmienie Performera). Generalnie chodzi o to, że Frankie Plus kreował przestrzeń w dość oryginalny sposób, dodając od siebie to i owo, rozpychając dźwięk na boki i dając słuchaczowi wrażenie otoczenia muzyką. Nie jest to do końca zgodne z ideą hi-fi, ale w wielu sytuacjach się sprawdzi - szczególnie tam, gdzie zestawom głośnikowym brakuje powietrza, odwagi i ekspansywności. Nie musi to wynikać z ich naturalnych ograniczeń, ale również z faktu, że w wielu pokojach nie można ustawić kolumn tak, jak gdyby było to podyktowane wyłącznie względami sonicznymi, nie wspominając już o niedoskonałościach akustycznych samego pomieszczenia. Pasja pasją, ale codzienne życie nie składa się wyłącznie ze słuchania muzyki, więc audiofilska aparatura często musi ustąpić innym potrzebom. W takich warunkach wzmacniacz, który potrafi to i owo dopalić, może być wybawieniem, ale nie ulega wątpliwości, że jest to odrobinę sztuczne i po jakimś czasie może lekko irytować. Co ciekawe, Performer albo tego nie robi, albo w jakiś dziwny sposób udaje mu się grać szeroko i głęboko bez wzbudzania podejrzeń, że może to być jakiś specjalny zabieg, sztuczka rodem z systemów kina domowego. I tak jak w dziedzinie dynamiki i przejrzystości wygrywa Frankie Plus, tak pod względem stereofonii bardziej przemawia do mnie to, co pokazał Performer. Przestrzeń w jego wydaniu nie jest aż tak trójwymiarowa i imponująca, ale niczego jej nie brakuje, a dodatkowo nic nie odciąga naszej uwagi od muzyki. Nie angażujemy mózgu w poszukiwanie dźwięków, które nie znajdują się do końca tam, gdzie powinny albo dzieli je od całej reszty zbyt duży dystans. Tutaj wszystko płynie razem, jednym tempem. Spokojnie, niespiesznie, w atmosferze błogiego relaksu. Nie oznacza to jednak, że muzyce brakuje treści. Przeciwnie - jest jej nawet więcej niż w sprzęcie, który ze wszystkich sił stara się nam zaimponować, stawiając na efekt pięciu minut. Performer to zupełnie inne zwierzę. To wzmacniacz, którego można słuchać godzinami.

Serblin & Son Performer

Budowa i parametry

Podobnie jak w przypadku droższego modelu, producent zdecydował się nie molestować klientów rozbudowanym opisem możliwości technicznych i brzmieniowych, albo najzwyczajniej w świecie nie chciało mu się takowego stworzyć. Informacje na temat Performera ograniczają się więc do kilku zdań. "Wzmacniacz zintegrowany wzmacniacz Performer powstał, aby zapewnić doskonałe właściwości brzmieniowe naszego Frankie przy mniejszym budżecie. Dziedziczy większość oryginalnych rozwiązań obwodowych Frankie, w tym 127-stopniową analogową regulację głośności sterowaną przekaźnikami, i wykorzystuje bardziej tradycyjną obudowę z powlekanej blachy z pięknym, anodowanym aluminiowym panelem przednim. Wszystkie funkcje wyświetlane są na wyświetlaczu OLED. Performer dostępny jest w dwóch wersjach, ze zintegrowanym streamerem lub bez niego, i wyposażony jest w solidny aluminiowy pilot zdalnego sterowania na podczerwień." - czytamy na stronie włoskiej manufaktury. Oprócz tego mamy tylko podstawowe dane techniczne, a gdyby ktoś chciał dowiedzieć się jeszcze więcej, może zajrzeć do instrukcji obsługi. Ważne, że firma nie kryje się z tym, że Performer to w gruncie rzeczy lekko odchudzona wersja modelu Frankie, co zresztą doskonale widać, gdy zajrzymy pod maskę. Najważniejsze z punktu widzenia osób zainteresowanych technikaliami będzie to, że włoski piecyk to "prawdziwy" tranzystorowiec, pracujący w klasie AB. Zasilacz zbudowano w oparciu o transformator toroidalny, który wspierają cztery kondensatory filtrujące o łącznej pojemności 10000 μF. Zasadniczy układ elektroniczny zmieścił się na jednej płytce zajmującej około jedną trzecią miejsca wewnątrz obudowy. Nad nią umieszczono kolejne płytki, w tym przetwornik, streamer i phono stage. Podobnie jak w droższym modelu między przednią ścianką a główną płytką pozostawiono sporo wolnego miejsca. Można się jednak domyślać, że konstruktorowi zależało na skróceniu ścieżki sygnałowej do niezbędnego minimum i właśnie dlatego większość "bebechów" została upchnięta w pobliżu tylnej ścianki, tworząc ową "pustkę technologiczną" za pokrętłami.

Werdykt

Być może nie powinienem tego pisać, ale pod wieloma względami Performer podoba mi się bardziej niż Frankie Plus. Droższy model ma nad nim pewną przewagę w dziedzinie dynamiki i przestrzeni, jest mocniejszy i odrobinę bardziej funkcjonalny, chociażby ze względu na obecność wejścia zbalansowanego i przedwzmacniacza gramofonowego umożliwiającego dopasowanie parametrów pracy do używanej przez nas wkładki. Performer jest jednak równie dobrze wykonany, nie budzi kontrowersji swoim wyglądem, dysponuje tylko odrobinę niższą mocą wyjściową, ma taki sam, zaskakująco dobry moduł strumieniowy, wyświetla informacje o wybranym wejściu i poziomie głośności w normalny sposób, zamiast kazać nam się czegoś domyślać lub uczyć komunikatów przekazywanych przez kolorowe diody, a wisienką na torcie jest piękny, ciężki, metalowy pilot zdalnego sterowania. Brzmienie? Nawet jeśli w pierwszych minutach nie poczujecie dreszczyku emocji, kontynuujcie odsłuch, a w pewnym momencie zorientujecie się, że trwa on już kilka godzin i nie macie najmniejszej ochoty go przerywać. Performer, choć nie znajdziemy w nim ani grama drewna, ma prawdziwie włoską duszę. A że jest niemal o połowę tańszy od swojego starszego braciszka? Jedynym logicznym wytłumaczeniem jest lenistwo. Fabio Serblin miał już dobry, sprawdzony wzmacniacz i najzwyczajniej w świecie nie chciało mu się pracować w pocie czoła, aby celowo go zepsuć, dlatego poszedł na łatwiznę i cenę obniżył, a sprzęt wciąż jest świetny.

Serblin & Son Performer

Dane techniczne

Moc wyjściowa: 2 x 60 W/8 Ω, 2 x100 W/4 Ω
Wejścia analogowe: 4 x RCA, 1 x phono (RCA)
Wyjścia analogowe: 1 x pre-out (RCA)
Wejścia cyfrowe: 1 x koaksjalne, 1 x optyczne, 1 x USB
Łączność: LAN, Wi-Fi, Bluetooth (tylko zdalne sterowanie)
Pobór mocy w trybie czuwania: 0,5 W
Wymiary (W/S/G): 8,9 x 43 x 25,4 cm
Masa: 8 kg
Cena: 6900 (wersja standardowa), 7800 zł (wersja ze streamerem)

Sprzęt do testu dostarczyły firmy Intrada i Akwa Audio Projekt. W artykule wykorzystano zdjęcia udostępnione przez firmę Serblin & Son i wykonane przez redakcję magazynu StereoLife.

Równowaga tonalna
RownowagaStartRownowaga4Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga4RownowagaStop

Dynamika
Poziomy6

Rozdzielczość
Poziomy6

Barwa dźwięku
Barwa5

Szybkość
Poziomy6

Spójność
Poziomy7

Muzykalność
Poziomy8

Szerokość sceny stereo
SzerokoscStereo2

Głębia sceny stereo
GlebiaStereo13

Jakość wykonania
Poziomy7

Funkcjonalność
Poziomy7

Cena
Poziomy8

Nagroda
sl-rekomendacja


Komentarze

  • Brak komentarzy

Skomentuj

Komentuj jako gość

0

Zobacz także

  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Elodie Deveau - Triangle

Elodie Deveau - Triangle

Triangle Electroacoustique to jeden z najstarszych francuskich producentów zestawów głośnikowych. Choć ostatnie, wciąż dostępne w sprzedaży, jubileuszowe modele wprowadzono z okazji czterdziestych urodzin firmy, w tym momencie jesteśmy już w połowie drogi do kolejnej okrągłej rocznicy (Renaud de Vergnette założył firmę Triangle w 1980 roku). Wszyscy znamy tę historię -...

Jak złożyć system stereo w siedmiu prostych krokach

Jak złożyć system stereo w siedmiu prostych krokach

Jak złożyć system stereo? To pytanie na pewnym etapie zadawał sobie każdy, kto uważa się za melomana lub audiofila. Prostej odpowiedzi niestety nie ma, bo nawet doświadczeni miłośnicy muzyki i sprzętu audio wciąż szukają swojego ideału. Osobom przymierzającym się do zakupu swojego pierwszego systemu audio można jednak wytłumaczyć kilka podstawowych...

Odrodzenie formatu CD - rewolucja czy burza w szklance wody?

Odrodzenie formatu CD - rewolucja czy burza w szklance wody?

W erze streamingu coraz więcej melomanów sięga po muzykę na fizycznych nośnikach, czego doskonałym przykładem stały się płyty winylowe. Renesans gramofonów i czarnych krążków trwa już co najmniej dekadę. Tłocznie płyt winylowych pracują na pełnych obrotach. Produkcję wznawiają nawet największe wytwórnie, a dla artystów wydających nowy album brak wersji LP...

Streaming krok po kroku

Streaming krok po kroku

Streaming - to pojęcie niemal całkowicie zdominowało świat sprzętu hi-fi. Na przestrzeni dziesięciu lat ten sposób słuchania muzyki przeszedł ewolucję od ciekawostki technologicznej interesującej tylko najbardziej postępowych melomanów i audiofilów do czegoś, co jest dla nas zupełnie naturalne i oczywiste. Dla wielu osób streaming to nieodłączna część codziennego funkcjonowania, podstawowe...

Audiofilskie BHP - najważniejsze zasady użytkowania sprzętu stereo

Audiofilskie BHP - najważniejsze zasady użytkowania sprzętu stereo

W naszym magazynie koncentrujemy się na treściach kierowanych do entuzjastów i osób żywo zainteresowanych sprzętem stereo. Niezależnie od aktualnych reguł działania internetowych wyszukiwarek czy liczby przypadkowych wizyt na danej stronie bazę czytelników stanowią ludzie dysponujący sporą wiedzą i doświadczeniem w tym temacie. Nawet oni muszą jednak dostrzegać pewną lukę w...

Bannery dolne

Nowe testy

Poprzedni Następny
NAD C389

NAD C389

NAD (New Acoustic Dimension) to jedna z firm, które od samego początku umiejętnie łączyły innowacje i czysto naukowe podejście do tematu ze wspaniałym zmysłem biznesowym i wyczuciem sytuacji na rynku....

Serblin & Son Frankie Preamplifier + Frankie Monoblock

Serblin & Son Frankie Preamplifier + Frankie Monoblock

Rosnące zainteresowanie audiofilów wzmacniaczami dzielonymi jest jednym z najbardziej zaskakujących trendów, jakie ostatnio obserwujemy. Wydawało się przecież, że rynek zmierza w przeciwnym kierunku, a niebawem w sklepach dostępne będą niemal...

Lyngdorf FR-2

Lyngdorf FR-2

Kim jest Peter Lyngdorf? Genialnym inżynierem, czy może raczej wizjonerem i utalentowanym przedsiębiorcą? Tego nie podejmuję się rozsądzać, ale jedno jest pewne - facet nie lubi się nudzić i wspiera...

Bannery boczne

Komentarze

a.s.
Nasz zmysł słuchu nie ma "liniowej charakterystyki przetwarzania". Sygnały o takim samym natężeniu, ale o różnej częstotliwości, wywołują wrażenia różnej głośno...
Rafał
Witam. Posiadam głośniki 120 Club od JBL i te 12 godzin nie wiem na jakiej mocy jest. Podłączyliśmy konsole kablami i dwa głośniki ze sobą też na kable i nieste...
Piotr
Wiem, że o switche można się kłócić tak jak o kable, generalnie nie jestem hejterem różnych niekonwencjonalnych urządzeń audio ale polecam taki eksperyment: w t...
stereolife
@Garfield - Coś nam podpowiada, że chętni się znajdą. Ceny nie są jeszcze tak zaporowe jak u niektórych specjalistów od hi-endu. Patrząc na trendy w salonach au...
Obywatel GC
Wszystko ładnie, pięknie, tylko ja nigdy nie rozumiem w tych wzmacniaczach, w których lampy są schowane w obudowie, jak człowiek ma potem je wymienić, bez narus...

Płyty

Newsy

Tech Corner

Najpopularniejsze gniazda i wtyczki w sprzęcie audio

Najpopularniejsze gniazda i wtyczki w sprzęcie audio

Wielu audiofilów, a także niektórych ludzi mających niewielkie pojęcie na temat sprzętu stereo, fascynuje temat kabli używanych do łączenia zestawów głośnikowych ze wzmacniaczem, wzmacniacza z odtwarzaczem, a nawet tych odpowiadających za dostarczenie prądu do naszych urządzeń. Zanim jednak zagłębimy się w dywagacje na temat wyższości srebra nad miedzią czy sensu...

Nowości ze świata

  • Triangle Electroacoustique is one of the oldest French loudspeaker manufacturers. Although the latest anniversary models, still available for sale, were introduced on the occasion of the company's fortieth birthday, at this point we are already halfway to another round anniversary...

  • In Norse mythology, Thor is known as the god of thunder, lightning, marriage, vitality, agriculture, and the home hearth. He was said to be more sympathetic to humans than his father, Odin, though equally violent. He traveled in a chariot...

  • Manufacturers of hi-fi equipment like to brag about their peak performance, but in any company's product lineup, the key role is played by the models that simply sell best. They are the ones that provide funds for further development and...

Prezentacje

Królowa gramofonów - Rega

Królowa gramofonów - Rega

Rega - nazwa znana i ceniona w całym świecie audio, głównie z powodu znakomitych gramofonów, ale także innych komponentów hi-fi. Każdy, kto choć trochę interesuje się sprzętem grającym, doskonale woe, że produkty brytyjskiej legendy są uważane za jedne z najlepszych na świecie i chyba każdy marzy, aby chociaż raz sprawdzić...

Poradniki

Jak ustawić kolumny w pokoju odsłuchowym

Jak ustawić kolumny w pokoju odsłuchowym

Wybór zestawów głośnikowych to zadanie, które wymaga równoczesnego dopasowania do siebie wielu czynników - rozmiaru, rodzaju konstrukcji, wykończenia, parametrów czy...

Listy

Galerie

Dyskografie

Wywiady

Elodie Deveau - Triangle

Elodie Deveau - Triangle

Triangle Electroacoustique to jeden z najstarszych francuskich producentów zestawów głośnikowych. Choć ostatnie, wciąż dostępne w sprzedaży, jubileuszowe modele wprowadzono z...

Popularne artykuły

Vintage

Harman Kardon Festival D-1100

Harman Kardon Festival D-1100

4 sierpnia 1918 roku przyszedł na świat Sidney Harman. Dziś jego nazwisko zna każdy, kto choć trochę interesuje się sprzętem...

Słownik

Poprzedni Następny

Ferrofluid

Ciecz magnetyczna - substancja o właściwościach możliwie zbliżonych do cieczy, która w odróżnieniu od typowych cieczy jest w warunkach pokojowych dobrym paramagnetykiem i ulega silnej polaryzacji magnetycznej w obecności zewnętrznych...

Cytaty

ArthurSchopenhauer.png

Strona używa plików cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Dowiedz się więcej na temat danych osobowych, zapoznając się z naszą polityką prywatności.