Apertura Armonia
- Kategoria: Kolumny i głośniki
- Tomasz Karasiński
Francja jest ojczyzną wielu uznanych producentów sprzętu audio i zarazem jednym z krajów, które wciąż dość mocno trzymają się własnej, charakterystycznej szkoły brzmienia. Osłuchani audiofile mniej więcej wiedzą czego można się spodziewać po urządzeniach z danego zakamarku naszej planety. Stereotypowy dźwięk brytyjski różni się of francuskiego, niemieckiego, japońskiego, włoskiego czy amerykańskiego, chociaż mam wrażenie, że wspomniane podziały od pewnego czasu zaczęły się mocno rozmywać. Dla mnie na przykład włoskie brzmienie to naturalność, spójność, lekkie ocieplenie i mocna koncentracja na muzyce, w co wpisują się kolumny Sonusa i wzmacniacze Unisona, ale już Audia czy Albedo - niekoniecznie. Przyjęło się, że brytyjska szkoła brzmienia to coś w rodzaju połączenia Harbethów z Creekiem, ale przecież mnóstwo firm wyłamuje się z tego schematu - wystarczy wymienić Exposure'a, Cambridge'a, Monitor Audio i Cyrusa. Francuzi natomiast mocno trzymają się swoich priorytetów - dla nich dźwięk musi być szybki, świeży, przejrzysty i pełen detali. Z reguły nie przeszkadza im nawet mniej lub bardziej zauważalne rozjaśnienie czy ochłodzenie prezentacji. Przykłady francuskiego sprzętu grającego w zupełnie inny sposób można policzyć na palcach jednej ręki. Jadis? Lavardin? No dobrze, o ile w dziedzinie elektroniki jeszcze coś się znajdzie, to czy potraficie wymienić francuskiego producenta kolumn idącego wyraźnie pod prąd? Triangle, Cabasse, Focal, Atohm, Waterfall, Jean-Marie Reynaud - to wszystko różne interpretacje tej samej brzmieniowej filozofii. Zawsze znajdzie się jednak ktoś, kto postanowi pójść własną drogą i zrobić wszystko trochę inaczej. Tak właśnie narodziły się kolumny marki Apertura, a jeden z jej najpopularniejszych modeli dostaliśmy właśnie do testu.
Wspomniany ktoś to dokładnie Christian Yvon - założyciel marki Apertura i konstruktor wszystkich głośników dostępnych w katalogu. Jego filozofia jest dość prosta i chyba zbieżna z poglądami wielu audiofilów. Christian uważa bowiem, że kolumny głośnikowe powinny odtwarzać tylko i wyłącznie sygnał, który do nich dostarczymy. Wydaje się to oczywiste, ale jednak francuski konstruktor twierdzi, że wielu producentów kolumn stara się projektować je w taki sposób, aby mimo wszystko zawsze dodawały coś od siebie, sprawiając, że każda muzyka zabrzmi na nich w miarę poprawnie. Potrzebne jest natomiast coś zupełnie innego - umiejętne wyeliminowanie wszystkiego, co zbędne. Założyciel Apertury spędził 25 lat projektując zwrotnice głośnikowe. Pracował między innymi dla Focala i Sonusa, a oprócz tego brał udział w projektowaniu niezwykle ambitnych zestawów Goldmunda. Lata doświadczeń doprowadziły go do stworzenia systemu o nazwie DRIM, który ma dzielić pasmo w taki sposób, aby każdy przetwornik dostawał dokładnie to, co powinien. Rozwiązanie jest w istocie połączeniem filtrów o trzech różnych nachyleniach - 6, 12 i 24 dB/okt - co pozwala wyeliminować zniekształcenia i zapanować nad zgraniem przetworników w fazie. Za pomocą opracowanego przez siebie narzędzia, Christian Yvon potrafi także wyrównać pasmo przenoszenia kolumn, kompensując wszelkie "górki i dołki". Na swojej stronie internetowej producent mówi nawet o czymś takim, jak "budowanie krzywej pasma przenoszenia" za pomocą odpowiednich zmian w filtrach.
Ale to oczywiście nie koniec historii. Kolumny marki Apertura wyróżniają się również nietypowymi obudowami. Są one nie tylko zakrzywione, ale także niesymetryczne - tylna ścianka jest zwykle zamontowana pod kątem względem przedniej, co ma oczywiście ograniczać niepożądane rezonanse i fale stojące. Głównym celem takiej konstrukcji jest tak naprawdę redukcja amplitudy fal, które w klasycznych kolumnach "odbijają" się od tylnej ścianki i wracają do membran głośników, zakłócając ich prawidłową pracę. Christian Yvon twierdzi jednak, że samo wprowadzenie nierównoległych ścianek nie wystarcza aby pozbyć się problemu. Dlatego w swoich kolumnach stawia on nie tylko na obudowy o skomplikowanych kształtach, ale także - a może przede wszystkim - na odpowiednie tłumienie. Dopiero taka kombinacja może jego zdaniem skutecznie zminimalizować fale stojące i inne negatywne zjawiska tworzące się wewnątrz kolumn. Oczywiście nie udałoby się tego osiągnąć stosując tylko i wyłącznie metodę prób i błędów, dlatego w swojej pracy założyciel Apertury posługuje się modelami 3D, różnymi systemami pomiarowymi, a nawet bardziej skomplikowanymi narzędziami takimi, jak metoda elementów skończonych. Co więcej, Apertura dysponuje piękną, nowoczesną i znakomicie wyposażoną fabryką, w której powstają nawet zdjęcia nowych kolumn. A więc, zgodnie z filozofią wielu francuskich firm - praktycznie wszystko odbywa się pod jednym dachem. Znakiem rozpoznawczym Apertury są także piękne, ekskluzywne okleiny. Każdy model dostępny jest w kilku wariantach wykończenia, zarówno matowych, jak i lakierowanych.
W aktualnym katalogu Apertury znajdziemy siedem zestawów głośnikowych. Najtańszym modelem jest kanciasta podłogówka Ariana mkII z pierścieniowym tweeterem. Armonia to druga propozycja od dołu, ale już z nierównoległymi ściankami i wstęgą na górze. Dalej mamy podłogówki Edena, Onira, Adamante i Enigma, a także monitory Kayla. Firma oferuje też kable głośnikowe o nazwie Kami. Wydaje się, że Armonia to tak naprawdę pierwsze "prawdziwe" kolumny Apertury wyposażone we wszystko, czym Christian Yvon chwali się na swojej stronie internetowej. Choć marka jest obecna w Polsce od niedawna, zdążyła zebrać już kilka pozytywnych opinii. A czy jej kolumny okażą się realną alternatywą dla innych, lepiej zakorzenionych w naszym kraju firm? Może zabrzmi to dziwnie, ale wydaje mi się, że jest akurat dobry moment na dotarcie z takimi produktami do polskich audiofilów. O firmie Triangle ostatnio niewiele się słyszy. Z Cabassem sytuacja znacznie się poprawiła, ale wciąż jest wiele pracy do wykonania. Waterfalle widziałem jak dotąd tylko w jednym salonie w Polsce. Focal założył w Warszawie sklep firmowy, a jego produkty jednocześnie zniknęły z miejsc, w których dotychczas je widywano, co trochę pachnie strzałem w stopę. Atohm robi bardzo fajne kolumny, ale nie ma jeszcze zbyt dużej siły przebicia. Jean-Marie Reynaud to natomiast propozycja dla hi-endowców - ciekawy, ale mimo wszystko niszowy produkt. Co zatem pozostaje audiofilom, którzy lubią francuskie brzmienie? Może właśnie Apertura?
Wygląd i funkcjonalność
Do rozpakowywania kartonów przeszliśmy błyskawicznie a to ze względu na obecność pracownika polskiego dystrybutora tej marki. Czasami warto skorzystać z takiej pomocy i w tym przypadku faktycznie okazała się ona bardzo przydatna - nie tylko wyjęcie sporych kolumn z opakowań poszło gładziutko, ale przy okazji przeszliśmy też szkolenie z wkręcania kolców. A tych w każdej z kolumn jest pięć - jeden duży, umiejscowiony centralnie w podstawie skrzynki, a do tego cztery mniejsze, mocowane na końcach pomocniczych, metalowych szyn wkręcanych w podstawy kolumn. Wszystkie mocowania odbywają się oczywiście za pośrednictwem dobrze spasowanych śrub i gwintów, więc operację można przeprowadzać wielokrotnie bez ryzyka uszkodzenia kolumn, a raz wkręcone kolce można całkiem wygodnie wyregulować już kiedy kolumny staną na swoich miejscach. W naszym przypadku centralny stożek został wkręcony do końca, więc do wypoziomowania kolumn wystarczyło skorygować wysokość dwóch peryferyjnych kolców w każdej skrzynce. Dlaczego tak to się odbywa? Producent tłumaczy, że obudowa powinna stykać się z podłożem dokładnie na osi środka ciężkości aby zoptymalizować rozpraszanie dźwięku. Pozostałe cztery punkty podparcia służą wyłącznie jako stabilizatory. Przypomina to stosowany przez Triangle'a system SPEC, z tą różnicą, że tam centralny kolec zwykle znajdował się z przodu i był dobrze widoczny, natomiast w Aperturach praktycznie go nie widać.
Kiedy wreszcie skończyliśmy bawić się kolcami, dopiero dotarło do mnie jak ciekawe i piękne kolumny mam przed sobą. Co by nie mówić, wykończenie Armonii to prawdziwy hi-end. Jeśli ktoś chce zaoszczędzić lub po prostu nie lubi lakierowanego drewna, może wybrać podstawową wersję w matowej okleinie czereśniowej, jednak za stosunkowo niewielką dopłatą można otrzymać kolumny w czarnym lakierze fortepianowym lub jednym z trzech fornirów wykończonych na wysoki połysk - może to być czereśnia, jasny klon lub widoczne na zdjęciach drewno różane. I chyba właśnie ta wersja wygląda najbardziej apetycznie, choć nasz fotograf nieźle się napocił aby uchwycić ich naturalny kolor, a i obróbka zdjęć nie była łatwym zadaniem. Pracy nie ułatwiał z pewnością skomplikowany kształt kolumn oraz fakt, że są one dostarczane jako para - lewa kolumna jest symetrycznym odbiciem prawej. Ścianki boczne są zaokrąglone, a ponieważ przód i tył nie są równoległe, to i boki mają różną długość. Asymetrię każdej ze skrzynek podkreślają umieszczone pod kątem względem siebie szyny, do których mocowane są kolce stabilizujące, a także układ głośników z wstęgowym tweeterem przesuniętym w kierunku jednej ze ścianek - do środka bazy stereo. Równie skomplikowana jest wewnętrzna konstrukcja skrzynek, z gęstym ożebrowaniem i wytłumieniem. Wszystko to sprawia, że już w momencie rozstawiania kolumn i podłączania ich na wygrzewanie, wiedziałem że mam do czynienia z hi-endowym produktem. Potwierdził to także test opukiwania - Apertury sprawiają wrażenie jakby nie były wykonane z MDF-u, ale raczej z czegoś w rodzaju konglomeratu. Stworzenie takich obudów wymaga dużej wiedzy i doświadczenia. Jeśli ktoś powie, że Chińczycy zrobią takie skrzynki za dwa dolary, niech sobie tak myśli, ale pewnych rzeczy nie da się oszukać. Może i zrobi, w to nie wątpię, ale to już będzie kosztowało i to całkiem sporo. Widać i słychać, że ktoś się przy tych obudowach solidnie napracował.
Ale kolumny to nie tylko obudowy, a w tym przypadku najważniejsze będą dla nas głośniki i zwrotnice. Jeśli chodzi o przetworniki, Christian Yvon zdecydował się na 17,5-cm głośnik nisko-średniotonowy i 7,5-cm wstęgę. Woofer otrzymał 11-cm układ magnetyczny oraz membranę Isotactic Matrix łączącą wysoką sztywność z dobrym tłumieniem wewnętrznym aby umożliwić odtwarzanie szerokiego pasma bez zniekształceń. Głośnik wysokotonowy wykorzystuje warstwową membranę aluminiowo-polimerową i neodymowy magnes. Obok kopułki zamontowano ciekawy "półksiężyc" z materiału tłumiącego przypominającego gęsty filc. Podobne rozwiązania stosują inni producenci hi-endowych kolumn, jak chociażby Wilson Audio, Lipinski Sound czy Audio Physic. Domyślam się, że materiał, z którego wykonano ten element, jak i jego umiejscowienie czy kształt też nie zostały wybrane przypadkowo. Prawdopodobnie konstruktor połączył tu obliczenia, pomiary i testy odsłuchowe aby uzyskać żądany efekt. Wszystkie wyższe modele Apertury mają takie cudo, jednak producent trzyma język za zębami i nie podaje szczegółów odnośnie tego rozwiązania. Z kontekstu można się domyślać, że chodziło o dalszą poprawę spójności fazowej między przetwornikami, co ma przekładać się na dokładność odwzorowania sceny stereo.
No dobrze, a jak prezentują się Apertury z punktu widzenia "normalnego" użytkownika? Hmm, jeśli nie liczyć kwestii kolców, to kolumny jak każde inne, co w przypadku hi-endowych wynalazków jest akurat dobrą rzeczą. Francuskie zestawy nie wymagają od użytkownika ani przestawiania wszystkich mebli w pomieszczeniu odsłuchowym ani podłączania jakiegoś wymyślnego wzmacniacza. Nie, tutaj mamy nawet ułatwione zadanie ponieważ ustawienie kolumn w pokoju jest stosunkowo łatwe, a ich parametry elektryczne pozwalają na eksperymenty z dowolnym sprzętem towarzyszącym - zarówno tranzystorowym, jak i lampowym. Armonie mają wprawdzie tunele rezonansowe umieszczone z tyłu, ale nie zauważyłem aby jakoś mocno dmuchały, więc w naszych warunkach, z dość mocno wytłumioną tylną ścianą, wystarczyło już 40-50 cm aby uzyskać równy i pozbawiony podbarwień bas. Ośmioomowa impedancja nominalna i skuteczność na poziomie 88 dB to może jeszcze nie jest szczyt marzeń dla kilkuwatowej triody single-ended, ale oferujący 25 W w trybie triodowym (zgodnie z nazwą) Unison Research Triode 25 szarpał membranami aż miło. Spodobały mi się również eleganckie, pojedyncze terminale zamontowane na metalowych płytach z tyłu oraz magnetycznie mocowane maskownice, zakrywające tylko górny fragment frontu tam, gdzie znajdują się głośniki. W sumie czy z maskownicami, czy bez, francuskie kolumny prezentują się wyjątkowo elegancko.
Brzmienie
Widząc francuskie kolumny wyposażone we wstęgowe przetworniki wysokotonowe i czytając informacje na stronie producenta, podskórnie wiedziałem już co się święci, ale postanowiłem dać Aperturom carte blanche. W końcu oficjalnie nie mieliśmy jeszcze możliwości przesłuchania żadnej z konstrukcji tej marki w kontrolowanych warunkach, a snucie pochopnych wniosków opartych na samym tylko tweeterze i kraju pochodzenia kolumn mogłoby być sporym faux pas. Podłączyłem więc Armonie do naszego stałego systemu odsłuchowego - odtwarzacza T+A Music Player Balanced i wzmacniacza Power Plant Balanced, spiętych kablami Cardasa i zasilanych listwą oraz sieciówkami Enerra. To zestawienie pozwala szybko uchwycić charakter testowanych kolumn, choć nie wszystkim zestawom taka elektronika pasuje. Aby jednak dogłębnie poznać smak degustowanej potrawy, najlepiej zacząć od skosztowania każdego ze składników sauté. Zamknąłem się więc tête-à-tête z Armoniami w naszym atelier, wstępnie ustawiłem obie skrzynki en face i przygotowałem się na małe rendez-vous z kilkoma ulubionymi płytami.
Już po kilku minutach moje podejrzenia co do Armonii się potwierdziły. Te kolumny potrafią szybciutko oczarować słuchacza bezpośrednim, dynamicznym, czytelnym i przyjemnie leciutkim brzmieniem. Jednocześnie trudno zarzucić im jakieś braki w zakresie niskich tonów. Wprawdzie francuskie zestawy stawiają tu bardziej na uderzenie i kontrolę, niż jakieś rozwleczone, dudniące pomruki, ale na pewno o głębi i wypełnieniu nie zapominają. Pod wieloma względami ich bas przypominał mi to, co potrafią zaserwować słuchaczowi mniejsze podłogówki B&W i Focala z tych bardziej hi-endowych serii. Woofery w Armoniach są szybkie i pompują decybele w sposób bardzo zdecydowany, unikając przy tym dwóch pułapek, które mogą pojawić się w kolumnach o takim charakterze - nieprzyjemnych podbarwień lub podcięcia najniższych częstotliwości. Na szczęście tutaj mamy do czynienia z wysokiej klasy zestawami, których konstruktorzy najwyraźniej świetnie zdawali sobie sprawę z tego, że nie można skupiać uwagi tylko i wyłącznie na jednym aspekcie prezentacji. Trudno przecież zachwalać kontrolę i szybkość basu, kiedy tych najniższych rejestrów prawie nie ma. Zachwycanie się głębią również ma średni sens, jeśli jest okupione dramatycznym podbiciem średniego basu lub dudnieniem wydobywającym się niemal wyłącznie z tuneli rezonansowych. W Armoniach mamy i głębię i kontrolę, przy czym kolumny przyparte do muru wybitnie wymagającymi pod tym względem nagraniami, kierują się bardziej w stronę kontroli. Daje to przyjemne poczucie, że choćbyśmy nie wiem jak się starali, dźwięk na pewno nie rozsypie nam się na kawałki ani nie zlepi w jedną bułę.
Podobnie francuskie kolumny zachowują się w przedziale średnich tonów. Są bardzo neutralne w dziedzinie barwy, praktycznie nie dodając nic od siebie. Wokale są więc prezentowane w sposób bardzo wyważony, wręcz profesjonalny, jednak z pewną dozą przyjemnej bliskości. Czy wynika ona z delikatnego przysunięcia sceny stereofonicznej do słuchacza, czy może jednoczesnej, leciutkiej ekspozycji średnicy? Nie wiem, długo się nad tym zastanawiałem i dopiero późniejsze odsłuchy z innym sprzętem towarzyszącym utwierdziły mnie w przekonaniu, że prawdopodobnie mamy tu i jedno, i drugie. Z tym, że wszystko odbywa się w granicach dobrego smaku. Odnosi się to zresztą do wszystkich cech charakterystycznych dla tych kolumn. Jeśli więc wcześniej mówiłem o kontrolowanym i konkretnym basie, nie miałem na myśli jakiegoś mocnego odchylenia od normy. Armonie grają na tyle naturalnie, że nawet nie wymagają od nas jakiegoś przyzwyczajania się i wczuwania w ich wizję dźwięku. To po prostu porządne, audiofilskie kolumny z delikatnie zaznaczonym charakterem. A już na pewno w zakresie niskich i średnich tonów nie zaobserwujemy tu nic niepokojącego, a jedynie przyjemną energię i chęć do grania, znakomitą dynamikę ze szczególnym uwzględnieniem skali mikro, szybkość, neutralną barwę i delikatne wysunięcie sceny do przodu, zwiększające realizm prezentacji i poczucie uczestniczenia w koncercie na żywo.
Ale, ale... Pora na clou programu, którym jest z pewnością góra pasma. Tutaj wstęgowy tweeter błyszczy, ale znów nie na tyle aby zepsuć wrażenie ogólnej równowagi i naturalności brzmienia. Owszem, wysokie tony są nieco wyeksponowane, ale - podobnie jak w testowanych przeze mnie monitorach Audiovector QR1 - jakość w tym wypadku spokojnie nadąża za ilością. A to czasami zupełnie zmienia obraz postrzeganej przez nas rzeczywistości. Nie twierdzę, że jeśli ktoś nie lubi jasnego dźwięku, to nagle za sprawą wstęgowego głośnika zmieni swoje nastawienie o sto osiemdziesiąt stopni, ale być może przynajmniej odkryje coś, czego nie potrafiły pokazać tańsze przetworniki. Wiem na pewno, że w wysokich tonach Armonii można się naprawdę rozsmakować, i pokazał to już odsłuch ze stuprocentowo tranzystorową elektroniką. Znając charakter systemu T+A, wiedziałem, że bez owijania w bawełnę pokaże on wszelkie odchyłki od umownej neutralności i tak też się stało. W naszej dobrze wytłumionej sali odsłuchowej zadziałało to dość odżywczo, dodając nagraniom świeżości i blasku. Trzeba było jednak trzymać się dobrze zrealizowanych płyt, bo wszystkie niedoróbki były natychmiast wyłapywane i piętnowane. Uznałem więc, że dowiedziałem się już tego, co o Aperturach wiedzieć powinienem. Oficjalna część testu zakończona, a teraz przejdziemy do części "dla zabawy".
No i tu zaczęła się jazda. Niemiecki odtwarzacz pozostał na swojej półce, ale miejsce wzmacniacza zajął w pełni lampowy Unison Research Triode 25. Liczyłem na to, że jego naturalne, ale jednak stuprocentowo lampowe brzmienie wpasuje się w charakter Armonii jak ulał. Nie pomyliłem się - to było to! Włoski piecyk został przełączony w tryb triodowy, co delikatnie wygładziło wysokie tony i poszerzyło paletę barw w całym zakresie pasma. Średnica stała się jeszcze bardziej namacalna, a bas nabrał wręcz fizycznych kształtów. Od tej pory był nie tylko "gdzieś na podłodze między głośnikami" - wystarczyło zamknąć oczy, aby wyraźnie go zobaczyć. Zupełnie jakby w ruch wprawione zostały nie tylko dwie niewielkie membrany, ale jakieś trzy metry sześcienne powietrza między nimi. Wrażenie przypominało trochę odsłuch dobrych paneli magnetostatycznych, i celowo nie mówię tu o elektrostatach, które najczęściej wspomagane są klasycznym, dynamicznym wooferem. Tyle, że wszelkiego rodzaju dipole są jednak bardzo wymagające w kwestii ustawienia i akustyki, a Aperturami wystarczy trochę "pochodzić" po pokoju, znaleźć optymalny kąt dogięcia i sprawa załatwiona. Kolejna korzyść wynikająca z zastosowania wzmacniacza lampowego to przestrzeń. Nie chcę powiedzieć, że niemieckiemu wzmacniaczowi czegoś w tej dziedzinie brakuje, ale jednak swoboda i głębia lampy okazała się tym, co francuskim kolumnom bardzo się spodobało. Stereofonia nabrała oddechu i stała się prawdziwie trójwymiarowa. Armonie nie straciły nic ze swojej lekkości i szybkości - jeśli już, to udało się nawet wydobyć z nich więcej cech charakterystycznych, ale już bez wrażenia zbytniej sterylności czy jaskrawości. Jak każde audiofilskie kolumny, tak i te wymagają odpowiedniego podejścia. Wytrawny słuchacz powinien od razu wiedzieć, co z takim brzmieniem zrobić. Pójście w stronę lampy okazało się znakomitym posunięciem i myślę, że gdybym jeszcze trochę poeksperymentował, mógłbym wydobyć z francuskich podłogówek jeszcze odrobinę więcej.
A propos eksperymentowania, jedną z charakterystycznych cech tych głośników jest bardzo szybkie i czytelne reagowanie na zmiany wprowadzone w systemie. To oczywiście duża frajda, bo tak, jak dobry kierowca lubi prowadzić auta nadążające za jego poleceniami, tak i doświadczony meloman doceni kolumny, którym nie jest wszystko jedno czy napędza je wysokiej klasy wzmacniacz czy może budżetowy amplituner. Zmienicie wzmacniacz - będzie to słychać w każdym jednym aspekcie prezentacji. Kupicie lepszy interkonekt - kolumny się za to odwdzięczą. Popracujecie jeszcze troszkę nad ustawieniem - dostaniecie znów odrobinę lepszy bas i dokładniejszy rysunek źródeł pozornych. Należy jednak pamiętać o tym, że taka "responsywność" bywa podchwytliwa. Ani się obejrzycie, a już będziecie myśleć o zmianie wzmacniacza albo przetwornika. Kupicie wymarzony piecyk albo źródło, a za tydzień zaczniecie myśleć o kablach. Kolega przyniesie Wam jakąś platformę antywibracyjną albo magiczną wtyczkę do kontaktu, usłyszycie różnice i będziecie myśleć jakich to wydatków można by było uniknąć w najbliższym czasie aby takie cudo sobie kupić. Może dałoby radę jeszcze przejeździć najbliższy sezon na zużytych letnich oponach? A gdyby tak przykręcić trochę piec, wyłączyć ogrzewanie podłogowe i chodzić po domu w kapciach? Nie mówcie, że nie wiecie, o czym mówię... Jedno jest pewne - mając tak dobre kolumny, człowiekowi chce się kombinować aby wyciągnąć z nich jeszcze więcej. Ale czy nie o to w tej całej zabawie chodzi?
Budowa i parametry
Apertura Armonia to wolnostojące kolumny dwudrożne będące w zasadzie pierwszą poważną konstrukcją francuskiej marki wykorzystującą jej najlepsze rozwiązania techniczne. Producent informuje, że jego priorytetem było oczyszczenie sygnału z wszelkiego bałaganu i podbarwień tak, aby pozostało to, co najważniejsze - muzyka. Armonia jest pierwszym głośnikiem Apertury wykorzystującym innowacyjny kształt obudowy, który jest zarazem tak naturalny. Skrzynki złożono z gęstego MDF-u o grubości 21 mm. Dwie strony z krzywymi o różnych promieniach dają pozorne wrażenie braku symetrii, ale kąty między panelami przednimi i tylnymi zostały dokładnie obliczone tak, aby zwiększyć sztywność i zmniejszyć wpływ rezonansów. Płyty zamontowane wewnątrz tworzą szkielet, który wraz z wysokiej jakości płytami MDF tworzy sztywną, dobrze tłumiącą strukturę. Dodatkowo, aby zoptymalizować rozpraszanie się dźwięku, obudowa Armonii stoi na dużym stożku umieszczonym centralnie na osi środka ciężkości, a pozostałe cztery kolce służą jako stabilizatory.
Armonia jest dwudrożnym układem wykorzystującym 7-calowy głośnik średnio-niskotonowy napędzany przez 11-cm układ magnetyczny z ciężkim, miedzianym pierścieniem. Izotaktyczny stożek łączy sztywność i tłumienie aby umożliwić odtwarzanie szerokiego pasma bez zniekształceń. Wysokotonowy głośnik wstęgowy nowej generacji wykorzystuje 3-calową warstwową membranę aluminiowo-polimerową. Zastosowanie neodymowego układu magnetycznego i membrany o masie 18 g pozwala zdaniem producenta na dokładniejszą reprodukcję transjentów. Zastosowanie ścisłej optymalizacji fazy umożliwia uzyskanie trójwymiarowej sceny stereo. Producent zapewnia, że Armonia zagra nawet ze wzmacniaczami o niskiej mocy rzędu 40-50 W. W zwrotnicy zastosowano firmową strukturę DRIM i wysokiej klasy komponenty takie, jak przewody Jantzen Audio, kondensatory polipropylenowe Mundorfa oraz okablowanie z posrebrzanej miedzi w izolacji PTFE.
Konfiguracja
Marantz HD-DAC1, T+A E-Serie Music Player Balanced, T+A E-Serie Power Plant Balanced, Atoll IN100 SE, Unison Research Triode 25, Eryk S Concept Red King Premium, Cardas Clear Light, Enerr Tablette 6S, Enerr Symbol Hybrid, Solid Tech Radius Duo 3.
Werdykt
Patrząc na konstrukcję, sposób wykonania i kraj pochodzenia kolumn Apertury, każdy doświadczony audiofil będzie wiedział czego można się po nich spodziewać. Przede wszystkim żywego, dynamicznego i bezpośredniego dźwięku, idealnego do połączenia z dobrym wzmacniaczem lampowym lub tranzystorem o przyjaznym i wyrafinowanym brzmieniu. Armonie nie zawiodły moich oczekiwań, a nawet pozytywnie mnie zaskoczyły, dając po prostu mnóstwo frajdy ze słuchania. To piękne, oryginalne i świetnie wykonane zestawy, z których za pomocą odpowiedniej konfiguracji można wyciągnąć nawet więcej, niż wskazywałaby cena samych kolumn. Warto popracować nad sprzętem towarzyszącym, okablowaniem, ustawieniem, a nawet akustyką pomieszczenia odsłuchowego, aby usłyszeć wszystko, co Apertury mają do zaoferowania.
Dane techniczne
Rodzaj kolumn: podłogowe, dwudrożne
Efektywność: 88 dB
Impedancja: 8 Ω
Pasmo przenoszenia: 37 Hz - 30 kHz
Częstotliwość podziału: 3 kHz
Wymiary (W/S/G): 103/21,6/27,1 cm
Masa: 25,6 kg (sztuka)
Cena: 15000 zł (fornir matowy), 16200 (wersja lakierowana)
Sprzęt do testu dostarczyła firma Audio System.
Zdjęcia: Marcin Jaworski, StereoLife.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Nagroda
Komentarze