Bannery górne wyróżnione

Bannery górne

A+ A A-

Spendor Classic 2/3

Spendor Classic 2/3

Na czym polega fenomen brytyjskich monitorów? Jeśli potraficie odpowiedzieć na to ostatnie pytanie jednym zdaniem, szczerze zazdroszczę, bo ja - choć doskonale wiem - wciąż mam z tym problem. Teoretycznie brytyjskie monitory nie powinny mieć żadnej przewagi nad polskimi, włoskimi, duńskimi, niemieckimi, francuskimi, amerykańskimi, czeskimi, japońskimi czy chińskimi. W czasach globalizacji niemal wszystko można zrobić wszędzie. Mimo to produkcja specyficznego typu kolumn wychodzi wyspiarzom fenomenalnie. Do tego stopnia, że wciąż mają na to niemal całkowity monopol. Co ciekawe, nie mówimy o kosmicznie zaawansowanym sprzęcie wykorzystującym najnowsze zdobycze techniki. Przeciwnie - tu chodzi raczej o wierność tradycji, a nawet umiejętność przeciwstawiania się krótkotrwałym trendom. W świecie, w którym większość firm stawia na oryginalne pomysły i materiały rodem z promów kosmicznych, Brytyjczycy proponują nam klasyczne, kanciaste pudła z dość zwyczajnymi przetwornikami, często sprawiające wrażenie zrobionych na odpierdziel, a audiofile wciąż składają zamówienia, płacą i grzecznie czekają na swoją parę. Czy decydujący jest tutaj aspekt historyczny, czy może jakaś przekazywana z pokolenia na pokolenie wiedza o strojeniu głośników i skrzynek? Ciężko powiedzieć, ale podobno znacznie łatwiej usłyszeć. Dlatego właśnie zdecydowałem się na test kolejnego brytyjskiego klasyka.

Możecie oczywiście powiedzieć, że niepotrzebnie zgrywam idiotę i robię sobie podśmiechujki, ale sytuacja z brytyjskimi monitorami jest doprawdy osobliwa, a ja nie do końca kupuję opowieści fanatyków, którzy w tym temacie siedzą tak głęboko, że resztę świata widzą jak przez mgłę. Wbrew pozorom nie jest to mała grupa. Jak to opisać inaczej? Wyobraźcie sobie, że trafiliście na festiwal alkoholi, minęliście namioty browarów rzemieślniczych, rozejrzeliście się po hali z winami i szampanami, przeszliście przez stoiska z nalewkami, rumem, tequilą, ginem, burbonem, sake i innymi wynalazkami i trafiliście do strefy zdominowanej przez whisky i ludzi, którzy godzinami potrafią debatować o tym, jak powinno się przygotowywać jedyny słuszny słód i jak długo trunek ten powinien leżakować w jak starej beczce z jakiego drewna i na którym boku. Mniej więcej tak wyglądają rozmowy harbeciarzy ze spendorowcami albo posiadaczy 2/3 z miłośnikami 5/9 (celowo pomijam "literki", bo zaraz zostanę pouczony, że najpierw zawsze powinno być "LS", na końcu obowiązkowo "a", ale do tego jeszcze "SP", "R", "e", "R2" albo "Super"). Nikt tutaj nie zastanawia się, czy czegoś nie można by było w tych konstrukcjach unowocześnić. Nowoczesnych kolumn jest na rynku zatrzęsienie, a tu chodzi o coś zupełnie innego - zbliżenie się do wzorca sprzed lat, kultywowanie tradycji, a nawet udowodnienie innym, że to właśnie my mamy prawo nazywać nasze monitory "tymi prawdziwymi".

Wielokrotnie zagłębiałem się w te wykopaliska i za każdym razem miałem wrażenie, jakbym przeczesywał forum wielbicieli jakiegoś zabytkowego auta, gdzie każdy ma swoje zdanie na temat tego, która wersja nadwoziowa, który silnik i który rocznik tworzą tę jedyną, wymarzoną kombinację. Rozumiem, że historia zapoczątkowana przez program badawczo-rozwojowy BBC działa na wyobraźnię, ale przecież audiofile nie ekscytują się tak każdym sprzętem o profesjonalnym rodowodzie. Wielu z nich ma nawet średnie pojęcie na temat nowoczesnej aparatury studyjnej i tego, jak wygląda praca ludzi zajmujących się drugim końcem dźwiękowego łańcucha. Jeśli więc mówimy o wierności, to nie w sensie brzmienia zgodnego z oryginałem. Tym zajmują się inni. W świecie brytyjskich monitorów wierność oznacza na przykład to, że obudowy są wytwarzane w ten sam sposób, co kilkadziesiąt lat temu i odbywa się to w małej, rodzinnej stolarni między barem u Scota a farmą Evansów, albo że polimer, z którego powstają membrany głośników średnio-niskotonowych ma dokładnie taki sam skład, jak w KEF-ach z 1988 roku, albo że... w danej firmie pracuje syn założycieli innej firmy specjalizującej się w produkcji takich monitorów. Brakuje jeszcze tego, żeby ktoś na giełdzie staroci kupił biurko, na którym powstawały szkice pierwszych monitorów BBC i ogłosił, że od tej pory to właśnie jego kolumny będą tymi, którym najbliżej do oryginału. Niesamowite jest także to, że polscy audiofile nie uczestniczyli ani w narodzinach, ani nawet w renesansie tych produktów. Polska znajdowała się wówczas po drugiej stronie żelaznej kurtyny, więc w najlepszym wypadku mieliśmy wtedy Altusy. A jednak po transformacji kolumny wpisujące się w model brytyjskiego monitora wraz z całą swoją otoczką przebiły się przez tę historyczną dziurę.

Pozwólcie więc, że nie będę dalej nurkował w te głębiny, bo ani nie uważam się za eksperta w tej materii, ani nie sądzę, by aż do tego stopnia kogokolwiek to interesowało. Skupię się natomiast na swoich doświadczeniach, a konkretnie na pytaniu, na co zwracałbym uwagę i którą z tych kultowych konstrukcji wybrałbym, gdybym w ogóle chciał pójść tą drogą. Wiem, że każdy może odpowiedzieć inaczej, ale dla mnie kwintesencją brytyjskiej szkoły brzmienia zawsze były klasyczne monitory w rozmiarze, nazwijmy to, średnim. Oczywiście wiem, że podobnie jak ze wszystkimi innymi zestawami głośnikowymi rozmiar pudła powinien być dopasowany do metrażu i akustyki naszego pokoju odsłuchowego, ale mimo wszystko to właśnie te większe, ale jeszcze nie monstrualne paczki zawsze kręciły mnie najbardziej. Nie zrozumcie mnie źle - maluchy w stylu Chartwelli LS3/5, Harbethów P3ESR XD, Falconów LS3/5a czy Spendorów Classic 4/5 też są super, choć większość z nich ewidentnie wymaga wsparcia w kwestii reprodukcji basu. Ogromne skrzynie przypominające gdańskie szafy też mają swój urok, szczególnie gdy staną w pomieszczeniu, w którym mogą rozwinąć skrzydła. Najbardziej atrakcyjne wydają mi się jednak monitory w stylu Grahamów LS5/9 albo Harbethów Super HL5 - już na tyle duże, abyśmy nie myśleli o uzupełnieniu systemu subwooferem, ale jeszcze stosunkowo zgrabne, ustawne, względnie normalne, wraz z porządnymi podstawkami zajmujące wcale nie więcej miejsca niż typowe podłogówki. Takie właśnie są Spendory Classic 2/3. A ponieważ po przetestowaniu Classiców 4/5 miałem w tym temacie niedosyt, postanowiłem zmierzyć się z ich większym, dojrzalszym odpowiednikiem.

Spendor Classic 2/3

Wygląd i funkcjonalność

Koń, jaki jest, każdy widzi. Doskonale widać też, jakie są Classiki 2/3. Ot, prostopadłościenne skrzynki o wymiarach 54,3 x 27,3 x 33,8 cm, z zamontowanym w samym centrum przedniej ścianki 21-cm głośnikiem nisko-średniotonowym z polipropylenową membraną, tekstylnym tweeterem kopułkowo-pierścieniowym o średnicy 22 mm i dmuchającym do przodu bass-refleksem. Z tyłu zobaczymy podwójne gniazda à la WBT i tabliczkę znamionową w formie grubej naklejki. W zestawie otrzymujemy maskownice, które w całym tym pakiecie podobają mi się najbardziej. Są to klasyczne, wzmocnione dwoma poziomymi poprzeczkami ramki powleczone czarnym materiałem i utrzymywane na miejscu za pomocą magnesów. W dzisiejszych czasach to standard, ale Spendory skonstruowane są tak, że boczne ścianki delikatnie zachodzą na front, w związku z czym z przodu uzyskujemy niemal całkowicie płaską powierzchnię, widząc jedynie kilkumilimetrowe ranty wykończone fornirem. Głośniki są wystarczająco dobrze zabezpieczone, bo aby zdjąć taki grill, trzeba to zrobić sposobem, a monitory prezentują się doskonale - może nawet lepiej niż bez maskownic. Z istotnych detali spodobało mi się to, że do połączenia terminali w pary Brytyjczycy użyli krótkich kawałków grubego przewodu, a nie zwykłych blaszek. Laicy mogą się z tego naigrawać, ale jeżeli korzystamy z kabli z pojedynczymi końcówkami, zmianę zworek naprawdę słychać. Tutaj temat mamy w zasadzie z głowy. Oczywiście dla świętego spokoju można poeksperymentować, ale będzie to raczej zadanie dla chętnych niż obowiązek.

Zasadniczo na tym mógłbym zakończyć opis wyglądu i funkcjonalności Classiców 2/3. Nie dość, że jest to konstrukcja sprawiająca wrażenie bardzo prostej, to jeszcze nie jest niczym nowym - jest to któreś z kolei wcielenie jednego z legendarnych monitorów BBC. Dla urozmaicenia recenzji pozwolę sobie więc spojrzeć na te paczki z perspektywy fana, a następnie hejtera tego typu kolumn. Pierwszy na pewno zacznie zachwycać się tym, że Spendory może i wyglądają jak kolumny narysowane przez pięciolatka, ale każdy ich element jest interesujący i stoi za nim jakaś filozofia. Obudowa nie jest skrzynką sklejoną z płyt MDF o przypadkowej grubości. Nie została też zaprojektowana tak, aby była jak najcięższa i głucha jak pień. Przeciwnie - ta obudowa ma grać wraz z głośnikami niczym instrument muzyczny, w związku z czym jej ścianki muszą zachowywać się w określony sposób, biorąc na siebie część energii akustycznej i zamieniając ją na ciepło. Aby takie pudło działało prawidłowo, trzeba je w zasadzie dostroić, co wymaga wielu, wielu godzin pracy. Nie wydaje mi się, aby Brytyjczycy wykorzystywali do tego precyzyjne przyrządy pomiarowe i symulacje komputerowe. Zgaduję, że robili to na ucho. Oczywiście nie startowali od zera, ale skoro zmienili przetworniki i zwrotnicę, obudowy na pewno również trzeba było poddać pewnym modyfikacjom. Może wystarczyło popracować nad wytłumieniem, na przykład zmieniając wielkość lub umiejscowienie jednego kawałka maty bitumicznej, a może nie. Tego się zapewne nie dowiemy, ale jedno jest pewne - takich kolumn nie można stworzyć w ciągu jednego popołudnia. Sprawa wydaje się znacznie bardziej skomplikowana niż w przypadku standardowych zestawów głośnikowych. Ach, no i nie zapominajmy o wykończeniu. To akurat brytyjskim producentom zawsze wychodziło świetnie. Monitory w kształcie lutni? Egzotyczny fornir pokryty dwudziestoma warstwami lakieru? Nie, to nie ten adres. Tu jest po staremu i na tle wielu dzisiejszych wynalazków wygląda to świetnie. Do wyboru mamy tylko dwie wersje - czereśniową i orzechową. Do testu dostarczono parę w kolorze orzechowym, ale na żywo kolumny wydawały się o wiele jaśniejsze niż na zdjęciach Spendora. Możliwe, że każda para jest trochę inna i nie mam tu na myśli tylko niepowtarzalnego rysunku słojów. Nie chcę także powtarzać frazesów o tym, że obudowy wyglądają, jakby zostały wyrzeźbione z jednego kawałka drewna, ale to prawda. Do tego Classiki 2/3 powinny być stosunkowo łatwe w utrzymaniu i odporne na proces starzenia. Kupno takich kolumn może być inwestycją na całe życie. Nawet jeśli za dziesięć lat Spendor wprowadzi ich poprawioną wersję, nie będzie to miało znaczenia, bo i ceny będą wtedy zupełnie inne, a sprzęt wytwarzany tradycyjnymi metodami będzie prawdopodobnie jeszcze bardziej pożądany i ceniony. Jeżeli młodsze pokolenia w ogóle będą zainteresowane przejęciem pałeczki, zgłębieniem wiedzy ich ojców i kontynuowaniem tak niszowej działalności.

Z perspektywy hejtera sprawa jest znacznie prostsza. Mamy bowiem spore monitory złożone z niezbyt grubych płyt, co producent - na przekór temu, co robi większość konkurencyjnych firm - usprawiedliwia tym, że właśnie tak powinno być. Z technicznego punktu widzenia oczywiste jest, że obudowy powinny być idealnie głuche, perfekcyjnie wytłumione. Dźwięk powinien dochodzić do słuchacza wyłącznie z głośników, bo każda dodatkowa powierzchnia drgająca wprowadza zniekształcenia, których nie sposób kontrolować. Ale to dopiero początek zabawy. 21-cm woofer ma membranę z polimeru EP77. Co to dokładnie oznacza, nie wiadomo. Równie dobrze Spendor mógł napisać, że jest to "Materiał X". Kopułka sprawia wrażenie bardziej zaawansowanej, ale żadna z tych jednostek nie wykorzystuje technologii rodem z promów kosmicznych. Bass-reflex to zwyczajna, lekko zaokrąglona na końcu plastikowa rurka, a firmowy emblemat to silikonowa naklejka. Krótko mówiąc, nie ma tu nic luksusowego. Otrzymujemy kolumny zbudowane w sposób typowy dla modeli budżetowych, taką powiększoną wersję Pylonów z serii Pearl. Tam jednak cienkie ścianki i boczki zachodzące na front tłumaczy niska cena, a tutaj dla odmiany mamy uwierzyć, że wynika to z jakiejś skomplikowanej filozofii i legendy, która chyba nawet nie przetrwałaby do dzisiejszych czasów, gdyby nie zadbali o to ludzie, którzy chcieli nie tyle wytwarzać takie zestawy głośnikowe dla BBC, ale budować je w szopie za domem i zarabiać na audiofilach, którym można wcisnąć każdy kit.

Kupno takich kolumn może być inwestycją na całe życie. Nawet jeśli za dziesięć lat Spendor wprowadzi ich poprawioną wersję, nie będzie to miało znaczenia, bo i ceny będą wtedy zupełnie inne, a sprzęt wytwarzany tradycyjnymi metodami będzie prawdopodobnie jeszcze bardziej pożądany i ceniony. Jeżeli młodsze pokolenia w ogóle będą zainteresowane przejęciem pałeczki, zgłębieniem wiedzy ich ojców i kontynuowaniem tak niszowej działalności.

Po której stronie stanąć? Tu do gry wchodzi kwestia ceny. 12695 zł to sporo, ale monitory też prezentują się całkiem poważnie, szczególnie jeśli potraktujemy je jak należy. Ze względu na nietypowe wymiary od swojego świeżo upieczonego właściciela powinny od razu otrzymać prezent w formie porządnych standów. Brytyjczycy nie byliby sobą, gdyby nie przygotowali gotowego rozwiązania - metalowych podstawek wycenionych na 4045 zł. Mają one dość specyficzną konstrukcję, w której nie ma klasycznych blatów, dzięki czemu dolna ścianka kolumn może swobodnie "grać", co ma się przekładać na bogatsze brzmienie. Nie jest to jednak jedyne dostępne rozwiązanie. Jeżeli ktoś ma ochotę się pobawić, może nawet zamówić customowe podstawki spawane ze stalowych profili lub wymyślić coś jeszcze bardziej ekstrawaganckiego. Wychodzi na to, że kupując monitory wraz z podstawkami, zapłacimy 16740 zł, prawda? Niestety nie, bo autoryzowani dealerzy Spendora z jakiegoś powodu podają ceny za sztukę. To oznacza, że na taki komplet trzeba odłożyć 33480 zł, a gdybyśmy chcieli kupić same monitory - 25390 zł. Oczywiście wiem, że inflacja nie śpi, ale dwadzieścia pięć tysięcy złotych? W tym momencie zaczynam rozumieć hejterów, którzy powiedzą, że to tylko dwa pudła z byle jakiej wiórówki, cztery staromodne głośniki, minimalistyczne zwrotnice i całkiem ładny fornir, czyli produkt, który już z podatkami, transportem i marżami powinien kosztować maksymalnie 6000-7000 zł, a reszta to opłata za napis "Designed & manufactured in the UK" oraz powiew legendy BBC, Spencera Hughesa i jego żony, Dorothy. Najważniejsze jest jednak to, jak tę sprawę będą postrzegali potencjalni klienci, bo ja mogę sobie takie monitory testować tydzień lub dwa, potem pakuję je do kartonów i odsyłam. To, czy kosztują dwa i pół, czy może dwadzieścia pięć tysięcy złotych, wpływa jedynie na dwie rzeczy - to, jak je ostatecznie ocenię oraz to, jaki stopień ostrożności zachowam podczas ich fotografowania i rozkręcania. Kupujący będą mieli twardszy orzech do zgryzienia, bo konkurencja jest ogromna. Fani brytyjskiej manufaktury twierdzą jednak, że jej kolumny mają w sobie coś specjalnego, magicznego. Coś, czego nie zastąpią ani luksusowe gniazda, ani zwrotnice ze złota, ani wygięte obudowy wykończone lakierem w jakimś odjazdowym kolorze. Z przyjemnością to sprawdzę.

Spendor Classic 2/3

Brzmienie

Klasyczne brytyjskie monitory zawsze kojarzyły mi się ze spójnym, naturalnym, choć wyraźnie ocieplonym brzmieniem, w którym najważniejsza jest bliska, gęsta, namacalna, wysunięta do przodu średnica. Zazwyczaj nie tylko skraje pasma pełnią wobec niej rolę służebną, ale także wszystkie pozostałe aspekty prezentacji znajdują się na liście priorytetów znacznie dalej. Dynamika? Okej, ale najpierw średnica. Rozdzielczość? Oczywiście, jest bardzo ważna, ale jeśli ma podnieść jakość prezentacji, w pierwszej kolejności musi odbić się na wokalach i instrumentach operujących w podobnym zakresie częstotliwości. Możecie to nazwać obsesją, ale nie ulega wątpliwości, że takie postępowanie przynosi efekt w postaci brzmienia, które jedni uznają za przesadnie ugrzecznione, mdłe, mało nowoczesne lub wręcz dalekie od ideału wysokiej wierności, natomiast drudzy ubóstwiają do tego stopnia, że po zakupie pierwszych kolumn tego typu rozważają już tylko ulepszanie systemu poprzez wymianę elektroniki i okablowania lub przesiadkę na inną, lepszą wersję takich paczek. Jeśli o mnie chodzi, rozumiem argumenty obu stron, więc nie sympatyzuję ani nie przysiadam się do żadnego z tych obozów. Brytyjskie monitory uznawałem zawsze za urocze, czasami całkiem fajne, na pewno bardzo oryginalne, ale też trochę, ehm, dziaderskie. Czy jest w tym coś złego? Oczywiście nie, ale wyczuwałem tu pewną barierę, opór materii, bo jeśli jakikolwiek produkt kojarzy się człowiekowi z melomanami z klubu siwego wąsa zachwycającymi się tymi samymi, na dodatek dość kiepsko nagranymi płytami, pewien obszar mózgu protestuje i wszczyna alarm. Nie idź tą drogą. To nie powinno ci się podobać. Nie jesteś jeszcze tak stary, żeby zamiast normalnych kolumn postawić sobie w domu takie pudła, nosić wełniane kapcie, kupić telefon z wielkimi przyciskami i co tydzień zaznaczać w gazecie z programem telewizyjnym te same pozycje, których i tak nie obejrzysz, bo po obiedzie utniesz sobie drzemkę na fotelu albo zapomnisz, gdzie położyłeś tę gazetę. Nie twierdzę, że tak wygląda życie każdego fana brytyjskich monitorów, ale z pewnością wytworzył się wokół nich taki klimat. A przecież to nie ja. Ja jestem młody, w miarę sprawny i na pewno czeka mnie w życiu więcej niż słuchanie "Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band" na staromodnych kolumnach grających samym środkiem.

Kwestia wizerunkowa stanowi jednak tylko część problemu. Znacznie bardziej przeszkadza mi bowiem to, że brzmienie wielu takich kolumn jest w oczywisty sposób zmanierowane. Koncentracja na środkowym fragmencie pasma jest w porządku, jeśli jednocześnie konstruktorzy potrafią zadbać o całą resztę. Zdrowy, pełnopasmowy, naturalny, odpowiednio dynamiczny i przejrzysty dźwięk może być jeszcze fajniejszy, gdy bliskie, namacalne wokale pełnią rolę wisienki na torcie, ale kiedy zostaje sama wisienka, a wokół niej leżą okruchy, robi się smutno. Niby wciąż dostajemy coś, czego smak może nas szczerze zachwycić, ale z kilkoma warstwami nasączonego ponczem biszkoptu i pysznego kremu byłoby zdecydowanie lepiej. Podobnie jest ze sprzętem stereo. Uwielbiam, gdy jego brzmienie ma w sobie coś wyjątkowego, ale musi to być elementem pewnego pakietu, muszą być spełnione warunki, bez których dźwięk jest niekompletny i nie może być mowy ani o wierności, ani o uniwersalności. Kiedy słyszę, że czegoś w tej układance brakuje, jestem w stanie szybko znaleźć utwór, na którym dane urządzenie koncertowo się wyłoży. I choć doceniam to, że niemal wszystkie klasyczne brytyjskie monitory wspaniale radzą sobie z reprodukcją średnich tonów, nie mogę wybaczyć im braków w pozostałych dziedzinach, takich jak chociażby rozciągnięcie skrajów pasma, dynamika, szybkość czy neutralność.

W typowych "pudełkach po butach", takich jak Chartwelli LS3/5 czy Spendor Classic 4/5, największymi minusami są niskie tony, dynamika i przezroczystość rozumiana jako nie wtrącanie się w zamierzenia artystów i realizatorów, nie dodawanie muzyce niczego od siebie. Lista grzechów niektórych brytyjskich monitorów jest jednak znacznie dłuższa. Weźmy na przykład Grahamy LS5/9, z których mimo większej obudowy i 20-cm woofera trudno wykrzesać subwooferowe pomruki, a górna granica pasma przenoszenia wynosi 16 kHz, co wbrew pozorom słychać bardzo wyraźnie. Powiecie, że wynika to z naśladowania czy wręcz rekonstruowania starych rozwiązań technicznych, a pośrednio także z tego, że celem słynnego programu badawczo-rozwojowego BBC nie było wcale stworzenie idealnych zestawów głośnikowych, ale całej gamy kolumn, które w konkretnych okolicznościach będą świetnym narzędziem dla dziennikarzy, realizatorów i innych osób zaangażowanych w produkcję programów radiowo-telewizyjnych? W porządku, ale ja w tym momencie nie korzystam z maszyny do pisania, nie noszę tweedowej marynarki i nie słucham w radiu przemówienia Margaret Thatcher. Mamy lata dwudzieste XXI wieku. Możemy jeździć samochodami wzorowanymi na hitach sprzed lat, ale oczekujemy, że będą miały nowoczesne silniki, poduszki powietrzne i Bluetooth. Możemy jeść "kiełbasę jak za Gierka", ale zapłacimy za nią zbliżeniowo. Urocze, vintage'owe kolumienki grające głównie środkiem także nie mają sensu w czasach, gdy niedrogi, plastikowy głośnik bezprzewodowy nachrzania basem jak dziki.

Tu dochodzimy do sedna sprawy. Przystępując do odsłuchu Classiców 2/3, spodziewałem się, że mimo czarującej średnicy i nieco większych gabarytów wooferów i skrzynek wciąż będę musiał wypunktować pewne niedostatki, które zwyczajnie muszą wpłynąć na ocenę brzmienia, jeśli chcemy zachować jakikolwiek obiektywizm. O ile bowiem doskonale rozumiem to, że miłośnicy brytyjskich monitorów są w stanie przymknąć na owe minusy oko, a raczej ucho, o tyle z perspektywy recenzenta sprawa powinna być znacznie prostsza. Ja tych kolumn nie zbudowałem, nie sprowadziłem, nie kupiłem, nie jestem z nimi w żaden sposób związany emocjonalnie, wypożyczam je, aby je przetestować, więc piszę, jak jest - zarówno o plusach, jak i o minusach. Byłem przygotowany na to, że będę zachwycał się średnicą, spójnością, barwą, może nawet stereofonią, ale w głowie mi się nie mieściło, że podczas pierwszego odsłuchu największe wrażenie zrobią na mnie niskie i wysokie tony. I tak, jasne, do wszystkich opisanych przed chwilą atrybutów niebawem wrócimy, bo Spendory mają wszystko, co klasyczne brytyjskie monitory mieć powinny, ale mają też o wiele, wiele więcej.

Kochani, jaki tu jest basior! Nie wiem, czy to zasługa membran o dużej średnicy, czy może obudów, które "pracują" przy każdym uderzeniu, ale efekt jest wart grzechu. Classiki 2/3 spokojnie mogą stanąć w szranki ze średniej wielkości podłogówkami, ale nie chodzi nawet o tak lubiane przez audiofilów "zejście". Kluczem do sukcesu jest raczej umiejętność odtwarzania niskich tonów w bardzo fizjologiczny, przyjemny dla ucha sposób. Bas w wykonaniu Spendorów jest masywny, mięsisty, pulsujący i bardzo, ale to bardzo kaloryczny. Wyobraźcie sobie, że od pół roku jesteście na odchudzającej diecie pudełkowej, w której szczytem luksusu jest kawałek kurczaka z dwoma smażonymi ziemniakami, a zwykle dostajecie nieduże porcje sałatek, musów, jogurtów i chudych jak szczapa zupek, aż tu pewnego dnia dyspensa i święto lasu - zamiast pudełek przychodzi porządny, klasyczny hamburger, frytki i zimna coca cola. Niby człowiek wie, że nie powinien, ale w głębi duszy aż popiskuje i płacze ze szczęścia. Dokładnie taki jest bas w Spendorach. Chwilami może ciut za gruby, ale chrzanić to. Ważne, że nie jest nienaturalny, przesadzony czy spowolniony. A już najważniejsze jest to, że jak łupnie, to micha cieszy nam się od ucha do ucha. Nie jesteśmy w stanie nic na to poradzić.

Dawno już nie miałem do czynienia ze sprzętem, któremu serwuje się kolejne nagrania tylko po to, aby sprawdzić, jak wypadną niskie tony. Katowałem Spendory najróżniejszym repertuarem i ani razu się nie zawiodłem. Gdy miało uderzyć, zawsze uderzało. Gdy miało pomasować brzuch, masowało mocniej i przyjemniej niż zwykle. Ani razu nie udało mi się przyłapać Classiców 2/3 na stosowaniu tanich sztuczek albo jakichś dziwnych, niepożądanych numerach. Ich bas nie jest liniowy, jest oczywiście delikatnie podbity, ale podbity równo, w bardzo przewidywalny sposób. Nie mamy zatem do czynienia z sytuacją, w której jedna płyta brzmi cudowanie, a na drugiej pojawiają się dziury. Szukając minusów, ćwiczyłem na opisywanych monitorach metal, gęstą, szybką elektronikę, dubstep, soundtracki, a nawet hip-hop. I wciąż mi się podobało. Ba, im bardziej starałem się wytrącić Spendory z równowagi, tym podobało mi się bardziej. Wierzcie lub nie, ale są to klasyczne brytyjskie monitory, na których możemy puścić coś takiego jak "Antysmogowa maska w moim carry-on baggage" Taco Hemingwaya. I jest super. Audiovectory QR5 oczywiście zejdą jeszcze niżej. Tam "efekt wow" wynika raczej z subwooferowego zasięgu i bezwzględnej, choć trochę bezdusznej siły przekonywania. Szybkie porównanie dobitnie pokazuje jednak, czego duńskim podłogówkom brakuje. Bas w wydaniu jednych i drugich kolumn jest inny, ale równie imponujący. Ot, piękny dowód na to, że zawsze istnieje więcej niż jeden sposób osiągnięcia celu.

Sytuacja jest podobna jak w teście systemu nowych Naimów z serii Classic - dostałem to, czego się spodziewałem, ale też mnóstwo rzeczy, które takie oczywiste nie były. Świetna mieszanka. Classic 2/3 to równie udana kompozycja. Otrzymujemy tu sto procent uroku brytyjskiego monitora bez wad i problemów utożsamianych z vintage'owym sprzętem.

Równie wiele dzieje się na przeciwległym skraju pasma. Góra jest oczywiście na tyle aksamitna i kulturalna, abyśmy nie mieli poczucia, że między nią a średnimi tonami występuje istotna różnica charakterów, jednak mimo że zastosowanemu w Spendorach tweeterowi daleko jeszcze do otwartości i bezkompromisowego blasku znanego z niektórych metalowych kopułek, głośników tubowych i wstęg, naprawdę nie ma na co narzekać. Wysokie częstotliwości nie są wycofane ani wygładzone na siłę. Może na samym końcu pasma coś tam spolerowano, ale nie zmienia to faktu, że zakres ten jest czysty, wystarczająco wyraźny i akcentowany z odpowiednią siłą. Nie ma efektu koca na kolumnach, a przynajmniej ja słyszę tu jedynie leciutkie zaokrąglenie - dokładnie takie, jakiego spodziewałbym się po klasycznej tekstylnej kopułce. Niektórzy powiedzą, że to żadne osiągnięcie, żadna sensacja, a ja chwalę testowane zestawy za coś, co powinno być oczywiste. Hmm, może to prawda, nawet jeśli porównamy Classiki 2/3 z innymi brytyjskimi monitorami. Czasami jednak od pierwszych minut odczuwamy pewien niedosyt, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że średnica może rewelacyjna, stereofonia boska, ale niskie i wysokie tony są w zasadzie do poprawy. Czasami zastanawiam się, czy konstruktorzy nie robią tego celowo. Jeżeli bowiem chcemy zwrócić uwagę słuchaczy na to, co wyszło nam najlepiej, należy zepchnąć na dalszy plan elementy, które mogłyby ich rozkojarzyć. Dokładnie taki trik stosują producenci budżetowych soundbarów i głośników sieciowych, gdzie mid-basu dostajemy od groma, średnica jeszcze jakaś jest, ale góra pasma jest mocno obcięta. Kiedy próbujemy naprawić to za pomocą korektora, okazuje się, że wysokie tony są przybrudzone, zapiaszczone, zwyczajnie kiepskie.

W Spendorach żaden fragment pasma nie jest kiepski. Nie ma tu żadnych braków jakościowych. Jest co najwyżej pewna filozofia strojenia, u podstaw której leży chęć zapewnienia słuchaczowi maksymalnej przyjemności z kontaktu z muzyką i wciągnięcia go w ten świat na długie godziny. Oczywiście Spendory nie są jedynymi monitorami, które to potrafią, ale w moim przypadku owa przyjemność od samego początku była jeszcze większa dlatego, że już po kilku minutach wiedziałem, że niczego mi w tym brzmieniu nie zabraknie. Jest bas, jest góra, jest dynamika, dźwięk nie sączy się i nie ciągnie jak miód, wokale wcale nie są podawane na twarz, wszystko jest w porządku, po bożemu, zgodnie z regułami sztuki. Sytuacja jest więc podobna jak w teście systemu nowych Naimów z serii Classic - dostałem to, czego się spodziewałem, ale też mnóstwo rzeczy, które takie oczywiste nie były. Świetna mieszanka. Classic 2/3 to równie udana kompozycja. Otrzymujemy tu sto procent uroku brytyjskiego monitora bez wad i problemów utożsamianych z vintage'owym sprzętem. Co już zupełnie mnie rozwaliło, wystarczy chociaż minutę popracować nad ustawieniem, aby otrzymać bardzo sugestywną, dobrze poukładaną przestrzeń. Wzmacniacz lampowy? Jeśli nie będzie to urządzenie o zbyt ospałym, przesłodzonym brzmieniu, powinno być super. Tak naprawdę można jednak pójść w dowolnym kierunku. Pilnowałbym jedynie, aby nie zabić tego, co w Spendorach wyjątkowe. Wracamy zatem do pytania, czy warto. Cóż, gdybym tę przygodę zakończył na oględzinach i zdjęciach, nie przechodząc do fazy odsłuchowej, pewnie doszedłbym do wniosku, że 25390 zł za takie kolumny to jawny żart i polowanie na frajera. Nawet połowa tej kwoty to stanowczo za dużo, jeśli pod uwagę bierzemy tylko wartość materiałów i robocizny. Brzmienie jest jednak świetne. Czy aż tak świetne, aby przełknąć tę kwotę? Nie wiem. Decyzja sprowadza się tylko do tego, na ile ten dźwięk nas "weźmie" i jak zasobny jest nasz portfel. Jeśli jest wystarczająco gruby, nie można wykluczyć, że zakochamy się tych staromodnych pudłach tak mocno, że w Sussex będą musieli zrobić kolejną parę. Póki jeszcze umieją.

Spendor Classic 2/3

Budowa i parametry

Spendor Classic 2/3 to dwudrożne monitory w obudowie wentylowanej. Zgodnie z profesjonalną nomenklaturą stosowaną przez producenta należałoby dodać, że jest to monitor średniego i dalekiego pola, z pojedynczym głośnikiem nisko-średniotonowym o większej średnicy pracującym w skrzyni o stosunkowo dużych gabarytach. Z zewnątrz poza głośnikami i gniazdami nie widać praktycznie nic ciekawego, więc pora zajrzeć do środka. Proces wykręcania przetworników przebiega gładko, ponieważ śruby mocujące wchodzą w metalowe tuleje wklejone w przednią ściankę. Innego rozwiązania chyba nie było, ponieważ obudowy zostały wykonane z niezbyt grubego i umiarkowanie sztywnego MDF-u o grubości 22 mm, przypominającego mocno sprasowany karton. Ponieważ wewnątrz zastosowano zaledwie kilka wzmocnień, przy czym nie mam tu na myśli jakiejś kratownicy łączącej boczne ścianki, Spendory wyraźnie rezonują przy opukiwaniu i tak ma być. Oba przetworniki pochodzą od Seasa, przy czym tweeter to standardowa lub bardzo blisko ze standardową wersją spokrewniona jednostka 22TFF z serii Prestige, z 22-mm pierścieniowo-koupłkową membraną wykonaną z materiału o nazwie Sonomex, a 21-cm woofer z metalowym korektorem fazy w kształcie pocisku został ewidentnie wykonany na zamówienie Brytyjczyków i wykorzystuje stożek z polimeru EP77. Nie można wykluczyć, że metalowy kosz, układ magnetyczny i być może parę innych elementów zapożyczono z któregoś z dostępnych w regularnej sprzedaży nisko-średniotonowców norweskiego poddostawcy. Zwrotnicę przymocowano do tylnej ścianki w taki sposób, aby terminale wchodziły bezpośrednio w płytkę, co ogranicza liczbę połączeń. Samą płytkę Classiki 2/3 dzielą zresztą z modelem Classic 3/1. Zmienia się jedynie sposób jej "obsadzenia". W naszym przypadku filtr zbudowany został z sześciu elementów bardzo przyzwoitej jakości - dwóch cewek rdzeniowych nawiniętych grubym drutem, trzech foliowych kondensatorów i jednego rezystora. Nawet przewody nie są byle jakie. Użyto bowiem okablowania Van den Hula, a konkretnie modelu CS-12 HF. Skrzynki, choć ewidentnie pustawe, zostały wytłumione w dość specyficzny sposób. Użyto bowiem mat bitumicznych, które przyklejono tylko w kilku miejscach, oraz dwóch rodzajów gąbki różniących się gęstością i sztywnością, a zatem i właściwościami rezonansowymi. Grube plastry ułożono w taki sposób, aby wzajemnie się blokowały, a przewody poprowadzono przez niewielkie wycięcia, dzięki czemu nawet one są w pewnym sensie tłumione. Jeśli mam być szczery, od środka Spendory prezentują się zdecydowanie lepiej niż z zewnątrz. Naturalnie nie chodzi mi o to, że chętnie postawiłbym w swoim pokoju kolumny z nieoklejonego MDF-u oklejonego matami bitumicznymi i kawałkami gąbki, ale dbałość o szczegóły, charakterystyczne metody łączenia pewnych elementów czy wreszcie wysokiej klasy komponenty - wreszcie widać tu coś, na co wydano kilka ładnych funtów. Niektórzy fani klasycznych brytyjskich monitorów powiedzą jednak, że kilku tradycyjnych "ficzerów" tu brakuje. W Spendorach nie zobaczymy na przykład przednich i tylnych ścianek skręcanych z resztą obudowy za pomocą śrub dokręcanych ze ściśle określonym momentem, filcowych okładzin wokół tweetera, zworek lub przełączników do regulacji barwy czy wewnętrznego wytłumienia w formie ładnie obszytych "poduszeczek". Czy to duży minus? Moim zdaniem nie, ale niektórzy uważają, że takie smaczki podnoszą atrakcyjność kolumn, czyniąc je bardziej wyjątkowymi. Co ciekawe, na tabliczce znamionowej nie znajdziemy nawet podstawowych parametrów, takich jak impedancja nominalna czy efektywność. Zauważyłem to, gdy postanowiłem podłączyć opisywane monitory do wzmacniacza Fezz Audio Mira Ceti 300B i zacząłem zastanawiać się, czy wybrać odczepy 4-Ω czy 8-Ω. Na szczęście wszystkie dane techniczne są dostępne w sieci oraz w dołączonej do opakowania instrukcji obsługi.

Werdykt

W audiofilskim świecie, jak w każdym innym, funkcjonują różne legendy. Nikt nie gwarantuje, że zderzenie z nimi będzie miało jeden możliwy skutek. Raz się zakochamy, innym razem rozczarujemy, a czasami spotkanie z taką legendą pozostawia nas zupełnie obojętnymi. Ta ostatnia opcja z Classicami 2/3 wydaje się mało prawdopodobna. Nie dość, że są to kolumny bardzo charakterystyczne, to na dodatek człowiek sam do końca nie wie, czy powinien przyłączyć się do obozu ich wielbicieli, czy przeciwników. Z jednej strony jest to bowiem sprzęt zbudowany w sposób sprzeczny z filozofią wyznawaną przez znakomitą większość konkurencyjnych firm i, mówiąc bardzo delikatnie, sprawiający wrażenie niezbyt luksusowego. Z drugiej zaś nie ulega wątpliwości, że w tym szaleństwie jest metoda, a staje się to oczywiste, gdy przestajemy patrzeć i zaczynamy słuchać. Ja kupuję to brzmienie bez żadnych "ale". Tak, jest charakterystyczne, pod pewnymi względami jest nawet trochę staromodne, ale nie ma w nim braków czy ewidentnych wad. Takie monitory mogą stanąć w szranki nawet z nowoczesnymi podłogówkami i nikt nie powie, że owszem, Spendory grają uroczo, ale z zaawansowanymi technicznie zestawami nie mogą się równać pod takim, takim i takim względem. To trochę inna szkoła grania, inny klimat, ale wszystko jest na swoim miejscu. Największym problemem jest oczywiście cena. Ale może nie dla każdego. Może to ja za marudzę jak miastowa młodzież albo straciłem kontakt z rzeczywistością? Ostatnio dowiedziałem się, że najnowszym trendem w sieci jest streamowanie własnego snu, a pewna rudowłosa dziewczyna za jedną noc, w trakcie której po prostu śpi (w piżamie, żeby nie było), dzięki wpłatom fanów zgarnia 15000 dolarów. Czyli dwie pary Spendorów jak się patrzy, nawet z podstawkami. Druga noc i dokładamy piękny wzmacniacz lampowy, trzecia - hi-endowy gramofon, czwarta - odtwarzacz sieciowy, piąta - okablowanie i zasilanie. A w weekend dla odmiany nie robimy nic, tylko słuchamy. Ech, rozmarzyłem się...

Spendor Classic 2/3

Dane techniczne

Rodzaj kolumn: podstawkowe, dwudrożne, wentylowane
Efektywność: 88 dB
Impedancja: 8 Ω
Pasmo przenoszenia: 35 Hz - 25 kHz
Częstotliwość podziału: 3,6 kHz
Zalecana moc wzmacniacza: 25-200 W
Wymiary (W/S/G): 54,3/27,3/33,8 cm
Masa: 15 kg (sztuka)
Cena: 25390 zł/para

Sprzęt do testu dostarczyła firma Voice. W artykule wykorzystano zdjęcia udostępnione przez firmę Spendor i wykonane przez redakcję portalu StereoLife.

Równowaga tonalna
RownowagaStartRownowaga4Rownowaga5Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga5Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga4RownowagaStop

Dynamika
Poziomy7

Rozdzielczość
Poziomy7

Barwa dźwięku
Barwa5

Szybkość
Poziomy6

Spójność
Poziomy7

Muzykalność
Poziomy8

Szerokość sceny stereo
SzerokoscStereo2

Głębia sceny stereo
GlebiaStereo13

Jakość wykonania
Poziomy5

Funkcjonalność
Poziomy5

Cena
Poziomy4

Nagroda
sl-highend


Komentarze (10)

  • Erudytka

    Panie Red! Chrzanić zwroty typu "zrobionych na odpierdziel"! Odpierdzielcie te odpierdziele, bo to nie pierwszy raz tak okraszacie Wasze słowotoki. Istnieją mniej wulgarne sformułowania. Tu kulturalni ludzie mają przecież zaglądać.

    3
  • stereolife

    @Erudykta - W głębi serca cieszy nas Pani komentarz. Owszem - mają (choć w regulaminie tego nie ma), zaglądają (mamy na to dowody), ale strona jest dostępna dla wszystkich, a w przeszłości często spotykaliśmy się z głosami, że nasze artykuły są przeintelektualizowane, pełne zadęcia i żebyśmy sobie tego kija z d*** wyciągnęli. Dlatego też od czasu do czasu, w tym całym słowotoku, pozwalamy sobie na odrobinę frywolności, ale wtedy odzywa się druga strona i znów nam się obrywa. Jak by się człowiek nie starał, zawsze się ktoś przypierdzieli:-)

    5
  • Piwo

    Jak widać popierdzielonych ludzi nie brakuje.

    0
  • Mateusz

    Kolumny fajne i na pewno grają znakomicie, ale za takie pieniądze dystrybutorowi ciężko będzie je opierdzielić:D

    1
  • Wzxt

    Jak nie o kable, to o słownictwo - audiofile zawsze muszą się o coś napierdzielać...

    0
  • pierdziel

    Paczki naprawdę dobrze pierdzielą.

    2
  • Garfield

    Słuchałem Classic 2/3. Ich brzmienie ma specyficzny urok i można je polubić. Osobiście wolę podłogówki z przyczyn praktycznych, więc w tym przedziale cenowym pewnie w pierwszej kolejności spoglądałbym w kierunku Dynaudio. Albo, jeśli zależałoby mi na "starobrytyjskiej" estetyce dźwięku, na Grahamy LS5/9f.

    1
  • Jurek

    Jak dla mnie spoko, zawsze można nie czytać ;)

    1
  • Mietek

    Szkoda tylko ferrofluidu w wysokotonowcu.

    0
  • Adam

    Mam je od roku, jeśli komuś zależy na prawdziwym wokalu, czystym lub ostrym, niskim lub wysokim, mocnym lub gardłowym, to go tutaj usłyszy. Inne kolumny przy porównawczym odsłuchu wypadają jakby wokale kamuflowały. Bas jeśli jest w muzyce, to będzie go wystarczająco, na przykład w połączeniu z SuperNaitem 3 było go jak dla mnie zdecydowanie za dużo. Jak trzeba to potrafi naprawdę zejść nisko, zrezygnowałem ze współpracy z subwoofera. Wysokich tonów jest też proporcjonalnie do reszty pasma odpowiednio dużo. Dynamika i muzykalność, przy dobrej muzyce cały czas stopy się ruszają. U mnie współpracuje ze wzmacniaczem Leema Acoustic Tucana II AE i odtwarzaczem sieciowym Cambridge CXNv2 oraz od kilku tygodni z DAC204 Weiss. Gratuluję artykułu. Nie bójcie się ceny, u mnie była do negocjacji.

    1

Skomentuj

Komentuj jako gość

0

Zobacz także

  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Elodie Deveau - Triangle

Elodie Deveau - Triangle

Triangle Electroacoustique to jeden z najstarszych francuskich producentów zestawów głośnikowych. Choć ostatnie, wciąż dostępne w sprzedaży, jubileuszowe modele wprowadzono z okazji czterdziestych urodzin firmy, w tym momencie jesteśmy już w połowie drogi do kolejnej okrągłej rocznicy (Renaud de Vergnette założył firmę Triangle w 1980 roku). Wszyscy znamy tę historię -...

Jak złożyć system stereo w siedmiu prostych krokach

Jak złożyć system stereo w siedmiu prostych krokach

Jak złożyć system stereo? To pytanie na pewnym etapie zadawał sobie każdy, kto uważa się za melomana lub audiofila. Prostej odpowiedzi niestety nie ma, bo nawet doświadczeni miłośnicy muzyki i sprzętu audio wciąż szukają swojego ideału. Osobom przymierzającym się do zakupu swojego pierwszego systemu audio można jednak wytłumaczyć kilka podstawowych...

Odrodzenie formatu CD - rewolucja czy burza w szklance wody?

Odrodzenie formatu CD - rewolucja czy burza w szklance wody?

W erze streamingu coraz więcej melomanów sięga po muzykę na fizycznych nośnikach, czego doskonałym przykładem stały się płyty winylowe. Renesans gramofonów i czarnych krążków trwa już co najmniej dekadę. Tłocznie płyt winylowych pracują na pełnych obrotach. Produkcję wznawiają nawet największe wytwórnie, a dla artystów wydających nowy album brak wersji LP...

Streaming krok po kroku

Streaming krok po kroku

Streaming - to pojęcie niemal całkowicie zdominowało świat sprzętu hi-fi. Na przestrzeni dziesięciu lat ten sposób słuchania muzyki przeszedł ewolucję od ciekawostki technologicznej interesującej tylko najbardziej postępowych melomanów i audiofilów do czegoś, co jest dla nas zupełnie naturalne i oczywiste. Dla wielu osób streaming to nieodłączna część codziennego funkcjonowania, podstawowe...

Audiofilskie BHP - najważniejsze zasady użytkowania sprzętu stereo

Audiofilskie BHP - najważniejsze zasady użytkowania sprzętu stereo

W naszym magazynie koncentrujemy się na treściach kierowanych do entuzjastów i osób żywo zainteresowanych sprzętem stereo. Niezależnie od aktualnych reguł działania internetowych wyszukiwarek czy liczby przypadkowych wizyt na danej stronie bazę czytelników stanowią ludzie dysponujący sporą wiedzą i doświadczeniem w tym temacie. Nawet oni muszą jednak dostrzegać pewną lukę w...

Bannery dolne

Nowe testy

Poprzedni Następny
NAD C389

NAD C389

NAD (New Acoustic Dimension) to jedna z firm, które od samego początku umiejętnie łączyły innowacje i czysto naukowe podejście do tematu ze wspaniałym zmysłem biznesowym i wyczuciem sytuacji na rynku....

Serblin & Son Frankie Preamplifier + Frankie Monoblock

Serblin & Son Frankie Preamplifier + Frankie Monoblock

Rosnące zainteresowanie audiofilów wzmacniaczami dzielonymi jest jednym z najbardziej zaskakujących trendów, jakie ostatnio obserwujemy. Wydawało się przecież, że rynek zmierza w przeciwnym kierunku, a niebawem w sklepach dostępne będą niemal...

Lyngdorf FR-2

Lyngdorf FR-2

Kim jest Peter Lyngdorf? Genialnym inżynierem, czy może raczej wizjonerem i utalentowanym przedsiębiorcą? Tego nie podejmuję się rozsądzać, ale jedno jest pewne - facet nie lubi się nudzić i wspiera...

Bannery boczne

Komentarze

a.s.
Nasz zmysł słuchu nie ma "liniowej charakterystyki przetwarzania". Sygnały o takim samym natężeniu, ale o różnej częstotliwości, wywołują wrażenia różnej głośno...
Rafał
Witam. Posiadam głośniki 120 Club od JBL i te 12 godzin nie wiem na jakiej mocy jest. Podłączyliśmy konsole kablami i dwa głośniki ze sobą też na kable i nieste...
Piotr
Wiem, że o switche można się kłócić tak jak o kable, generalnie nie jestem hejterem różnych niekonwencjonalnych urządzeń audio ale polecam taki eksperyment: w t...
stereolife
@Garfield - Coś nam podpowiada, że chętni się znajdą. Ceny nie są jeszcze tak zaporowe jak u niektórych specjalistów od hi-endu. Patrząc na trendy w salonach au...
Obywatel GC
Wszystko ładnie, pięknie, tylko ja nigdy nie rozumiem w tych wzmacniaczach, w których lampy są schowane w obudowie, jak człowiek ma potem je wymienić, bez narus...

Płyty

Newsy

Tech Corner

Praktyczny przewodnik po klasach pracy wzmacniaczy audio

Praktyczny przewodnik po klasach pracy wzmacniaczy audio

Czym powinien kierować się miłośnik sprzętu audio przy wyborze wzmacniacza? Gdyby na tak postawione pytanie można było udzielić prostej i zwięzłej odpowiedzi, pewnie nikt nie zawracałby sobie głowy testami i odsłuchami. Przyjmijmy jednak, że mamy już pewne rozeznanie w temacie, a z długiej listy dostępnych na rynku modeli chcemy wybrać...

Nowości ze świata

  • Triangle Electroacoustique is one of the oldest French loudspeaker manufacturers. Although the latest anniversary models, still available for sale, were introduced on the occasion of the company's fortieth birthday, at this point we are already halfway to another round anniversary...

  • In Norse mythology, Thor is known as the god of thunder, lightning, marriage, vitality, agriculture, and the home hearth. He was said to be more sympathetic to humans than his father, Odin, though equally violent. He traveled in a chariot...

  • Manufacturers of hi-fi equipment like to brag about their peak performance, but in any company's product lineup, the key role is played by the models that simply sell best. They are the ones that provide funds for further development and...

Prezentacje

Królowa gramofonów - Rega

Królowa gramofonów - Rega

Rega - nazwa znana i ceniona w całym świecie audio, głównie z powodu znakomitych gramofonów, ale także innych komponentów hi-fi. Każdy, kto choć trochę interesuje się sprzętem grającym, doskonale woe, że produkty brytyjskiej legendy są uważane za jedne z najlepszych na świecie i chyba każdy marzy, aby chociaż raz sprawdzić...

Poradniki

Listy

Galerie

Dyskografie

Sade - Zmysłowa królowa elegancji

Sade - Zmysłowa królowa elegancji

Wyobraźcie sobie, że siedzicie w przyciemnionym klubie jazzowym w latach czterdziestych XX wieku. Mężczyźni noszą eleganckie, dopasowane garnitury, we włosach...

Wywiady

Elodie Deveau - Triangle

Elodie Deveau - Triangle

Triangle Electroacoustique to jeden z najstarszych francuskich producentów zestawów głośnikowych. Choć ostatnie, wciąż dostępne w sprzedaży, jubileuszowe modele wprowadzono z...

Popularne artykuły

Vintage

MPMan F10

MPMan F10

Przeglądając nasz dział Vintage czytelnik mógłby odnieść wrażenie, że historia audio jest pisana tylko przez stare gramofony, wzmacniacze i kolumny...

Słownik

Poprzedni Następny

Bluetooth

Bluetooth jest technologią bezprzewodowej transmisji danych. W sprzęcie audio najcześciej korzysta się z niego podczas strumieniowania muzyki z urządzeń mobilnych oraz laptopów. Sygnał ten jest dość trwały i dociera do...

Cytaty

AdamNeste.png

Strona używa plików cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Dowiedz się więcej na temat danych osobowych, zapoznając się z naszą polityką prywatności.