Wharfedale Evo 5.2
- Kategoria: Kolumny i głośniki
- Tomasz Karasiński

Wharfedale to jedna z tych marek, które od dekad przypominają, że brytyjskie hi-fi to nie tylko tradycja, lecz także nieustanna ewolucja. Firma założona w 1932 roku przez Gilberta Briggsa, pioniera w dziedzinie głośników elektroakustycznych, przez lata zasłynęła z projektów łączących inżynierską precyzję z muzykalnym ciepłem. Swój pierwszy głośnik zbudował on w piwnicy domu w Ilkley w hrabstwie Yorkshire. Lokalizacja, położona w dolinie rzeki Wharfe - obszarze znanym jako Wharfedale - zainspirowała nazwę marki. Rok później Briggs przeniósł się do małej fabryki niedaleko Bradford, aby produkować przetworniki głośnikowe. Jego żona, Doris, pomagała mu jak mogła, ręcznie montując pojedyncze komponenty. W tym samym roku Gilbert wziął udział w konkursie Bradford Radio Society i zajął pierwsze i drugie miejsce, co doprowadziło do pierwszego dużego zamówienia dla Wharfedale. Do wybuchu wojny Wharfedale produkowało ponad 9000 urządzeń rocznie, co otworzyło drogę do ogólnokrajowego uznania. Briggs wprowadził do świata audio wiele rozwiązań, które dziś uznaje się za oczywiste - od wielodrożnych układów głośnikowych po stosowanie magnesów ceramicznych. Ponad dziewięćdziesiąt lat później Wharfedale wciąż trzyma się tej filozofii - tworzyć kolumny, które oferują więcej niż sugeruje ich cena, zachowując przy tym wyraźnie brytyjski charakter brzmienia.
W ostatnich latach producent odniósł ogromny sukces dzięki serii Heritage, na czele z kultowym już modelem Linton, który przywrócił modę na duże, klasyczne kolumny podstawkowe. Równolegle Wharfedale rozwijało linię Evo - nowoczesną, zaprojektowaną jako pomost między światem przystępnych cenowo konstrukcji a hi-endem. Seria Evo 4, wprowadzona kilka lat temu, zdobyła doskonałe recenzje za połączenie technologii z flagowych modeli Elysian z rozsądnym poziomem cenowym. W 2025 roku podczas wystawy High End w Monachium zaprezentowano jej następczynię - linię Evo 5. Nowa generacja nie jest rewolucją, lecz konsekwentnym rozwinięciem wcześniejszych pomysłów. Wharfedale poprawiło niemal każdy detal: przetworniki, zwrotnice, wytłumienie, a nawet system bas-refleksu. W efekcie powstały kolumny o jeszcze większej przejrzystości i skali dźwięku. Najbardziej interesującym modelem z serii jest moim zdaniem Evo 5.2 - duży, trójdrożny monitor, który w teorii należy do segmentu "półkowego", ale w praktyce brzmi i wygląda jak kompaktowa podłogówka. Producent obiecuje, że Evo 5.2 łączy przestrzeń i masę dźwięku z finezją i detalicznością klasycznego monitora. Czy te zapewnienia mają pokrycie w rzeczywistości?

Wygląd i funkcjonalność
Wharfedale Evo 5.2 to kolumny, które już na pierwszy rzut oka robią wrażenie. Ich obudowy mają zaokrąglone krawędzie i zwężają się ku tyłowi, co nadaje im lekkości, a jednocześnie pomaga w redukcji fal stojących wewnątrz. To nie tylko zabieg estetyczny - obłe linie i wielowarstwowa konstrukcja ścianek z MDF-u o różnej gęstości tworzą coś w rodzaju antyrezonansowej "kanapki", dzięki której kolumny mają grać czysto i bez podbarwień. Wharfedale Evo 5.2 to jedna z największych kolumn podstawkowych na rynku - obudowa mierzy około 50 cm wysokości, 26 cm szerokości i 39 cm głębokości, a waga pojedynczej sztuki wynosi aż 15 kg.
Już po rozpakowaniu widać, że mamy do czynienia ze sprzętem solidnym i niestandardowym. Producent zastosował obudowę o elegancko zaokrąglonych krawędziach i zwężających się ku tyłowi ściankach, co nadaje całości smuklejszy wygląd, a przy okazji minimalizuje fale stojące wewnątrz konstrukcji. Pukając w obudowę, ma się wrażenie zwartej, dobrze wytłumionej skrzyni - nic tu nie drży, a z wnętrza nie dobiegają odgłosy przypominające pukanie w karton. Jakość wykonania robi znakomite wrażenie. Fornir (drewno orzechowe) jest idealnie położony z każdej strony, nawet z tyłu kolumny, a opcje malowane (czarna, biała lub modna szara) to eleganckie, matowe lakiery odporne na zarysowania. Przednią ściankę zdobi czarny panel z tworzywa, w którym osadzono głośniki. Co ważne, żadna śrubka nie jest tu widoczna, bo przetworniki osłonięto ozdobnymi kołnierzami, dla czystszej estetyki. Do kolumn dołączane są maskownice mocowane magnetycznie, więc jeśli ktoś woli ukryć głośniki, może to zrobić bez szpecących otworów na kołki. Wizualnie Evo 5.2 prezentują się wręcz luksusowo. Wiele osób, patrząc na ich perfekcyjne wykończenie, zakładałoby zapewne znacznie wyższą cenę niż 4498 zł. I tak, to jest cena za parę, a nie za sztukę. W przypadku tak potężnych i tak świetnie wykonanych monitorów noszących logo marki z takimi tradycjami, cena jest wręcz szokująco niska.
To jednak nie wygląd decyduje o wyjątkowości Evo 5.2. Kluczowe są zastosowane rozwiązania techniczne. Wharfedale od lat eksperymentuje z konfiguracjami trójdrożnymi w monitorach, a w serii Evo 5 doprowadziło ten pomysł do poziomu, który pasowałby raczej do kolumn z wysokiej lub bardzo wysokiej półki. Na górze pracuje przetwornik wysokotonowy typu AMT (Air Motion Transformer) o wymiarach 35 x 70 mm - większy niż w Evo 4 - z nową komorą tłumiącą wykonaną z materiału SilentWeave. To połączenie włókien bawełny i filcu, które pochłania niepożądane odbicia za membraną, zapewniając gładsze, bardziej naturalne wysokie tony. Poniżej umieszczono 50-milimetrową kopułkę średniotonową, pracującą w zakresie od około 800 Hz do 4,3 kHz. Tego rodzaju średniotonowe kopułki są rzadkością we współczesnych kolumnach (to raczej ukłon w stronę klasycznych monitorów studyjnych w stylu BBC), lecz Wharfedale użyło jej z pełną premedytacją. Kopułka średniotonowa ma własną, specjalnie ukształtowaną komorę, co ma eliminować fale odbite za membraną i gwarantuje płaską charakterystykę w jej zakresie pracy. Takie rozwiązanie, choć rzadkie, pozwala oddać kluczowy zakres wokali i instrumentów z wyjątkową czystością i brakiem zniekształceń. Tak czy inaczej, sam fakt, że zamiast dwóch identycznych głośników nisko-średniotonowych lub normalnego midrange'a ze stożkową membraną firma zdecydowała się na dużą kopułkę, jest czymś wyjątkowym. To tak, jakby jeden z czołowych producentów samochodów ogłosił, że nowa wersja jego małego, miejskiego hatchbacka będzie teraz miała 300-konny, turbodoładowany silnik V6, ale cena nie ulegnie zmianie.
Przechodząc do głośnika niskotonowego - tutaj z pozoru jest bardziej klasycznie, bo zastosowano 6,5-calowy woofer (nominalnie 165 mm średnicy) z membraną plecioną z czarnych włókien aramidowych. Wharfedale od lat stosuje ten materiał w przetwornikach basowych i stale dopracowuje jego formułę, uzyskując charakterystyczne, nasycone fakturą brzmienie niskich częstotliwości. Nowy woofer w Evo 5.2 wykorzystuje również ulepszony układ magnetyczny zaczerpnięty z flagowca Elysian - ma on zapewnić większą kontrolę i drive basu. Ciekawostką jest technologia ResoSeal - woofer posiada na obrzeżu membrany od wewnątrz pierścień tłumiący, który redukuje rezonanse samej membrany. Według producenta przekłada się to na bardziej nasycony, a jednocześnie zróżnicowany bas, lepiej zintegrowany ze średnicą.
Głośnik niskotonowy pracuje w obudowie bas-refleks, ale i tutaj Wharfedale zaskakuje unikalnym rozwiązaniem. Jest nim port typu SLPP (Slot-Loaded Profiled Port). Zamiast okrągłej dziury z przodu czy z tyłu, zastosowano wylot skierowany do dołu, w postaci sporej szczeliny zajmującej całą powierzchnię między dolną ścianką kolumny a masywnym cokołem będącym częścią obudowy. Ten szczelinowy port promieniuje w trzech kierunkach - w lewo, prawo i do tyłu, wokół podstawy kolumny. Taka konstrukcja ma kilka zalet. Po pierwsze, redukuje nieprzyjemne świsty powietrza (duży przekrój i profilowanie szczeliny sprawiają, że przepływ jest cichszy i bardziej równomierny). Po drugie, rozprasza niskie częstotliwości w pokoju bardziej jednorodnie, co ułatwia ustawienie kolumn względem ścian.
Tył Evo 5.2 jest zupełnie gładki (nie licząc terminali - to wysokiej klasy podwójne gniazda głośnikowe, umożliwiające bi-wiring i bi-amping), dzięki czemu można je dosunąć bliżej ściany niż typowe monitory z tylnym bas-refleksem - choć oczywiście nie należy przesadzać, bo mocny bas wciąż potrzebuje trochę przestrzeni. Ogromnym plusem jest też fakt, że kolumny te można ustawić na meblu (takim jak komoda) bez obawy, że port będzie dmuchał bezpośrednio w blat i powodował dudnienie. O ile mebel jest stabilny i masywny, Evo 5.2 mogą faktycznie na nim stanąć - to ukłon w stronę użytkowników, którzy nie mają miejsca na wolnostojące kolumny podłogowe czy duże standy, a chcieliby postawić spore monitory na istniejących półkach. Warto jednak zadbać o odizolowanie kolumn od podłoża (podkładki lub kolce z podstawkami na meblu), bo niskie tony potrafią solidnie wprawić w wibracje powierzchnię, na której kolumna się opiera.
Zamiast okrągłej dziury z przodu czy z tyłu, zastosowano szczelinowy port promieniujący w trzech kierunkach - w lewo, prawo i do tyłu, wokół podstawy kolumny. Taka konstrukcja rozprasza niskie częstotliwości w pokoju bardziej jednorodnie, co ułatwia ustawienie kolumn względem ścian.Wharfedale oferuje również dedykowane, ciężkie standy - stalowe, o wysokości dopasowanej tak, by przetwornik wysokotonowy znajdował się na wysokości uszu siedzącego słuchacza. Mocowanie odbywa się za pomocą śrub od spodu, co zwiększa stabilność i minimalizuje rezonanse. W połączeniu z kolumnami tworzą one elegancki, nowoczesny zestaw, który wygląda równie dobrze, jak brzmi. Minusem firmowych standów jest oczywiście cena. Za parę takich podstawek zapłacimy 2698 zł. Ale, ale... Spójrzcie tylko, jak one wyglądają i jak zostały wykonane. Grube, stabilne blaty, nóżki wyglądające tak, jakby zapożyczono je z hi-endowych podłogówek, stalowa konstrukcja z czterema masywnymi nogami i pełne dopasowanie do monitorów - za to spokojnie byłbym w stanie zapłacić (nie oszukujmy się, dwa i pół tysiąca złotych za takie standy to w świecie hi-fi niedużo). Czy można kombinować inaczej? Oczywiście. Jeśli budżet na to nie pozwala, można użyć innych, tańszych podstawek. Trzeba jednak pamiętać, że lekkie standy mogą okazać się zbyt chybotliwe, więc jeśli już iść w tym kierunku, i tak trzeba będzie wybrać jakieś masywne podstawki. Przy takich gabarytach kolumn - szczególnie jeśli w grę wchodzą dzieci lub zwierzęta - to niemal konieczność.


Brzmienie
Pierwsze wrażenie z odsłuchu Evo 5.2 to poczucie swobody i pełni dźwięku. Trudno uwierzyć, że to monitory, bo zachowują się jak niewielkie podłogówki. Wharfedale od lat słynie z muzykalności, ale tutaj udało się osiągnąć coś więcej - równowagę między ciepłem a przejrzystością, naturalnością a precyzją. Dźwięk jest spójny i gęsty, a jednocześnie zaskakująco otwarty. Bas stanowi fundament całego przekazu - głęboki, nasycony i doskonale kontrolowany. Już przy pierwszym kontakcie słychać, że kevlarowy woofer potrafi zejść naprawdę nisko. Pasmo sięga realnie w okolice 40 Hz i to z wyczuwalną energią. Niskie tony mają masę i uderzenie, ale nie dominują, są szybkie i punktualne. Nawet w trudnych aranżacjach, gdzie bas łączy się z elektroniką czy instrumentami akustycznymi, kolumny zachowują kontrolę i rytm. Co istotne, nawet przy cichym słuchaniu bas nie znika - pozostaje obecny i sprężysty, dzięki czemu Evo 5.2 brzmią pełnozakresowo w każdych warunkach.
TEST: Wharfedale Super Linton
Przy tak dopracowanej górze i średnicy, bas w wykonaniu Evo 5.2 okazał się bardzo miłym zaskoczeniem. Mimo iż to wciąż kolumny podstawkowe, potrafią zapewnić konkretny fundament basowy nawet w wymagającej muzyce rockowej czy elektronicznej. Pasmo niskich tonów sięga realnie do okolic 40 Hz, a więc jak na monitory jest znakomite - w wielu pokojach odsłuchowych nie odczuwa się braku najniższego dołu. Oczywiście nie dostaniemy tutaj subwooferowego pomruku 20 Hz, ale kontrabas jazzowy czy gitara basowa w rocku mają odpowiednią masę i wypełnienie dźwięku. Uderzenie stopy perkusji jest szybkie i zwarte. Bas nie muli ani nie dominuje średnicy, raczej uzupełnia ją o ciepły podkład. Co ważne, Wharfedale dobrze poradzili sobie z kontrolą - niskie tony są rytmiczne, sprężyste, całkiem zwinne, choć najniższy bas jest lekko zaokrąglony (to fizyka - mała obudowa i 16,5-cm głośnik nie wyplują subsonicznych grzmotów ani konturowego ataku jak duże, wielkie kolumny). Mimo to w swoim zakresie Evo 5.2 grają basem wysokiej próby - gdzie trzeba, potrafi on przyłożyć i nadać ciężaru (na przykład w muzyce filmowej czy elektronice), a gdzie indziej snuje się miękko w tle, nie mącąc wyższych rejestrów. Pewną ostrożność zalecamy jedynie przy ustawianiu kolumn - jeśli przesadzimy i dosuniemy je zbyt blisko ścian, bas może nabrać nieco nadmiernej pulchności (stanie się "grubszym" tłem). Wystarczy jednak dać im odrobinę przestrzeni, a odwdzięczą się nam niskimi tonami szybkim i punktualnym, jak na dobrze strojony monitor przystało.
Pod względem dynamiki i skali dźwięku Evo 5.2 również pozytywnie zaskakują. Te niepozorne z wyglądu (choć niemałe) skrzynki nie brzmią jak "małe monitory". Wręcz przeciwnie - przy normalnych, a nawet dość wysokich poziomach głośności sprawiają wrażenie, jakby grał pełnoprawny zestaw podłogowy. Wypełniają pokój dźwiękiem z zadziwiającą swobodą. Nawet przy głośniejszym odsłuchu nie słychać oznak stresu czy kompresji - brzmienie pozostaje niewymuszone i komfortowe w odbiorze, bez ostrości na górze czy karykaturalnie ściśniętej sceny. Oczywiście w bezpośrednim porównaniu z dużymi kolumnami może brakować pewnej ostatecznej ekstremalnej dynamiki - to wciąż ograniczenia rozmiaru. Nie jest to zestaw do robienia dyskoteki w salonie czy miażdżenia klatki piersiowej przy muzyce organowej. Jednak w typowych warunkach odsłuchowych (pomieszczenia do 25-30 m²) Evo 5.2 grają z rozmachem i energią, której nie powstydziłyby się niejedne podłogówki średniej wielkości. Przejrzystość i mikrodynamika stoją na wysokim poziomie - drobne kontrasty, akcenty perkusyjne czy artykulacja instrumentów są wyraźnie przekazywane, co czyni przekaz żywym i pełnym ekspresji. Jeśli chodzi o dynamikę w skali makro (głośne granie, gwałtowne narastanie dźwięku w skali całego pasma), Evo 5.2 wypadają dobrze, choć fani ekstremalnego uderzenia mogą uznać je za nieco ugrzecznione. To świadoma decyzja - Wharfedale wolał zachować odrobinę miękkości i muzykalności zamiast gonić za absolutnym wykopem, który mógłby zaburzyć równowagę brzmienia. W efekcie atak dźwięku jest szybki, ale nie szorstki. Wszystko brzmi pełnie i potężnie, lecz nigdy krzykliwie czy męcząco. Dla jednych będzie to zaleta (wspaniała relaksująca prezentacja bez cienia agresji), dla innych drobny minus (jeśli ktoś lubi wyjątkowo ostrą, "studyjną" analityczność czy jasność, może uznać AMT za zbyt ugrzeczniony).
Na osobny akapit zasługuje przestrzeń i obrazowanie stereo prezentowane przez Evo 5.2. Opisywane monitory potrafią kreować specyficzną przestrzeń - zależną od jakości nagrania. Słabe realizacje brzmią na nich dość intymnie, z ograniczoną sceną, natomiast dobre nagrania eksplodowały przestrzenią, wypełniając pokój dźwiękiem w każdą stronę. Jeżeli nagranie na to pozwala, scena staje się bardziej rozłożysta. Dźwięk łatwo odrywa się od kolumn, które znikają z pomieszczenia już po kilku taktach muzyki. Przestrzeń rozciąga się szeroko na boki i daleko w głąb - przy zamkniętych oczach można dać się nabrać, że gra znacznie większy system. Źródła pozorne są stabilne i dobrze poukładane - separacja instrumentów zasługuje na pochwałę, bo nawet w gęstych aranżacjach każdy element ma swoje miejsce i czytelne kontury. Holografia może nie dorównuje najlepszym monitorom z wąskimi obudowami (lekko zaokrąglony front i większa szerokość skrzynek sprawiają, że precyzja lokalizacji jest odrobinę bardziej "zaokrąglona" niż w wąskich mini-monitorach studyjnych). Jednak w zamian dostajemy skalę i wolumen dźwięku, które w pełni to wynagradzają. Evo 5.2 wypełniają przestrzeń dźwiękiem od podłogi po sufit, tworząc immersyjną, otaczającą przestrzeń muzyczną. Co istotne, scena nie zapada się nawet przy większej głośności - pozostaje szeroka i spójna.
Wharfedale najlepiej czują się w repertuarze, który pozwala pokazać ich bogactwo barw i przestrzeń. Jazz, muzyka akustyczna, wokalistyka, klasyka - tutaj można przepaść bez reszty.Ogólny charakter Evo 5.2 można opisać jako ciepłą neutralność. Monitory nie kolorują przesadnie, ale też nie są zimne czy laboratoryjne. Grają dźwiękiem pełnym, bogatym i naturalnym, z delikatnym ociepleniem, które sprzyja długiemu słuchaniu. Wharfedale najlepiej czują się w repertuarze, który pozwala pokazać ich bogactwo barw i przestrzeń. Jazz, muzyka akustyczna, wokalistyka, klasyka - tutaj można przepaść bez reszty. Płyty koncertowe czy nagrania live z dobrą realizacją zabrzmią wspaniale, oddając atmosferę i akustykę sali. Średnica czaruje - wokale są bliskie i namacalne, wysunięte nieco do przodu, ale bez krzykliwości czy syczenia. Gitary i fortepian mają odpowiednią masę i bogactwo harmonicznych, dzięki czemu brzmią realistycznie i pełnym dźwiękiem. Smyczki czy instrumenty dęte drewniane otrzymują odrobinę "lampowego" ciepła, co czyni je wyjątkowo przyjemnymi w odbiorze - wręcz chce się zwiększać głośność, by ogrzać się tym dźwiękiem. Z kolei nagrania o dużej agresji i gęstości, jak ostre odmiany metalu czy mocno skompresowana elektronika, uwydatnią łagodną naturę Evo 5.2. Nie chodzi o to, że kolumny sobie z nimi nie radzą - basu i mocy im nie brakuje, potrafią uderzyć gitarą elektryczną czy syntezatorem. Jednak tam, gdzie konkurencyjne kolumny sykną i zapiszczą, Wharfedale raczej ukoją i wygładzą krawędzie dźwięku. Dla fanów ciężkich brzmień może to być zbyt grzeczne granie, ale w zamian nawet słabsze realizacyjnie albumy są na Evo 5.2 bardziej lekkostrawne. Kolumny te wybaczają to i owo, nie obnażając każdego szumu, a jednocześnie pokazują dużo detali i niuansów. Osiągnięto więc bardzo udany balans między muzykalnością a szczegółowością. W rezultacie dostajemy monitory, które wciągają i pozwalają zapomnieć o sprzęcie - a to w świecie audio najwyższa pochwała.
Rzetelna recenzja powinna zawierać porównanie opisywanego sprzętu z konkurencją, ale w tym przypadku będzie to wyjątkowo trudne. Mogę bowiem odnieść się do tych modeli, które również miałem okazję opisywać, a tak się składa, że są to konstrukcje wielokrotnie droższe od Evo 5.2. Czy dlatego, że specjalnie tak je dobierałem? No nie wiem. Może po prostu dlatego, że tak duże i złożone zestawy podstawkowe z reguły kierowane są do wymagających odbiorców, którzy oczekują wysokiego poziomu technicznego i brzmieniowego, ale są świadomi ograniczeń swojego pokoju odsłuchowego i wolą kupić monitory niż kolumny wolnostojące. Przykłady? Perlisten R5m (27 590 zł), Revival Audio Atalante 5 (21 990 zł), Spendor Classic 2/3 (25 390 zł), Audio Physic Spark 6 (31 500 zł), Graham AudioLS6 10th Anniversary Limited Edition (19 800 zł), JBL L100 Classic (18800 zł). Rozumiecie już, o jakiej przepaści mówimy? Spośród testowanych na łamach naszego magazynu dużych, trójdrożnych monitorów najbliższe opisywanym paczkom są... Wharfedale Super Linton (8798 zł). Co nie zmienia faktu, że Evo 5.2 są od nich niemal dwukrotnie tańsze. A czy gorsze? Tego nie odważyłbym się napisać. Być może nie są tak imponujące wizualnie, ale za to zostały wyposażone w ciekawsze przetworniki, a to przekłada się na interesujący i co najmniej równie wciągający dźwięk. Do tego Evo 5.2 może i są duże, ale do objętości i "pudłowatości" Super Lintonów jeszcze im daleko. Jak dla mnie bomba.



Budowa i parametry
O przetwornikach sporo napisałem już wcześniej, więc teraz skupię się na parametrach i ogólnej konstrukcji opisywanego modelu. Pod względem technicznym Evo 5.2 to prawdziwe laboratorium nowoczesnych rozwiązań Wharfedale'a. Trójdrożny układ przetworników jest tu kluczowy - dzięki niemu każdy zakres pasma ma dedykowany głośnik pracujący w optymalnych warunkach. Tweeter AMT (Air Motion Transformer) działa w oparciu o harmonijkową, pofałdowaną membranę z ultralekkiej folii, która spręża powietrze zamiast wykonywać klasyczny ruch tłokowy. Pozwala to uzyskać szybszą reakcję, mniejsze zniekształcenia i bogatszą mikrodynamikę. Średniotonowa kopułka z miękkiej tkaniny ma własną, wytłumioną komorę i rozbudowany system uszczelnienia, a basowy woofer z kevlaru korzysta z nowego układu magnetycznego o większej sile. Całość wspierają patenty ResoFrame, ResoSeal i SilentWeave, które łącznie redukują drgania i rezonanse obudowy. Wnętrze kolumn jest wielowarstwowo wytłumione, a przegrody wzmacniają konstrukcję bez wprowadzania zbędnych odbić. Pod względem parametrów Wharfedale Evo 5.2 prezentują się równie imponująco. Pasmo przenoszenia wynosi 44 Hz - 24 kHz (±3 dB), z rozszerzeniem do 38 Hz przy spadku -6 dB. To znakomity wynik dla monitora z 16,5-cm wooferem - faktycznie sięga on basem niżej niż niejedna smukła kolumna podłogowa z podobnym głośnikiem. Efektywność na poziomie 88 dB jest przyzwoita, choć nie rekordowa. Nominalna impedancja 4 Ω (minimum 3,2 Ω) sugeruje, że kolumny lubią nieco prądu, ale w praktyce większość wzmacniaczy spokojnie sobie z nimi poradzi. Producent zaleca amplifikację w zakresie 25-120 W. Innymi słowy, nie potrzebujemy pieca o niebotycznej mocy, by je napędzić - już dobre 30-50 W na kanał powinno wystarczyć do typowych pomieszczeń. Kolumny mają około 50 cm wysokości, 26 cm szerokości i 39 cm głębokości. Port SLPP sprawia, że nie wymagają dużego dystansu od ścian, a terminale przy podstawie ułatwiają estetyczne prowadzenie kabli.
Werdykt
Wharfedale Evo 5.2 to przykład tego, jak wiele można osiągnąć w klasie - nie bójmy się tego powiedzieć - budżetowej, jeśli połączy się doświadczenie, nowoczesną technologię i zdrowy rozsądek. Kolumny te imponują nie tylko wykonaniem, ale przede wszystkim dojrzałym, dopracowanym brzmieniem. Oferują dużą skalę dźwięku, naturalną barwę, głęboki bas i świetną przestrzeń, zachowując przy tym komfortowy, nieagresywny charakter. Wharfedale udowodniło, że trójdrożny monitor może grać jak pełnoprawna podłogówka, nie zajmując przy tym połowy pokoju. Evo 5.2 są idealne dla melomanów, którzy cenią muzykalność, gładkość i bogactwo barw, ale nie chcą rezygnować z detalu i dynamiki. Nie są to kolumny dla tych, którzy szukają klinicznej analizy czy ekstremalnie jasnego przekazu. To brzmienie, które pozwala słuchać godzinami, bez znużenia, z przyjemnym wrażeniem obcowania z muzyką, nie z systemem. W tej cenie trudno znaleźć równie udane połączenie technologii, wykonania i brzmienia.
Evo 5.2 to kolumny nie tylko duże, ale też zaskakująco wartościowe i "kompletne" jak na swój przedział cenowy. Dostajemy tu "pełen pakiet" - od dopracowanego wyglądu przez innowacyjne rozwiązania konstrukcyjne po wciągające brzmienie. Słuchając ich, łatwo zrozumieć, ile serca włożono w ten projekt. Czy mają wady? Ależ oczywiście! Nie są najmniejsze, a więc nie zmieszczą się na każdej komodzie i półce na książki, nie mówiąc już o biurku. Nie są do bólu neutralne, więc czegokolwiek byśmy na nich nie słuchali, będzie to okraszone odrobiną ich charakteru. Pełnego, ciepłego, przyjaznego, ale zawsze jakiegoś. Mimo dużych skrzyń niskimi tonami zajmuje się 16,5-cm głośnik wspomagany nietypowym tunelem rezonansowym, a więc bas jest zdrowy i odpowiednio głęboki, ale nie schodzi tak nisko jak w trójdrożnych podłogówkach z dwoma lub trzema wooferami o średnicy 18 cm i bass-refleksem skierowanym do tyłu (co z typowym, często widywanym dystansem rzędu 20-40 cm daje efekt dodatkowego podbicia niskich rejestrów). Jeżeli zdecydujemy się na podstawki, w zasadzie jedynym sensownym wyborem są te fabryczne - duże, solidne, doskonale dopasowane, ale oferowane za 60% ceny kolumn. Sęk w tym, że...
Takie monitory spokojnie mogłyby kosztować co najmniej 6000-8000 zł. W tej sytuacji zarówno z nimi, jak i z podstawkami stanie się to, co z Lintonami - ludzie będą je brać z pocałowaniem ręki, a pewnego dnia, gdy w sklepach ich zabraknie, zaczną nawet przeglądać portale ogłoszeniowe i zalewać grupy dyskusyjne pytaniami, "czy ktoś przypadkiem nie ma" albo "czy została jakaś para, najlepiej w orzechu, ale może być też w innym kolorze". Jeżeli szukacie dużych, porządnych, ale niedrogich monitorów o ciekawej konstrukcji i naturalnym, pełnym, muzykalnym brzmieniu, bądźcie mądrzejsi i nie czekajcie. Nie ma na co.

Dane techniczne
Rodzaj kolumn: podstawkowe, trójdrożne, wentylowane
Pasmo przenoszenia: 44 Hz - 24 kHz
Impedancja: 4 Ω
Skuteczność: 88 dB
Częstotliwości podziału: 800 Hz, 4,3 kHz
Objętość obudowy: 27,2 l
Wymiary (W/S/G): 49,7/26/35 cm
Masa: 15 kg (sztuka)
Cena: 4498 zł (monitory), 2698 zł (podstawki)
Konfiguracja
Audiovector QR5, Equilibrium Nano, Unison Research Triode 25, Hegel H20, Auralic Aries G1, Auralic Vega G1, Marantz HD-DAC1, Clearaudio Concept, Cambridge Audio CP2, Cardas Clear Reflection, Tellurium Q Ultra Blue II, Albedo Geo, KBL Sound Red Corona, Enerr One 6S DCB, Enerr Tablette 6S, Enerr Transcenda Ultimate, Fidata HFU2, Melodika Purple Rain, Sennheiser HD 600, Beyerdynamic DT 990 PRO, Beyerdynamic DT 770 PRO, Meze 99 Classics, Bowers & Wilkins PX5, Pro-Ject Wallmount It 1, Custom Design RS 202, Silent Angel N8, Vicoustic VicWallpaper VMT, Vicoustic ViCloud VMT.
Równowaga tonalna![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
Dynamika![]()
Rozdzielczość![]()
Barwa dźwięku![]()
Szybkość![]()
Spójność![]()
Muzykalność![]()
Szerokość sceny stereo![]()
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania![]()
Funkcjonalność![]()
Cena![]()
Nagroda

















Komentarze