FiiO S15
- Kategoria: Przetworniki i streamery
- Tomasz Karasiński
Gdybym miał wskazać producenta sprzętu audio, który w ostatnim czasie wprowadził na rynek najwięcej ciekawych urządzeń z różnych kategorii i przedziałów cenowych, nawet długo bym się nie zastanawiał - FiiO. Firma kojarzona niegdyś z budżetowymi przetwornikami i słuchawkami dostarcza dziś zarówno sprzęt mobilny, jak i nowoczesne, dopracowane komponenty stereo dla wymagających audiofilów. W naszym dziale aktualności jej wynalazki pojawiają się tak regularnie, że gdybym nie dostał kilku kolejnych newsów w ciągu miesiąca, zacząłbym się zastanawiać, co się stało. Tylko w ciągu ostatniego roku informowaliśmy o aż 24 premierowych modelach tej marki, a nie były to wszystkie - jedynie te, które sprowadzono do Polski. Odtwarzacz przenośny M23, biurkowe przetworniki K19 i K9 AKM, "dongle" KA17, KA11 i JA11, słuchawki z drewnianymi nausznikami FT 1, przetwornik K11 R2R, dokanałówki FA19 i FH19, przenośne odtwarzacze płyt kompaktowych DM13 i SR11, gramofon TT13, streamer S15, playery JM21 i Snowsky Echo Mini, słuchawki planarne FT1 Pro i FP3, piękny DAC ze wzmacniaczem słuchawkowym K17, zaawansowane dokanałówki FX17, monitory aktywne SA1, kieszonkowe radio RR11, słuchawki planarne z membraną pokrytą złotem FT7 i ultralekkie słuchawki Anytime - to wszystko pojawiło się w polskich sklepach na przestrzeni 12 miesięcy. Rozumiecie skalę zjawiska? Jasne, wiele z tych nowości w dalszym ciągu adresowanych jest do fanów sprzętu mobilnego, a część to ciekawostki przyrodnicze, ale FiiO coraz odważniej wchodzi w segment audiofilski, nierzadko oferując rozwiązania rodem ze sprzętu hi-endowego, ale wciąż w niezwykle przystępnych cenach. Przetwornik R2R za 899 zł? DAC ze wzmacniaczem słuchawkowym i wzornictwem na kilometr pachnącym piecykami Luxmana za 4999 zł? Słuchawki planarne z membraną o grubości 1 μm pokrytą warstwą 24-karatowego złota, elementami z drewna zebrano, wykończeniem z jagnięcej skóry i zamszu oraz kablem monokrystalicznej miedzi mrożonej ciekłym azotem za 3999 zł? Czy konkurencja powinna zacząć się bać? Teoretycznie tak, ale ciekawy produkt w niskiej cenie to nie wszystko. Trzeba jeszcze udowodnić klientom, że nie jest wydmuszką, która ładnie prezentuje się tylko na zdjęciach. Czy FiiO dba nie tylko o ilość, ale i jakość? Czy sprzęt tej marki jest porządnie wykonany i potrafi grać? Postanowiłem to sprawdzić, biorąc do testu najciekawszą moim zdaniem premierę ostatniego roku - odtwarzacz sieciowy S15.
Dlaczego przyjęta przez FiiO strategia miałaby się nie sprawdzić? Cóż, wymagający melomani stanowią dość wymagającą i nietypową grupę odbiorców. Zwykle reagują na nowości z pewnym opóźnieniem, nie kupują sprzętu wyłącznie na podstawie parametrów czy zastosowanych wewnątrz części, mają w zwyczaju przeprowadzać testy odsłuchowe przed zakupem, a do tego są w pewnym sensie "zaprogramowani" tak, że firma produkująca wzmacniacze lampowe od 1964 roku jest dla nich z definicji fajna i godna zaufania, a ta, która powstała kilka lat temu i koncentruje się na głośnikach bezprzewodowych, budżetowych słuchawkach lub amplitunerach to syf, nędza i badziewie. Gdyby obie te firmy porozumiały się w celu stworzenia streamera, wprowadzając na rynek to samo urządzenie w dwóch wariantach, różniących się tylko wyglądem i emblematami zdobiącymi przednią ściankę, audiofile na pewno częściej wybieraliby ten pierwszy, nawet gdyby był odrobinę droższy. FiiO, mimo bardzo pozytywnego odbioru odtwarzaczy przenośnych, słuchawek i kompaktowych przetworników, wciąż nie przebiło się do świadomości wymagających melomanów jako marka, w której katalogu należy szukać swojego następnego DAC-a czy streamera.
Założona w 2007 roku firma przekonuje, że dzięki doświadczeniu w badaniu i rozwoju niezliczonych przenośnych produktów muzycznych różnych typów zmieniła postrzeganie produktów "Made in China". Moim zdaniem na całkowitą zmianę tego podejścia potrzeba jeszcze trochę czasu. I nie chodzi mi tu tylko o branżę audio. Większość z nas doskonale wie, jak to bywa z kupowaniem chińskich produktów. Raz trafi się złoto w rozsądnej cenie, a raz takie badziewie, że szkoda gadać. Rok temu na jednej z chińskich platform kupiłem buty i chodzę w nich do dziś, ale później zamówiłem bluzę i przyjechała - nie żartuję - w kopercie, do której zmieściłyby się dwie płyty kompaktowe (ale trzy już nie). Wyglądała prawie jak na zdjęciu, ale była wykonana z materiału cieńszego niż ludzki włos. I tu jest pies pogrzebany - kupując chiński sprzęt, nie wiemy, co tak naprawdę dostaniemy i jak długo będziemy się tym cieszyć. Ostatecznie nie stanowi to jednak problemu z bardzo prostego powodu - wielu utytułowanych producentów zlekceważyło temat streamingu albo zwyczajnie sobie z nim nie poradziło. W segmencie do 5000-6000 zł dominują młode marki, takie jak WiiM, Argon Audio, Silent Angel, EverSolo, Shanling czy Denafrips. Żadna z nich nie jest europejską, amerykańską czy japońską manufakturą, której pierwszym kultowym produktem był wzmacniacz zintegrowany zaprezentowany kilkadziesiąt lat temu, ale nikomu to nie przeszkadza, bo bierze się to, co jest. Sprawdźmy więc, czy FiiO ma argumenty, by wejść do tego grona lub nawet trochę w nim zamieszać.
Wygląd i funkcjonalność
Na zdjęciach i w materiałach informacyjnych S15 prezentuje się naprawdę bogato - to pełnowymiarowe urządzenie wyposażone nie tylko w najważniejsze gniazda i funkcje, ale nawet analogowe wyjście zbalansowane czy wejście HDMI, co w tym przedziale cenowym widuje się raczej rzadko. Ba! Odtwarzacz otrzymał nawet certyfikat Roon Ready, stając się jednym z najtańszych dostępnych na rynku streamerów kompatybilnych z tym oprogramowaniem. Do dyspozycji mamy firmową aplikację FiiO Music, ale ponieważ opisywany model bazuje na specjalnej wersji systemu Android, użytkownik może na nim instalować dodatkowe aplikacje i w ten sposób rozszerzać funkcjonalność swojego sprzętu. Ponadto nie zapomniano tutaj także o implementacji transmisji Bluetooth i to z obsługą kodeków LDAC oraz aptX HD. Producent twierdzi, że w S15 zaimplementowano wiele interesujących i przydatnych funkcji, których próżno szukać w innych tego typu urządzeniach. Patrząc na cenę, wynoszącą dokładnie 5499 zł, postanowiłem potraktować takie zapowiedzi z przymrużeniem oka, jednak kiedy przyjrzałem się bliżej, coraz częściej wracała jedna myśl - kurczę, chyba faktycznie czegoś takiego nie widziałem, a już na pewno nie w urządzeniach za te pieniądze.
PORADNIK: Streaming krok po kroku
Zacznijmy od ogólnej jakości wykonania. S15 otrzymał pełnowymiarową obudowę, dzięki czemu z przodu można było zamontować ekran dotykowy o przekątnej prawie 8 cali i rozdzielczości 400 x 1280 pikseli, zoptymalizowany do pracy w orientacji poziomej, dwa wygodne pokrętła i dwa gniazda USB, z których możemy skorzystać, jeśli zechcemy podłączyć do streamera swój telefon lub posłuchać plików z pendrive'a. Obudowa jest w metalowa i choć nie została wykonana z grubych, aluminiowych odlewów, wszystkie elementy spasowano precyzyjnie, a powierzchnie wykończono gładko i estetycznie. Średnio podobają mi się wyraźne napisy i naklejki na pokrywie. Takie dodatki delikatnie zalatują budżetowymi amplitunerami, aczkolwiek wpisują się w generalną stylistykę opisywanego sprzętu. FiiO postawiło tu na lekko frywolny, gamingowy koloryt, w związku z czym po wybudzeniu z trybu czuwania streamer wita nas wszystkimi kolorami tęczy. Nie mówię tu tylko o ekranie, ale także o podświetleniu pokręteł. Co ciekawe, producent w swoich materiałach pokazuje S15 z podświetleniem w kolorze niebieskim, ale można to łatwo zmienić w podstawowym menu. Była to chyba pierwsza rzecz, do której się dogrzebałem. Oprócz barwy możemy wybrać również poziom intensywności podświetlenia, a nawet całkowicie je wyłączyć. Z gałkami otoczonymi delikatnym, białym światem i ekranem w jednym z bardziej dyskretnych trybów pracy S15 od razu prezentuje się zupełnie inaczej. Jeżeli więc lubicie bajery albo szukacie sprzętu, który będzie pasował do biurka zastawionego sprzętem komputerowym z podświetleniem RGB, S15 będzie idealny. Niestandardowa wersja apki FiiO Music dostosowana do wyświetlacza S15 zapewnia szybki dostęp do różnych menu odtwarzania muzyki i obsługuje efekty wizualne, takie jak wirtualne mierniki VU. Jeżeli natomiast preferujecie urządzenia, które nie zwracają na siebie uwagi - spokojnie, wszystkie te świecidełka można wyłączyć.
Wyposażenie opisywanego modelu jest bardzo bogate i trochę nietypowe. W pudełku z akcesoriami znajdziemy kable, zaślepki, śrubokręt i plastikowe elementy o nie do końca jasnym zastosowaniu. Jest także pilot zdalnego sterowania - kolejna rzadkość, ponieważ tę funkcję i tak przejmuje aplikacja na telefon, ale projektanci FiiO najwyraźniej doszli do wniosku, że czasami najzwyklejszy, zawsze gotowy do pracy sterownik jest lepszym, bardziej intuicyjnym rozwiązaniem. Spoko. Tylna ścianka to już prawdziwa skrzynia skarbów i w tym momencie rola dołączonych do streamera akcesoriów staje się jasna. Nie dość bowiem, że gniazd jest tak dużo, że aż trudno sobie wyobrazić, aby ktoś wykorzystał je wszystkie, to jeszcze funkcjonalność urządzenia można rozszerzyć, montując w nim na przykład dysk SSD. Idąc od prawej, na tylnym panelu S15 znajdziemy tróbolcowe gniazdo zasilające z włącznikiem głównym, zacisk uziemiający i mały przełącznik hebelkowy, za pomocą którego możemy zarządzać masą, dwa analogowe wyjścia RCA i jedno wyjście XLR, wejścia i wyjścia cyfrowe - po jednym koaksjalnym, optycznym i AES/EBU, następnie wyjście triggera, trzy gniazda HDMI (wejście, wyjście z kanałem zwrotnym ARC oraz wyjście I2S), slot na karty SD, gniazdo USB-C oraz łączone gniazdo LAN i USB-A. Obok kieszeni na dysk widzimy jeszcze dwie długie, czarne "zaślepki". Okazało się jednak, że są to sprytnie zakamuflowane anteny Wi-Fi. Bardzo eleganckie rozwiązanie.
Obsługa S15 to temat nie na artykuł, lecz małą książkę. Po kilku dniach testu wciąż byłem tak przytłoczony funkcjonalnością i mnogością zastosowań tego urządzenia, że zastanawiałem się, czy nie podsumować tego jednym zdaniem - z tym streamerem można zrobić wszystko. Zamiast tego spróbuję zawrzeć w teście kilka kluczowych obserwacji, ale z góry zaznaczam, że jeśli akurat będziecie chcieli podłączyć do niego jakiś specyficzny sprzęt, zainstalować w środku dysk SSD, zgrać na niego pliki o konkretnej specyfikacji, posłuchać muzyki z telefonu przez Bluetooth z kodekiem LDAC, jednocześnie podpinając S15 do telewizora, kamerki internetowej i inteligentnego piekarnika, to ja nie jestem właściwą osobą, by udzielić jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy to się uda, czy nie. Jak zwykle w takich przypadkach w sieci można znaleźć dziesiątki komentarzy użytkowników, z których każdy ma inny sprzęt towarzyszący, inne potrzeby i oczekiwania. Jednemu z najnowszym iPadem przycinał się AirPlay, u innego wszystko było w porządku. Jeden zgłaszał jakieś problemy z wyjściem optycznym przy połączeniu z telewizorem LG, a pozostali pukają się w głowę, zastanawiając się, co tam może nie kontaktować.
Powiedzmy wprost - FiiO napakowało do tego urządzenia tyle gadżetów, że nie ma takiej możliwości, aby każdy przycisk w każdej aplikacji działał w stu procentach niezawodnie. Mówimy o firmie, która wypuszcza nowe urządzenie średnio co dwa tygodnie. Nie chce mi się wierzyć, że ktoś w fabryce siedział i testował absolutnie każdy scenariusz na wszystkich popularnych telefonach i tabletach. Ja mogę powiedzieć tylko tyle, że wszystko, co chciałem z S15 zrobić w trakcie testu, zakończyło się powodzeniem. W ustawieniach znalazłem wszystkie opcje, które mnie interesowały - od koloru podświetlenia po regulację głośności na wyjściu analogowym. Z ciekawostek do dyspozycji mamy na przykład 10-pasmowy korektor graficzny i opcję upsamplingu dowolnego sygnału do jakości DSD. Jeżeli coś nie działa tak, jakbyśmy chcieli, zazwyczaj wystarczy pogrzebać w ustawieniach nieco głębiej. Może miałem szczęście, a może po prostu FiiO ma już tak duże doświadczenie w produkcji podobnych urządzeń, że najważniejsze problemy dawno już zostały usunięte, a to, co obecnie zgłaszają użytkownicy, nie leży po stronie samego streamera, ale komputera, telefonu, telewizora, routera i tak dalej. Jednak nawet jeśli założymy, że z obiecywanych przez producenta funkcji bezproblemowo zadziała 80%, to i tak będzie tego znacznie więcej niż u większości rywali.
Obsługa FiiO S15 została dopracowana tak, aby zapewniać wygodę niezależnie od warunków. Nawet przy słabym oświetleniu użytkownik nie będzie miał problemu z nawigacją. Na przednim panelu umieszczono dwa wielofunkcyjne pokrętła, znane z modelu K19. Umożliwiają one nie tylko regulację głośności czy włączanie i wyłączanie urządzenia, ale także dostęp do podstawowych funkcji oraz zmianę trybów pracy. Sam ekran jest naprawdę potężny, a jego układ sprawia, że czujemy się, jakbyśmy obsługiwali długi tablet. Wzdłuż jego bocznej krawędzi umieszczono przyciski dotykowe, które odpowiadają za szybkie sterowanie odtwarzaniem i nawigacją. Podwójne stuknięcie wybudza ekran z trybu czuwania, a później możemy dostać się do pokładowego menu lub wybrać aplikację, z której w danym momencie będziemy korzystać. S15 nie uruchamia wszystkich funkcji jednocześnie, co doskonale widać, gdy spróbujemy połączyć go z Roonem. Uda się to dopiero wtedy, gdy na ekranie wskażemy odpowiednią ikonkę - bez tego Roon pozostaje nieaktywny. Niektórzy klienci twierdzą, że zastosowany tu interfejs użytkownika stanowi znaczący postęp względem wcześniejszych rozwiązań spotykanych w chińskich urządzeniach audio. Producent postawił na przejrzystość i intuicyjność, dzięki czemu opanowanie funkcji S15 nie sprawi trudności nawet osobom, które wcześniej nie miały kontaktu z produktami FiiO. Menu zostało logicznie rozplanowane, a ekran reaguje na dotyk płynnie i precyzyjnie, zapewniając wygodne poruszanie się po ustawieniach. Mimo że S15 działa w oparciu o starszą wersję Androida, jego spersonalizowany interfejs może sprawiać wrażenie, że pracujemy na zupełnie nowym systemie operacyjnym. Na pulpicie dostępnych jest naprawdę wiele aplikacji, jednak jeśli zmienimy ich kolejność, ustawiając te najważniejsze jako pierwsze, niezbyt często będziemy wychodzili poza ekran powitalny. Całość uzupełnia aplikacja FiiO Control, pozwalająca na pełną obsługę urządzenia z poziomu smartfona lub tabletu. Dzięki niej możliwe jest zarówno szybkie sterowanie funkcjami, jak i komfortowe zarządzanie ustawieniami sprzętu.
Testowałem ten streamer dwa tygodnie i wciąż towarzyszyło mi poczucie, że nie wykorzystałem połowy jego możliwości. Te najważniejsze tak, oczywiście, ale nawet gdybym mógł się bawić tym urządzeniem pół roku, pewnie wciąż nie umiałbym udzielić odpowiedzi na niektóre pytania dotyczące tych mniej oczywistych ustawień i scenariuszy.Podobnie jak modele Q15, K9 AKM czy M23, także M15 korzysta z układu kości AKM-a, a dokładniej duetu AK4191 i AK4499EX. To wysoko cenione rozwiązanie bazuje na konstrukcji wykorzystującej autorską technologią DWA Routing, która zdaniem producenta zapewnia znakomitą izolację pomiędzy poszczególnymi elementami układu. Takie podejście ma się przekładać na znacznie lepszy stosunek sygnału do szumu oraz skuteczniejszą redukcję zakłóceń, niezależnie od poziomu głośności. Co prawda szerszy opis techniczny jeszcze przed nami, ale warto wspomnieć, że za obsługę sygnału cyfrowego odpowiada wydajny, 16-rdzeniowy układ XMOS XU316, znany z niskich opóźnień oraz doskonałej kompatybilności. To właśnie on odpowiada za obsługę trybu USB DAC, pozwalając na odtwarzanie plików PCM do 768 kHz przy 32 bitach oraz natywnego DSD512. Jak wiadomo, w sprzęcie stereo liczą się nie tylko graniczne parametry DAC-a, ale to, co realnie można wycisnąć na konkretnych wyjściach, a pod tym względem możliwości FiiO M15 prezentują się imponująco. Przy połączeniu USB urządzenie obsługuje sygnał PCM do 32 bit/768 kHz i DSD512. Wyjście koncentryczne umożliwia przesyłanie sygnału PCM do 24 bit/384 kHz oraz DSD128, natomiast wyjście optyczne obsługuje sygnał do 24 bit/192 kHz. Dodatkowo dostępne jest także wyjście AES/EBU z obsługą PCM do 24 bit/384 kHz oraz DSD128, a HDMI pozwala na przesyłanie sygnału w jakości 24 bit/192 kHz. Nieźle.
Zastrzeżenia? Jeśli chodzi o samo urządzenie, mogę przyczepić się chyba tylko do tego, że na ekranie dotykowym zostają ślady palców, więc użytkownicy o pedantycznym podejściu do życia będą musieli używać pilota lub aplikacji. Z mojego punktu widzenia największym minusem S15 jest jednak coś, co dla większości użytkowników będzie jego ogromną zaletą - wyposażenie i funkcjonalność. Testowałem ten streamer dwa tygodnie i wciąż towarzyszyło mi poczucie, że nie wykorzystałem połowy jego możliwości. Te najważniejsze tak, oczywiście, ale nawet gdybym mógł się bawić tym urządzeniem pół roku, pewnie wciąż nie umiałbym udzielić odpowiedzi na niektóre pytania dotyczące tych mniej oczywistych ustawień i scenariuszy. W pewnym momencie pomyślałem nawet, że fajnie byłoby mieć alternatywę w postaci minimalistycznej wersji S15, z mniejszą liczbą gniazd, gadżetów i aplikacji, ale ładniejszą, cięższą obudową. Ja bym to brał, ale trzeba też uczciwie przyznać, że FiiO i tak mocno wyróżnia się na tle konkurencji. Streamery z tego przedziału cenowego najczęściej oferują zdecydowanie mniej, zarówno pod względem wyposażenia, jak i funkcjonalności. S15 wychodzi przed szereg, oferując bogaty zestaw gniazd i opcji, które nie każdemu będą potrzebne, ale przecież można podejść do tego zdroworozsądkowo, stosując zasadę, że lepiej coś mieć i nie skorzystać, niż potrzebować, a nie mieć. Gdyby FiiO słono liczyło sobie za te dodatki, można by było grymasić, ale 5499 zł to bardzo uczciwa cena. Oczywiście pod warunkiem, że S15 nie tylko dobrze wygląda i wiele potrafi, ale też gra. Pora to sprawdzić.
Brzmienie
Przed przystąpieniem do odsłuchu w mojej głowie kłębiły się dwie sprzeczne myśli. Z jednej strony FiiO to marka, która już dawno przestała kojarzyć się wyłącznie z budżetowymi DAC-ami dla studentów i wkroczyła na teren sprzętu z wyraźnym zacięciem audiofilskim, a wiele opinii zdaje się potwierdzać, że robi to nad wyraz skutecznie i konsekwentnie. Z drugiej - zwyczajnie nie mieściło mi się w głowie, że streamer za pięć i pół tysiąca złotych mógłby być nie tylko tak funkcjonalny i bogato wyposażony, ale też obdarzony brzmieniem wybijającym się ponad średnią dla tego przedziału cenowego, czyli naturalne, poprawne granie na "czwórkę z plusem". Mając na uwadze to, jak wiele dostajemy w obszarze łączności, byłem gotów uznać S15 za sprzęt godny polecenia nawet gdyby podczas odsłuchu niczym specjalnym się nie wyróżniał, zachowując prawidłowy balans tonalny, nie zakrzywiając rzeczywistości i nie odstawiając fuszerki w żadnej z kluczowej dla jakości brzmienia dziedzinie, takiej jak dynamika czy stereofonia. Test potoczył się jednak inaczej.
TEST: Auralic Vega S1 + PSU S1
Widząc odtwarzacz z typowo komputerowymi elementami wyposażenia i mieniącymi się wszystkimi kolorami pokrętłami, nie spodziewałem się, że jego brzmienie będzie aż tak... profesjonalne. S15 od samego początku jasno dał mi do zrozumienia, że nie jest zabawką, a odsłuch nie będzie formalnością, lecz - wiem, że brzmi to niezwykle w odniesieniu do ceny - jazdą bez trzymanki. Opisywany streamer nie boi się swojego charakteru i od razu wykłada na stół najmocniejsze karty, więc mamy tylko dwie możliwości - albo zagramy va banque, albo wycofamy się z gry i pójdziemy szukać sobie lepszego zajęcia. Muszę przyznać, że jest to niezwykle ciekawe, a nawet trochę nieoczekiwane, bo od pewnego czasu na rynku sprzętu hi-fi widać raczej zwrot w kierunku bezpiecznego, uniwersalnego, poprawnego politycznie dźwięku. Przecież dopiero co testowałem nowe urządzenia Cyrusa - firmy, która zawsze słynęła z dynamicznego, przejrzystego, odważnego grania - i przeżyłem nie lada szok, kiedy okazało się, że jej najnowszy wzmacniacz stawia na spójność, głębię i muzykalność, ubarwiając muzykę odrobiną przyjemnego ciepła. W tym samym kierunku poszły już inne audiofilskie legendy, takie jak Naim, Triangle, Bowers & Wilkins, Focal, a nawet - do pewnego stopnia - Audio Physic (mówcie, co chcecie, ale żadne kolumny tej marki nie grają tak jak Avanti 3 i nie chodzi mi o poziom jakościowy, lecz odważny, bezkompromisowy charakter). Zupełnie jakby nagle melomanom zaczął przeszkadzać sprzęt wydobywający z nagrań zbyt wiele detali. Aż tak złe są dzisiejsze realizacje, czy muzyka stała się tak beznadziejna, że najlepiej słuchać jej z kocem na kolumnach? Na szczęście Chińczycy mają inne pomysły. Wkładają do środka świetne części i projektują swój sprzęt tak, aby wyciskał z odtwarzanego materiału jak najwięcej. Może trochę jednotorowe, ale za to jakie skuteczne!
Brzmienie FiiO S15 jest przede wszystkim przejrzyste, uporządkowane i niesamowicie detaliczne. Wszystko jest tutaj na swoim miejscu. Każdy dźwięk ma swój początek i koniec, każdy jest też wyraźnie odseparowany od kolejnego. Zero zamulenia, zero grania "na miękko", zero prób maskowania niedoskonałości nagrań. S15 nie bawi się w półśrodki. Serwuje muzykę taką, jak została nagrana - bez filtrów upiększających, bez cienia romantyzmu czy ocieplania. To granie dla ludzi, którzy chcą usłyszeć więcej, poczuć fakturę dźwięku i wiedzieć, co się dzieje na każdym planie nagrania. Testowany streamer raczej nie jest sprzętem do umilania wieczorów - urządzeniem, które przymila się do słuchacza miękkim, przyciemnionym, ocieplonym brzmieniem. To źródło dla tych, którzy szukają w muzyce konkretów. I właśnie to konkret dostajemy tutaj w ilościach hurtowych. Jeszcze ciekawsze i bardziej imponujące jest jednak to, że w ślad za ilością idzie jakość. Początkowo wydawało mi się, że S15 stosuje typową dla niektórych budżetowych urządzeń zagrywkę, wyciągając na pierwszy plan to, czego z reguły musimy cierpliwie szukać, ale przy okazji wpadając w suchość, ostrość i agresję. Konstruktorom udało się jednak uniknąć tej pułapki, przynajmniej do pewnego stopnia - na tyle, na ile jest to możliwe w sprzęcie z tego przedziału cenowego. Słuchamy piętnaście minut i jest świetnie, godzinę - wciąż jest bardzo dobrze, pięć dni - jesteśmy świadomi plusów i minusów takiego charakteru dźwięku, ale nadal słuchamy muzyki z przyjemnością. Jak będzie to wyglądało w jeszcze dłuższej perspektywie? Tutaj wszystko zależy od naszych preferencji i towarzystwa, w jakim S15 się znajdzie. Niezwykle istotne jest jednak to, że FiiO nie przesadziło. Tak, S15 gra odważnie i wyraźnie określa priorytety, ale nie jest chamem, który stanowiąc pierwszy element toru audio, zacznie dyktować warunki całemu systemowi, mając w głębokim poważaniu, czy podłączymy go do lampowego Fezza i Pylonów, czy może do Audiolaba i Audiovectorów.
Skoro najważniejszy temat mamy omówiony, przeanalizujmy brzmienie kawałek po kawałku. Niskie tony w wydaniu FiiO S15 są przede wszystkim świetnie kontrolowane i rytmiczne, zdecydowanie bardziej nastawione na uderzenie i precyzję niż masaż brzucha, choć i głębi im nie brakuje. Bas nie wali na oślep ani nie próbuje zrobić na słuchaczu wrażenia samą swoją objętością. Jest szybki, sprężysty i punktualny. Kiedy trzeba, potrafi zejść nisko, ale nigdy nie stara się dominować reszty pasma. To bas, który pracuje na rzecz całości, a nie dla własnej chwały. Zakres średnich tonów jest najbardziej skoncentrowany na detalach. Nie ma tu miejsca na miękkie, aksamitne, klimatyczne granie z wysuniętymi do przodu wokalami. Zamiast romantyzmu, FiiO stawia na przeciwny kierunek - wyraźny, czysty dźwięk z lekkim ochłodzeniem, a nawet odsunięciem od słuchacza, co jeszcze bardziej podkreśla profesjonalny charakter S15. Dzieje się wiele, ale dzięki szerokiej scenie stereofonicznej nie ma wrażenia klaustrofobii. FiiO jawi się jako świetne rozwiązanie dla tych, którzy lubią nowoczesną elektronikę, ambitny pop, cięższe granie, które bez odpowiedniej szybkości i selektywności zlepia się w gęstą papkę, a nawet muzykę akustyczną nagrywaną z chirurgiczną precyzją i wymagającą pewnej dozy blasku, aby blachy i struny brzmiały jak na żywo, a nie przez ścianę. No i wreszcie wysokie tony - są dokładnie takie, jakich można się spodziewać po odtwarzaczu nastawionym na szczegółowość i selektywność. Góra jest wyraźna, otwarta, miejscami lekko chłodna, ale nigdy nieprzyjemna (a przynajmniej nie za wszelką cenę i nie celowo - artyści i realizatorzy nagrania muszą dać jej ku temu powód). Chińskim konstruktorom udało się osiągnąć wysoką rozdzielczość bez popadania w przesadę. To mniej więcej taka różnica jak między zdjęciem rentgenowskim a sekcją zwłok - możemy prześwietlić muzykę i przekonać się, z czego jest zbudowana, ale nie musimy jej w tym celu zabijać.
Przejrzystość S15 jest tak fenomenalna, że ciężko przejść obok niego obojętnie. Chiński streamer prezentuje jakość, której w tym przedziale cenowym się nie spodziewałem. Aby nie przesadzić z ostrością, wystarczy zapewnić mu odpowiednie towarzystwo. Z ciepłymi wzmacniaczami, kolumnami o nasyconej średnicy, każdym dobrym sprzętem grającym naturalnie, spokojnie i kulturalnie FiiO powinien zgrać się idealnie.Tutaj wracamy do najważniejszego pytania - czy i jak długo można się takim brzmieniem cieszyć? Czy to nie jest przypadkiem kolejne urządzenie, które w pierwszej chwili zachwyca, a po dwóch tygodniach zaczyna już tak irytować, że zamiast włączać swój system stereo, wolimy posłuchać muzyki na głośniku bezprzewodowym, który może i jest gorszy, ale przynajmniej nie rani uszu i nie pokazuje nam najbrzydszej wersji naszych ulubionych nagrań, z niedociągnięciami i brudami, których istnienia nie byliśmy świadomi? Cóż, w tym momencie wchodzimy w obszar filozoficznych rozważań o tym, czy gorzka prawda jest lepsza niż piękne kłamstwo. Aby uprościć sprawę, wystarczy jednak zastanowić się, czego oczekujemy podczas odsłuchu - emocji płynących z możliwości odkrywania muzyki aż do poziomu mikrodetali, których spora część odbiorców nie usłyszy nigdy, czy ukojenia, relaksu, klimatu sobotniego wieczoru przy kominku z kubkiem herbaty i kotem na kolanach. Ja naturalnie nie opowiadam się po żadnej ze stron. Dodam jedynie, że nie musimy iść w wybranym kierunku do samego końca. Świetny system stereo to moim zdaniem taki, który potrafi pogodzić ogień z wodą. Przejrzystość S15 jest tak fenomenalna, że ciężko przejść obok niego obojętnie. Chiński streamer prezentuje jakość, której w tym przedziale cenowym się nie spodziewałem. Aby nie przesadzić z ostrością, wystarczy zapewnić mu odpowiednie towarzystwo. Z ciepłymi wzmacniaczami, kolumnami o nasyconej średnicy, każdym dobrym sprzętem grającym naturalnie, spokojnie i kulturalnie FiiO powinien zgrać się idealnie. Z jasną elektroniką i chłodnymi, analitycznymi kolumnami tego "szczęścia" może być za dużo. Wystarczy zachować minimum zdrowego rozsądku lub zostawić sobie pewne pole manewru i wszystko będzie w porządku. No, chyba że ktoś czerpie radość z dzielenia dźwięku na atomy i chce stosunkowo niewielkim kosztem zbudować prawdziwie bezkompromisowy system, który dla żadnego artysty i żadnego nagrania nie będzie miał litości. W takiej sytuacji powyższą wskazówkę możecie uznać za zbędne przynudzanie. Jeżeli macie odwagę "przepuścić" przez swój system wszystko, co S15 ma do zaoferowania, bez jakiegokolwiek zmiękczania czy ocieplania, chapeau bas!
Budowa i parametry
FiiO S15 to odtwarzacz strumieniowy oparty na renomowanych układach AKM AK4191 i AK4499EX. Mózgiem urządzenia jest procesor Qualcomm Snapdragon 660, wspierany przez 16-rdzeniowy XMOS XU316. Oprogramowanie bazuje na specjalnej wersji systemu Android 12, która została specjalnie zoptymalizowana pod zastosowania audio. Konstruktorzy zadbali nie tylko o newralgiczne układy konwersji I/V, filtr LPF, ale także o tak ważne dla całościowego rezultatu elementu układu, jak chociażby zegar wzorcowy. Zastosowano tu dwa oscylatory typu femto Accusilicon AS318-B, dla każdej częstotliwości próbkowania oraz jej wielokrotności osobno, zapewniające niezwykle niski szum fazowy. Co nie mniej istotne, w S15 całkowicie oddzielono część cyfrową od analogowej, a dodatkowo całe urządzenie ma zachowywać natywną częstotliwość próbkowania sygnału. Dzieje się tak dzięki autorskiej technologii DWA Routing, która ma zapewniać znakomitą izolację pomiędzy poszczególnymi elementami układu. Takie podejście ma się przekładać na znacznie lepszy stosunek sygnału do szumu oraz skuteczniejszą redukcję zakłóceń, niezależnie od poziomu głośności. Architektura toru analogowego jest w pełni zbalansowana i opiera się na wzmacniaczach operacyjnych OPA1612. W S15 zastosowano też specjalne, dedykowane do audio elementy takich producentów jak Elna czy Wima. Zdaniem producenta niezwykle istotnym elementem streamera jest dobrze zaprojektowane zasilanie, w związku z czym zastosowano tutaj całkowicie osobne tory zasilające dla sekcji cyfrowej i analogowej wraz z bardzo precyzyjnymi regulatorami LDO. Zasilacz bazuje na transformatorze toroidalnym, który producent nazywa przewymiarowanym (nie jest to jakiś gigant, ale jak na takie źródło może faktycznie jest więcej niż wystarczający) i cztery kondensatory o pojemności 4700 μF. Oprócz strumieniowania, funkcji dekodera, przedwzmacniacza i cyfrowego jukeboxa nie zapomniano także o implementacji transmisji Bluetooth, bo na pokładzie znalazł się chipset Qualcomm QCC5125 wspierający nowoczesne kodeki, takie jak LDAC czy apt-X HD.
Werdykt
Pierwszy poważny, pełnowymiarowy streamer FiiO to arcyciekawe urządzenie, które może mocno namieszać na rynku. Jego nowoczesność, funkcjonalność, wyposażenie oraz możliwości kryjące się w aplikacjach i głębokich zakamarkach pokładowego menu dosłownie porażają. Nawet gdyby test trwał miesiąc, nie jestem pewien, czy odkryłbym absolutnie wszystko, co jest tutaj do odkrycia. Największym zaskoczeniem był jednak odsłuch, ponieważ szybko okazało się, że S15 to coś więcej niż mieniąca się wszystkimi kolorami tęczy zabawka dla amatorów komputerowego audio. To niesłychanie kompetentne źródło odznaczające się przejrzystością, którą w tym przedziale cenowym nie zawaham się nazwać wybitną. Nie spodziewałem się, że tak wszechstronny, obładowany gniazdami i rozsądnie wyceniony odtwarzacz pokaże coś więcej niż poprawny, naturalny, bezpieczny dźwięk, ale nie doceniłem chińskich konstruktorów. Poszli oni ścieżką, z którą trudno dyskutować - jeśli słyszymy więcej, to znaczy, że jest lepiej. S15 to urządzenie dla tych, którzy chcą wiedzieć, co dokładnie kryje się nawet w głębokich warstwach ich ulubionych nagrań. Jeśli stawiacie na czystość, szybkość, dynamikę i precyzję, koniecznie go posłuchajcie - nawet jeśli zakładaliście, że na uzyskanie takiego efektu potrzebny będzie większy budżet. Ja natomiast mam nadzieję, że na S15 Chińczycy się nie zatrzymają. Chętnie zobaczyłbym streamer FiiO za dziesięć lub piętnaście tysięcy złotych, z jeszcze lepszymi komponentami, zewnętrznym zasilaczem i obudową w stylu K17. Coś mi podpowiada, że nie będę musiał długo czekać.
Dane techniczne
Wyjścia cyfrowe: USB, koaksjalne, optyczne, AES/EBU HDMI
Wejścia cyfrowe: koaksjalne, optyczne, AES/EBU HDMI
Wyjścia analogowe: 2 x RCA, 1 x XLR
Bluetooth: 5.1 z SBC, AAC, aptX, aptX LL, aptX HD, aptX Adaptive i LDAC
System operacyjny: Android 12
Procesor: Qualcomm Snapdragon 660
Pamięć: 4 GB RAM + 64 GB ROM
Rozszerzenie pamięci: SSD M.2 + microSD
DAC: AKM AK4191 + AK4499EX
Dekodowanie natywne: 384 kHz/32 bity; DSD256 (natywny)
Pasmo przenoszenia: 20 Hz - 70 kHz
Stosunek sygnał/szumu: >131 dB (A-ważony)
Zniekształcenia: 0,00023%
Wymiary (W/S/G): 8,9/43/27,5 cm
Masa: 5,6 kg
Cena: 5499 zł
Konfiguracja
Audiovector QR5, Equilibrium Nano, Unison Research Triode 25, Hegel H20, Auralic Aries G1, Auralic Vega G1, Marantz HD-DAC1, Clearaudio Concept, Cambridge Audio CP2, Cardas Clear Reflection, Tellurium Q Ultra Blue II, Albedo Geo, KBL Sound Red Corona, Enerr One 6S DCB, Enerr Tablette 6S, Enerr Transcenda Ultimate, Fidata HFU2, Melodika Purple Rain, Sennheiser HD 600, Beyerdynamic DT 990 PRO, Beyerdynamic DT 770 PRO, Meze 99 Classics, Bowers & Wilkins PX5, Pro-Ject Wallmount It 1, Custom Design RS 202, Silent Angel N8, Vicoustic VicWallpaper VMT, Vicoustic ViCloud VMT.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Nagroda
-
Piotr
Pytanie - czy poprzez wejście HDMI w tym streamerze można podłączyć wyjście z HDMI Audio z mojego odtwarzacza Sony UBP-X700, który odtwarza właśnie SACD z wyjścia HDMI Audio?
1 Lubię
Komentarze (1)