Sennheiser HD 550
- Kategoria: Słuchawki i wzmacniacze słuchawkowe
- Tomasz Karasiński
Kiedy w 2021 roku Sennheiser sprzedał swój dział produktów konsumenckich szwajcarskiej firmie Sonova, która specjalizuje się w produkcji aparatów słuchowych, fani niemieckiej marki, będącej jednym z najstarszych i najbardziej rozpoznawalnych graczy w branży słuchawek i mikrofonów, nie przyjęli tych wieści z entuzjazmem. Sennheiser zawsze był przecież rodzinną firmą, a teraz co? Może zostanie całkowicie podzielony, fabryka w Wedemark będzie sprzedawana kawałek po kawałku, a nowy właściciel dojdzie do wniosku, że nic nie przebije modelu polegającego na zamawianiu gotowych produktów z Chin, Tajlandii lub Singapuru. Pierwsze dwa lata po zakończeniu tej transakcji faktycznie były trudne. Wydawało się, że nowe produkty pojawiają się w katalogu Sennheisera z rozpędu i przeważnie były to słuchawki dokanałowe. Później jednak worek z prezentami się otworzył i dostaliśmy takie cuda jak HD 660S2, HD 620S i fantastyczne HD 490 PRO Plus (za które odpowiedzialny jest profesjonalny dział firmy, ale klientów średnio to obchodzi). Wszystkie trzy modele to przewodowe słuchawki wokółuszne. Pierwszy kosztuje 2799, drugi 1499, a trzeci 2149 zł (dostępna jest też wersja z nieco uboższym wyposażeniem, za którą trzeba zapłacić 1799 zł). Najwyraźniej zarówno Niemcy, jak i Szwajcarzy wzięli na celownik konkretne grono odbiorców - melomanów i profesjonalistów, którzy szukają dobrych, klasycznych słuchawek, ale nie planują przeznaczać na nie pięciu średnich krajowych. Teraz Sennheiser wychodzi z kolejną propozycją, która nie dość, ze jest tańsza niż każdy z trzech wymienionych wyżej modeli, to jeszcze została (przynajmniej w teorii) dostosowana do wymagań innej, często pomijanej przez producentów audiofilskiego sprzętu grupy klientów. Przed nami HD 550.
Nie jest to pierwszy przypadek w historii, kiedy Sennheiser najpierw wprowadza na rynek słuchawki ciut droższe i bardziej wypasione, aby niedługo potem zaprezentować coś znacznie tańszego, zapewniając, że mimo oczywistych różnic w wyglądzie, wykończeniu, jakości zastosowanych materiałów i liczby akcesoriów, jakie znajdziemy w pudełku, dźwięk pozostaje niemal tak samo dobry. Tym razem taka informacja jest przemycana w materiałach prasowych dyskretnie, ale znawcy tematu i tak wiedzą, o co chodzi. Nikt nie będzie jednak czuł się pokrzywdzony, ponieważ modele należące do serii 600 są zbudowane inaczej niż te z niższej serii 500, a HD 490 PRO i HD 490 PRO Plus to zupełnie inna konstrukcja, zaprojektowana od podstaw i nie przypominająca niczego, co Sennheiser robił do tej pory.
O jaką grupę firma rozszerza swój "target"? Okazuje się, że chodzi o graczy. Z jednej strony wydaje mi się to logiczne, bo jest to spora baza potencjalnych klientów i jestem przekonany, że taki ruch został poprzedzony gruntownymi badaniami rynku, prawdopodobnie z podziałem na różne strefy geograficzne. Z drugiej natomiast HD 550 to po prostu kolejny reprezentant serii 500 - otwarte słuchawki wokółuszne z jednostronnie wyprowadzonym kablem. Czy mają w sobie coś, co może spodobać się miłośnikom gier? Podświetlenie RGB? Wbudowany mikrofon albo możliwość jego podczepienia? Dodatkowe przyciski albo pokrętła, dzięki którym można osobno regulować głośność gry i rozmowy na Discordzie? Nie, nie uświadczymy tu żadnej z tych rzeczy, nie mówiąc już o jakichś bardziej zaawansowanych funkcjach.
Jeżeli jednak wychodzimy z założenia, że muzyka jest dla nas zdecydowanie ważniejsza, na biurku mamy osobny mikrofon do gier i wideokonferencji, a zamiast kilku par słuchawek chcemy mieć jedne, naprawdę wygodne i oferujące wysokiej klasy brzmienie, HD 550 zaczynają się jawić jako ciekawa opcja. Do słuchania muzyki zdecydowana większość nauszników dla graczy nadaje się bowiem średnio. Tymczasem Sennheiser twierdzi, że opisywany model łączy szczegółowy dźwięk z niezwykle delikatnym strojeniem, a dzięki impedancji 150 Ω świetnie współpracuje z różnorodnym sprzętem hi-fi. Polecane jest nawet połączenie ze wzmacniaczem HDV 820, choć tu moim zdaniem specjaliści od marketingu zdecydowanie "popłynęli" (chyba że ktoś uważa, że podłączenie słuchawek za 1199 zł do wzmacniacza za 9999 zł to super pomysł i tak trzeba żyć). Tak czy inaczej wyraźnie widać, że muzyka ma tu wyższy priorytet, a z tym całym graniem to tak, no wiecie - ktoś dostał na biurko raport, że ludzie ostro rżną w te "majkrafty" i inne "cyberpanki", więc postanowił się pod to podpiąć. Może się mylę, ale mimo wszystko pozwolę sobie jednak potraktować HD 550 jak typowe nauszniki dla melomanów i audiofilów.
Wygląd i funkcjonalność
Słuchawki otrzymujemy w typowym dla produktów niemieckiej marki pudełku. Po jego otwarciu staje się jasne, że nie uświadczymy tu żadnych luksusów charakterystycznych dla sprzętu z wyższej półki, czego rzecz jasna należało się spodziewać, patrząc na cenę. Poza daniem głównym zobaczymy tu jedynie kilka kawałków kartonu wygiętych w taki sposób, aby zabezpieczyć zawartość przed uszkodzeniem w czasie transportu. Eleganckie dodatki, listy z gratulacjami, obszyte materiałem poduszeczki, a nawet zwyczajny, gruby kawałek gąbki z wyciętym wgłębieniem na słuchawki, dzięki któremu opakowanie moglibyśmy potraktować jako awaryjne etui transportowe - żadna z tych rzeczy nie zmieściła się w budżecie. Z akcesoriów pozostaje nam więc miękki woreczek ze ściągaczami (instrukcji bezpieczeństwa nie liczę, bo to obowiązek).
PORADNIK: Jak wybrać słuchawki
Na wyposażeniu znajdziemy też przewód o długości 1,8 m ze standardowym wtykiem 3,5 mm oraz adapter na dużego jacka (6,3 mm). Do słuchawek wpinamy go tylko z jednej strony. Końcówka pozwala na obrócenie wtyczki i zabezpieczenie jej przed przypadkowym wysunięciem. Nie jestem wielkim zwolennikiem tego rozwiązania, bo kiedy do tego dojdzie i kabel zaczepi nam się na przykład o fotel lub biurko, lepiej by było, aby wypiął się z nauszników, niż gdyby miał za nie pociągnąć lub zostać wyrwany razem z gniazdem. Na szczęście istnieje na to proste rozwiązanie - wtyku nie trzeba obracać. Kiedy nie jest zablokowany, wciąż pozostaje wsunięty do końca, więc wszystko kontaktuje. Pochwalić należy sam kabel. Nie jest cienki jak pajęcza nić, ale też nie przesadnie gruby czy sztywny. Łatwo daje się okiełznać, efekt mikrofonowy nie przeszkadza bardziej niż w innych tego typu słuchawkach, a długość 1,8 m jest wystarczająca. Pod kątem użytkowania w systemie biurkowym praktycznie idealna. Można zatem powiedzieć, że wyposażenie spełnia minimalne wymogi. Mimo to nawet jeśli HD 550 są niedrogie, szkoda, że w zestawie nie dostajemy czegoś w rodzaju twardego etui. Dla producenta tej rangi, operującego w takiej skali, są to groszowe sprawy. Najwyraźniej ktoś jednak uznał, że jeżeli takie nauszniki z ładną walizeczką w komplecie będą kosztowały 1249 zł, a bez niej 1199 zł, to trzeba wybrać wariant numer dwa.
Konstrukcja i, że tak się wyrażę, linia opisywanego modelu jest jak najbardziej charakterystyczna i typowa dla serii 500. Może pałąk nie jest tak napompowany jak w HD 598, nie ma też jakichkolwiek wstawek imitujących drewno, chrom czy inne materiały kojarzone ze sprzętem z wyższej półki, ale zasadniczo jest to sprawdzona forma, która pod kątem ergonomii będzie idealna dla 95% użytkowników. Szczerze mówiąc, HD 550 są nawet ciut wygodniejsze niż HD 600, przynajmniej dla mnie. Nie wiem, czy chodzi o kąt pochylenia muszli, czy może jakiś inny szczegół konstrukcyjny, ale jest w serii 500 coś takiego, że generalnie bardziej mi ona odpowiada. Pady są miękkie i swobodnie obejmują uszy, a dodatkowo całość jest leciutka i praktycznie nie czuć, że mamy coś na głowie. W słuchawkach za kilka tysięcy złotych to nie jest nic nadzwyczajnego, tam mamy prawo tego wymagać, ale w cenie 1199 zł jest to niemałe osiągnięcie. Sennheiser zadbał więc o to, co najważniejsze - komfort, dzięki któremu nawet wielogodzinny odsłuch nie stanowi problemu.
Ceną, jaką musimy za to zapłacić, jest brak jakichkolwiek luksusów w kwestii materiałów. Dominującym materiałem jest tutaj tworzywo sztuczne, ale HD 550 to nie grzechotka. Po założeniu słuchawek na głowę nic nie trzeszczy i nie stuka. Rozmiar pałąka jest regulowany w klasyczny sposób. Prowadnice pracują całkiem pewnie, a jedynym małym zgrzytem jest to, że po całkowitym złożeniu pałąka między sąsiadującymi ze sobą elementami powstaje niewielka szpara. Mam wrażenie, że jest to celowy zabieg, służący właśnie temu, aby plastikowe części nie ocierały się o siebie. Nie do końca podoba mi się też metalowa siateczka osłaniająca przetworniki. Ma ona bardzo drobny wzór, przez co widać na niej odciski palców i inne zabrudzenia. Wydaje się też na tyle delikatna, że przypadkowe uderzenie pozostawi na niej ślad na zawsze. Nie żeby to było coś niezwykłego, ale wolałbym, gdyby producent zastosował siatkę o grubszych oczkach albo nawet plastikową osłonę ponacinaną w jakiś efektowny sposób.
HD 550 są nawet ciut wygodniejsze niż HD 600, przynajmniej dla mnie. Pady są miękkie i swobodnie obejmują uszy, a dodatkowo całość jest leciutka i praktycznie nie czuć, że mamy coś na głowie. W słuchawkach za kilka tysięcy złotych to nie jest nic nadzwyczajnego, tam mamy prawo tego wymagać, ale w cenie 1199 zł jest to niemałe osiągnięcie.Skąd ten pomysł? Czyżbym nagle zapisał się do obozu zwolenników zastępowania porządnego sprzętu tanimi, plastikowymi zabawkami? Nie, ale też nie sądzę, aby klienci potraktowali HD 550 jak tańszą alternatywę dla hi-endowych nauszników. Nikt nie będzie na nie chuchał i dmuchał, a po każdym odsłuchu chował ich do zamykanej na kluczyk szufladki wyłożonej aksamitem. To sprzęt dla ludzi, którzy naprawdę często korzystają ze słuchawek, godzinami siedzą przy komputerze, ale nie muszą mieć zamkniętych nauszników, bo nikt wokół nich nie hałasuje ani też ich muzyka nikomu nie przeszkadza. W takich warunkach słuchawki muszą być gotowe na różne wyzwania, bo a to spadną z biurka, a to o coś uderzą, a to ich właściciel dojada wczorajszą pizzę i ubrudzi kabel ketchupem. W takich okolicznościach ładne, luksusowe, delikatne materiały nie są nikomu do niczego potrzebne. A tak to nawet nie szkoda. Gdyby po pewnym czasie pady straciły jędrność albo zaczęły się pruć, można je w łatwy sposób wypiąć i wymienić na nowe. Koncepcja jest zatem dość prosta i mocno przypomina to, co widzieliśmy w modelu HD 560 S. Główna różnica polega na tym, że tamte słuchawki miały oferować brzmienie zgodne z oczekiwaniami profesjonalistów, a HD 550 są skierowane do audiofilów i graczy. W gruncie rzeczy jest to kolejny pomysł na nauszniki, które może nie imponują ekskluzywnymi materiałami i nie ociekają złotem, za to są bardzo wygodne i obiecują wysokiej próby dźwięk. A czy wywiązują się z tej obietnicy? Przekonajmy się!
Brzmienie
Dzięki uprzejmości polskiego dystrybutora jeden z pierwszych demonstracyjnych egzemplarzy HD 550 otrzymałem jakieś dwa tygodnie przed ich oficjalną premierą. Mogłem więc najpierw poddać je kilkudniowemu wygrzewaniu, a następnie ocenić ich walory soniczne na pełnym luzie. Powoli zacząłem nawet pisać niniejszą recenzję i miałem bardzo konkretny plan na opis brzmienia. W dużym skrócie planowałem wykazać, jak wiele łączy opisywany model z innymi udanymi słuchawkami niemieckiej firmy, a których najbliższe tej estetyce są moim zdaniem kultowe HD 600. Podobnie jak "sześćsetki", HD 550 ani trochę nie kryją się bowiem ze swoimi intencjami. Mają swój charakter, jasno określone priorytety. Stawiają na konkretne aspekty prezentacji, wyciskając z nich chyba wszystko, co jest technicznie możliwe, mając rzecz jasna na uwadze to, w jakim przedziale cenowym się poruszamy. HD 600 były wielokrotnie krytykowane za to, że grają jasno, mają stosunkowo lekki bas, są szybkie, przejrzyste, dość bezkompromisowe i nie są idealnym narzędziem do wielogodzinnych odsłuchów, chyba że ktoś naprawdę lubi takie brzmienie albo sięgnie po lampowy wzmacniacz słuchawkowy. Wtedy to inna rozmowa, ale większość użytkowników takiego sprzętu nie ma i mieć nie planuje. I co z tego? No właśnie... Mimo tych wszystkich niedogodności HD 600 niemal natychmiast zyskały status sprzętu kultowego. Audiofile pokochali je za tę szczerość, granie w otwarte karty. Nie są to uniwersalne nauszniki i nikt nawet nie stara się udawać, że jest inaczej, ale zostały stworzone do konkretnych zadań i sprawdzają się w tym wyśmienicie.
PREZENTACJA: Bez szumów, bez kabli, bez kompromisów - Sennheiser
HD 550 idą w tym samym kierunku, oferując dźwięk jasny, klarowny, szybki, czysty, lekki i doskonale napowietrzony. Nie chodzi o to, że grają samą średnicą i górą, ale jeżeli ktoś nie dostrzega, na jakie elementy ich konstruktorzy położyli największy nacisk, proponuję jak najszybciej udać się na kontrolną wizytę do laryngologa. Tego nie da się przeoczyć. Charakter HD 550 jest zaznaczony tak wyraźnie, a ich intencje tak czytelne, że najzwyczajniej w świecie nie da się tego przeoczyć albo nieprawidłowo zinterpretować. Co ważne, przy całej swojej rozdzielczości i ewidentnym rozjaśnieniu przekazu nowe Sennheisery nie są chamskie. Wysokie tony są podbite, ale nie mają ostrych krawędzi, nie są zapiaszczone ani jazgotliwe. Przeciwnie - są dźwięczne, gładkie, przyjemnie lekkie, a chwilami można nawet odnieść wrażenie, że to i owo wygładzają, zaokrąglają. Wysokie tony w ich wykonaniu bardziej kojarzą mi się z pięknie wypolerowanym kieliszkiem pełnym szampana niż zardzewiałym, metalowym kubkiem ze zwietrzałą whisky. HD 550 nie wbijają nam w uszy żyletek, nie starają się zabić nas górą pasma, która wwierca się w mózg. Fakt, stawiają na szybkość, mikrodynamikę i szczegółowość, ale jakość nadąża za ilością. Gdyby góra pasma była odrobinę cofnięta, mielibyśmy do czynienia ze wszechstronnymi, bardzo uniwersalnymi słuchawkami. Niemieccy konstruktorzy postanowili jednak nie pozbawiać ich atrybutów, dzięki którym mogą wyróżnić się na tle konkurencji. Powiem więcej - uczynili z nich znak rozpoznawczy swojego nowego dzieła. Otrzymujemy więc sprzęt nietuzinkowy, ciekawy, odważnie wyłamujący się z obowiązujących schematów. To nie są kolejne słuchawki, które grają nudno, równo, neutralnie, z delikatnie ocieploną średnicą, bezpieczną górą i mocnym, gęstym basem. Nie. HD 550 są inne. Są jakieś. Jeśli postanowicie ich posłuchać, już po trzech minutach będziecie doskonale wiedzieć, czy się z nimi polubicie, czy może jest to zupełnie inna estetyka niż to, co chcielibyście uzyskać.
Kiedy już spisałem większość tego typu obserwacji, otrzymałem informację prasową z linkiem do opisu na stronie Sennheisera. Zazwyczaj w takich sytuacjach zapewnienia producenta średnio mnie obchodzą. Dlaczego miałbym się nimi sugerować, skoro swobodnie bawiłem się omawianymi słuchawkami ponad dwa tygodnie, testowałem je wiele godzin i sam najlepiej wiedziałem, co o nich sądzę? Tym razem jednak spotkało mnie spore zaskoczenie. Większość deklaracji Sennheisera dotyczących sonicznych walorów HD 550 brzmiała tak, jakby pochodziła z moich prywatnych zapisków. Zdaniem niemieckiej firmy opisywane nauszniki łączą szczegółowy dźwięk z niezwykle delikatnym strojeniem, a dzięki szerokiej scenie dźwiękowej i ultralekkiej konstrukcji umożliwiają komfortowe odkrywanie bogactwa warstw współczesnej muzyki i gier. "Chociaż szczegółowość HD 550 jest oczywista, użytkownicy zakochają się w ich subtelnym charakterze - idealnym do długiego słuchania." - powiedział Klaus Hanselmann, menedżer ds. produktów audiofilskich Sennheisera. Nawet z udostępnionych przez producenta wykresów jasno wynika, że dźwięk "pięćset pięćdziesiątek" nie jest idealnie liniowy. Wychodzi na to, że Sennheiser nie tylko stworzył produkt nietuzinkowy, obdarzony konkretnym charakterem, ale też zupełnie nie kryje się z tym w swoich materiałach promocyjnych. Nikt nie wciska nam kitu, że to uniwersalne słuchawki dla każdego. HD 550 grają szczegółowo, pozwalają nam analizować nagrania bez wysiłku, a jednocześnie są w tym na tyle kulturalne, abyśmy po piętnastu minutach nie mieli ich serdecznie dosyć.
Czy zdecydowałbym się na HD 550, gdybym szukał wokółusznych słuchawek otwartych do codziennego użytku? Nie, bo mam już HD 600, ale gdyby to stanowisko nie było już obsadzone, brałbym "pięćset pięćdziesiątki" z pocałowaniem ręki. Swoją drogą porównanie z "sześćsetkami" było bardzo interesujące i doprowadziło mnie do wniosku, że Sennheiser robi nieprawdopodobne postępy. Może nie słychać tego tak dobrze z generacji na generację, ale kiedy postawimy obok siebie słuchawki zaprezentowane w 1997 i 2025 roku, staje się oczywiste, że innowacje w dziedzinie elektroniki audio wcale nie są kosmetyczne. Co więcej, swoje HD 600 kupiłem za okrągłe 999 zł, a HD 550 kosztują 1199 zł. Tyle że ceny i zarobki były wówczas zupełnie inne. Według tabeli dostępnej na stronie ZUS-u w 1997 roku średnie wynagrodzenie w Polsce wynosiło 1062 zł. W ubiegłym roku było to 7140 zł. Rozumiecie skalę tego zjawiska? To tak, jakby niespełna trzydzieści lat później Sennheiser wprowadził słuchawki za jedną siódmą ceny swoich ówczesnych flagowców. HD 550 nie wyglądają tak luksusowo, nie mają metalowego pałąka i nie dostajemy ich w dużym, luksusowym pudełku, ale są co najmniej równie wygodne, a i dźwiękowo nie odstają od "sześćsetek", w pewnych aspektach je wręcz wyprzedzając. W porównaniu z nimi HD 600 grają sucho i sterylnie. Poziom szczegółowości jest podobny, do tego w "sześćsetkach" bardziej podoba mi się bas, ale HD 550 mają więcej polotu i swobody. Grają w sposób niewysilony, nie popadają w szorstkość, na dłuższą metę są po prostu przyjemniejsze. I to pomimo tego, że są nawet ciut jaśniejsze niż HD 600. Takie cuda.
Swoje HD 600 kupiłem za okrągłe 999 zł, a HD 550 kosztują 1199 zł. Tyle że ceny i zarobki były wówczas zupełnie inne. Według tabeli dostępnej na stronie ZUS-u w 1997 roku średnie wynagrodzenie w Polsce wynosiło 1062 zł. W ubiegłym roku było to 7140 zł. Rozumiecie skalę tego zjawiska?Minusy? O wielu już wspominałem, ale nie oszukujmy się - jak na dzisiejsze realia to są tanie słuchawki, więc nie ma co wybrzydzać, że pudełko nadaje się tylko do przerobienia na papier do wiadomych celów. Jeśli chodzi o sferę brzmieniową, nie do końca zgodzę się z zapewnieniami producenta dotyczącymi niskich tonów. Może znów napiszę coś, co urazi ortodoksyjnych audiofilów, ale szkoda, że bas nie został delikatnie podkręcony. Stanowiłby wtedy fajną przeciwwagę dla góry pasma. I tak, ja wiem, że wtedy otrzymujemy efekt korektora ustawionego w literę "V", ale lekkie podbicie niskich częstotliwości mogłoby wyjść tym słuchawkom na dobre. Takie brzmienie jest efektowne, a średnica jest tak czytelna i namacalna, że koniec końców na pewno by się obroniła. Tymczasem niskie tony w HD 550 są zrównane ze średnicą, a nawet o pół kroku względem niej cofnięte (choć może wynika to z przyzwyczajenia do innych słuchawek, bo 80% z nich ma na basie mniejszą lub większą "górkę"). Sennheiser wprawdzie nie twierdzi, że bas jest głęboki, potężny i potrafi wytrzepać resztki wosku z uszu. Producent całkiem sprytnie posłużył się innym słowem - "dynamiczny". Tu pełna zgoda, bo dynamiczny jest, aczkolwiek ja użyłbym raczej takich określeń jak "rytmiczny", "zwarty" i "dobrze kontrolowany". Jeśli to jest to samo, co "dynamiczny", to okej.
W pełni podpisuję się natomiast pod zapewnieniami dotyczącymi stereofonii, bo jak na ten przedział cenowy, jest po prostu fenomenalna. "W pełni otwarta konstrukcja HD 550 wykorzystuje nową akustyczną siatkę ochronną, która zabezpiecza przetworniki i jednocześnie eliminuje wszelkie bariery między słuchaczem a jego muzyką. Rozmieszczenie przetworników pod kątem tworzy przestrzenną scenę dźwiękową, przenosząc słuchacza w samo centrum nagrania. Gracze mogą liczyć na doskonałą świadomość przestrzenną i pełne zanurzenie w dźwięku, zarówno podczas emocjonujących rywalizacji, jak i w trakcie zwykłego grania." - informuje Sennheiser. Wytnijcie kilka niepotrzebnych ozdobników, a otrzymacie stan faktyczny. Powiem więcej - obok przejrzystości to właśnie przestrzeń może być kluczowym argumentem przemawiającym za wyborem HD 550. Niejedne słuchawki za 3000-4000 chciałyby móc pochwalić się taką stereofonią. Konstruktorom udało się przy tym uniknąć efektu sztucznego uprzestrzennienia, przekładającego się na poczucie zagubienia w niekontrolowanej chmurze dźwięków. Tu wszystko jest prawidłowo, każdy trybik muzycznej maszyny jest na swoim miejscu, tyle tylko, że scena jest bardzo szeroka, swobodna i pełna powietrza. Istnieją powody, dla których Sennheiser kocha słuchawki otwarte, a przestrzeń jest jednym z ważniejszych, jeśli nie najważniejszym. Nie dziwi mnie zatem, że i w tym wymiarze HD 550 się Niemcom udały, choć w dalszym ciągu - szczególnie biorąc pod uwagę cenę - jestem pod wrażeniem, że są aż tak dobre. Jakiś głos w głowie podpowiada mi nawet, że nie powinno tak być. To nieodpowiedzialne.
Budowa i parametry
Sennheiser HD 550 to otwarte, przewodowe słuchawki wokółuszne. Ich sercem jest niestandardowy przetwornik o średnicy 38 mm, produkowany w fabryce Sennheisera w Tullamore w Irlandii. Firma twierdzi, że jego szybka reakcja na impulsy zapewnia wyjątkową klarowność dźwięku w zakresie od 6 Hz do 39,5 kHz przy całkowitym poziomie zniekształceń harmonicznych poniżej 0,2%. Przetworniki zostały zamontowane pod kątem, co ma pomóc w budowaniu przestronnej sceny dźwiękowej. W pełni otwarta konstrukcja HD 550 wykorzystuje nową akustyczną siatkę ochronną, która zabezpiecza przetworniki. Nie trzeba jednak być mistrzem spostrzegawczości, aby zauważyć, że testowany model bazuje na obudowie charakterystycznej dla wielu nauszników z serii 500. W porównaniu z nimi ma jednak wyróżniać się mniejszym naciskiem na głowę. Jak informuje Sennheiser, ważące zaledwie 237 gramów HD 550 są lżejsze od większości popularnych słuchawek do gier. Miękki w dotyku pałąk oraz perforowane metalowe pokrywy nauszników mają zapewniać wygodę bez kompromisów w zakresie trwałości. Jeśli chodzi o pozostałe parametry, opisywany model charakteryzuje się impedancją na poziomie 150 Ω i wydaje się, że jak na nauszniki przeznaczone głównie do użytku domowego, mające współpracować ze sprzętem stacjonarnym, jest to całkiem optymalna wartość.
Werdykt
Muszę przyznać, że bardzo podoba mi się taktyka przyjęta przez Sennheisera w ostatnich latach. W przeciwieństwie do niektórych rywali firma nie ogłasza premiery nowego modelu co dwa tygodnie, ale kiedy już wprowadza na rynek jakąś nowość, jest to produkt głęboko przemyślany, odpowiadający na potrzeby konkretnych grup klientów, mający swój charakter. Nie nudny sznycel z frytkami i surówką, nie piętnasta nieudana próba strzelenia gola w ten sam sposób, tylko słuchawki, jakich jeszcze nie było. Zaprojektowane dla kogoś, a nie dla każdego. To wspaniale, że kolejne modele niemieckiej manufaktury są jakieś, potrafią jasno określić swoje priorytety, zaoferować nam coś kosztem czegoś, a producent wcale się z tym nie kryje, dość jasno komunikując nam, jakie są wyjątkowe cechy danej konstrukcji i komu powinna ona przypaść do gustu.
HD 550 oferują fenomenalne jak na swoją cenę szybkość, przejrzystość, mikrodynamikę i stereofonię. Ich brzmienie jest przyjemnie lekkie, czyściuteńkie i pięknie oszlifowane, a do tego na tyle płynne i kulturalne, że nie drażni ani nie męczy, chyba że sięgniemy po wzmacniacz grający jaskrawo, twardo i agresywnie. Czy dla Sennheisera jest to wielkie osiągnięcie? Nie wiem. Tak się dziwnie składa, że największymi atutami "pięćset pięćdziesiątek" są akurat te cechy, z których firma jest ogólnie znana i które sprawiły, że wiele jej nauszników zyskało status kultowych. Porównanie z HD 600 dowodzi jednak, że na przestrzeni tych niespełna trzydziestu lat dokonał się ogromny postęp. Nie dość, że HD 550 pod wieloma względami przebijają legendarne "sześćsetki" (i to nie w zakresie niskich tonów, gdzie akurat pokonać je jest łatwo, ale w tych obszarach, w których HD 600 były w swoim czasie nie do pobicia - szybkości, przejrzystości i stereofonii), to jeszcze są wygodne, lekkie i, jak na dzisiejsze standardy, tanie.
Co tu dużo mówić, wspaniała kompozycja i rewelacyjne nauszniki dla tych, którzy chcą słyszeć więcej nie boją się poznać prawdy o muzyce. Ryzykowne zagranie? Wcale nie, bo jeśli taka wizja komuś nie pasuje, może wziąć HD 560S, HD 569, HD 599, HD 600, HD 620S, HD 650, HD 660S2 albo HD 490 PRO Plus. Wszystkie te propozycje mieszczą się w przedziale od 679 do 2799 zł, więc nie ma tu żadnej bariery cenowej, która dla klientów preferujących inny dźwięk lub skłaniających się ku innemu modelowi byłaby nie do przeskoczenia. Nie zmienia to faktu, że tak tanich słuchawek oferujących tak rozdzielcze, krystalicznie czyste i napowietrzone brzmienie w ofercie Sennheisera jeszcze nie było. Jeżeli lubicie takie granie albo jesteście gotowi zainwestować w jakiś fajny wzmacniacz słuchawkowy (ciepły, muzykalny, łagodny, najlepiej lampowy), koniecznie je wypróbujcie.
Dane techniczne
Typ słuchawek: otwarte, wokółuszne, dynamiczne
Pasmo przenoszenia: 6 Hz - 39,5 kHz
Przetworniki: 38 mm
Impedancja: 150 Ω
Poziom ciśnienia akustycznego (SPL): 106,7 dB
Zniekształcenia: 0,2%
Przewód: 1,8 m (wtyk 3,5 mm + adapter na 6,3 mm)
Masa: 237 g
Cena: 1199 zł
Konfiguracja
Audiovector QR5, Equilibrium Nano, Unison Research Triode 25, Hegel H20, Auralic Aries G1, Auralic Vega G1, Marantz HD-DAC1, Clearaudio Concept, Cambridge Audio CP2, Cardas Clear Reflection, Tellurium Q Ultra Blue II, Albedo Geo, KBL Sound Red Corona, Enerr One 6S DCB, Enerr Tablette 6S, Enerr Transcenda Ultimate, Fidata HFU2, Melodika Purple Rain, Sennheiser HD 600, Beyerdynamic DT 990 PRO, Beyerdynamic DT 770 PRO, Meze 99 Classics, Bowers & Wilkins PX5, Pro-Ject Wallmount It 1, Custom Design RS 202, Silent Angel N8, Vicoustic VicWallpaper VMT, Vicoustic ViCloud VMT.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Tłumienie hałasu
Cena
-
Jakub
Seennheiser ewidentnie psuje rynek, tak tanio się nie godzi. Przynajmniej na tyle mają przyzwoitości żeby nie promować już starszych modeli jak HD 599 dostępnych od około 350 zł. Tyle to audiofil powinien płacić za kabel do słuchawek! A na poważnie, oby i konkurencja sobie przypomniała, jak często pisze Pan Redaktor o tak zwanych zwykłych ludziach.
4 Lubię
Komentarze (1)