Rockna Audio Wavelight DAC
- Kategoria: Przetworniki i streamery
- Tomasz Karasiński
Rockna Audio to firma założona w 1999 roku przez rumuńskiego konstruktora Nicolae Jitariu, który ma na koncie współpracę z takimi markami jak MSB, PS Audio czy Goldmund. Jak sam wielokrotnie podkreślał, jego ambicją od zawsze było tworzenie sprzętu nietuzinkowego, niepowtarzalnego, wyróżniającego się na tle konkurencji przede wszystkim pod względem drzemiącej wewnątrz technologii, chcąc w ten sposób zaoferować audiofilom inną opcję - pokazać, że pewne rzeczy można robić inaczej, lepiej. Jeśli spojrzymy na produkowane obecnie i starsze urządzenia Rockny oraz siostrzanej marki Audiobyte, przekonamy się, że faktycznie coś w tym jest. Wystarczy wspomnieć o testowanym na łamach naszego magazynu przeworniku Audiobyte Black Dragon, który otrzymaliśmy razem z konwerterem Hydra Z i zewnętrznym zasilaczem Hydra ZPM. Choć cena zestawu na to nie wskazywała, był to cyfrowy hardkor i już po wstępnej analizie sytuacji doszliśmy do wniosku, że za sprzęt zbudowany w podobny sposób i oferujący brzmienie tej klasy trzeba z reguły zapłacić znacznie więcej. Kiedy więc dowiedziałem się o możliwości przetestowania przetwornika Wavelight DAC, długo się nie zastanawiałem.
Szukając hi-endowego konwertera, trafimy na wiele kuszących opcji, takich jak chociażby Chord Hugo TT 2, iFi Audio Pro iDSD Signature czy NuPrime Evolution DAC. Dlaczego więc mielibyśmy zainteresować się urządzeniem rumuńskiej manufaktury, którą kojarzą tylko mocno wkręceni w temat pasjonaci? Cóż, w pewnym sensie odpowiedź nasuwa się sama - prawdziwej jakości należy często szukać poza głównym nurtem, w katalogach firm, które może nie dysponują potężnymi środkami i nie mają milionowego budżetu reklamowego, ale są prowadzone przez ludzi potrafiących słuchać zarówno muzyki, jak i swoich klientów. Często są oni w stanie wprowadzić w życie pomysły, które nigdzie indziej nie zostałyby zaakceptowane albo po prostu nie zdołałyby ukryć się przed czujnym wzrokiem księgowego. Inna sprawa, że z definicji nie mówimy tutaj o tanich zabawkach. Opisywany Wavelight DAC jest w istocie lekko uproszczoną, odchudzoną wersją modelu Wavedream DAC, który został wyceniony na 37900 zł, a szczytową pozycję w cenniku zajmuje transport plików z wbudowanym serwerem Wavedream NET, za który zapłacimy 46900 zł. Idealnym partnerem dla testowanego przetwornika ma być transport Wavelight Server, jednak prace nad nim wciąż trwają i jak na razie nie dysponujemy nawet żadnymi ciekawymi przeciekami na jego temat. Pozostaje więc skupić się na DAC-u i sprawdzić, czy swoją budową i jakością brzmienia zaimponuje nam tak bardzo jak Audiobyte Black Dragon.
Wygląd i funkcjonalność
Mimo wysokiej ceny opisywanego przetwornika manufaktura z Suczawy nieszczególnie postarała się w kwestii opakowania. Jako recenzent jestem przyzwyczajony do tego, że po przekroczeniu pewnej kwoty należy nastawić się na rozpracowywanie czegoś w rodzaju drewnianej skrzyni, aluminiowego futerału lub podziwianie dopracowanego w najdrobniejszych szczegółach pudełka i różnego rodzaju bonusów, i to jeszcze zanim naszym oczom ukaże się danie główne. Rumuni ograniczyli się natomiast do całkiem zwyczajnego kartonu wyłożonego gąbką, przetwornik umieścili w aksamitnym worku, a z wyposażenia dodatkowego dorzucili do zestawu jedynie najzwyklejszy na świecie przewód zasilający i kilka dokumentów. Najwyraźniej doszli do wniosku, że każdy klient, który zdecyduje się właśnie na ten model, będzie doskonale wiedział, z czym ma do czynienia i będzie go interesował sam sprzęt, a nie listy z gratulacjami, eleganckie kabelki, breloczki, naklejki czy inne duperele.
TEST: Audiobyte Black Dragon
Samo urządzenie ma dość oryginalny kształt, jednak wynika to ze sprytnego zabiegu wzorniczego, polegającego na ścięciu niemal wszystkich jego krawędzi. Tak naprawdę wszystkie aluminiowe płyty, z których złożono obudowę, są ułożone względem siebie pod kątem prostym. Co ciekawe, z zewnątrz wyraźnie widać cztery śruby mocujące pokrywę, jednak nie sposób zlokalizować linii, gdzie spotyka się ona z bocznymi panelami, a to dlatego, że wypada ona dokładnie na krawędzi owych ściętych boczków. Powierzchnię pokrywy zdobi także długi, dochodzący niemal do samego frontu frez, wewnątrz którego wygrawerowano nazwę modelu. Piękna robota. Przednią ściankę zdobią firmowe logo, duży wyświetlacz i trzy srebrne przyciski. Niewiele, szczególnie biorąc pod uwagę, że Wavelight DAC ma wbudowany przedwzmacniacz i to podobno nie byle jaki. W takim urządzeniu odruchowo szukałbym pokrętła, ale tutaj konstruktor postawił na skandynawski wręcz minimalizm. Najważniejszy z punktu widzenia użytkownika ma być przycisk służący do wyboru aktywnego wejścia, ale jeśli ktoś chce, może wejść w pokładowe menu i ustawić jasność wyświetlacza, sprawdzić zainstalowaną wersję firmware'u, pogrzebać w ustawieniach filtra cyfrowego albo zdecydować, czy dla danego wejścia będziemy chcieli skorzystać z regulacji głośności, czy nie.
Znacznie ciekawsza jest ścianka tylna, gdzie znajdziemy trójbolcowe gniazdo zasilające, pięć wejść cyfrowych, każde w innym standardzie (optyczne, AES/EBU, koaksjalne, I2S i USB), jedno wejście analogowe w formie pary gniazd RCA oraz dwa wyjścia analogowe - zbalansowane i niezbalansowane. Wejście analogowe w przetworniku? Ano tak, a ja ten pomysł jak najbardziej popieram. Załóżmy bowiem, że podpinamy opisywanego DAC-a bezpośrednio do końcówki mocy, korzystając z wbudowanego przedwzmacniacza czy, jak kto woli, stopnia wyjściowego z regulacją głośności. Jak w takiej konfiguracji mielibyśmy podłączyć do systemu jakiekolwiek źródło analogowe, takie jak gramofon? Nasuwa się tylko jedna odpowiedź - będziemy musieli kupić kolejny klocek, który zajmie się regulacją głośności. Rumuńscy inżynierowie o tym pomyśleli. Tutaj gramofon (lub magnetofon, bo zakładam, że z jakiegokolwiek odtwarzacza płyt kompaktowych i tak wyprowadzimy sygnał w formie cyfrowej) możemy podłączyć do wejścia w naszym DAC-u, korzystając z regulacji głośności, która jest sterowana cyfrowo, ale tak naprawdę jest w pełni analogowa. Wszystko wskazuje więc na to, że wbudowany przedwzmacniacz nie jest czymś, co producent postanowił dopisać do listy wyposażenia, bo i tak nic go to nie kosztowało. Sama obecność wejścia analogowego skłania do myślenia, że Nicolae Jitariu mocno się do tego tematu przyłożył.
Urządzenie wygląda bardzo dobrze, gniazda są porządne i rozlokowane z głową, a w nóżkach, które może nie są przesadnie skomplikowane i nie zawierają wymyślnych sprężynek ani tłumików olejowych, czają się pomarańczowe gumki, które doskonale widać, gdy DAC znajduje się na wysokości naszego wzroku.Jeśli chodzi o funkcjonalność i obsługę, nie mam właściwie żadnych zastrzeżeń poza jednym - brakiem pilota zdalnego sterowania. Może to głupie, bowiem użytkownik ma do dyspozycji firmową aplikację, dzięki której można sterować przetwornikiem wygodniej i lepiej niż za pomocą przycisków na panelu czołowym, jednak maleńki, fizyczny pilot z przyciskami do zmiany źródła, regulacji siły głosu i szybkiego wyciszenia też nie byłby złym pomysłem. Zdarzają się sytuacje, kiedy nie mamy telefonu pod ręką albo też na jego ekranie dzieje się tyle, że kolejna apka wręcz utrudnia nam życie, zamiast je ułatwiać. Możecie mówić, że jestem już stary, ale ładny pilot do sprzętu jest moim zdaniem pożądanym przedmiotem w domu każdego audiofila. Co do budowy przetwornika Rockny, nie mam się do czego przyczepić. Urządzenie wygląda bardzo dobrze, gniazda są porządne i rozlokowane z głową, a w nóżkach, które może nie są przesadnie skomplikowane i nie zawierają wymyślnych sprężynek ani tłumików olejowych, czają się pomarańczowe gumki, które doskonale widać, gdy DAC znajduje się na wysokości naszego wzroku. Ot, taki odważny detal. W całej tej opowieści najważniejsze jest jednak wnętrze, jednak zgodnie z przyjętym dawno temu układ naszych testów, najpierw pora na odsłuch.
Brzmienie
Przetworniki cyfrowo-analogowe zajmują wysokie miejsce na liście urządzeń, które lubię testować. W odróżnieniu od streamerów, przy których często trzeba się napracować, zanim w ogóle przejdziemy do fazy odsłuchowej, tutaj sytuacja jest zwykle prosta i klarowna - podłączamy, włączamy muzykę i oceniamy efekty. Od wielkiego dzwonu zdarzają się modele wyposażone w różne tryby pracy, filtry, przełączniki i inne tego rodzaju wynalazki, ale praktycznie nigdy nie zmieniają one brzmienia w tak dużym stopniu, aby trzeba było się o tym długo rozpisywać (jednym z nielicznych wyjątków jest na przykład funkcja mieszania kanałów w DAC-ach Chorda). Nie trzeba też zastanawiać się, czy to, co słyszymy, nie jest przypadkiem wynikiem jakiegoś drobnego konfliktu charakterów między podłączonymi urządzeniami, co może zdarzyć się na linii wzmacniacz-kolumny, albo czy opisywanemu sprzętowi odpowiadają rozmiar pomieszczenia odsłuchowego oraz ustawienie względem kanapy i ścian. Jedyny problem polega na tym, że zadanie przetwornika jest w gruncie rzeczy bardzo proste, w związku z czym ogromna większość producentów stara się - na tyle, na ile pozwalają im na to umiejętności i przyjęty budżet - osiągnąć ten cel bez skręcania w jakieś dziwne rejony i przekonywania wszystkich, że właśnie tak jest dobrze. Powiecie, że to samo można powiedzieć o każdym elemencie systemu stereo? Owszem, to prawda, ale jednak ze wzmacniaczami czy kolumnami konstruktorzy jakoś częściej kombinują. Nieraz nawet po kilkunastu sekundach odsłuchu wyraźnie słychać, że dane urządzenie ma swój niepowtarzalny charakter i zupełnie się tego nie wstydzi. W świecie DAC-ów te odchyłki są moim zdaniem zdecydowanie mniejsze, w związku z czym opisywanie cech charakterystycznych schodzi przeważnie na drugi plan, a kwestią numer jeden jest ocena tego, o co ostatecznie powinien walczyć audiofil - jakości.
TEST: Audel Nika mk3
Dlaczego o tym wspominam? Ponieważ Wavelight DAC od pierwszych minut odsłuchu potwierdził swoją przynależność do najbardziej elitarnej grupy przetworników cyfrowo-analogowych - po prostu nie było go w torze. Wiem to, bo oba systemy, które wykorzystuję podczas testów, znam jak własną kieszeń. Żaden z nich nie jest stuprocentowo neutralny. Ten złożony z Auralica Vega G1, Hegla H20 i Audiovectorów QR5, z kosztownym, ale potrzebnym wspomaganiem w postaci zasilania Enerra oraz kabli Cardasa i KBL Sound, charakteryzuje się potężnym, pełnopasmowym, niezwykle trójwymiarowym, wyrazistym, rozdzielczym brzmieniem, które potrafi zapewnić wrażenia porównywalne z odsłuchem na wysokiej klasy słuchawkach. Drugi, złożony z transportu Auralic Aries G1, wzmacniacza Unison Research Triode 25 i monitorów Equilibrium Nano (tak, wiem, że nie możecie ich kupić ani nawet zobaczyć na oficjalnej stronie firmy, ale nic nie poradzę na to, że producent nie wierzy w rynkowy sukces takich hi-endowych kolumienek w formacie pudełka po butach, które na dodatek wyszły mu rewelacyjnie) jest nastawiony bardziej na muzykalność niż powalenie przeciwnika na łopatki, choć pod względem ogólnej jakości, bliskości obcowania z dźwiękiem imponuje nie mniej niż ten pierwszy. W obu przypadkach po wpięciu w tor rumuńskiego przetwornika miałem dziwnie satysfakcjonujące wrażenie, że wcale nie dodałem do równania kolejnego elementu, ale wręcz coś usunąłem, uprościłem, naprawiłem. Niezależnie od sprzętu towarzyszącego brzmienie się wyrównywało, porządkowało, zupełnie jakbym niczego nie ruszał, nie przepinał kabli, tylko użył jakiegoś dziwacznego akcesorium powodującego, że to, co wychodzi z głośników, jest zgodne z ideałem wysokiej wierności. Równiutkie pasmo, neutralna barwa, fantastyczna spójność, a do tego co najmniej dobre wyniki w takich kategoriach jak dynamika, przejrzystość czy stereofonia. Najlepsze jest jednak to, że nie znalazłem ani jednego obszaru, w którym coś by Wavelightowi ewidentnie nie wychodziło. Zwyczajnie nie ma tutaj słabszych stron, zgrzytów ani nawet aspektów, co do których nie bylibyśmy do końca przekonani. Ten przetwornik nie daje słuchaczowi najmniejszych powodów do narzekania. Być może również z tego wynika efekt "znikania" z toru.
Z punktu widzenia wymagającego audiofila jest to niewątpliwie bardzo dobra informacja. Wydaje mi się, że niektórzy doświadczeni hi-endowcy, w szczególności ci szlifujący swój system do perfekcji w celu uzyskania wyczynowej neutralności, zaczną poważnie myśleć o wypożyczeniu opisywanego modelu, zanim doczytają niniejszą recenzję do końca. Jeśli mam rację, z pewnością nie będzie to stracony czas. Wavelight DAC jest po prostu niezwykle udanym, dopracowanym konwerterem, który pokazuje swoją klasę w sposób charakterystyczny dla sprzętowych arystokratów - nie musi zwracać na siebie uwagi ani napinać wszystkich mięśni, aby oczarować słuchacza czymś szczególnym w ciągu pięciu minut, tylko gra, robi swoje i nie daje się wytrącić z rytmu, jakby był całkowicie spokojny co do efektu i oceny swojej pracy. W pewnym sensie jest jak sportowiec, który wie, że jest mistrzem i że jest w doskonałej formie, a do tego nie jest w najmniejszym stopniu zestresowany i nie boi się, że przegra, bo i tak pobił już wszelkie możliwe rekordy i w każdej chwili może zakończyć karierę, ale nadal gra, bo lubi. To nastawienie po pewnym czasie udziela się również odbiorcy. Po kilku dniach słuchania wiedziałem, że będę miał stosunkowo ciężki orzech do zgryzienia, bo co ciekawego można napisać o sprzęcie oferującym niemal idealnie neutralny, doskonale zrównoważony, przezroczysty dźwięk? Ponieważ jednak na horyzoncie pojawiło się kilka ważniejszych spraw, odłożyłem pisanie na później, przy czym Wavelight DAC pozostał na swoim miejscu. I wiecie co? Z każdym dniem jego brzmienie podobało mi się jeszcze bardziej. To przetwornik, do którego chciałbym wracać po każdym zakończonym teście. Urządzenie tak dojrzałe, tak uniwersalne, tak godne zaufania, że - to pokrywałoby się z moimi pierwszymi wrażeniami - do pewnego stopnia zaraża swoją perfekcją cały system.
Wavelight DAC pokazuje swoją klasę w sposób charakterystyczny dla sprzętowych arystokratów - nie musi zwracać na siebie uwagi ani napinać wszystkich mięśni, aby oczarować słuchacza czymś szczególnym w ciągu pięciu minut, tylko gra, robi swoje i nie daje się wytrącić z rytmu, jakby był całkowicie spokojny co do efektu i oceny swojej pracy.Pozostają dwie kwestie. Pierwsza - gdzie umieścić Rocknę na skali jakościowej? Nie mam wątpliwości, że jest to jeden z najlepszych dostępnych obecnie przetworników (no, powiedzmy, że do poziomu "nie za miliony"), więc stawiam go na równi z takimi modelami jak Auralic Vega G2.1, Bryston BDA-3 czy nieprodukowanym już Heglem HD30. Swoją drogą, trudno oprzeć się wrażeniu, że wielu producentów zrezygnowało z produkcji DAC-ów z wysokiej, ale jeszcze nie ekstremalnie wysokiej półki. Czyżby rynek się już nasycił? A może rolę przetworników przejęły streamery, wzmacniacze zintegrowane i systemy all-in-one? Z jednej strony obserwujemy więc duże zainteresowanie modelami w umiarkowanej cenie, z drugiej zaś wyraźnie widać, że pewne marki odpuściły i najwyraźniej nie zamierzają dłużej walczyć o klientów stawiających na dzielone źródło, bo przecież tak należałoby nazwać sytuację, w której zamiast jednego klocka mamy przetwornik podłączony do jakiegokolwiek transportu cyfrowego. Druga ważna sprawa to regulacja głośności. Jest trochę niewygodna, ale można to przeżyć, bo ominięcie przedwzmacniacza i podpięcie DAC-a bezpośrednio do końcówki mocy daje fenomenalne rezultaty. Wiem, że taka konfiguracja wciąż jest mało popularna. Ludzie chyba boją się eksperymentować, a nawet jeśli to robią, ostatecznie wolą kupić integrę, kierując się tym, że za kilka lat łatwiej będzie ją sprzedać. A to trochę tak, jakbyśmy w salonie samochodowym zachwycali się niebieskim autem z pomarańczową tapicerką, po czym zamówili bardziej praktyczny model w kolorze srebrnym i z czarnym wnętrzem, bo ciekawsza kolorystyka może kiedyś nie spodobać się komuś, kogo nie znamy. Głupota, prawda? Dlatego ja zachęcam do stosowania takich połączeń, a Wavelight DAC jest kolejnym urządzeniem, które potwierdza moje wcześniejsze spostrzeżenia. Ważne, że jego sekcja analogowa jest naprawdę dobra, a my dodatkowo mamy do dyspozycji wejście analogowe, dzięki czemu - o ile nie zamierzamy budować systemu zajmującego pół pokoju, z gramofonem z dwoma ramionami, magnetofonem kasetowym i używanym raz na ruski rok szpulowcem - Wavelight DAC może być nie tylko przetwornikiem, ale także z powodzeniem zastąpi przedwzmacniacz.
Budowa i parametry
Rockna Audio Wavelight DAC to przetwornik cyfrowo-analogowy wykorzystujący układ FPGA Xilinx z serii 7, który jednak nie został zaimplementowany w klasyczny sposób, ale jest zaledwie "mózgiem" sterującym właściwym przetwornikiem. Wnętrze opisywanego modelu to dla audiofila prawdziwy miód na oczy. Choć nie wykorzystano całego dostępnego miejsca, od razu widać tu bardzo logiczny podział na zbudowany w oparciu o dwa transformatory toroidalne zasilacz, rozbudowaną sekcję cyfrową oraz największą płytkę z układami analogowymi. Producent twierdzi, że kluczem do brzmieniowych osiągów testowanego modelu jest nie tylko jego budowa wewnętrzna, ale przede wszystkim oprogramowanie. System zapewnia dużą elastyczność i pozwala poprawić dźwięk DAC-a, zmieniając jego wewnętrzną architekturę, dodając nowe funkcje lub ulepszając te już istniejące. Możliwości przetwarzania cyfrowego Wavelighta są oparte na złożonym kodowaniu VHDL. Procesory DSP wykonują w czasie rzeczywistym precyzyjne obliczenia w celu uzyskania próbkowania w wyższej jakości. Połączenie buforów pamięci, cyfrowej pętli synchronizacji fazy (DPLL) i niestandardowego schematu oddzielania zegara wejściowego mają zapewniać skuteczne oczyszczanie sygnału z jittera przed samą konwersją. Najważniejsze jest jednak to, że Wavelight DAC do właściwej konwersji nie wykorzystuje żadnego z popularnych chipów, ale precyzyjną drabinkę rezystorową. Tak - cała robota, którą normalnie wykonuje mikroskopijna kość, tutaj została przekazana w ręce skomplikowanego układu zbudowanego "na piechotę". Dyskretna drabinka R2R wykonuje konwersję z domeny cyfrowej na analogową, a układ FPGA jedynie steruje całym procesem w oparciu o firmowe oprogramowanie. Rockna twierdzi, że w przyszłości użytkownicy będą nawet mogli wybrać tryb pracy owej drabinki rezystorowej. Dostępne będą co najmniej dwa ustawienia - "czyste" i "hybrydowe". Podczas testu nie widziałem jednak takiej możliwości, więc pozostało bawić się ustawieniami filtra cyfrowego. Szukając informacji na ten temat, natknąłem się na wypowiedź konstruktora, z której wynika, że choć z punktu widzenia użytkownika aktualizacja oprogramowania DAC-a odbywa się za pomocą aplikacji na telefon, tak naprawdę, od wewnątrz, cała ta operacja jest wykonywana za pomocą odpowiednio przygotowanego pliku WAV, który musi zostać odtworzony w trybie bit-perfect. Rozumiecie już poziom szaleństwa tego człowieka? Wracając do bohatera naszego testu, regulacja głośności jest w pełni analogowa, choć cały proces kontrolowany jest na drodze cyfrowej. Ścieżka analogowa jest w pełni dyskretna. Obudowa przetwornika została wykonana ze szczotkowanego aluminium. Urządzenie dostępne jest w dwóch wersjach kolorystycznych - czarnej i srebrnej. Każdy egzemplarz jest montowany ręcznie w fabryce Rockny, indywidualnie testowany i poddawany procesowi ścisłej kontroli jakości.
Werdykt
Wavelight DAC jest jednym z najlepszych przetworników cyfrowo-analogowych, z jakimi dane było mi się zmierzyć. Oprócz tego jest jednym z tych urządzeń, w których wszystko się zgadza - oryginalny, dopracowany i wciąż otwarty na możliwości dalszego rozwoju układ elektroniczny pozwala uzyskać wyjątkowo naturalny, równy, spójny, przekonujący i niesamowicie uniwersalny dźwięk. Dźwięk, którym nie sposób się znudzić i który z każdym dniem podoba nam się coraz bardziej. Biorąc pod uwagę umiejętności, wyczucie, wiedzę i doświadczenie założyciela i głównego konstruktora Rockny w kwestii źródeł cyfrowych, wydaje mi się, że Wavelight DAC ujawni swój prawdziwy potencjał dopiero w towarzystwie dopasowanego do niego transportu. Premiera tego modelu zapowiadana jest jednak co najmniej od dwóch lat i na dobrą sprawę nie wiadomo, kiedy oczekiwanie dobiegnie końca i, co nie mniej ważne, jaka będzie ostateczna cena tego urządzenia. Na pobłażliwość chyba nie ma co liczyć, bo bohater naszego testu kosztuje obecnie 27900 zł i prawdę mówiąc, jest to jego jedyny oczywisty minus. Jeżeli szukacie przetwornika na lata i jesteście w stanie udźwignąć taki wydatek, koniecznie go posłuchajcie.
Dane techniczne
Wejścia cyfrowe: koaksjalne, optyczne, AES/EBU, USB, I2S
Wejścia analogowe: 1 x RCA
Wyjścia analogowe: 1 x RCA, 1 x XLR
Zniekształcenia: 0,005%
Stosunek sygnał/szum: 117 dB
Impedancja wyjściowa: 50 Ω
Wymiary (W/S/G): 5,5/43/30 cm
Masa: 7,25 kg
Cena: 27900 zł
Konfiguracja
Audiovector QR5, Equilibrium Nano, Unison Research Triode 25, Hegel H20, Auralic Aries G1, Auralic Vega G1, Marantz HD-DAC1, Clearaudio Concept, Cambridge Audio CP2, Cardas Clear Reflection, Tellurium Q Ultra Blue II, Albedo Geo, KBL Sound Red Corona, Enerr One 6S DCB, Enerr Tablette 6S, Enerr Transcenda Ultimate, Fidata HFU2, Melodika Purple Rain, Sennheiser HD 600, Beyerdynamic DT 990 PRO, Beyerdynamic DT 770 PRO, Meze 99 Classics, Bowers & Wilkins PX5, Pro-Ject Wallmount It 1, Custom Design RS 202, Silent Angel N8, Vicoustic VicWallpaper VMT, Vicoustic ViCloud VMT, Enleum AMP-23R, Final Audio Design D8000, Focal Utopia, Sennheiser HD 820, Audeze LCD-5.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Nagroda
Komentarze (1)